Go to content Go to navigation Go to search

Bóg też jest przeciw dewotkom

July 27th, 2010 by xAndrzej

Wcale się nie dziwię, że świat nie lubi dewocji. Dewotki wypaczają prawdę o życiu chrześcijańskim. Ks. Kudasiewicz napisał kiedyś dosadnie, że to właśnie dewocja ukrzyżowała Jezusa. Dewocja jest bowiem jakimś nieporozumieniem w życiu wewnętrznym, jest wiarą, która nie przekłada się na życie, jest przepaścią między tym, co się głosi i do czego się wzdycha, a tym jak się żyje. Pierwszym krokiem w stronę dewocji jest zamknięcie własnego życia wewnętrznego w sferze rozmyślań i emocji, tymczasem życie wewnętrzne jest integralnie związane z uczynkami miłości. Bez konkretnych czynów miłości nie może być mowy o życiu duchowym. Święta Teresa w swojej koncepcji siedmiu pokoi, już na etapie pierwszego mieszkania podkreślała, że dusza, która chce dążyć do doskonałości musi pamiętać, że życie wewnętrzne to nie ckliwe wzdychanie do Boga, to nie setki egzaltowanych gestów i wzruszeń, ale to czynne praktykowanie cnoty miłości. Dusza, według Teresy, nie postąpi ani kroku ku zjednoczeniu z Bogiem, jeśli przynajmniej raz na miesiąc nie będzie wykonywać uczynku miłości. O czymś podobny tłumaczył Jezus świętej siostrze Faustynie. Czyniąc ją sekretarką Bożego Miłosierdzia, Chrystus podkreślał, że kult miłosierdzia będzie dewocją, jeśli nie będą mu towarzyszyć uczynki miłosierdzia. Stąd w swoim duchowym życiu Faustyna zapisywała postanowienie, że ma każdego dnia zrobić przynajmniej jeden dobry uczynek. Próbuję ostatnio przyglądać się swoim dobrym uczynkom. Liczę je nie dla statystyki, ale dla wglądu w siebie, dla zobaczenia na ile moja wiara w Boga i moje mówienie o Jego Miłosierdziu przekłada się na moje życie. Takie liczenie uczynków jest dla mnie duchowym ćwiczeniem. Nagle okazuje się, że ucieka mi tyle okazji do dobra, że zaniedbuję tyle momentów, w których mógłbym zaświadczyć o Jezusie. To moje przyglądanie się dobrym uczynkom jest jak praca domowa zadana mi przez Boga na modlitwie. I okazuje się, że wcale nie muszę wychodzić na ulicę, że nie muszę jechać do szpitali dla umierających, czy przytułków dla ubogich, bo czyny miłości jakby same pukają do moich drzwi. Przecież wystarczy zwykły uśmiech, czy dobro wobec najbliższych, wystarczy gest przebaczenia czy darowania jakiejś drobnej uszczypliwości, wystarczy serdeczność i odrobina szczerej miłości. Życie wewnętrzne nie jest nigdy bierne i nigdy nie może nas zamknąć w hermetycznej kapsule naszych intymnych spotkań z Bogiem. Chrześcijanin, który pragnie żyć Bożym życiem, musi pamiętać, że Boże życie to właśnie miłość. Najważniejsza cnota, którą wlewa w nas Bóg to miłość. Ale miłość umiera, kiedy jest zamknięta w sobie, bo ona nie jest dla siebie. Miłość żyje i wzrasta, gdy jest praktykowana. Wszystkie najważniejsze cnoty mają tę cechę, że wzrastają, gdy są używane.
W takim znaczeniu sam Bóg jest przeciw dewotkom, przeciw takiej wierze, która może jest rozmodlona, może jest pełna refleksji na temat Boga i pełna teologicznych racji, ale nie ma w niej ani jednego gestu miłości, ani jednego poderwania się do służby.
Włączcie swój licznik dobrych uczynków. Tak przez kilkanaście dni, codziennie i konkretnie policzcie sobie dokładnie te wszystkie gesty miłości, a zobaczycie kawałek ważnej prawdy o swoim chrześcijańskim życiu, czy ono jest dewocją, czy też rzeczywistym udziałem w życiu Boga.

Migawki z życia:
Tęsknię trochę za normalnym życiem seminaryjnym. Gdybym miał się kierować miłością własną, to zarządziłbym już dziś powrót kleryków do seminarium. Oni są życiem tego domu. Wiem jednak, że nie są powołani do życia tutaj, ale do głoszenia Boga w świecie. Ucieszyłem się dziś, że na Przystanku Jezus jest aż 150 kleryków. Dobrze, że wśród nich jest przynajmniej jeden od nas. Rośnie nowe pokolenie odważnych apostołów Jezusa! Wczoraj trochę popracowałem przy porządkowaniu ogrodu. Biedny operator koparki nie rozpoznał we mnie rektora i opowiadał mi, jak to pewnie tutejszy rektor to musi być ważniak, skoro zarządza takim wielkim gmachem. Oj, ważniak ze mnie, szczególnie z grabiami w ręku. Dzisiaj dość długo dyskutowaliśmy z Księdzem Arcybiskupem nad formacją propedeutyczną. Mamy już gotowy program i modlimy się do Ducha Świętego, żebyśmy nie zepsuli Mu roboty, ale byli Jego narzędziami.

Intencje modlitewne:
Za kleryków naszego seminarium, o świetne i święte wakacje; o nowe powołania kapłańskie i zakonne; za ludzi, którzy robią dużo cichego dobra, bez oczekiwania na nagrodę; za chorych i cierpiących; za wszystkich wierzących w Chrystusa, żeby modlili się i czynili dobro!

Chmura miłości własnej

July 25th, 2010 by xAndrzej

No to się zachmurzyło! Mamy z jednej strony trochę oddechu po upałach, ale jak wszystko, co skrajne, pewnie i deszcz znudzi nam się szybko. Mam chyba pierwszą, prawdziwie wakacyjną niedzielę. A dzięki chmurom będę siedział w domu i z największą rozkoszą i pokojem w sercu spędzę sporo czasu na modlitwie. Chrześcijanin to ktoś, kto chyba nigdy nie może powiedzieć, że nie ma co robić. Każda wolna chwila, czy dziura w planie zajęć może stać się przecież doskonałą okazją do lektury Słowa Bożego, czy do osobistego namiotu spotkania. W seminarium mam jeszcze ten luksus, że mieszkam pod jednym dachem z Jezusem, a do najbliższej kaplicy dzieli mnie zaledwie kilkadziesiąt kroków. To niewiarygodne, jak różni się modlitwa we własnym pokoju od tej spędzonej w obecności Najświętszego Sakramentu. Stara praktyka życia duchowego kapłanów nakazywała częstą adorację i modlitwę przed tabernakulum. Doznaje człowiek wtedy pełnego i bardzo osobistego przekonania o prawdziwej obecności Jezusa w Eucharystii. Warto się więc wysilić, żeby zostawić ciepełko i wygodę własnego mieszkania i poszukać jakiegoś otwartego kościoła, żeby usiąść w ławce i posiedzieć w bliskości Boga. Będzie to niesłychane doświadczenie tego, że Bóg jest Osobą, że nie jest moją własną ideą, czy elementem czysto rozumowego poglądu na świat. Tak jak w spotkaniu z kimś drugim, trzeba czasem zostawić swój dom, żeby udać się w gościnę. Wyrazem zażyłości z kimś drugim są częste odwiedziny, wysiłek zostawienia swojego domu, żeby wejść w progi domu Przyjaciela. Myślę czasem, że Bóg jest samotny, że jego decyzja na bycie z nami pod postacią Chleba, jest również decyzją Boga na częstą samotność. W naszych kościołach i kaplicach przecież Bóg najczęściej jest sam. Ten wybór samotności Boga to również kolejna konsekwencja Jego miłości do nas. On gotów jest czekać, gotów jest skazać się na zamknięcie i samotność dla małej chwili naszych odwiedzin, dla krótkiego choć gestu naszej adoracji przez którą odpowiadamy na Jego miłości. Kiedy czasem chcę się skarżyć na moją ludzką samotność, muszę pomyśleć o samotności Boga. Najczęściej to nie Bóg mnie zostawił, ale to ja zostawiam Boga. Moje poczucie samotności wyglądałoby zupełnie inaczej, gdym nauczył się adorować i odwiedzać Boga. Samotność księdza przestałaby być dokuczliwa, gdyby zamieniała się na systematyczne i długie adoracje Boga.
Co nam przeszkadza w realizacji tej utęsknionej przecież bliskości z Bogiem? Przecież każdy z nas, wierzących, nosi w sobie jakąś ciekawość Boga, jakieś marzenie o fizycznym wręcz doświadczeniu Jego obecności. Chyba każdy chciałby doznać jakiegoś olśnienia, jakiegoś strumienia światła z nieba, które rozwiałoby mroki wątpliwości w wierze? Na porannym rozmyślaniu czytałem kolejne listy św. Katarzyny ze Sieny. Ta mistyczka pisze konkretnie, że główną przeszkodą w naszym doświadczeniu i kochaniu Boga i ludzi jest nasza miłość własna. My, mimo wszystko, bardziej kochamy siebie niż Boga, bardziej nam zależy na sobie, niż na Bogu, bardziej szukamy własnej przyjemności, niż gotowi jesteśmy zrezygnować z czegoś ze względu na Jezusa. Miłość własna jest jak te dzisiejsze, poranne, czarne chmury nad Częstochową, prze które tak trudno przebić się słońcu. Chmura miłości własnej najbardziej zasłania nam Boga! Nawet nasza chwila na modlitwę, na wysiłek do codziennej adoracji Najświętszego Sakramentu mogą być zasłonięte i niezrealizowane z powodu miłości własnej. To samo dotyczy naszych relacji z ludźmi. Tak jak miłość Boga jest zwykle zachmurzona umiłowaniem siebie, tak i nasze relacje z drugimi stają się niejasne i skomplikowane prze miłość własną. Im bardziej kochamy siebie, im więcej skupiamy się na sobie, tym częściej wnosimy w nasze wspólnoty ciemne chmury, a czasem nawet burze i spięcia. Człowiek ogarnięty miłością własną jest zawsze skazany na cierpienie, na poczucie, że nikt go nie rozumie, nie docenia, lekceważy. Jest zawsze skazany na zamknięcie we własnym świecie z całkowitą utratą wrażliwości na drugich.
Na całe szczęście świeci zawsze nad nami słońce Bożej łaski, Bóg zawsze na mnie czeka w Najświętszym Sakramencie i w moim własnym domu przez zaproszenie do modlitwy. Im częściej będę zostawiał Boga samego, tym więcej będzie w moim żyć chmur miłości własnej. Im mniej Bóg będzie sam, tym mniej i ja będę samotny.

Migawki z życia:
Minął tydzień. Najwięcej radości sprawili nam ostatnio młodzi z Fundacji Nowego Tysiąclecia. To prawdziwy, żywy pomnik Jana Pawła II. Gościliśmy w Częstochowie ponad 2000 młodych, którzy dzięki stypendiom mogli się uczyć i podejmować studia. Wierzę, że okażą się dalej wdzięczni Bogu za dobrych ludzi, że będą aktywną siłą Kościoła. Wbrew wszystkiemu to właśnie młodzi są najbardziej otwarci na wiarę i są prawdziwą nadzieją Jezusa.

Intencje modlitewne:
Za wszystkich naszych alumnów ( ostatnio mocno zmobilizowałem się do większej modlitwy za nich! Drodzy Bracia! W sobotę odprawiłem w waszej intencji Mszę Świętą, żebyście nie zgubili Boga w czasie wakacji!); o nowe powołania kapłańskie i zakonne, w tym szczególnie o powołania do naszego seminarium; za moich rodziców i całą rodzinkę; za Księży Profesorów i moich współpracowników z seminarium; za wszystkich naszych wspaniałych świeckich pracowników; za moich studentów i przyjaciół; za tych, którzy pomagają mi swoją radą w sprawach administracyjnych i technicznych; za solenizantów - Kingę, Anie, Krzyśków, Jakubów; za czytelników tego blogowego wpisu

Modlitwa o dar szaleństwa

July 23rd, 2010 by xAndrzej

Nie proszę Cię, Panie o święty spokój, ale o ogień co pali w sercu,
Nie proszę Cię o modlitwę, która usypia monotonią tych samych dźwięków,
Ale o takÄ…, co wszystko burzy i ustawia na nowo.
Nie wołam do Ciebie o to, by wszystko zawsze dobrze się układało,
Wręcz przeciwnie, proszę byś rozwalał i kruszył to, co we mnie skamieniało.
Nawet CiÄ™ nie proszÄ™ o wieczny odpoczynek,
Daj mi jedynie udział w twoim wiecznym miłowaniu.
Spośród wielu charyzmatów, jeśli wolno mi prosić,
Daj mi Boże najwięcej szaleństwa, żebym nie miał chwili wytchnienia,
Żebym nie zamienił życia dla Ciebie, szukając go dla świata,
Żebym się nie przyzwyczaił do tego, że Jesteś
I żebym nie pragnął urlopu od spotkania z Tobą.
Daj mi, Boże, iść na przepadłe, żebym przepadł jak kamień w wodzie
Daj mi taką dawkę twej łaski, żebym nie musiał płynąć z prądem diabelskiej rzeki.
Modlę się do Ciebie o szaleństwo, które nie dyskutuje z grzechem,
O szaleństwo, które nie rozwala i nie skłóca, nie buduje na sobie i nie szuka siebie.
Modlę się o szaleństwo, które nie jest z tego świata,
Nie prześciga się w decybelach i nie musi wywoływać skandalu,
O takie szaleństwo się modlę, które nie przestaje wierzyć w miłość,
Które żywi nadzieję, nawet na progu piekła,
Które wierzy mimo ciemnych nocy,
Które nie musi nic posiadać, żeby czuć, że coś znaczy.
Podziel się ze mną, Szalony Boże, choćby odrobiną miłości do ludzi
Tyle mi wystarczy, żeby innych obdarować Tobą.
Odchudź moje serce porośnięte w sadło, zaklęte w wielkim pragnieniu przyjemności,
Otwórz kraty i uwolnij więźniów mojego myślenia,
Żebym myślał dobrze, nawet o tych, co myślą źle o Tobie.
Sam widzisz, Panie, że bez twojego szaleństwa ustanę w drodze,
Stanę się nijaki, niepotrzebny, bezbarwny, obojętny, wystraszony.
Napompuj mnie jak piłkę, tchnieniem Twego Ducha,
Żebym mógł stać się radością innych nie zważając na siebie.
I nie pozwól bym zatrzymał to tchnienie dla siebie,
Bo pęknę od pychy.
Wszystko, co mi dasz Panie, pozwól mi roztrwonić,
Każdy Twój dar daj mi rozdać na nowo,
Każde Twoje Słowo pozwól mi rozgadać innym,
Każde Twoje natchnienie zamień w rzeczywistość.
Wiem, że możesz dać mi wiele, więcej niż umiem pomyśleć,
Ale proszę Cię, Szalony Boże,
Nie pozwól mi się znudzić przy Tobie. Amen.

Zacząć od fundamentów

July 18th, 2010 by xAndrzej

Kilka dni temu obchodziliÅ›my jubileusz 75.lecia kapÅ‚aÅ„stwa jednego z naszych kapÅ‚anów. Wspominano wszystkie jego dokonania, skrupulatnie wymieniano wikariaty na których pracowaÅ‚, parafie, gdzie byÅ‚ proboszczem, zachwycano siÄ™, że już na emeryturze zrobiÅ‚ doktorat. Na koniec tego wszystkiego dostojny jubilat nas trochÄ™ zawstydziÅ‚. “Tak naprawdÄ™ to dopiero teraz mam najpiÄ™kniejszy czas, bo dopiero teraz mogÄ™ robić to co najważniejsze, czyli modlić siÄ™ dokÄ…d tylko Pan Bóg da zdrowy umysÅ‚” - stwierdziÅ‚ z pokorÄ…. Te sÅ‚owa staÅ‚y siÄ™ dla mnie ilustracjÄ… do dzisiejszej Ewangelii. Nawet w naszym kapÅ‚aÅ„skim życiu aktywność może wyrzuć na bruk nasze bycie przy Bogu. Marta daÅ‚a siÄ™ wprowadzić w Å›lepÄ… uliczkÄ™ swojej aktywnoÅ›ci. Z pewnoÅ›ciÄ… nie miaÅ‚a zÅ‚ych zamiarów i tak rozumiaÅ‚a swojÄ… sÅ‚użbÄ™ dla Jezusa, ale szybko odkryÅ‚a bÅ‚Ä…d swojej życiowej taktyki. WyÅ‚Ä…czna aktywność przyniosÅ‚a jej niepokój, zÅ‚ość, zazdrość wobec siostry. SkÄ…d my to znamy? Czasem napracujemy siÄ™ solidnie dla jakiejÅ› ważnej rzeczy, a po niej nie umiemy siÄ™ cieszyć, jesteÅ›my poddenerwowani i wszyscy inni wydajÄ… nam siÄ™ leniwi i żerujÄ…cy na naszej aktywnoÅ›ci. To wcale nie znaczy, że nie mamy siÄ™ spalać w pracy dla Królestwa Bożego, ale praca ta musi zawsze zaczynać siÄ™ od spotkania z Jezusem, żeby byÅ‚a pracÄ… z Jezusem, a nie tylko dla Niego. OdczuÅ‚em dziÅ› mocno jakÄ…Å› wielkÄ… potrzebÄ™ mówienia ludziom o takich wÅ‚aÅ›nie fundamentach chrzeÅ›cijaÅ„skiego życia, bo przecież modlitwa, kontemplacja, bycie z Bogiem sÄ… sednem naszej wiary. Dopiero one owocujÄ… moralnym życiem i wÅ‚aÅ›ciwym zaangażowaniem w sprawy Å›wiata. CzujÄ™ siÄ™ czasem trochÄ™ jak ktoÅ›, kto chce urzÄ…dzać mieszkanie, a nie zbudowaÅ‚ jeszcze fundamentów. PróbujÄ™ ludzi przekonać do czystoÅ›ci przedmałżeÅ„skiej, do szacunku dla życia, do uprawiania uczciwej polityki, podczas gdy w nich nie ma jeszcze doÅ›wiadczenia żywego Boga, nie ma uznania Go za Pana i Zbawiciela. W takim wypadku trudno im zrozumieć w imiÄ™ czego lub kogo majÄ… zmienić swoje poglÄ…dy? Dopiero kontemplacja Boga, dÅ‚ugie godziny modlitwy i sÅ‚uchania SÅ‚owa Bożego, przygotowujÄ… czÅ‚owieka do budowania chrzeÅ›cijaÅ„skiego Å›wiata.
SkoÅ„czyÅ‚em dziÅ› swoje rozmyÅ›lania prowadzone w oparciu o referat KsiÄ™dza Profesora Różyckiego o poprawnoÅ›ci teologicznej objawieÅ„ Siostry Faustyny. Przedziwne, że ten mÄ…dry teolog ponad 25 lat uznawaÅ‚ Dzienniczek za coÅ› bez żadnej religijnej wartoÅ›ci, a samÄ… siostrÄ™ FaustynÄ™ uważaÅ‚ za “ofiarÄ™ halucynacji na podÅ‚ożu histerii”. Dopiero gÅ‚Ä™boka analiza objawieÅ„ zupeÅ‚nie zmieniÅ‚a jego myÅ›lenie. PoczuÅ‚ nawet nieunikniony obowiÄ…zek przyÅ‚Ä…czenia siÄ™ do gÅ‚oszenia MiÅ‚osierdzia Bożego. W koÅ„cu tego tekstu KsiÄ…dz Profesor analizuje obietnicÄ™ Jezusa wobec kapÅ‚anów, którzy swoje kazania bÄ™dÄ… w caÅ‚oÅ›ci gÅ‚osić o MiÅ‚osierdziu Bożym. GÅ‚oszenie tej fundamentalnej prawdy ma zapewnić nadzwyczajnÄ… skuteczność nawracania grzeszników i przemiany Å›wiata.

Migawki z życia
Wczoraj serce mi pękało z radości. Marysia i Kuba wzięli ślub i rozpoczęli wspólną drogę życia. Codziennie na nich spoglądam dzięki zdjęciom wiszącym nad moim biurkiem. Na jednym z nich Kuba pochyla się nad mapą i pokazuje palcem trasę naszego spływu kajakowego. Mówiłem im wczoraj w kazaniu, żeby pilnowali tej Bożej mapy dla swojego małżeńskiego życia. Dzisiaj byłem wreszcie normalnym księdzem. Odprawiałem trzy niedzielne Msze święte w kościele św. Rocha, spowiadałem, głosiłem kazania, rozmawiałem z ludźmi. A po południu zawiozłem choremu Piotrkowi Pana Jezusa. Wciąż bardzo tęsknię za takim zwyczajnym duszpasterzowaniem i kapłańskimi kontaktami z ludźmi. W seminarium odrobina ciszy przed kolejnym burzliwym tygodniem. Obiecuję sobie znowu, że nie będę marudził i zrobię wszystko, żeby służyć i pracować z uśmiechem. To cudowne odkrywać Boga w codzienności, w rzeczach i w sprawach, w których nawet się człowiek nie spodziewa, że może być aż tak dużo Bożej obecności.

Intencje modlitewne
Dziś dużo modliłem się za moich rodziców i rodzinę. Skoro niedziela ma być dniem rodzinnym, a ja jestem daleko od domu, zachowuję więc tę łączność przynajmniej w sferze ducha. Szturmuję ciągle niebo w intencji powołań do naszego seminarium. (Ludzie, pomóżcie mi w tej modlitwie, bo Bóg chce hojnie nas obdarzyć powołaniami, tylko potrzebuje naszej intensywnej modlitwy!); Za naszych diakonów i alumnów; za księży neoprezbiterów o gorliwy i dobry strat w kapłańską rzeczywistość; za wszystkich młodych małżonków - Karolinę i Marcina, Monikę i Tomka, Agnieszkę i Karola, Marysię i Kubę; no i za tych, którzy już za kilka tygodni wezmą ślub - Monikę i Łukasza, Kingę i Piotrka. ( To są takie moje duszpasterskie duchowe dzieci!); za chorych i cierpiących; za księży współpracowników z seminarium; za czytelników tego blogowego wpisu.

Szkaplerz to nie medal za zasługi

July 16th, 2010 by xAndrzej

Cudowne objawienia majÄ… wiele wspólnych cech. Najczęściej dokonujÄ… siÄ™ wobec ludzi bÄ™dÄ…cych w skrajnym ubóstwie. MÅ‚oda Bernadeta z Lourdes tak naprawdÄ™ nie poszÅ‚a do lasu na modlitwÄ™, ale po drzewo, bo w domu byÅ‚o już ta zimno i gÅ‚odno z biedy, że musiaÅ‚a jakoÅ› temu zaradzić. MyÅ›lÄ™, sobie, że u wrót groty trochÄ™ siÄ™ biÅ‚a z sobÄ… i narzekaÅ‚a na swój los. I w momencie najwiÄ™kszej bezradnoÅ›ci i ubóstwa zobaczyÅ‚a piÄ™knÄ… PaniÄ…. Åšw. Szymon Stock, 16 lipca 1251 roku też nie byÅ‚ w komfortowej sytuacji. Część współbraci zostaÅ‚o zamordowanych przez Saracenów na Górze Karmel, reszta skazana na tuÅ‚aczkÄ™. Do tego pobożna Europa powiedziaÅ‚a zakonnikom, że ich nie potrzebuje, że ze swoim kontemplacyjnym i pustelniczym życiem bardziej przypominajÄ… pasożytów niż rycerzy Chrystusa. I wtedy Åšw. Szymon bÅ‚agaÅ‚: “Maryjo, daj mi jakiÅ› znak, na dowód tego, że jesteÅ› z nami, że to, co nas spotyka jest po coÅ›”. PrzeżyÅ‚ wtedy swoje najwiÄ™ksze mistyczne doÅ›wiadczenie. UjrzaÅ‚ MaryjÄ™ z DzieciÄ…tkiem i otrzymaÅ‚ od Niej szkaplerz - znak zbawienia, ratunku od niebezpieczeÅ„stw, zapowiedź pokoju i wiecznego życia. Od Boga nie dostaje siÄ™ medali za zasÅ‚ugi, ale znaki i natchnienia, które wzmacniajÄ… plecy i dajÄ… siÅ‚Ä™ do walki o Å›wiÄ™tość. Już wiele lat noszÄ™ szkaplerz i w pierwszym rzÄ™dzie nie jest on źródÅ‚em moje dumy, ale znakiem mojej caÅ‚kowitej zależnoÅ›ci od Boga. Jest mnóstwo sytuacji, w których czujÄ™ siÄ™ bezradny i sÅ‚aby, a przypomnienie o tym, że noszÄ™ na sobie wizerunek Jezusa i Maryi dodaje mi siÅ‚ i nadziei. On mi przypomina mojÄ… sÅ‚abość i moc Chrystusa w obliczu której sÅ‚abość nie wydaje siÄ™ straszna i niepokonalna. ÅšwiÄ™towaÅ‚em dziÅ› ten pokorny znak szkaplerza w Karmelu czÄ™stochowskim. OdprawiaÅ‚em MszÄ™, mówiÅ‚em kazanie i przypatrywaÅ‚em siÄ™ siostrom zgromadzonym w chórze, za kratami. Szkaplerz to nie medal zasÅ‚ugi, ale znak caÅ‚kowitego przyobleczenia siÄ™ w Boga. Karmelitanki to przyobleczenie rozumiejÄ… pewnie bardzo radykalnie - to już nie tylko kawaÅ‚ek stroju, ale caÅ‚e życie ukryte w Chrystusie.
Jeśli ktoś chce doświadczyć najgłębszej prawdy o Kościele powinien często zaglądać do klasztorów klauzurowych, gdzie wszystko podporządkowane jest Bogu i całkowicie od Niego zależne, gdzie nie ma zbyt wielu kompromisów i hipokryzji, a każdy dzień staje się życiem całkowicie zanurzonym w Bogu. Św. Teresa właśnie w takim miejscu odkrywała swoje największe powołanie i najważniejsze miejsce w Kościele - być miłością w sercu Kościoła. Pewnie to właśnie Karmel był dla niej sercem, które pompuje całą siłę i żywotność dla wspólnoty kościelnej.

Migawki z życia:
Trawa w naszym ogrodzie już prawie całkowicie wyschła. Upały sprawiają, że trudno się modli, trudno się pracuje, a jeszcze trudniej pisze się teksty. Z samego rana oddałem się obowiązkom administracyjnym. Bóg jeden wie, że robię to tylko z miłości do Niego! Dobrze, że choć udało się pobiec z posługą spowiedzi. Wieczorkiem miałem święto w Karmelu i arcyciekawe rozmowy w gronie kapłanów. Pali mnie w sercu miłość do Kościoła i poczucie jak wciąż mało pracuję w nim dla Jezusa. Gdybym potrafił pracować dla Boga tyle ile pracują ludzie świeccy w swoich miejscach pracy, pewnie Kościół wyglądałby inaczej. Spotkałem dziś panią, która nie była na urlopie 14 lat i z wielką radością opowiadała mi o satysfakcji, jaką daje jej praca. Chciałbym tak kochać swoją kapłańska pracę, żeby się nią nigdy nie zmęczyć, nawet wtedy, gdyby zabrakło okazji do urlopu.

Intencje modlitewne:
O nowe powołania kapłańskie i zakonne ( muszę się zmobilizować do mocniejszej modlitwy o powołania do naszego Seminarium!!!); za naszych kleryków, żeby dobrze wypoczęli, ale nie zrobili sobie wakacji od Pana Boga; za moich współbraci kapłanów; za Księdza Rektora Mariana w dniu jego imienin; za kapłanów chorych, starszych i przeżywających kryzysy; o kapłańską gorliwość i bezinteresowność; za ludzi chorych i cierpiących; za Marysię i Kubę przed ich ślubem; za młodzież; za Polskę o pojednanie i mądrość; za czytelników tego blogu.

Modlitwa i prostota

July 14th, 2010 by xAndrzej

DzieÅ„ bez medytacji to dla mnie dzieÅ„ stracony. DziwiÄ… mnie pytania niektórych, skÄ…d biorÄ™ tematy czy treÅ›ci do wpisów na blogu, do kazaÅ„ i do rekolekcji. Pewnie każdy ksiÄ…dz wie o tym doskonale, że bez codziennego rozmyÅ›lania po prostu siÄ™ usycha. Å»eby Å›wiadczyć, trzeba doÅ›wiadczyć, żeby gÅ‚osić Boga, trzeba Go najpierw nieustannie sÅ‚uchać. “SÅ‚uchaj Izraelu Pana” - to jakby instrukcja dla każdego, kto pragnie żyć w komunii z Bogiem. Nasze puste gadanie zaczyna siÄ™ od braku codziennego rozmyÅ›lania. Wtedy automatycznie siÄ™ga siÄ™ po cudze teksty, cudze myÅ›li, szpera siÄ™ po internecie, żeby wydrukować jakieÅ› mÄ…dre kazanie, ale nie da siÄ™ nie zauważyć, że te sÅ‚owa nie pochodzÄ… z serca mówiÄ…cego, z jego osobistego spotkania z Bogiem. Bardzo trudno nam do tego przekonać nawet niektórych kapÅ‚anów, a przecież jest to istota naszego osobistego uÅ›wiÄ™cania siÄ™ i naszej posÅ‚ugi wobec ludzi. Podziwiam ludzi Å›wieckich, którzy mimo wielkiego zabiegania i pracy walczÄ… o swój namiot spotkania z Bogiem, o takÄ… konfrontacjÄ™ aktualnego życia ze Å›wiatÅ‚em Bożego SÅ‚owa.
W dzisiejszej Ewangelii, Jezus, po trudnym doświadczeniu braku reakcji na Jego nauczanie i cuda, najwyraźniej odchodzi na bok, żeby to wszystko zobaczyć z perspektywy Ojca, który jest w niebie. Uwielbia Ojca za to, że zakrył te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawił je prostaczkom. Ewangeliczna prostota to codziennie pochylanie się nad Pismem Świętym, słuchanie Boga i otwieranie swojego serca na Boże poruszenia. Chrześcijanin, który nie medytuje Słowa Bożego traci prostotę serca i staje się mądralą, który nie głosi już Jezusa, ale siebie i swoje mądrości o Nim. O jakże inaczej wyglądałoby nasze kapłańskie życie, nasze głoszenie kazań i prowadzenie katechezy, gdybyśmy umieli powalczyć każdego dnia o 30 minut rozmyślania, takiego sam na sam z realnym Słowem Boga. Ponoć pierwsze z czego rezygnujemy po wyjściu z seminarium to rozmyślanie. Zostawiamy sobie jeszcze różaniec, bo można go zmówić praktycznie wszędzie i w każdych okolicznościach Zostawiamy odmawianie brewiarza, bo czujemy na sobie ciężar przyrzeczenia do modlitwy z Kościołem i za Kościół. A jednak nic nie zastąpi codziennej medytacji, takiego osobistego namiotu spotkania z Panem.
Prostota to zupełnie coś innego niż prostactwo. Prostota to dyspozycja serca do całkowitego i ufnego zasłuchania się w Bogu. Prostactwo to prawie zupełny zanik obecności Bożego Słowa i oparcie się na sobie samym. Owocem prostoty serca jest łaska Boża i pragnienie ewangelicznego życia. Prostactwo natomiast owocuje pychą, szukaniem siebie i nieustannym krytykowaniem innych. Bez częstego rozmyślania każdy z nas może szybko stać się prostakiem i nie mieć nic wspólnego z ewangeliczną prostotą serca.

Migawki z życia:
Upały wciąż dają o sobie znać. Mimo to jakoś pracujemy w seminarium i pchamy wiele spraw do przodu. Mamy już przyjętych dziesięciu nowych alumnów i wciąż modlimy się o następnych. Za nami wielkie spotkanie pielgrzymki Radia Maryja, podczas której mieliśmy cały dom gości. Podziwialiśmy te wielkie zastępy świeckich ludzi całkowicie zaangażowanych w ewangelizację. Nic nie zrobimy bez świeckich! Za chwilę idziemy na spotkanie przy ognisku z grupą pielgrzymów z Mołdawi. Chcemy trochę posłuchać o ich Kościele i ich doświadczeniu wiary. Mimo braku urlopu mamy więc całkiem sporo atrakcji.

Intencje modlitewne:
Za naszych alumnów, żeby w wakacyjnym czasie nie zgubili praktyki codziennego rozmyÅ›lania; za mÅ‚odych kapÅ‚anów, żeby w pierwszych doÅ›wiadczeniach kapÅ‚aÅ„skiego życia umieli powalczyć o osobistÄ… modlitwÄ™; o nowe powoÅ‚ania kapÅ‚aÅ„skie i zakonne; za naszych nowych alumnów, aby wzrastali w radoÅ›ci i pewnoÅ›ci dokonanego wyboru; za chorych i cierpiÄ…cych; za dzisiejszych solenizantów: Ks. Kamila z Radomska; Ks. Kamila z KÅ‚omnic i dk. Kamila z Krzepic; za naszych alumnów, którym patronuje Å›w. Kamil; za nasz KoÅ›ciół CzÄ™stochowski, żebyÅ›my sÅ‚uchali uważnie co mówi Duch do naszego KoÅ›cioÅ‚a; za KubÄ™ i MarysiÄ™ na dwa dni przed ich Å›lubem; za moich studentów z DA; za Ks. Marka ich duszpasterza; za chrzeÅ›cijan żyjÄ…cych w krajach, gdzie wyznawanie wiary w Chrystusa wymaga wielkiej odwagi; za mojÄ… niezwykÅ‚a “blogowÄ…” parafiÄ™

Chore i zdrowe drzewa

July 12th, 2010 by xAndrzej

Znów siÄ™ naczytaÅ‚em różnych wieÅ›ci w internecie. Już od wielu lat nie mam telewizora, zostaje mi wiÄ™c internet, żeby czegoÅ› dowiadywać siÄ™ o Å›wiecie. Zadziwia mnie jednak ten wyjÄ…tkowo jednorodny Å›wiat interpretacji rzeczywistoÅ›ci. Czasem mam wrażenie, że to czysta propaganda zÅ‚a. Jeden ze współczesnych twórców satanizmu mówiÅ‚ wyraźnie, że trzeba ludziom pokazywać dużo zÅ‚a, żeby uwierzyli, że jego jest wiÄ™cej, że ono jest silniejsze i zwycięża. A przecież tak nie jest. ZÅ‚o ma jedynie lepszÄ… propagandÄ™. Chore drzewa w lesie robiÄ… dużo haÅ‚asu, skrzypiÄ…, szeleszczÄ…, Å‚amiÄ… swe gaÅ‚Ä™zie z wielkim hukiem. A przecież to nie chore drzewa stanowiÄ… najwiÄ™kszÄ… wartość lasu. Zdrowe drzewa rosnÄ… cicho. Ich zielone liÅ›cie nie sÄ… jeszcze suche i nie wydajÄ… szeleszczÄ…cych dźwiÄ™ków znamionujÄ…cych opadanie. Zdrowe gaÅ‚Ä™zie drzew cichutko wznoszÄ… siÄ™ ku niebu tworzÄ…c nowe pÄ™dy i wydajÄ…c nowe liÅ›cie. Zdecydowanie bardziej gÅ‚oÅ›ne sÄ… chore drzewa. One z definicji potrzebujÄ… krzyku jak zapowiedzi swojego upadku. OczywiÅ›cie to wcale nie zaprzecza istnieniu chorych drzew w lesie, ale one nie sÄ… najwiÄ™kszym jego skarbem i nie decydujÄ… o kondycji lasu. Dobry leÅ›nik musi dbać o zdrowy las. A taki naprawdÄ™ istnieje w naszej rzeczywistoÅ›ci. Spotykam wokół siebie mnóstwo wspaniaÅ‚ych ludzi, zaangażowanych, radykalnie oddanych Bogu, którzy dziaÅ‚ajÄ… cicho, bez rozgÅ‚osu i pewnie żaden dziennikarz nie zrobi z nimi jakiegoÅ› dokumentu. Również w moim kapÅ‚aÅ„skim Å›wiecie widzÄ™ zdecydowanÄ… wiÄ™kszość wspaniaÅ‚ych ludzi, którzy codziennie swoje życie oddajÄ… kapÅ‚aÅ„skiej sÅ‚użbie. PamiÄ™tam czasy pracy w sekretariacie biskupa, gdzie zwykle dotykaÅ‚o siÄ™ trudnych kapÅ‚aÅ„skich spraw. Może po tygodniu zaczęła mnie nÄ™kać myÅ›l, że chyba wszyscy jesteÅ›my zepsuci. Ale usiadÅ‚em w kaplicy żalÄ…c siÄ™ Panu Bogu, że toleruje takie zepsucie kapÅ‚anów. I nagle zobaczyÅ‚em, że w mojej diecezji jest gÅ‚oÅ›no o upadku może czterech moich współbraci, a ponad szeÅ›ciuset pracuje, jeÅ›li nie gorliwie to przynajmniej uczciwie i zwyczajnie. W zdrowym lesie wystarczÄ… cztery chore drzewa, żeby siÄ™ wydawaÅ‚o, że choruje caÅ‚y las. Znam naprawdÄ™ niewielu pogubionych księży. OczywiÅ›cie, że i tacy sÄ…! Ale znam i to “od kuchni” wielu wspaniaÅ‚ych ludzi, którzy mi imponujÄ… kapÅ‚aÅ„skim oddaniem i Å›wiÄ™toÅ›ciÄ…. I wcale nie myÅ›lÄ™, o tych już nieżyjÄ…cych i wyniesionych na oÅ‚tarze, ale o tych mi współczesnych, którzy mimo antyklerykalnej propagandy zÅ‚a budujÄ… zdrowy KoÅ›ciół Jezusa Chrystusa. PisaÅ‚bym pewnie dÅ‚ugÄ… listÄ™ tych moich współbraci, ale o kilku wspomnÄ™, bo pewnie nikt o nich nie napiszÄ™ w czoÅ‚owych, Å›wieckich gazetach.
Znam kapłana z 75 letnim kapłańskim stażem, który kocha samotność i cały jest jednym uśmiechem kiedy się modli. Wzruszył mnie ostatnio, gdy powiedział, że sobie nie wykupi drogich leków, bo musi pomóc jakiejś biednej rodzinie. Podziwiam już od lat mojego współbrata, który cichutko i gorliwie pełni służbę w szpitalu. Odpowiadali mi ludzie, że dla nich był ważniejszy niż lekarz, kiedy leżeli w szpitalu. Znam też księży aktywistów, którzy cały swój czas poświęcają organizowaniu pomocy dla ubogich i zanim w miejscu katastrofy pojawią się VIP-y, oni już mają konkretną propozycję pomocy. Imponuje mi mój znajomy współbrat, który jak proboszcz z Ars całymi godzinami siedzi w konfesjonale i jest na każde zawołanie. Znam młodego prałata, który całe wakacje jeździ z dzieciakami na kolonie. Jakoś nikt o nim nie pisze, a dzięki niemu ponad tysiąc biednych dzieciaków ma wakacje i kawałek domu. Mój kolega proboszcz, uruchomił w dużym mieście stołówkę dla ubogich, a w małej , starej kaplicy urządził całodzienną adorację Najświętszego Sakramentu i sam spędza tam kilka godzin dziennie.
Nawet wśród naszych kleryków jest mnóstwo takich dobrych, zdrowych drzew. Wczoraj rozmawiałem przy furcie z człowiekiem, który wyszedł z więzienia. Dziękował mi za dwóch kleryków, którzy pokonali więzienną biurokrację i złożyli mu parę wizyt za kratkami. Dziękował, bo ich odwiedziny były dla niego dowodem na istnienie Boga i dobrych ludzi. Całe sztafety naszych diakonów odwiedzaj chorych i niosą im Pana Jezusa. Pewnie, że mogliby więcej, ale nie można powiedzieć, że nikt tego nie robi. Wzruszyło mnie kiedyś proste i ciche wyznanie naszego kleryka, że musi się dobrze uczyć, żeby mieć pieniądze ze stypendium naukowego na pomoc dla dzieciaków ze świetlicy.
I mógłbym naprawdę pisać jeszcze długo o takich moich braciach w kapłaństwie, którzy cicho służą Bogu i ludziom i pewnie żadne media tego nie będą widziały, bo tam nie ma huku i krzyku, jest za to dużo dobra i zdrowia.
Jak przeczytasz ten kawałek mojego blogu to powiedz swoim znajomym, że nie wszyscy kapłani są źli, nieczyści, niemoralni. Mam jakoś zupełnie inne doświadczenie. Może mało wiem i mało widziałem, ale jakoś mam nieodparte wrażenie, że w naszym kapłańskim lesie są oczywiście chore drzewa, które robią dużo hałasu, ale jest o wiele większy i piękniejszy, zdrowy kapłański las. Bogu dziękuję za tych cudownych świadków Chrystusa.

Wiara demonów

July 9th, 2010 by xAndrzej

Często mnie to stawia na nogi i weryfikuje moje myślenie o wierze, kiedy uświadamiam sobie, że diabeł też jest wierzący. On też wierzy w bóstwo i moc Jezusa. Ostatnio modna jest książka francuskiego pisarza Fabrice Hadjadja o tym, że wiara demonów pokonała we współczesnym świecie ateizm. O wiele gorszą rzeczywistością od ateizmu jest taka dewiacyjna forma wiary, którą uprawiają demony. W Ewangelii często złe duchy na widok Jezusa wyznają wiarę, uznają w Nim Syna Bożego, a nawet odnoszą się do Niego wyznaniem: Święty Boga. Wiara demonów kończy się jednak na tym. Bo dalej jest już ich nieposłuszeństwo woli Bożej, życie według własnego zdania i własnych upodobań. To dość częste w dzisiejszym świecie, że przyznajemy się do Boga, ale żyjemy po swojemu, że nie wyrzucamy Go tak definitywnie z naszego życia, ale wolimy, żeby się nie wtrącał w jego szczegóły. Niby wierzymy, że On jest Panem życia, ale chcemy to życie rozegrać po swojemu. Cechą wiary demonów jest nieposłuszeństwo Bogu. I dlatego pewnie tak bardzo świat walczy dziś z wszelkimi objawami posłuszeństwa. Z Kościołem, którego racją i sposobem funkcjonowania jest posłuszeństwo. Z Ojcem Świętym, którego nauczanie jest oparte na zasadzie nieomylności, a każdy rzymski katolik zobowiązuje się do słuchania słów Papieża. Z posłuszeństwem wobec prawa moralnego, z posłuszeństwem dzieci wobec rodziców, podwładnych wobec przełożonych. Już widzę, jak w wielu z nas budzą się teraz wątpliwości wobec tej propozycji posłuszeństwa. Jesteśmy przesiąknięci cywilizacją samostanowienia i myślenia o sobie, patrzenia na świat przez pryzmat siebie i wykłócania się o swoje racje.
Demony chÄ™tnie manifestujÄ… wiarÄ™, deklarujÄ… jÄ… i korzystajÄ… z niej, żeby potem z niej zakpić przez wybór niezgodny z nauczaniem Boga. PamiÄ™tam wyznanie mÅ‚odego chÅ‚opaka uwolnionego z opÄ™tania. Kiedy byÅ‚ mocno zniewolony przez demony z upodobaniem chodziÅ‚ do koÅ›cioÅ‚a, przyjmowaÅ‚ KomuniÄ™ ÅšwiÄ™tÄ… bez stanu Å‚aski uÅ›wiÄ™cajÄ…cej, żeby w ten sposób wyznać Bogu: “wiem, że jesteÅ› w tej maÅ‚ej hostii - żywy i prawdziwy - i przyjmujÄ™ Ciebie, żeby Ci pokazać, że teraz to TY zależysz ode mnie, że mogÄ™ sobie zrobić z TobÄ… co zechcÄ™”.
Nic tak przecież nie cieszy diabÅ‚a jak ktoÅ› kto mówi, że wierzy, a żyje kompletnie na bakier z wyznawanÄ… wiarÄ…. Najbardziej siÄ™ bojÄ™ wiary demonów w życiu nas, kapÅ‚anów. Taka wiara u księży jest szczególnym źródÅ‚em radoÅ›ci demonów, bo rozwala nie tylko samego kapÅ‚ana, ale rujnuje duchowe życie wielu wiernych i caÅ‚ego KoÅ›cioÅ‚a. KapÅ‚aÅ„skie nieposÅ‚uszeÅ„stwo, szukanie siebie, budowanie wÅ‚asnego modelu KoÅ›cioÅ‚a czy kapÅ‚aÅ„stwa, życie kompletnie nieewangeliczne to tylko niektóre znamiona demonicznej wiary. “Stajemy siÄ™ niewolnikami diabÅ‚a, kiedy wierzymy, że my sami decydujemy o wszystkim”, kiedy chcemy budować KoÅ›ciół o wÅ‚asnych siÅ‚ach, bez modlitwy i wsÅ‚uchiwania siÄ™ co mówi Bóg do KoÅ›cioÅ‚a, kiedy nam siÄ™ wydaje, że źródÅ‚em duszpasterskich sukcesów bÄ™dÄ… nasze pomysÅ‚y, a nie Å‚aska Boga.
Prawdziwie Boża wiara zaczyna się od pokory i posłuszeństwa wobec Boga, od rezygnacji z pychy i nienawiści, od zaufania i oddania Bogu całego swojego serca, od ubóstwa i prostoty. Pali mnie w sercu, kiedy głoszę ludziom tyle ewangelicznych prawd, tyle Bożych pouczeń, a sam nie kiwnę nawet palcem, żeby tym żyć. Serce mi drży ze smutku, kiedy pomyślę, jak często przekonuję ludzi do prawd zapisanych w Ewangelii, a sam poddaje się bezwiednie modom świata i wtapiam się chętnie w tłum, planuję swój dobrobyt i myślę intensywnie, gdzie czekają mnie większe przyjemności. Jedyne, co mnie w tym pociesza, to to, że jeszcze jest mi smutno, że jeszcze coś mnie pali w sercu, bo jak zacznę się śmiać z mojego grzechu, bo jak zacznę czuć się dobrze w świecie niby dla Boga, ale bez Boga to będę już na samym szczycie wiary demonów.
Nic sam nie mogÄ™ zrobić z wiarÄ… demonów we mnie, ale może pokonać jÄ… sam Bóg. W książce Hadjadja szukaÅ‚em jakiejÅ› recepty na wiarÄ™ demonów. Podsuwa on pomysÅ‚, żeby bez żadnego “ale”, z sercem peÅ‚nym zaufania Bogu, wypowiedzieć na modlitwie sÅ‚owa Credo.
WierzÄ™ w Boga, Ojca wszechmogÄ…cego, Stworzyciela nieba i ziemi, i w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jedynego ………….

Migawki z życia:

Na dworze upały, a w seminarium mamy jak w najlepiej klimatyzowanym pomieszczeniu. Znów nie pisałem dwa dni, bo mam za sobą przemiłe wieczory spędzone z przyjaciółmi. Najpierw spotkanie z dawnymi studentami. Posiedzieliśmy trochę i nawet wiele nie wspominaliśmy, ale myślę, że coś nas mocno łączyło. Bóg spełnia obietnicę daną swoim kapłanom, że jak zrezygnują z zakładania własnych rodzin, to Bóg da im doświadczenie wielkiej rodziny rodzin. Wczoraj mieliśmy wspólny wieczór z klerykami. Takie małe przełamanie tygodnia pracy wspólnym spotkaniem. A tak, cały dzień zajęć, ale Bogu to wszystko oddaję, bo przecież ON jest Panem i Zbawicielem.

Intencje modlitewne;
O nowe powołania kapłańskie i zakonne, szczególnie do naszego seminarium; za wszystkich naszych kleryków, żeby ich nie dopadł wirus wiary demonów; za chorych i cierpiących; za naszych świeckich pracowników, którzy mają swój ogromny udział w formacji do kapłaństwa; za moich studentów z DA i za ich rodziny; za Kościół Częstochowski - jego pasterzy i kapłanów i cały wierny lud; za ludzi świeckich o ich wiarę w Kościół.

Potęga ufności

July 4th, 2010 by xAndrzej

Jedyne czego potrzeba, aby stać siÄ™ czcicielem miÅ‚osierdzia to ufność. Jedyne czego potrzebujemy, aby Bóg mógÅ‚ w nas dziaÅ‚ać to caÅ‚kowite zaufanie w Jego moc, w Jego obecność, w Jego kierowanie nami i Å›wiatem. Nie bez powodu dostaliÅ›my na nasze czasy przesÅ‚anie MiÅ‚osierdzia Bożego, bo ono uczy nas zaufania. Jezus czÄ™sto mówiÅ‚ o tym siostrze Faustynie. “Kto ufa MiÅ‚osierdziu Mojemu, nie zginie, bo wszystkie jego sprawy moimi sÄ… …” “Dusza, która zaufaÅ‚a Mojemu MiÅ‚osierdziu, jest najszczęśliwsza, bo Ja sam mam o niÄ… staranie”. Nie chodzi oczywiÅ›cie o same uczucia i wyznania. Ufność przejawia siÄ™ najpierw w sile mojej wiary w Boże dziaÅ‚anie, w potÄ™gÄ™ modlitwy, w zwyciÄ™stwo miÅ‚oÅ›ci, dobra i prawdy, w zwyciÄ™stwo Å›wiadectwa. Jakie to wszystko ważne w moim kapÅ‚aÅ„stwie. Å»ebym zaufaÅ‚, że kiedy siÄ™ modlÄ™ Bóg dziaÅ‚a cuda i sam wykonuje rzeczy niemożliwe dla mnie. Å»ebym uwierzyÅ‚, że moje trwanie przed NajÅ›wiÄ™tszym Sakramentem jest gwarantem wiÄ™kszego sukcesu niż najbardziej huczny koncert czy festyn parafialny. Å»ebym siÄ™ nie zniechÄ™ciÅ‚ i dalej kochaÅ‚ i sÅ‚użyÅ‚, nawet wtedy gdy za to dadzÄ… mi krzyż. Å»ebym miaÅ‚ nadziejÄ™, kiedy dobro przegrywa w Å›wiecie, a ludzie goniÄ… za grzechem, że miÅ‚ość wiÄ™ksza jest niż grzech. Może dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, ja ksiÄ…dz, potrzebujÄ™ ufnoÅ›ci, bo przecież “żadna dusza, która wzywaÅ‚a Bożego MiÅ‚osierdzia nie zawiodÅ‚a siÄ™, ani nie doznaÅ‚a zawstydzenia”. Za dużo mamy ufnoÅ›ci w sprawy i Å›rodki tego Å›wiata, a za maÅ‚o w prostotÄ™ i ubóstwo Ewangelii. Jezus tak dużo mówiÅ‚ Faustynie o potÄ™dze ufnoÅ›ci Bogu. Pewnie sam doÅ›wiadczaÅ‚ tej ogromnej siÅ‚y zaufania Ojcu do koÅ„ca, nawet wtedy gdy, czuÅ‚ siÄ™ samotny i opuszczony na krzyżu. Ufność sprawia, że wszystko zmartwychwstaje, że nawet gdy siÄ™ umiera, nie traci siÄ™ nadziei. ZapisaÅ‚em siÄ™ na nowo do tej szkoÅ‚y zaufania i w czasie adoracji, jak z automatycznej sekretarki, wypowiadaÅ‚em sÅ‚owa: Jezu, ufam Tobie! I rzeczywiÅ›cie nagle wiele trudnych spraw staÅ‚o siÄ™ lekkimi, nagle wiele gorzkich odczuć nabraÅ‚o sÅ‚odkiego smaku. Masa obowiÄ…zków i nowych wyzwaÅ„ wydaÅ‚a mi siÄ™ nagle zupeÅ‚nie do udźwigniÄ™cia. Odpowiedzialność za formowanie przyszÅ‚ych księży przestaÅ‚a być tylko mojÄ… odpowiedzialnoÅ›ciÄ…, bo poczuÅ‚em, że o wiele wiÄ™cej troszczy siÄ™ o niÄ… Jezus. Mój niepokój o los KoÅ›cioÅ‚a, staÅ‚ siÄ™ Å›mieszny i wyimaginowany, bo przecież sam Jezus mi obiecaÅ‚, że nawet “bramy piekielne go nie przemogÄ…”. Choć Komunia ÅšwiÄ™ta, którÄ… zaniosÅ‚em dziÅ› do chorego nie postawiÅ‚a go na nogi, ale wywoÅ‚aÅ‚a w nim taki serdeczny uÅ›miech, który przeÅ‚amaÅ‚ caÅ‚y pesymizm i narzekanie Å›wiata. ZagÅ‚osowaÅ‚em też na nowego prezydenta i miaÅ‚em w sobie takÄ… pewność, że Bóg nie ma wzglÄ™du na osoby i nie przestanie kochać i opiekować siÄ™ mojÄ… OjczyznÄ…. Wielka jest potÄ™ga ufnoÅ›ci w Boże MiÅ‚osierdzie. Jak ciÄ™ gniecie gdzieÅ› demon podejrzliwoÅ›ci, negacji i zaÅ‚amania to nie czekaj dÅ‚ugo, ale zmów KoronkÄ™, w której wyznasz Jezusowi bezgraniczne zaufanie. Ja, ksiÄ…dz, to dzisiaj zrobiÅ‚em i zupeÅ‚nie inaczej spojrzaÅ‚em na Å›wiat.

Migawki z życia:
Miałem dziś piękną niedzielę. Trochę dłużej pospałem, o wiele więcej się pomodliłem. Odwiedzili mnie przyjaciele z Chicago i czułem się jak w rodzinie. Byłem też u Piotrka z Komunią Świętą. To chyba jedyny plus nieobecności kleryków, bo nie mam się już kim wyręczyć i sam mogę go odwiedzać. Pod koniec dnia Bóg sprawił mi niespodziankę wizytą Księdza Jacka z Gdyni, tego od strony o kapłaństwie i od szkoły nowej ewangelizacji. No i tak ogólnie, życie jest piękne, kiedy ma się komu zaufać!

Intencje modlitewne:
O nowe powołania kapłańskie, żeby Bóg dodał odwagi tym, którzy czują, ale się boją pójść za Jezusem; za wszystkich naszych kleryków, żeby zaufali potędze modlitwy i świadectwa codziennego życia; za chorych i cierpiących, za Piotrka i Mateusza; za moich wspaniałych przyjaciół z DA; za wszystkich, którzy pomagali mi budować kościół dla studentów, za pracowników naszego seminarium; za Jurka i Zosię z Chicago, za ich synów i całą rodzinę; za moich rodziców i moją rodzinkę; za Ks. Jacka i wspaniałych ludzi od strony o kapłaństwie.

Kwiat i owoc

July 3rd, 2010 by xAndrzej

Na czytanie duchowne odgrzebaÅ‚em maÅ‚Ä… książeczkÄ™ KsiÄ™dza Profesora Różyckiego na temat nauki o Bożym MiÅ‚osierdziu w Å›wietle objawieÅ„ siostry Faustyny. Ponoć Ks. Różycki na proÅ›bÄ™ Biskupa WojtyÅ‚y, żeby skomentowaÅ‚ od strony dogmatycznej Dzienniczek miaÅ‚ powiedzieć: “To jakieÅ› dyrdymaÅ‚y pobożnej zakonnicy”. Ale gdy przeczytaÅ‚ zmieniÅ‚ zdanie. Ten krakowski dogmatyk analizuje piÄ™knie olbrzymie Å›wiatÅ‚o, jakie na tajemnicÄ™ MiÅ‚osierdzia Bożego rzuca mistyczne doÅ›wiadczenie siostry Faustyny. ZatrzymaÅ‚em siÄ™ dziÅ› nad subtelnÄ… różnicÄ… miÄ™dzy miÅ‚oÅ›ciÄ… a miÅ‚osierdziem. Tak jak kwiat przekwita i przemienia siÄ™ w owoc, tak miÅ‚ość ma dojrzewać i stawać siÄ™ miÅ‚osierdziem. Bo miÅ‚ość to kwiat, a miÅ‚osierdzie to owoc miÅ‚oÅ›ci. Owocna miÅ‚ość przekÅ‚ada siÄ™ bowiem na konkretne czyny miÅ‚osierdzia wobec bliźnich. Ludzie miÅ‚osierdzia to ci, którzy sÅ‚użą ubogim i cierpiÄ…cym, oddajÄ… swój czas potrzebujÄ…cym i sÅ‚abym. Bacznie siÄ™ przyglÄ…daÅ‚em owocowaniu miÅ‚oÅ›ci w moim kapÅ‚aÅ„skim życiu i trochÄ™ siÄ™ przestraszyÅ‚em, bo mocno mi ubywa tych owoców miÅ‚oÅ›ci. PoszukiwaÅ‚em ludzi, którym usÅ‚użyÅ‚em i pomogÅ‚em w jakiÅ› bardzo konkretny sposób. ZnalazÅ‚em ich kilku, ale trudno byÅ‚oby mi siÄ™ pochwalić, że dajÄ™ z siebie wystarczajÄ…co dużo. Na drzewach owocowych jest zwykle dużo wiÄ™cej kwiatów niż owoców. Na poczÄ…tku kwitnÄ… tak samo piÄ™knie, ale w którymÅ› momencie z niektórych zostajÄ… tylko uschÅ‚e pÅ‚atki. MuszÄ™ coÅ› zrobić z owocowaniem miÅ‚oÅ›ci, bo bez tego stanÄ™ siÄ™ czÅ‚owiekiem bez wyobraźni miÅ‚osierdzia. NajpiÄ™kniejsze nawet kwiaty sÄ… po to, żeby stawaÅ‚y siÄ™ zaczynem owoców. NajwiÄ™ksze i najbardziej egzaltowane uczucie miÅ‚oÅ›ci, nie ma jakiejÅ› wyjÄ…tkowej wartoÅ›ci, gdy nie przekÅ‚ada siÄ™ na czyny miÅ‚osierdzia.
Miłość to kwiat, który owocuje miłosierdziem.

Migawki z życia:
Wspominaliśmy dzisiaj Św. Tomasza Apostoła. Okazuje się, że apostoł wcale nie musi być perfekcyjny i też może błądzić i mieć swoje upadki w wierze. Najważniejsze, żeby ciągle szukał Pana, nie bał się dotykać wszelkich ran ludzi i świata, żeby w nich rozpoznać Jezusa. Nasz Ksiądz Prefekt Tomek obchodził dziś swoje imieniny. Po południu błogosławiłem ślub Tomka i Moniki. Cieszę się nimi i ich wspólną drogą życia. Czy wystarczy im moja modlitwa? Czy modlitwa może być również owocowaniem miłości w miłosierdzie? Wierzę, że moim największym uczynkiem miłosierdzia jest modlitwa za drugich!!!

Intencje modlitewne:
I tak najbardziej modliłem się za naszych kleryków, o ich świętość i dojrzałość; pamiętałem w modlitwie o wszystkich kapłanach, szczególnie tych przeżywających makabryczne trudności; o nowe powołania do naszego seminarium; za chorych i cierpiących, za popadających w depresje i poczucie bezsensu życia; za ubogich i samotnych; w intencji Moniki i Tomka, żeby byli szczęśliwi i święci; za wszystkich Tomków, jakich tylko znam, za tych, którzy przeczytali ten wpis.

« Previous Entries