Gwoździe są nasze!
March 31st, 2007 by xAndrzej
Piątkowa Droga Krzyżowa na Alejach miała symboliczny koniec. Po wyciągnięciu gwoździ z krzyża i złożeniu Jezusa do grobu młodzi rozdali gwoździe uczestnikom nabożeństwa. Lektor powiedział przy tym, że gwoździe nie należą do Jezusa, ale do nas. To piękne, choć smutne zakończenie. Jezus nas nigdy nie zrani, natomiast my ranimy Jego i siebie nawzajem. Wbijamy sobie gwoździe w serce, we własne i cudze. Kiedy przyglądam się sobie, to widzę, że choć bardzo się staram nieraz ranię kogoś drugiego. Są to czasem rany zupełnie niechciane i nieświadome, ale przecież równie bolesne. Pewnie nie da się nie ranić nikogo, a wręcz przeciwnie, czasem trzeba zadawać rany, bo one mogą uzdrowić. Przedziwna tajemnica Boga! Uzdrowił nasze rany zadając je sobie. Jezu, nie chce nigdy Cię zranić!
Wczoraj, nie miałem już siły, żeby cokolwiek napisać. To był bardzo pracowity piątek. Teraz, na finale Wielkiego Postu, chyba każdy ksiądz nie narzeka na brak pracy. Do normalnych zajęć dochodzą spowiedzi, rekolekcje, przygotowanie Triduum.
Dzisiejsza sobota już była trochę lżejsza. Rano, zaraz po modlitwach sprzątanie domu i spotkanie w sprawie watry. Znów studenci nie zawiedli. Coś się z nimi dzieje tak niesamowitego, że nie mogę wyjść z podziwu. Stali się bardzo ofiarni i samodzielni. Może to czas ich wzrastania? Dziękuję Wam, moi najlepsi przyjaciele za waszą pomoc! Jesteście naprawdę moją najbliższą rodziną.
Po sprzątaniu trochę spraw budowlanych i wyjazd na egzamin w Instytucie Teologicznym. Oblałem cztery osoby, ale naprawdę nie było za co postawić im trójki. W każdym razie dałem im jeszcze szansę i mają się douczyć.
Prosto z egzaminu pojechał do Olsztyna na spotkanie młodych. Najpierw wysłuchałem prezentacji o sektach w wykonaniu Darka Pieterka z Katowic. Spodziewałem się czegoś lepszego, ale jak dla młodzieży z pewnością była to dobrze zrobiona rzecz. Ja znam już te sprawy i trochę się nudziłem. Uciekłem więc na długi spacer po górkach olsztyńskich.
Mam coraz mniej marzeń! Kiedy spacerowałem dzisiaj w samotności złapałem się na tym, że już nie marzę. Jeszcze parę lat temu takie długie spacery były dla mnie czasem marzeń. Ciekawe, czy starzenie się wpływa na zmniejszenie się marzeń? W każdym razie bardzo odpocząłem psychicznie, bo nie pamiętam kiedy ostatnio byłem na takiej wyprawie.
Na koniec odprawiłem sobie krzyżową drogę. To dziwne, ale rozważając poszczególne stacje w męce Jezusa ciągle widziałem Kościół i to nawet konkretny Kościół diecezjalny w którym żyję i pracuję. Przy pierwszej stacji zobaczyłem jak Piłat umywa ręce. Uświadomiłem sobie, że czasem wobec napaści na Kościół, czy w obliczu słabości Kościoła, nawet ja, kapłan chcę umyć ręce i udać, że mnie to nie obchodzi, bo to wina systemu, biskupów, prałatów. Potem cały czas w Jezusie widziałem umęczony i upadający Kościół i ciągle pojawiało mi się pytanie o moją odpowiedź na te cierpienia Kościoła. Chrystus jakby prosił mnie bym dźwigał Kościół, uświęcał go przez własną świętośc, oczyszczał go przez własną walkę z grzechem, uzdrawiał przez własną gorliwość. Nie mam już innego wyjścia. Chrystus upomniał się o swój Kościół i pokazał mi, że to On jest zawsze tym cierpiącym Kościołem, a ja mogę być albo nieustannym sędzią Kościoła, albo tymi wszystkimi, którzy stają po stronie Jezusa.
Po modlitwie spędziłem trochę czasu z Księdzem Markiem. Była akurat przerwa w zajęciach z młodymi. Ks. Marek ma wciąż dużo entuzjazmu, choć widać, że czasem opadają mu ręce ze względu na coraz słabszą troskę księży o młodzież. Do Olsztyna przyjechało w tym roku tylko 80 młodych. Pamiętam czasy, kiedy było nas grubo ponad dwieście. Módlcie się za kapłanów, o pasterską miłość do młodych!
Do domu wróciłem o 23.00. Pomodliłem się jeszcze i usiadłem do pisania blogu.
Uwagi o ludziach:
Włodek Chwalba - nasz niesamowity opiekun budowy kościoła - Chciałbym się od Ciebie nauczyć takiej męskiej i zdrowej świętości. Potrafisz się tak bardzo spalać i do tego nie żądać od ludzi, aby byli tacy jak ty. W dzisiejszej rozmowie jeszcze raz odkryłem, że ja jestem trochę nienormalnym księdzem, a ty jesteś trochę nienormalnym biznesmenem. Moja filozofia kapłańska odstaje trochę od współczesnego modelu kapłana, ale twoja taktyka biznesowa to zupełny ewenement na skalę świata. Niech Bóg będzie Ci nagrodą za pomoc jaką nam dajesz! Ja, nawet w najpiękniejszych gestach i słowach, nie umiałbym wypowiedzieć swojej wdzięczności.
Siostra Maksymiliana - nazaretanka - Oj, ma pewnie mateczka rację. Największym problemem dzisiejszych kapłanów jest brak pokory. Bez niej i wiara wariuje, i miłość jest do góry nogami. Przerwała mi siostra dzisiaj moją modlitwę na drodze krzyżowej przy stacji o upadku Jezusa. Może naszym największym, kapłańskim upadkiem jest pycha?
Karol Wojtyła - późniejszy Jan Paweł II - Czytałem dziś wspomnienia z podróży Karola Wojtyły do Francji i spotkanie z księżmi robotnikami w Marsylii i Paryżu. I choć eksperyment księży robotników się nie udał, to warto z niego nauczyć się jednego - nasze ubóstwo jest warunkiem wręcz koniecznym do ewangelizacji. Jeśli nie staniemy się ubodzy nie będziemy mieć odpowiednich więzi z prostymi, ubogimi ludźmi.
- No Comments »
- Posted in Inne