Go to content Go to navigation Go to search

Wróć na swoje miejsce!

September 27th, 2014 by xAndrzej

W notatkach z dzisiejszego dnia rekolekcji zapisaÅ‚em wielkimi literami: Wróć na swoje miejsce! PoruszyÅ‚a mnie medytacja nad rozmowÄ… Jezusa z Piotrem. Kiedy Jezus zapowiada swojÄ… mÄ™kÄ™ Piotr bierze Mistrza za rÄ™kaw i próbuje przestawić na inne miejsce, wedÅ‚ug wÅ‚asnego obrazu Boga, wedÅ‚ug wÅ‚asnej wizji na misjÄ™ i dzieÅ‚o Jezusa. Piotr chce najwyraźniej postawić siebie przed Jezusem, a przecież miaÅ‚ iść za Nim. To wÅ‚aÅ›nie wtedy Jezus ostro go upomina: “wróć na swoje miejsce, bo myÅ›lisz po ludzku, a nie po Bożemu”. Aż w sercu mi zagraÅ‚o! Przecież każdy z nas ma takie spory z Jezusem, takie próby naginania Boga do wÅ‚asnych oczekiwaÅ„ i pragnieÅ„. ZaczÄ…Å‚em siÄ™ przyglÄ…dać miejscu jakie zajmujÄ™ wobec Jezusa i szybko zobaczyÅ‚em takie sytuacje, w których wyprzedziÅ‚em Boga, jakbym Go chciaÅ‚ sprowokować, żeby szedÅ‚ tam gdzie ja chcÄ™, robiÅ‚ tak, jak mnie siÄ™ wydaje, żeby poparÅ‚ wszystkie moje koncepcje na życie, na KoÅ›ciół, na kapÅ‚aÅ„stwo. Nie jeden raz wyprzedziÅ‚em Boga wybiegajÄ…c do planów na przyszÅ‚ość, do miejsc i zadaÅ„, które chciaÅ‚bym wykonywać, do marzeÅ„, które zatrzymaÅ‚em w mojej gÅ‚owie bez żadnej konfrontacji z rzeczywistoÅ›ciÄ…. Na to wszystko Bóg dziÅ› krzyknÄ…Å‚ na mnie: “Wróć na swoje miejsce!” Nie wolno mi manipulować Bogiem, wyskakiwać przed Niego nie pytajÄ…c, jaka jest Jego wola i czego pragnie ode mnie. Nie wolno mi robić rzeczy nieuzgodnionych wczeÅ›niej z Bogiem i zmuszać Go, żeby siÄ™ do tego wszystkiego jakoÅ› dopasowaÅ‚. Moim ciÄ…gÅ‚ym zadaniem jest iść za Jezusem. To jest moje miejsce, najlepsze, najbezpieczniejsze, najprawdziwsze. Z pokorÄ… wiÄ™c próbujÄ™ wracać! PróbujÄ™ pokochać i dać z siebie wszystko ludziom, którzy akurat dziÅ› sÄ… obok mnie, sprawom, które akurat teraz wyznaczyÅ‚ mi Jezus, miejscom, do których wÅ‚aÅ›nie teraz mnie posyÅ‚a. Wszystko, co jest dalej mogÄ™ sobie odpuÅ›cić, żeby znowu nie wyprzedzać Boga.

Rytm życia

September 26th, 2014 by xAndrzej

Wszystko ma swój czas. Tak uczy nas Kohelet. Jak w muzyce potrzebny jest rytm, tak w życiu każdego z nas potrzebny jest jakiÅ› nerw, który daje impuls dla każdej naszej decyzji, dla każdego wyboru. Å»eby życie byÅ‚o piÄ™kne, tak jak taniec, musi być rytmiczne. ZastanawiaÅ‚em siÄ™ dziÅ› nad rytmem mojego życia. WedÅ‚ug jakiego rytmu organizuje swój czas? WedÅ‚ug jakiego klucza urzÄ…dzam moje życie? Te pytania stawiaÅ‚em sobie nie tylko za przyczynÄ… Koheleta, ale też i za sprawÄ… rekolekcji, które przeżywamy w seminarium. Uczymy siÄ™ na nich lectio divina, czytania Bożego, duchowego. NajprostszÄ… definicjÄ…, jakÄ… nam podano na jego temat, jest ta która stwierdza, że “lectio divina to życie wedÅ‚ug rytmu Bożego SÅ‚owa”. Jest tyle słów, które mnÄ… krÄ™cÄ…, które nakrÄ™cajÄ… moje myÅ›li, budzÄ… moje emocje, ale w czasie tych rekolekcji odkrywam jak czÄ™sto nie sÄ… to sÅ‚owa Boga, ale Å›wiata i ludzi. Mój wewnÄ™trzny niepokój jest wynikiem sÅ‚uchania bardziej ludzi niż Boga. Nieprzespane noce, caÅ‚odobowe napiÄ™cia i smutek w sercu sÄ… konsekwencjÄ… słów, które wciska mi Å›wiat do serca, wypychajÄ…c z niego peÅ‚ne miÅ‚oÅ›ci i prawdy sÅ‚owa Boga. Osobiste nawrócenie muszÄ… wiÄ™c zacząć od spotkania z BibliÄ…. Na poczÄ…tku przecież byÅ‚o SÅ‚owo, przez Nie wszystko siÄ™ staÅ‚o, a bez Niego nic nie mogÅ‚oby powstać. Tym, którzy je przyjÄ™li daÅ‚o moc, aby siÄ™ stali dziećmi Bożymi. Nie żyjÄ…c sÅ‚owem Boga tracÄ™ wiÄ™c moc i duchowo umieram. TracÄ™ też Å›wiadomość tego, że jestem dzieckiem Boga i nic dziwnego, że zaczyna mi doskwierać samotność i czujÄ™ siÄ™ jak sierota.
Muszę się tego nauczyć, żeby Słowo Boże było rytmem mojego życia. Pewnie znowu muszę się stać jak uczeń z pierwszej klasy i literka po literce, dzień po dniu zacząć czytać Biblię, tak długo, aż sama Biblia zacznie czytać mnie, zacznie wyznaczać kierunki moich dróg, będzie światłem moich myśli, scenariuszem moich działań i pierwszą nauczycielką miłości.

Drzewa majÄ… korzenie, a my mamy nogi

September 17th, 2014 by xAndrzej

Dziś dwie osoby upomniały się o moje wpisy na blogu. Piszę właściwie z myślą o nich. To pisanie zawsze zostawiam wewnętrznym natchnieniom. Nie mam ambicji być regularnym w pisaniu i zdaję się w tym na powiewy Ducha. Wierzę, że wieje On również przez ludzi! Gdybym miał teraz pisać o sobie, nie byłoby to ciekawe i budujące. Zmagam się, jak wielu ludzi, z siłą mojej wiary. A wiara staje się silniejsza w próbach i doświadczeniach. W Chrystusie wszystko ma odwrócony porządek. Kiedy wydaje się, że jesteśmy mocni musimy uważać, żeby nie upaść. Kiedy upadamy, okazuje się, że nasza moc w słabości się doskonali.
Najważniejsze, żeby nie zgubić Boga, żeby nie rozproszyć swojej uwagi na rzeczy tego świata, nie dać się zatopić falom subiektywnych emocji i mieć świadomość, że wszystko widzimy tylko w części, niejasno. Jedynym sposobem koncentracji na Bogu jest uwielbienie, bo kiedy zaczynam prosić, moje braki i potrzeby znów zasłaniają Boga i skupiają mnie na sobie samym i świecie. Wysławiam więc Pana, czasem nawet wbrew sobie, dziękując Mu za to, o co nigdy bym nie poprosił i wielbiąc, za to, co po ludzku martwi mnie i zadaje ból. W każdym położeniu mamy przecież dziękować Panu. Nie tylko wtedy gdy twardo stoimy na nogach, ale również gdy upadamy, gdy przywaleni i obciążeni leżymy na ziemi nie widząc nic poza kurzem i brudem ludzkiego pośpiechu.
Nasza duchowa słabość, może czasem natłok wątpliwości czy zwyczajna obojętność każą nam się zatrzymać i zapytać o dalszy kierunek drogi. Bo często chodzimy na oślep! Biegniemy z przyzwyczajenia nie pytając już Boga o kierunek, o cel, o Jego wolę. A przecież Bóg nie dał nam korzeni, żebyśmy stali w tym samym miejscu, szli ciągle tą samą drogą, robili wciąż te same rzeczy i rozwijali się według ściśle określonych schematów. Jak trochę usycham to zaczynam myśleć o korzeniach i dostrzegam, że Bóg je niszczy, żebym mógł iść dalej. Wyrywa mnie jak małą gałązkę krzewu i każe mi się zasadzić w innym miejscu i zakorzeniać od nowa. Tym sposobem Bóg zabezpiecza mnie przed duchową starością, przed bezpłodną troską o korzenie, które są już czasem tak stare, że nie wydadzą nowych liści ani owoców. Bo tylko drzewa mają korzenie, a my, ludzie mamy nogi. A nogi są po to, żeby chodzić, żeby zmieniać miejsce, żeby służyć, żeby głosić i świadczyć o Jezusie.
Nie chcę być Oblubienicą Pana, która leży wymyta w łóżku i nie chce otworzyć Oblubieńcowi drzwi z obawy, że ubrudzi sobie nogi. Poruszył mnie ostatnio ten tekst z Pieśni nad pieśniami. Oblubieniec stoi u drzwi Oblubienicy, wyznaje jej miłość i prosi, żeby Go wpuściła do środka. A ona mówi, że nie otworzy, bo jest już czyściutka, wymyta, leży już w łóżku i nie wstanie, bo nie będzie sobie brudzić nóg. Nie chcę kapłaństwa śpiącego, czyściutkiego, ale zamkniętego na ludzi, na świat - i to w fałszywej obawie, żeby się nie ubrudzić. A można tak żyć na plebani, w seminarium, w kurii i wszędzie indziej w Kościele, tak żyć, żeby się nie ubrudzić. Każdy kto chodzi i się rusza naraża się na ubrudzenie. Dlatego podczas ostatniej Wieczerzy Jezus mówi do uczniów, że wykąpany potrzebuje sobie tylko umyć nogi. Jesteśmy cali wykąpani w Chrzcie świętym ( ostatnio przerabialiśmy to z rodzinami z Emaus w wodach Pilicy!!!), ale nogi mamy sobie ciągle brudzić. Bo drzewa mają korzenie, a nam ludziom dał Pan Bóg nogi, żebyśmy chodząc za Jezusem, czasem je sobie mocno zabrudzili!

PS. Szykujemy się do nowego roku formacji w seminarium. Proszę o modlitewne wsparcie dla nas i dla kleryków. Na stałe też wróciłem już na niedzielne Msze św. wieczorne do kościółka rektorackiego w III Alei. Z radością więc spotykam starych znajomych, z którymi przeszliśmy już kawałek drogi za Jezusem.