Go to content Go to navigation Go to search

Trzeci wymiar

April 22nd, 2012 by xAndrzej

Tak jak my jesteśmy w drodze, tak i nasza wiara wędruje z nami drogami naszego życia. Uczniowie Jezusa często musieli pokonywać zawiłości drogi wiary, skręcać, albo zawracać z drogi, która wydawała im się już pewna i prosta. Najpierw musieli uwierzyć, że Jezus z Nazaretu jest prawdziwym Bogiem. Kiedy wreszcie to do nich dotarło, wpadli w nowy zakręt wiary - ten prawdziwy Bóg zamiast sukcesu poniesie klęskę, zamiast uruchomić swoją wszechmoc przyjmie cierpienie i krzyż. Nic dziwnego, że uciekli wtedy spod krzyża przywaleni faktami sprzecznymi z ich ludzkim wyobrażeniem Boga.
Kolejna fala zwątpienia dopadła ich po zmartwychwstaniu. Może już poukładali sobie w głowie prawdę o Synu Bożym, który będzie cierpiał, ale wierzyli, że jak zmartwychwstanie to wszystko się zmieni, wszystko będzie nowe - taki nowy raj na ziemi. I znów się zawiedli. Jezus zmartwychwstał, a świat od zewnątrz pozostał jakby taki sam. A wszystko przecież miało być nowe. Dla nich zmartwychwstanie wiązało się z jakąś zmianą okoliczności, uzdrowieniem zewnętrznego świata. Ich dwuwymiarowy świat nie mógł przyjąć prawdy o jakiś trzeciej rzeczywistości. W ich świecie wszystko było albo - albo. Ciało albo duch, życie albo śmierć, zwycięstwo albo klęska. Zmartwychwstały Jezus ciągle im pokazywał, że istnieje jakaś trzecia droga, trzeci wymiar, w którym mieści się tajemnica zmartwychwstania. Można mieć to samo poranione ciało, a w środku nosić zdrowe życie, można wrócić do tych samych kiepskich okoliczności, a w sercu mieć radość, nadzieję i miłość. Jezus nie zaczął od zmiany okoliczności, ale zmiany serca. Przez swoje zmartwychwstanie nie zafundował nam nowego raju, ale nowe serce i nowe życie! Dlaczego tak? Nawet gdyby dał nam rajskie okoliczności, a nie odkupiłby nas z grzechu znów byśmy wszystko popsuli. Przecież już raz popsuliśmy rajski ogród swoim grzechem. Zwycięstwo zmartwychwstania zaczęło się więc nie od zmiany okoliczności, ale od zmiany serca. To dopiero jest droga do zmiany świata.
Trochę podobnie funkcjonuje moja wiara. Często wątpię w obliczu trudnych okoliczności, często uzasadniam swoją niewiarę i smutek w wierze rozczarowaniem z powodu tego co się dzieje w świecie i wokół nas. Mój udział w zmartwychwstaniu Jezusa zaczyna się wtedy, gdy nawet w najgorszych okolicznościach uwierzę w swoim sercu, że Jezus powstał z martwych, a potem wyznam to swoimi ustami.
KiedyÅ› do Matki Teresy z Kalkuty przyszedÅ‚ ksiÄ…dz. ByÅ‚ kompletnie zaÅ‚amany, wypalony nie tylko w swoim kapÅ‚aÅ„stwie, ale w swojej wierze. Przez dÅ‚ugi czas nie potrafiÅ‚ siÄ™ modlić, obrzydzeniem napeÅ‚niaÅ‚a go każda kapÅ‚aÅ„ska posÅ‚uga i kapÅ‚aÅ„ski sposób życia. ByÅ‚ prawie pewny, że albo musi dać sobie spokój z kapÅ‚aÅ„stwem, albo zrobić coÅ› zupeÅ‚nie nowego, szalonego, nadzwyczajnego. “Matka robi tyle wielkich rzeczy dla ubogich i umierajÄ…cych na ulicach Kalkuty - zwierzaÅ‚ siÄ™ tej prostej zakonnicy - Może ja też bym siÄ™ w to wÅ‚Ä…czyÅ‚. Może to wyrwaÅ‚oby mnie z moich trudnoÅ›ci w wierze?” BÅ‚ogosÅ‚awiona miaÅ‚a mu odpowiedzieć: “Niech ksiÄ…dz wraca do swojej parafii i robi to co do niego należy. Z jednÄ… tylko różnicÄ…. Niech ksiÄ…dz trzyma przy swoim łóżku krzyż i każdy dzieÅ„ niech ksiÄ…dz zaczyna od ucaÅ‚owania krzyża”. TrochÄ™ zawiedziony wróciÅ‚ do siebie i zaczÄ…Å‚ caÅ‚ować krzyż. Po kilku miesiÄ…cach tej praktyki obudziÅ‚ siÄ™ inny, z jakimÅ› Å›wiatÅ‚em w sercu i pragnieniem sÅ‚użby porównywalnym do tego z pierwszych dni kapÅ‚aÅ„stwa. MyÅ›lÄ™, że on zrozumiaÅ‚, że jego kapÅ‚aÅ„skie wypalenie to nie wina okolicznoÅ›ci, ale jego kapÅ‚aÅ„skiego serca. Uwierzyć w swoim sercu, że Jezus powstaÅ‚ z martwych to znaczy czÄ™sto w starych okolicznoÅ›ciach narodzić siÄ™ nowym czÅ‚owiekiem.

Konkrety miłosierdzia

April 15th, 2012 by xAndrzej

Ze wszystkich wizerunków zmartwychwstałego Pana najbardziej lubię wschodnią ikonę pokazującą Jezusa wychodzącego z grobu nie w geście tryumfu i zwycięstwa ale z rękami pełnymi roboty, wyciągniętymi do cierpiących, upadłych i załamanych. Jakoś mocno czuję, że Jezusa nie interesuje Jego własne zwycięstwo, nie delektuje się swoją siłą pokonania cierpienia i śmierci, ale przynaglony miłością, chce pociągnąć do swojej radości wszystkich, którzy stracili radość. On chce, mocą zmartwychwstania, wyciągać z grobu wszystkich, którzy żyjąc umierają. Dlatego nie ma lepszego wyczucia kontynuacji świąt Zmartwychwstania, jak wejście w tajemnicę Bożego Miłosierdzia. Od samego rana rozpływałem się nad miłością Boga. Przeczytałem kawał Pisma Świętego, obejrzałem relację z Łagiewnik, porządnie odprawiłem Godzinę Miłosierdzia. Ale po tym wszystkim nagle sobie przypomniałem przesłanie Dzienniczka, że nie ma prawdziwego kultu Miłosierdzia Bożego bez drobnych choćby, konkretnych czynów miłości. I prysło całe moje samozadowolenie ze święta miłosierdzia Bożego. Mój świetny nastrój i kontemplacja czułości Boga nagle wydały mi się puste i niekonkretne. Taki pobożny bełkot, słodka dewocja dla samozadowolenia z własnej pobożności. Miłosierdzie bez żadnego konkretu miłości. A Jezus mówił wyraźnie do Faustyny, że każdego dnia ma wykonać przynajmniej jeden konkretny uczynek miłości. Przynajmniej jeden i konkretny!!! Nie miałem pomysłu na takie konkrety. Świat ludzi potrzebujących wydawał mi się mimo wszystko anonimowy i daleki. Siadłem najpierw przy komputerze i pierwsza wiadomość na poczcie to była informacja od jakiegoś młodego człowieka, właściwie jedno zdanie: „Nie potrafię żyć! Potrzebuję ratunku!”. Drugi list, niby bardziej optymistyczny, studenta, który wprawdzie ma jakieś plany na życie, ale wciąż leczy rany z rodzinnego domu. Okazuje się, że można nie wychodzić z domu i usłyszeć mocno i wyraźnie konkretne wołanie ludzi o pomoc, o miłosierdzie. Wiem, że to nie o księdza chodzi, ale o wiarę w jego pośrednictwo u Boga bogatego w miłosierdzie. Przecież Jezus Zmartwychwstały tak bardzo nam zaufał. Jedenastu jego uczniów trwało w uporze i wątpliwościach, a On mimo to przekazał im zadanie głoszenia Ewangelii. Mimo, że byli jak zamroczeni, a serca ich były na uwięzi, powiedział do nich: „Pokój wam! Weźmijcie Ducha Świętego, komu odpuścicie grzechy będą odpuszczone, a komu zatrzymacie, będą zatrzymane”. Nie jestem księdzem tylko od tego, żeby słowami ogłaszać Zmartwychwstanie Pana, ale żeby tak jak On brać w swoje dłonie wyciągnięte ręce, wołające o pomoc w wyrywaniu z upadku. Na chwilę też odwiedziłem pobliski szpital. Nic wielkiego tam nie zrobiłem, ale zobaczyłem kolejny olbrzymi świat ludzi wołających o miłosierdzie, wyciągających ręce do Zmartwychwstałego Pana.
Lubię tę wschodnią ikonę, na której Jezus nie delektuje się potęgą swojego Zmartwychwstania, ale pochyla się nad wołającymi o pomoc, i każdego z nich chwyta za rękę by wyciągać z grobu. Sam wyciągnąłem nieśmiało swoją prawą rękę w Jego stronę, prosząc, żeby tak mocno mnie pociągnął, abym, jako ksiądz, mógł drugą ręką pociągnąć za Jezusem, wszystkich, którzy wołają przeze mnie o miłosierdzie Boże.
Ten wielki świat ludzi wołających o pomoc, to jest najważniejsza przestrzeń nowej ewangelizacji. Jeśli Zmartwychwstały Chrystus posyła nas na głoszenie Ewangelii, to nie mam wątpliwości, że chodzi Mu najbardziej o tych, wołających o pomoc.

Naczynie ufności

April 10th, 2012 by xAndrzej

Ufam. Choć chciaÅ‚bym ufać jeszcze wiÄ™cej. Nie wiem, czy starczy mi tej mojej ufnoÅ›ci, żeby spokojnie iść przez życie z niewzruszonÄ… pewnoÅ›ciÄ… Bożego MiÅ‚osierdzia? Jezus pouczaÅ‚ FaustynÄ™, że “Å‚aski z Jego MiÅ‚osierdzia czerpie siÄ™ jednym naczyniem, a nim jest ufność”. JeÅ›li w czymÅ› mam za dużo ufnoÅ›ci, to w zaufaniu sobie i Å›wiatu. Stanowczo za dużo ufam swoim możliwoÅ›ciom i stanowczo za dużo ufam ludzkim ukÅ‚adom. Najważniejszy ukÅ‚ad mojego życia to ten, który ciÄ…gle zawieram z Jezusem. Wbrew osobistym deklaracjom o ufnoÅ›ci w Bogu, ciÄ…gle stawiam na ludzkie Å›rodki i ziemskie możliwoÅ›ci. Nawet czasem w kapÅ‚aÅ„stwie bojÄ™ siÄ™ wszystko postawić na Jezusie. Tak, jakby Jezus miaÅ‚ nie dać sobie rady ze współczesnym Å›wiatem! Jakby nie miaÅ‚ siÅ‚y przepchnąć siÄ™ z tylnych siedzeÅ„ na pierwsze miejsca!
Ufność to jednak coś zupełnie innego niż pewność siebie. Człowiek pewny siebie nie potrzebuje ufać, bo on jest bez reszty przekonany w swój własny sukces i własne możliwości. Wielkość ufności jest wprost proporcjonalna do mojego poczucia nędzy i grzeszności. Myślałem, że to starość rodzi w człowieku coraz większe poczucie grzechu, a tymczasem to właśnie coraz większa ufność w Bogu sprawia, że czujemy się większymi grzesznikami. Im bliżej jesteśmy światła tym bardziej widzimy swoje brudy. Im bardziej oddalamy się od światła tym bardziej wydaje nam się, że jesteśmy czyści i sprawiedliwi.
Paradoksalnie, duchowy postęp nie daje nam komfortu nieskazitelności, ale ukazuje nam naszą nędzę. Jeśli z każdym dniem czuję się lepszy, bardziej bezgrzeszny i doskonalszy, jeśli z każdym dniem czuję się coraz bardziej skuteczny i utwierdzony we własnej nieomylności to znaczy, że zamiast wchodzić na szczyt zaczynam się z niego staczać.
Jezus mówi bowiem: “im wiÄ™ksza nÄ™dza, tym wiÄ™ksze ma prawo do miÅ‚osierdzia mojego”; “im wiÄ™kszy grzesznik, tym wiÄ™ksze ma prawo do miÅ‚osierdzia mojego”; ” jestem hojniejszy dla grzeszników, niżeli dla sprawiedliwych”.
MiÅ‚osierdzie Boże jest jak oddziaÅ‚ intensywnej terapii, gdzie jest miejsce dla najwiÄ™kszych nÄ™dzników, gdzie udziela siÄ™ najpierw pomocy tym, których rozdziera ból i Å›wiadomość wÅ‚asnej grzesznoÅ›ci. Bez przyznania siÄ™ do tego bólu, można umrzeć na zawaÅ‚ grzechów i nie skorzystać z uzdrawiajÄ…cej mocy Bożego MiÅ‚osierdzia. BezwzglÄ™dnym warunkiem czerpania z Bożego MiÅ‚osierdzia jest odczucie wÅ‚asnej nÄ™dzy i grzesznoÅ›ci. CzÄ™stÄ… chorobÄ… ksiÄ™dza jest utrata tego poczucia. Za maÅ‚o czujemy siÄ™ nÄ™dzni a za czÄ™sto mamy przekonanie o wÅ‚asnej wyjÄ…tkowoÅ›ci. JesteÅ›my wrażliwi i zdenerwowani na cudze grzechy a czÄ™sto Å›lepi na wÅ‚asne. Znieczulenie na wÅ‚asnÄ… nÄ™dzÄ™ i grzeszność osÅ‚abia naszÄ… ufność w Bogu a zwiÄ™ksza zadufanie w sobie. Wiem, że to jest czasem najwiÄ™kszÄ… blokadÄ… w kapÅ‚aÅ„skim sercu na jego otwarcie siÄ™ na Boże MiÅ‚osierdzie. KapÅ‚an, który nie czuje siÄ™ nÄ™dznikiem i najwiÄ™kszym grzesznikiem ze wszystkich grzeszników nie jest Å›wiadkiem Bożego MiÅ‚osierdzia. Bo o Bożym MiÅ‚osierdziu może Å›wiadczyć tylko ten, który sam doÅ›wiadczyÅ‚ miÅ‚osierdzia. Jezus zapewnia FaustynÄ™:”najwiÄ™ksza nÄ™dza duszy nie zapala mnie gniewem, ale siÄ™ wzrusza Serce Moje dla niej miÅ‚osierdziem wielkim”.