Go to content Go to navigation Go to search

Nie dla siebie

August 4th, 2014 by xAndrzej

Po cichu spÄ™dzaÅ‚em dzisiaj dzieÅ„ myÅ›lÄ…c caÅ‚y czas o Å›wiÄ™tym proboszczu z Ars. CiÄ…gle fascynuje mnie ta postać. Kiedy dzisiaj poszukujemy nadzwyczajnych form nowej ewangelizacji Å›w. Jan Maria Vianney zwraca uwagÄ™ na najprostsze ale najbardziej fundamentalne Å›rodki: modlitwa, post, adoracja, spowiedź, gÅ‚oszenie kazaÅ„ i sÅ‚użba ubogim. Jestem przekonany, że gdybyÅ›my choć trochÄ™ tak gorliwie jak on posÅ‚ugiwali tymi Å›rodkami wiÄ™cej byÅ‚oby chwaÅ‚y Bożej i autentycznego chrzeÅ›cijaÅ„skiego życia oraz wiÄ™cej jasnoÅ›ci w Å›wiadectwie o Jezusie. Prostota posÅ‚ugi tego wiejskiego proboszcza nie rozprasza i caÅ‚kowicie koncentruje na Bogu. Tam nie ma żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci, że chodzi o Jezusa, a nie o jakÄ…Å› doktrynÄ™, jakÄ…Å› ekskluzywnÄ… wspólnotÄ™, jakieÅ› Å›rodki duchowej manipulacji. Dlatego lubiÄ™ Å›w. Jana MariÄ™ Vianney’a i czÄ™sto myÅ›lÄ™ o nim z zazdroÅ›ciÄ… i poczuciem kompleksów. Może da mi kiedyÅ› Pan Bóg spróbować takiego bycia proboszczem i takiej duchowej walki o swoich parafian?
Na rozmyÅ›laniu wziÄ…Å‚em dziÅ› kilka jego tekstów o kapÅ‚aÅ„stwie. Jak zawsze bije z nich prostota i konkrety. PomijajÄ…c wiele znanych jego zdaÅ„ o kapÅ‚aÅ„stwie zatrzymaÅ‚em siÄ™ na przypomnieniu, że kapÅ‚anem nie zostaje siÄ™ dla siebie. Nie powoÅ‚aÅ‚ mnie Bóg do kapÅ‚aÅ„stwa, żebym siÄ™ osobiÅ›cie mógÅ‚ uÅ›wiÄ™cać, żebym mógÅ‚ zrealizować swoje duchowe zamierzenia i wykonywać pracÄ™, którÄ… lubiÄ™. Najważniejszym powodem mojego kapÅ‚aÅ„stwa sÄ… inni - ich wiara i zbawienie. Proboszcz z Ars mówi jasno: “KapÅ‚an nawet sam sobie nie może udzielić sakramentów, bo nie jest dla siebie. Może ich udzielać tylko dla innych, bo caÅ‚y jest dla drugich”. On taki rzeczywiÅ›cie byÅ‚. Nic dla siebie - wszystko dla Boga i ludzi. Blado wyglÄ…da wobec tego moje szukanie siebie, moje wygodne życie, mój prywatny czas i osobiste upodobania i rzeczy. A przecież nasze kapÅ‚aÅ„skie “tak” dla Boga jest nieprawdziwe jeÅ›li nie towarzyszy mu nasze “nie” dla siebie.
Å»arliwie modlÄ™ siÄ™ dziÅ› do Boga przez wstawiennictwo tego Å›wiÄ™tego Proboszcza za wszystkich kapÅ‚anów, za każdego z naszych kleryków i o nowe powoÅ‚ania do kapÅ‚aÅ„stwa, bo przecież, “gdyby ksiÄ…dz zrozumiaÅ‚ czym jest kapÅ‚aÅ„stwo umarÅ‚by, ale nie ze strachu, ale z miÅ‚oÅ›ci. Bo kapÅ‚aÅ„stwo to miÅ‚ość Serca Jezusowego”.

Cud dla wytrwałych

August 3rd, 2014 by xAndrzej

Pierwszy cud uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. To był jednocześnie początek publicznej działalności Jezusa i początek wspólnego życia nowożeńców. Nic więc dziwnego, że przedmiotem cudu jest wino, napój który jest symbolem radości i wesela. Wino nie jest najważniejsze w życiu, nie jest jakimś podstawowym składnikiem naszego codziennego wyżywienia. Ono jest potrzebne dla dobrego nastroju ludzi.
Cud w Kanie to łaska początku drogi. Bóg daje na początku wiele szczególnych łask. Każdy nowonawrócony zna to wielkie uczucie do Boga, tę wielką chęć nawrócenia całego świata, tę eksplozję emocji, które napełniają serce. To jest łaska początku. Ona jest bardzo ważna i bardzo potrzeba. Często to ona decyduje o duchowym przebudzeniu. Nie można jednak ciągle być na początku. Trzeba iść dalej, trzeba swą wiarę przełożyć na codzienność. A do tego potrzebna jest druga łaska, jakby drugi cud - cud wytrwałości.
Takim cudem jest opisane przez św. Mateusza rozmnożenie chleba na pustkowiu. Ten cud jest dla wytrwałych. Dla tych, którzy idą wytrwale za Jezusem choć przeżywają pustynię, choć dopada ich ludzkie zmęczenie i ból, którzy idą wytrwale, choć zaczynają być prześladowani, ośmieszani ze względu na ich wiarę w Boga. To ci, którzy wytrwali przy Jezusie do końca zostają nakarmieni do syta. Łaska początku nie wystarcza do zbawienia. Tylko ci, którzy wytrwają do końca będą zbawieni.

Mamy dziÅ› wiele kÅ‚opotów z wytrwaÅ‚oÅ›ciÄ…. Kiedy skoÅ„czÄ… siÄ™ emocje, kiedy przychodzi czas próby rodzÄ… siÄ™ niekiedy w ludziach takie pomysÅ‚y, jakie powstaÅ‚y w gÅ‚owach apostołów: “Niech odejdÄ… od Jezusa, niech siÄ™ rozejdÄ… po wioskach i każdy niech sobie sam poszuka pokarmów”. Jakby Jezus przestaÅ‚ już wystarczać.
Ile to razy cieszyłem się rodzicami, którzy podczas chrztu deklarowali troskę o wiarę swoich dzieci a minęło parę lat i przestali się o nią troszczyć. Wiele razy widziałem błysk w oczach nowożeńców, którzy przy ołtarzu ślubowali nie tylko wierność sobie ale i Panu Bogu, a po tygodniu jakby Bóg nie był już im potrzebny. Z wielkim bólem towarzyszę czasem odejściom kleryków z seminarium i nadziwić się nie mogę, że całkiem niedawno mówili, że chcą swoje życie oddać Bogu. Po łasce początku zabrakło łaski wytrwania.
Ojciec Pio mówił, że na początku Bóg daje cukierki a potem razowy chleb. Jeśli w swojej wierze zatrzymujemy się tylko na cukierkach i nie chcemy żyć o zwykłym chlebie ciągle jesteśmy dziećmi, które wołają o mleko zamiast jeść pokarm stały. Nic więc dziwnego, że i życie zaczynamy traktować jak zabawę.
Bardzo potrzebujemy tej łaski wytrwania, tego cudu, w którym Bóg może przestaje już serwować wino, ale nasyca nas chlebem z nieba. A przecież to chleb a nie wino jest ważniejszy, żeby przetrwać i osiągnąć życie wieczne. Wytrwajcie więc w miłości Jezusa!

Powstańczy kalendarz

August 2nd, 2014 by xAndrzej

Codziennie zrywam jedną kartkę z przedziwnego kalendarza. Przywiozłem go z Muzeum Powstania Warszawskiego. Miałem te kartki schować do szafy jako pamiątkę, czy ewentualną pomoc dydaktyczną. I pewnie tak się ostatecznie stanie. Ale teraz, dzień po dniu, zaczynam czytać o tym, co działo się siedemdziesiąt lat temu w Warszawie. Patrzę, że słońce wstawało i zachodziło wtedy mniej więcej tak samo jak teraz. Pogoda też była różna. W sam dzień Godziny W niebo było zachmurzone i trochę padało. Wisła tamtego lata była spokojna i jak zawsze płynęła jakby nic jej nie ruszało. Tylko ludzie byli jacyś inni. Jakby mniej wyrachowani i wpatrzeni w siebie, jakby mniej liczący pragmatyczne zyski a bardziej wierni szczytnym ideałom. Oni byli gotowi dać życie! Dla innych, dla Ojczyzny, dla wolności, dla wiary. Wspaniali, najczęściej młodzi ludzie, bohaterowie przegranej bitwy, a jednocześnie zwycięscy całej wojny. Bo mogą być zwycięstwa, które prowadzą do klęski, i mogą być porażki, które okazują się wielką wygraną. Wszystko zależy od tego, co jest dla nas najważniejsze. Jeśli wygoda, pieniądze, władza, rzeczy - wtedy się łatwo zdradza człowieka, nie idzie się na bitwę w obronie wartości, tylko handluje się z wrogiem. Może nam, uczniom Chrystusa, łatwiej jest zrozumieć takie zwycięstwa, które okupione są śmiercią? Może, my, wyznawcy Ukrzyżowanego Boga, bardziej rozumiemy, że czasem trzeba dać swoje życie, żeby je wygrać dla innych?

Zupełnie nie rozumiem tych, którzy dziś w mojej Ojczyźnie, boją się wiary i Boga. A przecież Bóg i Ojczyzna zawsze idą w parze jak zgodni przyjaciele. Bóg nikomu nie zagraża, a zawsze sprzyja. Ci, którym zawdzięczam dziś pokój i wolność, nie kupili ich dla mnie za pieniądze i umowy, ale za życie, za krew, za przekreślenie myślenia tylko o sobie.

Codziennie zrywam kartki z mojego powstańczego kalendarza, a potem patrzę w mój dzisiejszy, osobisty kalendarz. Słońce wstaje i zachodzi ciągle tak samo. Tylko wydarzenia są diametralnie inne. Powstańcy walczą i umierają, a ja piję kawę i myślę, czy mieli rację. Oni nie mają wątpliwości, że polską ziemię, jeśli trzeba to i krwią należy użyźnić, a ja czytam kolejną gazetę z sondażem, w którym każą mi się opowiedzieć, czy powstanie się opłacało czy nie.
Ludzie wtedy byli jacyś inni. Ale ja nie przestaje wierzyć w ludzi i wiem, że i dzisiaj, jeśli byłoby trzeba znajdą się tacy, którzy sami są gotowi przegrać, żeby inni mogli zwyciężyć.