Go to content Go to navigation Go to search

Czas Bożego uzdrawiania

February 26th, 2009 by xAndrzej

Wierzę, że Wielki Post jest po to, abyśmy na nowo ożyli, aby znów rozwinęło się w nas Boże życie. Jeśli pozwolimy Bogu, to może to być czas Jego wielkiego uzdrawiania nas z naszych grzechów. Łatwo jest upaść, łatwo jest zgrzeszyć, zranić kogoś drugiego. O wiele trudniej zaś jest powstawać, leczyć, naprawiać krzywdy. Chcielibyśmy, jak małe dzieci, żeby nasze błędy niemal automatycznie się skasowały, nie miały znaczenia i żeby życie toczyło się dalej bez żadnych konsekwencji za nasze zdrady. Naturą grzechu jest jednak zniszczenie. Grzech niszczy w nas Boże życie, powoduje cierpienie nasze i bliźnich. A potem tak trudno jest to naprawiać! Życie można rozwalić sobie w jednym momencie, w jednym momencie można zniszczyć miłość, można zburzyć przyjaźń, można rozwalić rodzinę, wspólnotę. Ale rany goją się długo! Jezus przyjął cierpienie i umarł za mnie na krzyżu, bo nie można w inny sposób naprawić rozbitego życia. Uzdrawianie często bardzo boli. Ostatnio znów byłem trochę w szpitalach. Popatrzyłem na ludzi po wypadkach. To zapewne była jedna chwila nieuwagi, a teraz długi czas leczenia i bolesnej rehabilitacji. Nic dziwnego, że Bóg prosi w Wielkim Poście o ducha umartwienia i wyrzeczenia, o post i porządną modlitwę. To są warunki naszego uzdrowienia. One może są trudne i zakładają jakąś dawkę cierpienia, ale tak się dokonuje uzdrowienie. Często bowiem choroba przychodzi szybko i nagle, a uzdrowienie trwa długi czas.
Przede mną 40 dni Wielkiego Postu! Właściwie dopiero dziś porządnie się pomodliłem i pomyślałem co mam zrobić w tym czasie ze sobą. Na początku przyszły mi do głowy jakieś zewnętrzne gesty, że może zrezygnuję z kawy, może przestanę jeść słodycze, albo będę się gimnastykował każdego ranka. Kto wie, może dla zdrowia to też byłyby cenne inicjatywy, ale Bóg jakby uśmiechnął się we mnie na te pomysły. Bo tak naprawdę w nich znowu więcej jest mnie niż Boga. Post to nie jest jeszcze jedna okazja do poprawienia zewnętrznego wizerunku. Bóg upomniał się we mnie najpierw o porządną spowiedź, a potem o czas dla Niego, taki wyłączny, bez udawania, taki namiot spotkania, w którym będę mógł wreszcie posłuchać Boga bez szumów zewnętrznych zajęć i trosk. Potem usłyszałem przynaglenie Boga do trwania w modlitwie wstawienniczej za kapłanów i za kleryków. Jeśli w ogóle mam pościć, czy odmówić czegokolwiek to nie ze względu na siebie, ale ze względu na braci i to konkretnych braci w kapłaństwie, albo w pragnieniu kapłaństwa.
Panie, spraw, aby ten czas był absolutnie czasem dla Ciebie! Przyjmij ode mnie każdy trud, każde upokorzenie, każdą najmniejszą chwilę cierpienia, każdą sekundę mojej modlitwy, przyjmij całe moje życie, na tym etapie mojego kapłaństwa w intencji kleryków - o ich świętość, pokorę, gorliwość i zakochanie się w Tobie!

Wydarzenia dnia:
poniedziałek: dzień zacząłem od gimnastyki z klerykami, potem rozmyślanie i msza święta. Przed południem wykłady i rozmowy z czwartym rokiem. W obiad przykra informacja o wypadku kleryka i kilka godzin w szpitalu. Na szczęście wszystko wyglądało bardzo groźnie a zakończyło się jedynie potłuczeniem paru kości. Jak dobrze, że wczoraj zmówiłem zdrowaśki za kleryków i jak dobrze, że Marcin w czasie przechodzenia przez drogę mówił różaniec. Jakoś mocno wierzę, że Matka Boża go ochroniła. Wieczorem dalszy ciąg rozmów, tym razem z klerykami III roku. Nie miałem dziś nawet czasu na włączenie się w adorację.
wtorek: z samego rana “ostatkowy” wyjazd na narty. Razem z Ks.Mietkiem i Ks. Tomkiem wyruszyliÅ›my do WisÅ‚y. Warunki wyÅ›mienite i porzÄ…dnie pojeździÅ‚em. Wieczorem nadrabianie zalegÅ‚oÅ›ci w pisaniu.
środa: po modlitwach porannych wizyta u Księdza Abpa. Potem spotkanie z kilkoma kapłanami. Wieczorem msza święta w archikatedrze a po niej aż do 22.30 audycja w radiu.
czwartek: z samego rana wspólna modlitwa w Karmelu razem z siostrami. Znów poprosiÅ‚em o modlitwÄ™ za kleryków. MuszÄ™ w ich intencji rozmodlić tÅ‚umy ludzi. Dobrze czujÄ™ siÄ™ w Karmelu, przychodzi mi na myÅ›l zawsze Å›w. Edyta Stein i Å›w. Tereska od DzieciÄ…tka Jezus. W seminarium kolejni goÅ›cie i kolejne sprawy. Przed 13 obiad u Ks. Abpa z udziaÅ‚em O. Marka - przeora z Gidel, który prowadzi rekolekcje dla kleryków. Po obiedzie skoÅ„czyÅ‚em artykuÅ‚ do “PrzeglÄ…du Powszechnego”. O 17 msza Å›wiÄ™ta u Å›w. Rocha. Od 18.00 spotkanie modlitewne u MaÅ‚ych Sióstr Karola de Foucauld. ModliliÅ›my siÄ™ w gronie naszej “starej” wspólnoty charyzmatycznej. Dobrze nam siÄ™ dziÅ› modliÅ‚o!

Cytat dnia: Pragnienie życia stało się w nas wręcz instynktem zachowania życia. Diabeł nie możne w nas tego zniszczyć, więc zaczyna nas oszukiwać, żebyśmy życiem nazwali to co tak naprawdę przynosi śmierć. Muszę dokładnie przyjrzeć się swojemu życiu, czy na pewno to co robię jest życiem!

Intencje modlitewne: za kleryków - ciągle i coraz dokładniej 96 zdrowasiek za każdego z nich; za kapłanów chorych i uzależnionych, za kapłanów pogubionych w swoim powołaniu; o nowe powołania kapłańskie i zakonne; we wszystkich intencjach, w których modli się Ksiądz Arcybiskup; za chorych i cierpiących - o uzdrowienie dla Piotrka i innych; o wszelkie potrzebne łaski dla moich rodziców w czasie ich imienin; za Ks. Remigiusza o wytrwałość i Ducha w głoszeniu rekolekcji; o owoce rekolekcji w naszym seminarium; za wspólnotę charyzmatyczną, z którą dziś się modliłem; za siostry Karmelitanki i Małe Siostry od Jezusa; za młodych ludzi z którymi udało mi się trochę pogadać; za wspólnoty, w których będę głosił rekolekcje wielkopostne.

Paralizatory duszy

February 22nd, 2009 by xAndrzej

W dzisiejszej ewangelii pełno jest różnych wątków i aktywności. Tłum ludzi u drzwi, nauczanie Jezusa, rzesza chorych, uczeni w Piśmie, akcja z noszami i zdejmowaniem dachu, uzdrawianie i tak dalej. W tych burzliwych okolicznościach Jezus wskazuje wyraźnie na źródło wszelkich ludzkich kłopotów. Jest nim nasz grzech. Jeśli chce nas z czegoś uzdrawiać to przede wszystkim z grzechu. Grzech bowiem to największy paralizator duszy. Jakie są najważniejsze objawy grzechów, które nas paraliżują? Unieruchomienie, znieczulenie i skupienie się na sobie.
Unieruchomienie. Grzechy blokują nas na dobro, a czasem w ogóle na wszelkie działanie. Blokują nas też na chęć chodzenia za Jezusem i niszczą w nas wiarę, że się da jeszcze żyć Ewangelią. Znieruchomiony grzechem paralityk przestaje już pracować nad sobą, nad swoim grzechem. On się już poddał swoim słabościom. Już się nic nie da zrobić z moim uzależnieniem, już taki jestem i muszę to zaakceptować, już tyle lat próbuję się zmienić i nic z tego nie wychodzi.
Znieczulenie. Paraliż czÄ™sto wiąże siÄ™ z utratÄ… czucia. I to jest już druga, postÄ™pujÄ…ca faza paraliżu, zanik mięśni, a potem zanik odczuwania swoich chorych części ciaÅ‚a. Już nie czujÄ™ siÄ™ źle z moim grzechem, coraz mniej mi przeszkadza, zaczynam go nawet nie widzieć. A co gorsza, przestajÄ™ odczuwać, że mój grzech może być jakimÅ› zmartwieniem i bólem kogoÅ› obok mnie. PrzestajÄ™ odczuwać, że mój grzech gorszy kogoÅ›, że mój grzech kogoÅ› naprawdÄ™ boli. “Przykrość mi zadaÅ‚eÅ› swoimi grzechami, wystÄ™pkami twoimi mnie zamÄ™czasz” - mówi Bóg do swojego ludu. A lud “znudziÅ‚ siÄ™ już ” swoim Bogiem.
Skoncentrowanie się na sobie, zamknięcie się w sobie. Ponieważ już się nie ruszasz, ponieważ już mało co czujesz, zostajesz sam, zamknięty w sobie i skupiony na sobie. Ty jesteś chory, biedny, sparaliżowany, więc to świat powinien ci służyć, powinien cię zrozumieć. Zaczynasz być tylko dla siebie i zaczynasz się dusić w sobie. Zamknięcie się w sobie jest samobójstwem, bo nie jest dobrze, gdy człowiek jet sam.
Z tego może cię uzdrowić tylko Jezus. On ma władze uzdrawiania z grzechu. Musisz w to uwierzyć najbardziej, milion razy bardziej niż w psychologów, psychoterapeutów, specjalistów od paraliżu i relaksacji, miliard razy więcej niż w swoich doradców i kolegów.
A jak Jezus uzdrawia? Najpierw swoim dotknięciem i słowem. Ale ono nie działa magicznie. Pstryk - i jesteś uzdrowiony. Ty też musisz coś zrobić, musisz się ruszyć. Wstań, weź woje łoże i chodź! Znów trzy słowa. Na unieruchomienie - wstawanie. Na znieczulenie - branie swojego łoża. Na zamknięcie się w sobie - chodź, idź! Jak się nie ruszysz i ciągle będziesz leżał bezczynnie, jak nie weźmiesz łoża swojej choroby w swoje ręce, i będziesz się ciągle pieścił ze sobą; jak nie pójdziesz do drugich to grzechy cię sparaliżują.
W dzisiejszej Ewangelii mamy piękny przykład ludzi, którzy poradzili sobie ze swoim paraliżem. To jest tych czterech, którzy przynieśli na noszach paralityka. Oni nie poddali się przeciwnościom, nie znieruchomieli wobec przeszkód, nie popadli w znieczulenie, bo przejęli się losem sparaliżowanego człowieka i przyprowadzili go do Jezusa. Oni nie zamknęli się w sobie myśląc tylko o swoim komforcie.
Wszyscy mamy grzechy, ale nie możemy sobie pozwolić na to, aby one nas sparaliżowały.

Wydarzenia dnia:
sobota: z samego rana wykłady w Instytucie, po nich wizyta w szpitalu u pani Kasi. Po obiedzie seminarium magisterskie. O 15 spotkanie z Ks. Arkiem - duszpasterzem akademickim z Wrocławia. Od 17.30 dzień skupienia dla rodziców diakonów zakończony Apelem na Jasnej Górze. Nocą nadrabiałem zaległości internetowe. Prawie przez tydzień mieliśmy kłopoty z internetem.

Cytat dnia: Dlaczego kobiety nie mogą być kapłanami? Bo one mają większą rolę do wypełnienia - mają rodzić kapłanów.

Intencje modlitewne: wczoraj nie dałem rady zmówić 96 zdrowasiek za kleryków, ale trwam w postanowieniu i ciągle modlę się za nich; o nowe powołania kapłańskie i zakonne; za rodziny kapłanów i kleryków, aby czuły się w szczególny sposób włączone w kapłaństwo Chrystusa; za braci z Taize (brat Marek znów dał znać o sobie i cieszę się, że pewnie spotkamy się szybciej niż w listopadzie); o uzdrowienie dla Piotrka, mamy diakona Łukasza, dla pani Kasi, o zdrowie i wiarę dla moich rodziców i rodziny, za przyjaciół i wychowanków i dzieci dla których czuję się duchowym dziadkiem; za Księdza Arcybiskupa o siły i mądre decyzje; za profesorów, wychowawców i nasze seminaryjne siostry; za Księdza Infułata Marian w podzięce za piękne świadectwo o biskupie Barele, za Apostolstwo Modlitwy o Powołania Kapłańskie.

Dwie strony życia

February 21st, 2009 by xAndrzej

Najtrudniej jest nam połączyć nasze życie z wiarą. Ziemia jakby rozeszła się z niebem i cały nasz trud życia polega na szukaniu komunii. Nawet w nas są jakby dwie strony życia – nasza natura i świat łaski. Tak bardzo pragnę, aby wszystko w moim życiu było łaską. Niech ona przeniknie moją naturę, abym mógł kiedyś powiedzieć, że jestem pełen łaski.

Wydarzeni dnia:
Poniedziałek: z samego rana msza święta u Marie- Lise. Zaczynam się już modlić odprawiając po francusku. Potem trzy wykłady dla kleryków. Po południu konferencja rektorska i zebranie duktorów. Znów życie nabrało szybkiego tempa.
Wtorek: do 13 siedziałem w komisji egzaminacyjnej podczas egzaminów magisterskich naszych diakonów. Wszyscy pięknie zdali i w ten sposób zakończyli swoją seminaryjną formację intelektualną. Po obiedzie razem z dziekanem Wydziału Teologii PAT udaliśmy się na spotkanie z Księdzem Arcybiskupem. Wieczorem udział w premierze filmu „Popiełuszko”. Mocno się wzruszyłem, bo wrócił w mojej świadomości kawałek historii, to już jest ta historia, którą mogłem obserwować z boku.
Środa: wyprawa do Choronia. Razem z diakonami powędrowaliśmy do ubogiego klasztoru Małych Sióstr Baranka. Cudowna zima, drogi pełne śniegu i kilka kilometrów pieszej wędrówki wśród śnieżycy to prawie jak wyprawa misyjna. U sióstr najpierw mówiłem diakonom o konieczności duchowej odnowy kapłanów, że albo będą po radykalni i spełnią swoje powołanie, albo będą połowiczni i zamęczą ludzi i siebie. Świat dziś nie pozwala kapłanom być byle jakimi. Wieczorem pierwsza audycja radiowa po wielu latach. Nie wiem na jak długo starczy mi sił, ale muszę o zwoływać do modlitwy z kapłanów i alumnów kogo tylko można i gdziekolwiek można. Przypomniałem sobie kilka lat wieczornych audycji radiowych z młodzieżą.
Czwartek: spotkanie z proboszczami i rozdzielenie diakonów na praktyki duszpasterskie. Wierzę, że będzie to dla nich dobra szkoła kapłańskiego życia. Po południu kilka kapłańskich wizyt. O 16.30 msza św. na św. Rocha. W drodze powrotnej wstąpiłem do Karmelu i porozmawiałem z Matką Przełożoną o modlitwie za alumnów i o nowe powołania kapłańskie. To mój kolejny krok do tworzenia chmury modlitwy nad naszymi klerykami, żeby byli gorliwi i mieli żywą wiarę. Wieczorem kapłańska adoracja. Dużo było o pokorze i naszym uniżeniu przed Bogiem. Ksiądz Arcybiskup mówił bardzo głęboko. Było nawet dziś trochę więcej księży. Oby tak dalej!
Piątek: Wreszcie wstałem na gimnastykę i to byłem prawie 7 minut wcześniej niż trzeba. Potem rozmyślanie i msza święta z klerykami. O 8.30 zebranie przełożonych. O 11 załatwianie spraw w kurii. O 12 wizyta Ks. Bogdana z Kiełczygłowa, a po niej serdeczna rozmowa z K. Mariuszem – moderatorem Oazy. O 15.00 odwiedziłem naszą Panią Kasię w szpitalu. Ta prosta kobieta pracuje w naszej kuchni już ponad 40 lat. Na pytania lekarzy o najbliższą rodzinę zaczęła wymieniać imiona pań z naszej seminaryjnej kuchni. Zrozumiałem, że dla niej jesteśmy najbliższą rodziną, dlatego trzeba musimy ją w jej chorobie potraktować jak kogoś naprawdę bliskiego. O 18.00 konferencja Ks. Infułata Mariana do kleryków. Pięknie mówił o czasach Bpa Bareły i księżach, którzy kochali Kościół i dokonywali w nim rzeczy wielkich nie patrząc co z tego będą mieć. O 20.00 Kręgi Biblijne. Byłem ze wspólnotą pierwszego roku. Potem trochę spotkań z neoprezbiterami, którzy mają u nas swój zjazd.

Cytat dnia: Nada, nada, nada … ( Św. Jan od Krzyża – Nic, nic, nic …)

Intencje modlitewne:
Za kleryków ( chyba mi się udało mówić przez te dni po 96 zdrowasiek - jedna za każdego alumna!); o nowe powołania kapłańskie i zakonne; o uzdrowienie Piotrka, mamy diakona Łukasza i naszej Pani Kasi; za wszystkie siostry zakonne, które są modlitewnym zapleczem wszystkich naszych ludzkich spraw; za diakonów o pokorę i ducha służby; za studentów i za młodzież, zaczynam się też modlić za Wielki Post i rekolekcje, które będę prowadził.

Boże życie pod powierzchnią trądu

February 15th, 2009 by xAndrzej

Ojciec Remigiusz w swoim dzisiejszym kazaniu mówił o dziwnej reakcji Jezusa wobec chorych. Kiedy ta rzesza kalek i trędowatych stanęła przed Jezusem Ten nagle zwrócił się w stronę uczniów mówiąc: żniwo wielkie, ale robotników mało. Pod powierzchnią tych ludzkich cierpień Jezus widział jakieś Boże żniwo, Boże dobro i potrzebni są tylko robotnicy, którzy dotrą do tego Bożego życia. To piękny przykład naszego chrześcijańskiego powołania - przebijać się przez ludzki trąd do wnętrza w którym bije Boże życie. Zobaczcie w jaką euforię wpadł ten oczyszczony z trądu człowiek! Ktoś odważył się go dotknąć z miłością, odważył się przebić przez barierę choroby i przez to go uzdrowił. Zapewne nie przyszło to łatwo - podjąć ryzyko zarażenia się, ale gdyby nie było takich szaleńców, nikt i nigdy nie zahamowałby tego wirusa. Myślę, że tak jest ze złem i grzechem. Kiedy odsuwam się od ludzi słabych i grzesznych, kiedy chce mi się krzyczeć na ich widok, że są podli, źli i nieczyści, nie uzdrawiam ich, a jeszcze bardziej zamykam ich na Boga i ludzi. Przedwczoraj Ksiądz Arcybiskup analizując galopującą laicyzację i falę zła na świecie stwierdził, że najskuteczniejszym lekiem na taki świat nie jest krzyk, krytyka, złość - ale caritas. Jezus zdjęty litością dotykał chorych i brał na siebie ich słabości. Brał na siebie ryzyko zarażenia się trądem, ale wewnętrzne uzdrowienie człowieka jest ważniejsze niż jakaś zewnętrzna strata. Jezus poszedł jeszcze dalej - sam nie mając grzechów stał się grzechem, aby na z grzechów uzdrowić. Przerażają mnie grzechy świata, przeraża mnie świat w którym ludzie biorą ślub w supermarkecie sprzedając za pieniądze i prezenty swoją miłość, przerażają mnie terroryści i ludobójcy, ale i tak wygrywa we mnie miłość. Wierzę mocno, że pod powierzchnią ludzkiego trądu jest Boże życie, że pod powierzchnią chorego świata jest wielkie wołanie o miłość Boga, dlatego nie chcę nigdzie uciekać, chce dalej żyć i kochać świat. Chcę dalej być księdzem, chcę dalej być w Kościele by głosić uzdrawiające dotknięcie Boga. Nawet we mnie, pod powierzchnią moich grzechów tętni Boże życie. Ono tętni w każdym człowieku, choćby nie wiem jak bardzo negował Boga. Jezus dotyka trędowatego, bo widzi w nim coś więcej niż trąd, widzi w nim miłość rozlaną w jego sercu. Żniwo wielkie, ale robotników mało. Jeśli mam być robotnikiem Jezusa, to muszę iść między trędowatych, żeby wydobywać spod powierzchni trądu Boże życie.

Wydarzenia dnia:
Ostatnie spokojne przedpołudnie przed przyjazdem kleryków. Pomodliłem się, a o 11 wyjechaliśmy z O. Remigiuszem do Małych Sióstr w Choroniu. Odprawiliśmy tam mszę świętą i zjedliśmy z siostrami obiad. Ich ubogie domki prawie w połowie zasypane były śniegiem. Kolejny raz prostota tego miejsca nas urzekła. W tym ubogim sposobie życia Bóg mówi wyraźniej, nie jest przywalony masą bogatych rzeczy. Takie miejsca są z pewnością miejscami odnowy Kościoła, a dla nas księży mogą być miejsce powrotu do źródeł, do ewangelicznej prostoty, ubóstwa i służby. O 16 pojawili się już wszyscy klerycy. Znów jesteśmy razem i znów będę myślał jak otworzyć ich serca na Boga i ewangeliczne życie. Na niczym mi tak nie zależy, jak na tym, aby ci przyszli księża zakochali się w Boga. Ważna jest mądra teologia, ważne są te wszystkie sprawności księżowskie, ale to wszytko będzie nic nie warte, jeśli w ich sercach nie będzie żywej wiary. O 17.30 wspólna msza święta. Wspominaliśmy śp. Biskupa Stefana w 25. rocznicę jego pogrzebu. W kościele pojawił się portret Księdza Biskupa, a wszyscy modliliśmy się o niebo dla niego. Wieczorem poszliśmy na Apel, znów intensywnie patrzyłem w oczy Matki Bożej prosząc ją, aby się modliła za naszych kleryków i o nowe powołania.

Cytat dnia: W walce z trądem ważny jest czas. Jeśli szybko zaczniesz go leczyć to cię nie zabije. Podobnie jest z grzechem, jeśli szybko wyrzucisz go z życia to cię nie zrujnuje. Jak będziesz zwlekał z oczyszczeniem może być ci trudno wyzdrowieć.

Intencje modlitewne: 96 zdrowasiek za kleryków o świętość i żywą wiarę dla nich, za księży profesorów i przełożonych, za diakonów o dobre przygotowanie się do egzaminów magisterskich; za wspaniałych ludzi, którzy pomagali mi budować kościół św. Ireneusza ( często sobie o nich przypominam, bo zawdzięczam im bardzo dużo!!!); o nowe powołania kapłańskie i zakonne, za Dankę, która przysłała mi dzisiaj list z prośbą o to, czy się może za mnie modlić; o uzdrowienie Piotrka i mamy diakona Łukasza; za zmarłą babcię Oli, która przeżyła 1o2 lata i zasnęła w Panu i za zmarłą mamę Ks. Mariusza; za moich rocznikowych kolegów; za wszelkie inicjatywy powołaniowe, aby przyczyniły się do obudzenia nowych powołań.

Łatwo jest kochać dobrych

February 14th, 2009 by xAndrzej

Znów zarwaÅ‚em noc. Zawsze, kiedy wpadnie mi do rÄ™ki jakaÅ› ciekawa książka nie umiem siÄ™ od niej oderwać. Tym razem czytaÅ‚em historiÄ™ przyjaźni Karola WojtyÅ‚y i Wandy Półtawskiej. Bardzo piÄ™kna historia! KsiÄ…dz Karol, a potem biskup i papież zachwyca mnie swojÄ… mÄ…droÅ›ciÄ…. Wszystko siÄ™ zaczęło od momentu gdy mÅ‚oda kobieta stanęła przy kratkach konfesjonaÅ‚u mÅ‚odego KsiÄ™dza Karola WojtyÅ‚y. OpowiedziaÅ‚a mu miÄ™dzy innymi o swoim pobycie w obozie koncentracyjnym. Ks. Karol skomentowaÅ‚ to krótko: byÅ‚aÅ› tam za mnie. CzuÅ‚ siÄ™ przecież mocno chroniony przez Boga w czasie wojny. SpodobaÅ‚ mi siÄ™ też taki maÅ‚y incydent podczas wyprawy w góry. Kiedy z grupÄ… studentów znaleźli nocleg u jakiejÅ› gaździny, ta zaczęła im opowiadać, że przed tygodniem pochowaÅ‚a męża. “A dobry byÅ‚ chociaż dla pani ten mąż?” - zapytaÅ‚ jÄ… Ks. Karol “Może taki dobry nie byÅ‚, piÅ‚ czÄ™sto wódkÄ™, kłóciÅ‚ siÄ™ ze mnÄ…, ale go kochaÅ‚am, bo Å‚atwo jest kochać to co dobre, a ja go kochaÅ‚a nawet wtedy gdy nie byÅ‚ dla mnie dobry” MÄ…dra szkoÅ‚a miÅ‚oÅ›ci. MiÅ‚ość to nie jest kochanie tylko wtedy gdy jest dobrze i tylko tych którzy sÄ… dobrzy. Jezus mówi nam wyraźnie, że tak to kochajÄ… poganie. Ludzie dojrzali i wierzÄ…cy kochajÄ… nawet gdy ktoÅ› nie jest dobry. To trudna sztuka. UczÄ™ siÄ™ kochać miÅ‚oÅ›ciÄ… i kropka, a może nawet chciaÅ‚bym pójść dalej: kochać miÅ‚oÅ›ciÄ… pomimo. Jutro bÄ™dziemy czytać o uzdrowieniu trÄ™dowatego. WedÅ‚ug sanitarnych przepisów Starego Testamentu taki chory na trÄ…d czÅ‚owiek musiaÅ‚ chować siÄ™ na cmentarzu, uciekać od ludzi i krzyczeć z daleka, że jest trÄ™dowaty. Wszytko po to, żeby nikt siÄ™ go nie dotknÄ…Å‚, żeby siÄ™ nie zaraziÅ‚. Tymczasem Jezus uzdrawia go przez dotkniÄ™cie. Dotyka go mimo jego trÄ…du! To jest wÅ‚aÅ›nie przykÅ‚ad miÅ‚oÅ›ci pomimo, miÅ‚oÅ›ci w sytuacji, gdy nie jest dobrze być blisko kogoÅ› drugiego. CiÄ…gle trwam na modlitwie za mÅ‚ode małżeÅ„stwa, które siÄ™ rozpadajÄ… lub już siÄ™ rozpadÅ‚y. ZabrakÅ‚o im tej prostej, góralskiej mÄ…droÅ›ci: Å‚atwo jest kochać gdy jest dobrze, ale prawdziwa miÅ‚ość sprawdza siÄ™ wtedy gdy jesteÅ›my blisko siebie nawet wtedy, gdy jest nam źle.
Dziękuję ci Boże, za to, że stawiasz obok mnie ludzi trudnych, przynajmniej trudnych dla mnie i że uczysz mnie ich kochać, bo łatwo jest kochać dobrych.

Wydarzenia dnia: Cały dzień siedziałem w seminarium. Za oknem hulała zamieć śnieżna, a ja w ciepełku modliłem się, czytałem i pisałem teksty. Czasem tylko westchnąłem do Boga za bezdomnych i zmarzniętych. Rano chciałem zrobić sobie porządną medytację, ale po zarwanej nocy co chwila zamykały mi się oczy a głowa lądowała na ławce. Przed południem napisałem sporo tekstów. O 14 kolejna część obchodów 25.lecia śmierci biskupa Stefana Bareły. TYm razem była to sesja w Instytucie Teologicznym. Trzy ciekawe wykłady i odsłonięcie tablicy pamiątkowej. Jutro będziemy wspominać zmarłego biskupa z klerykami na mszy świętej. Będzie to dokładnie 25. rocznica pogrzebu Księdza Biskupa Bareły, a w piątek odwiedzi nas Ks. Kanclerz Marian, długoletni osobisty kapelan zmarłego biskupa, żeby klerykom opowiedzieć o tamtych czasach.
Wieczorem znów pisałem i trochę się pomodliłem.

Cytat dnia: Moim duchowym trądem jet grzech. Może dobrze byłoby zachować przepisy dla trędowatych w odniesieniu do grzechów. Schować się przed ludźmi i najpierw pójść do Jezusa prosząc o oczyszczenie. Inaczej ciągle zarażamy się grzechem!

Intencje modlitewne: 96 zdrowasiek za kleryków, każdemu po jednej; za wychowawców i profesorów naszego seminarium, za bezdomnych i ubogich, którzy marzną na ulicach i w swoich domach; za chorych i trudnych kapłanów, abyśmy jako wspólnota braci umieli ich kochać i pomagać im; za udział świeckich w Kościele - mądry i wierny; za rozbite małżeństwa o jedność i cud uzdrowienia miłości; o uzdrowienie dla Piotrka i mamy diakona Łukasza; o zdrowie dla moich rodziców i rodziny; o nowe powołania kapłańskie i zakonne, za studentów z ich duszpasterzami; o nowe powołania kapłańskie i zakonne.

Opuścić siebie

February 13th, 2009 by xAndrzej

Nie jest dobrze gdy czÅ‚owiek jest sam. ZamkniÄ™cie siÄ™ w sobie, zatrzymanie siÄ™ na sobie grozi uduszeniem. CzÅ‚owiek dusi siÄ™ w samotnoÅ›ci, bo ze swej natury jest dla drugich. CaÅ‚y czas o tym myÅ›lÄ™, że Å›wiat robi siÄ™ dziÅ› bardzo indywidualistyczny. Coraz częściej liczy siÄ™ w nim moje “ja”, moja koncepcja na życie, na wiarÄ™, na kapÅ‚aÅ„stwo i wreszcie na KoÅ›ciół. I dlatego pewnie Å›wiat siÄ™ dusi. Dusi siÄ™ w sobie caÅ‚e pokolenie mÅ‚odych ludzi wychowanych w Å›wiecie, w którym wszystko byÅ‚o dla nich. Oni czÄ™sto nie potrafiÄ… już być dla drugich. Ostatnio pisaÅ‚em, że tak pojÄ™ta samotność zabija czÅ‚owieka. I nie chodzi tu samotność zewnÄ™trznÄ…, bo można być czÅ‚owiekiem salonów, można być osobÄ… publicznÄ…, cenionÄ…, zasÅ‚użonÄ…, a w Å›rodku ogromnie samotnÄ…. MyÅ›lÄ™ o samotnoÅ›ci, która jest skrajnym indywidualizmem, zapatrzeniem w siebie i samozachwytem nad sobÄ…. Wtedy nawet inni sÄ… jedynie utwierdzeniem mnie w samotnoÅ›ci. PrzyszedÅ‚ do mnie ostatnio jakiÅ› czÅ‚owiek. Pierwszy raz w życiu widziaÅ‚em go na oczy. ZaczÄ…Å‚ mi opowiadać o sobie, ile to rzeczy dokonaÅ‚ w swoim życiu, ile dziaÅ‚aÅ„ spoÅ‚ecznych, w ilu organizacjach braÅ‚ udziaÅ‚. W drugiej części rozmowy zaczÄ…Å‚ krytykować innych, że politycy sÄ… do niczego, szefowie organizacji, w których dziaÅ‚aÅ‚ sÄ… idiotami i do niczego siÄ™ nie nadajÄ… i tak dalej. Ale w trzecim punkcie rozmowy zaczÄ…Å‚ mówić o tym, że nikt go nie rozumie, że jest okropnie samotny i zmÄ™czony życiem. ZewnÄ™trznie to nie byÅ‚ czÅ‚owiek samotny, a jednak od Å›rodka zżeraÅ‚a go samotność. Bo samotność to nie jest kwestia zewnÄ™trznego bycia poÅ›ród ludzi, ale jakaÅ› wewnÄ™trzna izolacja od innych. Nie jest dobrze, gdy czÅ‚owiek siÄ™ izoluje, bo prÄ™dzej czy później zacznie siÄ™ dusić w sobie. To jest odwieczna diabelska gra - napompować czÅ‚owieka ukochaniem siebie. SÄ… ponoć jakieÅ› pajÄ…ki, które wytwarzajÄ… na swojej pajÄ™czynie sÅ‚odki kit do którego lecÄ… muchy i pszczoÅ‚y. PÄ™dzÄ… za tÄ… sÅ‚odkoÅ›ciÄ… i wpadajÄ… w pajÄ™czynÄ™. Niezdrowe ukochanie siebie to taki kit miÅ‚oÅ›ci, w który wpadamy i zaczynamy siÄ™ dusić. Co z tym z robić? Wczoraj, w czytaniu z KsiÄ™gi Rodzaju na sam koniec pada stwierdzenie: dlatego opuÅ›ci czÅ‚owiek swój dom ….. UderzyÅ‚o mnie w tym sÅ‚owo: opuszczenie. Tylko ono leczy nas ze snobizmu i samouwielbienia. MuszÄ™ każdego dnia opuszczać siebie, swoje ambicje, swoje racje, swoje wizje na ludzi i Å›wiat i spojrzeć na to wszystko oczyma Boga. Ludzie skarżą siÄ™ na samotnoÅ›ci i zamykajÄ… siÄ™ w sowich domach. Nie ma nic bardziej paradoksalnego. Lekarstwem na samotność jest opuszczenie swojego domu i bycie dla drugich, takich jakimi sÄ…. A jak jest z mojÄ… samotnoÅ›ciÄ…? Trzeba powiedzieć, że istnieje też odwrotny kierunek - można być zewnÄ™trznie samotnym , w Å›rodku caÅ‚kowicie dla drugich. LubiÄ™ swojÄ… kapÅ‚aÅ„skÄ… samotnoÅ›ci, bo myÅ›lÄ™ w niej o ludziach. LubiÄ™ samotnie siÄ™ modlić, żeby pogadać z Bogiem o tylu moich przyjacioÅ‚ach i bliskich. To niewiarygodne, że Bóg, który wzywa nas na spotkanie z sobÄ… jednoczeÅ›nie otwiera nasze serce dla bliźnich. Kiedy siÄ™ modlÄ™ za was, czujÄ™ jak rozszerza siÄ™ moje serce w miÅ‚oÅ›ci do was. Tak pewnie jest w zakonach kontemplacyjnych. Idzie siÄ™ do nich nie, żeby uciec od Å›wiata, ale żeby być w nich dla Å›wiata. KapÅ‚an żyje samotnie, żeby bardziej być dla drugich. W innym przypadku nasz celibat i samotne życie nie majÄ… najmniejszego sensu i wtedy naprawdÄ™ sÄ… przeciw naturze czÅ‚owieka. JeÅ›li wybraÅ‚em samotne życie, to nie dla jakiejÅ› wewnÄ™trznej samotnoÅ›ci, ale dla jeszcze wiÄ™kszej dyspozycyjnoÅ›ci, żeby być dla innych.

Wydarzenia dnia:
Oj, dawno nie pisałem i nie chcę was zanudzać moimi zajęciami dlatego zwalniam z czytania tej części bloga mało cierpliwych czytelników.
wtorek: cały dzień na nartach. Piękny dzień. Walcząc ze stokiem i słabymi nogami odpocząłem psychicznie, bo w takiej sytuacji zapomina się o innych sprawach. Bardzo jestem wdzięczny Ks. Andrzejowi, że wyciąga mnie w tym sezonie na narty, bo sam z siebie pewnie bym się nie wyrwał.
środa: nadrabiam straty w tekstach. Do południa dzielnie pisałem artykuły. Po obiedzie trochę pospowiadałem, odprawiłem msze św. w kościele św. Rocha. Byłem też na policji. Ciekawe spotkanie, ale od razu uspokajam, że nie byłem tam w charakterze kryminalisty. O 19.30 spotkanie z Jackiem. Aż mnie zatrzęsło, bo to kolejna młoda osoba, która przyszła mi powiedzieć o rozpadzie swojego małżeństwa. Obliczyłem, że w ostatnim miesiącu to już szósta para z grona moich znajomych. Diabeł w rozpadzie tych młodych małżeństw zbiera owoce indywidualizmu, egoizmu, braku odpowiedzialności za drugich. Długo w nocy modliłem się za te wszystkie pary przed obrazem Matki Bożej na Jasnej Górze. Miałem nie iść dziś na czuwanie, ale nie mogłem uspokoić swojego serca po tych wieściach o rozwalonych rodzinach. Czuje się za nie odpowiedzialny, bo większości z nich błogosławiłem związki małżeńskie. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych! Panie, skrusz serca tych młodych kobiet i mężczyzn, którzy poddając się swoim namiętnościom rozwalają życie swoim mężom, żonom, dzieciom!
czwartek: rano wyjechałem do Choronia - odprawiłem mszę świętą u Małych Sióstr Baranka i trochę pogadaliśmy. U nich można spotkać jakieś inne oblicze Kościoła, mógłbym powiedzieć, że chyba bardziej niż gdzie indziej - ewangeliczne. Rozmawialiśmy o kapłanach, o tym jak sprawić, żeby byli sługami Boga i ludzi, a nie dostojnikami, żeby zachwycili się Bogiem i żyli nim cały czas, a nie ściągali koloratkę przy każdej okazji, żeby upodobnić się do świata. O 13. wyjazd do Blachowni. Potem modlitwy w katedrze z okazji 25.lecia śmierci Biskupa Bareły.
piÄ…tek: Po modlitwach i Å›niadaniu zebranie przeÅ‚ożonych, potem szybkie spotkanie z Ks. Sebastianem o wzajemnej współpracy z duszpasterstwem ministrantów, potem zebranie w kurii. Po obiedzie byÅ‚em w “Niedzieli” i zdaje siÄ™, że ulegÅ‚em namowom na nowÄ… seriÄ™ odcinków “Gadu-gadu z ksiÄ™dzem” i na coÅ› tam jeszcze. Wieczorem odwiedziny u MaÅ‚ych Sióstr Karola de Foucauld. OdprawiÅ‚em mszÄ™ Å›wiÄ™tÄ… i posiedziaÅ‚em z siostrami. ZaÅ‚atwiÅ‚em też z nimi ważny interes, każda z nich dostaÅ‚a imiÄ™ i nazwisko diakona naszego seminarium i obiecaÅ‚a modlić siÄ™ za konkretnego diakona. MuszÄ™ znaleźć ludzi, którym powierzÄ™ modlitwÄ™ za każdego z naszych alumnów. Każdy z nich musi mieć nad sobÄ… chmurÄ™ modlitwy!

Cytat dnia: Chrystus żaliÅ‚ siÄ™ do Å›w. Katarzyny ze Sieny na swoich kapÅ‚anów:”Nie wiedzÄ… co znaczy oficjum brewiarzowe, i jeÅ›li je czasem odmawiajÄ…, czyniÄ… to jÄ™zykiem, serce ich dalekie jest ode Mnie”.

Intencje modlitewne: za kleryków naszego seminarium, za każdego konkretnego kleryka ( zamierzam od jutra mówić każdego dnia różaniec zÅ‚ożony z 96 “zdrowasiek”, żebym miaÅ‚ pewność, że za każdego kleryka zmówiÅ‚em chociaż jednÄ… modlitwÄ™ w ciÄ…gu dnia); za moich współpracowników - ojców duchownych, prefektów, prokuratora w podziÄ™ce za współpracÄ™ przez ten pierwszy semestr i z nadziejÄ… na wydoskonalanie siÄ™ w niej; za księży profesorów, którzy robiÄ… tyle roboty w formacji alumnów; za małżeÅ„stwa, szczególnie za te, którym bÅ‚ogosÅ‚awiÅ‚em - nie mogÄ™ siÄ™ za nie nie modlić!, za rozbite małżeÅ„stwa o cud zjednoczenia; za Ks. Andrzeja, który wyciÄ…ga mnie na narty; za MaÅ‚e Siostry te od Branka i te od Karola de Foucauld - za ich ducha prostoty i ubogiego życia; za KsiÄ™dza Arcybiskupa o siÅ‚Ä™ i mÄ…drość, o nowe powoÅ‚ania kapÅ‚aÅ„skie i zakonne, za wszelkie inicjatywy powoÅ‚aniowe, które podejmujemy w tym semestrze.

Lustro Boże

February 9th, 2009 by xAndrzej

Najlepszym sposobem na samobójstwo człowieka jest jego zamknięcie się w sobie. Udusimy się prędzej czy później jeśli będziemy myśleć tylko o sobie. Nasz skrajny indywidualizm jest bowiem całkowicie przeciw naszej naturze. Bóg nas nie stworzył jako doskonałe, pojedyncze osoby, ale jako tych, którzy są dla drugich i potrzebują drugich. Sam Bóg w pewnym sensie potrzebuje człowieka do realizacji swojej miłości. Pytamy się często, po co Bóg nas stworzył? Jestem pewien, że stworzył nas z miłości i do miłości. Aniołowie są całkowicie stworzeni dla drugich. Diabeł, zbuntowany anioł, skazany jest na wieczne cierpienie, bo chce być tylko dla siebie, nie potrafi być dla innych. Podejrzewam, że piekło jest złożone z tych, którzy udusili się we własnym egoizmie, skazali się na śmierć, zadusili siebie myśląc tylko o sobie. Jesteśmy stworzeni ku drugim, szukamy nieustannie oblicza kogoś drugiego. Nawet ludzie niewierzący mają w sobie zakodowane pragnienie bycia z innymi. To wszystko dlatego, że jesteśmy obrazem Boga, który nie jest dla siebie. Na dzisiejszym rozmyślaniu zastanawiałem się co to znaczy, że jestem obrazem Boga? To porównanie wydało mi się niedoskonałe. Obraz jest czymś statycznym. Jeśli kupię sobie czyjś portret, to osoba na nim namalowana jest ciągle taka sama. Ostatnio przeglądałem trochę moich zdjęć z przeszłości. Wszystkie są obrazem mnie, ale na każdym z nich jestem inny. Ojciec Rostworowski pisał kiedyś, że jesteśmy bardziej lustrem Boga niż obrazem. Lustro pokazuje mi mnie z moimi zmianami. Dziś wyglądam w lustrze inaczej niż przed rokiem. Jest jeszcze jedna cudowna cecha lustra jako mojego obrazu - kiedy oddalę się od lustra ono przestaje być moim obrazem. Jestem lustrem bożym - kiedy jestem blisko lustra- mogę zobaczyć siebie, kiedy się oddalam nie ma na nim mnie. Tak jest z Bogiem - jestem Jego obrazem, gdy jestem z Nim, gdy się w Nim przeglądam. Tracę swój własny obraz gdy się oddalam od Boga. Wszystko w życiu zniszczę, gdy oddale się od Boga i przestanę się w Bogu przeglądać. Zrozumiałem przez jeszcze bardziej głęboki sens modlitwy. Ona jest moim przeglądaniem się w Bogu i moim spotkaniem z Obliczem Boga. Grzech nas rozwala, gdyż odcina nas od Boga, odwraca od Niegi i nie pozwala zobaczyć Jego Oblicza. Muszę więcej się modlić!

Wydarzenia dnia:
niedziela - miałem dziś dyżur i odprawiłem trzy msze święte w kościele św. Rocha. Obiad zjadłem z przyjaciółmi z kręgów rodzin. To miłe, że mogłem podczas jednej wizyty spotkać trzy rodziny i ich wspaniałe dzieci. Wieczorem zaniosłem Pana Jezusa do Piotrka i poszedłem na Apel. Dzień zakończyłem radosnym spotkaniem z księżmi, którzy po swoim piłkarskim treningu przyszli na rektorską herbatę. Powspominaliśmy seminaryjne lata.
poniedziaÅ‚ek - zaÅ‚atwiÅ‚em sporo spraw. ByÅ‚em w “Niedzieli” na spotkaniu z redaktorem naczelnym i jego zastÄ™pczyniÄ…. Potem kilka spraw w kurii i spotkanie z Ks. Abpem. Po poÅ‚udniu zapoznawaÅ‚em siÄ™ z systemem grzewczym naszego obiektu seminaryjnego i zwiedzaÅ‚em nasze kotÅ‚ownie. Jak na ksiÄ™dza to ciekawe popoÅ‚udnie - przyglÄ…dać siÄ™ rurom, grzejnikom, pompom, zadawać pytania o wydajność, spalanie gazu, możliwe oszczÄ™dnoÅ›ci. Wieczorkiem odwiedziÅ‚em Grzesia i AniÄ™ i oczywiÅ›cie głównego bohatera wieczoru - ich maÅ‚ego synka Dawida. ByÅ‚o “bombowo”! A teraz siÄ™ pomodlÄ™, bo inaczej siÄ™ uduszÄ™ bez oglÄ…dania Oblicza Boga.

Cytat dnia: Ateizm jest sam w sobie sprzeczny z ludzką naturą, bo każe on odciąć się człowiekowi od Bożego Oblicza, choć człowiek rodzi się z naturalnym pragnieniem bycia ku Bogu.

Intencje modlitewne: oczywiście na samym początku jak zawsze polecam Bogu naszych kleryków, ciągle walczę o ich duszę i się zamartwiam ( Ks.Bp Antoni mówił mi dziś o jednym rektorze, który wykończył się szybko taką walką o kleryckie dusze - ale gotów jestem się wykończyć, żeby tylko z naszego seminarium wychodzili mądrzy i pobożni kapłani); modlę się za wychowawców i księży profesorów; za Księdza Arcybiskupa i Biskupów Antoniego i Jana, za naszych świeckich pracowników; za wspaniałe rodzinki z DA; za Anię Grzesia i Dawida; za rodziny, które się porozwalały, żeby dokonał się w nich cud zjednoczenia; za księży, którzy wczoraj i dziś gościli w moich skromnych progach, za te wszystkie inicjatywy, które się rodzą, ale które wymagają tyle pracy. Za każdego spotkane dziś człowieka i za tych, którym obiecałem modlitwę.

Życie jest walką

February 7th, 2009 by xAndrzej

Poczciwy Hiob, tak mocno doÅ›wiadczony przez Boga, przypomina nam niesÅ‚ychanie istotnÄ… prawdÄ™, że życie jest walkÄ…. CzÅ‚owiek od poczÄ…tku swoich dni, aż do ostatnich musi mieć odwagÄ™ do walki. Po grzechu pierworodnym trzeba nam walczyć o dobro, o miÅ‚ość, o wiarÄ™, o drugiego czÅ‚owieka. Rozwala nas czÄ™sto życiowa kapitulacja. KtoÅ› straciÅ‚ wiarÄ™, bo nie chciaÅ‚o mu siÄ™ o niÄ… walczyć. KomuÅ› rozwaliÅ‚o siÄ™ małżeÅ„stwo, bo siÄ™ zakochaÅ‚ w kimÅ› innym i nie chce mu siÄ™ walczyć o dobro rodziny. CzÄ™sto proszÄ™ kleryków, aby powalczyli o swoje powoÅ‚anie, żeby nie rezygnowali pod wpÅ‚ywem chwilowych emocji czy sÅ‚abszych dni. Dawniej ludzie byli silniejsi, bo umieli walczyć, bo musieli walczyć, o chleb, o byt rodzinny, o przetrwanie. DziÅ›, jesteÅ›my rozpuszczeni przez wygodny Å›wiat i nie umiemy walczyć, tylko Å›lepo poddajemy siÄ™ namiÄ™tnoÅ›ciom, Å‚atwiźnie, przyjemnoÅ›ciom. DziÅ› zachowujemy siÄ™ tak jakby wszystko nam siÄ™ należaÅ‚o bez walki, bez pracy, bez przekreÅ›lania siebie. A życie jest walkÄ…! Każdego ranka muszÄ™ walczyć ze swoimi sÅ‚aboÅ›ciami i narzekaniem. MuszÄ™ walczyć ze swoim pesymizmem i smutkiem, ze swojÄ… pychÄ… i ambicjami. W dzisiejszej liturgii sÅ‚owa, Bóg mówi mi o trzech przeciwnikach, z którymi mam walczyć, tak jak walczyÅ‚ z nimi Chrystus. Pierwszym przeciwnikiem jest moje “ja”. ÅšwiÄ™ty PaweÅ‚ zwyciężyÅ‚ ze swoim “ja” wtedy, gdy stwierdzaÅ‚, że “żyje ja, a już nie ja, żyje we mnie Chrystus”. A w dzisiejszym drugim czytaniu, PaweÅ‚ mówi, że chce być wszystkim dla wszystkich, to znaczy, że chce być caÅ‚kowicie dla drugich. Å»eby być dla drugich muszÄ™ stoczyć walkÄ™ z wÅ‚asnym egoizmem, żeby zrozumieć innych, muszÄ™ przestać myÅ›leć o sobie. Czy toczycie walkÄ™ z wÅ‚asnym “ja”? Drugim przeciwnikiem sÄ… nasze choroby. Dlatego Jezus leczy chorych z caÅ‚ego miasta. Jego najskuteczniejszym Å›rodkiem uzdrawiania jest wiara. Twoja wiara ciÄ™ uzdrowi. Nie możesz poddawać siÄ™ swojej chorobie, musisz z niÄ… walczyć mocÄ… swojej wiary. Å»yczymy sobie zdrowia, ale czÄ™sto nie walczymy z chorobÄ…. Albo celebrujemy choroby poddajÄ…c siÄ™ im bezwiednie, albo życzÄ…c sobie zdrowia jednoczeÅ›nie je niszczymy. Zobaczcie jak walczycie ze swoimi chorobami? Może tylko wam siÄ™ wydaje, że walczycie z nimi, a tak naprawdÄ™ pielÄ™gnujecie je w sobie? Trzecim przeciwnikiem z którym mam walczyć jest zÅ‚y duch. WspomniaÅ‚em kiedyÅ›, że ze zÅ‚ym duchem nie można walczyć delikatnie, metodÄ… perswazji i dialogu. ZÅ‚ym duchom trzeba wydać rozkaz. Jeżeli pozwalasz sobie na grzech i Å‚atwo go sobie tÅ‚umaczysz jako zwykÅ‚Ä… sÅ‚abość - nie Å‚udź siÄ™, że zwyciężysz grzech! Å»ycie jest walkÄ…. Odważ siÄ™ walczyć o Boga, o miÅ‚ość, o wiarÄ™ i nie dziw siÄ™, że czasem je tracisz, skoro “nie walczyÅ‚eÅ› o nie aż do przelewu krwi”! Przegrywasz czÄ™sto życie, bo nie walczysz, a życie jest walkÄ…!

Wydarzenia dnia:
piÄ…tek: rano poranne modlitwy, a po Å›niadaniu caÅ‚a seria spotkaÅ„. TrochÄ™ też pospowiadaÅ‚em naszych rekolektantów. O 13 spotkanie w banku, potem wizyta w DA. O 15 dotarÅ‚em do Piotrka ( dawno u niego nie byÅ‚em!) i posÅ‚użyÅ‚em mu spowiedziÄ… i przyniosÅ‚em Pana Jezusa. PoÅ›mialiÅ›my siÄ™ też trochÄ™. Wieczorem poszedÅ‚em do studentów z “czoÅ‚gu”, żeby trochÄ™ pogadać o Bogu i Jego sprawach. ByÅ‚o bardzo sensownie. ChwaliÅ‚em Boga, że sÄ… jeszcze takie miejsca gdzie mÅ‚odzi ludzie sami z siebie, we wÅ‚asnym domu chcÄ… pogadać o Bogu. Po 23 wracaÅ‚em Alejami NMP. Aleje peÅ‚ne byÅ‚y mÅ‚odych ludzi, czÄ™sto nastolatków. WidziaÅ‚em wiele pijanych mÅ‚odych dziewczyn i chÅ‚opców. To taki inny Å›wiat, niż ten, którym żyjemy w seminarium i w KoÅ›ciele. ZastanawiaÅ‚em siÄ™ jak KoÅ›ciół, jak my, księża zdoÅ‚amy kiedyÅ› dotrzeć do tych ludzi? BojÄ™ siÄ™, że coraz bardziej siÄ™ z nimi rozmijamy.
sobota: zaczęło się od spotkania z chłopakami z naszych rekolekcji w seminarium. Zadawali mi różne sensowne pytania: jak odkryć powołanie, czy można zostać księdzem, gdy wcześniej uprawiało się seks, czy ateista może być zbawiony, jak poradzić sobie z pragnieniem bogatego życia i jak nie dać się wciągnąć światu i mediom? Jak dobrze, że pytają. Może to jest jedna z odpowiedzi na mój nocny dylemat. Może, w Kościele za mało słuchamy młodych i za mało chcemy zrozumieć ich problemy?
Byłem też dziś w radiu, żeby ustalić seminaryjne audycje radiowe. Potem odwiedził mnie Michał i stał się jeszcze jednym dowodem na to, jak sensownie można pogadać z młodymi ludźmi. Wieczorkiem złożyłem kilka przyjacielskich wizyt. Nadrabiam trochę mój kontakt ze światem dzięki kleryckim feriom. Z uwagą przypatruję się temu światu, chcę być blisko ludzi, żeby nie być księdzem, który już stracił zupełnie kontakt z tym światem. Nie będę umiał im służyć, gdy nie wejdę czasem w ich życie, żeby zanieść tam Boga.

Cytat dnia: Nie rozdrapuj przeszłość, żeby się przerażać swoimi dawnymi grzechami, ale uświęcaj przeszłość, zaproś Jezusa, aby wszedł w twoje dawne wspomnienia i przeżycia i je uzdrowił.

Intencje modlitewne: za wszystkich naszych kleryków, o świętość, autentyczność i PASJĘ; o nowe powołania kapłańskie i zakonne, za Księdza Arcybiskupa i wszystkie jego troski; za młodych ludzi, którzy zapijają i zagłuszają życie bezwiednie poddając się złu; za ludzi młodych, którzy żyją z sensem, żeby wytrwali i nie poddali się światu; o zdrowie dla Piotrka i mamy diakona Łukasza; o zdrowie i radość dla moich rodziców, za te wszystkie miejsca, gdzie młodzi mogą pogadać o Bogu, za kapłanów, abyśmy nie odskoczyli od życia i ludzi, tworząc sobie swój własny i wygodny świat, za wszystkich moich gości i tych, z którymi w tych dniach się spotkałem - niech im Bóg błogosławi.

Więcej Boga niż nas

February 6th, 2009 by xAndrzej

UdaÅ‚o mi siÄ™ skoÅ„czyć książkÄ™ o KsiÄ™dzu Fedorowiczu. Akurat dziÅ›, w pierwszy czwartek miesiÄ…ca. Ten niesamowity ksiÄ…dz spod warszawskich Lasek zachwyciÅ‚ mnie po raz kolejny. Najbardziej swojÄ… wiarÄ… i rozumieniem sakramentu Eucharystii. CaÅ‚e jego duszpasterstwo nie byÅ‚o żadnym poszukiwaniem nowinek, ale koncentracjÄ… na spotkaniu z Jezusem w NajÅ›wiÄ™tszym Sakramencie. KsiÄ…dz Ali mówiÅ‚ wprost, że życie KoÅ›cioÅ‚a jest tylko i wyÅ‚Ä…cznie w tajemnicy Eucharystii. Dla niej żyÅ‚, o niej nauczaÅ‚, wokół niej gromadziÅ‚ ludzi. UdaÅ‚o mu siÄ™ dokonać wielkiego dzieÅ‚a wtajemniczenia w liturgiÄ™ mszy Å›wiÄ™tej wielu swoich prostych parafian. Może rzeczywiÅ›cie za bardzo szukamy dodatków, za bardzo cudujemy i niekiedy nawet w dobrej wierze, zasÅ‚aniamy Boga? A przecież życiem KoÅ›cioÅ‚a jest ofiara Jezusa Chrystusa na krzyżu i Jego zmartwychwstanie dla naszego zbawienia. Dopóki KoÅ›ciół żyje i karmi siÄ™ EucharystiÄ… nie zginie. KsiÄ…dz Fedorowicz powiedziaÅ‚ kiedyÅ› mocne sÅ‚owa: “Można wszystko zniszczyć i Watykan podpalić, i kapÅ‚anów wymordować, ale dopóki bÄ™dzie Chrystus i wierni, którzy Go miÅ‚ujÄ…, bÄ™dzie KoÅ›ciół”. Nikt i nigdy nie pozbawi życia Chrystusa i dopóki On żyje, żyje KoÅ›ciół. Można zniszczyć struktury KoÅ›cioÅ‚a, można go zepchnąć do podziemia, oÅ›mieszyć, wykrzywić, ale nie można go zabić, bo w KoÅ›ciele żyje Chrystus! Mocno przeżywam tÄ™ wÅ‚aÅ›nie prawdÄ™ i nieustannie Bogu dziÄ™kujÄ™ za dar umiÅ‚owania mszy Å›wiÄ™tej. W moim kapÅ‚aÅ„skim doÅ›wiadczeniu jest to wielki dar od Boga. Wciąż z tÄ… samÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ… stajÄ™ przy oÅ‚tarzu i coraz bardziej odczuwam komuniÄ™ z Bogiem. Nigdzie indziej nie czujÄ™ siÄ™ tak blisko Niego jak podczas mszy Å›wiÄ™tej! Nie zdarza siÄ™ wam tak, że wchodzicie do KoÅ›cioÅ‚a i przy caÅ‚ych ludzkich ograniczeniach i sÅ‚aboÅ›ciach mimo wszystko czujecie, że tu jest życie? To przekonanie jest dla mnie źródÅ‚em olbrzymiej nadziei. Kiedy tak źle mówi siÄ™ o KoÅ›ciele, kiedy w swoich ludzkich wymiarach straszy siÄ™ nas Å›mierciÄ… KoÅ›cioÅ‚a, to ja wiem, że może umrzeć w ludzkich strukturach, ale nigdy nie umrze jako taki, bo życiem KoÅ›cioÅ‚a nie jest nasze życie, ale życie Boga! Im wiÄ™cej myÅ›lÄ™ o Bogu tym spokojniej mogÄ™ myÅ›leć o KoÅ›ciele. Im bardziej kocham Boga tym wiÄ™cej pokocham KoÅ›ciół! Im częściej ustÄ™pujÄ™ miejsca Jezusowi, a sam chowam siÄ™ w kÄ…t, tym owocniej budujÄ™ KoÅ›ciół. Ma racjÄ™ Ks. Fedorowicz, kiedy przypomina, że “jeżeli KoÅ›ciół jest chory, to dlatego, że Chrystusa jest za maÅ‚o, a nas za dużo”. Za dużo jest nas w KoÅ›ciele, nas księży, nas Å›wieckich, nas ludzi! Za bardzo chcemy dyktować Bogu swoje warunki, zachcianki, swoje wizje i scenariusze, a za maÅ‚o chcemy sÅ‚uchać i peÅ‚nić wolÄ™ Bożą, za maÅ‚o mamy czasu, żeby kontemplować Boga z przekonaniem, że On sam wystarczy.
Dziś, w pierwszy czwartek miesiąca, w dzień modlitw za kapłanów, modliłem się za siebie i moich współbraci, aby w naszej kapłańskiej posłudze, mniej było nas, a więcej Boga!
Tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak mnie wypal, Panie - byś został tylko Ty, Panie mój!

Wydarzenia:
wtorek: z samego rana odprawiÅ‚em mszÄ™ Å›wiÄ™tÄ… i swoje kapÅ‚aÅ„skie modlitwy, potem wyruszyÅ‚em na miasto zaÅ‚atwiać masÄ™ spraw (bank, kuria, a nawet policja…). O 14 wyjechaÅ‚em do domu rodzinnego. UdaÅ‚o mi siÄ™ pobyć trochÄ™ z rodzicami , a wieczorem napisać nawet trochÄ™ tekstów.
środa: pochodziłem po swoich ukochanych Walewicach, poszedłem do parku, żeby zobaczyć antyczne rzeźby, pooglądałem piękny pałac, zobaczyłem nowe budynki i biura i rozwalone stare czworaki, gdzie w czasach mojego dzieciństwa tętniło życie. Dawniej, kiedy chodziłem po tych drogach, miałem mnóstwo marzeń. Ucieszyłem się, gdy i dzisiaj mogłem sobie trochę pomarzyć. Miejcie marzenia, nawet te nadmuchane i z góry skazane na nierealność! Kiedy człowiek marzy to znaczy, że jest w nim jeszcze dużo nadziei i chęci do życia. Odwiedziłem jak zawsze moją chorą ciocię. Na początku znów mnie nie poznała, ale kiedy zacząłem wspominać przeszłość zaczęła się uśmiechać. Po powrocie do Częstochowy cała seria spotkań. Najpierw ważne spotkanie z Moniką i Tomkiem. Po Apelu spotkanie ze znajomymi a na koniec dnia długa rozmowa z Bartkiem. Późno w nocy modliłem się za tych wszystkich ludzi, dźwigających często cały stos problemów.
czwartek: po śniadaniu zebranie przełożonych i ustalenie działań na najbliższe dni; o 10.30 wizyta Janusza Siadlaka i kilka wspólnych pomysłów do realizacji ( nawet udało mu się zapalić mnie do działania na zewnątrz); po 11 wizyta Ks. Jana z Krzeczowa - miło było sobie pogadać. Cały czas wspierałem duchowo naszych diakonów zdających egzamin! O 14 pogrzeb dziadka naszej Agnieszki, a po nim szybko przejechałem na cmentarz Rocha, żeby odprawić mszę św. w ramach mojego dyżuru. Wieczorem wizyta Karoliny, Marcina i Ks. Jacka. Lubię takie spontaniczne odwiedziny, pełne prostoty i radości, bo one rozbijają trochę moje poważne życie w seminarium. Bardzo jestem im wdzięczny, że pamiętają o mnie i przynoszą mi kawałek mojego ukochanego świata.

Cytat dnia: Wszystkie tytuły, etykietki, zasłony, kostiumy i foremki odpadają, pozostawiając człowieka w całkowitej, nagiej prawdzie tego, czym jest. Tam już nie ma miejsca na udawanie. Jeżeli miał w duszy prawdziwą miłość, to jest jak lampa płonąca światłem nie swoim lecz Bożym; jeżeli miłości nie ma, to chociażby był obwieszony różańcami i orderami,a owinięty sławą, nic mu nie pomoże.

Intencje modlitewne: za wszystkich kleryków z naszego seminarium, o zdrowie, mądrość i Bożego ducha; za wychowawców i profesorów, o nowe powołania kapłańskie i zakonne; o uzdrowienie dla Piotrka i mamy diakona Łukasza, za moich rodziców i moją chorą ciocię; za ludzi, którzy nie mają już marzeń; o życie wieczne dla dziadka Piotra i za tych, których jego śmierć mocno zasmuciła; za rozbite małżeństwa o cud zjednoczenia; za Monikę i Tomka, Karolinę i Marcina o piękne przeżywanie narzeczeństwa, za maleńkiego Karola, który jest moim kolejnych duchowym wnukiem; za Ks. Marka i Ks. Jacka z DA; za Ks. Janka o dobre i Boże decyzje; za Księdza Arcybiskupa o siły i moc Ducha; za nowo mianowanego Ks. Biskupa sosnowieckiego, za to, żeby w Kościele dużo więcej było Boga niż nas!

Jezus ma twarz Kościoła

February 2nd, 2009 by xAndrzej

PrzepiÄ™kne Å›wiÄ™to! Stary Symeon wreszcie siÄ™ doczekaÅ‚, wreszcie mógÅ‚ zobaczyć twarz Boga. Dla tej chwili warto byÅ‚o żyć, trudzić siÄ™. Od tej chwili nie ma już nic cenniejszego, nic piÄ™kniejszego, od tej chwili można już po prostu umrzeć w przekonaniu, że życie siÄ™ speÅ‚niÅ‚o. Ale przecież Symeon nie miaÅ‚ jakiegoÅ› mistycznego widzenia. On zobaczyÅ‚ twarz Boga w maÅ‚ym dziecku przyniesionym przez ubogich rodziców MaryjÄ™ i Józefa. Bóg ma twarz czÅ‚owieka. A caÅ‚y ten kontekst Å›wiÄ…tyni i zgromadzonych w niej ludzi pozwala nam powiedzieć, że Bóg ma twarz KoÅ›cioÅ‚a. Wczoraj byÅ‚em w Krakowie, schowaÅ‚em pod kurtkÄ… koloratkÄ™ i wmieszaÅ‚em siÄ™ w tÅ‚um studentów podczas mszy Å›wiÄ™tej akademickiej u Dominikanów. ChciaÅ‚em być choć przez jednÄ… mszÄ™ kimÅ› z tÅ‚umu wiernych. Nie mówić kazania, ale posÅ‚uchać kazania. Popatrzeć na KoÅ›ciół z innej strony oÅ‚tarza. To czasem jest bardzo potrzebne nam księżom. Dobrze mi znany ojciec AdaÅ› Szustak mówiÅ‚ w kazaniu o tym, że Jezus ma twarz KoÅ›cioÅ‚a. Może to nie popularne i aż trudno w to uwierzyć w klimatach dzisiejszej nagonki na KoÅ›ciół, ale tak jest naprawdÄ™. Jezus ma twarz KoÅ›cioÅ‚a, możemy wiÄ™c tylko w KoÅ›ciele zobaczyć Jego twarz! A co to znaczy zobaczyć twarz Jezusa w KoÅ›ciele? My jesteÅ›my KoÅ›cioÅ‚em Jezusa i w pewnym sensie Jezus ma mojÄ… twarz. DÅ‚ugo dziÅ› nad tym myÅ›laÅ‚em, czy jestem wiarygodnÄ… twarzÄ… Boga. Czy ktoÅ› z zewnÄ…trz patrzÄ…c na mnie, może zobaczyć Jezusa? PomyÅ›laÅ‚em o klerykach, w twarzach ilu z nich potrafiÄ™ zobaczyć Jezusa? A wobec ilu powinienem powiedzieć jak Jezus z wczorajszej ewangelii: “Milcz i wyjdź z niego, bo w niczym nie jesteÅ› podobnym do Boga!”. Jak czÄ™sto twarz Jezusa we mnie jest zeszpecona. Krytykujemy czÄ™sto KoÅ›ciół za jego różne braki, za jego fatalny wizerunek czy oblicze, ale to jest przecież nasze oblicze, nasze grzechy, brudy, nasza twarz. Aż dziw bierze, że Jezus che przyjąć takÄ… zeszpeconÄ… twarz KoÅ›cioÅ‚a za swojÄ…. Dlatego kocham KoÅ›ciół i wierzÄ™ w KoÅ›ciół bo bez wzglÄ™du na to jaki on jest, Jezus ma twarz KoÅ›cioÅ‚a.

Wydarzenia dnia:
niedziela: z samego rana porzÄ…dna dawka modlitwy i msza Å›wiÄ™ta w kaplicy seminaryjnej, potem wyjazd z “Jurkami” do Krakowa. ZobaczyÅ‚em nowe mieszkanie Oli, pochodziliÅ›my po Starym MieÅ›cie i na koniec poszliÅ›my na mszÄ™ do Dominikanów. PooddychaÅ‚em przez chwilÄ™ mojÄ… ukochanÄ… atmosferÄ… duszpasterstwa akademickiego. Super dzieÅ„. Taki inny i taki rodzinny!

poniedziałek: mimo wszystko trochę pospałem. W nocy jeszcze coś czytałem, ale i tak snu było trochę więcej niż zwykle. O 8.00 msza św. u Marie-Lise. Potem w domu zmówiłem brewiarz i zrobiłem rozmyślanie. Długo też pracowałem. Wreszcie jestem zadowolony z tego co zrobiłem wytrwale siedząc przy biurku. Oby tak dalej, bo piętrzą się moje zaległości. Korci mnie żeby jechać na narty, ale sterta zamówień na pisane rzeczy już nie daje mi spokojnie żyć. W każdym razie dziś skończyłem jedną pilną rzecz dzięki czemu o jedną sprawę czuję się lżejszy. W przerwie pisania sympatyczne wizyty Ks. Zdziśka i Ks. Ryszarda. O 18.00 udział we mszy św. w archikatedrze. Byliśmy tylko delegacją seminarium, ale miło było zobaczyć alumnów z asysty. Najbardziej mnie rozbawił śpiew. W miejscu kleryckiego chóru stał kantor Sławek. Sam jeden musiał pracować za cały zespół ludzi. Śpiewał jak zawsze ładnie i starannie, ale siłą rzeczy same solowe partie. Po mszy wybraliśmy się z Ks. Jarkiem na porządną, wykwintną kolację. Na koniec dnia zamierzam pogadać z Bogiem i podziękować mu, że zechciał konsekrować moje życie w kapłaństwie. Bardzo chcę odnowić wobec Boga mojego pragnienie konsekrowanego życia.

Cytat dnia: Im lepiej chcesz świecić tym więcej musisz się spalać.

Intencje modlitewne: Ciągle i ciągle modlę się za wszystkich kleryków, aby pozwolili Bogu naprawdę konsekrować swoje życie; za wszystkie zakony, szczególnie za zakony kontemplacyjne, które są piorunochronem świata, o liczne powołania do tych wspólnot; o powołania do kapłaństwa w naszej archidiecezji; o uzdrowienie dla Piotrka, dla mamy diakona Łukasza; za Bartka, za Agnieszkę z Cięciny; za księży z którymi się dziś spotkałem, w podzięce za ich życzliwość i przyjaźń; za moich rodziców i rodzeństwo; o siły zdrowie i moc od Ducha Świętego dla naszego Księdza Arcybiskupa; o radość nieba dla zmarłego dziś pana Piotra - dziadka naszej Agnieszki-matki.