Go to content Go to navigation Go to search

Powołani z codzienności

August 31st, 2011 by xAndrzej

Każde powołanie jest cudem. Bóg pojawia się dyskretnie, wchodzi w naszą codzienność i wyprowadza z niej na niepojętą głębię. Jesteśmy powołani nie w jakiś nadzwyczajny sposób, choć chciałoby się nieraz, żeby Bóg przemówił w jakimś mistycznym wydarzeniu, dał wyraźny znak z nieba, żeby już nie mieć żadnych wątpliwości. Tymczasem jesteśmy powołani z codzienności, wyrywani czasem ze zwykłego tempa życia, ze zwyczajnej pracy, czy zwykłych świeckich studiów.
Dokładnie tak jak nad jeziorem Genezaret, kiedy Jezus po prostu wszedł do łodzi i poprosił, aby wypłynęli na głębię. Z początku pewnie myśleli, że chodzi o zwykłe łowienie ryb, o głębię mierzoną w metrach i wyznaczoną wirami wody. Zdumiewa mnie natychmiastowa ufność tych prostych rybaków. Jezus pakuje im się do łodzi, daje polecenia, każe zarzucać sieć w czasie, o którym każdy rybak wie, że nie ma co liczyć na połów. A oni pokornie wykonują Jego polecenia! Ile w nich musiało być ufności? Do tego trzeba chyba być rybakiem, przyzwyczajonym do ryzyka, do rzucania sieci w głęboką wodę bez pewności, że znajdzie się w niej choć jedna ryba.
A my chcielibyśmy być pewni już na samym początku. Nie mamy odwagi zarzucać sieci, jeśli nie ma pewności, że to na pewno to miejsce i ten czas. Bóg jednak pozostaje przy swoim. Nie wysyła faksów z nieba ze szczegółową instrukcją działania, ale każe po prostu wchodzić w swoją codzienności, ale nie po wierzchu, każe wejść w nią głębiej.
Bóg powołuje z codzienności i lepiej nie szukać Go poza nią. Warto może czasem uciec na górę Tabor, ale nawet tam można być tylko przez chwilę. Kiedy uczniowie chwalą się Jezusowi, że dobrze im tam być, On każe im schodzić na dół, bo głębia jest na dole.
NoszÄ™ w sobie takÄ… wÅ‚aÅ›nie historiÄ™ powoÅ‚ania, kiedy Bóg przyszedÅ‚ poÅ›ród moich ludzkich, zwykÅ‚ych planów i zawoÅ‚aÅ‚: “Pójdź za mnÄ…!”. WszedÅ‚ do mojej zwykÅ‚ej, skromnej Å‚odzi i powiedziaÅ‚, że bÄ™dzie inaczej, zamiast Å‚owić ryby, bÄ™dziesz Å‚owiÅ‚ ludzi.

Kolejny raz obserwuję zmagania o powołanie wielu młodych ludzi. Bóg wchodzi w ich codzienności, często długo z nimi płynął i nic nie wskazywało, że zmieni kierunek ich drogi.
Niektórzy usłyszeli ten głos w czasie swoich studiów, kiedy wszystko było już poukładane, indeks w kieszeni, nowi koledzy, akademik, dumni rodzice. A Bóg na to powiedział, że trzeba iść głębiej, zaryzykować i zostawić te wszystkie swoje dotychczasowe połowy.
Było i tak, że Jezus siedział w łodzi tak cicho, że świat dyktował kierunek rejsu. Koledzy wyznaczali styl życia, rodzice tworzyli plany na świetlaną przyszłość syna, a świat wmawiał z mocą, że nie warto szukać głębiej, skoro na wierzchu jest tak dużo skarbów. I wtedy potrzebna była burza, żeby wszystko się rozwaliło, żeby wyszło na jaw, że nikt z tych mądrych doradców tak naprawdę nawet nie wie, jakie perły są w głębinach morza. Bóg musiał czasem posłużyć się burzą, żeby człowiek mógł wyjść z łodzi i pójść za Jezusem nawet po wodzie. Znam takie burze w życiu młodych ludzi, kiedy trzeba pokonać brak akceptacji rodziców, zdziwienie otoczenia, kiedy trzeba było wreszcie zostawić wszystko i przyznać się, że Jezus wzywa na głębię, powołuje do zupełnie czegoś innego.
Codziennie modlę się o powołania, bo wiem, że wcale nie jest to takie proste, bo znam ten wielki wysiłek młodych ludzi, żeby przestać wreszcie pełzać po powierzchni i odważyć się wypłynąć na głębię. Dlatego cudem jest dla mnie każda odpowiedź na powołanie, w tym świecie, który jest taki powierzchowny.
Może rzeczywiście nie powinniśmy się modlić o powołania, bo Pan daje ich tyle ile trzeba, ale powinniśmy się modlić o odwagę dla powołanych, żeby pozbyli się lęku i bez gadania wsiedli do łodzi skoro Pan wyraźnie im mówi, że czeka ich najcudowniejsza droga, najobfitszy połów, najsensowniejsze spełnienie życia.

Zbaw nas ode ZÅ‚ego

August 30th, 2011 by xAndrzej

Mocniej niż zwykle mówiÅ‚em dziÅ› zdanie z modlitwy PaÅ„skiej: “zbaw nas ode zÅ‚ego”. Nie mam najmniejszego cienia wÄ…tpliwoÅ›ci o niszczÄ…cej sile zÅ‚ych duchów i o wzmożonym ich dziaÅ‚aniu w naszych czasach. Ono jest dziÅ› mocniejsze, bo pewnie i wiÄ™ksze jest nasze przyzwolenie. StawiajÄ… nas mocno na nogi ewangeliczne obrazy przedstawiajÄ…ce Jezusa, który wypÄ™dza zÅ‚e duchy. WpÄ™dzać to znaczy dosÅ‚ownie egzorcyzmować. ZÅ‚e duchy objawiaÅ‚y swojÄ… obecność najczęściej podczas Jego nauczania. Moc sÅ‚owa Bożego jest tak wielka, że nie mogÄ… jej znieść demony. Jezus nie ma wobec nich żadnej delikatnoÅ›ci ani chÄ™ci na pertraktacjÄ™. Krótkimi rozkazami nakazuje im milczenie i opuszczenie czÅ‚owieka. Rozkaz milczenia dotyczy także demonicznego wyznania prawdy o bóstwie Jezusa. ZÅ‚e duchy wiedzÄ… kim On jest. GÅ‚oÅ›no to wypowiadajÄ…: “Ty jesteÅ› ÅšwiÄ™ty Boży” “Ty jesteÅ› Synem Bożym”. A Jezus mimo to nakazywaÅ‚ im milczeć i nie wyjawiać kim On jest. Najwyraźniej Chrystus zwraca nam uwagÄ™ na to, że nie wolno do gÅ‚oszenia prawdy o Nim używać demonów. Demony manifestujÄ… swojÄ… obecność podczas ewangelizacji, ale nigdy nie mogÄ… być wykorzystane do ewangelizacji! Pozornie Jezus mógÅ‚by wykorzystać te wszystkie sytuacje z opÄ™tanymi i podjąć te diabelskie wyznania o Nim jako Å›wiadectwo Jego boskoÅ›ci. Jednak do gÅ‚oszenia bóstwa Jezusa nie wolno używać zÅ‚ych duchów. One ani nie sÄ… do tego uprawnione, ani nie czyniÄ… tego w zdrowej i wÅ‚aÅ›ciwej intencji.
Pewnie z tego przekonania rodzi się wielka mądrość Kościoła w praktyce wypędzania złych duchów. Kościół do tego zachęca i o tym przypomina, że trzeba kontynuować dziś misję Jezusa w zakresie wypędzania złych duchów, ale musi się to dziać dyskretnie i w wielkiej roztropności. Rytuały rzymskie polecają, aby egzorcyzm odbywał się w miejscu odosobnionym i dyskretnym.
A mogłoby się wydawać, że urządzanie jakiś widowiskowych wypędzeń złych duchów wstrząsnęłoby ludźmi i obudziło w nich wiarę? Dlaczego Kościół rezerwuje egzorcyzmowanie tylko dla wybranych i upoważnionych kapłanów? Dlaczego tego nie czyni w zwykłych okolicznościach, na codziennych, czy przynajmniej niedzielnych Mszach świętych? Może krzyczące o Jezusie złe duchy byłyby dowodem na Jego boskość? Może wreszcie coś by pękło w skamieniałych sercach niedowiarków?
Jezus każe milczeć demonom wyznającym prawdę o tym kim On jest , bo złych duchów nie wolno używać do ewangelizacji! Nie można urządzać publicznego wypędzania duchów dla nawracania innych, bo zawsze skończy się to przewrotnym działaniem demonów. Najbardziej ewangeliczną formą ewangelizacji jest głoszenie słowa i służba Bogu. A wciąż konieczne egzorcyzmy mają się dokonywać roztropnie i w odosobnieniu, mają być wykonywane przez wybranych kapłanów, którym Kościół zlecił to zadanie.

Znów spotkaÅ‚em mÅ‚odego czÅ‚owieka zachwyconego wypÄ™dzaniem zÅ‚ych duchów. WyjÄ…Å‚ ze swojego plecaka sÅ‚oik tÅ‚umaczÄ…c mi, że to sól egzorcyzmowana. Tak bez przerwy, blisko pół godziny, mówiÅ‚ mi o zÅ‚ych duchach i odkryciu najwiÄ™kszej misji swojego życia - wypÄ™dzaniu demonów. WypÄ™dza je już z wszystkich - ze swoich kolegów, ze swoich rodziców i z przypadkowo spotkanych ludzi. I jest przekonany, że w tym wÅ‚aÅ›nie objawia siÄ™ najbardziej moc Jezusa Syna Bożego. A mnie caÅ‚y czas krążyÅ‚y po gÅ‚owie sÅ‚owa Jezusa skierowane do zÅ‚ych duchów mówiÄ…cych, że On jest Synem Bożym: “Milcz i wyjdź z niego!”

Intencje modlitewne:
Za naszych kleryków - o dobrą końcówkę wakacji, o wytrwanie w powołaniu i dojrzewanie w świętości; za kapłanów; o nowe powołania do kapłaństwa i do życia zakonnego; za naszych 19 kandydatów na I rok i z nieustającym wołaniem do Boga, za tych, którzy słyszą stukanie Jezusa, ale nie maja odwagi otworzyć drzwi; za chorych i cierpiących; za chorych psychicznie; za moją rodzinę; za wspaniałych ludzi z DA; za ks. Marka i jego pracę ze studentami; za tych, którzy codziennie się modlą za kapłanów; za wspólnotę przyjaciół naszego Seminarium; za ojców duchownych, którzy mają swoje spotkanie w Płocku; za misje ewangelizacyjne u św. Józefa w Wieluniu; za małżeństwa, które błogosławiłem, za dzieci, którym udzielałem chrztu świętego; za wszystkich którzy pomagali mi budować ośrodek dla studentów; za czytelników tego wpisu

Naśladowanie Boga

August 28th, 2011 by xAndrzej

Bardzo czÄ™sto wracam do historii pewnego ksiÄ™dza, który po 10 latach rzuciÅ‚ kapÅ‚aÅ„stwo. MiaÅ‚ Å›wietnÄ… opiniÄ™, przede wszystkim doskonaÅ‚ego organizatora życia religijnego w parafii. Po odejÅ›ciu napisaÅ‚ krótki list uzasadniajÄ…c swojÄ… decyzjÄ™: “Zawsze Å›wiadomie wybieraÅ‚em różne kapÅ‚aÅ„skie czynnoÅ›ci, ale nigdy nie wybraÅ‚em naÅ›ladowania Chrystusa. I pewnie dlatego nie mam już siÅ‚y dźwigać kapÅ‚aÅ„skiego życia, bo pragnienie Å›wiata zwyciężyÅ‚o we mnie nad pragnieniem Boga”.
Od rana myÅ›lÄ™ nad dzisiejszÄ… EwangeliÄ… i naÅ›ladowaniem Jezusa. “Nie bierzcie wzoru z tego Å›wiata” - mówiÅ‚ dziÅ› Å›w. PaweÅ‚ przygotowujÄ…c nas do pouczenia Jezusa o zaparciu siÄ™ siebie, o braniu krzyża codziennoÅ›ci i naÅ›ladowaniu Boga. Nie ma czasem mocnych wobec ogromnego wpÅ‚ywu Å›wiata! Åšwiat nas pociÄ…ga jak siÅ‚a grawitacji. Niepostrzeżenie stajemy siÄ™ coraz bardziej Å›wiatowi. Åšwiat walczy o naszÄ… Å›wieckość i czasem siÄ™ nawet zaczyna wydawać, że to, co Boże w nas, coraz bardziej spycha na prowincjÄ™ naszego życia. Nasze myÅ›lenie jest zainfekowanie Å›wiatowym myÅ›leniem, nasze pragnienia zaczynajÄ… krążyć wokół Å›wiatowych doznaÅ„, nasz styl życia staje siÄ™ pogoniÄ… za modÄ… a nasze dążenia zamykajÄ… siÄ™ wraz z koÅ„cem ziemskiego horyzontu. Åšwiat coraz bardziej walczy o Å›wieckość w każdej sferze naszego życia, z równie wielkÄ… mocÄ… uderza w nasze kapÅ‚aÅ„stwo. CaÅ‚kiem niedawno wyczytaÅ‚em myÅ›l o tym, że Jezus staÅ‚ siÄ™ kapÅ‚anem w momencie, gdy na krzyżu ofiarowaÅ‚ swojÄ… Å›wieckość, gdy zadeklarowaÅ‚, że Jego królestwo nie jest z tego Å›wiata. To chyba przeÅ‚omowy moment w drodze do kapÅ‚aÅ„stwa i w kapÅ‚aÅ„stwie: ofiarować Bogu swojÄ… Å›wieckość! Musimy mieć dzisiaj ogromnie dużo siÅ‚y i odwagi, żeby uwolnić siÄ™ z tego wiru Å›wiata. I to wcale nie znaczy być przeciwko Å›wiatu, albo obok Å›wiata. Konsekrowanie swojej Å›wieckoÅ›ci, odsÅ‚ania jeszcze bardziej piÄ™kno Å›wiata, czyni Å›wiat boskim i szlachetnym. Nasza codzienność nie jest przecież ani przeciwko Bogu, ani obok Boga - ona jest Jego i od Niego. Im bardziej jestem duchownym w tym Å›wiecie, tym bardziej Bóg przez moje Å›wiadectwo, konsekruje i egzorcyzmuje ten Å›wiat. Bóg wiÄ™c bardzo potrzebuje ludzi duchowych!

Migawki z życia:
Spędziłem dwa dni w gronie mojej akademickiej rodziny z czasów DA. Mamy wspólne korzenie, razem uczyliśmy się kiedyś Boga i razem przeżywaliśmy dzieje naszego życia i powołania. To niesłychanie łączy i tworzy więzi, które są czasem silniejsze od rodzinnych. Dobrze mi było z nimi, a z tego spotkania znów płynie wielkie zobowiązanie do ojcowskiej modlitwy. Odwiedziliśmy wspólnie Leśniów i Mrzygłód, dwa piękne sanktuaria maryjne. Byłem więc w trochę innym świecie niż ten seminaryjny, ale niesłychanie ważnym, żeby dobrze służyć w seminarium.

Intencje modlitewne:
CiÄ…gle szturmujÄ™ niebo w intencji powoÅ‚aÅ„, modlÄ™ siÄ™ o powoÅ‚ania do naszego seminarium, bo przed nami ostatnie dni przyjęć na nowy rok; trwam też na modlitwie za kleryków - sÄ… bardzo ważnÄ… częściÄ… mojego życia i wierzÄ™ mocno, że każda modlitwa za nich jest najskuteczniejszym sposobem, aby Bóg daÅ‚ im radość i pewność powoÅ‚ania; za wszystkich kapÅ‚anów; za mojÄ… rodzinÄ™; za moich wychowanków i przyjaciół z DA; za dzisiejszÄ… wspólnotÄ™ DA “Emaus” - za Ks. Marka i Ks. Jacka; za wszystkie małżeÅ„stwa, którym udzielaÅ‚em bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwa, za dzieci, które chrzciÅ‚em; za chorych i cierpiÄ…cych; za Å›wiat, aby nie szczyciÅ‚ siÄ™ Å›wieckoÅ›ciÄ…, ale szybko wracaÅ‚ do Boga; za nasze rodzinkowe spotkanie; za czytelników tego wpisu.

Życie w Madrycie

August 26th, 2011 by xAndrzej

15 sierpnia
Wniebowzięcie NMP

Wyruszam do Madrytu. Właściwie całkiem niespodziewanie. Czuję się, jakby sam Pan Bóg mi to wszystko przygotował. Najpierw upomnienie dawnych studentów, że przecież, mówiłem, że zawsze będę jeździł na Światowe Dni Młodzieży, potem delikatna informacja od Ks. Marka o miejscu w hotelu i na koniec w dwa dni załatwione wszystkie formalności, żeby tylko jechać. To jadę! Nie jestem już młody, ale potrzebuję mocno odmłodzenia ducha. Czuję, że potrzebuję, jakiegoś wyrwania się z kręgu narzekania na rzeczywistość i słabnącej nadziei wobec zalewu laickości. Przecież Jezus żyje, a skoro tak, to żyje Kościół i ciągle jest młody.
Całą drogę myślę o Matce Bożej. Nie mogę być dziś na Jasnej Górze, ale patrząc na chmury z okien samolotu, myślę o niebie, o tym, jak musi być tam cudownie w komunii z Bogiem, w towarzystwie Matki Bożej, aniołów i świętych. Ziemia cieszy mnie o wiele mniej niż perspektywa nieba.
Madryt jest jeszcze spokojny. Młodzi z całej Hiszpanii dotrą tu dopiero późnym wieczorem. Metro wygląda jak opustoszałe miasto. Nic dziwnego, bo jest sjesta, a na dworze upał niemiłosierny. W wielkich halach IFEMA odbieramy pakiety pielgrzyma – plecak, bilet na komunikację miejską, kartki na jedzenie, modlitewniki, przewodniki i wszystko, co niezbędne, aby się dobrze poruszać podczas spotkania.
Docieramy wreszcie do hotelu. No, cóż – to zupełnie inny standard niż ten w jakich spędzałem wszystkie dotychczasowe Światowe Dni Młodzieży. Jest bardzo komfortowo i przyrzekam sobie, że nie będę o tym opowiadał młodym.
Na koniec dnia jeszcze wizyta w polskiej kwaterze na Vicalvaro. Wspaniali, starzy znajomi, młodzi ludzie, którzy Światowym Dniom Młodzieży oddali całe swoje serce. Od kiedy istnieje Krajowe Biuro Organizacyjne ŚDM Polska może się pochwalić jedną z najlepszych koordynacji wyjazdu na spotkanie. Szef kwatery Ks. Grzegorz ma już mocno zmęczone oczy. Witamy się z wielką radością, ale nie ma szans na spokojne pogadanie, bo ciągle dzwoni telefon. Szybko więc się ulatniam, żeby nie przeszkadzać.

16 sierpnia
Z samego rana trochę zwiedzania Madrytu. Tak na wyczucie, z mapą w ręku. Przechodzimy koło ołtarza papieskiego na placu Cibeles, a potem pod muzeum Prado. Dużo ładnych rzeczy. O 13.00 spotkanie z ludźmi z grupy Częstochowskiej. Jest Ks. Marek, Agnieszka, Daria, Piotrek, Ania i inni. Wreszcie czuję się jak za dawnych dobrych lat.
Po południu Msza święta inaugurująca Światowe Dni Młodzieży w Madrycie. Natychmiast czuje się moc Ducha Świętego. Pokornie zajmujemy miejsca w tłumie koncelebransów i odprawiamy Mszę świętą. Już ta chwila wystarczy, żeby mieć pewność, że Kościół żyje, że jest młody. Na telebimach widzimy tłumy młodych ludzi, radosnych, rozmodlonych, wpatrzonych w ołtarz. Urzeczywistnia się prawda, że Duch Święty działa najmocniej w swoim Kościele. Kardynał Madrytu wita nas wszystkich i zaprasza do madryckiej przygody z Bogiem. Łza się wokół kręci kiedy jest mowa o obecności relikwii bł. Jana Pawła II i kiedy wszyscy zaczynają śpiewać Czarną Madonnę. Cały świat młodych katolików niemal z pamięci śpiewa o Matce Bożej z Częstochowy.

17 sierpnia

Pierwszy dzień katechez. Dziś rozmyślamy o naszej wierze, o mocy tej wiary. Spotykam już całą grupę z Częstochowy, a w niej wielu starych znajomych. Nas też połączyła wspólna wiara w Jezusa. Nic tak nie łączy jak wiara! Katechezę głosi Ks. Bp Marek Jędraszewski. Jako filozof próbuje dać bardzo racjonalne uzasadnienie sensu wiary. Sięga do przykładu Alberta Einsteina i Błażeja Pascala. Może dobrze, że zanim sięgniemy do Biblii, możemy sobie uświadomić, że już ze swej natury otwarci jesteśmy na Boga, że wiara to nie jest tylko jakiś dodatek, ale istotny element naszej natury.
Po południu dołączam się do małej grupki, w której jest dwóch kleryków naszego seminarium. Jestem z nich dumny, bo świetnie służą młodym i z mądrością posługują się obcymi językami. Mają doskonałą próbę bycia przewodnikami młodych w obcym świecie. Jako kapłani będę to przecież robić niejako z istoty powołania. Zwiedzamy madryckie kościoły. Najpiękniejszy jest ten Michała Archanioła. Tuż obok jest nuncjatura, w której od jutra zamieszka Ojciec Święty Benedykt XVI. Szepcze słówko do Michała Archanioła, żeby bronił Ojca Świętego przed wszelkim działaniami szatana. W końcu to archanioł Michał jest od tego!
Idziemy też do parku Retiro. Głównie, żeby zerknąć na strefę pojednania i festiwal powołaniowy. Nie mogę oderwać oczy i ukryć zachwytu. Najpierw nad dziesiątkami konfesjonałów, przy których spowiadają się młodzi. Osobiste i najważniejsze dotknięcie przez Boga naszych ludzkich słabości. Od tego zaczyna się zawsze nawrócenie.
Oglądamy też dziesiątki stanowisk powołaniowych. Wystawy i prezentacje wspólnot zakonnych. Czego tu nie ma? Siostry od Matki Teresy z Kalkuty, Legion Maryi, Kartuzi i Cystersi i wiele wiele innych wspólnot. Nie chodzi wcale o to, kto i jak się prezentuje, ale o odkrycie piękna Kościoła, w którym jest tyle miejsca dla różnych duchowości i charyzmatów.
Wieczorem, już w telewizji, oglądamy manifestacje przeciwko wizycie Papieża. Właściwie nie wiem o co tym ludziom chodzi? Przecież te tysiące młodych pielgrzymów niesie z sobą tyle dobra i pokoju, nikomu nie zabierają pieniędzy, ani z nikim nie walczą! Już teraz wyraźnie widzę, jak świat ukazywany w mediach w niebywale zakłamany sposób odwraca proporcje. Mało kto pokazuje prawie milionową grupę młodych ludzi niosących orędzie pokoju i nadziei, a największą sensację robi się z grupki ludzi, którzy krzyczą, szarpią się i tak naprawdę sami wywołują więcej zamieszania i mają w sobie tyle nienawiści. Mądrość młodych polega jednak na spokoju. Pielgrzymi idą dalej, dalej się modlą, również i za tych, którzy nie mogą znieść ich wiary i miłości do Jezusa.
Dziś zacząłem odprawiać nowennę do Matki Bożej Częstochowskiej o nowe powołania i za naszych kleryków.
18 sierpnia
Na prywatnym rozmyślaniu uderzyły mnie mocno słowa św. Pawła, żebym nieustannie sprawdzał, czy całą ufność pokładam w Panu, czy w sobie? Cierpienia i problemy są po to, abyś nauczył się pokładać ufność w Panu. Na jednej z książeczek w pakiecie pielgrzyma wyczytałem słowa: „Może w Madrycie usłyszysz Pana!”. I chyba usłyszałem. Te słowa będą mi towarzyszyć przez cały pobyt w Hiszpanii. Czy pokładam ufność w swoich możliwościach i kompetencjach, czy też całkowicie zdaję się na Pana?
Dzisiejszą katechezę głosi Ks. kardynał Józef Glemp. Mówi o mądrym budowaniu domu. Kazanie głosi Ks. kardynał Kazimierz Nycz. Mszę świętą odprawiam w intencji powołań do naszego seminarium i w intencji kleryków.
Po katechezie udajemy się na stadion Realu Madryt. Tym razem z grupą najmłodszym pielgrzymów. Są wielkimi kibicami i dla nich to ważne, żeby być na tym stadionie. Rzeczywiście było na co popatrzeć. Z ks. Markiem jesteśmy jednak zgodni, że dzisiejszy świat bardziej troszczy się o igrzyska i stadiony niż o Boga i ludzi. Czyżby powtórka z historii?
Wieczorem jest już z nami Benedykt XVI. Stoimy pod wielkim telebimem i znów doświadczamy piękna Kościoła, który Chrystus postanowił zbudować na Piotrze. Setki tysięcy młodych ludzi doskonale to rozumie. Wierzę, że skandowanie na cześć Ojca Świętego nie jest tylko zbiorową manifestacją, ale wyczuciem prawdy, że tam gdzie jest Piotr tam jest Chrystus. Oni wiwatując na cześć Papieża, robią to dla Chrystusa. Ojciec Święty przeprowadza grupę młodych przez reprezentacyjną bramę Madrytu. Taka jest jego duchowa rola – przeprowadzać ludzi przez bramy do królestwa Bożego. Benedykt XVI od początku nawiązuje do tajemnicy Kościoła, do przezwyciężenia naszych indywidualizmów. Czuję się szczególnym adresatem tych słów. My, księża, chyba w wyjątkowy sposób jesteśmy indywidualistami.

19 sierpnia

W naszym miejscu katechez byli dziś obecni dwaj biskupi z Polski. Katechezę i homilię głosił ks. Bp Andrzej Czaja z Opola. Mówił o ewangelizacji i konieczności dawania świadectwa. Nawiązując do swojego nazwiska stwierdził krótko: „Chrześcijanin nie może się czaić, ale musi odważnie rozmawiać o Jezusie”. Mszę świętą odprawiał ks. Bp Andrzej Dziuba z Łowicza. W jego osobie czułem kawałek swojego rodzinnego domu. Podczas spotkania równie ciekawe były świadectwa młodych, wśród nich świadectwo naszego kleryka Michała. Ks. Adam Wodarczyk, moderator oazy, opowiadał o rekolekcjach dla młodzieży w Chinach. Niesamowita opowieść o młodych chrześcijanach w Chinach, którzy za swoje przyznawanie się do Jezusa muszą liczyć się z bolesnymi konsekwencjami. Ciekawe, ilu polskich chrześcijan zostałoby przy Kościele, gdyby groziło to poważnymi prześladowaniami?
Popołudnie spędzamy w seminarium madryckim. Od rana 16 sierpnia aż do 21 sierpnia trwa tam nieustająca adoracja Najświętszego Sakramentu w intencji powołań. Niesamowite wydarzenie duchowe. Setki ludzi w dużym kościele seminaryjnym, dzień i noc woła o nowe powołania. Przyłączam się do tego wołania. Proszę Pana żniwa o nowe powołania kapłańskie i zakonne dla całego świata, w tym również, do naszego seminarium. Serce mi krzyczy w stronę Jezusa: „Panie, obiecałeś, więc wysłuchaj wołania swojego ludu i dodaj odwagi, tym, których powołałeś! Żniwo coraz większe, ale robotników mało”.
Wieczorem cudowna Droga Krzyżowa pod przewodnictwem Ojca Świętego Benedykta XVI.

20 sierpnia
Tylko dzięki telewizji udało mi się śledzić spotkanie Ojca Świętego z seminarzystami. Uderzyło mnie najbardziej stwierdzenie Benedykta XVI, abyśmy nie wybierali i nie skupiali się na kontekstach ale na istocie naszego powołania, którą jest Chrystus. Rzeczywiście, nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć, w jakich zewnętrznych kontekstach przyjdzie nam realizować nasze kapłaństwo, ale zawsze potrzebne i aktualne będzie nasze zakorzenienie w Bogu.
Przed południem Msza św. na Vicalvaro dla Polaków, takie polskie posłanie na centralne spotkanie z Papieżem. Homilię mówi Ks. Bp Henryk Tomasik. Konkretnie wzywa młodych do zaangażowania w Kościele.
Od 15 tej zaczyna się pielgrzymka na stare lotnisko Czterech Wiatrów. Niezliczony tłum ludzi i okropny upał. Mieszkańcy okolicznych bloków polewają pielgrzymów wodą. Kubły i wiadra wody leją się na nasze głowy. Plac papieski jest rzeczywiście olbrzymi i cały w tumanie kurzu. Odnajdujemy naszych i przyłączamy się do wspólnego czuwania.
Tuż po przyjeździe Ojca Świętego nagle załamuje się pogoda. Zaczyna wiać, pojawiają się czarne deszczowe chmury z piorunami. Wreszcie przychodzi ulewa. Młodzi skandują w niebo: Jan Paweł II! Jan Paweł II. Wzywając najwyraźniej jego wstawiennictwa. Deszcz nie ustaje. Białe parasole próbują chronić Ojca Świętego, ale przez dłuższą chwilę nie da się nic powiedzieć. I w takich warunkach zaczyna się czuwanie i mocne słowa Benedykta XVI: „Nie lękajcie się świata, ani przyszłości, ani swoich słabości”. I młodzi najwyraźniej się nie boją. Klękają na zmoczonej ziemi, żeby adorować Najświętszy Sakrament.
A potem jest już noc w hotelu pod wieloma gwiazdami. Ludzie, jak śledzie, rozłożeni jeden przy drugim. Na szczęście deszcz szybko ustał i przyszła nieoczekiwanie orzeźwiająca noc.

21 sierpnia
Już o 6.30 meldujemy się do odprawiania Mszy świętej. Dostajemy się tuż przed główny ołtarz i oczekujemy na przyjazd Ojca Świętego. Czas biegnie bardzo szybko. Każdy z nas odprawia swoje prywatne kapłańskie modlitwy. Z ogromną radością wsłuchuję się w piękne śpiewy Jutrzni wykonywane przez wspólnotę Małych Sióstr i Braci Baranka. Cieszę się, że widzę wśród nich i Cecile i Faustynę – małe siostry z naszego Choronia.
Ojciec Święty jest najwyraźniej zadowolony i podekscytowany. Tłumu ludzi nie da się zmierzyć pierwszym rzutem oka. Jest nas rzeczywiście ogromnie dużo. I to jest właśnie najpiękniejsze doświadczenie Kościoła, o którym tyle nam powie Benedykt XVI: „Nie można oddzielać Jezusa od Kościoła. Proszę was, abyście kochali Kościół”.
Znów zakochałem się w Kościele, bo w nim żyje Jezus i ma wokół siebie olbrzymią rzeszę młodych przyjaciół!

Wyrusz w drogÄ™ !

August 14th, 2011 by xAndrzej

MÅ‚odość można poznać po tym, że jest w niej jakieÅ› wielkie pragnienie wychodzenia z domu. Nic wiÄ™c dziwnego, że od wieków rodzice majÄ… dużo kÅ‚opotów z tym, żeby dzieci zatrzymać w domu, żeby wracaÅ‚y o wÅ‚aÅ›ciwej porze do domu. WyjÅ›cie z domu jest też wÅ‚aÅ›ciwym kierunkiem rozwoju czÅ‚owieka. Wychodzimy z domu na Å›wiat, żeby rozwinąć skrzydÅ‚a, coÅ› zobaczyć, poznać nowych ludzi. Dopiero na starość przychodzi pragnienie wracania do domu. MÅ‚ody czÅ‚owiek nie powinien być domatorem. Kiedy siedzi w domu zamiast siÄ™ rozwijać kurczy siÄ™ i zamyka w sobie. Być może i dlatego Jezus nie troszczyÅ‚ siÄ™ o dom, o jakÄ…Å› domowÄ… stabilizacjÄ™ i domowe ciepeÅ‚ko. CiÄ…gle byÅ‚ w drodze. ZapraszaÅ‚ też wszystkich napotkanych, żeby “poszli za Nim”.
Częstochowa w tych dniach jest chyba najpiękniejszym miastem świata. Od świtu do nocy przez miasto przechodzą tysiące pielgrzymów. Wszyscy oni, bez względu na wiek, tryskają młodością, właśnie dlatego, że odważyli się wyjść z domu, że podjęli często niemały trud, żeby przeżyć nawrócenie w drodze.
Kilka tygodni temu gościli u nas pielgrzymi idący z Litwy do Medjugorie. Nieśli przez całą drogę wielki drewniany krzyż. Mieli w sobie mnóstwo prostoty, wdzięczności i nadziei. Droga ich niesamowicie uszlachetniła. Wspólny trud sprawił, że naprawdę stali się braćmi i siostrami. Przedwczoraj przyszli pielgrzymi aż z Kaszub, a większości z nich nie wystarczyła droga z Helu do Częstochowy, więc poszli dalej - prze Tatry aż do Lewoczy. Mówili, że to najlepszy sposób, żeby naładować się duchowo na cały rok pracy. Prawdziwe urzeczywistnienie się Ewangelii: trzeba stracić życie, żeby je zachować, trzeba się trochę pomęczyć, żeby wciągu roku wysiłek był lżejszy. Wczoraj przyszli Krakusi, ponad osiem tysięcy ludzi!!! A z nimi w znaku relikwii wędrował przez Jurę bł. Jan Paweł II. Przed chwilą przybiłem naszą seminaryjną pieczęć pielgrzymowi z Niemiec. Idzie sam. Zaczął w Warszawie, a chce skończyć w Santiago de Compostela (Hiszpania). Wiele tygodni w drodze, bez względu na pogodę i często z noclegiem w wielogwiazdkowym hotelu pod gołym niebem. Dawno nie widziałem tak radosnego człowieka. Choć mówi tylko po niemiecku, nie ma żadnej bariery, żeby rozmawiać z ludźmi, cieszyć się spotkaniem z nimi. Idąc niesie na piersi ryngraf z Matką Bożą, i mało się przejmuje tym, co ludzie powiedzą w wystraszonej religią Europie. Droga rozwija niesamowicie i uczy człowieka odwagi. Dzisiaj po raz 300 wchodzi do Częstochowy Warszawa. Trzysta lat, mimo zaborów, wojen, mimo nazizmu, komunizmu i innych przeszkód, warszawska pielgrzymka wciąż jakby ta sama - pełna radości, optymizmu, młodości.
Częstochowa w tych dniach jest najpiękniejszym miastem na świecie. I tylko ci, którzy siedzą w domach, którym nie bardzo chciało się ruszyć w drogę mogą widzieć w pielgrzymach zwykły, krzykliwy tłum ludzi czy jakąś manifestację religijną. Nie ma lepszego sposobu na osobisty rozwój niż wyjście z domu. Jednym z najlepszych sposobów na rozwój wiary jest pielgrzymowanie. Kiedy już tylko siedzisz w domu, szybko dopadnie cię malkontenctwo, narzekanie, krytykowanie, widzenie świata w szarych a nawet czarnych kolorach. Siedzenie w domu to znak starzenia się. Wyjście z domu to szansa na rozwój. Aż szkoda, że dzisiaj świat wymyśla tyle sposobów, żeby ludzi zatrzymać w domu. Telewizor, komputery - to wszystko zmieniło nasze życie. Jak ciężko czasem młodych ludzi wyciągnąć z domu! I wcale nie chodzi tylko o to, żeby wyjechać daleko. Wystarczy czasem wyjść do innych, zaangażować się w coś co dzieje się blisko - a to już wystarczy, żeby nie zamknąć się w sobie.
Z podziwem patrzę na tysiące księży i kleryków, którzy w czarnych sutannach idą z pielgrzymami. Są jak prawdziwi pasterze, którzy wyszli z domu, żeby być z owcami, którzy są w drodze i wiedzą, że siedzenie w domu jest zabójcze dla księdza. Jeśli ksiądz nie wyjdzie w drogę, stanie się niewolnikiem swojej plebanii, a jego gorliwość zamiast się rozwijać, szybko zacznie się kurczyć. Tak jak siedzenie w domu zabija rozwój człowieka, tak wygodne siedzenie księdza na plebanii kurczy jego kapłańską posługę i sprowadza ją jedynie do nieustannego narzekania i krytykowania.
Cieszę się, że jest teraz taki czas, że miliony chrześcijan są w drodze. Idą do Częstochowy, na Jasną Górę. Idą do św. Jakuba w Santiago de Compostela, do Lourdes i Fatimy, do Guadelupe i Ziemi Świętej. Cieszę się, że już jutro będę mógł dołączyć do milionowej rzeszy młodych chrześcijan zmierzających do Madrytu na Światowe Dni Młodzieży.
Jezus sam jest w drodze i zaprasza do pójścia za Nim. Diabeł robi wszystko, żeby nam się nie chciało, żebyśmy nie mieli ochoty nawet na proste i bliskie wyjście do ludzi. Wychodzenie z domu jest warunkiem rozwoju! Idę więc na Aleje Najświętszej Maryi Panny patrzeć jak wchodzą tysiące ludzi z całej Polski. Częstochowa jest dziś najpiękniejszym miejscem na ziemi!!!

Migawki z życia.
Cały czas żyjemy pielgrzymami. To zaszczyt móc im jakoś służyć i mieszkać w mieście, które ma udział w ich pielgrzymowaniu. Jutro dołączam jednak do tych, którzy są w Madrycie. Światowe Dni Młodzieży są niesamowitą pielgrzymką Ojca Świętego z młodymi i doświadczeniem Kościoła. Kościół naprawdę jest młody - widać to dziś w Częstochowie i pewnie już bardzo wyraźnie w całej Hiszpanii.

Intencje modlitewne
Za wszystkich pielgrzymów o wielkie duchowe Å‚aski, nawrócenie i odrodzenie dla nich; za wszystkich kapÅ‚anów, szczególnie przewodników pielgrzymkowych, żeby poprzez ten trud jeszcze bardziej rozwinÄ™li w sobie kapÅ‚aÅ„skÄ… gorliwość; za kleryków, żeby nie siedzieli wygodnie w domu, ale ruszyli w drogÄ™ - jest jeszcze dużo pielgrzymek od których można doÅ‚Ä…czyć; za chorych i cierpiÄ…cych, którzy fizycznie muszÄ… siedzieć w domu, aby duchowo wÄ™drowali swojÄ… modlitwÄ… i darem cierpienia w stronÄ™ innych ludzi; za rodziny; za moich przyjaciół z DA; za czytelników tego wpisu….

Bój się Boga!

August 7th, 2011 by xAndrzej

Często modlę się o odwagę. Apostoł, ksiądz, pewnie i każdy inny chrześcijanin, kiedy nie ma w sobie odwagi staje się mało wiarygodnym świadkiem Boga. Bo jak można wiarygodnie głosić wszechmocnego Boga bojąc się przyznawać do Niego? Tchórzostwo apostoła jest natychmiastowym fiaskiem jego misji. Modlę się więc o odwagę i czuję, że jest ona przede wszystkim wielkim darem od Pana.
Odwaga nie jest jednak brakiem lęku. Brak lęku jest brawurą a nie odwagą. Ludzie, którzy nie mają w sobie absolutnie żadnego lęku są niebezpieczni dla siebie i innych. Wielu młodych ludzi ginie na naszych ulicach z powodu brawury, jakieś naiwnego poczucia utraty lęku, jakiejś fałszywej definicji odwagi. Być odważnym to znaczy czynić dobro mimo tego, że jest w nas lęk. Paradoksalnie też, lęk ten rodzi w nas odwagę, kiedy go przekraczamy, pokonujemy. Ktoś kto nie ma w sobie żadnego lęku nie ma w sobie też i odwagi, bo nic nie musi w sobie pokonywać, przekraczać, przewartościować.
My, chrześcijanie nie wyrzekamy się wszystkich lęków, zostawiamy sobie wręcz jako cnotę, dar Ducha Świętego - bojaźń Bożą. Jest ona jakąś wyjątkową formą lęku i choć nazywa się bojaźnią Bożą, nie jest lękiem Boga ale człowieka, nie jest też lękiem wynikającym z surowości Boga, ale ze słabości człowieka. Boję się Boga obrazić, zdradzić, zepchnąć na margines mojego życia, boję się Boga zawieść. Z tej bojaźni Bożej rodzi się we mnie chrześcijańska odwaga. Staję się odważny w sprawach Boga i przestaję się bać spraw tego świata. To właśnie z powodu braku bojaźni Bożej rodzi się w nas bojaźń przed światem. Jak się nie boisz Boga to szybko zaczniesz bać się świata! Jak się przestaniesz bać obrazić i zranić Boga, zaczniesz się panicznie bać iść pod prąd świata!
Utrata bojaźni Bożej jest też obecna w życiu księdza, a wtedy jego odwaga zamienia się w brawurę. Znam sporo brawurowych księży. Zdarza mi się, że nawet im zazdroszczę siły przebicia, znajomości, sprytu, umiejętności organizacyjnych i finansowych, światowego stylu życia. Brawurowy ksiądz to również taki, który za odwagę zaczyna uznawać łamanie kościelnej dyscypliny, nie wypełnianie swoich kapłańskich obowiązków. Szczytem kapłańskiej brawury może być utrata wrażliwości wobec sacrum, przyzwyczajenie się do rzeczy świętych i traktowanie ich bez żadnego pietyzmu, rutynowo i w pośpiechu.

Bóg bardzo dziś potrzebuje odważnych chrześcijan, czyli takich, którzy bardziej boją się Boga niż świata, którzy mają odwagę pomodlić się w miejscu publicznym, nosić na sobie znak swojej wiary i bez kompleksów mówić o swojej radości z odnalezienia Jezusa.
Jeszcze bardziej Bóg potrzebuje odważnych kapłanów, którzy nie boją się zostawić świata, żeby być całkowicie dla Boga.
Modlę się o odwagę, taką na co dzień i na ważne chwile, taką, która się zaczyna od codziennej wierności noszenia stroju duchownego, aż po taką, która może mi nakazać zostawić wszystko, żeby tylko iść za Jezusem.

Migawki z życia
Miałem dziś kolejną duszpasterską niedzielę, czyli dużo spowiadania, trzy Msze święte. Udało mi się też być u Piotrka z Komunią świętą. A na koniec dnia modlitwa apelowa przed Cudownym Obrazem na Jasnej Górze. Sporo się dziś modliłem o odwagę dla nas kapłanów i dla kleryków. Znów spotkałem kilku młodych księży bez stroju duchownego! Przypomniałem sobie natychmiast mocne słowa Prymasa Tysiąclecia o tym, że ksiądz, który zdejmuje strój duchowny zachowuje się tak, jak ten, kto usuwa przydrożne krzyże. Potrafimy słusznie oburzać się na tych, którzy z przestrzeni publicznej usuwają znaki wiary, podczas gdy sami usuwamy je ze swojego kapłańskiego życia.

Intencje modlitewne
Za kapÅ‚anów; za pielgrzymów podążajÄ…cych na JasnÄ… GórÄ™; za mÅ‚odych jadÄ…cych na Åšwiatowe Dni MÅ‚odzieży w Madrycie; za kleryków o odważne Å›wiadectwo i wierność powoÅ‚aniu; za moja rodzinÄ™; za chorych i cierpiÄ…cych; za zmarÅ‚ych ( o życie wieczne dla mojego Taty i dla wszystkich dusz w czyśćcu cierpiÄ…cych; za przyjaciół z DA; za czytelników tego wpisu; o nowe powoÅ‚ania kapÅ‚aÅ„skie i zakonne ( szczególnie do Karmelitanek, Nazaretanek i SÅ‚użebniczek) …

To tylko demon

August 6th, 2011 by xAndrzej

WróciÅ‚em w ostatnim tygodniu do książki o Å›w. Proboszczu z Ars. PrzypomniaÅ‚a mi siÄ™ natychmiast peregrynacja relikwii serca Å›w. Jana Marii Vianney’a. Książka jest po francusku wiÄ™c czytam bardzo wolno, za to wynajdujÄ™ sporo nowych szczegółów z jego życiorysu. WynotowaÅ‚em na przykÅ‚ad historiÄ™ Denisa Chaland, który jako mÅ‚ody chÅ‚opiec miaÅ‚ okazjÄ™ spowiadać siÄ™ u Å›wiÄ™tego Proboszcza z Ars. DziaÅ‚o siÄ™ to na plebani. W poÅ‚owie spowiedzi nagle caÅ‚y pokój jakby zaczÄ…Å‚ siÄ™ trząść, meble podskakiwaÅ‚y jak przy trzÄ™sieniu ziemi. Denis wystraszony przerwaÅ‚ spowiedź , wstaÅ‚ i zaczÄ…Å‚ siÄ™ rozglÄ…dać wokoÅ‚o. Proboszcz z Ars po ojcowsku chwyciÅ‚ go za ramiona i stwierdziÅ‚ ze spokojem: “Nie bój siÄ™, to tylko demon!” I spowiadaÅ‚ dalej. Na koniec spowiedzi ten mÅ‚ody chÅ‚opak usÅ‚yszaÅ‚ polecenie od swojego Å›wiÄ™tobliwego spowiednika: “Trzeba, żebyÅ› zostaÅ‚ ksiÄ™dzem!”. Tak siÄ™ też staÅ‚o. Denis Chaland wstÄ…piÅ‚ do seminarium i przyjÄ…Å‚ Å›wiÄ™cenia kapÅ‚aÅ„skie. Na zawsze jednak zapamiÄ™taÅ‚ swojÄ… spowiedź u Å›w. Jana Marii i zawsze te dwie rzeczy wyznaczaÅ‚y jego kapÅ‚aÅ„skie życie: odwaga wobec demona i sÅ‚użba kapÅ‚aÅ„ska. Odwaga braÅ‚a siÄ™ z przekonania o wielkoÅ›ci i mocy Boga. Wobec tej Bożej potÄ™gi nawet najbardziej burzliwe manifestacje dziaÅ‚ania zÅ‚ego wydajÄ… siÄ™ być bez wiÄ™kszego znaczenia. “Nie bój siÄ™, to tylko demon!” - stwierdziÅ‚ ze spokojem Proboszcz z Ars. SkojarzyÅ‚o mi siÄ™ to z niedzielnÄ… ewangeliÄ…, kiedy Jezus mówi do wystraszonych uczniów: “Nie bójcie siÄ™, Ja jestem!”. Tylko wtedy, gdy rzeczywiÅ›cie i gÅ‚Ä™boko wierzy siÄ™ w obecność i moc Jezusa, demon objawia siÄ™ być kimÅ› z zupeÅ‚nie innej półki. Dlatego pewnie wiÄ™cej energii musimy wÅ‚ożyć w komuniÄ™ z Jezusem niż w walkÄ™ z demonem. Bo to nie my, zwyciężymy tÄ™ walkÄ™, ale może jÄ… wygrać jedynie Jezus. Łódka KoÅ›cioÅ‚a jest dziÅ› rzeczywiÅ›cie mocno targana przez demony, niekiedy wydaje siÄ™, że to już nie wzburzone fale, ale sztorm na morzu. Z wielu miejsc wydobywa siÄ™ wiÄ™c wielkie woÅ‚anie do walki z falami uderzajÄ…cymi w KoÅ›ciół. Tymczasem pierwsze co mamy zrobić, to obudzić Jezusa, uÅ›wiadomić sobie i innym Jego zbawczÄ… obecność w KoÅ›ciele. Nie wystarczy nam siÅ‚, żeby uciszyć morze, dlatego czym prÄ™dzej musimy sobie uÅ›wiadomić, że Jezus jest z nami i że tylko On jest w stanie rozkazać burzy, aby siÄ™ wyciszyÅ‚a. Na wszelkie możliwe sposoby trzeba wiÄ™c zatroszczyć siÄ™ o Boga w sercu KoÅ›cioÅ‚a i wszystkich, którzy go tworzÄ…. ÅšwiÄ™ty Proboszcz z Ars nie przerwaÅ‚ spowiedzi i nie zajÄ…Å‚ siÄ™ uciszaniem diabÅ‚a, ale spowiadaÅ‚ dalej, majÄ…c pewnie wielkie przekonanie, że dla kogoÅ› o czystym sumieniu to naprawdÄ™ “tylko demon”.

Migawki z życia
Jestem na dyżurze w seminarium. Próbujemy trochę służyć pielgrzymom. Jeśli sami nie poszliśmy na pielgrzymkę to może przynajmniej ta nasza służba będzie małym wkładem w pielgrzymowanie. Zrobiło mi się znowu wstyd za Częstochowę. Kiedy przypomnę sobie setki ludzi na trasach pielgrzymek, którzy dzielą się z pielgrzymami swoim chlebem, wodą to jest mi wstyd za pomysły, żeby w naszym mieście na pielgrzymach zarabiać. Czasem ludzie przygotowują bogate obiady w przekonaniu, że za posługą pielgrzymom idzie Boże błogosławieństwo. Obyśmy, za takie dziwne pomysły nie sprowadzili na siebie Bożego gniewu! Wierzę jednak, że w naszym mieście jest mnóstwo wspaniałych ludzi, którzy tak jak przez te trzysta lat, tak i w tym roku wyjdą witać Pielgrzymkę Warszawską z kwiatami w ręku a nie z płatnymi biletami wstępu.
Jutro nasza diecezjalna delegacja młodych wyjeżdża do Madrytu na Światowe Dni Młodzieży. Z wielką radością dołączę do nich za tydzień.

Intencje modlitewne:
Za wszystkich zmierzających w tym czasie na Jasną Górę; za kapłanów; za naszych kleryków, szczególnie tych, którzy posługują innym; o nowe powołania kapłańskie i zakonne ( szczególnie do Karmelitanek, Nazaretanek i Służebniczek); za chorych i cierpiących; za moją rodzinę; za młodych udających się na Światowe Dni Młodzieży; za wszystkich organizatorów tego wielkiego spotkania w Madrycie; za czytelników tego wpisu

Cud krzyża

August 5th, 2011 by xAndrzej

Wszystkie cuda Jezusa są ważne! Jednak największym Jego cudem i niestety najtrudniejszym jest krzyż. Wszyscy byli zachwyceni kiedy Jezus uzdrawiał. Do dziś tłumnie biegniemy tam, gdzie są uzdrowienia! Na pustkowiu potrafił nakarmić pięć tysięcy mężczyzn nie licząc kobiet i dzieci. Zrobił to rozmnażając cudownie pięć małych chlebów. Myślę, że dzisiaj przyszłoby jeszcze więcej tysięcy ludzi, gdyby w kościele rozdawali jedzenie, ubrania, a najlepiej pieniądze. Niesamowitym cudem było wskrzeszanie umarłych. Łazarz już śmierdział w grobie a Jezus sprawił, że na nowo ożył. To byłoby niesamowite, gdyby na naszym parafialnym cmentarzu nagle ożyło ze dwóch nieboszczyków. Myślę, że mocno przyczyniłoby się to do chwilowych nawróceń. Im bliżej było Jerozolimy Jezus zaczął pytać tych, którzy szli za Nim, czy czasem nie robią tego właśnie ze względu na cuda? Cały czas przypominał o swojej Godzinie, która będzie cudem największym. Te wszystkie inne cuda były z pewnością potrzebne do obudzenia wiary, ale były niedoskonałe. Ci, którzy najedli się do syta, nie najedli się przecież na całe życie. Za parę dni znów byli głodni. Ci, którzy odzyskali zdrowie, musieli natychmiast liczyć się z tym, że ich ciało znów kiedyś zachoruje. Nawet Łazarz po swoim wskrzeszeniu nie stał się nieśmiertelny. Kiedyś znów umarł. Te cuda miały ogromne znaczenie dla wiary ludzi, ale nie trwały wiecznie, nie dawały ostatecznego rozwiązania problemów. Jedynym doskonałym cudem okazała się zbawcza śmierć Jezusa na krzyżu. Co to dla mnie znaczy w mojej pogoni za cudami? Przede wszystkim uspokojenie, że nie musi być innych cudów, jeśli będzie krzyż. On sam wystarczy. Moje codzienne naśladowanie Jezusa i branie krzyża jest cudem najdoskonalszym.
Matka Boża miała swój cud w Nazarecie. Spotkała anioła, który zwiastował jej cudowne poczęcie i narodzenie Jezusa. Ale potem odszedł anioł i już nie wrócił. Została jej tylko wiara i dźwiganie na co dzień swojego powołania. Największym cudem w życiu Maryi może nie było to, co się wydarzyło w Nazarecie, ale Jej codzienność, trwanie w obietnicy mimo wielkich trudności.
Moja ulubiona Edyta Stein po swoim nawróceniu czuła, że w jakiś wyjątkowych okolicznościach dokona się jej największa komunia z Bogiem. I dokonała się! W komorze celnej w Oświęcimiu Brzezince. Edyta Stein nie miała nic i była nikim. Jedyne co jej wtedy zostało to mądrość krzyża i pewność, że on stał się największym cudem jej drogi nawrócenia.
Przyznam szczerze, że o wiele większym cudem są dla mnie przykłady ludzi, w których życiu może na zewnątrz nie dokonało się nic nadzwyczajnego, a którzy dźwigali swój krzyż każdego dnia.
Cudem dla mnie jest mój zmarły Tato. Nie przeżył pewnie jakiś wielkich nawróceń, ale przez pokorną pracę, cichą modlitwę i swoją prostotę bliski był Jezusowi. Cudem dla mnie są niektórzy klerycy, którzy mają za sobą trudne dzieciństwo, czasem nieprzespane noce z powodu pijaństwa ojca, a Pan Bóg jakoś ich tak poprowadził, że są dziś dojrzałymi ludźmi oddanymi całkowicie na służbę Bogu. Cudem jest dla mnie młody chłopak, który już parę lat leży sparaliżowany na łóżku. Mimo, że Pan Bóg nie postawił go na nogi, jest dla mnie cudem, bo w takim stanie zrobił maturę i podjął studia.
Proszę niekiedy Boga o cuda, o uzdrowienie kogoś, o zmianę sytuacji materialnej, o jakieś nawet najbardziej ziemskie rzeczy, ale nawet jeśli Pan Bóg nie spełni tych próśb, jestem spokojny, bo wszystkie te cuda i tak nie byłyby doskonałe. Jedynie doskonałym cudem Boga jest Jego śmierć na krzyżu. Ten cud działa na wieki i uzdrawia na wieki absolutnie z wszystkiego.

Migawki z życia
Początek tygodnia spędziłem w Białej k. Wielunia. Razem z tamtejszą parafią przeżywałem moment nawiedzenia relikwii krzyża. Do dziś noszę w sobie wiele pięknych obrazów z tego wydarzenia. Chyba długo nie zapomnę tej wielkiej rzeszy ludzi, nie zapomnę widoku krzyża wiezionego na udekorowanej platformie, wokół którego klęczała grupa strażaków. Niech sobie wszyscy mądrzy tego świat piszą różne bzdury na temat wiary i Kościoła. Jest wciąż dużo, prostych ludzi, którzy mają głęboką świadomość, że nie da się żyć bez Boga, nawet jeśli ich wiara daleka jest od doskonałości.

Intencje modlitewne
Za wszystkich ludzi wierzÄ…cych, aby mieli w sobie jakÄ…Å› wielkÄ… radość i pewność wiary; za kapÅ‚anów, żebyÅ›my nie zepsuli Panu Bogu jego KoÅ›cioÅ‚a; za alumnów naszego seminarium o wytrwanie i dojrzewanie w powoÅ‚aniu; o nowe powoÅ‚ania kapÅ‚aÅ„skie i zakonne ( do naszego seminarium; do Karmelitanek, Nazaretanek i SÅ‚użebniczek); za mojÄ… rodzinÄ™; o gÅ‚Ä™bokie przeżycie Åšwiatowego Dnia MÅ‚odzieży w Madrycie przez wszystkich uczestników; za gÅ‚odujÄ…cych w Afryce; za moich wspaniaÅ‚ych przyjaciół z DA; za tych, którzy codziennie modlÄ… siÄ™ za mnie; w intencji wszystkich, którzy wÅ‚Ä…czyli siÄ™ do grona przyjaciół naszego seminarium; za spotkanie rodzinne grupy absolwentów DA; za małżeÅ„stwa, którym bÅ‚ogosÅ‚awiÅ‚em podczas sakramentu małżeÅ„stwa i za dzieci, które ochrzciÅ‚em; za czytelników tego wpisu …