Go to content Go to navigation Go to search

Pan czy ksiÄ…dz?

November 15th, 2011 by xAndrzej

Wierzymy, że Duch Święty jest autorem całego Pisma Świętego. To On sprawia, że księgi z różnych epok historii mają jednego ducha. Wierzymy też, że Duch Święty kieruje Słowem Bożym podczas liturgii Kościoła i nie bez powodu dobiera bardzo różne teksty, które są dla siebie wzajemnym światłem. Mieliśmy dziś fragment Księgi Machabejskiej, którego głównym tematem był grzech udawania. Eleazar jest namawiany, żeby dla obrony życia udawał, że spełnia pogańskie zwyczaje. Doradcy mówią mu, że przecież nie musi robić tych rzeczy, ma tylko udawać. Eleazar stanowczo odmawia. Udawanie jest złem, jest niegodne człowieka. Podaje trzy powody, dla których uczeń Boga nie może udawać. Po pierwsze wprowadza innych w błąd, kłamie. Po drugie sprowadza na siebie hańbę i niszczy swoją godność. Po trzecie, udawanie jest świadectwem o tym, że człowiek bardziej boi się ludzi niż Boga, skoro ukrywa coś przed ludźmi i zapomina, że Bóg i tak to widzi. Eleazar woli umrzeć niż udawać. Życie w ciągłym udawaniu jest koszmarem.
CaÅ‚Ä… tÄ… naukÄ… o udawaniu Duch ÅšwiÄ™ty oÅ›wietla scenÄ™ nawrócenia celnika Zacheusza. Co ma Zacheusz wspólnego z udawaniem? W kulturze helleÅ„skiej imiÄ™ Zacheusz znaczy czysty, niewinny. Pan Zacheusz to po prostu Pan Czysty, Pan Niewinny. To imiÄ™ jest jak drwina wobec życia Zacheusza. Pan, który ma na imiÄ™ Niewinny żyje zupeÅ‚nie przeciwnie do znaczenia swojego imienia. CaÅ‚e życie Zacheusza jest wiÄ™c udawaniem. Jego imiÄ™ oznacza kogoÅ› czystego a jego życie pokazuje, że jest cwaniakiem, oszustem i Å‚apówkarzem. Nie da siÄ™ spokojnie żyć w takim rozdarciu. Nie da siÄ™ ciÄ…gle ukrywać, że życie idzie sobie, a imiÄ™ sobie. Tomasz Halik przypomina, że Zacheusz wdrapaÅ‚ siÄ™ na sykomorÄ™ nie tylko dlatego, że byÅ‚ niskiego wzrostu. WÅ›ród gaÅ‚Ä™zi tego drzewa znów mógÅ‚ siÄ™ ukryć, schować siÄ™ jak Adam, który po grzechu, schowaÅ‚ siÄ™ w krzaki ze wstydu przed Bogiem. I jak Adam, Zacheusz usÅ‚yszaÅ‚ proÅ›bÄ™ Jezusa: “Zacheuszu, zejdź wreszcie z tego drzewa, przestaÅ„ siÄ™ wreszcie ukrywać w komorze celnej i wÅ›ród gaÅ‚Ä™zi! PrzestaÅ„ wreszcie udawać i przypomnij sobie swoje prawdziwe imiÄ™! Wtedy nie bÄ™dziesz siÄ™ musiaÅ‚ bać ludzi i chować siÄ™ przed nimi”.
Na szczęście zaryzykował i dał się namówić Jezusowi na wyjście z krzaków. Jednak jego nawrócenie dokonało się dopiero w jego domu. Ciekawe czemu Jezus nie przeprowadził tej sceny nawrócenia przy całym tłumie ludzi, czemu akurat wybrał dom Zacheusza na miejsce nawrócenia? W domu jesteśmy najbardziej sobą. W domu najmniej udajemy. Przed światem jeszcze możemy grać rolę sprawiedliwych, czystych, niewinnych, ale kiedy jesteśmy u siebie, w swoim domu zdejmujemy maski i obmyślamy prawdziwe taktyki działania. W swoim domu trudno udawać kogoś kim się nie jest. I dlatego Jezus każe Zacheuszowi iść do domu, żeby tam przyjął Zbawiciela. Prawdziwe nawrócenie musi się najpierw dokonać w zaciszu mojego własnego domu. Moje kapłańskie nawrócenie musi najpierw dokonać się w moim kapłańskim mieszkaniu, na wikariatce czy plebanii, po prostu tam, gdzie nikt mnie nie widzi i gdzie przed nikim niczego nie muszę udawać. Bóg brzydzi się udawaniem! Jeśli we własnym domu się nie modlę, jeśli we własnym mieszkaniu nie żyję w prawdzie, w sprawiedliwości, w czystości i trzeźwości to choćbym nazywał się Pan Czysty to i tak całe moje życie jest brudne. Udawanie nie przystoi księdzu. Udawanie księdza wprowadza innych w błąd, jest hańbą dla niego i przede wszystkim obraża Boga, który przecież zna prawdę o naszym życiu. Jestem księdzem, a nie udaję księdza. Jestem nim wszędzie, i wtedy gdy staję przed wieloma ludźmi i wtedy gdy zamykam drzwi własnego mieszkania. Gdyby dziś, późnym wieczorem, przyszedł Jezus do mojego domu, czy zobaczył by we mnie księdza czy zupełnie kogoś innego? Boję się takich chwil kiedy ludzie stają przede mną z zapytaniem: pan czy ksiądz? Mam wtedy wrażenie, że nie są pewni prawdziwości mojego kapłaństwa.

Dynamika wiary

November 14th, 2011 by xAndrzej

Niewidomy spod Jerycha nie tylko odzyskał wzrok, ale zmienił całe swoje życie. Sam siebie nie uzdrowił. Uzdrowiła go jego wiara w Jezusa i spotkanie z Jezusem. Na pierwszy rzut oka był to ewidentny cud. Stanął przed Jezusem, z wielkim bólem błagał Go o przejrzenie - i przejrzał! W cudach wszystko dzieje się zazwyczaj w jednym momencie, ale cały ten mechanizm uzdrawiania niewidomego może dokonywać się w dłuższym czasie w życiu każdego z nas i tak samo przynosi zupełnie nową jakość widzenia.
Co zrobić, żeby nasza wiara nas uzdrowiła? Jakie czynności podjąć, żeby przejrzeć na oczy i zacząć widzieć właściwie?
Niewidomy spod Jerycha musiał najpierw, mimo swojego kalectwa, ruszyć z miejsca. Dotąd siedział przy drodze i żebrał. To najgorsza pozycja dla człowieka - siedzieć z boku i brać. A tak się czasem zachowujemy w życiu i w wierze. Łatwo się zasiedzieć i nauczyć się tylko brać. Oczywiście, że ten niewidomy człowiek nie czynił tego ze złej woli. Do tego bezruchu i żebrania zmusiła go choroba oczu. Może być jednak sporo innych powodów do ustawiania się z boku i wyłącznej postawy brania.
Prawdziwa wiara ma olbrzymiÄ… dynamikÄ™, ona nigdy nie jest statyczna. Dynamika wiary owego niewidomego spod Jerycha zaczęła siÄ™ od “dowiadywania siÄ™ o Jezusie”. Potem byÅ‚o mocne, cierpliwe woÅ‚anie do Boga, czyli modlitwa. MusiaÅ‚ też pokonać zniechÄ™cenia, odrzucić rady tych, którzy namawiali go, żeby siÄ™ uciszyÅ‚.
Dowiadywanie się o Jezusie, modlitwa i pokonywanie wszelkiego zniechęcenia to pierwsze trzy kroki na drodze wiary. One prowadzą do spotkania z Jezusem, a jego konsekwencją jest pójście za Nim i uwielbienie Boga.
Modliliśmy się dziś w naszym kościele seminaryjnym o takie przebudzenie w Duchu Świętym, o to, abyśmy nie siedzieli przy drodze ograniczając się do żebrania, ale byśmy wkładali mnóstwo energii w dowiadywanie się o Jezusie, w modlitwę i uwielbianie Boga.

Migawki z życia
Wczorajsza niedziela nie miała nic wspólnego z siedzeniem przy drodze. Mieliśmy niedzielę powołań i wyruszyliśmy w diecezję, żeby modlić się z ludźmi i dzielić się świadectwem naszego powołania. Wieczorem była Rozprza i piękna modlitwa w tamtejszym sanktuarium. Została też poświęcona tablica upamiętniająca osobę Ks. Abpa Józefa Życińskiego. Ksiądz Arcybiskup w tej parafii się urodził i wychował, a przez wiele lat był przełożonym i profesorem naszego seminarium.

Intencje modlitewne
O nowe powoÅ‚ania kapÅ‚aÅ„skie i zakonne, szczególnie z tych parafii, w których wczoraj byliÅ›my; za kleryków o wytrwanie i zaangażowanie w formacjÄ™; za kapÅ‚anów zwÅ‚aszcza chorych i wypalonych; za Ojca ÅšwiÄ™tego i biskupów; w intencji ludzi chorych - szczególnie za chorego Zbyszka z Austrii, za chore dzieci; za mojÄ… rodzinÄ™; za przyjaciół z DA; za wszystkich Marcinów; za czytelników tego wpisu …

Relikwie ostatniej Å‚zy

November 12th, 2011 by xAndrzej

ZupeÅ‚nie przypadkowo na Å‚awce w naszej seminaryjnej kaplicy zobaczyÅ‚em “Dzieje duszy” Å›w. Teresy z Lisieux. OtworzyÅ‚em tÄ™ książkÄ™ w przypadkowym miejscu i zaczÄ…Å‚em czytać. Chyba pierwszy raz moja uwaga zatrzymaÅ‚a siÄ™ na niezwykÅ‚ym incydencie. Teresa byÅ‚a przy Å›mierci swojej Å›wiÄ…tobliwiej siostry Genowefy. W ostatniej minucie jej ziemskiego życia Terenia zobaczyÅ‚a maÅ‚Ä… Å‚zÄ™ w oku swojej współsiostry z karmelu. Natychmiast, z wielkÄ… czciÄ… zebraÅ‚a jÄ… jak relikwie do maÅ‚ej, czystej chusteczki. PisaÅ‚a potem, że ciÄ…gle nosi przy sobie relikwie ostatniej Å‚zy siostry Genowefy. Kiedy dzisiaj wraca jakieÅ› upodobanie do przechowywania i oddawania czci relikwiom Å›wiÄ™tych, jakoÅ› mocno zdumiaÅ‚a mnie historia tej niezwykÅ‚ej relikwii, o której pisze Teresa. Ostatnia Å‚za - to jak znak koÅ„ca naszych ziemskich zmagaÅ„ i trudów i jeszcze jeden ważny sygnaÅ‚ od Boga, że przed nami jest naprawdÄ™ życie wieczne, w którym nie bÄ™dzie już żadnej Å‚zy. Ta, którÄ… przechwyciÅ‚a Teresa jako relikwiÄ™, byÅ‚a ostatniÄ… Å‚zÄ… pobożnej zakonnicy. Nasze Å‚zy majÄ… swojÄ… ostatniÄ… kroplÄ™, ale każda z wielu naszych ziemskich Å‚ez, jest źródÅ‚em oczyszczenia. “Kto we Å‚zach sieje, żąć bÄ™dzie w radoÅ›ci”. Jest ponoć nawet taki charyzmatyczny dar - dar Å‚ez. Z pewnoÅ›ciÄ… nie chodzi w nim o ckliwÄ… wylewność i miÄ™kkość, nie chodzi w nim o rozpacz i pesymizm, ale wÅ‚aÅ›nie o oczyszczenie. Może dlatego Å‚zy to przede wszystkim woda, bo woda jest przecież źródÅ‚em życia. Jean Vanier wspomina, że ludzie, którzy nie majÄ… już Å‚ez, sÄ… caÅ‚kowicie wyschniÄ™ci w Å›rodku. Ludzie, których już nic nie wzrusza, którzy nie potrafiÄ… współcierpieć z innymi i którzy nie majÄ… swoich Å‚ez sÄ… jak wyschÅ‚e źródÅ‚a, bez wody. Krople Å‚ez sÄ… jak krople wody, które cierpliwie drążą szczelinÄ™ w skale.
Nie wiem dlaczego zadziwiła mnie ta historia św. Teresy i jej wielki szacunek dla ostatniej łzy swojej zakonnej siostry? Pewnie komuś zmarłemu otarłbym łzę, ale czy uznałbym ją za relikwię? Myślę, że kiedy Teresę zalewały jej własne łzy, wyciągała chustkę z relikwią ostatniej łzy swojej pobożnej siostry i myślała z nadzieję, że wszystkie łzy przeminą, że łzy nigdy nie płyną bez końca, że i ona kiedyś będzie miała swoją jedną, ostatnią łzę.

Dom ziarna

November 10th, 2011 by xAndrzej

Odkrywam każdego dnia trafność nazywania seminarium domem ziarna. Dla kogoś z zewnątrz życie w takiej zamkniętej wspólnocie może się wydawać jednostajne, poukładane i łatwe. Kilkudziesięciu młodych chłopaków, którzy mimo wszystko wiedzą czego chcą, mają jednakowe cele i poglądy wydaje się być najprostszą grupą ludzi do kształtowania i formacji. Rzeczywiście z zewnątrz możemy przypominać ziarno posiane w ziemię i milcząco czekające na czas swojego wybicia się w roślinę. Tymczasem w środku tego ziarna odbywają się dynamiczne procesy rozwoju, przemiany i wzrostu. Jak w każdym ziarnie, tak i w nas jest mnóstwo napięć dotyczących przyszłości, mnóstwo energii, które się budzą, a muszą jeszcze czekać do momentu wyjścia na zewnątrz. Nikt, kto nie był w środku, nie może pojąć ile wielkich i ważnych rzeczy rozgrywa się pod pozorami tego ułożonego życia, ściśle określonego punktami regulaminu. Myślę, że za murami seminariów i zakonów najbardziej urzeczywistnia się przypowieść o Królestwie Bożym, które podobne jest do ziarna. Większość najważniejszych procesów odbywa się w ukryciu, poza sceną świata i większość z nich dokonuje się w samym sercu kandydatów do kapłaństwa. Nic więc dziwnego, że takie wspólnoty są źrenicą oka Kościoła i warunkiem jego przyszłości. Dynamika w środku ziarna jest jednak imponująca, bo to co będzie w przyszłości, układ liści, siła łodygi, piękno kwiatów i smak owoców zależy przecież od tych wszystkich napięć rozgrywających się na poziomie ziarna. Chore ziarno nigdy nie stanie się początkiem zdrowej rośliny. Każde seminarium musi być więc na marginesie tego świata, trochę z boku i jakby pod ziemią, ale jednocześnie musi być chronione przez świat. Ziarno bowiem jest bardzo delikatne i wystawienie go za szybko na powierzchnie ziemi jest często dla niego zwykłym zabójstwem. Fascynuje mnie ta tajemnica wzrostu ziaren powołania. Często jest nieprzewidywalna, zaskakująca i w cudownie oryginalny sposób kształtowana przez Boga. Towarzyszenie w rozwoju powołania uczy niesłychanie dużo pokory, cierpliwości, ale też i odwagi w obronie ziaren przed tymi, którzy chcą je wydziobać i wyrwać z ziemi. Może właśnie dla tych wszystkich tajemnic rozwoju ziarna czuję jak sam Bóg jest obecny pośród nas i w nas, bo wszystkie zaczyny i potencje w ziarnie pochodzą od Niego. On daje wzrost, a my wszyscy jesteśmy tylko ogrodnikami.
Wiem, że wielu ludzi doskonale czuje tajemnicę seminarium przez troskę o nie, przez szacunek dla seminaryjnego życia i wszelkie inne formy wsparcia. Najbardziej pomaga nam modlitwa setek już ludzi za wielkie dzieło formacji do kapłaństwa. Życzliwa modlitwa jest jak użyźnianie gleby, w której dojrzewają ziarna powołania. Odwzajemniam więc każdego dnia swoim krótkim westchnieniem do Boga modlitewną troskę wielu ludzi o każde seminarium duchowne. Dziękuję Bogu za każdego człowieka, który ofiaruje nam kawałek swojego cierpienia, trud swojego codziennego życia i stałą pamięć w modlitwie. W seminarium, w tajemnicy delikatności ziaren, wisimy wręcz na modlitwie innych, która jest dla nas jak odżywka dla kiełkujących roślin dająca pewność wydania dobrych owoców.

Migawki z życia
Staram się jak mogę, żeby częściej być na blogu. Wspomniana dynamika seminaryjnego życia sprawia, że jesteśmy na nogach od 5.45 do 22 i później. Środek tego czasu szczelnie wypełnia modlitwa, nauka, praca i mnóstwo, może pozornie drobnych spraw, ale uczących nas tego, że kapłaństwo nie jest zawodem od godziny do godziny, ale, że jest całym naszym życiem.

Intencje modlitewne:
Za kleryków, z naszego seminarium i każdego innego na Å›wiecie - o ich dojrzaÅ‚ość i zakorzenienie w Bogu; o nowe powoÅ‚ania kapÅ‚aÅ„skie i zakonne; za wszystkich kapÅ‚anów; w intencji ludzi chorych i cierpiÄ…cych; za dobrodziejów naszego seminarium i wszystkich, którzy nas wspierajÄ… swojÄ… modlitwÄ…, dobrym sÅ‚owem i myÅ›lÄ…; za mÅ‚odych ludzi o dobre rozeznanie życiowej drogi; za zmarÅ‚ego TatÄ™ Ks. Mariusza i zmarÅ‚ego TatÄ™ Ks. Darka; za moich przyjaciół z DA; za wychowawców i profesorów naszego seminarium; za czytelników tego wpisu ….

Szata Jezusa

November 7th, 2011 by xAndrzej

Dla nas, którzy tak dużo uwagi przywiązujemy do zewnętrznego wyglądu wydaje nam się to dziwne, że żaden z Ewangelistów nawet nie wspomniał o wyglądzie Jezusa. Choćby jedna wzmianka, czy był wysoki czy niski, jakie miał włosy i kolor oczu. Na próżno szukać takich opisów. Jedyne zapiski o zewnętrznym wyglądzie Jezusa dotyczą Jego szaty. W kilku miejscach Ewangelii jest mowa o szatach Jezusa.
Na górze Tabor, w trakcie modlitwy, Jezus nagle się przemienił. Uczniowie zauważyli świetlistą postać Jezusa, a Ewangeliści wyraźnie napiszą, że Jego szata stała się jasna jak światło, tak biała, jak nikt nie potrafi wybielić. Szata Jezusa też się przemieniła. Stała się ważnym elementem objawienia się Jego boskości. Wierzę, że coś podobnego dzieje się z moim kapłańskim ubieraniem się. Kiedy chodzę po świecku nie objawiam Boga. Kiedy ubieram koloratkę czy sutannę staję się wyraźnym świadkiem Jezusa. I dlatego nie lubię takiego tłumaczenia, że to nie ważne, czy ksiądz chodzi w stroju duchownym czy nie, że wystarczy, żeby w środku był księdzem. Skoro szata Jezusa miała też swoje znaczenie w objawieniu się Jego boskości, to mocno w to wierzę, że mój strój duchowny ma dla Jezusa ważne znaczenie w moim świadectwie o Nim.

O szacie jest też mowa w Wieczerniku. Tuż przed paschą Jezus zdjął swoje zwyczajne ubranie, przepasał się prześcieradłem jak niewolnik i zaczął uczniom umywać nogi. Zmiana ubrania ze zwykłego na służebny! Tak bardzo bym chciał, żeby moja szata duchowna nie była znakiem przywilejów i nie oznaczała mojej kościelnej kariery, ale stała się znakiem służby. Może właśnie dlatego nie umiem się przekonać do prałackich dodatków, białych mankietów ze złotymi spinkami i sterylnej sutanny. Najbardziej lubię tę z dziurawymi kieszeniami i trochę pomiętą u dołu, bo chodzę w niej codziennie, a nie od święta.

Bolesnym opisem szaty Jezusa jest ten z krzyżowej drogi. ZdjÄ™li z Jezusa jego szaty i rzucili o niÄ… losy, kto ile miaÅ‚ wziąć dla siebie. Kiedy sobie to przypominam to drżę na myÅ›l o zdejmowaniu sutanny. Może przesadzam, ale gdy jÄ… niepotrzebnie zdejmujÄ™, czujÄ™ siÄ™ jak ci żoÅ‚nierze, którzy zdjÄ™li z Jezusa Jego szaty. A najgorsze w tym opisie jest też to, że zrobili to dla posiadania. Nie chcÄ™, też żeby moje ubieranie sutanny byÅ‚o tylko dla korzyÅ›ci. Mam gÅ‚Ä™boko w pamiÄ™ci zapisanÄ… proÅ›bÄ™ naszego ojca duchownego z seminarium: “ProszÄ™ was, żeby wasze sutanny byÅ‚y bardziej wytarte na kolanach niż przy kieszeniach”. CzÄ™sto proszÄ™ o to Boga i przyglÄ…dam siÄ™ mojej sutannie, w którym miejscu jest najbardziej wytarta.

Opis szaty Jezusa pojawia się też w poranek wielkanocny. Kobiety w grobie widzą najpierw zostawione szaty Jezusa. Potem są już objawienia i rozmowy ze Zmartwychwstałym. Warto nosić na sobie strój duchowny, bo może ktoś, w kim wiara umarła, w sercu kogo jest już tylko grób, po szatach duchownych, na nowo zastanowi się nad Bogiem.

Wiem, wiem, wiem - nie szata czyni księdza, ale jego życie, duch i serce. Tylko czemu w Ewangeliach, które milczą o zewnętrznym wyglądzie Jezusa, w najważniejszych momentach Jego działalności, tak dużo mowy jest o Jego szatach? Może jednak szata też może pomóc w ewangelizowaniu świata? Każde świeckie ubranie jest moim ubraniem, a sutanna nie do końca jest moja. Moje świeckie rzeczy mówią o moich upodobaniach, gustach, wygodzie, mówią o mnie. A moja sutanna zakrywa to co moje i wskazuje na Jezusa. Bo sutanna nie jest moją szatą ale szatą Jezusa i dlatego bardzo lubię ją nosić!

Zapach oleju

November 6th, 2011 by xAndrzej

Kiedy mówiłem dziś kazanie o mądrych pannach, które nie zapomniały o oliwie, nagle spojrzałem na swoje kapłańskie ręce. Zapachniało mi z nich świętym olejem. Przed laty biskup wcierał mi w dłonie świętą oliwę, na znak święceń, namaszczenia Duchem Świętym. Przypomniałem sobie te trzy minione lata, kiedy jako rektor wpatrywałem się w obrzęd namaszczenia rąk młodym kapłanom. Nasz biskup robi to bardzo wyraźnie i zdecydowanie. Smaruje całe dłonie diakona świętym olejem, kreśląc znak krzyża i sklejając ręce do gestu, jaki robimy mówiąc słowo amen. Myśląc o kapłańskich, namaszczonych dłoniach uświadomiłem sobie, że sam Bóg wyposażył nas w oliwę, żebyśmy stali się dla świata święcącymi lampami Boga. Przez moje ręce, w moje kapłańskie życie Bóg wlał święty olej, abym świecił i spalał się. Pociągnąłem nosem, żeby wyczuć, czy moje ręce jeszcze pachną olejem, czy ta święta oliwa jest ciągle we mnie, czy też już się zużyła. Nie mam wątpliwości, że Bóg wyrył tym olejem święte znamię na moim życiu, przez co już na wieki będę księdzem. Choćbym zdradził Boga, choćbym rzucił kapłaństwo ten olej jest czymś niezmywalnym, wiecznym. Teraz największym moim zadaniem jest skorzystać z tego oleju, jak z najlepszego paliwa, żeby nie schować go w jakiś kanistrach, nie magazynować, ze strachu, że się wyczerpie. Kapłański olej jest niewyczerpalny. Potrzebuję tylko z niego korzystać, tylko dawać mu szansę na spalanie się. Głupie panny w ogóle nie miały oliwy. Głupota księdza może być jeszcze większa, bo on ma oliwę, ale czasem nie chce się spalać. Chyba każdy chrześcijanin, który wierzy i przyjmuje Ducha Świętego musi o tym pamiętać, że Duch Święty chce się w nas spalać, a nie tylko mieszkać. On jest ogniem, a Jego znakiem jest oliwa. Ogień, który zstępuje na oliwę wypala ją. Namaszczone ręce kapłana nieustannie wydzielają oliwę Ducha Świętego, a naszym zadaniem jest ją wykorzystać do spalania się dla Jezusa. Poczułem dziś moc tego Ducha, Jego ogień, zapragnąłem dziś dalej spalać się dla Pana. Nie wiem czy nie kopcę, nie wiem czy nie mógłbym spalać się lepiej i mądrzej, ale ufam, że Bóg przyjmie moją gotowość na całopalenie. On sam przecież wlał już we mnie święty olej i każdego dnia zsyła na mnie ogień Ducha. Nie pozostaje mi więc nic innego jak tylko dalej płonąć dla Pana.

Migawki z życia
Cały dzień miałem kapłański dyżur w kościele na cmentarzu. To dobry kontekst do myślenia o czuwaniu i o tym, że nie znamy dnia ani godziny przyjścia Pana. Szedłem między grobami czytałem w jakim wieku umierają ludzie. Praktycznie w każdym. To dowód, że nikt, w żadnym momencie swojego życia nie wie, którego dnia przyjdzie po nas Pan. Trzeba więc czuwać i być gotowym.
Klerycy są dziś mocno poruszeni dniem skupienia. Ponoć cały był o ubóstwie i służbie ubogim. Ciągle się modlę o odwagę ubóstwa dla siebie i dla nich, o ducha poświęcenia ludziom ubogim, chorym i z marginesu. Oby i to rozpalał w nas Duch Święty.

Intencje modlitewne
Za ludzi niewierzących i obrażonych na Pana Boga i Kościół ( ostatnio dużo się za nich modlę, staram się bardziej rozumieć i kochać tych wszystkich, którzy odchodzą od Kościoła, bo wierzę, że kiedyś wrócą dojrzalsi i mocniejsi w wierze); za kapłanów; za ks. Jacka, który prowadził dzień skupienia; za kleryków; za chorych i cierpiących; za ubogich; o nowe powołania kapłańskie i zakonne; za moich przyjaciół z DA; za te wszystkie kochane rodzinki, które stały się moją rodziną; za tych, który pomagali mi budować ośrodek dla studentów; za nasze seminarium, za moich wspaniałych współpracowników; za księży profesorów i wszystkich pracowników świeckich; za czytających ten wpis

Znużone panny

November 5th, 2011 by xAndrzej

Wydaje mi się, że Jezus nie skarcił tych ewangelicznych, głupich panien za to, że znużone po prostu zasnęły. Skarcił je nie za zmęczenie i sen w trakcie oczekiwania na Oblubieńca, ale za brak oliwy w lampach. Bo przecież i te mądre też zasnęły znużone. Wszystkie panny zmęczyły się oczekiwaniem. Doskonale je rozumiem, bo wiem, co to znaczy zmęczenie szukaniem Boga. Każdy, kto idzie za Jezusem trochę dłużej, wie dobrze, że wiara nie jest ciągle na tym samym poziomie odczuwania i emocji. Często, po wielkich, ekscytujących doświadczeniach Boga, przychodzi jakiś duchowy sen, jakaś niemoc w całkowitym poderwaniu się w wierze. Znam sporo doświadczonych charyzmatyków, którzy jeszcze nie tak dawno tańczyli dla Pana, wydawało im się, że jest On wręcz widzialny i dotykalny, a dziś zmagają się z szarością życia duchowego, a ich największym sukcesem wiary jest to, że dalej trwają. Śledzę życie kilku neofitów, którzy jeszcze parę lat temu byli pewni, że zawojują świat, zawstydzali nas wszystkich swoją energią i zapałem. Dziś mają rodziny, pracują całymi dniami i cierpliwie i w prostocie modlą się do Pana. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że niektórzy moi współbracia w kapłaństwie zmienią całkowicie oblicze Kościoła, i z pewnością Bóg posłużył się ich zapałem i dokonał rzeczy wielkich, ale i ich kapłaństwo stało się dziś codzienne i proste. Może są ludzie, którzy zawsze tak samo wierzą, którym Bóg oszczędził duchowego znużenia, ale większość z nas skazana jest na takie chwile, w których wydaje się, że Bóg nie nadchodzi, że się spóźnia lub wręcz jest nieobecny. W jakimś szerszym kontekście przeżywamy to jako całe społeczeństwo. Bóg nam spowszedniał, wiara stała się jedynie tradycją i stąd wielu odchodzi, rezygnuje, wielu zasypia w wierze i czuje się znużonym.
Jak obudzić siebie dla Boga, w chwilach, gdy ogrania nas sen i znużenie czekaniem? I tu właśnie jest miejsce lamp z oliwą. Głupie panny skupiły się na lampach, a nie wzięły oliwy. Wydało im się, że same lampy wystarczą, żeby zobaczyć Oblubieńca. Te panny symbolizują tych z nas, którzy w zewnętrznych rzeczach dopatrują się duchowego przebudzenia. Gdyby Kościół był inny, gdyby księża byli lepsi, gdyby świat był zdrowszy to pewnie mielibyśmy wiarę. Wielu z nas, jakby w samych lampach, upatruje uzdrowienie wiary ludzi. Lampy to zewnętrzne programy duszpasterskie, struktury, instytucje, systemy prawne, budynki, pieniądze, akcje. One są ważne, bo one są naczyniami dla oliwy, ale po co komu te naczynia, jeśli przestaliśmy się troszczyć o oliwę. To może być naszą największą głupotą w oczekiwaniu na przyjście Pana, że będziemy mieli sprawne instytucje i dekrety, a nie będziemy mieć oliwy. Oliwa jest znakiem Ducha Świętego. To Duch Święty daje nam życie, uzdalnia nas do komunii z Jezusem, jest tchnieniem i ogniem tego co zewnętrzne. Problemem Kościoła i nas wierzących nie jest przede wszystkim brak lamp, ale brak oliwy. Lampy mamy coraz piękniejsze, tak jak coraz piękniejsze mamy świątynie i domy kościelne, ale często brakuje w nich ducha. Byłem dziś na cmentarzu i napatrzyłem się na tysiące wypalony lamp na grobach. Bogate, czasem aż przesadnie kiczowate, wielkie lampy z wypalonymi wkładami w środku, przypomniały mi dziś głupotę tych panien z Ewangelii. Wszystkie te misternie kupowane lampki na groby trafiają do śmietnika, bo wypaliło się w nich światło. Głupie panny zatroszczyły się o lampy a zapomniały o oliwie i zabrakło im światła, żeby zobaczyć Pana i wejść na Jego ucztę.

Migawki z życia
Dawno już nie pisałem. Czasem mam ochotę wrócić do papierowego dziennika, żeby wszystkie teksty chować w szufladzie i nie zastanawiać się, ile w nich jest pychy, egocentryzmu, a ile pokornej próby refleksji nad życiem. Zawsze pociesza mnie Merton, który pisał dzienniki nie do szuflady, ale pozwalał na ich publikacje i dotarcie do innych ludzi. Dostałem wczoraj list od młodego człowieka, który całkiem przypadkiem zaczął czytać ten blog od początku i martwi się, że już niedługo zabraknie mu tekstów. Może dla niego warto się podzielić kawałkiem swojego życia?

Intencje modlitewne:
Za KoÅ›ciół i nas kapÅ‚anów o Å‚askÄ™ gÅ‚Ä™bokiego i trwaÅ‚ego nawrócenia; za wszystkich zmarÅ‚ych ( dziÅ› byÅ‚em na rodzinnych grobach i po raz pierwszy w czasie oktawy Wszystkich ÅšwiÄ™tych staÅ‚em przy grobie Taty - to wielkie przeżycie, kiedy syn i ojciec sÄ… już pod dwóch stronach życia- nie wiedziaÅ‚em kto bardziej modli siÄ™ za kogo, czy ja za swojego TatÄ™, czy mój Tato bardziej za mnie).; za naszych kleryków, żeby dalej dojrzewali w Bogu i coraz bardziej byli w Nim zakochani; za wszystkich chorych i cierpiÄ…cych; za mojÄ… rodzinÄ™; za kochane panie z DPS-u na WieluÅ„skiej; za umierajÄ…cych ( przed chwilÄ… dostaÅ‚em telefon, że ktoÅ› umiera - modlÄ™ siÄ™ o życie wieczne dla niego!), za czytelników tego wpisu …