Go to content Go to navigation Go to search

Szafarz miłosierdzia

April 29th, 2011 by xAndrzej

Kaplica, w której teraz siÄ™ modlÄ™ ma w głównym oÅ‚tarzu scenÄ™ z Wieczernika. Jezus rozdaje chleb swoim uczniom. Na wieczornej medytacji nagle zaczÄ…Å‚em patrzeć na tÄ™ scenÄ™ w kontekÅ›cie Bożego MiÅ‚osierdzia. Chrystus jako szafarz miÅ‚osierdzia, Ten, który nie tylko jest MiÅ‚osierdziem, ale który rozdaje miÅ‚osierdzie. Jako kapÅ‚an zrodziÅ‚em siÄ™ przecież w tajemnicy Wielkiego Czwartku i tym samy staÅ‚em siÄ™ jak Jezus - szafarzem miÅ‚osierdzia. To jest jak element definicji mojego kapÅ‚aÅ„stwa - rozdawać miÅ‚osierdzie, czynić je w możliwie najwiÄ™kszy sposób. MiÅ‚osierdzie nie jest emocjÄ…, wzruszeniem, nie jest nawet tylko biernym współcierpieniem ale jest konkretnÄ… aktywnoÅ›ciÄ…, energicznym i hojnym wykonywaniem uczynków miÅ‚osierdzia. KapÅ‚an, który nie czyni miÅ‚osierdzia nie wypeÅ‚nia swojego powoÅ‚ania, nie uczestniczy w jakimÅ› istotnym elemencie kapÅ‚aÅ„stwa Chrystusa. RÄ™ce Jezusa rozdajÄ…cego chleb ubogim staÅ‚y siÄ™ dziÅ› dla mnie motywem do rachunku sumienia z uczynków miÅ‚osierdzia. W uczniach Jezusa dokonaÅ‚a siÄ™ wielka przemiana w tym wzglÄ™dzie. Wystarczy sobie przypomnieć tÄ™ scenÄ™ na pustkowiu, kiedy za Jezusem szÅ‚y tÅ‚umy. On zlitowaÅ‚ siÄ™ wtedy nad nimi i przypomniaÅ‚ sobie, że przecież ci ludzie nie majÄ… co jeść. Ale uczniowie nie mieli jeszcze w sobie kapÅ‚aÅ„skiego ducha. MyÅ›leli po Å›wiecku i podpowiadali Jezusowi, żeby posÅ‚aÅ‚ ten tÅ‚um do wiosek i żeby sobie sami poszukali jedzenia. UsÅ‚yszeli wtedy od Jezusa: “wy dajcie im jeść”. Chcieli mieć Å›wiÄ™ty spokój, nie mieli ochoty zajmować siÄ™ jedzeniem dla gÅ‚odnych. Jacy oni stali siÄ™ inni po zmartwychwstaniu i zesÅ‚aniu Ducha ÅšwiÄ™tego! Autor Dziejów Apostolskich napisze, że wszystko mieli wspólne, że wszystkim dzielili siÄ™ z potrzebujÄ…cymi i przez to stali siÄ™ wiarygodnymi Å›wiadkami Jezusa MiÅ‚osiernego. Być kapÅ‚anem to nie tylko gÅ‚osić miÅ‚osierdzie Boże, ale je czynić, ale stać siÄ™ szafarzem MiÅ‚osierdzia. Nic nas z tego nie zwalnia. Na wszystkim co posiadam, czym siÄ™ posÅ‚ugujÄ™, co dostajÄ™ jest jakieÅ› zobowiÄ…zanie czynienia miÅ‚osierdzia. KapÅ‚aÅ„stwo Jezusa przecież w sposób najpeÅ‚niejszy dokonywaÅ‚o siÄ™ wÅ›ród chorych, ubogich, zniewolonych. PeÅ‚no nas być powinno w szpitalach, hospicjach, przytuliskach, domach i miejscach gdzie ludzie woÅ‚ajÄ… o miÅ‚ość. KapÅ‚an, który jest szafarzem miÅ‚osierdzia, wytrÄ…ca z rÄ…k wszelkie argumenty przeciwko Panu Bogu nawet najwiÄ™kszym ateistom. Wobec kogoÅ› bogatego w miÅ‚osierdzie milknÄ… wszelkie wÄ…tpliwoÅ›ci a pojawia siÄ™ pytanie o źródÅ‚a tej bezinteresownej miÅ‚oÅ›ci.
Tak czÄ™sto wzywam innych do miÅ‚osierdzia, ale czy sam jestem szafarzem miÅ‚osierdzia? Czy moje pieniÄ…dze i moje majÄ™tnoÅ›ci dzielÄ™ z ubogimi, czy też je gromadzÄ™ dla wÅ‚asnych zabezpieczeÅ„? Czy mój czas jest też czasem miÅ‚osierdzia, bo czas to nie pieniÄ…dz, “czas to miÅ‚ość”?
PilnujÄ™ siÄ™ jak mogÄ™, żeby coÅ› byÅ‚o z tego rozdawania miÅ‚osierdzia, ale ciÄ…gle jestem bardziej bogaty dla siebie, niż bogaty w miÅ‚osierdzie. A Bóg daje mi tyle okazji i zaproszeÅ„, żeby czynić miÅ‚osierdzie! KapÅ‚ani, tak jak uczniowie, sÄ… ciÄ…gle zapraszani przez Jezusa to tego rozdawania miÅ‚osierdzia: “wy dajcie im jeść!”.

Czekam na wiatr

April 27th, 2011 by xAndrzej

Dręczy mnie dziś pytanie podobne do tego, jakie postawił Jezusowi Nikodem. Jak to zrobić, będąc już człowiekiem dorosłym, żeby narodzić się na nowo? Zmartwychwstanie to przecież jakaś nowość, nowy świat, nowe życie, nowe widzenie. Nie da się tego zrobić w sposób naturalny. Nikodem szybko otrzymał odpowiedź, że nie może się narodzić po raz kolejny z łona matki. To się może wydarzyć tylko dzięki Duchowi Świętemu. Uczniowie jeszcze przez pięćdziesiąt dni od Zmartwychwstania będą chodzić jak w szoku, zagubieni i pełni lęku. Aż w końcu przyjdzie wiatr Ducha Świętego i stanie się ich siłą i pewnością w działaniu. On nie zabierze ich z tego świata, ale pośle na ten świat, aby głosili z mocą prawdę o zmartwychwstaniu Pana. Życie zmartwychwstaniem nie oznacza życia tylko dla nieba, w oderwaniu od ziemi. Mamy chodzić po ziemi, ale z niebem w sercu. Mamy mieć ciało, ale takie, które jest po to, by się zmartwychwstało. Mamy być na tym świecie, ale nie z tego świata. Nieustannie jesteśmy kuszeni, żeby zrezygnować z nowości zmartwychwstania, żeby ciągle żyć ziemią i jej metodami. Kościół, który wierzy w zmartwychwstanie, wierzy też w skuteczność metody ubóstwa, prawdy, łagodności, pokoju i krzyża. Narodzić się ponownie w Duchu Świętym, to stać się człowiekiem duchowym. Jezus ukrzyżował ciało, żeby dać priorytet ducha. Nie zmartwychwstał jednak bez ciała, ale z ciałem uwielbionym, jakościowo innym niż to na krzyżu. Czekam więc na wiatr Ducha Świętego, aby mnie uwolnił od lęku, że rezygnując z taktyki tego świata, stanę się przegranym. Bóg widzi nie tak jak widzi człowiek. Odwaga w Duchu Świętym jest odwagą ubogich, którzy całą swą ufność pokładają w Panu, a nie w swej ludzkiej strategii. Odwaga życia zmartwychwstaniem to odwaga bycia pokornym pośród przepychających się ludzi, z tupetem i siłą rozdzierających ostatnią szatę Jezusa. Odwaga nowego życia to pełne zaufanie obietnicom Boga, który udziela swojego błogosławieństwa, tym, którzy są Mu posłuszni.
Czekam na wiatr Ducha Świętego, w którym wszystko stanie się nowe, w którym nawet odwaga stanie się nowa i nie będzie miała nic wspólnego z brawurą i cwaniactwem.
Wznoszę swe oczy ku górom i czekam na nowe narodziny w Duchu Świętym. Wiem, że On jest już blisko, jest już pewnym spełnieniem obietnicy Jezusa, który nie zostawi nas sierotami, ale pośle do nas Parakleta, Ducha radości i pocieszenia, Ducha siedmiu darów, które mają siłę ognia, jego ciepło i blask.
Veni Sancte Spiritus! Veni Sancte Spiritus!

Jego i moje zmartwychwstanie

April 24th, 2011 by xAndrzej

Wielkanoc
Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał!

To dziwne, że nikt tego nie widział. Nikt nie widział najbardziej przełomowego wydarzenia w dziejach świata! Zewnętrzne dowody wydają się być mizerne: pusty grób, szalone świadectwo kobiet i ich widzenia, kilka objawień Jezusa i to prawie wyłącznie najbliższym uczniom. A jednak ta prawda idzie przez wieki i jest źródłem niesamowitej siły dla milionów ludzi, nadaje sens i kierunek życia wszystkim, którzy w nią uwierzyli. Owocowanie zmartwychwstania też nie jest z tego świata.
Przyszedłem z wigilii paschalnej około pierwszej w nocy. Zaiste, to była błogosławiona noc. Najpierw okrutne ciemności katedry rozświetlał płomień paschału. A potem ta cudowna pieśń o tej niesamowitej świecy, zabijającej ciemność grzechu Adama. Aż do umęczenia słuchaliśmy Bożego Słowa. Od opisu stworzenia aż po nowe narodziny w Chrystusie. I wreszcie mocne: Alleluja! Klerycy w tym roku wyjątkowo pięknie i z wiarą śpiewali wszystkie pieśni. Był też czas wyrzekania się grzechu i szatana, wyznania wiary i odnowienia Chrztu świętego. Całe niebo świętych było z nami i uwielbiało Boga, który wybielił wszystkie grzechy we Krwi Baranka. Na koniec wyszliśmy z procesją z katedry. Ponure klimaty pustej ulicy, śpiące kamienice położone w pobliżu rozdzierał śpiew wzywający do otarcia łez wszystkich płaczących. To była błogosławiona noc, głębokie przekonanie o tym, że Jezus żyje, że zmartwychwstał, że wszystko stało się nowe, jakby stworzone od początku, bez tej koszmarnej skazy grzechu.
Obudziłem się przed ósmą rano. Leniwie odmówiłem jutrznię w pustym kościele seminaryjnym. Zmęczone nogi wydały mi się wyjątkowo leniwe, a jedyną ulgę przynosiła mi myśl, że dziś nigdzie nie muszę się śpieszyć. Zjadłem dobre śniadanie w przyjacielskim gronie, a potem poszedłem do szpitala z odwiedzinami u chorych. Szpital wcale nie był pusty. W wielkanocny poranek nie zniknęło z niego cierpienie. Prawie każde łóżko zajęte. Jakaś pani na mój widok się rozpłakała i poprosiła o Mszę świętą za jej umierającą matkę. Na sali mężczyzn jakiś chory w wielkim cierpieniu okrutnie przeklinał z bólu.
I co z tą błogosławioną nocą? Czy to nie był sen lub najwyżej jakaś liturgiczna celebracja pobożnych oczekiwań?
W południe zjadłem bogaty, świąteczny obiad w gronie najbliższych przyjaciół. Pełny brzuch i doświadczenie wyjątkowo wykwintnych smaków. Tylko trudno było pomyśleć, że radość zmartwychwstania miałaby się ograniczyć do jedzenia.
Przez chwilę zacząłem analizować najbliższe wydarzenia. Otworzyłem kalendarz nabity zajęciami i znów przytłoczyła mnie myśl o wielkiej masie spraw do załatwienia. Czyżby naprawdę nic się nie zmieniło po tej wielkiej nocy!?
Poszedłem odprawić Mszę świętą w intencji tej umierającej w szpitalu kobiety. Od samego początku czułem się jak niewierny Tomasz stający przed Jezusem z pytaniem o to, czy na pewno zmartwychwstał, a jeśli tak, to czemu tego nie widać?
Msza byÅ‚a zwyczajna, bez żadnej egzaltacji. A po niej, podczas dziÄ™kczynienia zabrzmiaÅ‚o mi w uszach zupeÅ‚nie inne pytanie: “Chrystus zmartwychwstaÅ‚, ale czy ty zmartwychwstaÅ‚eÅ›?” Nagle z moich wyobrażeÅ„ o zmartwychwstaniu zleciaÅ‚o jakieÅ› magiczne nastawienie. To nie byÅ‚a noc czarów, a Jezus zmartwychwstajÄ…c nie odczarowaÅ‚ ziemi, tylko jÄ… zmieniÅ‚, dajÄ…c moc i perspektywÄ™ zmiany dla ludzkiego serca. Pierwszym miejscem zmartwychwstania nie sÄ… zewnÄ™trzne okolicznoÅ›ci, ale serce czÅ‚owieka, moje wewnÄ™trzne życie i myÅ›lenie. Zmartwychwstanie nie jest z tego Å›wiata i po ludzku nie musi go być widać.
Postanowiłem drugi raz iść do szpitala. Wyżebrałem u sióstr zakonnych kilka kawałków świątecznego ciasta i jedno święcone jajko. Na oddziale było tak samo jak rano. Przy łóżku tej umierającej kobiety zgromadziła się już cała rodzina. Powiedziałem im o Mszy świętej i o tym, że Chrystus zmartwychwstał i już nie ma się o co martwić. Uśmiechnęli się z ulgą i z dziękczynieniem. Nie mam pojęcia, czy zrozumieli o co mi chodzi. Najważniejsze, że tym razem ja byłem pewny, że nawet śmierć tej kobiety jest już pokonana w zmartwychwstaniu Chrystusa. Naszemu choremu Józkowi dałem ciasto i święcone jajko, a on z błyskiem w oczach chwalił się, że jest mu już znacznie lepiej. Pewnie pomyślał, że to zasługa lekarzy, ale ja byłem pewien, że ten jego ból został uzdrowiony dzięki zmartwychwstaniu Chrystusa. Jego sąsiad, który rano tak okrutnie przeklinał, na widok księdza zamilkł zupełnie. Pewnie się wystraszył białej koloratki, ale ja nie mam wątpliwości, że dzięki zmartwychwstaniu Jezusa milkną wszelkie bluźnierstwa.
Doświadczyłem dzisiaj, że to nie okoliczności zmartwychwstają, ale Chrystus zmartwychwstał, a my mamy szansę mieć udział w Jego zmartwychwstaniu.
Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał! A my? Czy my zmartwychwstaliśmy w Chrystusie?

Tajemnica pustego czasu

April 24th, 2011 by xAndrzej

Wielka Sobota

Wielka Sobota dla księdza jest wyjątkowo dziwna. Nie ma Mszy świętej, ani jakiś wyjątkowych nabożeństw. Jest cisza grobu i oczekiwania. Może słusznie w naszym duszpasterstwie akademickim zaproponowano poświęcenie pokarmów po wigilii paschalnej. Dzięki temu w kościele była cisza. Ludzie jak szaleni nie biegali z koszyczkami pełnych jajek, ale mogli skupić się na misterium pańskiego grobu. W jednym kościele hałas był tak wielki, że bardziej czuło się atmosferę jarmarku niż ciszę grobu. Wiele osób skupionych na zawartości święconek nawet nie zauważyło Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie. A przecież tajemnicą Wielkiej Soboty jest pustka. Żeby ucieszyć się zmartwychwstaniem trzeba zamilknąć jak grób, wyciszyć w sobie to co świeckie i całkowicie oddać się Panu. Bóg przychodzi nie tylko w ciszy, ale i w pustce. Cisza różni się zasadniczo od pustki. W ciszy może mieścić się całe bogactwo wewnętrznych przeżyć, a w pustce nie ma już nic. Słusznie twierdzili ojcowie Kościoła, że pustka jest pierwszym etapem nowego życia. Najpierw musisz wyrzuć stare rupiecie, opróżnić wewnętrzne mieszkanie, żeby zrobić przestrzeń dla Boga. Jeśli jesteś pełny, nawet najlepszych i najpobożniejszych przeżyć, może w tobie nie być miejsca dla łaski Pana. Pustka jest trudna i może na początku mało kojarzyć się z przyjściem Boga. W tym jednak jest właśnie to zaskakujące i miłujące działanie Boga - kiedy najbardziej czujesz wewnętrzną pustkę, Bóg jest najbliżej Ciebie. Kiedy najbardziej wydaje ci się, że nie czujesz Boga, On czuje i rozumie ciebie najbardziej. Tajemnica Wielkiej Soboty to jakaś dziwna tajemnica pustego czasu, w którym Bóg szykuje się do zmartwychwstania w nas.

Skazany na śmierć

April 24th, 2011 by xAndrzej

Wielki PiÄ…tek

Jakoś w tym roku wyjątkowo długo rozważałem cały ten absurdalny proces nad Jezusem. Późniejsze cierpienie i śmierć Boga są przecież konsekwencją wcześniejszego wyroku. Boga bowiem można zabić dużo wcześniej, wtedy, gdy stawia się Go na ławie oskarżonych. Jezus jest nieustannie szarpany i prowadzony do kolejnych grup ludzi, którzy Go oskarżają i żądają od Niego, aby coś udowadniał, tłumaczył, usprawiedliwiał. Pomyślałem sobie dzisiaj, że jeśli sam się nie wyzwolę z pozycji sędziego Pana Boga nie doświadczę cudu zmartwychwstania. Wiara i nasz udział w zmartwychwstaniu stają się możliwe, gdy przestanę żądać od Boga, aby się tłumaczył, bo inaczej nie pójdę za Nim. Poczułem dziś wyraźnie jak wielu z nas staje się takim detektywem i sędzią Boga. Chorzy w swoim wielkim bólu przyznają się do częstych wątpliwości i pretensji do Pana Boga za ich cierpienie. Jakiś młody człowiek uzasadniał swoją niewiarę ogromem zła na świecie i klęsk żywiołowych. Samotna kobieta z żalem mi wyznaje, że tyle się modli, a Bóg nie zmienia jej samotności. Za tyle rzeczy obwiniamy Pana Boga! A przecież On nie chciał naszego bólu, stwarzając nas nie chciał, abyśmy mieli doświadczenie choroby czy śmierci. To my sami chcieliśmy koniecznie zobaczyć jak smakuje zło, co kryje się za tym drzewem poznania wszelkich wiadomości. Wielkość i wspaniałość Boga polega na tym, że On nie zaakceptował bezwiednie naszych wyborów, ale przyszedł nam na ratunek, biorąc na swoje ramiona nowe drzewo - krzyż.
Wolność i doświadczenie zmartwychwstania jest możliwe wtedy, gdy przestaniemy osądzać Boga za wszelkie zło świata i zobaczymy, że jest akurat odwrotnie, że to właśnie On przychodzi nam na ratunek i przynosi pokój i dobro.

Eucharystia to dziękczynienie

April 22nd, 2011 by xAndrzej

Wielki Czwartek

Z kapłańskiego życia chyba najbardziej wdzięczny jestem Bogu za dar Eucharystii. Mam żywą i pewną świadomość tego, że jestem księdzem przede wszystkim dla Eucharystii. Nic cenniejszego nie mogę przekazać ludziom, bo podczas każdej Mszy świętej czas się zatrzymuje - przeszłość się uobecnia, a przyszłość się wypełnia- zostaje jakieś boskie TERAZ. Bóg staje się obecny prawdziwie, rzeczywiście w swoim Ciele i w swojej Krwi. Największa tajemnica wiary. Nie ma na ziemi innego, bardziej intensywnego spotkania z Bogiem. Każda moja modlitwa, nawet najbardziej emocjonalna i charyzmatyczna jest co najwyżej maleńkim odbiciem tego wielkiego światła, które płynie z Najświętszego Sakramentu. Żadne duchowe klimaty, żadne modlitewne egzaltacje nie dają okazji do tak wielkiej komunii z Bogiem jaka dokonuje się w Eucharystii. Dzięki niej Ciało Boga wchodzi w moje ciało, Krew Boga miesza się z moją krwią. Stajemy się krewnymi samego Boga. Wobec takich faktów na drugi plan schodzi atrakcyjność tego czasu, ludzka powłoka, która mniej lub bardziej próbuje zakryć tajemnice Boga.
W seminarium uczymy sprawowania Mszy świętej w możliwie najbardziej przepisowy sposób, aż do ryzyka sztywności, aż do zabicia własnych pomysłów ze względu na posłuszeństwo Kościołowi. Odkrywamy wtedy bardziej prawdę, że Msza nie jest nasza, nie jest jeszcze jednym teatrem, w którym artysta ma pokazać siebie i własną interpretację. Eucharystia jest dziełem Boga sprawowanym w Kościele, a my, kapłani, jesteśmy narzędziami tego wielkiego misterium.
Upadam dziś na kolana przed Najświętszym Sakramentem i Bogu dziękuję, że jest z nami w każdej godzinie dnia, bo pewnie w każdej godzinie ktoś gdzieś odprawia Mszę świętą.

Demon chciwości

April 20th, 2011 by xAndrzej

Wielka Åšroda

Święty Jan wyjaśnia zdradę Judasza opętaniem. Wszedł w niego szatan i dlatego zdradził. Święty Mateusz mówi, że Judasza po prostu ogarnęła chciwość. Chciał zarobić na Jezusie. Sprzedał Go za małe pieniądze. Trzydzieści srebrników kosztował tak naprawdę lichy niewolnik. Obydwaj ewangeliści mają jednak rację. Judasz zdradził, bo opanował go demon chciwości. Nie mam wątpliwości, że demon chciwości jest bardzo częstym gościem w duszy księdza. Może i przesadzone są opinie o naszej pazerności i chciwości, ale może też i coś w nich jest i musimy się przyznać, że lubimy czasem zarabiać na Jezusie niezłe pieniądze. Mało znam księży ubogich. Na pewno sam nim nie jestem. Natychmiast mógłbym wymienić wielu moich współbraci, którzy mają bogate rzeczy, bogate samochody, lubią bogate wyjazdy. Nie jesteśmy wolni od demona chciwości. Wystarczy też przecież sprawdzić nasze troski, nasze myślenie i nasze mówienie - jak często dotyczą one pieniędzy. Nasze kapłańskie zebrania są najbardziej burzliwe, kiedy dyskutujemy o pieniądzach. Za dużo wybudowaliśmy, za dużo posiadamy i staliśmy się w wielu przypadkach niewolnikami tego wszystkiego. Straciliśmy wolność ewangelicznego ubóstwa i jesteśmy już za bardzo ociężali, żeby iść za Jezusem. Bo za Nim mogą iść, tylko ci, którzy porzucili kosze.
Na szczęście mamy kilku ubogich kapłanów, może nawet nie kilku. Św. Jan Maria Vianney - niedościgniony wzór ubóstwa. Często też wspominam naszego Księdza Jana Zieję. Ksiądz Jan już na swoich prymicjach obiecał sobie, że nie będzie brał pieniędzy za żadne sakramenty święte i za głoszenie Słowa Bożego. Był temu wierny, ale wiele też z tego powodu wycierpiał i to od współbraci kapłanów.
Demon chciwości do cna wypełnił duszę Judasza. Nie upilnował się pilnując trzosa. Zdradził Jezusa dla pieniędzy. Ciarki mnie przechodzą po plecach, gdy pomyślę, że Jezus jest dużo biedniejszy ode mnie, że jest dużo biedniejszy od każdego kapłana żyjącego na ziemi. Jeszcze bardziej jest mi wtedy wstyd za nasze kapłańskie wygody i życie ponad stan.
Będę się patrzył na Ciebie Jezu przez te najbliższe dni i spraw proszę, żebym odkrył i zapragnął być ubogim dla Ciebie, tak jak Ty, będąc bogaty stałeś się ubogim, aby nas swoim ubóstwem ubogacić.

Zdrada miłości

April 20th, 2011 by xAndrzej

Wielki Wtorek

Zanim to powiedział wzruszył się głęboko. Pewnie trudno Mu było o tym mówić i bardzo cierpiał z tego powodu. Kiedy zdradzam Jezusa muszę mieć świadomość, że zadaję ból samemu Bogu. Cierpi w Nim wszystko, jest głęboko wstrząśnięty szczególnie jeśli zdrajcą okazuje się ktoś bardzo bliski. Głębokość tego cierpienia wynika też z tego, że zdradzona zostaje miłość. Bóg jest miłością i kiedy zdradzam miłość zdradzam Boga. To źle jeśli nie zachowuje prawa, czystości doktryny, przepisów kościelnych i liturgicznych, ale i tak najwięcej cierpi Bóg kiedy zdradzam Jego miłość, gdy przestaję w nią wierzyć i nią żyć. Kiedy miłość odklei się od nawet bardzo wartościowych rzeczy, czyni z nich coś karykaturalnego i prowadzącego do grzechu.
Czytałem dziś pawłowy hymn o miłości i wyraźnie zrozumiałem co się dzieje, kiedy odkleja się miłość. Jeśli odrywa się ona od mojego języka, wtedy moja mowa zamienia się w oszczerstwa, plotki, intrygi i kłamstwa. Mądrość, która odkleiła się od miłości zamienia się w pychę. Wiara, która gubi miłość staje się dewocją i co gorsza, to właśnie dewocja ukrzyżowała Jezusa. Nawet charyzmaty, dar prorokowania, uzdrawiania, rozeznawania duchów, czy mówienia językami jeśli zapomną o miłości zaczynają budować rozłamy i przekształcać się w sekciarstwo. Jałmużna bez miłości jest zimną litością. Asceta, który nie kocha jest smutny, zgorzkniały i dokuczliwy. Można tak pisać bez końcach, o sprawach, które są dobre i ważne, ale które prowadzą donikąd, jeśli odklei się od nich miłość.
Judaszowi ta miłość mocno się odkleiła. Szedł za Jezusem, ale myślał o sobie i kochał bardziej siebie.
Nawet Piotr miał kłopoty z wiarą połączoną z miłością. Ten z kolei kochał za bardzo, za bardzo po swojemu, nie pytając o pragnienia Jezusa.

Jezus najbardziej cierpi nie z powodu zdrady doktryny, przepisów, ale z powodu zdrady miłości.

Pola przyciÄ…gania

April 20th, 2011 by xAndrzej

Wielki Poniedziałek
W ostatnią niedzielę Benedykt XVI przypomniał o tym, że żyjemy na styku dwóch pól przyciągania. Jedno ciągnie nas w dół, w stronę ziemi, a drugie ku górze - w stronę nieba. Nie ma między nimi równowagi w sile przyciągania. To pierwsze wydaje się być silniejsze. A jednak nosimy w sobie również dużą siłę pragnienia nieba. Wielki Tydzień zaczął się od przypomnienia wizyty Jezusa w Betanii, w domu Marty, Marii i Łazarza. Ta scena przypominała jakiś wielki tryptyk, na którym Jezus siedzi w środku, u Jego nóg spoczywa Maria, a nad Nim stoi Judasz. Judasz jest wyżej niż Jezus, patrzy na Mistrza z góry. To symbol człowieka owładniętego pychą. Pycha, która jest patrzeniem z góry jest przez to również patrzeniem w dół, ku ziemi. Judasza przyciąga ziemia, to co materialne i doczesne. Z tego też powodu denerwuje się widząc jak Maria namaszcza nogi Jezusa drogocennym olejkiem. Dla niego to są konkretne pieniądze niepotrzebnie marnowane na wykonanie zbytecznych gestów. Maria jest kimś zupełnie innym. Jest niżej niż Jezus i patrzy na Niego wznosząc swoje oczy ku górze. To symbol człowieka pokornego. Tylko człowiek pokorny zdolny jest patrzeć w stronę nieba. Dla Marii gest namaszczenia nóg Jezusowi nie jest tylko zwykłym, tradycyjnym gestem. Ona wie co znaczy namaszczać olejem, wie, że od wieków ta czynność oznacza obecność Bożego Ducha. Maria jest po prostu człowiekiem pokornym i duchowym.
Judasz prędzej czy później musiał zdradzić Mistrza, bo jak jest się pysznym i zakochanym w sprawach materialnych to nie da się wiernie iść a Bogiem.
Próbowałem dziś odpowiedzieć sobie samemu, które z tych pól ciągną mnie najbardziej?

Nawrócenie ku nadziei

April 5th, 2011 by xAndrzej

Prorok Ezechiel musiał być nie tylko wielkim mistykiem, ale człowiekiem o wielkiej zdolności do zwycięstwa nad pesymizmem. To właśnie jemu Bóg dał te dwa wielkie i cudowne obrazy. Zobaczył pole uschłych kości i widział jak Bóg przywraca im życie. Oglądał też świątynię spod której wypływała woda, ożywiająca drzewa, kwiaty, łąki. Świat i świątynia były w wielkim kryzysie a Ezechiel miał misję głoszenia nadziei, wręcz pewności, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Spośród różnych, wielkopostnych kierunków pracy nad sobą, chyba najbardziej pracuję nad nadzieją. Można się łatwo poddać narzekaniu, szukaniu winnych w kłopotach i problemach, ale w tym nie ma życia, jest tylko grzebanie się w śmierci. Nawet to co we mnie upadłe, co stracone i zepsute może stać się na powrót miejscem życia. Również i te miejsca w świątyni, które wydają się martwe i uschnięte Bóg potrafi ożywić wodą ze swojego wnętrza. Kiedy włączę się w paschalną wędrówkę Jezusa, razem z Jego zmartwychwstaniem, wszystko we mnie stanie się nowe. Nawracam się więc ku nadziei, a w praktyce znaczy to po prostu rezygnację z marudzenia, narzekania, biadolenia na wszytko i na wszystkich. Przestawiam się więc coraz bardziej z modlitwy prośby i przebłagania, żeby jeszcze więcej dziękować i jeszcze bardziej uwielbiać Pana.

« Previous Entries