Go to content Go to navigation Go to search

GÅ‚os sumienia

July 30th, 2011 by xAndrzej

Grzech nas pęta. Jest jak łańcuch, który zaczyna się od jednego ogniwa i natychmiast tworzy następne, aż w końcu cali jesteśmy spętani łańcuchem ogniw. Tak jak Dawidowi, wystarczy jedno nieczyste spojrzenie, a kończy się zabiciem bliźniego. Grzech rodzi grzech, narasta w nas jak tkanka nowotworu, czasem niepozornie i bezboleśnie, żeby w końcu rozlać się na cały organizm. Na szczęście mamy takie narzędzia, żeby przerywać ten łańcuch grzechu. Najskuteczniejszym z nich jest praca nad sumieniem. W naszej seminaryjnej praktyce bardzo pilnujemy, żeby dwa razy w ciągu dnia wybrzmiało duchowe polecenie: zróbmy rachunek sumienia. W południe ma to być rachunek szczegółowy, czyli z jakiejś jednej wady, jednego grzechu, nad którym obecnie pracujemy. Zgodnie z przekonaniem któregoś ze świętych, który powtarzał, że gdybyśmy naprawili tylko jedną swoją wadę w ciągu roku, umieralibyśmy jak święci. Wieczorem robimy rachunek sumienia z całego dnia, żeby Bogu podziękować za wszelkie dobro i przeprosić za zło.
Czuję, że za wzrostem naszej pobożności wleczecie się gdzieś w ogonie rzetelna praca nad sumieniem, dlatego może niekiedy to nie pobożność jest naszym problemem, ale czystość i mądrość sumienia. Diabeł rozrabia nam w sumieniu. Miesza dobro ze złem, rozwala proporcje, żeby tylko był niepokój i wojny. Najgorsze, że z sumienia często wyrzuca Boga i wkłada w nie nasze własne zdanie o nas samych, o świecie, o Kościele, a nawet o Bogu. W sumieniu, jak we krwi zaczyna się choroba i szybko przenosi się na cały organizm. Sumienie chrześcijanina to nie jest moje własne zdanie i mój własny głos, to jest świątynia Ducha Świętego, w której głównym dowodzącym jest Bóg.
Rozmyślałem dziś nad sumieniem Heroda Antypasa, tego, który ściął głowę św. Jana Chrzciciela. Mimo tej zbrodni wciąż odzywał się w nim głos sumienia. Zachował w sobie delikatny głos sumienia choć był mu całkowicie nieposłuszny.
Co mu przeszkodziło w słuchaniu sumienia?
Najpierw pożądanie i pazerność na uczucia. Uczucia sÄ… piÄ™kne, ale trudno nimi kierować, a niekierowane prowadzÄ… nas w zÅ‚Ä… stronÄ™. Uczucia oderwane od rozumu stajÄ… siÄ™ zwykÅ‚Ä… namiÄ™tnoÅ›ciÄ…, ukierunkowaniem na realizacjÄ™ wÅ‚asnych potrzeb i nieliczenie siÄ™ z dobrem. Dla bezmyÅ›lnych uczuć nie liczy siÄ™ dobro, liczy siÄ™ przyjemność. W takiej sytuacji czÅ‚owiek sam traci zdolność kierowania sobÄ…, jest w afekcie i potrzebuje kogoÅ› kto ma odpowiedni dystans i potrafi nas zobaczyć z zewnÄ…trz. Potrzebujemy proroków, kierowników, spowiedników, powierników, wychowawców, przeÅ‚ożonych - którzy może trochÄ™ z zimnÄ… krwiÄ… wystudzÄ… naszÄ… gorÄ…cÄ… i pobudzonÄ… przez pożądania krew. ” Pilnuj serca! - mówiÅ‚a stara kartuzka zasada życia duchowego. - PamiÄ™taj, że twoje serce nie jest spontanicznie czyste. Dlatego pilnuj serca!”
Drugą przeszkodą jest nasza niezdrowa ambicja. Trzeba dużo pokory, żeby przyznać się do błędu, wycofać ze ślepych uliczek, z głupich obietnic i postanowień, z misternych ale diabelskich projektów. Czasem nawet drobna korekta naszych zachowań wzbudza w nas bunt i zdenerwowanie. Herod zrozumiał wprawdzie zło swojego czynu, ale przecież obiecał, przecież nie może się wycofać, bo jego wielkość i duma są w tym momencie ważniejsze niż życie drugiego człowieka. W pracy nad sobą i swoim sumieniem potrzeba dużo pokory, takiej pokornej umiejętności wycofania się i codziennego korygowania swoich błędów.
Sumienie Heroda odezwało się nawet u szczytu najlepszej zabawy. W jego sercu pojawił się smutek, ale brnął w grzech ze względu na współbiesiadników. Nie macie czasem tak, że wśród najlepszej, ale nie najzdrowszej moralnie zabawy, pojawia się w was smutek? Biblia tłumaczy, że smutek jest zawsze zapowiedzią grzechu. Taki błysk smutku w toku najlepszej zabawy może oznaczać lampkę ostrzegawczą o tym, że wchodzimy w strefę grzechu. Niestety, siła współbiesiadników jest często tak duża, że kapitulujemy.
Proszę Cię, Duchu Święty, o mądrość i wrażliwość sumienia! Mów do nas o wiele mocniej i usuń wszystko, co zagłusza Twój głos, bo często chcemy dobrze, ale diabeł rozrabia w naszych sumieniach!

Migawki z życia
Cały tydzień miałem dyżur w seminarium. Sporo napisałem, ale mógłbym więcej. Pozwalam sobie na wolniejsze, wakacyjne tempo. Klerycy wysprzątali nasz seminaryjny ogród, że aż chce się po nim spacerować. Dzięki ich solidności tydzień był bardzo spokojny i radosny. W środę odbył się pogrzeb Ks. Antoniego i miło było patrzeć na pełną katedrę ludzi, zwykłych, prostych i ubogich. A pozornie tak niewiele trzeba! Wystarczy kapłańska obecność, życzliwość, dobroć, służba w konfesjonale. Nie trzeba mieć żadnych tytułów, godności, funkcji. Znów miałem okazję do częstych wizyt na Jasnej Górze. Doskonale mi się modli czując wsparcie i taką wyjątkowo żywą obecność Matki Jezusa. Z Maryją czuję się mocniejszy i bardziej bliski Jezusowi.

Intencje modlitewne
Jak zawsze dużo modlę się za kapłanów. Proszę Boga za nas, żebyśmy w tych skomplikowanych czasach umieli być świadkami Chrystusa. Całe moje serce zapełnia modlitwa za kleryków. Przyznaję się szczerze, że czasem boję się o nich w tym wakacyjnym czasie, dużo się więc modlę, żeby ich idealizm, dobroć i powołanie nie zatonęło w falach tego świata.
Za moją całą rodzinkę, we wszystkich sprawach moich najbliższych; za chorych i cierpiących; za bezrobotnych i ubogich, za głodujących w Afryce, za Ojczyznę - o mądrość Polaków i jedność; za moich studentów z DA i ich rodziny; za wszystkich Krzysztofów, Jakubów, Anny i Marty - o Boże błogosławieństwo dla nich.
O nowe powołania do naszego seminarium; o powołania zakonne - szczególnie do Karmelitanek, Nazaretanek i Służebniczek.
Za czytelników tego wpisu.

Poszukiwacze skarbów

July 24th, 2011 by xAndrzej

Na ulicach można spotkać coraz więcej samochodów z naklejoną rybą. To znak chrześcijan. Greckie słowo Ichtis, które oznacza rybę, stało się też znakiem Chrystusa –Boga i Zbawiciela. Ryba jest więc symbolem nas wszystkich, którzy wyznajemy wiarę w Chrystusa. Stąd też, w pierwszej kolejności to nas, chrześcijan, może dotyczyć przypowieść Jezusa o sieci pełnej ryb i o selekcji – wyrzucaniu ryb niezdatnych do spożycia i zatrzymywaniu tych dobrych. Wiemy, że współcześni Jezusowi rybacy dokonywali takiej selekcji natychmiast po przypłynięciu do brzegu. Jezus przypomina kolejny raz, że ta selekcja dokona się dopiero na koniec, kiedy nadejdzie Królestwo Boże. Ale będzie to rozstrzygnięcie ostateczne. Ryby śnięte i karłowate zostaną wyrzucona tam, gdzie będzie wieczna wściekłość – „płacz i zgrzytanie zębów”. Piekło jest stanem wiecznej wściekłości, złości i cierpienia. Taka perspektywa sprawia, że nie możemy słuchać tych przypowieści jak sielankowych historyjek z życia rolników, rybaków czy kupców. Tu nie chodzi tylko o snopek zboża, dobrą kolację ze złowionych ryb, czy też ozdobną perłę do naszyjnika. Tu chodzi o zbawienie! O to, czy czeka nas wieczne cierpienie czy wieczne życie w chwale Ojca! Wyobrażacie sobie trwać na wieki w stanie nieustannej wściekłości? Zdarzają nam się może w życiu takie krótkie chwile, w których jesteśmy wściekli na wielu ludzi i rzeczy. Ta wściekłość nas wypala i męczy, rujnuje całą naszą równowagę i pokój. Aż strach pomyśleć, że mogłoby to trwać wiecznie! W tym znaczeniu Jezus mówi w przypowieściach o skarbie. Czymś, co jest ostatecznie największym z możliwych skarbem człowieka jest życie wieczne. Pogaństwo naszych czasów polega na tym, że my już tego nie traktujemy jak skarb. Uznajemy może jako ewentualność naszego życia, ale nie jak skarb. Musimy więc po pierwsze na nowo odnaleźć i potraktować Jezusa jako największy skarb naszego życia, największy sens i najcenniejszą perspektywę. Różne są oczywiście sposoby odnalezienia tego skarbu. Niektórzy odnajdują go w jednym momencie, dzięki łasce Bożej – jak ten, który znalazł nagle skarb w polu. Inni długo go szukają, aż w końcu docierają do drogocennej perły. Wszystkich łączy jedno: żeby zdobyć skarb trzeba umieć dla niego zostawiać wszystko inne. W tych dwóch przypowieściach, o skarbie i perle, trzeba też zauważyć tych, którzy łatwo sprzedają skarby. Jeden naiwnie pozbywa się pola, nie widząc w nim większej wartości, drugi sprzedaje perłę, nie wiedząc, że sprzedaje najdroższy jej okaz. To znowu kawałek prawdy o nas. Jak łatwo pozbywamy się skarbów, jak łatwo opuszczamy ziemię, na której jest Jezus, jak łatwo pozbywamy się pereł wiary.
Jest jeszcze jeden sposób na wykrycie skarbów. Jest nim wrażliwe i dobre sumienie. W pierwszym czytaniu Bóg pyta Salomona, co chciałby od Niego dostać. Salomon prosi Boga o serce rozsądne, umiejące rozróżniać dobro i zło i iść za dobrem. Salomon nie prosi o bogate rzeczy i majętności, nie prosi o jeszcze więcej władzy, ale o sumienie – bo serce rozróżniające dobro od zła to symbol sumienia. Królestwo Boże staje się skarbem odkrytych przez tych z nas, którzy mamy dobre sumienie i kierujemy się sumieniem.

Migawki z życia

Umarł nagle Ks. Antoni z katedry. Zasłabł przy Mszy św. i już nie było szans go uratować. Zanim dotarłem do szpitala już nie żył. Wierzę, że odnalazł swój życiowy skarb, swoją najdroższą perłę, dla której żył kapłańskim życiem. A my ciągle myślimy, że to będzie później, że mamy jeszcze czas się wyspowiadać, nawrócić, sprzedać te wszystkie światowe świecidełka. Tymczasem nasz koniec świata może być za chwilę. Modlę się za niego gorąco. Myślę, że jego śmierć chyba najbardziej zasmuci wszystkich tych biedaków z okolic katedry. Nikt ich tak nie rozumiał i nie był z nimi tak blisko jak ks. Antoni. Niech odpoczywa w pokoju!

Bolesna ale nie załamana

July 23rd, 2011 by xAndrzej

Wszystko stawiam na pośrednictwo i pomoc Maryi. Przyznam, że do niedawna takie słowa brzmiały mi jak pobożny slogan, ale czuję wyraźnie, że sam Jezus wszystkich nas prowadzi do spotkania ze swoją Matką. Ciągle tym się fascynuję, że cała ta cześć do Matki Bożej to nie mój wymysł, ani nawet nie mój duchowy program, ale jakieś Boże prowadzenie. W duchowości maryjnej przenikają się więc, jak dwie nitki drogi, dwa kierunki: od Jezusa do Maryi i odwrotnie. To jasne, że Matka Boża nie ma żadnego innego celu, jak tylko doprowadzenie nas do komunii z Bogiem.
Uciekam się więc pod Jej opiekę i przewodnictwo. Życie nauczyło mnie, że nigdy nie przegrywa się wiary jeśli blisko jest Matka Jezusa. Ona zawsze jest zwycięska, często bolesna, ale nigdy załamana. Na tym polega sztuka przeżywania wiary z Maryją. Ona nie ukrywa bólu i zmartwienia wobec tego, co spotyka Jezusa w sercach współczesnych ludzi, ale się nie załamuje, nie rezygnuje i nie zniechęca się. Wytrwale idzie aż pod Krzyż.

Matko Bolesna lecz nie załamana – podźwignij nas
Matko zatroskana o tych, którym życie zbrzydło – podźwignij nas
Matko wszystkich wątpiących – podźwignij nas
Matko tych, w których więcej jest smutku niż radości – podźwignij nas
Matko zmęczonych i wyczerpanych – podźwignij nas
Matko nie wierzących już w nawrócenie – podźwignij nas
Matko wypalonych i zamkniętych w sobie – podźwignij nas
Matko samotnych i opuszczonych – podźwignij nas
Matko zdradzonych i zdradzających – podźwignij nas
Matko zaplątanych w szarościach tego świata – podźwignij nas
Matko wolna od krytykanctwa i intryg – podźwignij nas
Matko dobrej sławy – podźwignij nas
Matko wiary w ludzi – podźwignij nas
Matko zaczynająca ciągle od nowa – podźwignij nas
Matko biegnąca na ratunek – podźwignij nas
Matko ludzi zabieganych – podźwignij nas
Matko odważna i powstająca – podźwignij nas
Matko miłości bezwarunkowej – podźwignij nas
Matko miłości miłosierniej – podźwignij nas
Matko miłości wymagającej – podźwignij nas
Matko miłości dyskretnej – podźwignij nas
Matko miłości wstydliwej – podźwignij nas
Matko miłości pięknej – podźwignij nas
Matko nasza i nasza nadziejo – podźwignij nas!

Migawki z życia
Miałem dziś wyjątkową okazję ucałować i dotknąć małą figurkę Matki Bożej Gidelskiej. W 1516 roku wykopał ją z ziemi tamtejszy rolnik, a potem zaczął się kult i uzdrowienia. Nawet od strony historii to wyjątkowa okazja trzymać rzecz, która ma już przynajmniej pół tysiąca lat. Ale w tym geście było coś więcej, był moja wiara w działalność Maryi, która nawet przez tak maleńki znak swojej obecności potrafi zdziałać tak dużo.
Wcześniej modliłem się w kościele pokartuskim w Gidlach. Zawsze żałuję, że nie ma tam już prawdziwych kartuzów, że został po nich tylko przepiękny kościół i duch modlitwy. Bo modli się w tym kościele jakoś wyjątkowo głęboko.

Nie warto odchodzić …

July 18th, 2011 by xAndrzej

SkoÅ„czyÅ‚em już pracÄ™, wyÅ‚Ä…czyÅ‚em komputer i na koniec zerknÄ…Å‚em jeszcze tylko do teczki z dzisiejszÄ… pocztÄ… i dokumentami do zaÅ‚atwienia. MiÄ™dzy listami nagle zobaczyÅ‚em dziwny list. NapisaÅ‚ go eks ksiÄ…dz. ZostawiÅ‚ kapÅ‚aÅ„stwo kilkanaÅ›cie lat temu. Z uwagÄ… wczytywaÅ‚em siÄ™ w jego zwierzenia i wÅ‚aÅ›ciwie zostawiÅ‚bym te wszystkie jego myÅ›li do wÅ‚asnej refleksji gdyby nie ostatnie zdanie: “Być może ten mój list przyda siÄ™ tym, którzy wÄ…tpiÄ…, być może przekona ich, że nie warto odchodzić”. To zdanie natychmiast postawiÅ‚o mnie na nogi, jakby zmusiÅ‚o, żeby siÄ™ tym wszystkim podzielić, może wÅ‚aÅ›nie z tymi, którzy wÄ…tpiÄ…, chcÄ… odchodzić, zostawiać, zdradzać. Nie mam wÄ…tpliwoÅ›ci, że wÅ‚aÅ›nie w tym momencie sÄ… tacy kapÅ‚ani i klerycy, w których sercu dokonuje siÄ™ jakiÅ› dramat decyzji, jakieÅ› zwÄ…tpienie i walka o wytrwanie. Zwykle eks księża wpadajÄ… w ton pretensji do KoÅ›cioÅ‚a, do stylu kapÅ‚aÅ„stwa. MyÅ›lÄ™, że w olbrzymiej wiÄ™kszoÅ›ci próbujÄ… po prostu jakoÅ› obronić swój wybór i swoje odejÅ›cie. We wspomnianym liÅ›cie mowa jest natomiast o jakiejÅ› wielkiej tÄ™sknocie za kapÅ‚aÅ„stwem. “Mam wszystko - pisze ów eks ksiÄ…dz - rodzinÄ™, pracÄ™, mieszkanie, samochód, raczej zawsze jakoÅ› mi siÄ™ ukÅ‚adaÅ‚o, a jednak tÄ™sknota za kapÅ‚aÅ„stwem zagÅ‚usza mi wszystko i nic mnie nie cieszy, nic mnie nie raduje, a wrÄ™cz przeciwnie, ciÄ…gle marzÄ™ o tym by kiedyÅ› choć raz jeszcze móc odprawić MszÄ™ Å›wiÄ™tÄ…, móc stanąć, jak kiedyÅ›, z drugiej strony oÅ‚tarza”. W tym liÅ›cie nie ma do nikogo pretensji. Jest tylko szczere wyznanie i przyjÄ™cie tej tÄ™sknoty za porzuconym kapÅ‚aÅ„stwem jako życiowej pokuty. “TÄ™sknota za kapÅ‚aÅ„stwem jest bardzo silna - czytam dalej - czasem aż do ogromnego bólu i wtedy staram siÄ™ traktować to jako mojÄ… pokutÄ™ za to co zrobiÅ‚em, jak postÄ…piÅ‚em. ProszÄ™ powiedzieć wszystkim kapÅ‚anom, niech szanujÄ…, niech kochajÄ… swoje kapÅ‚aÅ„stwo, bo to naprawdÄ™ cenny dar otrzymany od Chrystusa. Ja niestety popeÅ‚niÅ‚em bÅ‚Ä…d i gdybym mógÅ‚ odwrócić czas, dla ratowania kapÅ‚aÅ„stwa zrobiÅ‚bym wszystko. (…) Nawet odchodzÄ…c z kapÅ‚aÅ„stwa szukaÅ‚em czegoÅ› co pozwoliÅ‚oby mi uciec od tej decyzji. W tamtym czasie zginęło dwóch mÅ‚odych kapÅ‚anów. MyÅ›laÅ‚em - dlaczego nie ja. Brakuje mi kapÅ‚aÅ„stwa, zawsze wracam do tej chwili, kiedy Biskup chciaÅ‚ mnie odwieść od tej decyzji, ale niestety moje serce byÅ‚o twarde jak gÅ‚az. Ta moja straszna tÄ™sknota i ból za kapÅ‚aÅ„stwem to teraz moja pokuta.” NaprawdÄ™ nie warto odchodzić. Trzeba walczyć do koÅ„ca i wierzyć, że Bóg, który przecież sam nas powoÅ‚aÅ‚, da nam siÅ‚y, żeby wytrwać, żeby wszystko na nowo uporzÄ…dkować i wrócić do radoÅ›ci kapÅ‚aÅ„skiego posÅ‚ugiwania.
Schowałem ten list do teczki. Jutro pewnie na niego odpiszę. A teraz mam przed sobą noc, żeby przynajmniej w modlitwie stanąć przy tym moim współbracie i właśnie przez modlitwę trochę zmniejszyć jego ból i tęsknotę. Jeszcze bardziej pewnie będę się dziś modlił za moich braci kapłanów i kleryków, którzy walczą o swoje kapłańskie powołanie. Oby ich serce nie było twarde jak głaz, bo naprawdę - nie warto odchodzić!
Niech ten wpis będzie spełnieniem życzeń nadawcy tego listu,
żeby powiedzieć wszystkim powołanym do kapłaństwa, że:
NIE WARTO ODCHODZIĆ!!!

Łagodna Wszechmoc

July 17th, 2011 by xAndrzej

Całkiem dobrze rozumiem rozczarowanie uczniów Chrystusa, że Mesjasz, który według proroków miał zbudować doskonałą społeczność, tak mało zrobił ze złem w świecie. Przyszedł na ziemię, a zło zostało. Zapowiedzi były inne. Miał powstać nowy, doskonały człowiek, miały pojawić się wspólnoty o doskonałej jedności i współpracy. W takim duchu przecież organizowali się faryzeusze czy esseńczycy. Próbowali wypełnić oczekiwanie na doskonałość. Uczniowie Jezusa też z pewnością nosili takie przekonanie. Wierzyli, że przyjście Mesjasza przemieni ludzi do tego stopnia, że nie będzie już cwaniaków, krętaczy, złodziei i obłudników. A tymczasem ciągle potykali się o słabość i to nawet w najbliższym otoczeniu Jezusa. Skąd my to znamy? Przecież tak doskonale każdy z nas potrafi natychmiast wyliczyć tysiące słabości swoich współbraci w wierze, począwszy od biskupów, kapłanów czy ludzi świeckich. Dla niektórych są to argumenty koronne przeciwko Panu Bogu. Jeśli jest Wszechmocny to czemu tego wszystkiego nie weźmie w garść, natychmiast nie naprawi, nie złapie za kołnierz, nie poustawia wszystkich na swoim miejscu?
A Jezus na to wszystko odpowiada pokorną przypowieścią o pszenicy i chwaście. Po grzechu nie ma już na świecie ani jednego czystego pola. Każde mniej lub bardziej jest skażone chwastem. Pszenica i chwast (życica!) szczególnie w pierwszym okresie rozwoju są do siebie bardzo podobne, a rozwijając się razem łączą się korzeniami, że trudno je rozdzielić. Trzeba więc rosnąć w dobrym nie tracąc energii na wyrywanie chwastów. Trzeba czekać do żniw z pełną oceną dobra i zła, żeby czasem nie wyrwać czegoś bardzo cennego.
Kocham tę przypowieść, bo jest ona przypowieścią o tajemnicy miłości Boga do człowieka. Boga, który nie przekreśla od razu, który nie ścina już na samym początku, Boga, który ma zrozumienie dla mojej i cudzej grzeszności. Nie da się żyć w świecie ludzi doskonałych, bo taki świat nie istnieje na ziemi. On dopiero urzeczywistni się w niebie. Nie da się oczekiwać od innych, że się nie pomylą, nie zbłądzą. Nie znajdzie się takiego pola, gdzie pszenica jest tak sterylna, że nie będzie wśród niej ani trochę miejsca na kąkol.
Wszechmoc Boga nie polega na tym, że strzeże On tego co doskonałe, moc Boga polega właśnie na tym, że pośród tego co słabe, grzeszne i przewrotne potrafi wyhodować zdrowe zboże nadające się na chleb. Nie sztuką byłoby wierzyć w Kościół, gdyby był we wszystkim doskonały. Ja nie wyznaję wiary w doskonałość Kościoła, ale w jego świętość. Jako ksiądz tyle razy czuję się większym grzesznikiem niż setki ludzi świeckich przed którymi staję i którym służę, ale nadziwić się nie mogę, że przez te moje brudne ręce Bóg odpuszcza grzechy i karmi głodnych. To jest dopiero wszechmoc Boga, żeby z tak tępego narzędzia tworzyć święte rzeczy! Spotykam tyle wspaniałych małżeństw, o których wiem, że niekiedy się potwornie kłócą i mają ciche dni, ale Bóg daje im potem siłę, żeby się poderwać i z wielkiego kryzysu zbudować jeszcze większą jedność. To jest dopiero wszechmoc Boga!
Nasłucham się czasem o ludziach, którzy nie potrafią być detalicznie uczciwymi w swojej pracy, zwłaszcza teraz, gdy jedni zależą od drugich, ale widzę jak mimo to próbują, walczą o uczciwe faktury, podatki, kontrakty. I choć czują się wciąż za mało uczciwi to jednak Bóg nie przejmuje się chwastami, które nie raz po sobie zostawią i widzi porządne ziarno, które mimo tylu słabości, wątpliwości i kompromisów jednak zaowocowało.
Bóg jest mistrzem w naprawianiu naszych słabości! I nie ma w tym żadnej zgodny na grzech, cwaniactwo, dziadostwo - w tym jest po prostu Boże Miłosierdzie - jedyna droga do zbawienia.

Migawki z życia:
Myślę ciągle o Madrycie i spotkaniu młodych. Nie ma chyba lepszego doświadczenia młodości Kościoła nad Światowe Dni Młodzieży. Wczoraj zamieniłem kilka słów z Ks. Grzegorzem - szefem od organizacji polskich grup i w jednym momencie przypomniały mi się te wszystkie spotkania w Częstochowie, Paryżu, Rzymie, Toronto, Kolonii. Zacząłem się nawet dziś porządnie modlić za to dzieło, żeby dalej było iskrą Ducha Świętego dla wszystkich młodych.

Intencje modlitewne:
Za grzeszników i wierzÄ…cych inaczej - o wzajemnÄ… miÅ‚ość i szacunek; za nas kapÅ‚anów, którzy bardzo potrzebujemy nawrócenia; o wytrwanie i żarliwość dla naszych kleryków; o powoÅ‚ania kapÅ‚aÅ„skie i zakonne ( patrz szczególnie: Nazaretanki, Karmelitanki, SÅ‚użebniczki); za kraje Afryki (poruszyÅ‚a mnie dziÅ› wiadomość o Somalii - o tysiÄ…cach ludzi umierajÄ…cych z gÅ‚odu - i pomyÅ›leć, że siÄ™ tak zamartwiamy maÅ‚Ä… iloÅ›ciÄ… pieniÄ™dzy i jednoczeÅ›nie wyrzucamy tyle jedzenia!); za nowych biskupów w Krakowie - Grzegorza i Damiana; za Biuro Organizacyjne Åšwiatowych Dni MÅ‚odzieży i za wszystkich jadÄ…cych do Madrytu; za chorych; za mojÄ… rodzinÄ™; za bezrobotnych o znalezienie pracy; za tych, których trudno nam kochać i rozumieć; za nas - byÅ›my mniej czuli siÄ™ doskonali, a bardziej wiedzieli o swojej grzesznoÅ›ci; za czytelników tego wpisu…

Walka znaków

July 16th, 2011 by xAndrzej

Idziemy przez życie w ciemno. To jedna z najboleśniejszych skaz grzechu - że nie widzimy przyszłości, że musimy kierować się w naszej pielgrzymce przez życie jakimiś znakami. Odwróceni od Boga, również i za Nim idziemy po omacku i w drodze do Niego też potrzebujemy znaków. Nic więc dziwnego, że w naszym życiu rozgrywa się jakaś walka znaków, nieustanne rozróżnianie tych prawdziwych, od tych złudnych i zafałszowanych. Medytowałem dziś wydarzenie z góry Karmel. Naród wybrany przeżywa wielki kryzys. Wielu porzuca wiarę w Jedynego Boga i wybiera całą masę bożków. W miejsce Boga Jahwe pojawiają się pogańskie kulty oddające cześć przedmiotom, zjawiskom natury i cielcom ulanym z metalu. W tym pogmatwanym pluralizmie wiary pojawiają się też setki fałszywych proroków i to chronionych przez samego króla Achaba. I w takim momencie historii zbawienia pojawia się prorok Eliasz, który samotnie staje na górze Karmel mając naprzeciw siebie 450 proroków Baala. Ich walka jest jakąś próbą znalezienia znaków, na które odpowie Bóg, czyli które tak naprawdę i jedynie prowadzą do Boga. Nie każdy znak, nawet dany przez proroka prowadzi do Boga! Prorocy Baala wykrzykują, tańczą, kaleczą się od rana do południa. Ale w tym nie ma Boga. Jest dużo krzyku, emocji, rytmów, dużo samookaleczeń - ale nie ma w tym Boga. Eliasz natomiast, jak prawdziwy wysłaniec Pana, ze spokojem i opanowaniem podejmuje czynności, które w jego czasach i naszych są najpewniejszymi znakami obecności Boga. Eliasz najpierw naprawia rozwalony ołtarz Pański. Pierwszym znakiem obecności Boga jest ołtarz. Potem stawia symbolicznych 12 kamieni - znak pokoleń potomków Jakuba - a w naszych czasach znak 12 Apostołów, czyli Kościoła. Bóg jest w swoim Kościele, który postanowił zbudować na Apostołach. Potem Eliasz kładzie drewno. Pewnie wiele z tych konarów drzewa skrzyżowało się ze sobą. A na nich kładzie ofiarę z młodego cielca. Nikt dziś chyba nie ma wątpliwości, że jest to figura ofiary Jezusa na krzyżu. Na koniec Eliasz wlewa wodę na przygotowaną ofiarę. Woda dziś słusznie kojarzy nam się z chrztem świętym. Oto znaki - figury proroka Eliasza: ołtarz, Kościół, Krzyż, Chrzest. Po tych czterech znakach najpewniej idzie się drogami Boga. Trzeba jeszcze jednego, co sprowadzi ogień na znak przyjętej ofiary. Ogniem Eliasza jest jego żarliwość wobec Pana. Korzystamy czasem z tych wymienionych znaków, ale brakuje nam żarliwości i one nie płoną mocą z nieba! Bóg potrzebuje naszej żarliwość aby rozpalić dane nam znaki Jego obecności! Nie wierzcie prorokom, którzy nie prowadzą do ołtarza Pańskiego, którzy nie przyjmują Kościoła, a nade wszystko usuwają Krzyż i lekceważą łaskę Chrztu Świętego.
W świecie toczy się walka o znaki. Jeśli diabłu uda się je pomieszać i zafałszować wtedy wielu zgubi drogę do Boga. Proroków jest wielu, znaków jest jeszcze więcej dlatego słuchajmy poczciwego Eliasza, który z taką żarliwością zapowiada najprawdziwsze znaki Boga: ołtarz, Kościół, krzyż, chrzest!

Migawki z życia:
Odetchnąłem trochę w domu rodzinnym. Lubię wciąż tak samo chodzić na długie spacery między polami zbóż i myśleć o Bogu, o ludziach i o życiu. Przez technikę i tempo życia straciliśmy coś niesłychanie ważnego, jakąś zdolność refleksji w ciszy i pokoju.
Dziś już w Częstochowie i natychmiast sporo akcji. Odpust w Borownie i cudowna Msza święta w Karmelu. Jak umiałem tak czciłem dziś Matkę Bożą z Góry Karmel. Prosiłem ją za nas kapłanów, za kleryków i o nowe powołania kapłańskie i zakonne.

Intencje modlitewne:
Za kapÅ‚anów o nasze nieustanne nawrócenie i pokorÄ™; za księży biskupów - za nowych biskupów z Krakowa - szczególnie za KsiÄ™dza Grzegorza; za naszych kleryków o radość z wakacyjnej sÅ‚użby i coraz wiÄ™kszÄ… żarliwość; o nowe powoÅ‚ania - do Karmelu; do Nazaretu; do zgromadzenia sióstr SÅ‚użebniczek, no i do nas i do innych seminariów w Å›wiecie; za chorych i cierpiÄ…cych; za Piotra; za moich kochanych studentów z czasów w DA; za solenizantów - O. Kamila; KsiÄ™dza Kamila; Kleryków Kamilów; za Ks. WÅ‚odka i Ks. Bogdana; Ks. Mariana; za Bogdana; za mojÄ… rodzinÄ™, za czytelników tego wpisu ….

Rozumienie SÅ‚owa

July 10th, 2011 by xAndrzej

Jeszcze jako diakon zostaÅ‚em wysÅ‚any do niewielkiej parafii, 60 kilometrów za CzÄ™stochowÄ…. PamiÄ™tam jak pociÅ‚em siÄ™ nad pierwszym kazaniem, wybierajÄ…c do niego najmÄ…drzejsze myÅ›li z wykÅ‚adów z dogmatyki czy egzegezy biblijnej. Chyba mówiÅ‚em mÄ…drze, ale czuÅ‚em, że ci proÅ›ci ludzie kompletnie mnie nie rozumiejÄ…. Do dziÅ› mam przed oczami ludzi z maÅ‚ej kaplicy w Pierzynach i moje odczucie, że nadajÄ™ zupeÅ‚nie na innych falach, że to, co mówiÄ™ jest górnolotne i w ogóle ich nie rusza. Za tydzieÅ„ przyjechaÅ‚ na rekolekcje rasowy kaznodzieja franciszkaÅ„ski. MówiÅ‚ same przykÅ‚ady z życia, i to wcale nie banalne, a ja patrzyÅ‚em jak ludzie wytrzeszczajÄ… oczy i jak ich to wszystko porusza. PrzypomniaÅ‚em sobie o tym w kontekÅ›cie pytania uczniów, dlaczego Jezus mówi w przypowieÅ›ciach. One sÄ… jakÄ…Å› formÄ… stosowania prostych przykÅ‚adów i dlatego poruszajÄ…. PrzypowieÅ›ci nie daÅ‚o siÄ™ tylko sÅ‚uchać - one zmuszaÅ‚y do jakiegoÅ› ruchu w życiu. BojÄ™ siÄ™, że nasze kazania sÄ… “nieruchliwe”, sÄ… czÄ™sto stekiem tych samych teologicznych sformuÅ‚owaÅ„ ukÅ‚adanych na różne sposoby. Pewnie równie dużą sztukÄ… jest dobór przykÅ‚adów i porównaÅ„, żeby z kazania nie zrobić horroru czy zwykÅ‚ej biesiadnej opowiastki.
Dzisiejsza przypowieść o siewcy i ziarnie przypomniała nam najbardziej zasadniczą prawdę o Słowie Bożym - można ją zrozumieć tylko w przestrzeni krzyża. Kiedy Jezus mówi uczniom, że oni zostali wybrani, żeby najlepiej zrozumieć przypowieść o ziarnie, to nie chce im powiedzieć, że włączy ich w jakąś swoją tajemną wiedzę, albo, że są wyjątkowo inteligentni. Jezus wie, że Apostołowie jako pierwsi poniosą śmierć dla Ewangelii, staną się ziarnem, które musi umrzeć, żeby wybić się w roślinę i przynieść owoce. Zastanawiam się dziś cały dzień, co to znaczy rozumieć Słowo? Wszystkie sytuacje z przypowieści mówią o ludziach, którzy słyszeli, ale nie zrozumieli. Zapewne nie chodzi o jakieś tylko teoretyczne zrozumienie. Zrozumieć Słowo może tylko ten z nas, kto potrafi umierać dla tego Słowa. Oczywiście najpierw umierać w swoim osobistym życiu, kiedy poglądy świata i własne przyzwyczajenia ustąpią miejsca ewangelicznemu stylowi życia i myślenia. Zanim ginąć będziemy dla Ewangelii w przestrzeni społecznej, musimy nauczyć się trudnej sztuki umierania dla Ewangelii we własnym życiu. Zrozumieć Słowo to realnie przyjąć prawdę o umieraniu dla życia według Słowa, żeby przynosić owoce.
Bardzo daleko mi do rozumienia SÅ‚owa. Ono mnie teoretycznie coraz bardziej przekonuje, ale jeszcze ciÄ…gle mnie nie porusza, za maÅ‚o zmienia moje życia, za maÅ‚o rusza je w stronÄ™ naÅ›ladowania życia Jezusa. A przecież ziarno, które wpada w ziemie nie wyda owocu, jeÅ›li nie obumrze …..

Migawki z życia
Właściwie nie wiem czy mam wakacje? Dwa dni spędziłem w domu, żeby wziąć udział we Mszy św. za Tatę. A w te ostatnie dni trochę pomagałem przy przyjmowaniu pielgrzymów z Rodziny Radia Maryja. Przy tej okazji odwiedziło mnie kilku przyjaciół. Największą radość sprawiła mi wizyta Ks. Tadeusza z Grenoble.
W sobotę mieliśmy pierwszą turę egzaminów wstępnych do seminarium. Przyjęliśmy 14 nowych kandydatów do kapłaństwa. Wielka to łaska i dar od Boga, ale nie ustaję w modlitwach, za tych, którzy wciąż jeszcze nie mają odwagi odpowiedzieć na głos powołania.

Intencje modlitewne:
Za kapłanów - o świętość i wielkie duchowe odrodzenie; za naszych kochanych alumnów o branie swojego powołania radykalnie i na serio; za tych 14 młodych ludzi, którzy już zostali włączeni do naszej wspólnoty, aby była to dla nich wielka radość; o nowe powołania kapłańskie i zakonne ( Panie, daj powołania szczególnie Siostrom: Nazaretankom, Służebniczkom, Karmelitankom!); za chorych i cierpiących, za Piotra; za moją całą rodzinę; za małą Łucję Klarę, której dzisiaj udzieliłem Chrztu Świętego; za moich studentów z DA; za czytelników tego wpisu

Dotknięcie Boga

July 5th, 2011 by xAndrzej

WystarczyÅ‚o siÄ™ dotknąć Jezusa, żeby odzyskać zdrowie. WystarczyÅ‚o, żeby Jezus dotknÄ…Å‚ martwej dziewczynki, żeby mogÅ‚a znów zacząć żyć. Boże dotkniÄ™cia majÄ… boskÄ… moc. Z pozoru wydaje siÄ™ to takie proste: podejść i dotknąć siÄ™ Boga. Przecież jest wszechobecny, jakby na wyciÄ…gniÄ™cie rÄ™ki i to w każdej chwili naszego życia. A jednak bywajÄ… takie momenty, że mamy kÅ‚opoty z dotkniÄ™ciem Jezusa. Zazwyczaj jesteÅ›my “niedotykalscy” gdy jesteÅ›my zranieni. Wystarczy przecież wiÄ™kszy ból, a już boimy siÄ™ cudzego dotkniÄ™cia. Bo kiedy jesteÅ›my poranieni, dotkniÄ™cie kogoÅ› drugiego, przynajmniej na poczÄ…tku, sprawia ogromny ból. Na tej zasadzie można nie chcieć dotykać siÄ™ Boga. Kobieta z Ewangelii cierpiÄ…ca na krwotok, obok bólu musi pokonać jeszcze Å›wiadomość swojej nieczystoÅ›ci. Przecież krwawiÄ…ca kobieta uznawana jest za nieczystÄ… i ma wrÄ™cz spoÅ‚eczny zakaz dotykać siÄ™ kogokolwiek. A jednak ryzykuje i dotyka siÄ™ Jezusa. Jej wiara musi pokonać tyle wewnÄ™trznych oporów! Znamy przecież te odczucia, kiedy jakiÅ› zÅ‚y humor, czy o wiele wiÄ™ksza rana wzbudzajÄ… w nas dystans do Boga, niechęć do modlitwy, wzmagajÄ… zwÄ…tpienie i niewiarÄ™. A co miaÅ‚ powiedzieć przeÅ‚ożony synagogi? Jego córka byÅ‚a martwa. Tu już nie byÅ‚o kompletnie w co wierzyć. Jak można jeszcze wierzyć w życie, kiedy przyszÅ‚a już Å›mierć!? Jak można biec do Jezusa i prosić Go o dotkniÄ™cie, kiedy wszystko siÄ™ skoÅ„czyÅ‚o, wypaliÅ‚, umarÅ‚o - kiedy po prostu jest już beznadziejnie? Ile ten czÅ‚owiek musiaÅ‚ mieć wiary, żeby nawet w obliczu Å›mierci wierzyć jeszcze w cuda?! Nie pomogli mu w tych zmaganiach ludzie. Nawet gdy Jezus przyszedÅ‚ ze swoim dotkniÄ™ciem wyÅ›miali Go. Tu naprawdÄ™ nie byÅ‚o już żadnych szans, żadnej nadziei na cud. Jak wierzyć kiedy coÅ› umarÅ‚o? SkÄ…d wziąć siÅ‚Ä™, żeby iść do Jezusa kiedy życie siÄ™ już wypaliÅ‚o? To jest dopiero wiara. Łatwo siÄ™ wierzy gdy nic nie boli, ale też w takiej wierze nie ma nic uzdrawiajÄ…cego. Łatwo siÄ™ biegnie do Jezusa kiedy ma siÄ™ życie, ale kiedy coÅ› umiera, umiera też pragnienie szukania Boga.
Trwałem dziś w modlitwie o taką wiarę w dotknięcie Boga w każdej sytuacji. Żeby ani choroba, ani śmierć nie odłączyły nas od komunii z Jezusem. Kiedy pokonamy te opory pokonamy cierpienie i śmierć.
Gdy nie dotykamy Boga dopiero wtedy jesteśmy naprawdę chorzy i martwi.
A jaki stąd wniosek dla mnie, kapłana? Żebym nigdy w nikogo nie zwątpił, żebym nikogo nie zostawił, bo jest beznadziejnie chory, żebym nie minął nikogo, uznając, że i tak nic z niego nie będzie. Może ci, którzy chorują zdobędą się jeszcze sami do przyjścia do Jezusa, ale ci którzy umarli potrzebują takich ojców, którzy pobiegną do Jezusa prosząc, aby przyszedł i dotknął w nich to co umarłe.
Ile ja jeszcze muszÄ™ pracować nad swojÄ… wiarÄ… …..

Migawki z życia:
Wczorajsze popołudnie spędziłem na składaniu wizyt. Najpierw Msza w klasztorze Sióstr Baranka, a wieczorem radosne spotkanie z grupką moich dawnych studentów. Po powrocie nie bardzo chciało mi się modlić, ale w imię świętego przymusu dopełniłem swoich modlitewnych zobowiązań. Dobrze jest wyznaczyć sobie codzienne modlitewne minimum i pilnować, żeby nigdy z niego nie ustąpić. Jak nie znalazło się czasu za dnia, trzeba zarwać kawałek nocy. Bóg jest konkretny i nie można zobowiązań wobec Niego traktować gorzej niż zobowiązań składanych ludziom.

Intencje modlitewne:
Za naszych kleryków o ducha modlitwy i czystość; za kapÅ‚anów - szczególnie tych poranionych i wypalonych w swoim kapÅ‚aÅ„stwie; o nowe powoÅ‚ania kapÅ‚aÅ„skie i zakonne - za tÄ™ trzynastkÄ™, która już zgÅ‚osiÅ‚a swojÄ… chęć wejÅ›cia na kapÅ‚aÅ„skie drogi; za chorych i cierpiÄ…cych; za Piotrka; za caÅ‚Ä… mojÄ… rodzinÄ™; za rodziny z DA; za moich wspaniaÅ‚ych studentów z “Emaus”; za tych, którzy pomagali mi budować oÅ›rodek dla studentów; za tych, którzy modlÄ… siÄ™ za kapÅ‚anów; za dobrodziejów naszego Seminarium; za czytelników tego wpisu …

Uzdrowienie przez pokorÄ™

July 3rd, 2011 by xAndrzej

ŹródÅ‚em wszystkich naszych frustracji jest pycha. Pycha bowiem zawsze jest kÅ‚amstwem o nas, o innych, o Å›wiecie. DziÅ› Jezus zaproponowaÅ‚ nam naukÄ™ pokory. “Uczcie siÄ™ ode Mnie, bo jestem Å‚agodny i pokorny sercem”. Pokora Jezusa nie jest żadnym faÅ‚szywym uniżaniem siÄ™, ani też uciekaniem od misji i poczucia wÅ‚asnej godnoÅ›ci. Jezus nie ukrywa, że jest Synem Bożym, że tylko On zna Ojca i prowadzi do Ojca, że On jest Panem i Zbawicielem. Pokora Jezusa ma swój punkt wyjÅ›cia w prawdzie o tym kim jest i jaka jest Jego prawdziwa misja. Dopiero drugim krokiem Jezusa jest uniżenie. On wie, że jest Bogiem i jako Bóg postanawia uniżyć siÄ™ do ludzkiej natury i stać siÄ™ czÅ‚owiekiem. “Bóg jest pokorÄ…” - mówiÅ‚ Å›w. Franciszek. On nie może stać siÄ™ kimÅ› wiÄ™kszym i ważniejszym niż jest. Bóg zbawia nas przez swoje uniżenie.
Punktem wyjścia w szkole pokory jest prawda o sobie. Raniero Cantalamessa uważa, że tak jak w ludzkim ciele jest 75% wody, tak w ludzkim duchu jest 75% pychy i próżności. Aż tyle jest w nas tendencji do zakłamania swojego życia. I właśnie to rodzi w nas największe frustracje. Próbujemy uważać się za bogów, a nimi nie jesteśmy. Udajemy, że jesteśmy samowystarczalni a ciągle dopada nas bezradność. Uznajemy się za jedynie mądrych, a okazuje się, że ciągle się mylimy i brakuje nam mądrości. Osiągamy czasem tytuły naukowe, a brakuje nam rzetelnej wiedzy. Wydaje nam się, że ciągle powinniśmy być młodzi i mieć piękne, zdrowe ciało, gdy tymczasem po prostu się starzejemy i musimy pokochać swoje zmarszczki, bóle w plecach i coraz bardziej pokrzywioną figurę.
Okazuje siÄ™, że pokora ma w sobie moc uzdrowienia, bo oczyszcza nas ze zÅ‚udzeÅ„ i pokazuje, że Bóg kocha nas takimi jakimi jesteÅ›my, a nie jakich siebie tworzymy we wÅ‚asnym mniemaniu o sobie. “Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteÅ›cie” - mówi Jezus. Nie musimy przed Nim udawać siÅ‚aczy i twardzieli, ludzi doskonaÅ‚ych i krysztaÅ‚owo czystych. WÅ‚aÅ›nie wtedy, gdy przychodzimy do Niego z caÅ‚Ä… prawdÄ… o nas - On nas uzdrawia i sprawia, że wszelkie nasze obciążenia stajÄ… siÄ™ lekkie i sÅ‚odkie.
Pycha jest też źródłem największych kapłańskich frustracji. Wyjątkowo często oczekujemy pochwał za naszą posługę, mimo wszystko przyzwyczailiśmy się do napuszonych laurek i przemówień pod naszym adresem, lubimy tytuły i godności, lubimy dominować w towarzystwie i sądzić, że zawsze mamy rację; uważamy się za uczonych w Piśmie i speców nie tylko od Pana Boga; gniewamy się za brak szacunku choć mało się zastanawiamy, czy naprawdę na niego zasłużyliśmy. Jako kapłani mamy więc dużo takich momentów, w których pycha zamienia naszą prostotę w fałszywy obraz o nas samych. Również i dla nas, kapłanów pokora jest źródłem wszelkiego uzdrowienia, nas samych, naszych wspólnot, parafii, całego Kościoła.
Kapłan niepokorny będzie zawsze kapłanem sfrustrowanym, bo pycha zaprowadzi go na ścieżki fałszu, a życie boleśnie upokorzy. Jedyna nasza nadzieja jest w Bogu, który nie upokarza, ale upokornia, czyli uczy nas naśladowania swojego Serca.

Migawki z życia:
Strasznie dziś padało. Mimo to udało mi się coś napisać i sporo pomodlić. Próbuję też nadrobić zaległości w odwiedzinach przyjaciół. Zaniosłem też Komunię Piotrowi. Cieszę się, że w wakacje będę częstszym jego gościem, bo nie ma diakonów, którzy go odwiedzają w każdą niedzielę. Znów się od niego nauczyłem kilku ważnych rzeczy. Osoby niepełnosprawne mają w sobie dużo kapitalnych spostrzeżeń, może dlatego, że mają więcej czasu na rozmyślanie o życiu. Mszę odprawiłem w kościele rektorackim, a na koniec dnia pobiegłem na Jasną Górę, żeby pomodlić się za naszych kleryków i o nowe powołania.

Intencje modlitewne:
Za nas kapÅ‚anów, żebyÅ›my mieli w sobie wiÄ™cej pokory; za naszych alumnów o Å›wiÄ™te wakacje; o nowe powoÅ‚ania kapÅ‚aÅ„skie i zakonne ( dużo siÄ™ modlÄ™ o powoÅ‚ania do zakonów żeÅ„skich - bez sióstr zakonnych nie wyobrażam sobie KoÅ›cioÅ‚a - próbujÄ™ też zrealizować swojÄ… obietnicÄ™ i najczęściej modlÄ™ siÄ™ o powoÅ‚ania do Nazaretanek!); za moje kochane rodziny z DA - za tych wszystkich, którym bÅ‚ogosÅ‚awiÅ‚em małżeÅ„stwa i chrzciÅ‚em dzieci; za chorych, cierpiÄ…cych i niepeÅ‚nosprawnych; za Piotrka; za mojÄ… rodzinÄ™; za dwie Margaretki - za tych, którzy codziennie modlÄ… siÄ™ za moje kapÅ‚aÅ„stwo; o życie wieczne dla mojego Taty, dla pani Wandy; za czytelników tego wpisu …

Niewidoczna świętość

July 2nd, 2011 by xAndrzej

Uroczystość NajÅ›wiÄ™tszego Serca Jezusa to woÅ‚anie KoÅ›cioÅ‚a o Å›wiÄ™tość kapÅ‚anów. Niczego bardziej nam nie potrzeba niż Å›wiÄ™toÅ›ci! Czym jednak jest Å›wiÄ™tość? Z pewnoÅ›ciÄ… nie jest ona wyÅ‚Ä…cznie jakÄ…Å› moralnÄ… nieskazitelnoÅ›ciÄ… czy radykalnÄ… pobożnoÅ›ciÄ…. ÅšwiÄ™tość jest najpierw i wyÅ‚Ä…cznie przymiotem Boga. Tylko On jest Å›wiÄ™ty, a my możemy jedynie dążyć do naÅ›ladowania Jego Å›wiÄ™toÅ›ci. CzÅ‚owiek, który chce być Å›wiÄ™tym musi wiÄ™c każdego dnia coraz bardziej upodabniać siÄ™ do Boga, a tym samym mniej troszczyć siÄ™ o wÅ‚asnÄ… wyrazistość. To Bóg ma być wyraźny we mnie, a nie ja w Nim. “Å»yjÄ™ ja, a już nie ja. Å»yje we mnie Chrystus” - powie Å›w. PaweÅ‚. Pierwszym miejscem na realizowanie siÄ™ Å›wiÄ™toÅ›ci jest serce. MaÅ‚o kto potrafi dostać siÄ™ do tajemnicy cudzego serca. Zna je tylko Bóg i tylko On może poznać stan mojej Å›wiÄ™toÅ›ci. Sam raczej nie powinienem jej mierzyć. MiarÄ™ mojej osobistej Å›wiÄ™toÅ›ci muszÄ™ zawsze pozostawić Bogu, a samemu czuć siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie kimÅ› sÅ‚abym i wciąż niedoskonaÅ‚ym. Mam szansÄ™ na Å›wiÄ™tość, wtedy gdy jej bardzo pragnÄ™, ale jej w sobie nie widzÄ™. Kiedy zaczynam widzieć w sobie Å›wiÄ™tość wchodzÄ™ na niebezpieczny teren wÅ‚asnej pychy. Bo ze Å›wiÄ™toÅ›ciÄ… jest tak, że trzeba jej bardzo chcieć, nie wolno siÄ™ jej bać, nie trzeba wÄ…tpić, że jest niemożliwa do osiÄ…gniÄ™cia, ale zawsze pamiÄ™tać, że Å›wiÄ™tość jest niewidoczna dla wÅ‚asnych oczu. Ona jest poza zasiÄ™giem wÅ‚asnego wzroku, bo Å›wiÄ™tość nie jest na oko, ale na serce. W naszym dążeniu do Å›wiÄ™toÅ›ci oczy majÄ… zupeÅ‚nie innÄ… funkcjÄ™. Im bardziej bÄ™dÄ™ widziaÅ‚ swój grzech tym bliżej bÄ™dÄ™ Å›wiÄ™toÅ›ci. JednÄ… z najwiÄ™kszych przeszkód w drodze do Å›wiÄ™tość jest brak widzenia wÅ‚asnych sÅ‚aboÅ›ci.
Modliłem się dziś dużo o kapłańską świętość, taką, którą widzą inni, a której my sami nie widzimy. Modliłem się o świętość kapłanów, która się zaczyna się od pokory serca i cichości, od widzenia swoich słabości i grzechów, ale takiego widzenia, które porusza serce i upodabnia je do Serca Jezusa.
Jezu cichy i pokornego serca, uczyń nasze kapłańskie serca, na wzór serca swego!

Migawki z życia:
Modliliśmy się w archikatedrze o świętość kapłanów. Szkoda, że było nas tak mało. Zaczynają pukać do nas nowi kandydaci. Znów porusza mnie sposób w jaki Bóg powołuje każdego kapłana. Tu nie ma żadnych standardów i matryc. Każdy słyszy Boga na swój sposób i w zupełnie innym momencie. Tak rzeczywiście jest, że nie brakuje powołań - kłopot jest bardziej po stronie odpowiedzi na powołanie.

Intencje modlitewne:
O Å›wiÄ™tość kapÅ‚anów; o wierność i dojrzaÅ‚ość w powoÅ‚aniu naszych alumnów; za nowych kandydatów, którzy mieli już odwagÄ™ powiedzieć Bogu TAK; za chorych i cierpiÄ…cych, za mojÄ… rodzinÄ™ i przyjaciół; za tych, którzy pomagali mi budować oÅ›rodek dla studentów; za małżeÅ„stwa, które bÅ‚ogosÅ‚awiÅ‚em; za czytelników tych wpisów; za niewierzÄ…cych o Å‚askÄ™ wiary…