Go to content Go to navigation Go to search

Powołanie na odźwiernego

November 29th, 2008 by xAndrzej

Zaczyna siÄ™ Adwent. Znów sobie przypominam, że to bardziej Bóg czeka na mnie, niż ja na Niego. To jest bardziej adwent Boga, bo On ciÄ…gle liczy na to, że wrócÄ™ na Jego drogi, że zmieniÄ™ kierunek mojego życia. ZamieszkaÅ‚em sobie wygodnie w Jego domu, wziÄ…Å‚em od Niego życie, wiarÄ™, powoÅ‚anie, kapÅ‚aÅ„stwo i czasem zachowujÄ™ siÄ™ tak, jakby Pan Bóg rzeczywiÅ›cie wyjechaÅ‚ w podróż i przestaÅ‚ siÄ™ wtrÄ…cać w moje życie. To dotyczy zarówno mojego pojedynczego losu, jak i caÅ‚ego Å›wiata. Bo przecież, stworzony i wyposażony przez Boga Å›wiat, zachowuje siÄ™ tak, jakby Bóg przestaÅ‚ mu być potrzebny. Ten piÄ™kny dom Boga zaczyna siÄ™ wtedy rozwalać. Przecież Å›wiat siÄ™ rozwala przez szalone pomysÅ‚y czÅ‚owieka! Sam siÄ™ rozwalam od wewnÄ…trz kiedy korzystam z domu Boga, tak jakby On nigdy miaÅ‚ do niego nie wrócić. Ale Bóg wróci! PrÄ™dzej niż myÅ›lÄ™! Wróci w momencie mojej Å›mierci, wróci w ostatecznym swoim przyjÅ›ciu na ziemiÄ™. Nie wiem kiedy to bÄ™dzie, nie wiem czy szybciej bÄ™dzie sÄ…d ostateczny niż mój sÄ…d szczegółowy. Bez wzglÄ™du na to, Bóg wróci “z podróży” szybciej niż myÅ›lÄ™ i sprawdzi jak siÄ™ zachowujÄ™ w jego domu. Dlatego chcÄ™ czuwać i chcÄ™ być wierny. Wiem doskonale na czym ma polegać to czuwanie. Po pierwsze na sÅ‚użbie. Czuwanie nie jest leniwym warowaniem przy drzwiach, nie jest siedzeniem w wygodnym fotelu ze wzrokiem wpatrzonym w okno. Czuwanie jest sÅ‚użbÄ…. Pan zostawiÅ‚ swoje sÅ‚ugi i każe im starannie dbać o wszystko w jego domu. A ja zamiast dbać wykorzystujÄ™. Zamiast dbać o życie, marnujÄ™ i niszczÄ™ to życie. Zamiast rozwijać wiarÄ™, uwsteczniam siÄ™ w wierze i gasnÄ™. Zamiast pogÅ‚Ä™biać powoÅ‚anie, spÅ‚ycam je i rozmywam w rutynie, obojÄ™tnoÅ›ci, w braku gorliwoÅ›ci. Zamiast sÅ‚użyć kapÅ‚aÅ„stwem i siÄ™ uniżać, zbieram tytuÅ‚y, pochwaÅ‚y, robiÄ™ czasem niezÅ‚y interes z mojego kapÅ‚aÅ„stwa. A czujny sÅ‚uga, ma dbać starannie o rzeczy Pana, żeby siÄ™ nie zniszczyÅ‚y, nie zepsuÅ‚y, nie zarosÅ‚y brudem. Po drugie, mam być odźwiernym. To bardzo pasuje do mojego kapÅ‚aÅ„stwa, bo odźwierny to ktoÅ›, kto stoi na progu domu, miÄ™dzy sÅ‚ugami, a nadchodzÄ…cym Panem. Ma sÅ‚użyć sÅ‚ugom, mobilizować do porzÄ…dku, nieustannie przypominać, że Pan wróci. Ma też patrzeć w stronÄ™ Boga i zawsze być gotowym na otwarcie Mu drzwi. Odźwierny otwiera drzwi Bogu, aby mógÅ‚ wejść do domu i zamieszkać z ludźmi. To prawie jak definicja mojego kapÅ‚aÅ„stwa: mam stać na progu i otwierać drzwi Bogu, aby mógÅ‚ wejść i zamieszkać z ludźmi. Odźwierny nie może zamieszkać w domu, jakby nie zaÅ‚ożyć domu - bo jego rolÄ… jest caÅ‚kowite bycie do dyspozycji Boga przy jego drzwiach do ludzi. Taki ma być mój kapÅ‚aÅ„ski adwent. Nie mogÄ™ siÄ™ nigdzie zadomowić, mam ukochać moje czuwanie na progu, żeby sÅ‚użyć otwieraniem drzwi dla nadchodzÄ…cego Pana. DziÄ™ki Ci, Boże, za powoÅ‚anie na odźwiernego!

Wydarzenia dnia:
piątek: rano porządna gimnastyka, potem medytacja i msza dla I roku. Po śniadaniu zebranie przełożonych, a potem pierwszy początek imieninowych gości. Przy okazji miłe spotkanie z Ks. Bp Antonim, Bp. Janem i Infułatem Marianem. Po obiedzie zakupy imieninowe w supermarkecie ( może przez nie tak nie lubię swoich imienin!) O 18.00 konferencja rektorska, a po kolacji kręgi biblijne. Byłem na dzieleniu z III rokiem. Znów Duch Święty powiał mocno i dał nam doświadczenie Kościoła zasłuchanego w Słowo Pana. Na koniec dnia przemiła wizyta moich dawnych studentów. Przyszli na imieniny i stali się pierwszym cudownym prezentem imieninowym.

sobota: cały dzień na nogach, aż mnie zabolały. Rano modlitwy. Po śniadaniu wykład dla VI roku Instytutu, potem ponad trzy godziny wykładu dla świeckich współpracowników duszpasterstwa. O 13 imieninowy obiad Ks. Prof. Zdzisława. Po nim krótkie spotkanie z księdzem Arcybiskupem. O 14. seminarium magisterskie. Od 15 dwie godziny dla gości. Jak zawsze ciekawa rozmowa i wizyta Jasia i Małgosi - pogadaliśmy o kursach przedmałżeńskich i pisaniu książek. W międzyczasie wizyta pana Tadeusza - prezydenta Częstochowy. Miło było dostać świeżutki album z sanktuariami zaprzyjaźnionymi z Częstochową i trochę pogadać o wierze, o mieście, o życiu. Od 17. dzień skupienia dla rodziców pierwszego roku - msza św., kolacja, konferencja i wspólne wyjście na Apel.

Cytat dnia: Mamy czuwać i dbać nie o swoje dobra, ale o dobra Pana, bo wszystko co mamy, jest nam tylko wypożyczone przez Boga.

Intencje modlitewne: cały czas modlę się za chłopaków, którzy są na rekolekcjach; za kleryków i ich dojrzewanie do powołania, za moich współpracowników - wychowawców seminaryjnych, o zdrowie dla Piotrka i moich rodziców, za moich wychowanków z DA; za Anię i Grzesia i ich wspólne życiowe sprawy, za Ks. Sylwka, za Ks. Piotra K. w podzięce za dobre słowa skierowane w liście; za rodziców naszych alumnów, by umieli wzrastać w powołaniu swoich synów, o nowe powołania kapłańskie i zakonne

Gdy się gryziemy - diabeł ma spokój!

November 27th, 2008 by xAndrzej

MieliÅ›my dziÅ› w seminarium wielkie Å›wiÄ™to. Mimo wszystko wierzÄ™, że Bóg siÄ™ nim bardzo cieszyÅ‚. PrzyjechaÅ‚o do nas blisko 50 kapÅ‚anów, proboszczów naszych kleryków. Radość tych odwiedzin wynikaÅ‚a z daru jednoÅ›ci. To takie ważne, abyÅ›my byli razem. Przy tej okazji przypomniaÅ‚em sobie anegdotÄ™, którÄ… czÄ™sto opowiadaÅ‚ Ks. Tischner. Jest to historia o bacy, który kupiÅ‚ sobie na jarmarku psy. WsadziÅ‚ je do worka i co chwila siÄ™ zatrzymywaÅ‚, żeby potrzÄ…snąć workiem. Zapytany, dlaczego to robi odpowiedziaÅ‚: “Bo jak nimi potrzÄ…snÄ™ to siÄ™ gryzÄ… miÄ™dzy sobÄ…, a ja mam spokój”. Gdy siÄ™ ze sobÄ… gryziemy - diabeÅ‚ ma spokój! Niestety, czasem to podgryzanie siÄ™ dzieje siÄ™ również wÅ›ród kapÅ‚anów. Dlatego to dzisiejsze spotkanie, choć byÅ‚o może tylko zewnÄ™trznym znakiem, staÅ‚o siÄ™ takie ważne. Bardzo mi zależy na budowaniu jednoÅ›ci. Przecież to byÅ‚o jedno z najdramatyczniejszych pragnieÅ„ Jezusa: aby byli jedno. GÅ‚upio mi, że czasem sam nie dorastam do tej jednoÅ›ci, że czasem sam siÄ™ o niÄ… nie staram. A przecież, tylko jako bracia wzglÄ™dem siebie stajemy siÄ™ Å›wiadkami Boga. DziaÅ‚ajÄ…c w pojedynkÄ™, nawet najpobożniej, nie jesteÅ›my obrazem Boga, bo Bóg jest wspólnotÄ… osób. MiÅ‚o wiÄ™c byÅ‚o dziÅ› w naszym seminarium, kiedy proboszczowie i ich klerycy modlili siÄ™ razem, razem jedli kolacjÄ™, a potem mogli siÄ™ wspólnie spotkać na rozmowach. CzujÄ™ to wyraźnie, że choć trochÄ™ speÅ‚niliÅ›my najwiÄ™kszÄ… proÅ›bÄ™ Boga, proÅ›bÄ™ o jedność.

Wydarzenia dnia: rano rozmyślanie ( przyszło mi dziś do głowy, że jest subtelna różnica między traktowaniem Boga, jako przedmiot i podmiot mojego myślenia. Ja nie muszę nieustannie myśleć o Bogu, ale myśląc o innych rzeczach i sprawach, powinienem to robić tak, jakbym robił to dla Niego!) po śniadaniu znów seria ważnych spraw seminaryjnych, a po nich spotkanie z diakonami w sprawie egzaminu magisterskiego. Po 10 wizyta ks. Marka z DA. Wielka radość i jakby zapowiedź dzisiejszego wieczoru jedności. Ciągle żyję w przekonaniu, że jeśli cokolwiek udało mi się w duszpasterstwie akademickim, to największym sukcesem było braterstwo, przyjaźń i wspólne działanie z Ks. Markiem. Do tego dostałem dziś od niego nową książkę Mertona. Czytam ją w każdej wolnej chwili i czuję, że znów zarwę dziś noc. Po obiedzie przygotowania do spotkania proboszczów. Potem msza, krótka konferencja, kolacja. Po kolacji przemiła wizyt Ks. Zązela z Kamesznicy, tego od wesel bezalkoholowych i wielkiego duszpasterza górali. O 20. adoracja z udziałem kapłanów. Niektórzy zostali jeszcze na prywatne rozmowy. Miałem dziś kapłański dzień jedności aż do 23.

Cytat dnia: W życiu człowieka wierzącego, nie ma głupich okoliczności i głupich miejsc. Wszędzie, gdzie Bóg nas stawia, ufa nam, że staniemy się tam świadkami Jego miłości. Nie wolno nam, nawet myślami uciekać stąd, gdzie akurat postawił nas Bóg, bo byłoby to jednoznaczne z ucieczką od Boga.

Intencje modlitewne: za kapłanów, którzy dziś odpowiedzieli na zaproszenie, potrafili zostawić wszystko, zorganizować sobie zastępstwa, żeby być z naszą wspólnotą, dziękuję za nich Bogu, za ich odpowiedzialność w trosce o powołania; za naszą wspólnotę seminaryjną, za każdego kleryka, zwłaszcza za tych, którym może jest ciężko, za diakonów o wzrastanie ku kapłaństwu, o zdrowie dla Kasi i życie wieczne dla jej dziecka, które umarło w jej łonie; za chłopaków, którzy są teraz na męskich rekolekcjach; za Johnego, żeby uwierzył, że wszystko jest po coś; o zdrowie i wiarę dla Piotrka, o nowe powołania kapłańskie i zakonne.

Południe mojego życia

November 26th, 2008 by xAndrzej

Muszę uczyć się rozróżniać między egocentryzmem, a świadomością siebie, między egoistycznym zainteresowaniem się sobą, a patrzeniem na siebie oczyma Boga. Zastanawiałem się dziś nad tym, dlaczego już tyle lat piszę dziennik? To przecież może wyglądać na celebrowanie siebie. Zwłaszcza teraz, gdy do swojego blogu wpuszczam czasem kompletnie nieznanych mi ludzi. To częste pisanie o sobie jest dla mnie ważnym elementem życia wewnętrznego. Mistrzowie ducha często piszą o tym, że każdy człowiek powinien mieć czas zastanowienia się nad sobą. Któryś z nich porównywał nawet tę sytuację do gąsienicy, która na pewnym etapie swojego życia zatrzymuje się, owija się w kokon i czeka, żeby wybić się w pięknego, latającego motyla. Jeśli się nie zatrzyma, nie otoczy się w szczelnym kokonie może zawsze pozostać w postaci gąsienicy. Przyglądam się więc sobie, żeby zobaczyć kawałek siebie z dzisiejszego dnia, kawałek swoich reakcji, zachowań, odruchów. Czasem się tego wstydzę i mogę robić korektę, a czasem, z wdzięcznością patrzę w stronę Boga dziękując za duchowe zwycięstwa. Boję się ludzi, którzy nigdy nie zastanawiają się nad sobą, bo to trochę tak, jakby nigdy nie stawali w prawdzie o sobie. To moje pisanie rozumiem również jako dzielenie się Bogiem. Bóg przecież mówi do nas przez Słowo, przez Sakramenty, ale mówi też jakoś przez drugiego człowieka, przez każdego człowieka. Mam więc prawo wierzyć, że Pan mówi do ludzi również przeze mnie. To jak On mnie prowadzi, jak lepiej lub gorzej odpowiadam na Jego prowadzenie, może być przecież Jego słowem do drugiego człowieka. Lubię więc pisać wam nawet o tym co robię, bo może w jakimś wydarzeniu Bóg otworzy Wam szerzej oczy. Trzeci powód, dla którego piszę dzienniki, to chęć zobaczenia ile spraw, słów i działań jest we mnie przeźroczystych, takich o których mogę śmiało napisać jako ksiądz, chrześcijanin, człowiek. Mówię szczerze, że dzieje się wiele takich rzeczy, które w blogu pomijam, bo często się ich wstydzę. Ale przez to blog staje się moim rachunkiem sumienia z przeźroczystości.

Dziś mija dokładnie 44 lata jak przyszedłem na świat. Nie wiem jak się powinienem zachować przed Bogiem w takim dniu. Chciałem go przeżyć normalnie, żeby Bogu powiedzieć, że dalej chcę być wierny, chcę Go kochać, służyć Mu, głosić GO. Chcę to robić w każdym dniu, bez względu na jubileusze i święta. Rano, jak zawsze, ucałowałem krzyż i powiedziałem: dziękuję. I wierzę, że to Bogu wystarczy, bo reszta dziękczynienia za życie, ma się objawiać każdego dnia w moim życiu.
Dzięki Ci, Boże za życie - żyję, bo Ty jesteś Życiem!

Wydarzenia dnia:
wtorek - rano msza św. po francusku u Marie-Lise. Potem kilka bardzo ważnych spotkań w seminarium i w kurii. Ledwie zdążyłem ze wszystkim. Po obiedzie rozmowy z klerykami z IV roku, a o 17.00 imieninowa msza św. siostry Katarzyny, zakrystianki od św. Rocha. Wieczorem nabożeństwo Słowa Bożego, a po nim kolejne rozmowy.

Å›roda: od samego rana wyjazd do Krakowa. Dobrze, że pojechaliÅ›my razem z Ks. Marcinem. PodzieliliÅ›my siÄ™ “równo” zadaniami: Marcin kierowaÅ‚, a ja gadaÅ‚em albo spaÅ‚em. W Krakowie miÅ‚e spotkania najpierw z Ks. WÅ‚odkiem - rektorem seminarium sosnowieckiego, a potem z dziekanem WydziaÅ‚u Teologicznego PAT. PO powrocie msza Å›w. w koÅ›ciele Å›w. Rocha i udziaÅ‚ w spotkaniu interdyscyplinarnym w Politechnice CzÄ™stochowskiej. WykÅ‚ad wygÅ‚osiÅ‚ Abp Józef Å»yciÅ„ski. Po powrocie odbyliÅ›my jeszcze spotkanie w sprawie nowej strony internetowej. Bardzo wielkÄ… robotÄ™ robi w tej sprawie Tomek J. i kleryk Damian.

Cytat dnia: Kościół to nie wojskowe koszary, tu nikt nie musi jednakowo reagować na rozkazy. W domu Ojca jest mieszkań wiele, to znaczy, że Bóg pomyślał o zbawieniu każdego człowieka mimo jego różnego pochodzenia, kultury, a nawet poglądów na świat.

Intencje modlitewne: za całe nasze seminarium, za każdego kleryka, wychowawcę, profesora, za tylu wspaniałych ludzi, których można tu spotkać, za wszystkich, którzy dziś zapewniali mnie o swojej modlitwie i pamięci ( dziękuję zwłaszcza za modlitwy, bo bardzo jej potrzebuję!), za Ks. Włodka z seminarium sosnowieckiego i za wszelkie jego rektorskie troski, za brata Marka z Taize, który napisał mi list już z Krakowa, za siostry Rodziny Maryi, które tak dzielnie nas wspomagają w kościółku, za duszpasterstwo akademickie z Ks. Markiem na czele, za Piotrka o siły i zdrowie dla niego i za moich rodziców i całą rodzinkę.

Spacery po raju

November 24th, 2008 by xAndrzej

Lubię sobie czasem wyobrazić jak było w raju zanim przyszedł grzech. Tam wszystko było inne, ale najważniejszym działaniem pierwszych ludzi było spacerowanie z Bogiem. Sama świadomość, że Bóg przechadza się po raju dawała im poczucie bezpieczeństwa, największe z możliwych doświadczenie radości. I praca była wtedy radością, i nagość nie rodziła brudnych myśli, inny sposób patrzenia na świat nie ranił i nie przynosił konfliktów. Wszystko dzięki komunii z Bogiem. I wystarczył głupi grzech, żeby ziemia wyleciała z orbity, żeby się pogubiła i zerwała kontakt z Bogiem. Żeby to wszystko odbudować potrzeba znowu komunii z Bogiem, takiego spacerowania z Nim po ziemi. Dlatego boję się każdego dnia, w którym się nie modlę, w którym biegam za tysiącem spraw, a nie potrafię znaleźć czasu na spacer z Panem Bogiem. Nic dziwnego, że właśnie wtedy wszystko mnie drażni, denerwuje, złości. Muszę się nauczyć słuchać Boga! Nie mogę powiedzieć, że Go nie słyszę. Ja Go po prostu nie słucham! Przecież słyszę tyle Bożych słów, a one czasem przechodzą obok. Tak jakby mój spacer był zupełnie w inną stronę. Bóg mówi, a ja robię swoje. Przypomina mi często, żebym Go odwiedził w kościele, a ja przechodzę obok, czasem nawet ze zwykłego niedbalstwa. Wzywa mnie do spowiedzi, każdym poruszeniem sumienia, a ja to odkładam na jutro i sprawiam, że słabnie moje słyszenie Boga. Mówi mi wyraźnie kogo mam odwiedzić, gdzie pójść, a ja układam swój program na życie. Chciałbym, tu na ziemi, ciągle spacerować z Bogiem, jak nasi pierwsi rodzice w raju i mieć taką żywą i aktualną świadomość Jego obecności. Coraz częściej ją mam, coraz częściej cieszy mnie na ziemi wszystko co jest związane z Bogiem i nie mam prawie żadnej radości z ludzkich sukcesów. Martwię się tylko jak do tego przekonać ludzi, jak im powiedzieć, że Bóg jest miłością, żeby nie wyglądało to na slogan i pobożne zdanko. Mogę się tylko modlić, wierząc, że każdemu z nas Bóg sam się objawi, w czasie najbardziej dla nas odpowiednim. Lubie samotnie spacerować po ulicach, patrzeć się w sklepowe witryny i uśmiechać się w przekonaniu, że wobec Boga to i tak wszystko jest marnością. Może dlatego nie umiem sobie nic kupować, nie lubię chodzić po sklepach - bo wszystko wydaje mi się tak mało piękne i tak mało ważne.

Wydarzenia dnia: zapomniałem dziś o gimnastyce i nie zdążyłem. czułem się tak jakbym nie dotrzymał słowa. Rano msza u sióstr. Świętowaliśmy imieniny siostry Celiny. Uzmysłowiłem sobie, że w naszym domu głównie siostry mogły wczoraj ze spokojem czytać ewangelię: bo byłem głodny a nakarmiliście mnie. Potem spotkanie z moją magistrantką i sfinalizowanie pracy. Od 10-tej trzy godziny wykładów. Mówiłem całkiem ciekawe rzeczy. Na IV roku o różnicy między życiem religijnym a duchowym u dzieci (uwaga! niewłaściwe życie religijne może zabić u dzieci duchowość!) ; na III - o niektórych współczesnych prądach w pedagogice, a na V - o nieprzystosowaniu społecznym i resocjalizacji. Po obiedzie chwilka oddechu a potem wizyta u lekarza. (Też muszę trochę pocierpieć!) Mogłem po niej pospacerować godzinkę po mieście i odczuć jak piękne musiały być spacery w raju, w porównaniu z tymi po ulicy miasta. Po kolacji pojechałem poświęcić mieszkanie u Andrzeja i Madzi. Zdążyłem też jeszcze na zebranie w sprawie mistrzostw w tenisie. I tak mija kolejny dzień.

Cytat dnia: Miarą ofiarności nie jest to ile dajemy, ale ile sobie zostawiamy.

Intencje modlitewne: za naszą wspólnotę seminaryjną, za każdego kleryka o świętość i wytrwałość, za księży biskupów, którzy rozpoczęli swoje rekolekcje na Jasnej Górze, za moich rodziców i rodzeństwo, za księży, z którymi dzisiaj się spotkałem i którzy napisali mi tyle ciepłych słów, za Sławkę i Patrycję, które potrącił samochód i leżą teraz w szpitalu, za nasze siostry Honoratki i wszystkich świeckich pracowników seminarium.

Miejsce mojego spotkania z wolnością

November 23rd, 2008 by xAndrzej

Papież Benedykt znów zachwycił mnie swoim teologicznym myśleniem. Mówił dzisiaj o Chrystusie Królu, który nie chce być królem historycznym, ale królem mojego serca, bo serce jest miejscem spotkania człowieka z jego wolnością. Od tego spotkania zależy więcej niż od zewnętrznych przepisów, struktur czy dekretów. Na cóż przydadzą się sterty papierów, jeśli moje serce w przestrzeni swojej wolności wciąż wybierać będzie zło? Nawet pozornie pobożne czynności mogą być pozorne jeśli w moim sercu nie dokona się nawrócenie, nie będzie w nim czystych intencji i miłości. Król z dzisiejszej Ewangelii ma tylko jedno kryterium podziału na owce i kozły - tym kryterium jest miłość do najmniejszych. Po pierwsze miłość, a po drugie - do głodnych, spragnionych, nagich, chorych i w więzieniu. Miłość do najmniejszych ukazuje nam tak naprawdę stopień naszej wolności od poszukiwania pozycji, znaczenia, wpływów w tym świecie. Głodny, może tylko odebrać mi chleb, nie może mi go dać. Z nagim muszę się podzielić ubraniem - nie mogę od niego pożyczyć modnych ubrań. Z chorym mogę się spotkać tylko przy jego łóżku i nie mogę zbytnio liczyć na jego wzajemność. Trzymanie z tym, który jest w więzieniu może mi tylko zepsuć reputację wśród sprawiedliwych tego świata. Miłość do ubogich jest sprawdzianem mojej wewnętrznej wolności od poszukiwania znaczenia i tak naprawdę wolności od pychy. Jezus chce być Królem mojego serca, bo serce jest miejsce, gdzie rozgrywa się moja wolność. W sercu mogę albo zdecydować się na pójście na Jezusem, albo nieustannie budować intrygi i domagać się potwierdzenia mojej wielkości. Prymas Tysiąclecie pięknie pisał kiedyś o różnicy między ziemskimi władcami, a Chrystusem Królem. Ziemscy władcy uciskają poddanych i chcą nieustannie odczuwać swą wielkość, Chrystus Król sam pozwala się uciskać przez swoich poddanych i zależy Mu głównie na ostatnich miejscach.

Wydarzenia dnia:

sobota: rano krótkie modlitwy, o 9.00 msza Å›wiÄ™ta dla sióstr dyrektorek przedszkoli z caÅ‚ej Polski ( jakie te siostry byÅ‚y radosne! Od razu widać, że pracujÄ… z dziećmi.) Od 10.30 rekolekcje dla studentów Instytutu Teologicznego. MówiÅ‚em jak naćpany, miaÅ‚em tylko temat i parÄ™ myÅ›li, a resztÄ™ prowadziÅ‚ Duch Boży. Aż siÄ™ zdziwiÅ‚em, że tyle miaÅ‚em do powiedzenia, przy jednoczesnym odczuciu wewnÄ™trznej pustki. I jak tu nie wierzyć w Ducha ÅšwiÄ™tego! Na koniec dnia cudowne odwiedziny Ani, Grzesia i maÅ‚ego Dawida. Dawid oczywiÅ›cie byÅ‚ animatorem caÅ‚ego spotkania. Jego dzieciÄ™ca radość i energia postawiÅ‚y mnie natychmiast na nogi i pozwoliÅ‚y nabrać nowych siÅ‚. Do tego stopnia, że popracowaÅ‚em prawie do 1 w nocy. Jak czujecie siÄ™ wypaleni to koniecznie poszukajcie jakiegoÅ› malucha, zejÅ›cie do pozycji “na czworaka” i poczujcie siÄ™ trochÄ™ jak dziecko, a wtedy wylezie z was wszelkie napiÄ™cie i zadÄ™cie poważnego czÅ‚owieka.

niedziela: z samego rana uroczysta jutrznia z okazji niedzieli Chrystusa Króla. Po śniadaniu wyjście do katedry na uroczystości. Byłem tylko na ingresie, bo cały dzień podejmowałem moją najbliższą rodzinkę z rodzicami na czele. Miałem dziś w seminarium prawdziwy dom, z mamą, tatą, rodzeństwem. To dar od Chrystusa Króla, który pozwolił mi dziś zwolnić się z wielkich, katedralnych uroczystości i być razem z moimi starszymi i już dość mocno schorowanymi rodzicami. Wieczorem poszliśmy z klerykami na Apel Jasnogórskim. W drodze powrotnej oberwałem kulką ze śniegu, co stało się wręcz przyczyną małej śnieżnej wojny z siostrami z sąsiedztwa. Lubię takie obrazki, kiedy klerycy w sutannach i siostry zakonne w habitach rzucają się śniegiem i mają przy tym tak dużo radości. Lubię takie obrazki, bo to znaczy, że w zakonach i seminariach są żywi ludzie, a nie grzyby!

Cytat dnia: Możemy czasem z taką łatwością wcielić się w rolę Boga i z taką łatwością dzielić ludzi na owce i kozły, skazywać na niebo i piekło. A przecież są to wyłącznie kompetencje Boga, bo tylko Bóg potrafi sądzić z miłością. My, grzesznicy zawsze sądzimy po swojemu, czyli z domieszką własnego egoizmu, pychy, zazdrości, chęci wywyższania się. W takiej sytuacji może byłoby lepiej wstrzymać się od sądzenia?

Intencje modlitewne: za moich rodziców, o zdrowie, siły i dalszy rozwój wiary, za moją rodzinkę, w podzięce, że dziś miałem znów prawdziwy, rodzinny dom; za wszystkich kleryków, żeby dalej brali się z życiem za bary i walczyli wytrwale o swoje powołanie, żeby nie kapitulowali pod ciężarem trudności i wewnętrznych kryzysów, za Anię, Grzesia i małego Dawida i za ich wielką miłość do życia ( modlę się za Was od soboty szczególnie mocno!), za świeckich studentów teologii, żeby uwierzyli, że najlepiej rozumie się dogmaty, gdy się adoruje Boga; za małą Marysię, żeby wyzdrowiała i zwyciężyła zapalenie płuc, za młodzież pracującą, żeby dojrzewali w wierze, za brata Marka z Taize z niecierpliwym oczekiwaniem na wizytę, za Księdza Profesora Tarnowskiego za kolejną dawkę optymizmu.

Czy Bogu udała się starość?

November 21st, 2008 by xAndrzej

Dziś rano byłem w domu księży emerytów. Z zachwytem patrzyłem na tych utrudzonych i spracowanych kapłanów. Patrzyłem z jakim trudem zbliżają się do ołtarza, pokonując małe stopnie jak wielkie bloki skalne. Jeden z nich z nieprawdopodobną miłością całował ołtarz tuż przed mszą świętą. Inny szeptał sobie pod nosem jakąś modlitwę do Pana Boga. Czułem się tak, jakbym spojrzał w oczy własnej starości. I wcale nie ogarnął mnie smutek. Starość wydała mi się jakimś szczególnym czasem oczyszczenia i stawania do dyspozycji Boga. O ile boję się starości to tylko ze względu na ewentualne cierpienie, a może bardziej na sytuacje, w której zależy się prawie całkowicie od drugich. Nie przeraża mnie w starości to, że zostaną mi odebrane funkcje, odpowiedzialności, znaczenie. Może wreszcie wtedy będę mógł być mnichem, może wreszcie wtedy nie będę musiał walczyć o nic innego, jak tylko o komunię z Bogiem. Świętość starości polega na tym, że trzeba wszystko oddawać, wszystko, co się gromadziło całe życie, na co się pracowało i co było powodem naszej ważności. Przestaniemy się wtedy liczyć dla świata, a zaczniemy jeszcze bardziej liczyć się dla Boga. Tylko ludzie słabej wiary mogą twierdzić, że starość nie udała się Panu Bogu. Do tego wszystkiego, chyba ciągle nie umiemy zagospodarować starości. Przecież ci wszyscy kapłani, są największym źródłem duchowych doświadczeń. Pamiętam takie ulubione stwierdzenie O. Piotra Rostworowskiego: człowiek powinien żyć aktywnie do 45 roku życia, potem, powinien udać się na pustynię, żeby zastanowić się nad tym, co zrobił i jak żył, a kiedy wróci z pustyni - tylko wtedy może stać się guru. Każdy starszy kapłan powinien być dla nas jak guru - choćby tylko dlatego, że przez jego ręce tysiące razy przychodził na ziemię Bóg. Ucałowałem dziś dyskretnie ręce jednego z tych starszych kapłanów, czując, że jakby to były ręce Boga.

Wydarzenia dnia:
środa: przed południem poprawianie magisterek i kilka wizyt księży, po obiedzie dwie msze u św. Rocha. Wieczorem miła wizyta Ks. Daniela, paulisty. Miło się gadało o ważnych sprawach. Dostałem w prezencie najnowsze tłumaczenie Biblii.

czwartek: rano dużo spraw do załatwiania i wizyta Ks. Tomka, proboszcza. Gadaliśmy o kapłaństwie i pracy na małej parafii. Tomek zadziwił mnie swoją mądrością i stawianiem w swoim kapłaństwie na tym, co najistotniejsze. Po południu wizyta Janne i Dawida z Sacramento z Kalifornii. Janne pracuje w biurze biskupa z Sacramento, a Dawid do niedawna był szeryfem miasta. Obydwoje są bardzo pobożni i zakochani w Polsce. Zjedli z nami kolację, pomodlili się po angielsku. Dawid nawet coś zaśpiewał. Był mocno wzruszony tą wizytą i wspólną modlitwą. A klerycy pewnie zadowoleni, że mieliśmy w domu prawdziwego szeryfa. Wieczorem Godzina Kapłańska przed Najświętszym Sakramentem.

piÄ…tek:
5.35 - gimnastyka (było dziś bardzo mało chętnych do ćwiczenia), potem modlitwy i wyjazd do księży emerytów na 60 lecie kapłaństwa Ks. Prałata Ludwika. Potem zebranie przełożonych, a zaraz po nim zebranie Rady Kapłańskiej. Prosto z kurii dotarłem do Instytutu Teologicznego i zacząłem pierwszy dzień rekolekcji dla studentów. Odprawiłem dla nich mszę świętą, poprowadziłem Drogę Krzyżową. O 18.00 konferencja rektorska dla klerków. Po kolacji kręgi biblijnej. Dziś modliłem się z V rokiem. Dzielenie było cudowne. Czuło się powiew ducha i piękno jego działania we wspólnocie. Na koniec dnia razem z Ks. Tomkiem pojechaliśmy na imieniny do kapelana Janusza. A teraz jestem trochę padnięty, bo jest po 23. a jutro znów dzień zapełniony po brzegi.

Cytat dnia: My, księża, od momentu wstąpienia do seminarium aż przez całe kapłaństwo rezygnujemy z jakiejś części swojej prywatności. To co zrobimy nie będzie już szło na nasze prywatne konto, ale na konto Boga i Kościoła. Nawet jak zdejmę koloratkę, nawet jak wmieszam się w tłum, ludzie i tak będą chcieli widzieć we mnie kapłaństwo Chrystusa.

Intencje modlitewne: za wspólnotę seminaryjną, za każdego kleryka, wychowawcę, profesora - o moc Ducha Świętego, za kleryków z V roku, w podzięce za cudowne otwarcie się na Ducha Świętego, podczas dzielenia się Słowem Bożym, za wszystkich starszych kapłanów, którym dziś symbolicznie ucałowałem ręce i patrzyłem jak na mistrzów ducha, za studentów teologii, dla których prowadzę rekolekcje, o zdrowie dla rodziców i Piotrka, o Boże błogosławieństwo dla Ks. Janusza, Ks. Tomka. Ks. Henia, za moich nowych przyjaciół z Kalifornii, za wszystkie małżeństwa, które błogosławiłem i za dzieci, które ochrzciłem.

Drzwi przez które przychodzi Bóg

November 18th, 2008 by xAndrzej

PamiÄ™tam takÄ… asystÄ™ liturgicznÄ… w moim parafialnym koÅ›ciele na poczÄ…tku mojej drogi kleryckiej. MszÄ™ odprawiaÅ‚ Biskup z Łowicza Ks. Józef Zawitkowski. Nie zdążyÅ‚em rozpalić wÄ™gli w kadzielnicy i pomyÅ›laÅ‚em sobie, że podejdÄ™ do biskupa, ten zasypie kadzidÅ‚o i bÄ™dzie udawaÅ‚, że okadza oÅ‚tarz. WydawaÅ‚o mi siÄ™, że nic wielkiego siÄ™ nie stanie. Spokojnie podszedÅ‚em do biskupa, podstawiÅ‚em kadzielnicÄ™ z czarnymi wÄ™glami w Å›rodku i nagle usÅ‚yszaÅ‚em peÅ‚ne miÅ‚oÅ›ci i ciepÅ‚a sÅ‚owa biskupa: “Dziecko! Idź z tym do zakrystii. Nie bÄ™dziemy kÅ‚amać Pana Boga”. Nigdy tego nie zapomnÄ™. NauczyÅ‚o mnie to prawdy o znakach liturgicznych, że one majÄ… być prawdÄ… o tym co oznaczajÄ…. PrzypomniaÅ‚em sobie tÄ™ historiÄ™ dziÅ› rano, podczas obrzÄ™du obłóczyn kleryka z IV roku. Moja sutanna oznacza kapÅ‚aÅ„stwo Chrystusa i noszÄ…c jÄ… nie mogÄ™ kÅ‚amać i oszukiwać, nie mogÄ™ nie próbować być na wzór Chrystusa. CaÅ‚e nasze życie z Bogiem jest peÅ‚ne znaków. Znaki w liturgii sÄ… drzwiami przez które wchodzi Bóg. MuszÄ™ wiÄ™c bardzo czytelnie używać tych znaków. W seminarium przeżywam nieustajÄ…cy zachwyt nad liturgiÄ…. Może dlatego, że ona rzeczywiÅ›cie jest centrum każdego naszego dnia. Staram siÄ™ jednak bardziej o ducha tej liturgii niż o jej zewnÄ™trznÄ… stronÄ™. W książce, którÄ… teraz czytam, Ks. Aleksander Fedorowicz mówiÅ‚ tak o swoich parafianach: ” oni sÄ… nauczeni postaw liturgicznych, ale nie majÄ… Å›wiadomoÅ›ci ducha tych postaw”. Ks. Alek rozumiaÅ‚, że nasza polska, katolicka tradycja sprawia, że mamy nawyk wielu postaw w koÅ›ciele, ale brakuje nam pogÅ‚Ä™bienia i peÅ‚nej znajomoÅ›ci tego, o co w nich chodzi w ich wnÄ™trzu.

Wydarzenia dnia: Rano wspólna medytacja z IV rokiem i obłóczyny Kamila. Nawet się nie spodziewałem, że będzie to tak głęboka uroczystość - pokorna i uboga, ale pełna ducha. Potem krótka wizyta u Marie-Lise. Rozmawialiśmy o polskim antysemityzmie. Marie-Lise opowiadała mi o wizycie młodzieży francuskiej w Auschwitz i o tym, że w postawach niektórych polskich księży wyczuwa czasem jakąś głęboką wrogość do narodu żydowskiego. Przed południem dyżur w seminarium i wykład dla III roku. Po obiedzie wizyta katechistów z Drogi Neokatechumenalnej. Otrzymałem najnowsze wydanie statutów neokatechumenatu zatwierdzone ostatnio przez Watykan. Długo rozmawialiśmy o sytuacji Kościoła, o duchowej kondycji Europy i trochę o formacji przyszłych kapłanów. Po tej wizycie, olejne spotkanie z animatorami świeckimi wspólnoty dla dzieci niepełnosprawnych. Opowiedzieli mi o swoich osiągnięciach, o mszach z komunią świętą i bierzmowaniem dla upośledzonych dzieci. Po kolacji cały czas sprawdzałem i poprawiałem magisterki. Muszę poświęcić całą noc, żeby uporać się z tym zadaniem.

Cytat dnia: Nie martw się, że nie masz odwagi rozkazywać diabłu, aby opuścił jakąś duszę. Jeśli tego nie potrafisz, bo za mało masz jeszcze odwagi w wierze, to pamiętaj, że równie skuteczną siłą na złe moce jest twoja pokora i miłość. Każdy zły duch boi się bowiem swoich przeciwieństw, a największym przeciwieństwem diabła jest miłość i pokora.

Intencje modlitewne: Za naszą wspólnotę seminaryjną, za każdego alumna o wiarę i gorliwość, o miłość i przebaczenie, o mądrość w decyzjach o charyzmat rozeznawania duchowego, za Kamila, który przyjął dziś strój duchowny, o nowe powołania kapłańskie i zakonne, o zdrowie dla Piotrka i dla moich rodziców, za upośledzone dzieci, abyśmy im nigdy nie przeszkodzili spotykać się z Bogiem, za kleryków z koła Caritas, którym ciągle się jeszcze chce służyć ubogim.

Zmartwienia Pana Boga

November 17th, 2008 by xAndrzej

Chrystus zaskakuje nas czasem w swoim czÅ‚owieczeÅ„stwie. Cudem jest, że urodziÅ‚ siÄ™ jako dziecko i dojrzewaÅ‚ jak każdy z nas. To wzruszajÄ…ce, gdy czyta siÄ™, że Jezus zapÅ‚akaÅ‚ po Å›mierci swojego przyjaciela. Łzy staÅ‚y siÄ™ wiÄ™c doÅ›wiadczeniem Boga. PomyÅ›laÅ‚em sobie dzisiaj, że jak siÄ™ dokÅ‚adniej czyta ewangeliÄ™ to można też zobaczyć zmartwienia Pana Boga. Chrystus przyznaje siÄ™ przynajmniej do kilku “zmartwieÅ„”. Najpierw martw o naszÄ… wiarÄ™. “Czy Syn CzÅ‚owieczy znajdzie wiarÄ™ na ziemi, gdy przyjdzie?” W tym pytaniu czuje siÄ™ jakÄ…Å› niepewność, jakiÅ› lÄ™k o naszÄ… wiarÄ™. Zadziwia mnie to, że pyta siÄ™ o wiarÄ™ nie ateistów, pogan, czy innowierców, ale swoich najbliższych uczniów. To od ich wiary tak dużo zależy, bo problemem Jezusa nie jest wiara tych, którzy w Niego nie wierzÄ…, ale czÄ™sto wiara tych, którzy już za Nim poszli. Znów zadawaÅ‚em sobie pytanie o wiarÄ™, o żywÄ… wiarÄ™, o kierowanie siÄ™ wiarÄ… w każdej sytuacji. Z tym jezusowym zamartwianiem siÄ™ jest jednak tak, że nie prowadzi ono do zwieszenia gÅ‚owy, zaÅ‚amania siÄ™, cy kapitulacji i zgorzknienia. Kiedy Bóg siÄ™ o coÅ› martwi to natychmiast bardziej siÄ™ o to troszczy. Każde sensowne zmartwienie zamienia w rodzaj najwyższej troski. Bóg martwi siÄ™ czasem o mnie, tak jak dobry ojciec martwi siÄ™ o swoje dzieci. Dobrze czasem wiedzieć, że Bóg martwi siÄ™ o mnie, bo kocha!

Wydarzenia dnia:
sobota: rano msza u sióstr Honoratek z okazji imienin Matki Generalnej. Miło się było z nimi pomodlić. Po południu pogrzeb Taty Ks. Tomka. Głębokie i wzruszające przeżycie. Dla księdza śmierć rodziców jest szczególnym przeżyciem. Gdy umiera ojciec, ksiądz wchodzi już w zupełną dojrzałość i samotność. Od tej chwili sam musi się stać ojcem dla drugich. Na koniec dnia pełna odprężenia i przyjacielskiego ducha wizyta u Zosi i Włodka. Mimo, że wisi mi nad głową mnóstwo nie skończonych prac bardzo potrzebuję takiej chwili mądrej i głębokiej rozmowy.

niedziela: kolejny, maÅ‚y maratonik kapÅ‚aÅ„ski. Ponoć modne jest ostatnio okreÅ›lenie churching oznaczajÄ…ce wÄ™drujÄ…cego ksiÄ™dza. UprawiaÅ‚em wiÄ™c dziÅ› prawdziwy churching. Rano msza Å›w. w Radomsku, potem szybki przejazd do Krasic na 140 lecie tamtejszej szkoÅ‚y. OdprawiÅ‚em mszÄ™ Å›wiÄ™tÄ… z udziaÅ‚em licznych VIP-ów z parlamentu, województwa i gminy. NadawaliÅ›my też szkole imiÄ™ Å›w. Huberta. MówiÅ‚em wiÄ™c kazanie o tej legendzie wedÅ‚ug, której Hubertowi ukazaÅ‚ siÄ™ jeleÅ„ z krzyżem miÄ™dzy rogami. Kazanie siÄ™ ponoć podobaÅ‚o, choć szef zwiÄ…zku Å‚owieckiego wziÄ…Å‚ mnie na stronÄ™ i zdecydowanie pouczyÅ‚: “Niech ksiÄ…dz pamiÄ™ta, że rogi to ma bydÅ‚o i niesforny mąż, a jeleÅ„ ma poroże!” ZapamiÄ™tam to sobie na caÅ‚e życie! Potem znów przejazd do Radomska i konferencja dla rodziców, trochÄ™ spowiadania i msza Å›wiÄ™ta dla wiernych. Na koniec dnia posiedziaÅ‚em jeszcze u naszego Ks. Tomka i obejrzaÅ‚em jakiÅ› Å›mieszny kabaret.

poniedziałek: od 7 rano poprowadziłem dzień skupienia dla sióstr Uczennic Boskiego Mistrza na temat posługi przełożonych wspólnoty chrześcijańskiej. Przy okazji trochę się pomodliłem i adorowałem Jezusa. Prosto od sióstr udział w pogrzebie Ks. Prałata Sobonia. Ten doświadczony kapłan przeżył prawie 98 lat, w tym 73 w kapłaństwie. Piękny wiek! Po kolacji spotkanie z duktorami. O 20 pojechałem do domu pewnej rodziny, żeby odprawić modlitwy o uwolnienie i poświęcić mieszkanie, a potem odprawić mszę świętą. Od miesiąca coś nie pozwala im spać, ktoś niewidoczny chodzi po mieszkaniu. We mszy świętej modliłem się za dusze czyśćcowe, zwłaszcza za zmarłych z tego domu i z tej rodziny.

Cytat dnia: Każdego dnia muszę stawiać sobie pytania o to, co stało się z moją pierwotną gorliwością!

Intencje modlitewne: za wspólnotę seminaryjną, za wszystkich kleryków i każdego z osobna, o nowe powołania kapłańskie, za naszą wspólnotę wychowawczą, o zdrowie dla Księdza Arcybiskupa i moich rodziców, o uzdrowienie dla Piotrka, o uwolnienie od dziwnych rzeczy w domu moich przyjaciół, za Zosię i Włodka o wzrost wiary, za siostry zakonne z prośbą o wymianę modlitwy, za przyjaciół księży: Ks. Marka, Ks. Łukasza, Ks. Sylwestra, Ks. Mariusza, Ks. Mirka i wielu innych, za brata Marka z Taize, o dar duchowego rozeznania dla mnie i o mądrość w podejmowaniu decyzji.

Dlaczego ciągle chcę być księdzem?

November 14th, 2008 by xAndrzej

Wczoraj miaÅ‚em bardzo ciekawÄ… rozmowÄ™ z mÅ‚odym czÅ‚owiekiem. KoÅ„czy wÅ‚aÅ›nie studia doktoranckie na zagranicznym uniwersytecie, ale od jakiegoÅ› czasu bardzo pragnie zostać kapÅ‚anem. “Mimo, że może jestem jeszcze mÅ‚ody, napatrzyÅ‚em siÄ™ już trochÄ™ na życie i nie mogÄ™ spokojnie patrzeć jak ludzie żyjÄ… bezsensu, jak siÄ™ wypalajÄ… i wpadajÄ… w pustkÄ™, bo nie znajÄ… Boga. MuszÄ™ coÅ› zrobić, żeby mogli odkryć cudownÄ… prawdÄ™ o Bogu, bo tylko to ich uratuje od duchowej Å›mierci” - powiedziaÅ‚ na potwierdzenie swego powoÅ‚ania. DÅ‚ugo myÅ›laÅ‚em dlaczego ja ciÄ…gle chcÄ™ być ksiÄ™dzem? Dlaczego kapÅ‚aÅ„stwo jest najwiÄ™kszÄ… i jedynÄ… pasjÄ… mojego życia? W tym wyznaniu mojego wczorajszego goÅ›cia odnalazÅ‚em siebie. PamiÄ™tam sÅ‚owa mojego sparaliżowanego przyjaciela Tomka, który w najbardziej dramatycznym momencie swojego życia wyznaÅ‚ mi, że najwiÄ™kszym źródÅ‚em jego nadziei jest Bóg i wiara w to, że jego ziemskie cierpienie szybko siÄ™ skoÅ„czy, a w niebie nie bÄ™dzie już bolaÅ‚o. OdkryÅ‚em wtedy, że tylko jako ksiÄ…dz mogÄ™ przynieść sobie i ludziom najwiÄ™kszÄ… ulgÄ™, najpeÅ‚niejsze poczucie sensu i nieograniczonÄ… nadziejÄ™. Ta pewność kapÅ‚aÅ„stwa trwa we mnie do dziÅ›! I choć straszÄ… mnie bezsensownoÅ›ciÄ… celibatu, choć powÄ…tpiewajÄ… w wyjÄ…tkowość sakramentalnego kapÅ‚aÅ„stwa, choć Å›miejÄ… siÄ™ niektórzy z tego, że nie zrobiÅ‚em pieniÄ™dzy i Å›lepo sÅ‚ucham biskupa to w tym wÅ‚aÅ›nie odkrywam najwiÄ™ksze speÅ‚nianie siÄ™ woli Bożej w moim życiu. Choć mój KoÅ›ciół może czasem sÅ‚abo “siÄ™ sprzedaje” to nie wyobrażam sobie wiÄ™kszego szczęścia, niż caÅ‚kowicie rzucić siÄ™ w ramiona Boga i stać siÄ™ dla Niego narzÄ™dziem do zbawiania ludzi. CiÄ…gle najbardziej na Å›wiecie podoba mi siÄ™ kapÅ‚aÅ„stwo, które staÅ‚o siÄ™ moja drogÄ… do komunii z Bogiem.

Wydarzenia dnia:
wtorek - święto Niepodległości. Rano msza za ojczyznę w katedrze. Po południu wizyta u Małych Sióstr Baranka i wspólna modlitwa. Wieczorem nocne czuwanie na Jasnej Górze. Prawie cała noc modlitwy!
środa - spałem tylko 3 godziny. Od rana miła wizyta rektora seminarium z Chicago. Spędziłem z nim pół dnia. Po południu msza na cmentarzu i kilka rozmów z klerykami. Wieczorem imieninowa wizyta u Marcinka.
czwartek - rano msza dla I roku, po śniadaniu załatwianie urzędowych spraw, krótka wizyta u Ks. Marka (chorych nawiedzać!), po południu rejonowe spotkanie dla kapłanów, kolacja z Abpem, godzinna adoracja Najświętszego Sakramentu ( cudowna godzina cichego trwania przed Bogiem), na koniec dnia wizyta Ks. Tomka - umarł mu dziś tato więc szczególnie czułem potrzebę rozmowy z nim.
piątek - rano gimnastyka ( okropnie nie chciało mi się wstać!!!), potem medytacja i msza św. z I rokiem, zebranie przełożonych, spowiedź, zebranie w kurii, rozmowy z klerykami, spowiedź, wizyta Ks. Infułata Ireneusza w naszym seminarium, pierwsze kręgi biblijne (chłopaki mimo tremy dali się trochę poprowadzić Duchowi Świętemu! Wiej Duchu Święty, wiej!), na koniec dnia Krzyżowa Droga (dzięki Jezu, że pozwalasz mi choć trochę zrozumieć twoje cierpienie!)

Cytat dnia: Jak pokochasz prawdziwie, to cię wykorzystają, a potem dadzą ci krzyż i cię zabiją. Dopiero wtedy staniesz się podobnym do Jezusa.

Intencje modlitewne: za naszą wspólnotę seminaryjną, za wspólnotę wychowawców i kleryków, za każdego kleryka z osobna, o nowe powołania kapłańskie i zakonne, za powołania w USA, o zdrowie dla moich rodziców, rodzeństwa, dla Piotrka, o mocnego ducha i entuzjazm duszpasterski dla Ks. Marka, za przyjaciół z DA, za tych, których dziś spowiadałem, za kapłanów, którzy ostatnio mnie odwiedzili, za zmarłego Tatę Ks. Tomka, za Kościół, za chrześcijan prześladowanych w Indiach

Bóg, który stał się rzeczą

November 13th, 2008 by xAndrzej

PamiÄ™tam z liceum surowÄ… nauczycielkÄ™, która potrafiÅ‚a nas czasem obrazić porównujÄ…c z rzeczami. ByliÅ›my czasem dla niej jak ciężkie meble, które nie majÄ… polotu, jak tÄ™pe narzÄ™dzia, którymi kompletnie nic siÄ™ nie da zrobić. BuntowaliÅ›my siÄ™, pewnie sÅ‚usznie, na to, że sprowadzaÅ‚a nas do poziomu rzeczy. To straszne jeÅ›li ktoÅ› traktuje drugiego czÅ‚owieka jak rzecz. A jednak dziÅ› mocno przeżyÅ‚em prawdÄ™, że Bóg poszedÅ‚ aż tak daleko, że staÅ‚ siÄ™ rzeczÄ…. PisaÅ‚ kiedyÅ› o tym von Balthasar - “Bóg poszedÅ‚ aż tak daleko w swoim uniżeniu, że staÅ‚ siÄ™ rzeczÄ…”. Osobowy Bóg przyjÄ…Å‚ postać chleba i wina, przemieniÅ‚ siÄ™ w rzeczy, które poddajÄ… siÄ™ caÅ‚kowicie czÅ‚owiekowi. Może nigdy nie mieliÅ›cie możliwoÅ›ci wziąć w swoje rÄ™ce CiaÅ‚o Boga w biaÅ‚ym opÅ‚atku chleba. Bóg staÅ‚ siÄ™ rzeczÄ…! ZadziwiÅ‚em siÄ™ dziÅ› po raz kolejny, kiedy podczas podniesienia spojrzaÅ‚em na swoje rÄ™ce i uÅ›wiadomiÅ‚em sobie, że trzymam w nich Boga. Przecież ja mogÅ‚em z Nim zrobić wszystko - ucaÅ‚ować i opluć, przytulić i wyrzucić, wznieÅ› w górÄ™ albo rzucić na ziemiÄ™. Tak daleko poszedÅ‚ Bóg! Jak bardzo musi mnie kochać! Tylko ten KoÅ›ciół, który tak wierzy w EucharystiÄ™ i tak jÄ… przeżywa, w najgÅ‚Ä™bszy sposób oddaje miÅ‚ość Boga do czÅ‚owieka. Tylko przeżywajÄ…c EucharystiÄ™ możemy aż tak mocno doÅ›wiadczyć miÅ‚oÅ›ci Boga do koÅ„ca! Trudno mi sobie wyobrazić czÅ‚owieka, który mówi, że wierzy a nie adoruje, a nie ma w sobie pragnienia uczestnictwa we Mszy ÅšwiÄ™tej. Z miÅ‚oÅ›ci do mnie Bóg staÅ‚ siÄ™ rzeczÄ…! Nikt mnie mocniej nie ukochaÅ‚ niż On!

« Previous Entries