Go to content Go to navigation Go to search

Nie bój się prawdy, bo ona wyzwala!

February 28th, 2007 by xAndrzej

Mieliśmy dziś kapitalne spotkanie o Kościele i jego grzechach. Mądrość młodych mocno mnie zadziwiła. Myślę, że nie wolno nam się bać takiego Kościoła, jakiego chcą młodzi. To wcale nie jest Kościół liberalny, płytki i oparty na przyjemnościach. Młodzi chcą przede wszystkim Kościoła opartego na prawdzie, kierującego się miłością i stawiającego w swoim centrum Jezusa Chrystusa. Czy nie jest to najbardziej ewangeliczne oblicze Kościoła? Dzisiejsze spotkanie w ramach wieczoru heretyków bardzo mnie zbudowało. Szczerze rozmawiałem z młodymi o tym, jak dziś rozmawiać o Kościele, dziś to znaczy w czasach afer z lustracją, z pedofilią księży, z finansowymi przekrętami itd. Młodzi nie chcą krtykować Kościoła, żeby mu dokopać, chcą rozmawiać o Kościele, żeby doświadczyć jego prawdziwego oblicza. Cieszę się, że nasze duszpasterstwo staje się miejscem gdzie oni mogą porozmawiać o swoich dylematach, że mogą się wreszcie poczuć ważną cząstką Kościoła, że są tutaj wysłuchani i czują się bezpieczni. Mieliśmy więc poważną dyskusję podczas wieczornego spotaknia i ufam, że bardzo owocną. Już za tydzień kolejny ważny temat: młodzi a księża. Będzie to spotkanie z diakonami, których zaprosił do nas Ks. Marian Duda ich profesor od telogii pastoralnej. Liczę na to, że uda się przeprowadzić kolejną szczerą rozmowę o tym, czego młodzi oczekują od przyszłych kapłanów.
DzieÅ„ dzisiejszy byÅ‚ bardzo ciekawy. Z samego rana rozmyÅ›lanie i brewiarz. CieszÄ™ siÄ™, że moje życie modlitewne coraz bardziej siÄ™ stabilizuje. O 9.30 zebranie w redakcji “Niedzieli”, a potem praca nad tekstami. PisaÅ‚em kolejny odcinek szkoÅ‚y modlitwy. Tym razem o modlitwie wewnÄ™trznej wedÅ‚ug Å›w. Teresy z Avila. BojÄ™ siÄ™, że dokonaÅ‚em wielkiej zbrodni streszczajÄ…c tak okrutnie jej przepiÄ™knÄ… naukÄ™ o siedmiu pokojach. Najważniejsze z tej nauki jest jedno: Bóg mieszka w duszy ludzkiej i trudno Go spotkać na rynku, na stadionie czy na ulicy. CzÅ‚owiek musi wejść w siebie, w gÅ‚Ä…b swojej duszy, żeby tam spotkac siÄ™ z Bogiem.
Na obiedzie w “Niedzieli” byÅ‚ bardzo ciekawy gość - prof. Jan Ryn, psychiatra, specjalista medycyny górskiej, uczestnik wielu wypraw w kraine plemion indiaÅ„skich w Amazonii, a od niedawna ambasador w Argentynie. Pan profesor opowiadaÅ‚ o kulturze Indian. Jako lekarz dużo mówiÅ‚ o tamtejszej medycynie naturalnej i praktykach szamÅ„skich. ZadziwiajÄ…ce ile ci ludzie potrafili zrobić korzystajÄ…c z naturalnych ziół i innych skÅ‚adników. Do tego wazne byÅ‚o dla mnie zdanie pana profesora, że na tamtÄ… kulturÄ™ nie można patrzeć jak na dzieÅ‚o szatana, że jest w niej mnóstwo naturalnych odkryć, które przez tysiÄ…ce lat ratowaÅ‚y życie tysiÄ…com ludzi.
Po południu kilka chwil na budowie. Mimo deszczu nasz dach rośnie już powoli. Belki są naprawdę śliczne i będą tworzyć bardzo przytulny klimat. Kościół dla studentów nie może być monumentalny i zimny, musi być przytulny i domowy. Przy okazji załatwiłem kilka spraw z cegłami i innymi technicznymi rzeczami. Nie lubię tego, ale nie wolno mi marudzić, bo Włodek i Adam odciążyli mnie zupełnie od tego typu zajęć. Co to znaczy harmonijna współpraca świeckich i kapłanów.
O 15.40 miałem zajęcia ze studentami W-F-u. To są inni ludzi i muszę do nich stosować inne metody pracy. Oni wolą ćwiczyć ciało niż umysł. Ale są bardzo życzliwi.
O 17.00 spotkanie z Pawłem. Opowiedział mi o swoich olbrzymich problemach i niespełnionych marzeniach. Bierze się jednak z życiem za bary mimo swoich wielkich ograniczeń.
O 19.00 Msza Å›w. a po niej wspomniany wieczór heretyków. O 22.oo modlitwa różancowa w DS “Maluch”. Znów chwile olbrzymiej radoÅ›ci. PO pierwsze znowu ruszyÅ‚ różaniec w Maluchu, a po drugie przyszÅ‚o na niego trochÄ™ ludzi. Nigdzie nie modli mi siÄ™ tak dobrze, jak ze studentami w ich akademickich pokojach. Po modlitwie byÅ‚o jeszcze sporo rozmów i Å›miechów. W naszej domowej kaplicy zostaÅ‚ mi wiÄ™c tylko kawaÅ‚ek brewiarza i osobista modlitwa myÅ›lna. NauczyÅ‚em siÄ™ na modlitwie trzymać krzyż w rÄ™kach. Oczy mam zamkniÄ™te i tylko palcami wyczuwam ksztaÅ‚t krzyża i maÅ‚Ä… figurkÄ™ Jezusa. CzujÄ™ siÄ™ wtedy jak niewidomy, który po ciemku próbuje znaleźć Boga. Tak pewnie jest - wiara jest drogÄ… w ciemnoÅ›ciach, a krzyż wyznacza nam kierunek tej drogi.

Uwagi o ludziach:

Prof. Jan Ryn - psychiatra - Kiedy tylko usÅ‚yszaÅ‚em, że jest pan uczniem prof. Antoniego KÄ™piÅ„skiego od razu wyczuÅ‚em, że bÄ™dzie to spotkanie z mÄ…drym czÅ‚owiekiem. Nie wyobrażam sobie, żeby prof. KÄ™piÅ„ski mógÅ‚ wypuÅ›cić ze swojej szkoÅ‚y kogoÅ› tuzinkowego. Pana sÅ‚owa o kulturze Indian i ich praktykach mocno mnie uspokoiÅ‚y. Nie wolno nam na nich patrzeć jak na pogan i satanistów, bo przez swój kontakt z naturÄ… i przez swojÄ… prostotÄ™ może siÄ™ okazać, że to wÅ‚aÅ›nie oni sÄ… bliżej Boga. Jaka szkoda, że w “Niedzieli” spotyka siÄ™ maÅ‚o tak odmiennych i tak interesujÄ…cych ludzi.

Marcin - socjolog - Znam twojego niespokojnego ducha. Cieszę się, że pragniesz dobra Kościoła i w to imię stawiasz mu wielkie wymagania. Na pełną opinię o Ks. Isakowiczu - Zaleskim trzeba jeszcze trochę poczekać. Zgadzam się, że ważna jest w tym wszystkim prawda, a Kościół nie może się zachowywać, jak obronna twierdza.

Wujek Edek - Oj, wujciu, wujciu, tak pełnej lodówki to my chyba nigdy nie mieliśmy! Boję się, że jak to wszystko zwąchają studenci to jutro w lodówce zostanie tylko światło. Zamiast my dbać o ciebie, to wyszło na to, że od jutra będziemy na twoim wikcie. Cóż to znaczy góralska dobroć i góralski gest.

Mój post, nie tylko wielki

February 26th, 2007 by xAndrzej

Dziś mam dzień postu o chlebie i wodzie. To kolejny odcinek mojego udziału w naszej sztafecie postnej. Jestem przekonany, że skoro Jezus pościł nic nie jedząc i nie pijąc, to musi mieć to jakieś znaczenie. Dla mnie post obnaża słabość mojej woli. Wmawiam sobie, że jestem wolny i mogę zawsze dysponować sobą, a w wielu przypadkach okazuje się, że nie do końca mam władzę nad wszystkimi moimi zachciankami. Nasz post podjęlismy w dwóch intencjach: Kościoła w Polsce i środowiska akademickiego. Cieszę się, że tylu ludzi sie do niego włączyło. Musimy wytrwać i złożyć tę cichą ofiarę dla Pana Boga!

Dziś mój dzień wykładowy. Od 8 do 18.00 ciurkiem zajęcia na uczelni. Mówiłem dzisiaj między innymi o teorii systemów. Ustawienie dobrze systemu może pomóc nam owocnie żyć. Czasem staramy się zmieniać siebie, ale w chorym systemie nawet zdrowa ryba zaczyna być zatruta. Opowiadałem więc studentom jak ważna jest znajomość zasad budowania systemów i wspominałem o terapiach systemowych. Można mieć wiele dobrych chęci, może zebrać się wokół siebie sporo ludzi, ale jeśli ktoś lub coś zepsują system to wszystko może się zawalić. Jak budował swój system Jezus? Zapewne stawiał na indywidualnego człowieka, ale też nie zaniechał formacji formatorów i im poświęcał najwięcej czasu. Żyjemy w wielu chorych systemach i trzeba starać się je usprawniać. Mam w tym roku dobre grupy studentów i pracuje sie z nimi wspaniale. Po powrocie, czyli po 18.00 odprawiłem Mszę św., i pogadałem jeszcze z paroma ludźmi. Cieszę się, że są i mogą się zwierzyć ze swoich problemów. Na koniec modlitwa, mój najpiekniejszy finał dnia.

Uwagi o ludziach:

Znowu Josif Brodski - poeta - Podoba mi się jego wiersz o starości. To najpiękniejszy czas pełnego stawania się darem. Może to dobry sposób, czytać poezję w przerwie między zajęciami?

Pan XYZ - Trzeba coś robić z tym małżeństwem. To naprawdę są sygnały wzywające na ratunek. Nie poprawisz tego sam, bo małżeństwo trzeba uzdrawiać we dwoje.

Wiara i pokusy

February 26th, 2007 by xAndrzej

Mówiłem dzisiaj kazanie o tym, że ludźmi wierzącymi okazujemy się tak naprawdę wtedy, gdy jesteśmy kuszeni. Łatwo jest mówić, że się wierzy w zwykłych okolicznościach, ale wyznać wiarę, gdy coś kusi, żeby pójść na skróty, żeby sobie coś ułatwić - to już trudne zadanie. Jeszcze trudniej wyznać wiarę w okolicznościach cierpienia, głodu, biedy. Dlaczego mam nie ukraść skoro jestem biedny? Dlaczego mam nie pójść na kompromis z grzechem skoro wszyscy wokoło grzeszą i nieźle na tym wychodzą? W życiu ciągle jesteśmy kuszeni przez diabła i to jacy jesteśmy w tej pokusie pokazuje tak naprawdę czy jesteśmy ludźmi wierzącymi. Ciągle brakuje mi tej wiary! Czasem wręcz zapominam, żeby w jakiś trudnych sytuacjach po prostu modlić się do BOga! Nie mogę sobie darować wielu takich sytuacji, w których nie uwierzyłem w moc Chrystusa! Zdarza mi się na przykład spotkać z ludźmi cierpiącymi, widzę ich chorobę, w środku czuję, że mam się modlić o ich uzdrowienie, a potem spokojnie odchodzę i jedynie gdzieś na odchodne odmawiam jakąś zdrowaśkę. Ale to już się nie liczy, bo to jest modlitwa bez wiary!
Mówiłem dziś również o grzechu noszenia talizmanów i energetycznych kamieni. Kilka już lat temu przyszła do mnie dziewczyna z problemem nieustannych lęków, wewnętrznej pustki i rozpaczy. PO kilku minutach rozmowy przyznała mi się, że kupiła sobie w sklepie indyjskim jakiś naszyjnik, który miał miec ponoć jakąś magiczną moc. Poprosiłem by go zdjęła i wyrzuciła do kosza. Tak zrobiła. Nieszczęsny najszyjnik trafił do mojego kosza pod zlewem. Dziewczyna poszła uspokojona. Tej nocy nie mogłem zasnąć. Wierciłem się potwornie i pociłem na łóżku może do 2 nad ranem pytając siebie co to za dziwny stan i skąd się mógł wziąć. Nagle uświadomiłem sobie, że przecież w moim domu jest ciągle ten naszyjnik. Wstałem i w środku nocy wyniosłem go do kontenera na śmieci. Wróciłem i bez najmniejszych problemów zasnąłem. Nie wiem czy była to podświadomość, czy jakaś rzeczywista zła moc w tym przedmiocie, ale jestem przekonany, że nie ma się co bawić z rzeczami, które mają choćby pozory zła. Panem jest Jezus i niech to wystarczy.

Dziś była niedziela - dla księży jak zawsze pracująca. Przed południem normalne Msze św. w auli. Ochrzciliśmy dziś małego Antosia Dobosza. Gratulujemy Wam - Madziu i Piotrze takiego wspaniałego syna. Zachowywał się dzielnie i nawet raz nie zapłakał. Co to znaczy wierząca rodzina! Po Mszy o 11.15 znów kilka osób wpisało się do naszej sztafety postnej. To cudowna inicjatywa i bardzo wierzę w jej skuteczność. Dziękuję wszystkim, którzy podejmują post za Kościół w Polsce i nasze środowisko akademickie.
Po Mszy św. spotkanie tzw. Rady Parafialnej. Obiad dziś robiłem sobie sam. Cztery jajka smażone na smalcu własnej roboty, a na deser trzy ciasteczka. ( To dla tych, którzy twierdzą, że kler się opycha!)
O 15 wyjechałem na oazę rodzin. Spotkanie odbyło sie u Kleciów w Blachowni. Kolejna dawka wiedzy o życiu rodzinnym. Najpierw mówiliśmy o chorobach dzieci ( dzieci są fajne ale chorują!), potem sie wspólnie modliliśmy a następnie próbowaliśmy dyskutować o krzyżu w życiu małżeńskim. Myślałem, że w małżeństwie krzyże się sumują i małżonkowie muszą więcej dźwigac niż ja, żyjący w pojedynkę. Okazuje się, że następuje rozłożenie ciężarów i jest lżej je dźwigać. To są plusy małżeństwa - krzyże rozkładają się na dwie osoby i stają się lżejsze. Wieczorem byłem na Gorzkich Żalach, trochę pospowiadałem w kościółku i odprawiłem Mszę św. Wieczorem też trochę posiedziałem na internecie. Odpisałem na kilka listów, złapałem kontakt z Ks. Piotrkiem Pawlukiewiczem i skontaktowałem się z Ks. Manfredem z Oświęcimia. Ale najcudowniej było na koniec. Miałem wspaniały nastrój do modlitwy. Lubię, kiedy ma się taką moc na modlitwie. Rozmyślałem o męce Chrystusa ( taka moja Droga Krzyżowa na siedząco) i bardzo czułem solidarność z bólem Zbawiciela. Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!

Uwagi o ludziach:

Pani Marysia - nasza gaździna z Zakopanego - Miała pani szczęście, że odebrałem telefon, bo zwykle nie ma mnie w domu i nie ma kto odbierać stacjonarnego telefonu. Dziękuję za pozdrowienia z Zakopca i zaproszenie. To kusząca propozycja, żeby spędzić za darmo dwa dni i to jeszcze z zapewnieniem, że jest śnieg na Kasprowym. Modlę się za Józka i jego zdrowie. Szkoda Gazdy, że tak musi cierpieć. Dobry Pan Bóg! A Jaśkowi rzeczywiście trzeba trochę przykrócić komputera, bo co to za góral co nie chce jeździć na nartach. Waldaka niech pani nie bije, a Kakę niech zostawi w spokoju. Z jej wadą wymowy jest doskonała dla obcokrajowców.

Psychicznie chora dziwczyna z kościółka - Przyglądam się jej co niedziela. Wchodzi w połowie Mszy, rozgląda się po kościele i spokojnie siada w ławce. Dziś mnie zupełnie zadziwiła. Ukradkiem weszła do zakrystii, położyła coś na stoliku i delikatnie stuknęła w plecy siostrę Darię i wyszła. Okazało się, że przyniosła dla siostry cukierka. Taki maleńki gest dobroci. Myślę, że taki mały gest zrobiła św. Weronika na drodze krzyżowej. Taki cukierek dla Jezusa, który osłodził Mu trochę Jego męki. Błogosławieni ubodzy w duchu!

Å›w. Augustyn - biskup - “Znamy siebie na tyle na ile jesteÅ›my kuszeni!” ÅšwiÄ™ta prawda!

Kiepury to ze mnie nie będzie!

February 24th, 2007 by xAndrzej

Na zakończenie rekolekcji zacni organiści przygotowali kilka pieśni wielogłosłowych. Stworzyli piękny chór i po męsku zaczęli śpiewem chwalić Boga. (Swoją drogą szkoda, że w kościele mężczyźni przestali śpiewać, bo ich mocne głosy szybciej docierały do nieba!) Próbowałem do nich dołączyć, ale z moim słuchem nigdy nie wiedziałem w którym śpiewam głosie. No cóż, przecież od dawna już wiem, że Kiepury to ze mnie nie będzie! (Nie odpowiem Wam dlaczego akurat skojarzył mi się Kiepura, ale mam nadzieję, że dobrze śpiewał!)
W seminarium zawsze najbardziej baÅ‚em siÄ™ Å›piewu. Trzeba byÅ‚o wtedy stanąć przed wszystkimi i Å›piewać choraÅ‚y. Biedne choraÅ‚y, w moim wykonaniu przypominaÅ‚y czasem kawaÅ‚ki z folkowych pieÅ›ni w wykonaniu leciwych paÅ„ z KoÅ‚a GospodyÅ„. Benedyktyni dostaliby pewnie zawaÅ‚u serca i zakorkowania uszu! Na szczęście nigdy nie byÅ‚o to moim kompleksem, a jest co najwyżej pewnego rodzaju sÅ‚aboÅ›ciÄ…. Bo chciaÅ‚oby siÄ™ pojechać na rekolekcje, wziÄ…c gitarkÄ™, i sÅ‚odziutko zaÅ›piewać jakiÅ› erotyk katolicki, żeby caÅ‚a koÅ›cielna publiczność roniÅ‚a Å‚zy. A ja pamiÄ™tam takÄ… scenÄ™ z akademika, kiedy podczas kÄ…pieli pod prysznicem Å›piewaÅ‚em gÅ‚oÅ›no skomponowanÄ… na prÄ™dce przez siebie jakÄ…Å› ariÄ™ i nagle usÅ‚yszaÅ‚em od sÄ…siadki z pokoju obok: “Kolego, czy mógÅ‚byÅ› krzyczeć ciszej!” Oj, zÅ‚y byÅ‚em wtedy na tÄ™ istotÄ™, która przecież zostaÅ‚a stworzona z mÄ™skiego żebra, że oÅ›miela siÄ™ mój Å›piew nazywać krzykiem. Na szczęście szybko to zaakceptowaÅ‚em, a nawet zaczÄ…Å‚em czasem Å›miać siÄ™ z mojej sÅ‚aboÅ›ci. Po pierwsze zobaczyÅ‚em, że moja sÅ‚abość zmusza mnie do szukania pomocy, pokazuje, że nie jestem samowystarczalny i potrzebujÄ™ innych. Po drugie, w mojej sÅ‚aboÅ›ci zobaczyÅ‚em pewien urok i źródÅ‚o radoÅ›ci. Zacznijcie siÄ™ czasem uÅ›miechać do swoich krzywych nosów, piegów i czegoÅ› tam jeszcze, a wtedy to wszystko stanie siÄ™ piÄ™kne.
W każdym razie mimo, że nie umiem śpiewać udało mi się poprowadzić rekolekcje dla organistów i co najważniejsze poczuć z nimi wspólnotę nie tylko przy ołtarzu, ale i przy konfesjonale i przy stole.
No to teraz, trochę o tym co było dzisiaj. Macie szczęście, że nie mam śpiewającego bloga, bo mocno nadszarpnąłbym wasze nerwy.
Z samego rana razem z moimi organistami śpiewałem Godzinki. (oni śpiewali naturalnie a ja z playbeku) Po śpiewie była konferencja o ewangelizacji w parafii. Miałem następnie trochę czasu na osobistą modlitwę. Zrobiłem sobie porządną medytację i odprawiłem Drogę Krzyżowa. O 10.30 obejrzałem pierwszą serię skoków narciarskich. ( Udzieliliśmy sobie krótkiej dyspensy na to oglądanie, bo jak tu nie zobaczyć Małysza, no i fenomenalnego Kamila Stocha!) O 11.00 Msza św. Mówiłem na niej o radości. Potem był szybki obiad i wyjazd do Częstochowy. W Instytucie Teologicznym miałem seminarium magisterskie. Były dwie panie: jedna pisze o katolickich czasopismach dziecięcych, a druga o dialogu w edukacji religijnej. W domu byłem o 15.00 . Poczciwy Marcin S. i reszta ekipy posprzątali dzisiaj nasz dom. Znów cudowne doświadczenie powrotu do czystego domu. Dzięki wam, wspaniali ludzie z DA.
Sobotnie popołudnie spędziłem na przyjmowaniu wizyt. Mariusz przyniósł nowy numer Qwadransa. Siedział nad nim 12 godzin i zrobił go świetnie. Ten gość coraz bardziej mnie zadziwia. O 17.00 przyjechali Szczepańscy ze Stalowej Woli. Opowiedzieli o sobie. Bardzo dużo robią dla Chrystusa. Prowadzą w Stalowej Woli z O. Knocem kursy przedmałżenskie, no i swoją księgarnię Ichtis. Jak dobrze, że nasi absolwenci angażują się w takie sprawy. Potem była wizyta Grzesia, który tym razem spędził ze mną trochę chwil nie na wierceniu w ścianie i skręcaniu płyt ale na rozmowie. Mogliśmy sobie pogadać o pracy, o rodzinie, o ludziach. Jak dobrze być takim duchowym ojcem. Chciałbym miec dużo czasu na przyjmowanie ludzi i rozmawianie o ich sprawach.
Dzień zakończyłem modlitwą. Przyznam Wam się szczerze, że tak bardzo zapragnąłem przeżyć samotnie Eucharystię, że ubrałem się w ornat, przygotowałem potrzebne rzeczy i sam w kaplicy sprawowałem Najświętszą Ofiarę. Czasem noszę w sercu taką potrzebę i zamykam się w kaplicy, żeby przeżyć Eucharystie. Takie samotne Msze święte zwalniają mnie z obowiązku troski o forme i pozwalają skupić się na ofierze Chrystusa.

Uwagi o ludziach:
S. Maksymiliana - nazaretanka, która zmuszała mnie żebym został księdzem, a ja mówiłem, że nim nigdy nie zostanę - MOja kochana Mateczko, składam nieustanne dzięki za twoje zdecydowanie przed Bogiem. Wiem, że siostra ma na koncie już sporo powołan. Straszę nawet studentów, że jak siostra się za nich weźmie to wielu z nich pójdzie wreszcie do seminarium. Niech siostra nie płacze nad Abpem Wielgusem, on jest teraz najbliżej Chrystusa - osądzony, pozostawiony w samotności, wystawiony na pośmiewisko, ukrzyżowany. Wierzę mocno, że jak wytrwa to Bóg mu wszystko wynagrodzi!

Grześ Mostowski - Jak miło słuchać o problemach budowlańców. Nie powiedziałem ci, że na rekolekcjach do organistów mówiłem o twojej pracy, że ona już przestała być dla ciebie zawodem i stała się powołaniem. Nie martw się, że modlisz się mało, a pracujesz dużo. Uczyń po prostu pracę swoją modlitwą, a wypełnisz swoje powołanie. Chciałby kochać kapłaństwo tak, jak ty kochasz swoją pracę na budowie. Pomyśl razem z Anią o stworzeniu grupy wsparcia dla rodzin, które straciły swoje nienarodzone dzieci. Bóg dał wam mnóstwo doświadczeń i warto podzielić się tą wielką szkołą świętości z innymi. Asia Wrona na pewno się też w to włączy!

Mam kontakty z duchami!

February 24th, 2007 by xAndrzej

Lubię kontaktować się ze świętymi. Od kilku tygodni na przykład zasypiam patrząc na św. Tereskę od Dzieciątka Jezus. Dostałem kiedyś jej glinianą figurkę od Księdza Arcybiskupa i od jakiegoś czasu przed pójściem spać zapalam pod nią świecę. Kiedy zasypiam w ciemnym pokoju patrzę na rozświetloną postać Tereni. Ta kobieta umiała w sobie połączyć olbrzymią delikatność z siłą i konskwencją wiary. Jest dla mnie wzorem harmonijnej i głębokiej duchowości. Proszę ją by mnie pilnowała, by się za mnie modliła do Boga i pomagała mi nosić w sercu radość, pokój i nadzieję w każdej sytuacji życia. Czuję jej przyjaźń i czuję, że uczy mnie czegoś ze swoich duchowych doświadczeń. Dziwię się, jeśli ktoś ma coś przeciwko kontaktom ze świętymi. Przecież to są normalni ludzie, którzy wybielili już swoje szaty we krwi Baranka. Czy normalnych ludzi, żyjących na świecie, nie prosicie o pomoc, o pośrednictwo w załatwieniu różnych spraw? To czemu o to samo mam nie zabiegać u świętych? Zawdzięczam świętym mnóstwo rzeczy. Św. Edycie Stein - doktorat; św. Janowi od Krzyża - twardą i normalną wiarę; św. Józefowi - pieniądze i wszystko inne na budowie, św. Ireneuszowi - wzrastający poziom naszego DA (od kiedy stał się patronem trochę zmądrzeliśmy - i pomyśleć, że miałem do niego pretensje, że się tak wcisnął siłą do naszej wspólnoty); św. Teresce - prostotę; św. O. Pio - cierpliwość do frustratów; Janowi Pawłowi II - odwagę do podejmowania dzieł, które nas mocno przerastają; bratu Roger - jedność z Ks. Markiem; innym niekanonizowanym świętym - dobrą atmosferę naszego domu.

Pierwszy piÄ…tek Wielkiego Postu miaÅ‚em wyjÄ…tkowo pobożny. Jak macie siÅ‚Ä™ przeczytać co dziÅ› robiÅ‚em to zrozumiecie. O 7.00 Msza Å›w. po francusku w domu Marie-Lise; o 9.00 konferencja dla moich organistów; o 11.00 - nabożeÅ„stwo pokutne i spowiadanie; o 12.15 adoracja NajÅ›w. Sakramentu; o 13.30 - osobista Droga Krzyżowa w “ÅšwiÄ™tej Puszczy”; o 15.00 Droga Krzyżowa dla organistów; 16.45 - konferencja rekolekcyjna; 17.30 - kazanie na Mszy Å›w. ; o 18.30 - Droga Krzyżowa dla studentów; 19.00 - msza Å›w. dla studentów ze szkoÅ‚Ä… modlitwy; 20.00 -23.20 - spowiadanie; 23.20- 24.00 adoracja NajÅ›wiÄ™tszego Sakramentu.
Tak wyglądał mój kapłański dzień. Bardzo się cieszę, że było w nim tyle rozmowy z Bogiem i modlitwy. Do tego wszystkiego cały czas wypełniony byłem tak niesamowitą radością i szczęściem, że cały dzień spędziłem z Bogiem. Marzy mi się, żeby każdy piątek był moim osobistym dniem skupienia. Cała moja radość w tym, że wszystko co robiłem było ściśle związane z kapłaństwem. Bądź uwielbiony Panie za to, że mogłem Ci służyć i tyle od Ciebie dzisiaj otrzymać.

Uwagi o ludziach:

Uwag o ludziach dziÅ› nie mam, bo prawie caÅ‚y czas gadaÅ‚em z Bogiem, albo o Bogu. Jak chcecie wiedzieć co mi powiedziaÅ‚ o Was Bóg, to bardzo proszÄ™: “Ludzie, kocham Was aż do koÅ„ca, aż do krzyża, aż do Å›mierci! - Jezus Chrystus”

Owocem ducha jest pokój!

February 23rd, 2007 by xAndrzej

Coraz częściej dostrzegam owoce głębszego życia duchowego. Od kiedy mieszkam na Kilińskiego modlę się więcej niż kiedykolwiek w życiu. I pewnie dałoby się modlić więcej, ale ciągle włażą mi na głowę setki zajęć. Nie dawno, chyba pierwszy raz w życiu, zapytałem siebie, czy modlitwa nie staje się dla mnie ucieczką od obowiązków i trudniejszych zadań. Mój kierownik duchowy uspokoił mnie, że lepiej mieć problem w tę stronę niż popaść w aktywizm i mieć kłopoty z czasem na modlitwę. Od aktywizmu pewnie nie stronię i marzy mi się, żeby mieć mniej zajęć, ale rzeczywiście, czasem potrafię rzucić wszystko i schować się do kaplicy. Kiedy posmakowałem modlitwy? Najpierw w akademiku, w czasach mojego nawracania się. Lubiłem się modlić przy akompaniamencie imprez studenckich. Ale prawdziwe smaki modlitwy przyszły w seminarium. Tam dłużej niż trzeba było wysiadywałem w kaplicy i uczyłem się modlitwy wytrwałej i trudnej. Nie miałem na nią żadnej recepty, ani żadnego pomysłu. Po prostu siedziałem i gapiłem się w tabernakulum. W dobrych, seminaryjnych czasach potrafiłem, przez kilka miesięcy codziennie odprawiać Drogę Krzyżową. Dziś widzę, że nawiększy skarb jaki wyniosłem z seminarium - to były te małe smaczki na modlitwie. Modlitwa kruszy serce. Nie wierzę, żeby człowiek który się modli nosił w sercu złość, nienawiść czy niepokój. Nie wierzę, żeby człowiek modlitwy mógł poniżać innych i traktować bez miłości. Owocem modlitwy jest pokój. Żałuję, że to doświadczenie jest nieprzekazywalne i że każdy z nas musi przejść długą szkołę wytrwłej modlitwy, aby poczuć jej smak. Dziś za szybko chcemy czuć Boga, za szybko chcemy doświadczyć radości i piękna modlitwy. Te owoce dojrzewają długie lata i wyrastają na tych drzewach, które każdego dnia pielęgnujemy.

ZaczynajÄ… siÄ™ coraz bardziej zagÄ™szczone dni. DziÅ› po porannych modlitwach pracowaÅ‚em w “Niedzieli”. MiaÅ‚em dużo pokoju w sercu mimo, że na zewnÄ…trz ktoÅ› ciÄ…gle chodziÅ‚ podminowany. W “Niedzieli” coraz częściej czuje siÄ™ w powietrzu jakiÅ› niepokój i intrygi. Mam do tego dużo dystansu i wolnoÅ›ci. Bóg daje mi w sercu dużo pokoju i tam gdzie potrafiÄ™ próbujÄ™ siÄ™ nim dzielić, a nade wszystko nie daje siÄ™ wciÄ…gać w jakiekolwiek sojusze. C.Lewis pisaÅ‚ kiedyÅ›, że najważniejsze jest skupić siÄ™ na zadaniu do wykonania, a nie na relacjach, bo tam gdzie zaczyna siÄ™ od dobrze wykonanego zadania, tam buduje siÄ™ dobre relacje. Po pracy w redakcji wróciÅ‚em do domu na naszÄ… budowÄ™. Razem z panem Edkiem i Ks. Markiem zjedliÅ›my obiad. Pan Edek jest już naszym wujkiem na caÅ‚ego. Wybiera siÄ™ na weekend do domu w góry i obiecuje, że przywiezie nam goÅ‚Ä…bki, rolady i golonkÄ™. To dopiero bÄ™dzie Wielki Post! W każdym razie w naszym oÅ›rodku zaczyna panować przemiÅ‚a atmosfera i wÅ›ród robotników i wÅ›ród studentów, a myÅ›lÄ™, że i wÅ›ród nas, księży. Do tego wydarzyÅ‚ siÄ™ nam znowu wielki finansowy cud. Przyznam, że co jakiÅ› czas mam finansowe niepokoje. KoÅ„czymy już remont poddasza i wÅ‚aÅ›ciwie nie byÅ‚o w budżecie żadnych pieniÄ™dzy na podÅ‚ogi i drzwi. Wszystkie fundusze przesuwamy na budowÄ™ kaplicy. DziÅ› okazaÅ‚o siÄ™, że jeden z naszych mÅ‚odych absolwentów udzieliÅ‚ nam wsparcia tak dużego, że starczy akurat na drzwi i podÅ‚ogi. Ludzie sÄ… cudowni, a przede wszystkim ta “magiczna” rÄ™ka Papieża Jana PawÅ‚a II. WierzÄ™, że to on kazaÅ‚ nam budować i to on teraz porusza ludzkie serca, żebyÅ›my mogli kontynuować dzieÅ‚o. Wielkie dziÄ™ki, Ojcze ÅšwiÄ™ty!
O 17.00 rozpocząłem rekolekcje dla organistów i organistek z diecezji sosnowieckiej. Rekolekcje odbywają się w Olsztynie k. Częstochowy. Mówiłem dzisiaj o różnicy między powołaniem, a zawodem. Najzwyklejszy zawód może stać się powołaniem i najwznioślejsze powołanie można uczynić zawodem. Ciekawostka z rekolekcji: jeden z uczestników już pod koniec hymnu do Ducha Świętego zaczął potwornie chrapać. Ma bidusia rekolekcyjnego ducha. Grunt to nastawienie!
O 18.00 spotkanie animatorów starszych z grupy czwartkowej. Podzieliliśmy sie na grupy i ruszyła robota. Po raz pierwszy zastosowaliśy warian dwuosobowego animatorstwa grupy. Starsi i młodsi animują grupę. Chcemy w ten sposób przygotowywać nowych liderów.
O 19.00 Msza św. , adoracja i nauczanie. Nauczanie mówił dziś Arek Mandowski. Znów solidny biblijny wykład. I pomyśleć, że Arek jest doktorem habilitowanym z fizyki!
O 22.00 wspólny różaniec ze studentami w “Herkulesie”. To sÄ… cudowne obrazki, kiedy w pokoiku akademickim wspólnie siÄ™ modlimy. MyÅ›lÄ™, że wÅ‚aÅ›nie w takich klimatach rodzi siÄ™ nowe oblicze KoÅ›cioÅ‚a.
Na koniec moja osobista modlitwa w kaplicy, a po niej kompleta, którą odmówiliśmy razem z X Markiem.

Uwagi o ludziach:

Paweł N. - Bardzo, bardzo dziękuję za ten finansowy cud. Wspominałeś, że nam pomożesz, ale rozmiar tej pomocy przeszedł nasze wyobrażenia. Cieszę się, że udało ci się uzyskać sukces w swoim zawodzie i w tym co robisz, a jeszcze bardziej podziwam, że nie zależy ci tylko na budowaniu własnej przyszłości, ale potrafisz podzielić się z innymi. Wielkie dzięki, bo może przez twoją pomoc juz po wakacjach w naszym domu będą mogli zamieszkać studenci.

Pani J.U. - psycholog i pedagog - Cóż, dzisiaj nie wyszło z tym chłopcem, ale jestem do dyspozycji. Podziwiam Pani troskę o podopiecznych. To rzadkość, żeby pedagog wkładał tyle wysiłku w ratowanie młodych ludzi. Proszę się nie martwić, że chłopak nie przyszedł i nie mogłem z nim porozmawiać. Pomogę mu moją modlitwą. Może Bóg sprawi, że znów wróci na normalne drogi życia? Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych!

Dwie studentki spotkane pod “Herkulesem” - Wasz dialog postawiÅ‚ mnie dziÅ› na nogi. Czy wy wiecie, że sÅ‚uchajÄ…c was za swoimi plecami, myÅ›laÅ‚em że idÄ… za mnÄ… jakieÅ› dwie zapijaczone, żulowate dziewczyny?Wasze przeklinanie, byÅ‚o tak ohydne, że nie mogÅ‚em uwierzyć, że takie Å‚adne z was dziewczyny. Kochane dziewczyny, nie przeklinajcie, bo jesteÅ›cie wtedy potwornie brzydkie.

Portier z “Herkulesa” - LubiÄ™ pana spotykać za tym okienkiem. CieszÄ™ siÄ™, że stanÄ…Å‚ pan dziÅ› przede mnÄ… dumny z tego, że ksiÄ…dz posypaÅ‚ panu gÅ‚owÄ™ popioÅ‚em. I to na Jasnej Górze! CieszÄ™ siÄ™, że tyle opowiedziaÅ‚ mi pan o swoich postanowieniach na Wielki Post. Nawet na portierni w akademiku można spotkać prostych, zwyczajnych i pokornych uczniów Chrystusa.

Zmiłuj się nad nami, Panie!

February 21st, 2007 by xAndrzej

Środa Popielcowa - Dzień pokuty polskich księży

Jezu Chryste, jedyny i wieczny Kapłanie,
Pragnę Cię przeprosić za wszystkie moje grzechy i grzechy moich współbraci kapłanów.
Za to, że wybraliśmy zawód księdza, a nie wybraliśmy naśladowania Ciebie
Przepraszam CiÄ™ Panie,
Za to, że już tak często spowszedniała nam Twoja obecność w Słowie i w Eucharystii i przestaliśmy się o nią troszczyć i w niej przebywać
Przepraszam CiÄ™ Panie,
Za brak autentycznej modlitwy w chwilach kiedy nikt nas nie widzi,
Przepraszam CiÄ™ Panie,
Za to, że na twoim kapłaństwie budujemy czasem swoje królestwo, korzystamy z przywilejów i poszukujemy wygód
Przepraszam CiÄ™ Panie,
Za każde nasze kapłańskie zaniedbanie, zdradę, sprzeniewierzenie się na naszej drodze do świętości
Przepraszam CiÄ™ Panie.

Kochani Przyjaciele, moi Bracia i Siostry,
W tym szczególnym dniu pragnę Was przeprosić, za własne grzechy i grzechy kapłanów. Przepraszam, że czasem zamiast pokazywać Chrystusa zasłaniamy Go, że nie ma w nas ducha ubóstwa i prostoty, a często zżera nas pycham, zadufanie w sobie, poszukiwanie pierwszych miejsc i zaszczytów.
Przepraszam za wszystkie kapłańskie skandale, za niepojęte rany zadane przez chorych kapłanów dzieciom i młodzieży, za zdardy celibatu i rozwiązłość, za nasze życie ponad stan dzięki waszym pieniądzom.
Przepraszam Was za wszystkie nasze słowa i zachowania, w których zabrakło miłości, za lekceważące traktowanie i brak gorliwości w służbie.
Przepraszam za wszystkie nasze kapłańskie niewierności, cwaniactwa, kombinatorstwo i wszelkie inne grzechy.
Proszę Was jednocześnie, aby wszystkie nasze grzechy nie zburzyły Waszej wiary i miłości do Chrystusa i Jego kapłaństwa oraz do Kościoła. Jesteśmy słabi i grzeszni, ale dar kapłaństwa w nas, który całkowicie pochodzi od Chrystusa, jest w nas największą i jedyną świętością. Mówicie o nas dobrze, moblilizujcie nas do świętości, dużo módlcie się za nas i nigdy nie zostawcie nas samych z wielkim zadaniem łowienia ludzi.

Wasz sługa nieużyteczny, kapłan Chrystusa, pełen ludzkich słabości, ale po uszy zakochany w Bogu i w Was.
Ks. Andrzej

Różne oblicza radości

February 20th, 2007 by xAndrzej

Dzisiaj ostatni dzień karnawału. W naszych salkach siedzą jeszcze studenci i śpiewają muzyczne przeboje. Kawałek wieczoru spędziłem z nimi i to całkiem radośnie. Dużo dzisiaj myślałem o radości. Z upływem lat trudno być ciągle spontanicznym i jednakowo radosnym. Dorosłość przynosi jakąś powagę, która nie jest wcale brakiem radości. W moim życiu dokonała się olbrzymia ewolucja w tym względzie. Zmienił się po prostu przedmiot mojej radości. Mam za sobą radość światową, radośc z zabawy, imprez, tańców i szaleństw. Kiedy jadę błogosławić jakiś ślub często zapraszają mnie na wesele. Jeśli idę, to zwykle siedzę krótko i znikam. To nie jest znak jakiejś dezaprobaty. Uważam, że każda młoda para powinna mieć wielkie i cudowne wesele. Dla mnie jednak prawdziwa radość jest już gdzie indziej. Długie lata mówienie, że Bóg może być źródłem radości, było dla mnie abstrakcją. Bóg był dla mnie nudny i jeśli się z Nim spotykałem, to tylko ze względu na tradycję i obowiązek społeczny. Pamiętam z moich pierwszych Mszy świętych kiedy cieszyłem sie, że ksiądz zbiera już na tacę. To był sygnał, że mam za sobą połowę tych nudów. Podczas komunii byłem już mocno uchachany i nie z powodu tego, że ludzie przyjmują Jezusa, ale dlatego, że była to już naprawdę końcówka smutnego obowiązku. I pomyśleć, że dzisiaj, największą radością dla mnie jest odprawianie Mszy świętej? Do odkrycia Bożej radości potrzeba wiele czasu i długich godzin przed Bogiem. Ale ona jest możliwa i faktyczna, Bóg da Ci radość najgłębszą z możliwych, tylko na nią trzeba trochę popracować. W tej ewolucji radości nie rozumiem i boję się jednego, że im bardziej kocham Boga tym mniej cieszy mnie ziemia. Choćby teraz, dwa piętra niżej bawią się młodzi ludzie, jest radośnie i miło, a mnie starczyło siły na godzinkę takiej zabawy i uciekłem. Uciekłem w to co lubię najbardziej, w klimat kaplicy, lektur i myślenia o Bogu. Sam nie wiem, czy to mistyka, czy po prostu starość!
DzieÅ„ byÅ‚ przeciÄ™tny. Rano modlitwa, potem trochÄ™ rozmów i obecnoÅ›ci na budowie. Mamy już przepiÄ™kne konstrukcje drewaniane na dachu. Potem praca w “Niedzieli”. Po poÅ‚udniu obiad i rozmowa z mÅ‚odym chÅ‚opakiem zupeÅ‚nie pogubionym w miÅ‚oÅ›ci. Ach, ta miÅ‚ość. Po czasie miÅ‚o siÄ™ to wspomina, ale kiedy siÄ™ rozwala to bardzo boli. O 15.45 miaÅ‚em kolejne ćwiczenia. Znów miÅ‚a grupa studentów wychowania fizycznego. O 17.00 poprawianie kolejnej części pracy mojego magistranta. A potem Msza Å›wiÄ™ta i zabawa ostatkowa.
Właściwie bardziej żyję już środą popielcową i Wielkim Postem. Jutro chcę się dużo modlić i przepraszać Boga za moje kapłańskie grzechy i za grzechy moich współbraci. Zaraz idę do kaplicy by modlić się do Ducha Świetego i prosić Go, aby pokierował mną w tym świętym czasie.

Uwagi o ludziach:

Student XYZ - potwornie zagubiony w miÅ‚oÅ›ci - PamiÄ™taj, że nie ma nic gorszego jak chora szlachetność. Nie można dać siÄ™ zniewolić zewnÄ™trznym okolicznoÅ›ciom. Musisz po mÄ™sku odpowiedzieć sobie, czy naprawdÄ™ kochasz i kropka. JeÅ›li nie potrafisz postawić kropki i ciÄ…gle kochasz “ponieważ” lub “jeżeli” to daj sobie spokój. NajwiÄ™kszym dowodem na miÅ‚ość jest to, że nie umiesz powiedzieć dlaczego kochasz i za co.

Szczepańscy ze Stalowej Woli - Bardzo się cieszę waszą wizytą w sobotę. Czekam z niecierpliwością. Pamiętam ten cudowny obiad, mój pierwszy w akademiku. Wszystko jedliśmy przy jednym stoliku lub na kolanach. I nawet był kompot, bo dzięki Bogu zaczęły się psuć jabłka.

Pewien ksiądz, szanowany proboszcz - Trochę bałem się tej rozmowy i gdyby chodziło o mnie, to bym stchórzył. A ponieważ chodziło o ważne sprawy innych więc zagrałem w szczere i otwarte karty. Dzięki Ci Panie za klimat tej rozmowy. Wierzę też w jej błogosławione owoce. Nauka dla mnie: nigdy się nie uprzedzaj i nie nastawiaj, zawsze idź z miłością i nie wystrasz się pozorów wielkości - mów prawdę i ufaj całkowicie Bogu. Kiedy idziesz w sprawach ubogich, nigdy nie idziesz sam, bo zawsze za ubogimi stoi Chrystus! Dzięki Ksiądz Marek, za impuls do tego spotkania. Znów byłeś moim dobrym duchem!

Pontifex to ten co buduje mosty

February 20th, 2007 by xAndrzej

Kiedy trafiłem do duszpasterstwa akademickego z salonów biskupich, gdzie pełniłem funkcje kapelana księdza arcybiskupa, poczułem się jakbym spadł z księżyca. Po kilku latach tkwienia we wnętrzu Kościoła zobaczyłem, że istnieje inny świat. Zobaczyłem ludzi, którzy żyją tak jakby Boga nie było, poznałem takich, którzy mają w nosie to czego naucza Kościół i którzy nie wierzą w to, że z Bogiem można doświadczyć prawdziwego szczęścia. Kurialny Kościół wydał mi się odległy od świata akademików o setki lat świetlnych. Wcześniej uczestniczyłem w tysiącach zebrań kościelnych gdzie mówiło się jednym językiem, uprawiało się jedyną filozofię i żyło się jednym poglądem na świat. Nagle ta jednolitość musiała się zderzyć z rzeczywistością młodych, którzy nie chcą myśleć myśleniem Kościoła. Musiałem nauczyć się stać na dwóch nogach z których każda ustawiona była na innym brzegu rzeki. Chciałem jasno głosić Chrystusa i jednocześnie wczuć się w życie i myślenie młodych. Od tamtej chwili aż do teraz uczę się budować mosty między światem Boga, a światem akademików. To trudna sztuka budowania mostów, bo nie wolno mi zdradzić Chrystusa, a jednocześnie muszę bardzo kochać i rozumieć każdego studenta. Ale dzięki temu zrozumiałem, że wiara nie może być ideologią, doktrynerstwem, ale musi być wymianą darów między osobami. Tu, w duszpasterstwie zrozumiałem, że mam wierzyć w Chrystusa, a nie w chrystianizm, że mam kochać i szanować człowieka, a nie traktować go jako sprzymierzeńca jedynie słusznej ideologii. Słowo wam daję, ja nie mam ochoty nikogo nawracać, ja chę was kochać! I jeśli cos mnie bardzo denerwuje, to wcale nie to, że się nie nawracacie, ale to, że czasem nie umiem was kochać. Wierzę też, że Bogu bardziej chodzi o miłość niż nawrócenie. Kiedy zaczniecie Wielki Post to pomyślcie o nawróceniu w kontekście miłości. Zacznijcie więcej kochać, więcej rozumieć i więcej przebaczać!

Pierwszy dzień po sesji i mój pierwszy wykładowy poniedziałek. Zacząłem go od Mszy św. w kościółku. Modliłem się nie o precyzję myśli na wykładach, ale o miłość i radość w spotkaniu ze studentami. I Pan mnie wysłuchał. Moje pierwsze spotkania z grupami były dla mnie źródłem radości. Poczułem w tych ludziach dużo dobra i otwarcia. Miałem zajęcia z 6 grupami i dwugodzinny wykład. Uczę pedagogiki porównawczej prawie na wszystkich specjalnościach pedagogicznych Akademii Jana Długosza. Przedmiot trochę teoretyczny, ale uczę się prowadzić zajęcia w możliwie praktyczny sposób.
Obiad w “Kuchni pod Batorami” okazaÅ‚ siÄ™ rzeczywiÅ›cie dowodem wielkiego kunsztu szefa kuchni. Bar “U Matuli” niech siÄ™ schowa. Najsmaczniejsze w tym obiedzie byÅ‚o poÅ›wiÄ™cenie, wysiÅ‚ek i wÅ‚ożony czas, bo kalorie i smaki zawsze sÄ… podobne.
Wieczorem odbyÅ‚o siÄ™ jeszcze spotkanie zarzÄ…du KZA “Emaus”. Dużo organizacyjnych spraw na nowy semestr. Znów uwierzyÅ‚em w mÅ‚odych. Tak to już jest z pracÄ… z nimi. CiÄ…gle trzeba być żebrakiem ich zaangażowania, ciÄ…gle trzeba zachÄ™cać, prosić, ale w rezultacie wielu z nich daje z siebie bardzo dużo.
O 21.15 jeszcze spotkanie z Michałem i zażarta dyskusja teologiczna. Skończyło się na pytaniu czy Pan Bóg mógłby kłamać i przestać kochać. Michał twierdzi, że byłoby to teoretycznie całkiem możliwe, bo dla BOga nie ma rzeczy niemożliwych, a ja upieram się, że nie. Bóg nie może wszystkiego, nie może przestać kochać, bo zaprzeczyłby sobie! Bóg nie może przestać kochać!
Dzień zakończyłem w kaplicy prawie godziną modlitwą. Modliłem się za wszystkich studentów, łącznie z naszą Matką. (To muszę dodać, bo Matka nigdy mi nie wierzy, że mógłbym modlić się też za nią!)

Uwagi o ludziach:

Josif Brodski - poeta rosyjski, zesłaniec, trochę filozof - Znów zachwyciłem się jego wierszami. Lubię czasem czytać poezję. Dawno już nie czytałem wierszy. W wierszu Brodskiego wyczytałem dziś jego zachwyt nad nową erą liczoną od Chrystusa. Wcześniej czas liczono od jakiegoś abstrakcyjnego początku świata. Naszą erę liczymy od Chrystusa - Boga i Człowieka - po to, żeby w centrum naszego życia stanął Bóg i człowiek jednocześnie.

MichaÅ‚ P. - To, co,dyskutujemy dalej? DziÅ› jestem nastawiony bardzo “miÅ‚oÅ›nie” i nie wmówisz mi, że miÅ‚ość, nawet ta ludzka nie jest źródÅ‚em prawdziwej radoÅ›ci. Nawet rzeczy, które przemijajÄ… sÄ… warte miÅ‚oÅ›ci i nie ma siÄ™ co martwić o ich przemijanie, bo jak siÄ™ je kocha to rzeczy przeminÄ…, a miÅ‚ość zostanie. Co roku czekam na konwalie, bo kocham ich ksztaÅ‚t i zapach i nie martwie siÄ™, że konwalie kwitnÄ… tylko miesiÄ…c, bo choć przekwitajÄ… noszÄ™ w sercu ich piÄ™kno i zapach.

ZarzÄ…d KZA “Emaus” - KÅ‚aniam siÄ™ nisko i dziÄ™kujÄ™ za współpracÄ™. LiczÄ™ na was jak nie wiem co. Gdyby kadencja trwaÅ‚a sześć lat to pewnie bardzo byÅ›my siÄ™ rozwinÄ™li w dziaÅ‚aniu. To może pomyÅ›lcie o drugiej turze wyborów i tak dziaÅ‚ajcie, żeby nikt nie miaÅ‚ wÄ…tpliwoÅ›ci kogo wybrać?
Brawo za pomysł z pantomimą. Muzyka z filmu o wampirach na początku, a potem klasyka na ukojenie przy krzyżu. ( Żartuję, ale pomysł na serio mi się podoba).

Monika, Sebastian i Madzia - nasi ludzie ze stolicy - Dziękuję za list i waszą pamięć. Nigdy nie zapomnę tego ślubu w Lubieniu. Ach, co to był za ślub? Cieszę się, że czytacie moje zapiski na blogu, a jeszcze bardziej, że one przypominają wam o Bogu. Strasznie się staram nie zasłaniać Boga. POnieważ nie mogę schudnąć na ciele więc zacząłem dbać o dusze, bo nawet jak ciało będzie obszerne to dusza je prześwietli. Przyjedźcie do nas, tylko teraz już na KIlińskiego 132.

Andrzej ziemski czy Andrzej niebieski?

February 18th, 2007 by xAndrzej

Chciałbym żyć na ziemi mając niebo w sobie! Tymczasem czuję, że ciągle jest we mnie więcej piachu i gliny niż ożywijącego tchnienia Boga. To takie trudne, twardo chodzić po ziemi i być obywatelem nieba. Piach i glina to ważne składniki mojego życia, ale nie ma w nich ożywiającego ducha. Mówił dzisiaj o tym św. Paweł w czytaniu mszalnym. Piach to miękkość i kompromisy z grzechem, glina to zatwardziałość mojego serca i pycha wyrażająca się w pewności siebie. Miotam się miedzy tymi postawami: raz jestem miękki i delikatny innym razem udaję twardziela. W każdym przypadku jestem śmieszny, bo udaję kogoś kim nie jestem. Kiedy wyobrażam sobie siebie w mniszym eremie, to zawsze wierzę, że w tamtym świecie byłbym bardziej sobą, bo miałbym więcej odwagi być tylko chrystusowy. Za murami eremu bycie chrześcijaninem rozkochanym w Bogu jest czymś tak normalnym jak wschód słońca, jasność dnia i ciemność nocy. W świecie zaś trąci to już jakąś formą zawieszenia, czy nawiedzenia. Na ile muszę w swoim kapłaństwie być światowym, aby świat mnie nie wypluł na margines życia? Czy gdybym jako ksiądz nie wychylał nosa poza kaplicę, modlił się i pościł, prowadził same duchowe rozmowy i czytał Biblię, czy byłbym przez was akceptowany? Przyglądam się czasem księżom, którzy są bardzo światowi, znają się na samochodach, bywają w świecie, są modni, eleganccy, wysportowani, wypachnieni i myślę, że może oni są bliżej drugiego człowieka, a przez to bardziej go rozumieją i są mu potrzebni? Już przez trzynaście lat kapłaństwa prowadzę ze sobą taki eksperyment: czy bliżej być Boga, czy człowieka? Rozumiem, że musi być jedno i drugie, ale nie da się wyznaczyć jasnych granic i proporcji. Na razie wybieram większą bliskość Boga, choć staram się czasem wychodzić na powierzchnie ziemi i ucieszyć się kawałkiem tego świata. Boję się, że kiedyś ten świat zupełnie przestanie mnie cieszyć. Ale może wtedy moja radość w BOgu będzie tak wielka, że stanie się źródłem radości dla innych?

Kończy się niedziela. Modliliśmy się dziś rano razem z Ks. Markiem. Znów piękno wspólnej, braterskiej modlitwy. Zresztą, jak zobaczycie, mieliśmy dzisiaj dość rodzinną niedzielę. Jak to dobrze, gdy bracia mieszkają razem! Odprawiałem Msze święte w auli przy świętym Wojciechu. O 9.30 Msza dla rodzin. Nasze dzieci dzisiaj pięknie śpiewały i tańczyły. Nadchodzi już moment kiedy będzie można z nimi robić wspólne modlitwy i angażować je w liturgię. O 11.15 Msza dla studentów. Było dzisiaj mniej ludzi, bo studenci są na feriach. Po Mszy spotkanie Rady Parafialnej. Takie miłe, niedzielne pogaduszki przy kawie. Między wierszami poruszamy naprawdę głębokie tematy.
Obiad gotowaliÅ›my razem z Markiem. Mój zacny kolega pichciÅ‚ rosół z trzech kurzych udek, które zostaÅ‚y od wczoraj. Znów tak mnie zdominowaÅ‚ w kuchni, że zostaÅ‚o mi tylko mycie naczyÅ„ i wycieranie stoÅ‚u. W koÅ„cu jednak udka zostaÅ‚y a jedliÅ›my pomidorowÄ… ugotowanÄ… przez dziewczyny w sobotÄ™. Dzisiejszy rosół ma stać siÄ™ kulinarnym hitem dla pana Edka na jutro. PoniedziaÅ‚ek bÄ™dzie wiÄ™c bez obiadków od “Matuli”, a dania serwowane bÄ™dÄ… z lokalu, który na jednorazowy użytek pozwalam sobie nazwać “Kuchnia pod Batorami”.
O 15.00 udaliśmy się na spotkania kręgów rodzin. Ks. Marek jest animatorem kręgu I, a ja kręgów II i III. Domowy Kościół to coraz piękniejsze doświadczenie w naszej wspólnocie. Rodzinki są cudowne i jesteśmy z nich dumni. Ja uczestniczyłem w spotkaniu u Państwa Tarnowskich. Tym razem na spotkaniu dominowali mężczyźni. Krzyś Petecki świetnie przygotował temat i kiedy musiałem już wychodzić dyskusja dopiero się rozgrzewała.
O 19.15 Msza w kościele rektorackim. Ten dawny kościółek akademicki zawsze przypomina mi stare dobre czasy. Dzień zakończyliśmy wspólnym brewiarzem.
Z najpiękniejszych inicjatyw dnia muszę wspomnieć wielkopostną sztafetę 40 dni o chlebie i wodzie. Tomek umieścił na stronie internetowej emausa gotowy kalendrz, gdzie ludzie mogą zapisywać swoje postne deklaracje. Wierzę, że Pan Bóg przyjmie ten dar od naszej wspólnoty w intencji Kościoła w Polsce i naszego środowiska akademickiego.
Uwagi o ludziach:

Red. Terlikowski - dziennikarz “Rzeczpospolitej” i autor artykuÅ‚u o klerykach - Naraża siÄ™ pan ostatnio polskim duchownym. Ale gratulujÄ™ odwagi. To tak jakby wbijać kij w mrowisko. Wiele rzeczy w paÅ„skich ostatnich wypowiedziach uważam za przesadzone, a przede wszystkim niezbyt miÅ‚y jest taki pouczajÄ…cy ton. Staram sie jednak szukac w tym wszystkim prawdy i uciekać od emocji. ArtykuÅ‚ o seminariach polskich byÅ‚ mocny, ale potrzebny. Pora wreszcie zmienić system przygotowania do kapÅ‚aÅ„stwa i wierzÄ™, że takie Å›miaÅ‚e gÅ‚osy przyczyniÄ… siÄ™ do tej zmiany.

Krzyś Petecki - Nie wiem czy dobrze zapamiętałem z dzisiejszej prezentacji trzy K ,czyli trzy sposoby reagowania w razie konfliktu: kapitulacja, kompromis i korelacja ( tu mam wątpliwości, czy tak to się nazywało?) W kazdym razie najbardziej mnie zainteresowala wypowiedz o kapitulacji. Trzeba czasem skapitulowac!

« Previous Entries