Go to content Go to navigation Go to search

Kościół jest ciałem mojego kapłaństwa

October 29th, 2009 by xAndrzej

Dziś świętowaliśmy pamiątkę poświęcenia naszej katedry. Ksiądz arcybiskup mówił bardzo głęboką katechezę o Kościele. Bardzo wyraźnie poczułem tajemnicę Kościoła i moje w nim miejsce. Kapłana łączy z Kościołem więź szczególna. W języku teologii i prawa kanonicznego ta więź nazywa się inkardynacją, czyli wcieleniem w Kościół. Od samego początku mojego kapłaństwa towarzyszy mi jakaś niepojęta łaska ukochania Kościoła, takim jakim on jest. Dziś rozważałem na nowo to niesłychane słowo o moim wcieleniu we wspólnotę Kościoła. Wcielenie to coś znacznie więcej niż przynależność, niż jakiś związek, i jeszcze więcej niż przyjaźń a nawet miłość. Tak jak dusza i ciało są we mnie nierozerwalne, tak moje kapłaństwo i Kościół stanowią nierozerwalną, organiczną wręcz jedność. Nazywam to sobie często małżeństwem z Kościołem, takim jedynym, na dobre i na złe, do końca życia, bez żadnych warunków.
Wcielenie to przyjęcie ciała, to zgoda na to, żeby nawet najbardziej idealne, uduchowione, ubóstwione kawałki mojego życia związały się z ciałem. Nie wybrałem sobie swojego ciała. Chciałbym być chudszy, przystojniejszy, bardziej wysportowany, mieć na głowie więcej włosów i piękniej śpiewać - wszystko na chwałę Pana. Moje ciało ma ograniczenia, choruje, czasem okazuje się za mało sprawne i nie tak piękne jakbym sobie wymarzył. Ale to jest moje ciało i takim je akceptuję. Moje wcielenie w Kościół wygląda dokładnie tak samo. Kościół to ciało mojego kapłaństwa. Może chciałbym, by to ciało było piękniejsze, doskonalsze moralnie, lepiej zorganizowane ale mam go pokochać takim, jakim mi się on objawia w chwili dopełniania się mojego kapłaństwa. Nie mogę żyć w nieustannych marzeniach o idealnym ciele, ale muszę rozpocząć od akceptacji, od ukochania takiego ciała jakim obdarzył mnie Bóg. Nie mogę żyć w nieustanny krytykowaniu Kościoła, w utopijnych wizjach na temat biskupów, kapłanów. Moje wcielenie w Kościół zaczyna się od akceptacji Kościoła w jego aktualnym wydaniu. Jeśli ktoś zaczyna swoje życie od krytyki swojego ciała, od nienawiści do niego nie pokocha siebie, nie zaakceptuje tego jakim jest. Jeśli zacząłby swoje życie kapłańskie od nieustannego użalania się na Kościół, szybko skończyłbym jako wróg Kościoła, jako ktoś kto stoi obok. Jeśli nie pozwolę się wcielić w Kościół nigdy nie będę w środku Kościoła i nie znajdę w nim swojego miejsca.
Kościół to Bóg obecny w swoim ludzie, dlatego moim pierwszym przejawem wcielenia w Kościół jest pokochanie ludzi takimi jakimi są. Bóg uczył mnie tego w pracy ze studentami. Kiedy czasem marudziłem, że może są słabi i że trudno się z nimi buduje wspólnotę - Bóg mnie upominał, że oni są moim Kościołem. A to mi pomogło kochać moich studentów z ich słabościami. Już rzadziej, ale zdarza mi się marudzić, że mamy w seminarium niedoskonałych kleryków, ale Bóg znów mi przypomina, że to jest mój Kościół, że teraz w niego zostałem inkardynowany. Po takim przypomnieniu natychmiast rodzi się we mnie miłość do tego cudownego Kościoła jaki stanowią moi klerycy i w życiu nie zamieniłbym ich na jakiś idealnych, świątobliwych chłopaków. Nie dlatego, że nie zachwyca mnie świętość, ale dlatego, że ci, których przysłał do nas Bóg są teraz moim Kościołem i razem mamy się uświęcać. Dlatego kocham ojcowską miłością każdego z tych 95 chłopaków, bo oni są teraz wcieleniem mojego Kościoła. A jeśli Kościół to ciało Chrystusa to w tych chłopakach jest Chrystus i muszę go w nich uwielbić, uszanować, adorować. Nie da się żyć jak się nie kocha swojego ciała. Moim wcieleniem jest Kościół, a początkiem mojego bycia w Kościele jest miłość do Kościoła, takiego jakim jest w swoich grzesznych członkach.
Pewnie sama akceptacja nie wystarczy. Człowiek musi dbać o swoje ciało, pielęgnować je i upiększać. Wtedy nawet najbrzydsze ciało uzyskuje swój blask, staje się milsze i bardziej przyjazne dla drugich. Po akceptacji Kościoła musi przyjść moja troska o jego piękno. Kościół będzie piękny, gdy pomogę Chrystusowi tworzyć jego piękno. Pamiętam jak Mirek Maliński z Wrocławia wyliczał studentom ile czasu dziennie poświęcają na mycie zębów. Wyszło tego coś ponad pół godziny. Jeśli ludzie poświęcają zębom, które i tak kiedyś wylecą, pół godziny dziennie, a nie mogą znaleźć czasu na modlitwę, na zaangażowanie w Kościele to jest to jakiś wielki absurd. Moje wcielenie w Kościół rodzi więc konieczność życia, pracy, najwyższej troski o ten Kościół. Nie mogę oczekiwać, że to Kościół ma mi służyć, ale to ja sam ma wyprzedzać Kościół w mojej służbie dla niego. Jak Chrystus wobec ludzi, nie przyszedł, żeby Mu służono. Chrystus wyprzedził nawet swój Kościół w służbie. Za często tworzę sobie wielką listę oczekiwań wobec Kościoła, a stanowczo za rzadko pytam się, czego Kościół oczekuje ode mnie.
Moje wcielenie w Kościół to coś więcej niż przynależność, nawet niż przyjaźń, nawet niż miłość. Kościół jest ciałem mojego kapłaństwa.

Migawki z życia:
Nie wiem co siÄ™ ze mnÄ… dzieje. PochÅ‚ania mnie ilość pracy, jakaÅ› chęć sÅ‚użby, pragnienie modlitwy, które odbierajÄ… mi czasem siÅ‚y na siedzenie w nocy i pisanie blogu. A przecież i tak mój Å›wiat skurczyÅ‚ siÄ™ już bardzo do murów seminarium. Ufam, że na tym etapie mojego życia Bóg pragnie bym wszystko poÅ›wiÄ™ciÅ‚ temu miejscu i tym ludziom. Ale za wszystkich innych siÄ™ modlÄ™, wszystkich noszÄ™ w sercu, choć o wielu nie pamiÄ™tam, o każdym myÅ›lÄ™ z miÅ‚oÅ›ciÄ… …
Może to wreszcie mój mały erem, moje małe zamknięcie się w wymarzonym opactwie mnichów, którzy muszą się ze sobą ścierać, jak ziarna we młynie, i nie uciekać na boki, żeby z tego był chleb i mały cud Eucharystii.

Modlitwa za Ciebie!
Dziś modlę się za każdego, kto czyta ten wpis. Poczuj, że się za Ciebie naprawdę pomodliłem. Jeśli może czasem wydaje ci się, że się nikt za Ciebie nie modli, ja dziś to zrobiłem i zrobię jeszcze za chwilę. Nie ważne, że nie znam twoich intencji, ani twoich problemów, bo przecież najważniejsze, że zna je Bóg, a to Bóg jest wszystkim, a wobec Niego my wszyscy jesteśmy niczym.

Pycha ma zawsze racjÄ™

October 18th, 2009 by xAndrzej

CaÅ‚y miniony tydzieÅ„ sÅ‚uchaliÅ›my upomnieÅ„ Jezusa skierowanych w stronÄ™ faryzeuszy. Kiedy siÄ™ je sÅ‚yszy prawie natychmiast zaczynamy siÄ™ rozglÄ…dać wokół siebie z pytaniem, kto jest takim faryzeuszem. Tymczasem jesteÅ›my nimi wszyscy po trochu i chyba Jezusowi bardziej chodzi o to, żebyÅ›my spojrzeli na siebie, zanim zaczniemy oceniać innych. SÅ‚aboÅ›ci faryzeusza sÄ… pewnie takie same jak każdego innego czÅ‚owieka, z tÄ… jednak różnicÄ…, że faryzeusz nie widzi swoich sÅ‚aboÅ›ci. StÄ…d Jezus mówi do faryzeuszy, że sÄ… “nierozumni”, oni nawet nie rozumiejÄ…, że popeÅ‚niajÄ… grzech. Na tym też polega twardość faryzejskiego serca. Faryzeuszowi trudno jest siÄ™ nawrócić, bo on nie widzi ku temu najmniejszych powodów. OgarniÄ™ty pychÄ…, jest przekonany, że jeÅ›li nawet ma jakieÅ› sÅ‚aboÅ›ci to one sÄ… niewspółmiernie mniejsze od sÅ‚aboÅ›ci innych. Pycha sprawia, że faryzeusz zawsze ma racjÄ™. JeÅ›li kiedyÅ› zacznie mi siÄ™ wydawać, że we wszystkim mam racjÄ™ to stanÄ™ siÄ™ pierwszym z faryzeuszy. JeÅ›li kiedyÅ›, zacznÄ™ siÄ™ irytować, że ktoÅ› może mieć inne zdanie, inne widzenie tej samej rzeczywistoÅ›ci, że nie chce siÄ™ podporzÄ…dkować moim rozporzÄ…dzeniom to bÄ™dÄ™ już caÅ‚y zawÅ‚adniÄ™ty przez zacne grono faryzeuszy. Pycha uważa, że zawsze ma racjÄ™ i dlatego jest takÄ… skutecznÄ… broniÄ… w rÄ™kach szatana. CzÅ‚owiek pyszny nie czuje potrzeby nawrócenia, wiÄ™cej, on nawet nie widzi z czego miaÅ‚by siÄ™ nawracać. Wszyscy wokół niego majÄ… coÅ› w sobie do poprawienia, ale nie on. Najgorsze u faryzeusza jest jego zamkniÄ™cie na przebaczenie i miÅ‚osierdzie. Faryzeusz nie potrzebuje Bożego miÅ‚osierdzia, bo ono jest dla biednych, grzesznych, poranionych, a faryzeusz zawsze ma poczucie doskonaÅ‚oÅ›ci. MiÄ™dzy Jezusem a faryzeuszami zawsze bÄ™dzie konflikt, bo dla nich nawet Jezus ma mniej racji niż oni. WielkÄ… tajemnicÄ… jest da mnie to, że najwiÄ™cej z tej postawy faryzeusza majÄ… uczeni w PiÅ›mie i w Prawie, a wiÄ™c ludzie, którzy doskonale znajÄ… BibliÄ™ i którzy szczycÄ… siÄ™ porzÄ…dkiem prawa. CzÄ™sto odkrywam w sobie taki wielki kawaÅ‚ek faryzeusza. Upieram siÄ™ czasem przy swoim, choć wiem, że Jezus to widzi inaczej. Uważam, że to ja mam racjÄ™, choć ani w jednym calu nie sÄ… to racje Ewangelii. Faryzeusz nie umie przyznać racji Jezusowi! DziÅ› na przykÅ‚ad, Jezus przypomniaÅ‚ mi, że przyszedÅ‚, żeby sÅ‚użyć, a tyle razy we mnie jest żądanie, aby mnie sÅ‚użono, tyle razy domagam siÄ™ od innych sÅ‚użby. Jako kapÅ‚an czasem nie umiem zakasać rÄ™kawów, uwolnić siÄ™ od swoich tytułów, pozycji, żeby pochylić siÄ™ ku najmniejszym. Faryzejskie w tym to, że zawsze znajdÄ™ dla tej postawy jakieÅ› racje, jakieÅ› uzasadnienia. A przecież nie mam racji, jeÅ›li nie chcÄ™ sÅ‚użyć!
Faryzeusz nie ma w sobie nieustannej postawy słuchania Boga, bo gdyby zaczął słuchać, musiałby natychmiast zostawić swoje racje w kącie i przyznać, że myślał głupio i po swojemu. On dużo gada o Bogu i o prawie i w ich świetle umie oceniać nieustannie innych, ale nie potrafi tej samej miary przyłożyć do siebie. Kiedy zaczynam słuchać Boga i szczerze przyglądać się sobie według Bożego pouczenia zaczyna we mnie znikać faryzeusz i pojawia się prawdziwy uczeń Chrystusa. Mnie, księdzu, chyba najbardziej grozi przyłączenie się do grona faryzeuszy, bo ciągle kogoś pouczam, prostuję, nieustannie komuś udzielam rad, wydaję o kimś opinię, robię komuś rachunek sumienia, bo tyle nasłucham się cudzych grzechów i muszę je jakoś ocenić. Tak dużo jest w kapłaństwie okazji, żeby stać się faryzeuszem i dlatego muszę sobie stwarzać jeszcze więcej takich chwil, w których będę słuchał Boga, trwał w ciszy i od czasu do czasu wpuszczę innego brata w kapłaństwie, żeby mnie wyspowiadał i pokazał mi szczerze, że nie we wszystkim mam rację. Bo na ziemi tylko pycha zawsze ma rację.

Migawki z życia:
Zaniedbałem się w pisaniu. Wszystko przez to, że wpadłem w szalony wir październikowych akcji. Muszę o kilku z nich wspomnieć.
Niedziela: Dzień Papieski. Gadałem dziś tak dużo, że aż mi szkoda kleryków, że ciągle musieli słuchać tego samego człowieka. Kazanie w katedrze, na Nieszporach i konferencja na nocnym czuwaniu na Jasnej Górze. I jak tu nie stać się faryzeuszem, gdy się ciągle kogoś poucza?
Poniedziałek: Wykłady, szpital, msza na cmentarzu. Ścigałem się z czasem. Wieczorem przyszli dawni wychowankowie z DA i bardzo sobie przy nich odpocząłem.
Wtorek: Ranna msza w seminarium, wyjazd na lotnisko, znów szpital, kilka zebrań w seminarium.
Środa: Dzień Nauczyciela. Miałem z tej okazji mszę dla dzieciaków i nauczycieli ze szkoły Sióstr Zmartwychwstanek. Jak dobrze, że ciągle tak dobrze czuję się wśród dzieci. Wieczorem pierwsza po wakacjach audycja w radiu. Jakaś pani zadzwoniła, żeby pięknie opowiedzieć, jak ją ojciec uczył się modlić. Ilu dziś ojców uczy modlitwy swoje dzieci?
Czwartek: Zebranie w kurii, trochę pospowiadałem. Wieczorem kapłańska adoracja. Skakałem do góry z radości widząc na niej więcej księży i to do tego aż czterech neoprezbiterów. Z tymi ostatnimi posiedzieliśmy jeszcze trochę wieczorkiem.
Piątek: Karków - pierwsza inauguracja roku w Papieskim Uniwersytecie Jana Pawła II. Dobrze, że mogłem uczestniczyć w tym historycznym momencie. Prosto z Krakowa - procesja różańcowa z katedry na Jasną Górę.
Sobota: Znów mały maratonik. Rano msza dla kleryków, potem inauguracja roku w Instytucie Teologicznym. O 12. 00 ciekawy wykład Siostry Profesor z Instytutu Notre Dame w Paryżu. Po południu konferencja dla Nazaretanek i odwiedziny w szpitalu. Na szczęście wieczorem nabożeństwo różańcowe i możliwość porządnego namiotu spotkania.
Niedziela: Zawiercie - ogłoszenie bazyliki mniejszej. Pomogły mi słowa Księdza Nuncjusza, żeby nie krytykować, ale widzieć jak Bóg posługuje się czasem naszymi słabościami dla budowania swojego Królestwa. Takie Boże paradoksy! Wieczorkiem nasze Nieszpory ( Ks. Tomek mówił piękne kazanie o modlitwie, a do naszego kościoła przyszło już całkiem sporo ludzi - Zapraszamy na Nieszpory - niedziela 17.30) Na koniec dnia Apel Jasnogórski.

Intencje modlitewne:
Za kleryków naszego seminarium o dojrzewanie w miłości do Boga i w powołaniu do kapłańskiej SŁUŻBY; za księży wychowawców i profesorów; o zdrowie dla -Piotrka, Ks. Profesora Jana, moich rodziców i brata i wszystkich chorych, którym obiecałem modlitwę; za wychowanków z DA; o nowe powołania kapłańskie i zakonne; za naszą męską grupę przed kolejnym wieczorem modlitwy i dzielenia; za wszystkim, którym obiecałem modlitwę.

——————————————————————-
Wydawnictwo św. Pawła z Częstochowy wydało w formie książkowej pierwszą część blogu Księdza Andrzeja Przybylskiego.
Książka nosi tytuł: Ksiadzblog.pl . Można ją nabyć w księgarniach katolickich lub zamówić w wydawnictwie św Pawła.
Każdego czytelnika blogu Księdza Andrzeja zachęcamy do zakupu książki.

Miłość jest ponad czasem

October 9th, 2009 by xAndrzej

Nie mogÄ™ sobie zaplanować miÅ‚oÅ›ci. Ona siÄ™ pojawia niekiedy w najmniej oczekiwanym momencie. Nie mogÄ™ siÄ™ umówić z kimÅ›, że bÄ™dÄ™ go kochaÅ‚ tylko przed poÅ‚udniem, a wieczorem odpocznÄ™ sobie od miÅ‚oÅ›ci. Jak siÄ™ kocha to nie dzieli siÄ™ czasu. On wtedy caÅ‚y jest miÅ‚oÅ›ciÄ…. Zakochany czÅ‚owiek może robić mnóstwo różnych rzeczy, ale w każdej chwili myÅ›li o tym, kogo kocha. UczÄ™ siÄ™ tak wÅ‚aÅ›nie kochać Boga i zaczyna mi coÅ› takiego grać w sercu, że nawet w najdrobniejszych czynnoÅ›ciach czujÄ™ serdeczny oddech Boga. Innym imieniem miÅ‚oÅ›ci jest adoracja. Oblubieniec, jeÅ›li prawdziwie kocha, bez przerwy adoruje swojÄ… oblubienicÄ™. DojrzaÅ‚a wiara też przynosi takÄ… nieustannÄ… adoracjÄ™ Boga. Tak jak miÅ‚oÅ›ci nie mogÄ™ sobie zaplanować, tak i adoracja nie może odbywać siÄ™ od godziny do godziny. CaÅ‚y czas chcÄ™ adorować Jezusa, bo On również nieprzerwanie kocha każdego z nas. Bóg mnie adoruje, kocha bez wzglÄ™du na wszystko, bez wzglÄ™du na okolicznoÅ›ci i bez żadnego wolnego dnia od miÅ‚oÅ›ci do swojego stworzenia. ChcÄ™ siÄ™ czuć kochany przez Boga i nie pozwolÄ™ diabÅ‚u siać wÄ…tpliwoÅ›ci, co do tej miÅ‚oÅ›ci. Wiem doskonale, że diabeÅ‚ chce mi wmówić, że jestem nieudanym dzieÅ‚em Boga, że Bóg stworzyÅ‚ mnie tylko do Å›lepego posÅ‚uszeÅ„stwa i nieustannego oddawania Mu czci. Moje posÅ‚uszeÅ„stwo Bogu i cześć, którÄ… Mu oddajÄ™ to konsekwencja mojej miÅ‚oÅ›ci, a nie mojego strachu. MiÅ‚ość jest ponad czasem i miÄ™dzy innymi dlatego jest przymiotem Boga. Dlatego diabeÅ‚ nienawidzi miÅ‚oÅ›ci. On nie może akceptować tego co jest ponadczasowe, bo jest tylko zbuntowanym anioÅ‚em, którego czas nie jest wieczny. StÄ…d tak bardzo pragnÄ™ zawierzyć miÅ‚oÅ›ci. WalczÄ™ o to z sobÄ… każdego dnia, żeby nie oceniać, nie gniewać siÄ™, nie szukać swego, nie cieszyć siÄ™ z cudzego upadku i z niesprawiedliwoÅ›ci, wszystko znosić, wszystkiemu wierzyć, we wszystkim pokÅ‚adać nadziejÄ™. ÅšwiÄ™ty Proboszcz z Ars definiowaÅ‚ kapÅ‚aÅ„stwo bardzo krótko: “KapÅ‚aÅ„stwo to miÅ‚ość Serca Jezusowego.” Ten pobożny kapÅ‚an przeszedÅ‚ dÅ‚ugÄ… drogÄ™ od wielkiej surowoÅ›ci i obrazu Boga jako surowego SÄ™dziego, do miÅ‚osierdzia i do Boga, który kocha. KapÅ‚aÅ„stwo ma być miÅ‚oÅ›ciÄ… i dlatego nie może być zawodem wykonywanym choćby nawet dziesięć godzin dziennie. JeÅ›li ono jest miÅ‚oÅ›ciÄ… to jest ponad czasem. KapÅ‚an jest zawsze kapÅ‚anem, bo w jego powoÅ‚aniu czas ziemski wchodzi w wymiary wiecznoÅ›ci.

Migawki z życia:
Środa: Trwam w radosnej pamięci o zawierzeniu całego seminarium św. Józefowi. Ten święty Opiekun Jezusa daje mi wielkie poczucie bezpieczeństwach. On mnie wspomaga w zajęciach, które lubię najmniej, czyli w administracji i sprawach materialnych.

Czwartek: Mamy za sobÄ… uroczystÄ… inauguracjÄ™ roku. Chyba najbardziej siÄ™ cieszÄ™ z tego, że już siÄ™ skoÅ„czyÅ‚a. W koÅ„cowym przemówieniu KsiÄ…dz Arcybiskup powiedziaÅ‚ sÅ‚uszne sÅ‚owa: “NajpiÄ™kniejsze sÄ… szare, codzienne dni”. Oj, to prawda.

Piątek: Na mszy dla I roku mówiłem o walce ze złymi duchami. Najpierw muszę pamiętać, że to jest walka i nie ma co się dogadywać z diabłem. Po drugie złe duchy lubią ludzi obłudnych, którzy na wierzchu udają świętych, a w środku noszą piekło w sobie. Po trzecie złe duchy kochają ludzi naiwnych, którzy sądzą, że jedna porządna modlitwa na jakiś czas wystarczy, żeby być wolnym. Diabeł nie lubi ludzi konsekwentnych, którzy modlą się systematycznie i każdego dnia walczą ze swoimi grzechami.
Dziś trochę zebrań i załatwiania. Po południu miła wizyta gości z Niemiec, a wieczorem najcudowniejsze spotkanie podczas nabożeństwa różańcowego.

Intencje modlitewne: za naszych alumnów ( dedykujÄ™ im dzisiaj DrogÄ™ KrzyżowÄ…, wszelkie ewentualne owoce duchowe tej modlitwy przenoszÄ™ na anielskie konto każdego kleryka); o nowe powoÅ‚ania kapÅ‚aÅ„skie i zakonne; za kapÅ‚anów upadÅ‚ych, chorych, uzależnionych; o uwolnienie z naÅ‚ogu dla Ks. Zbyszka; o zdrowie dla wielu ludzi - dla Piotra, dla moich rodziców i rodzeÅ„stwa; dla pewnej pani u której odkryto raka piersi, za kapÅ‚ana, który walczy z nowotworem trzustki; za umierajÄ…cego tatÄ™ pewnej osoby; modlÄ™ siÄ™ za moich wychowanków z DA, moich niezapomnianych studentów ( dziÄ™kujÄ™ “Matce” za wspaniaÅ‚y film!); za duszpasterzy akademickich Ks. Marka i Ks. Jacka; za moich współpracowników i wszystkich księży profesorów, za wszystkich, którzy pomagali mi budować koÅ›ciół Å›w. Ireneusza.

Zezowata wiara

October 5th, 2009 by xAndrzej

DostaÅ‚em list na moje “niedzielne” Gadu-gadu z ksiÄ™dzem. KtoÅ› mnie pyta skÄ…d siÄ™ wzięła zazdrość i dlaczego tak dużo jest jej w KoÅ›ciele, dlaczego kłócÄ… siÄ™ ze sobÄ… różni wyznawcy Chrystusa, dlaczego zazdroszczÄ… sobie różne wspólnoty religijne, dlaczego ludzie wiary zamiast skupić siÄ™ na Bogu oceniajÄ… siebie, krytykujÄ… i niszczÄ…. Wiem, że to jeszcze jedna konsekwencja grzechu. Dużo mówimy o grzechu Adama i Ewy, ale to byÅ‚ poczÄ…tek, bolesny i niszczÄ…cy jak każdy zÅ‚y start w przyszÅ‚ość. Po grzechu Adama i Ewy byÅ‚ jeszcze grzech Kaina. Kain zabiÅ‚ Abla z zazdroÅ›ci, że Bóg Å‚askawym okiem spojrzaÅ‚ na jego ofiarÄ™. WyczytaÅ‚em gdzieÅ›, że od tej chwili wiara dostaÅ‚a zeza. Kain zamiast koncentrować siÄ™ na Bogu podczas skÅ‚adania swojej ofiary zaczÄ…Å‚ siÄ™ rozglÄ…dać siÄ™ na boki, patrzeć na ofiarÄ™ Abla. Potocznie mówiÄ…c zez to taka choroba oczu, w której nie umiemy patrzeć w jednym kierunku, a nasz wzrok rozbiega siÄ™ na boki. Zezowata wiara sprawia, że jesteÅ›my na mszy Å›wiÄ™tej i rozglÄ…damy siÄ™ na boki oceniajÄ…c ludzi, ich wyglÄ…d, zachowanie, sposób modlenia siÄ™. Zezowata wiara sprawia, że jestem jak faryzeusz w Å›wiÄ…tyni - modlÄ™ siÄ™ do Boga i jednoczeÅ›nie oceniam sÄ…siada. Ten “zez” wiary niszczy też wspólnoty, które zamiast modlić siÄ™ i z pokorÄ… wypeÅ‚niać swojÄ… misjÄ™, zaczynajÄ… porównywać siÄ™ z innymi, oceniać, w czym sÄ… lepsi, a w czym gorsi. PeÅ‚no w nas jest tej sÅ‚aboÅ›ci i dlatego zżera nas zazdrość, wycieÅ„cza nas nieustanne porównywanie siÄ™ z innymi. Ten rozbiegany i nieskoncentrowany wzrok wiary oddziela nas od Jezusa, bo zamiast patrzeć na Niego, zerkamy na boki i zaczynami zazdroÅ›ci. Najgorsze w tym to, że ten grzech też odziedziczyliÅ›my i nikt z nas nie może uznać, że jest od niego caÅ‚kowicie wolny. Grzech Kaina też odciska piÄ™tno na naszej wierze. Na szczęście nie jesteÅ›my nim zdeterminowani, a najskuteczniejszym lekarstwem jest codzienne wpatrywanie siÄ™ w Jezusa. Mam znajomego, który zafascynowaÅ‚ siÄ™ medytacjÄ… Wschodu. Niestety ta fascynacja doprowadziÅ‚a go do utraty wiary w osobowego Boga. W swoich dziwnych praktykach medytacji potrafi kilka godzin siedzieć w bezruchu i wpatrywać siÄ™ w jeden punkt na Å›cianie. On chce siÄ™ nauczyć bezwzglÄ™dnej koncentracji na jednym punkcie. CoÅ› z tej techniki bardzo by nam siÄ™ przydaÅ‚o. Z pewnoÅ›ciÄ… nie kontemplacja dziury w Å›cianie, ale życiowa, integralna koncentracja na Jezusie. Moja wiara dostaÅ‚a zeza i muszÄ™ siÄ™ trochÄ™ natrudzić, żeby mój wzrok nie uciekaÅ‚ mi w stronÄ™ innych ludzi, ale w każdej chwili byÅ‚ wpatrzony w Jezusa.

Migawki z życia:
Sobota: Zaczęły się wykłady. Miałem dziś trzy godziny zajęć plus seminarium magisterskie. W południe uczestniczyłem w spotkaniu wielkiej grupy amazonek z całej Polski. To niesamowite jak cierpienie potrafiło połączyć ze sobą te kobiety.

Niedziela: Chyba zaczyna się akademicki maraton. Miałem dziś odpust w Białej, mszę u św. Jana Kantego, mały wykład do Akcji Katolickiej, a na koniec uczestniczyłem w liturgicznej inauguracji roku w DA. Na szczęście udało się też być u Piotrka z Komunią świętą.
Poniedziałek: No to wstajemy już przykładnie o 5.45 i ani minuty później. Nasze seminaryjne życie zaczyna się już stabilizować. Miałem dziś pierwsze wykłady i całą serię rozmów. Jak dobrze mieć wypełniony dzień! Nie ma nic bardziej niebezpiecznego jak nuda.

Intencje modlitewne: Za naszych kleryków, szczególnie tych z pierwszego roku, o wytrwanie w powołaniu. Za księdza arcybiskupa i jego biskupów pomocniczych, za kapłanów, modlę się i pamiętam o ks. Zbyszku, prosząc Boga o jego uzdrowienie; za Piotrka, za moich rodziców i całe rodzeństwo, za kochanych studentów z DA i ich duszpasterzy; za naszych księży profesorów i nauczycieli akademickich, za ludzi ubogich i samotnych, za cierpiących i zrozpaczonych.

W szkole św Józefa

October 2nd, 2009 by xAndrzej

Byliśmy dziś całą wspólnotą w Kaliszu u św. Józefa. Trochę nas dziwił poważny powód naszej wizyty: Międzynarodowy Kongres Józefologiczny. Biedny św. Józef, czy on miał choć trochę przeczucia, że kiedyś będą o nim mówić mądre referaty, będą się zastanawiać i prześcigać we wzniosłych analizach i drobiazgowych interpretacjach jego życia? Okazuje się, że można o Józefie mówić ważne słowa. Kapitalnym momentem naszej pielgrzymki był akt zawierzenia św. Józefowi wszystkich seminarzystów. Wierzę mocno nie tylko we wstawiennictwo tego pokornego Opiekuna Boga, ale w pewien wzór duchowości, ta potrzebny nam kapłanom, a może szczególnie dzisiejszym klerykom. Wierzę, że Józef będzie nam wypraszał większą dojrzałość i odwagę, będzie rozbijał przed Bogiem naszą miękkość i wygodnictwo, naszą pychę i szukanie siebie. Współczesnym chłopakom potrzeba męskiej formy świętości, aby nie uciekali w ckliwą i emocjonalną duchowość, w niebiańskie wzloty przy jednoczesnej nieporadności w podstawowych pracach i posłudze.
Nasza pielgrzymka rozpoczęła siÄ™ od Å›wiadectwa Joseph-Marie Verlinde’a z Francji. CzytaÅ‚em dużo jego książek, ale dziÅ› mogÅ‚em pierwszy raz sÅ‚uchać jego Å›wiadectwa na żywo. W znanej historii jego poszukiwaÅ„ Boga usÅ‚yszaÅ‚em dziÅ› o roli Maryi w jego nawróceniu. Po czasie fascynacji jogÄ…, kiedy w jakimÅ› tybetaÅ„skim aÅ›ramie praktykowaÅ‚ pod okiem znanego guru od jogi i technik medytacji Verlinde poczuÅ‚ pustkÄ™. KtoÅ› zapytaÅ‚ go czy jest ochrzczony, po otrzymaniu twierdzÄ…cej odpowiedzi, zapytaÅ‚ jeszcze o miejsce Jezusa w jego życiu. To byÅ‚o przeÅ‚omowe pytanie. Zanim odszukaÅ‚ w sobie Å›lad Boga, w jakimÅ› mistycznym i niezrozumiaÅ‚ym doÅ›wiadczeniu zobaczyÅ‚ kilka razy jakÄ…Å› kobietÄ™ ze zranionym obliczem. CzuÅ‚, że ona pÅ‚acze nad nim i chce, aby zmieniÅ‚ swoje życie. Po latach, kiedy ojciec Verlinde odwiedziÅ‚ JasnÄ… GórÄ™ i zobaczyÅ‚ oblicze Matki Bożej CzÄ™stochowskiej natychmiast uprzytomniÅ‚ sobie, że to przecież ta sama kobieta z jego dziwnych wizji. Maryja subtelne strzegÅ‚a go gdy byÅ‚ zagubiony i delikatnie chciaÅ‚a na nowo przyprowadzić go do Jezusa. PiÄ™kne Å›wiadectwo. Ciekawy byÅ‚ też wykÅ‚ad ojca Verlinde’a o roli Å›w. Józefa w budowaniu KoÅ›cioÅ‚a. Mamy dwie drogi do wyboru w budowaniu wspólnoty KoÅ›cioÅ‚a: drogÄ™ Jezusa i drogÄ™ Å›wiata. DrogÄ™ Jezusa pokazuje nam Å›w. Józef - jest to droga pokory, sÅ‚użby, posÅ‚uszeÅ„stwa Bogu bez reszty. Droga Å›wiata to droga pychy, wÅ‚adzy, rozgÅ‚osu, skutecznoÅ›ci za wszelkÄ… cenÄ™. ModlÄ™ siÄ™ o KoÅ›ciół, który idzie drogÄ… Jezusa, a nie drogÄ… Å›wiata.
To był piękny dzień. Przez zwierzenie św. Józefowi przyszły na mnie całkowicie nowe siły i nowa, wielka chęć służenia Boga tu gdzie jestem.

Migawki z życia:
Czwartek: Witajcie studenci! Byłem dziś na Politechnice, na inauguracji nowego roku. Spotkałem wielu wspaniałych przyjaciół i czułem się jak u siebie. Pamiętał też o św. Teresce od Dzieciątka Jezus i jak za dawnych latach zapaliłem świeczkę przed glinianą figurką świętej.
Piątek: Pielgrzymka do Kalisza. Mamy nowego orędownika przed Bogiem. Nie bójcie się modlić do świętego Józefa szczególnie w bardzo przyziemnych sprawach takich jak praca, pieniądze, rodzina, zdrowie.

Intencje modlitewne: za naszych alumnów; w intencji wychowawców seminaryjnych i księży profesorów; za chorego Księdza Zbyszka o uzdrowienie i nawrócenie; za moich studentów z DA; w intencji Piotrka o łaskę uzdrowienia, o zdrowie dla moich rodziców; o pracę dla bezrobotnych; o nowe powołania kapłańskie i zakonne; za Anię, która oczekuje narodzin swojego dziecka; za rodziny które zdecydowały się dać serce i dom osieroconym dzieciom.