Go to content Go to navigation Go to search

Zdolni do Å›wiÄ™toÅ›ci …

May 31st, 2010 by xAndrzej

Po wielkanocnej wizycie w Uniowskiej Ławrze u Studytów została mi książka o tajemnicach życia duchowego według reguły igumena Teodora ze Studionu. W ramach lektury duchowej z zaciekawieniem czytam kolejne strony tej książki. Jak na prawdziwego mnicha przystało duchowy mistrz studytów wciąż nawołuje do wielkiego ascetycznego wysiłku. Bo tak naprawdę sukces życia duchowego to umiejętność współpracy z Bogiem. Bóg obficie daje łaskę, a człowiek musi na nią odpowiedzieć, porządnie ją zagospodarować. Teodor nazywa to umiejętnością synergii, czyli współdziałania, a tłumacząc dosłownie spotkania się boskiej energii Chrystusa z energią każdego z nas. Bóg wyposażył nas we wszelkie możliwości, szczególnie w tę najważniejszą - możliwość bycia świętym. Tak jak w zdrowych nogach jest potencjalna zdolność do chodzenia, jak w zdrowych rękach jest wpisana zdolność do wykonywania wielu czynności, tak w życie człowieka ochrzczonego wpisana jest zdolność do świętości. Nikt z nas, ludzi ochrzczonych, nie może powiedzieć, że świętość go przekracza, że jest niemożliwa, albo tylko zarezerwowana dla nielicznych. Jeśli nie jesteśmy święci to wina nie jest w braku jakiegoś duchowego wyposażenia, ale to wina naszej nieumiejętności, albo niechęci współpracy z boską energią. Jestem zdolny do świętości! Przez chrzest jest we mnie energia Boża, Boża moc uzdalniająca mnie do przekraczania wszelkich niemożliwości, łącznie z grzechem. Moja droga do świętości jest więc w dużej mierze codzienną pracą nad sobą, codzienną walką o to, żeby te boskie możliwości nie zostały zmarnowane. Można mieć zdrowe nogi i nie chcieć się ruszać, można mieć zdrowe ręce i nic nie zrobić pożytecznego. Pewnie i tak samo można zmarnować swoją zdolność do świętości.
Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia!!! Mogę, ale czy chcę??? Mogę, ale czy wykorzystuję tę możliwość?

Boski GPS

May 29th, 2010 by xAndrzej

Bóg jest Bogiem peÅ‚nym życia wewnÄ™trznego! Dzisiaj u sióstr w Choroniu, razem z grupÄ… przyjaciół, wspólnie dzieliliÅ›my siÄ™ Å›wiatÅ‚em pÅ‚ynÄ…cym z rozważaÅ„ niedzielnej Ewangelii. Trójjedyny Bóg ma w sobie przeogromnÄ…, boskÄ… dynamikÄ™. Jezus nieustannie pragnie oddawać swoje życie w rÄ™ce Ojca. Jego pokarmem jest peÅ‚nienie woli Ojca. Ojciec zaÅ›, który ma w sobie peÅ‚niÄ™ dóbr, nie zatrzymuje ich dla siebie, ale oddaje je dla swojego Syna, wypowiadajÄ…c kilkakrotnie zapewnienie: “To jest mój Syn umiÅ‚owany, w którym mam upodobanie!”. Duch ÅšwiÄ™ty, który przynosi prawdÄ™, nie mówi nic od siebie, ale przekazuje wszystko co usÅ‚yszy od Ojca i Syna. Å»adna z boskich osób nie koncentruje siÄ™ na sobie, ale caÅ‚kowicie pragnie być dla drugich. Oto wielka tajemnica Bożego życia! Skoro jednak mam naÅ›ladować Boga, to wÅ‚aÅ›nie takie życie Boże mam siÄ™ starać odwzorowywać w moim życiu.
W dzisiejszych czasach chętnie używamy GPS-ów. To one dyktują nam kierunek drogi, mówią kiedy mamy skręcić w prawo, a kiedy zawrócić. Takie maszynki do pokazywania drogi, którym dajemy się poprowadzić. I nie musi być w tym nic złego. Jedyna myśl z tego obrazu to pytanie, czemu na podobnej zasadzie nie pozwalam kierować sobą Panu Boga? Przecież w Jego sposobie życia wewnątrz Trójcy Świętej jest cały, dokładny program dla mojego życia. Tajemnica Trójcy Świętej to również tajemnica wzajemnego, bezwzględnego zaufania poszczególnych osób wobec siebie. Jezus ufa bezgranicznie swojemu Ojcu. Oddaje wszystko w Jego ręce, aby ten poprowadził Go we wszystkim. Duch Święty mówi tylko to co usłyszy. Nic od siebie. Co za wielka pokora Boga, z której rodzi się wzajemna miłość i niepojęta komunia. Tyle mam w Bogu dokładnych kierunkowskazów! Sam Bóg daje mi taki swój GPS i wymaga ode mnie jedynie posłuszeństwa wobec tego co usłyszę i zezwolenia na wskazanie kierunków drogi.

Migawki z życia: Muszę chyba wrócić do praktyki wpisywania małych obrazków z mojego kapłańskiego życia, żeby samemu zobaczyć, jak wielkie rzeczy czyni Bóg w szarej i męczącej czasem codzienności. Dziś dwa piękne wydarzenia. Kolejna Msza Święta prymicyjna jednego z naszych neoprezbiterów. Ciągle zachwyca mnie ten cud sprawowanej po raz pierwszy Eucharystii. Dziś widząc Ciało Boga w rękach tego młodego kapłana pomyślałem, że tak właściwie już przez tę jedną Mszę świętą jego kapłańskie powołanie całkowicie się wypełniło. Tak wielkim skarbem dla świata jest choćby jedna, odprawiona Msza święta.
Po południu kilka chwil modlitwy i dzielenia Słowem Bożym w małym klasztorku Sióstr Baranka.

Intencje modlitewne:
Wciąż na pierwszym miejscu w moich codziennych modlitwach są klerycy. Praktycznie nie mam takich spotkań z Bogiem, w których nie modliłbym się za nich. W końcu cała moja wychowawcza skuteczność jest w rękach Boga.
Dziś modliłem się też za księży neoprezbiterów. Jakoś dziwnie czuję, że muszę się modlić szczególnie o pokorę i dar miłości do ludzi dla tych młodych kapłanów. Szturmuję też niebo o nowe powołania do naszego Seminarium.
Pamiętałem dziś o chorych i cierpiących i znów wróciłem do modlitwy za czytelników tego blogu.

Miłość Serca Jezusowego

May 28th, 2010 by xAndrzej

W życiu duchowym, jak mawiała św. Teresa z Avila, trzeba umieć czekać i przebijać się przez wiele trudów, żeby kiedyś doświadczyć krótkiej chwili Bożego smaku. Smak Boży to coś zupełnie innego niż pociecha. Pociechy są bardziej nasze. Są naszą radością z ilości odprawionych modlitw, naszą dumą z moralnych zwycięstw. Bohaterami pociech jesteśmy my, a Bóg co najwyżej pozwala nam ich doświadczyć. Smaki są całkowicie Boże, bo nie pochodzą od nas, pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach, często pośród wewnętrznego bałaganu i ciemnej nocy. Pociechy można wypracować, a na smaki trzeba cierpliwie czekać. W pociechach jest niebezpieczeństwo pychy, jakaś zakamuflowana możliwość bycia czystym i pobożnym jak anioł, a pysznym jak diabeł. W smakach nie ma takiego ryzyka. Przez to, że są całkowicie nieprzewidywalne i całkowicie nie nasze uczą nas pokory.
Jak w każdy piątek odprawiałem dziś Krzyżową Drogę. Zacząłem to robić właściwie z obowiązku, z jakiegoś przymusu, który miał mi dać pociechę, że jednak zwyciężyłem i przemogłem siebie. To miało być czysto moje zwycięstwo nad lenistwem, wygodą, zmęczeniem. I szło mi bardzo ciężko. Przy każdym przystanku nie myślałem o Jezusie, ale o swoich aktualnych sprawach. Dopiero jedenasta stacja przyniosła mały Boży smak. Zobaczyłem rozpiętego na krzyżu Jezusa i gwoździe wbijane do jego rąk. Poczułem jakąś wewnętrzną zgodę Boga na przybicie do krzyża i zaproszenie dla mnie, żebym też się odważył podłożyć ręce i dać je sobie przybić. Ciągle przecież z czymś uciekam od Boga, ciągle moje życie rozchodzi się z Jego Ewangelią! Jest we mnie jakaś bezsilność wobec słabości i pokus, wobec propozycji świata i mojego ja. Sposobem na tę bezsilność jest przybicie do krzyża. Skoro ciągle coś ucieka, coś się odrywa i odkleja to nie ma innej rady, jak tylko użyć gwoździ.
Wobec tej perspektywy nie odczułem żadnego strachu, ale uczucie ulgi. Tak jakbym znalazł drogę po latach błądzenia po manowcach. Tylko przybity do krzyża człowiek może usłyszeć bicie Bożego Serca. Pamiętam swój pierwszy pobyt w San Giovanni Rotondo w sanktuarium Ojca Pio. Został mi w pamięci dziwny obraz z tamtejszej kalwarii. Chyba właśnie przy jedenastej stacji grupa ludzi przykleiła swoje uszy do ołtarza twierdząc, że można tam wyraźnie usłyszeć bicie serca. Tylko wtedy gdy się człowiek da przybić do Jezusowego krzyża ma szansę usłyszeć jak bije Serce Boga. Ile razy od tego krzyża uciekam, ile razy ten krzyż zostawiam, ile razy o tym krzyżu zapominam wtedy przestaję słyszeć głos Miłości Ukrzyżowanej i znowu całe moje kapłańskie życie rozłazi się z życiem Boga. Tylko przybity całkowicie do krzyża mogę zrozumieć na czym polega miłość Serca Jezusowego, a przecież moje kapłaństwo ma być miłością Serca Jezusowego. Nie pozwól, Panie, bym miał się chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Jezusa Chrystusa!

Rozmyta wiosna

May 25th, 2010 by xAndrzej

Dawno już nie pisałem i myślę, że ten wpis będzie bardzo bezinteresowny, gdyż pewnie nawet ta najmniejsza grupa moich czytelników pozbyła się nawyku zaglądania na te strony. Czas biegnie tak szybko, że każda moja prywatna obietnica, że dziś to na pewno coś napiszę przekłada się na kolejne tygodnie milczenia.
Za to czas mamy bardzo kapłański, takie nasze seminaryjne żniwa. Najpierw święcenia diakonatu, a w ostatnią sobotę w naszym lokalnym Kościele przybyło 18 nowych kapłanów. Cieszę się ogromnie tym darem i łaską od Boga, bo w świecie, w którym lubi się mówić różne negatywne rzeczy o kapłaństwie, wciąż są nowi ludzie, którzy w ten sposób Bogu oddają siebie.
Mieliśmy dziś seminaryjne prymicje. Ci, którzy jeszcze parę dni temu siedzieli w ławkach jako klerycy, dziś razem z nami odprawiali Mszę Świętą. Ksiądz Łukasz przewodniczył celebracji, a Ksiądz Błażej mówił kazanie. A my, ich przełożeni, profesorowie, zacni prałaci i kanonicy, staliśmy się braćmi w ich posłudze i słuchaczami głoszonego przez nich Słowa Bożego. Mogliśmy więc od razu poczuć, że stali się równi nam w kapłańskiej posłudze.
Przez swoją pracę w seminarium, jak nigdy dotąd coraz głębiej wchodzę w tajemnicę kapłaństwa, w to niezwykłe misterium, które na każdym kroku pokazuje mi, jak bardzo Bóg jest hojny dla swojego Kościoła i jak w niesłychanie suwerenny dla siebie sposób wybiera ludzi do kapłaństwa. Tutaj prawie w ogóle nie działają żadne prawidła socjologii, jakieś sztywne zasady prognozowania. Wszystko jest łaską. Łaską jest to, że kapłanami stają się często zwykli, prości ludzie, którzy może aż zadziwiają brakiem talentów, czy pobożności - a jednak to ich, a nie kogoś idealniejszego powołał Pan. Łaską jest i to, że niektórzy z nich zostali powołani z miasteczek i wiosek, gdzie nie ma żadnych wielkich wspólnot, czy rozwiniętego duszpasterstwa, a Bóg i tak przebił się ze swoją dyskretną propozycją przez głuchą i zlaicyzowaną przestrzeń ich małego świata.
To sÄ… dowody na to, że historia zbawienia nie da siÄ™ wcisnąć w ramy ludzkiej logiki i zwykÅ‚ego procesu wynikania. Bóg dziaÅ‚a jak sam chce i powoÅ‚uje kogo chce. MuszÄ™ wiÄ™c być spokojny wobec wszelkich sondaży i medialnego ogÅ‚aszania o upadku KoÅ›cioÅ‚a i zaniku powoÅ‚aÅ„. Bóg upomniaÅ‚ mnie zresztÄ… na którymÅ› z ostatnich rozmyÅ›laÅ„, kiedy zaczÄ…Å‚em siÄ™ przez moment zastanawiać, na co powinno siÄ™ wykorzystać nasze pustoszejÄ…ce pomieszczenia w seminarium. “Nie zastanawiaj siÄ™ na tym, tylko módl siÄ™ i wierz, że Ja Bóg mogÄ™ czynić rzeczy niemożliwe. Módl siÄ™, pokutuj i innych wzywaj do tego samego, a Bóg poÅ›le robotników na swoje żniwo w takiej obfitoÅ›ci, że starczy dla wszystkich!” - usÅ‚yszaÅ‚em gdzieÅ› w Å›rodku duchowe przynaglenie. RzeczywiÅ›cie, w chwilach maÅ‚ego kryzysu możemy wypróbować naszÄ… wiarÄ™. Z radoÅ›ciÄ… wiÄ™c przeżywam ten dar 18 nowych kapÅ‚anów w naszej archidiecezji i z wielkÄ… wiarÄ… w Bożą Opatrzność patrzÄ™ w przyszÅ‚ość KoÅ›cioÅ‚a. BÄ™dzie dokÅ‚adnie tak, jak chce Bóg, a Bóg nigdy nie zostawi swojego KoÅ›cioÅ‚a, któremu daÅ‚ obietnicÄ™, że nie przemogÄ… go nawet bramy piekielne.
W modlitwie, obok kapłańskich intencji, wciąż modlę się za ludzi, którzy w różny sposób ucierpieli w skutek powodzi. Nie umiem siedzieć spokojnie i żyć w swojej stabilizacji, gdy pomyślę o tych tysiącach ludzi, którym woda zabrała niekiedy dobytek całego życia. I choć nie mogę wybrać się z fizyczną pomocą na zalane tereny, to kawałek każdego mojego westchnienia do Boga ofiaruję w ich intencjach. Wierzę i wiem, że pewnie jeszcze bardziej niż ubrań, mebli, jedzenia, gumowych butów i płaszczy potrzebują siły ducha i nadziei, że wszystko jest po coś, że po wielkiej fali, która zabiera wszytko może przyjść nowa wiosna i nowe życie.

Pasterz na kontrakcie

May 10th, 2010 by xAndrzej

Przypowieść o dobrym pasterzu jest dla mnie jak recepta na udane kapÅ‚aÅ„stwo. Powinienem chyba czytać jÄ… codziennie i przypominać sobie te dwa imiona Jezusa KapÅ‚ana: “Ja jestem bramÄ… !” “Ja jestem dobrym pasterzem”.
Brama i pasterz to najważniejsze przesłanie tej przypowieści. Tylko ten, kto przechodzi przez bramę staje się pasterzem. Każdy kto w inny sposób chce się dostać do owczarni jest złodziejem i rozbójnikiem. A bramą jest Chrystus! On nie daje nam tu żadnego wyboru, nie ma żadnej lepszej czy gorszej bramy, dobrej czy złej furtki - jest tylko jedna brama, jeden warunek stania się dobrym pasterzem - wejść przez Bramę, którą jest Chrystus. Każdy kto wchodzi do Kościoła bez całkowitej miłości do Jezusa stanie się w tym Kościele, prędzej czy później, złodziejem i rozbójnikiem. Każdy, kto chce przemawiać w imię Kościoła i posługiwać się jego autorytetem, a nie naśladuje Chrystusa okrada Kościół i rozwala od środka. Szukałem w swoim współczesnym doświadczeniu jakiejś symboliki bramy, jakiegoś obrazu przypominającego mi wchodzenie przez bramę. I nagle stanęło mi przed oczami lotnisko i coraz skrupulatniejsze odprawy. Przy odprawie każdemu pasażerowi każą przejść przez bramkę, ale wcześniej trzeba zrzucić z siebie dużo różnych rzeczy: ostre przedmioty, jedzenie, telefony, klucze, pieniądze, komputery. Słowem wszystko to czym można byłoby zrobić komuś krzywdę. Chrystus jest jedyną bramą do bycia dobrym pasterzem, a przejście przez tę Bramę zakłada zostawienie tego wszystkiego co nie służy dobru i ewangelicznemu życiu.
W kontraście do dobrego pasterza stawia Pan Jezus najemnika. Najemnik to też pasterz tylko na kontrakcie. To ten, któremu nie tyle zależy na owcach co na zapłacie. I dlatego zawsze będzie tchórzem i nigdy nie zaryzykuje swojego życia, bo nie o życie się umawiał, ale o pieniądze, władze, ziemskie profity. Tylko dobry pasterz nie pracuje na kontrakcie. On jest pasterzem przez cały czas i nie robi tego dla nagrody czy zapłaty, ale z miłości.
Cały czas modlę się, żeby Jezus był jedyną bramą do kapłaństwa dla naszych kleryków. W tym czasie muszę szczególnie dużo się za nich modlić. 15 maja mamy święcenia diakonatu, a 22 maja święcenia prezbiteratu. Oby nie szukali innych furtek, ale weszli w kapłaństwo przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie.

PalÄ…ce pytanie

May 10th, 2010 by xAndrzej

Za nami pielgrzymka kapłanów na Jasną Górę. Piękne wydarzenie Roku Kapłańskiego i wyjątkowe spotkanie pielgrzymów, którzy pod jasnogórskim szczytem razem sprawowali Najświętszą Eucharystię. Najważniejsze było to, że byliśmy razem. Kiedy jako kapłani gromadzimy się wspólnie czuję jak bardzo cieszy się serce Jezusa. Przecież Chrystus z taką dramaturgią modlił się, abyśmy byli jedno. Doskonale rozumiał, że diabeł zrobi wszystko, żeby uczniowie Jezusa utonęli we własnym indywidualizmie i egoizmie. Stąd tak ważne są te chwile, kiedy zostawiając własne sprawy i własne opinie, stajemy, żeby być razem. Święta Teresa często przypominała o tym swoim współsiostrom. Możecie mieć wspaniałe i głębokie doświadczenia duchowe, ale nawet one nie są ta miłe Bogu jak wasza wspólna modlitwa w chórze - dzieliła się swoim świętym przekonaniem Teresa z Avila.
Z pielgrzymki najbardziej przeżyłem nocne czuwanie, kiedy w grupie kilkuset księży, wpatrzeni w cudowne oblicze Jasnogórskiej Pani, przepraszaliśmy Boga za nasze kapłańskie grzechy i dziękowaliśmy za łaskę wybrania do kapłańskiej służby.
Na dÅ‚ugo też zapamiÄ™tam kazanie ksiÄ™dza biskupa Edwarda z Koszalina i Å›wiadectwo o palÄ…cym jego serce pytaniu. KiedyÅ› zadaÅ‚ mu je jakiÅ› mÅ‚ody czÅ‚owiek na Przystanku Woodstock: ” A czy ksiÄ…dz biskup daÅ‚by siÄ™ zabić dla tego swojego Chrystusa?”. KsiÄ…dz biskup odpowiedziaÅ‚ dyplomatycznie i szczerze, że nie wie, ale ma nadziejÄ™, że w jakiejÅ› wyjÄ…tkowej chwili zagrożenia Bóg daÅ‚by mu takÄ… siÅ‚Ä™ i odwagÄ™. Takie pytanie jednak pali serce każdego z nas, zwÅ‚aszcza, gdy w codziennoÅ›ci tak nam czasem trudno poderwać siÄ™ do ofiary, do caÅ‚kowitego daru z siebie dla Jezusa.
Udzielił mi się ten ogień w sercu płynący z pytania owego młodego człowieka z Przystanku Woodstock. To jest pytanie o naszą kapłańską wiarygodność. Bo jeśli dla tylu ziemskich spraw zabijamy się codziennie, a nie potrafimy tego zrobić dla Jezusa to jesteśmy niewiarygodni w swoim przepowiadaniu.

Widokówki z Ars

May 4th, 2010 by xAndrzej

Wróciłem z diecezjalnej pielgrzymki do Ars. Nie pisałem tam ani pamiętnika, ani blogu, za to w mojej pamięci utrwaliło się kilka ważnych widoków, które jak widokówki z ważnego miejsca weszły na stałe jako istotny ślad dla mojej osobistej, ale i kapłańskiej historii życia. Pozwólcie, że kilka z tych widokówek Wam opiszę.

Widokówka I - Ciało wiejskiego proboszcza

Natychmiast po zakwaterowaniu w domu Å›w. Jana, poÅ‚ożonym tuż przy bazylice w Ars, pobiegÅ‚em przed oÅ‚tarz z relikwiami Åšw. Jana Marii Vianney’a. Zza szklanej skrzyni widać wyraźnie zatrzymanÄ… w wosku twarz Å›wiÄ™tego i caÅ‚Ä… jego wychudzonÄ… postać. To nie tylko Å›mierć okradÅ‚a go z ciaÅ‚a, ale jego wielkie, ascetyczne życie. ModlÄ…c siÄ™ przed jego doczesnymi szczÄ…tkami siÄ™gnÄ…Å‚em po SÅ‚owo Boże i natychmiast otrzymaÅ‚em od Boga komentarz do tego obrazka. “Ofiarować Bogu swoje ciaÅ‚o” - zachÄ™caÅ‚ mnie Å›wiÄ™ty PaweÅ‚. Ofiara z ciaÅ‚a jest istotnym elementem każdej duchowoÅ›ci. Sam Jezus daÅ‚ nam w ofierze swoje ciaÅ‚o. CiaÅ‚o nie może być bez znaczenia. Nie wystarczÄ… same modlitwy i pobożne westchnienia. Trzeba jeszcze daru z ciaÅ‚a, pracy nad ciaÅ‚em, porzÄ…dnego postu i życia w ubóstwie. O wiele Å‚atwiej jest skupić siÄ™ na duchowych doznaniach niż uwielbiać Boga darem z ofiary swojego ciaÅ‚a.

Widokówka II - Zegar prawdziwego kapłana

Na plebanii, pośród wielu rekwizytów zauważyłem niecodzienny zegar z godzinowym zapisem zajęć Proboszcza z Ars. 24 godziny wypełnione skrupulatnie ważnymi zajęciami. O 23 spanie, o 2 pobudka i spowiedź aż do 4. Od czwartej porządna godzina osobistej modlitwy, potem znowu spowiedź, a po niej Msza Święta. I znowu spowiedź podzielona na godziny dyżuru w konfesjonale dla kobiet i dla mężczyzn. Potem modlitwa, nauka katechizmu i spowiedź. Czasem pół godziny po obiedzie na zjedzenie czegoś, a w późniejszym wieku kilka minut drzemki. Potem spowiedź, modlitwa, rozmowy duchowe, spowiedź. W sumie kilkanaście godzin spowiedzi, kilka godzin modlitwy, kilka godzin nauczania, trzy godziny snu, godzinka na jedzenie i krótki oddech. Zupełny brak czasu na jakieś rozrywki i wypoczynek. Jak bardzo Bóg musiał być ważny dla tego człowieka, że nie miał nawet ochoty na marnowanie czasu dla spraw tego świata.

Widokówka III - Diabelskie narzędzie

Przy plebanii można zauważyć maÅ‚e pomieszczenie gospodarcze. Jest tam kilka narzÄ™dzi, a wÅ›ród nich coÅ› co trochÄ™ przypomina widÅ‚y z krótkÄ… rÄ™kojeÅ›ciÄ…, a sÅ‚uży do wyrywania mÅ‚odych ziemniaków z ziemi, żeby je oderwać od krzaka, wydobyć z ziemi i zjeść - dużo wczeÅ›niej nim dojrzejÄ…. Francuzi nazywajÄ… to narzÄ™dzie “grappin”, a proboszczowi z Ars narzÄ™dzie to skojarzyÅ‚o siÄ™ z dziaÅ‚aniem diabÅ‚a i dlatego zwracaÅ‚ siÄ™ do niego wÅ‚aÅ›nie tym imieniem: “Grappin”. Tak samo jak widÅ‚y (grappin) sÅ‚użą do wyrywania ziemniaków zanim one przyniosÄ… dojrzaÅ‚y owoc, tak samo diabeÅ‚ (Grappin) wyrywa nas z życia Bożego, do którego zostaliÅ›my stworzeni, odÅ‚Ä…cza od krzewu, dziÄ™ki któremu mamy życie i możemy owocować.

Widokówka IV - Podpalone łóżko księdza

Ten potworny Grappin odbierał Św. Janowi nawet ten krótki czas na sen. Często, kiedy proboszcz zamykał się w swoim pokoju, żeby choć na dwie godziny w łóżku wyprostować swoje zmęczone ciało Grappin szalał ze złości. Którejś nocy, doprowadził nawet do tego, że podpalił swoim diabelskim ogniem łóżko księdza. Do dziś można oglądać w Ars nadpalone łóżko świętego. Dlaczego akurat łóżko księdza? Dlaczego nie klęcznik, modlitewniki, krzyż - tylko akurat łóżko? Pomyślałem przez chwilę, że może to znak, że łóżko, które jest również symbolem cielesnych uciech człowieka, może stać się symbolem szczególnego miejsca, w które uderzy diabeł, żeby zniszczyć księdza! Nasze kłopoty z celibatem, przypadki bolesnych grzechów księży związanych z aferami seksualnymi - może to są właśnie efekty skutecznego, diabelskiego ognia w łóżku księdza?

Widokówka V - Biblioteka niedouczonego, wiejskiego proboszcza

Wiem, że to nie do końca były jego książki. Odziedziczył je po swoim mistrzu i ojcu w kapłaństwie - księdzu Balley. A jednak imponująco wygląda ta szafa z misternie ułożonymi książkami w skórzanych oprawach. Szafa pełna książek pośród ubogiego pokoiku i właściwie braku jakichkolwiek wielkopańskich przedmiotów. Gdy się czyta życiorys proboszcza z Ars to można się dowiedzieć, że w swojej pokornej świadomości braku intelektualnego polotu, wyciągał te książki na stół i szukał w nich mądrych przykładów do kazań, poruszających zdań, które pomogłyby mu mądrze powiedzieć to co czuło jego serce. Chciałbym dziś w domu każdego księdza zobaczyć szafę z książkami, a jeszcze bardziej pochylonego nad nimi duchownego przygotowującego się pobożnie i misternie do swoich niedzielnych wystąpień na ambonie.

Widokówka VI - Serdeczna puszka Maryi

W 1836 roku Proboszcz z Ars kupił piękną figurę Matki Bożej i zawierzył Niepokalanemu Sercu Maryi całą swoją parafię. Ale nie zrobił tego jakoś ogólnie i górnolotnie. Kazał przygotować puszkę w kształcie serca, na małych skrawkach papieru wypisał imiona każdego ze swoich parafian i umieścił na figurze Maryi dokładnie w miejscu jej serca. Długo patrzyłem na tę serdeczną puszkę Maryi i próbowałem w nią jeszcze wcisnąć imiona każdego z naszych kleryków, żeby każdego z nich powierzyć cudownej opiece Matki Jezusa.

Jestem już w CzÄ™stochowie. Pielgrzymka do Ars byÅ‚a trochÄ™ jak powrót do źródeÅ‚, żeby dotknąć prawdy o tym, że tylko caÅ‚kowite oddanie siÄ™ Bogu może sprawić, że kapÅ‚aÅ„stwo stanie siÄ™ owocne. KażdÄ… modlitwÄ™ w Ars, każde spojrzenie na Jezusa i każdÄ… proÅ›bÄ™ do Niego skierowanÄ… przez wstawiennictwo Å›w. Jana Marii Vianney’a ofiarowaÅ‚em za nasze seminarium, za przygotowujÄ…cych siÄ™ do diakonatu i prezbiteratu, za każdego z naszych kleryków i o nowe powoÅ‚ania kapÅ‚aÅ„skie i zakonne.