Go to content Go to navigation Go to search

Mądrość życia

August 18th, 2012 by xAndrzej

Na kolejną część mowy eucharystycznej Jezusa zapraszają nas teksty biblijne, które mówią o mądrości. Kościół chce nam przypomnieć, że największym uobecnieniem mądrości Boga jest Jego dar z siebie po postacią chleba. Boża mądrość zaprasza nas do skorzystania z tego daru, żeby nasze życie było mądre. Jezus staje się chlebem nie dla jakiegoś aktu pobożności, nie dla magicznego gestu, który ma nas zadziwić i udowodnić Jego cudowne możliwości. Jezus jest chlebem po to, żebyśmy mieli życie Boże w swoim życiu.
Natura wyposażyła nas automatycznie w wielkie pragnienie życia. Pamiętam widok wcześniaków ze szpitala dziecięcego. Ważące dużo mniej niż kilogram małe dzieci zamknięte w inkubatorach i podłączone do różnych aparatur, z zadziwiającą siłą walczą o życie. One są takie maleńkie, a siła życia jest w nich tak wielka, że potrafią pokonać śmiertelnie groźne infekcje i wirusy. One chcą żyć! Wszystkim, którym przychodzi do głowy odbierać życie tym małym istotom radziłbym taką wycieczkę do miejsc, w których pragnienie i siła życia objawia się w bezbronnym i maleńkim organizmie ocalonych dzieci.

Czemu tak się dzieje, że z biegiem lat życie potrafi nam zbrzydnąć? Czemu coraz więcej ludzi wpada w depresję, traci radość życia, nie chce żyć, a niekiedy nawet odbiera sobie życie? Myślę, że to nie wina życia samego w sobie, ale jego jakości. Ludzie nie chcą żyć, kiedy ich życie traci sens, kiedy staje się cierpieniem, samotnością, pustką. Niechęć do życia to nie wina samego daru życia, ale życia bez głębszego, właściwego sensu. Kiedy życie ma sens nikt nie chce go tracić i sobie go odbierać!
I właśnie w taką tajemnicę naszego życia wchodzi Bóg. On wie, choć my często o tym zapominamy, albo w to nie wierzymy, że życie bez Boga prędzej czy później straci sens! Życie w każdym wymiarze traci swój sens i smak jeśli jest życiem bez Boga. Stąd z taką mocą mówi do nas, że jest chlebem życia, że kto Go spożywa ma życie. Tu nie chodzi o życie jakiekolwiek, ale życie Boże. Właśnie dlatego, że bez tego pierwiastka bożego naturalne życie ludzkie może nam się znudzić, zbrzydnąć nam i zmęczyć nas.

W tÄ™ niedzielÄ™ sÅ‚yszymy już czwarty odcinek mowy eucharystycznej Jezusa. W tym fragmencie aż roi siÄ™ od deklaracji Jezusa na temat naszego życia. “Kto spożywa ten chleb: bÄ™dzie żyÅ‚ na wieki; ten chleb jest ciaÅ‚em Jezusa wydanym za życie Å›wiata; jeÅ›li ktoÅ› nie bÄ™dzie go spożywaÅ‚, nie bÄ™dzie miaÅ‚ życia w sobie; kto spożywa ten chleb bÄ™dzie żyÅ‚ przez Jezusa”.
Bóg Ojciec, który jest stwórcą życia, nie zostawia nas samych z tym życiem. Nie powołał nas do życia i nie powiedział: a teraz sobie radźcie sami. On dał nam Syna - Jezusa Chrystusa i przez Niego chce podtrzymywać nasze życie w wielkim poczuciu sensu. Kto spożywa ten Chleb będzie żył przez Jezusa, życiem Jezusa, w niewyobrażalnej komunii z Bogiem Ojcem. Czy może być coś sensowniejszego i ważniejszego dla naszego życia? Choćby nasze życie było jednym wielkim cierpieniem, jeśli połączone jest z Bogiem - odnajduje swój głęboki sens. Bez Boga życie w cierpieniu jest bez sensu!
Chleb życia jest ciałem Jezusa wydanym za życie świata. Ciało Boga usensownia nasze życie w świecie, życie z ludźmi w różnych jego wymiarach. I wreszcie Jezus nas zapewnia, że każdy kto Go spożywa odzyskuje życie w sobie. To coś więc niż być sobą, to znaczy, że dzięki Bożej obecności możemy odnaleźć siebie w sobie, swój sens życia w naszych osobistych, skomplikowanych okolicznościach.
Jezus wreszcie staje się chlebem, który daje życie wieczne. Ciągle sobie przypominam, że życie wieczne to całość naszego życia. Eucharystia nie tylko daje nam obietnicę nieba, ale uzdrawia naszą przeszłość i daje siłę na teraźniejszość. Kiedy przyjmujemy komunię świętą możemy być pewni, że Jezus uzdrawia naszą przeszłość. Swoją świętą obecnością daje nowe życie temu co w nas zabiły rany przeszłości.
Dla mądrych tego świata chleb eucharystyczny może się czasem jawić jako głupota wobec atrakcyjności doczesnego chleba i innych ziemskich skarbów. Samo życie pokazuje nam jednak, że to co doczesne gubi szybko nie tylko swój sens, ale gubi nas. Bo życie człowieka nabiera sensu tylko wtedy gdy jest życiem Bożym.

Za plecami Boga

August 17th, 2012 by xAndrzej

Nie chowaj się za Bogiem! On nie przyszedł, żeby mnie zasłonić, ale żeby być we mnie i nadać mi jakieś święte oblicze. Jezus przyjął twarz i ciało człowieka, a nie człowiek zamienił się w Boga. Jest taka fałszywa pokora, kiedy człowiek udaje, że znika dla Jezusa, ale tak naprawdę chce się schować za Jego plecami. Wydaje mi się czasem, że Bóg mimo wszystko chce, żebyśmy byli widoczni, ale nie dla siebie, lecz dla Niego. On nas potrzebuje, żebyśmy dali mu swoje nogi, ręce, swój głos, swoją twarz. To byłoby zbyt wygodne schować się za Bogiem i zupełnie zniknąć. A często przecież nam się to zdarza! Ogarnia mnie niekiedy wielka trema przed kazaniem. Marzę wtedy, żeby zniknąć, żeby się dało ukryć gdzieś pod ołtarzem i oddać pole samemu Bogu. Słyszę wtedy wyraźnie, że mam iść, że Bóg chce przemawiać nie inaczej tylko przeze mnie. Są chwile kiedy mamy się zamknąć w swojej izdebce i w ukryciu spotykać się z Panem, ale jest też dużo takich, kiedy Pan wyraźnie wysyła nas na misje i nie chce, żebyśmy się schowali. Bóg ma stanowczo za dużo schowanych wyznawców!
PrzyszedÅ‚ kiedyÅ› do mnie mocno pogubiony czÅ‚owiek. PogadaÅ‚em z nim pół godziny i z dumÄ… daÅ‚em mu nowiutki egzemplarz Nowego Testamentu. W duchu myÅ›laÅ‚em sobie, że robiÄ™ najlepszÄ… robotÄ™, że daruje sobie swoje gadanie, a przemówi sam Bóg. ChÅ‚opak popatrzyÅ‚ na mnie i na Pismo ÅšwiÄ™te i powiedziaÅ‚ mi z wyrzutem: “a ja sÄ…dziÅ‚em, że u ksiÄ™dza odnajdÄ™ Boga, a dostaÅ‚em książkÄ™”. PamiÄ™tam te sÅ‚owa do dziÅ›. One sÄ… ciÄ…gle dla mnie wyrzutem sumienia, kiedy zamiast dawać siebie Jezusowi, próbujÄ™ siÄ™ za Nim ukryć. To każdy z nas ma być żywÄ… EwangeliÄ… dla drugich. Bóg potrzebuje praktycznie wszystkiego co mam, żebym Go objawiaÅ‚ Å›wiatu. Potrzebuje mojego stroju, żebym nim Å›wiadczyÅ‚ o Jezusie, mojego stylu życia, mówienia, wypoczywania.

Intencje modlitewne:
Za młode małżeństwa o szczęście i miłość.
Za chorych i cierpiÄ…cych o dar uzdrowienia.
Za kleryków o wytrwanie i odważne świadectwo.
O nowe powołania kapłańskie i zakonne.
Za bezrobotnych i ubogich.
Za rodzinę, przyjaciół, wychowanków i wszystkich, wśród których pracowałem
Za tych, którzy pomagali mi budować kościół
Za PolskÄ™ i RosjÄ™, żeby Polacy i Rosjanie widzieli w sobie “przyjaciół i braci”.
Za tych, którzy przeczytali ten wpis - niech Wam Bóg błogosławi.

Mój Kościół połamany

August 16th, 2012 by xAndrzej

W tych dniach zastanawiam się dużo nad rozłamami w Kościele. Pewnie dlatego, że z uwagą śledzę wizytę patriarchy Cyryla I. Każda próba poskładania Kościoła uświadamia mi bardzo, jak mocno Chrystus jest połamany w swoim Kościele. Nie mam wątpliwości, że Chrystus powołał do życia jeden Kościół, a myśmy go podzielili, połamali jak żywy organizm ludzki. A przecież wystarczy czasem, że człowiek raz przewróci się na nierównym chodniku i złamie sobie jakąś część ciała, żeby potem był skazany na długą rehabilitację. Łamanie jest czasem prostsze i szybsze niż czas składania. Po wielu wiekach ciągłego łamania ciała Kościoła niesłychanie ważne są próby ponownego scalania. Składanie Kościoła może boleć równie mocno jak rozłam, a może jeszcze bardziej. Nic więc dziwnego, że każda próba składania Kościoła ma swoich zwolenników i przeciwników. Bo składanie po prostu boli, musi boleć. Boli szczególnie wtedy, gdy poszczególne jego członki poskładały się po swojemu i trzeba się dać trochę złamać dla ponownego złożenia całości. Ale czy lepiej jest łamać Kościół dalej? Czy lepiej jest uparcie bronić swoich racji, żeby tylko nie przeżyć bólu zjednoczenia? Myślę, że Jezus wciąż żarliwie się modli o naszą jedność, a Jego krzyż jest również zapowiedzią jedności osiąganej w bólu, czasem nawet przy niezagojonych jeszcze ranach. Składanie Kościoła to nie zabawa w klocki lego. Ono nigdy nie będzie przyjemne, bo rozłam dokonał jakiegoś wielkiego pęknięcia, a trwanie w rozłamie sprawiło, że część zrosła się już na stałe według własnej formy, a nie według czystej formy mistycznego Ciała Chrystusa. Mój Kościół połamany czeka teraz na czas składania, a nie łamania na nowo lub trwania w rozłamie!
Jeśli coś wam w życiu się połamało, to nie dziwcie się, że składanie wymaga czasu i też musi trochę boleć - ale mimo to składajcie z wiarą w zwycięstwo jedności.

MieliÅ›my dziÅ› odpust w naszym koÅ›ciółku Å›w. Rocha na cmentarzu. Nawet w takim miejscu i jakby “bez formalnej ziemi” można tworzyć maÅ‚Ä…, rodzinnÄ… wspólnotÄ™ modlitwy. PolubiliÅ›my ten koÅ›ciółek z jego patronami: Å›w. Rochem i Å›w. Sebastianem.
W Częstochowie dzień ciszy przed kolejną falą pielgrzymów. Jutro zaczynamy nowennę przed uroczystością Matki Bożej Częstochowskiej. Rozpoczyna się mój coroczny maraton modlitwy o powołania. Taki ostatni, modlitewny szturm do nieba przed nowym rokiem akademickim. Już od kilku lat intensywnie proszę Maryję, aby wsparła nas w swojej modlitwie i wypraszała odwagę do pójścia za Jezusem dla wszystkich powołanych do kapłaństwa. Oczywiście, równie intensywnie modlę się za wszystkich naszych kleryków!
Pamiętam też o Tobie! Dzięki za przeczytanie tego wpisu! Modlę się, żeby udało ci się posklejać to co się w twoim życiu rozwala, albo już się rozwaliło!

Codzienność po świętach

August 15th, 2012 by xAndrzej

Jutro rano zadzwoni zegarek i zaczniemy nowy dzieÅ„. Pewnie wszystkie nasze myÅ›li powÄ™drujÄ… wobec spraw, które trzeba zaÅ‚atwić, przeszkód, które trzeba przeskoczyć, trudnoÅ›ci, które jak kamieÅ„ ciÄ…gnÄ… siÄ™ za naszym życiem. BÄ™dÄ… może jakieÅ› przebÅ‚yski myÅ›li o możliwych radoÅ›ciach i osiÄ…gniÄ™tych sukcesach. Obok wydarzeÅ„ aktualnych dopadnie nas pewnie jeszcze gÅ‚Ä™bszy lÄ™k egzystencjalny, o przyszÅ‚ość, o pracÄ™, o relacje, o Å›wiat, o KoÅ›ciół, o PolskÄ™. Niestety nie do koÅ„ca pomogÄ… nam to wszystko udźwignąć gazety, radio, telewizja czy komputer. Zapewne zamiast pomóc jeszcze bardziej nam poplÄ…czÄ… opinie o rzeczywistoÅ›ci. Znów staniemy w dziwnym napiÄ™ciu miÄ™dzy pewnoÅ›ciÄ… wiary, że “Jezus jest Panem!” a dokuczliwym ciężarem codziennoÅ›ci, od której nie da siÄ™ uciec. Niekiedy bÄ™dziemy skakać z jednego w drugie, oddzielajÄ…c od siebie to co boskie i to co Å›wiatowe. Oddamy kilka pokÅ‚onów Bogu, a potem damy siÄ™ bez reszty pochÅ‚onąć Å›wiatu. Uda nam siÄ™ może to wszystko poÅ‚Ä…czyć, tak, żeby chodzić po ziemi majÄ…c niebo w sobie. Ale to bÄ™dzie możliwe już nie o naszych siÅ‚ach, lecz dziÄ™ki pomocy Ducha!
KoÅ„czy siÄ™ uroczystość WniebowziÄ™cia Maryi! OdprawiÅ‚em dwie Msze Å›wiÄ™te na Szczycie Jasnogórskim. Rzec by można, dosÅ‚ownie i w przenoÅ›ni, bujaÅ‚em trochÄ™ w obÅ‚okach. PozwoliÅ‚em sobie na luksus wczucia siÄ™ we wniebowziÄ™cie, jak to siÄ™ mówi czasem popularnie: “byÅ‚em jak wniebowziÄ™ty”. Ziemia mnie nie cieszyÅ‚a, lÄ™ki o teraźniejszość mnie opuÅ›ciÅ‚y. Nawet tÅ‚um ludzi i setki haÅ‚aÅ›liwych straganów mijaÅ‚em jak coÅ› mglistego i nierzeczywistego. RzeczywiÅ›cie Å›wiÄ™towaÅ‚em - czyli oddaliÅ‚em siÄ™ od codziennoÅ›ci i zanurzyÅ‚em siÄ™ w rzeczach Å›wiÄ™tych. CzujÄ™, że wÅ‚aÅ›ciwe Å›wiÄ™towanie nie jest ucieczkÄ… od codziennoÅ›ci, ale przygotowaniem do jej uÅ›wiÄ™cania. ÅšwiÄ™ta uÅ›wiÄ™cajÄ… codzienność. JeÅ›li już nie umiemy Å›wiÄ™tować to nasza codzienność staje siÄ™ beznadziejnie trudna i mÄ™czÄ…ca, a z pewnoÅ›ciÄ… mniej Å›wiÄ™ta. Szkoda mi ludzi, którzy nie potrafiÄ… Å›wiÄ™tować, dla których niedziela i inne Å›wiÄ™ta niewiele różniÄ… siÄ™ od zwykÅ‚ego dnia. Chyba bardzo ciężko siÄ™ żyje, kiedy caÅ‚e życie jest doczesne i codzienne, bez najmniejszego oddechu w stronÄ™ nieba. Z pewnoÅ›ciÄ… i nasze dni powszednie potrzebujÄ… również kilku minut oddechu w Å›wiÄ™toÅ›ci, wtedy poÅ›ród tego co ziemskie pojawia siÄ™ kawaÅ‚ek nieba.
Taka już moja rola, księdza, żeby utrudzonym codziennością ludziom, mówić, żeby się modlili i częściej myśleli o Bogu. Początkowo budzi to protest, albo posądzenie o naiwność. Bo jak się można spokojnie modlić, kiedy świat się wali na głowę, kiedy ludzie i rzeczy krzyczą z niedostatku. Modlitwa nie jest ucieczką od rzeczywistości, ale przypomnieniem sobie, że cała ta rzeczywistość jest w rękach Boga, a Bóg mówi wyraźnie, że jak jesteśmy obciążeni i utrudzeni to mamy przyjść do Niego.
Jutro rano zadzwoni zegarek i zacznie się nowy dzień. Nie pozwolę, żeby moje pierwsze myśli zadręczyły się codziennością, ale jak zwykle ucałuję najpierw krzyż, zmówię pacierz i wszystko co mnie czeka oddam Bogu. Czuję, że będę miał jutro kolejny, piękny dzień!!!

Nie szemrajcie między sobą

August 13th, 2012 by xAndrzej

Lubimy szemrać! O szemraniu wiele razy pisze Biblia. Szemranie jest dalekie od prawdy, bo zamiast z odwagÄ… szukać prawdy wolimy jÄ… tworzyć miÄ™dzy sobÄ…, w zlepku naszych wÅ‚asnych opinii. Dlatego też szemranie jest czymÅ› ukrytym, niejawnym, takim gadaniem miÄ™dzy sobÄ… o kimÅ› innym. ÅšwiÄ™ty Benedykt w swojej sÅ‚ynnej regule zakonnej zapisaÅ‚, że szemranie jest najstraszniejszÄ… przeszkodÄ… w budowaniu jednoÅ›ci. A skoro tak to każde szemranie jest też ulubionÄ… taktykÄ… diabÅ‚a. Jezus najwyraźniej nie godzi siÄ™ na szemranie. Kiedy Å»ydzi “szemrajÄ…” wobec Jego nauki o chlebie życia Jezus zdecydowanie im tego zakazuje: “Nie szemrajcie miÄ™dzy sobÄ…”. To nie jest uciÄ™cie jakiejÅ› dyskusji, czy zakaz szczerego przyznania siÄ™ do wÄ…tpliwoÅ›ci. Szemranie nie ma nic wspólnego z otwartym stawianiem pytaÅ„, żeby znaleźć prawdÄ™. Wiemy dobrze, że Jezus lubi, kiedy ktoÅ› zadaje Mu pytanie. Pewnie wielu z nas zna ból szemrania, takich plotek rozsiewanych przez ludzi miÄ™dzy sobÄ…. Chce nam siÄ™ wtedy krzyczeÅ„ do tych którzy szemrzÄ…: dlaczego nie przyjdziecie, żeby mi to powiedzieć otwarcie? Dlaczego nie wyjaÅ›nicie swoich opinii u źródÅ‚a, wobec osoby, której one dotyczÄ…? Wokół nas jest peÅ‚no szemrania i dlatego mamy takie trudnoÅ›ci z komuniÄ…. Droga do Boga wymaga odciÄ™cia siÄ™ od szemrania miÄ™dzy sobÄ… i przyjÅ›cia do Jezusa, żeby to On sam nam opowiedziaÅ‚ o Ojcu. Bo kto widzi Syna widzi Ojca, bo kto chce poznać Boga, ma siÄ™ przyglÄ…dać bezpoÅ›rednio w oblicze Jezusa. Wiele jest szemrania na temat Boga, a mniej jest bezpoÅ›rednich spotkaÅ„ z Bogiem. Mnóstwo jest szemrania choćby na temat KoÅ›cioÅ‚a, ale mniej jest takich, którzy majÄ… odwagÄ™ wejść do jego wnÄ™trza, żeby zobaczyć, że w nim jest Chrystus. Kiedy siÄ™ pozostaje na etapie szemrania miÄ™dzy sobÄ…, nigdy nie doÅ›wiadczy siÄ™ prawdziwej obecnoÅ›ci Boga w Jego KoÅ›ciele. To dziwne, ale wiÄ™kszość szemrzÄ…cych miÄ™dzy sobÄ…, ustawiÅ‚o siÄ™ gdzieÅ› poza KoÅ›cioÅ‚em.
Sam pamiętam konieczny próg, który trzeba było przekroczyć, żeby pójść za Jezusem. To był próg pójścia dalej niż ludzkie szemranie na temat Jezusa i Jego Kościoła. Zamiast mówić dużo o Biblii trzeba było po prostu zacząć ją czytać i próbować nią żyć. Zamiast dyskutować i przekonywać siebie co do wartości i stylu modlitwy trzeba było po prostu zacząć się modlić, nie przejmując się, czy to jest dewocja, dziecinne klepanie formułek czy gadanie z samym sobą. Bóg przekieruje zawsze naszą modlitwę jeśli tylko szczerze spotykamy się z Nim. Nawet pójście za głosem powołania wymagało przebijania się przez głośnie szemranie ludzi między sobą, takie tanie i plotkarskie gadanie o księżach, często bez pełnej świadomości tego czym jest kapłaństwo.
Żydzi szemrali między sobą głównie wobec jezusowej deklaracji, że On jest Chlebem. W ich prywatnej opinii o Bogu nie mógł On w niczym przypominać chleba. Istotą chleba jest całkowita prostota, milczenie, a przede wszystkim bycie po to, żeby stać się pokarmem dla innych. Jezus jest Chlebem, który mamy jeść. Żydzi znów pewnie skupili się na przymiotach jedzenia i sytości brzucha - stąd ich szemranie. Jezus w tym znaku chciał im powiedzieć o podstawowej prawdzie doświadczenia Boga - żeby Go poczuć, trzeba Go spożywać. Żeby poznać choć trochę prawdy o Nim, nie można szemrać między sobą, ale osobiście przyjąć Go do siebie i zacząć Nim żyć. Nie można być uczniem Chrystusa i nie karmić się Chlebem, którym jest Jego Ciało wydane za nas podczas każdej Mszy świętej!

Trwam na modlitwie za wielu fantastycznych ludzi wiary. I choć szemrze się o wielu odejściach od Boga to ciągle stają na mojej drodze ludzie, których wiara w Boga jest żywa i piękna. W sobotę błogosławiłem ślub Ani i Tomka. Nie znam ich wiary, ale wystarczyło zobaczyć ich płonące oczy skupione nie na aparatach fotograficznych i kamerach, ale na żywym Bogu umierającym z miłości dla ich miłości na ołtarzu podczas Mszy świętej.
Wyjdę kilka kroków z mojego domu i natychmiast widzę i słyszę tysiące ludzi wchodzących w pielgrzymce na Jasną Górę. Ktoś kto nie widział ich radości, nie spojrzał w ich oczy nigdy nie zrozumie czym jest to doświadczenie. Przyszli ze Szczecina, z Kaszub, Krakowa, byli dziś u mnie księża z Pelplina, to przecież kilkaset kilometrów na pieszo - w deszczu i słońcu, w pocie i brudzie. Oni zamiast szemrać o Bogu i Kościele doświadczyli Boga i Kościoła w tajemnicy ofiary, trudu i wyrzeczenia. Jestem pewien, że wrócą milion razy szczęśliwsi od tych, którzy za grube pieniądze wylegiwali się w luksusowych kurortach i podśmiewali się z ich zacofania i niemodnej wiary.

Czarna jesteś, lecz piękna

August 7th, 2012 by xAndrzej

Pierwszy sierpniowy wpis chciaÅ‚bym zadedykować Matce Bożej. TysiÄ…ce ludzi wÄ™druje teraz w stronÄ™ Jasnej Góry. Spaleni sÅ‚oÅ„cem, zmoczeni deszczem, umÄ™czeni drogÄ… pielgrzymujÄ…, żeby sobie i nam przypomnieć, że tak naprawdÄ™ wszyscy jesteÅ›my w drodze. To ważne, że ta droga do Boga jakoÅ› siÄ™ dziwnie lepiej ukÅ‚ada jeÅ›li jest na niej Matka Jezusa. W niedzielÄ™ staÅ‚em bliziutko cudownego obrazu Czarnej Madonny i nagle zabrzmiaÅ‚y mi w gÅ‚owie sÅ‚owa z PieÅ›ni nad PieÅ›niami: “Czarna jestem, lecz piÄ™kna”. (Pnp 1,4) Oblubienica Boga mówi o swoim kolorze twarzy. Pracuje w winnicy i jej twarz jest spalona w sÅ‚oÅ„cu. Dla wielu mistyków tekst ten ma bardzo gÅ‚Ä™bokie znaczenie. SÅ‚oÅ„ce to przecież sam Bóg, a twarz Oblubienicy jest caÅ‚a spalona Å›wiatÅ‚em Boga. To wynik jej nieustannego przebywania w blasku Pana. Maryja w ikonie z Jasnej Góry jest najwyraźniej uobecnieniem Oblubienicy Boga o czarnej twarzy. Ale nie tylko kolor ma tu swoje znaczenie, ale sam proces spalania siÄ™ dla Boga. To nie jest jakieÅ› wakacyjne opalanie dla estetyki ciaÅ‚a, bierne leżenie miÄ™dzy krzakami winoroÅ›li, żeby zmienić kolor skóry. Oblubienica pracuje w winnicy, spala siÄ™ przy tej pracy i przez to nie jest tylko piÄ™kna od zewnÄ…trz, ale jej urok jest caÅ‚kowity i przede wszystkim wewnÄ™trzny. Jest jakieÅ› piÄ™kno w czÅ‚owieku zanurzonym w Bogu. Nawet najwiÄ™ksi wrogowie wiary muszÄ… przyznać, że w twarzy czÅ‚owieka gÅ‚Ä™bokiej modlitwy i spalania siÄ™ w sÅ‚oÅ„cu Boga jest jakieÅ› obiektywne piÄ™kno, pociÄ…gajÄ…cy blask. WidziaÅ‚em nieraz przepiÄ™kne twarze kobiet zatopionych w modlitwie. Ich piÄ™kno jest nieporównywalne z jakimÅ› sztucznym blichtrem współczesnych gwiazd estrady. Takie piÄ™kno można odkryć w CzÄ™stochowskiej ikonie Maryi. Czarna jest, lecz piÄ™kna! Spalona w sÅ‚oÅ„cu Boga podczas ciężkiej sÅ‚użby w Jego winnicy.
Trochę mi żal, że siedzę sobie leniwie w domu i nie ma we mnie nic wspólnego z oblubieńcem, który wyruszył w drogę na poszukiwanie oblubienicy. Słyszę już za oknem rozśpiewane tłumy młodych, którzy tyle darów przynoszą do Maryi. Tyle wielkich łask i darów nazbierali dla Niej podczas drogi. Pewnie stanę nieśmiało pośród nich i poczuję się jak biedny pastuch z kaznodziejskiej historyjki. Biedak nie miał nic z czym mógłbym stanąć przy Maryi. Inni przynosili dla niej i dla jej Dziecka najwspanialsze dary, a pastuch stał z boku zawstydzony i bezradny. Nagle Matka Najświętsza mając trochę kłopotów z jednoczesnym trzymaniem Dziecka na ręku i przyjmowaniem prezentów zauważyła stojącego biednego pastuszka. Widząc, że ma puste ręce oddała mu na chwilę Jezusa a sama zajęła się przyjmowaniem darów. Może czasem to dobrze stanąć przed Maryją z pustymi rękami i być gotowym na przyjęcie Jezusa.