Go to content Go to navigation Go to search

Żyć czy umierać dla drugich?

August 24th, 2010 by xAndrzej

WróciÅ‚em z pogrzebu ksiÄ™dza. PracowaÅ‚ w jednej parafii przez 24 lata. To wystarczajÄ…co dużo czasu, aby przeprowadzić wielu ludzi przez duży kawaÅ‚ek ich osobistej historii zbawienia - przez chrzest, spowiedź, EucharystiÄ™, Å›luby i choroby. W tym wymiarze kapÅ‚aÅ„stwo jest naprawdÄ™ niesamowite. Nawet jeÅ›li dla tych prostych ludzi te sakramenty sÄ… w wiÄ™kszoÅ›ci już tylko tradycjÄ…, to jednak ich dziaÅ‚anie otworzyÅ‚o im wieczność. KsiÄ…dz Biskup Jan opowiadaÅ‚ o ostatnich dniach tego kapÅ‚ana. NazwaÅ‚ je ogrójcem, czasem samotnego cierpienia. Ten cierpiÄ…cy kapÅ‚an ciÄ…gle jakby na kogoÅ› czekaÅ‚, poprosiÅ‚ nawet o komórkÄ™, żeby do kogoÅ› zadzwonić i poprosić o obecność. CzekaÅ‚ samotnie na kogoÅ›. Może chodziÅ‚o po prostu o zwykÅ‚ych ludzi, o tych, którym przecież tak cicho i pokornie sÅ‚użyÅ‚? Czy ludzie w ogóle majÄ… Å›wiadomość tego, że ich kapÅ‚ani czekajÄ… na nich jak na prawdziwych czÅ‚onków swojej rodziny? Nie skupiÅ‚em siÄ™ jednak na tym ludzkim pragnieniu wdziÄ™cznoÅ›ci i bliskoÅ›ci innych. Bardziej zainteresowaÅ‚ mnie fakt, jak bardzo muszÄ™ być gotowy do peÅ‚nego naÅ›ladowania życia Jezusa. Ogrójec to byÅ‚ poczÄ…tek finaÅ‚u, to byÅ‚o podsumowanie caÅ‚ej jezusowej misji i dotarcie do celu. KapÅ‚aÅ„ska kariera jest zupeÅ‚nie inna od tej Å›wiatowej. W Å›wiecie kariera prowadzi na scenÄ™, poÅ›ród tÅ‚umów wielbicieli, oklasków i uwielbienia. Ewangeliczna droga kariery to droga schodzenia w dół, gdzie po aktywnym życiu i sÅ‚użeniu drugim przychodzi czas na umieranie dla drugich. Paradoks zbawczej misji Jezusa! Bogu nie wystarcza, żebyÅ›my żyli dla drugich. Chce jakby czegoÅ› wiÄ™cej - byÅ›my umieli dla drugich umierać. Bardzo to trudne, szczególnie, że nawet ci drudzy kompletnie nie rozumiejÄ… potrzeby umierania dla nich. Oni też pewnie bardziej by chcieli, abyÅ›my żyli dla nich caÅ‚y czas. A jednak, nie wypromujÄ™ kogoÅ› drugiego, jeÅ›li dla niego nie zejdÄ™ ze sceny. Nie stworzÄ™ komuÅ› mÅ‚odszemu warunków do rozwoju, jeÅ›li siÄ™ nie usunÄ™, żeby mu pomóc rozwijać siÄ™ samodzielnie. Nie bÄ™dÄ™ miaÅ‚ wybitnych uczniów, jeÅ›li bÄ™dÄ™ ich nieustannie Å›cinaÅ‚, żeby nie przeroÅ›li mistrza. W życiu duchowym ma to jeszcze ważniejsze przeÅ‚ożenie. Coraz mocniej wierzÄ™ w prawdziwÄ… skuteczność mojej modlitwy za drugich, a jeszcze bardziej w każde, najmniejsze nawet wyrzeczenie w intencji innych. Kaznodzieja z tegorocznej nowenny przed Å›wiÄ™tem Matki Bożej CzÄ™stochowskiej opowiadaÅ‚ o starszej kobiecie idÄ…cej z pielgrzymkÄ… z Warszawy do CzÄ™stochowy. Staruszka przez caÅ‚Ä… drogÄ™ dźwigaÅ‚a ciężki wypchany plecak. Nikomu nie pozwoliÅ‚a go dotknąć. Każdy, kto próbowaÅ‚ jej pomóc spotykaÅ‚ siÄ™ z cichym ale stanowczym: “nie, dziÄ™kujÄ™, ja muszÄ™ to sama zrobić”. Na Jasnej Górze, przed samym Obrazem upadÅ‚a na kolana i wyciÄ…gnęła z plecaka trzy duże kamienie. WytÅ‚umaczyÅ‚a też sens tej pokuty. Te kamienie, to jej trzej synowie, którzy odeszli od Boga i pogubili siÄ™ w życiu. Ona dźwigaÅ‚a te kamienie z ogromnÄ… wiarÄ…, że Bóg przyjmie jej umieranie za synów i doprowadzi do ich nawrócenia. Ponoć tak też siÄ™ staÅ‚o. Synowie odmienili swoje życie i swoje nastawienie do starszej i bardzo rozmodlonej matki. Czasem nie tylko mam żyć dla drugich, ale muszÄ™ siÄ™ dobrze nauczyć umierać za innych. BojÄ™ siÄ™ czasem zÅ‚ożyć takiej konkretnej deklaracji Panu Bogu, że jestem gotów cierpieć za drugich. Każdego dnia oddajÄ™ Bogu moje maÅ‚e wyrzeczenia i trudy w intencji kleryków, ale wydajÄ… mi siÄ™ one jeszcze ciÄ…gle bardzo mizerne i za maÅ‚o odważne. Kiedy biegam teraz codziennie na JasnÄ… GórÄ™, żeby siÄ™ modlić za kleryków i o nowe powoÅ‚ania, usÅ‚yszaÅ‚em któregoÅ› dnia jakiÅ› komentarz za swoimi plecami: ” Modli siÄ™ za kleryków i o powoÅ‚ania, a tu pewnie trzeba porzÄ…dnie leżeć krzyżem, żeby coÅ› siÄ™ zmieniÅ‚o”. Komentarz miaÅ‚ być trochÄ™ zÅ‚oÅ›liwy, ale postawiÅ‚ mnie na nogi i daÅ‚ dodatkowe potwierdzenie, że nie tylko mam żyć dla formacji mÅ‚odych kapÅ‚anów, ale też, jeÅ›li trzeba, umierać dla nich. A jak to rozróżnić, żeby nie umierać niepotrzebnie, albo, żeby nie żyć zbyt zaborczo dla innych? KsiÄ…dz Twardowski odpowiadaÅ‚ na ten dylemat bardzo prosto, twierdzÄ…c, że odpowiedź na to pytanie zależy od miÅ‚oÅ›ci. To miÅ‚ość ma mi podpowiedzieć, czy żyć czy umierać dla drugich. PisaÅ‚ Ks. Jan: “JeÅ›li jest miÅ‚ość to i Å›mierć siÄ™ przyda”. Nie wolno umierać za drugich bez miÅ‚oÅ›ci.

Miejsce nie jest najważniejsze - najważniejszy jest Bóg

August 21st, 2010 by xAndrzej

Mimo wszystko często tak robię. Przerywam swoje pacierze, biorę Pismo Święte i otwieram całkiem dowolny fragment. Czytam go dotąd, aż coś mi zaświeci, jakieś słowo poruszy moje serce, albo stanie się konkretną odpowiedzią Boga na moje pytania. Zadziwiające, że zawsze otrzymuję jasną odpowiedź, jakiś impuls do życia, czy działania. Te same słowa, znane i czytane na tysiące razy nagle stają się światłem na mojej ścieżce życia. Pewnie na tym polega życie Słowem. Ono za każdym razem żyje we mnie inaczej. Czuję się jak ziemia na którą Bóg rzuca ziarno i daje wzrost. To On sprawia, że z ziarna słowa wyrasta ciągle jakaś nowa roślina i nowe owoce. Słowo Boże nie jest literą, ale ziarnem rzucanym w ludzkie serce. I może dlatego sam Jezus nie spisał swoich słów, ale zasiał je w sercach uczniów. Chciał, aby Jego słowa były żywe, żyły w ludziach a nie tylko w zapisanych na papierze literach. W dobie druku i komputerów istnieje możliwość wydrukowania każdemu człowiekowi na świecie całego Pisma Świętego, a i tak nie zastąpi to w żaden sposób potrzeby świadków, ludzi świadczących o Słowie. Święty Paweł mówił o tym swoim uczniom przypominając im, że to właśnie oni mają być listem Boga do drugiego człowieka. Rzeczywiście, dla bardzo wielu ludzi moje życie może być pierwszą Dobrą Nowiną o Bogu jaką przeczytają. Tak bardzo nie chciałbym napisać swoim życiem apokryfów, jakiś swoich prywatnych ewangelii, choć wiem, że tak czasem trudno oddzielić ziemię od ziarna. Ziemia często klei się do ziarna, zasłania je i ukrywa. Tą ziemią są zapewne moje własne myśli i interpretacje, którymi otaczam Słowo Boga.
WróciÅ‚em już z tych dużych gór pod JasnÄ… GórÄ™. Ciężko byÅ‚o zostawiać Å›wiat piÄ™knych widoków i beztroskich wÄ™drówek i wracać do normalnego Å›wiata ludzkich problemów i sÅ‚aboÅ›ci. Na pierwszej porannej modlitwie otworzyÅ‚em wiÄ™c BibliÄ™ w dowolnym miejscu. TrafiÅ‚em na 23 rozdziaÅ‚ Dziejów Apostolskich. Faryzeusze i saduceusze kłócÄ… siÄ™ o swoje racje i pragnÄ… wciÄ…gnąć w ten konflikt Å›w. PawÅ‚a. PaweÅ‚ jest za mÄ…dry, żeby wdawać siÄ™ w te ludzkie zatargi i stać siÄ™ kozÅ‚em ofiarnym ich rozgrywek. Idzie na bok i sÅ‚ucha Pana. Kiedy ludzie zaczynajÄ… siÄ™ ze sobÄ… kłócić i wciÄ…gać nas w swoje intrygi powinniÅ›my zawsze odchodzić na bok i spokojnie pytać Boga o zdanie. UczeÅ„ Jezusa nie powinien mieć dylematów miÄ™dzy różnymi ludzkimi racjami, bo jego racjÄ… jest Bóg. A Bóg mówi do PawÅ‚a prosto i konkretnie: “Odwagi! Tak jak dawaÅ‚eÅ› o mnie Å›wiadectwo w Jerozolimie, tak dawaj je w Rzymie”. OkolicznoÅ›ci mogÄ… siÄ™ zmieniać, mogÄ… siÄ™ zmieniać ludzie, pejzaże, widoki, rzeczy, ale w każdej sytuacji Bóg jest ten sam i daje nam ciÄ…gle tÄ™ samÄ…, wielkÄ… odwagÄ™. WszedÅ‚em wiÄ™c na nowo w rytm seminaryjnych spraw z ważnym sÅ‚owem Boga: Odwagi! Åšwiadcz o mnie tak samo, jak we wszystkich miejscach, w których dotÄ…d byÅ‚eÅ›. Bo miejsce nie jest najważniejsze, najważniejszy jest Bóg.

Migawki z życia:
WróciÅ‚em do CzÄ™stochowy. CiÄ…gle mam w oczach jeden z najpiÄ™kniejszych tatrzaÅ„skich szlaków, czyli ten z Doliny PiÄ™ciu Stawów prze Szpiglasowy Wierch do Morskiego Oka. Aż serce pÄ™ka z zachwytu nad piÄ™knem Å›wiata! Od dziÅ› zaczÄ…Å‚em chodzić na nowennÄ™ przed uroczystoÅ›ciÄ… Matki Boskiej CzÄ™stochowskiej. DziÅ› byÅ‚o mnóstwo ludzi, takich pokornych czcicieli Maryi, którzy w swym prostym doÅ›wiadczeniu wiary idÄ… do Boga przez życie i przykÅ‚ad Matki Jezusa. Jak nigdy dotÄ…d i mnie udziela siÄ™ ciÄ…gle ta niesamowita i tajemnicza miÅ‚ość do Matki Bożej. Wciąż nie mogÄ™ siÄ™ nadziwić, jak sam Bóg wprowadza mnie wprost w ramiona Matki. CzujÄ™ siÄ™ tak, jakby moja miÅ‚ość i cześć do Matki Bożej byÅ‚a darem i pragnieniem samego Boga. Moja wiara nie zaczęła siÄ™ przecież od Maryi. To sam Jezus jakby pokazaÅ‚ mi jÄ…, jakby powiedziaÅ‚ do mnie te sÅ‚owa, które mówiÅ‚ do Jana: “Oto Matka twoja”. ByÅ‚bym niewierny Jezusowi, gdybym “nie wziÄ…Å‚ Maryi do siebie”.
Na dzisiejszej nowennie byłem razem z Ks. Michelem z Poitiers i z jego rodziną. Biedacy, chyba się mocno wynudzili bo wszystko było bardzo długo i wszystko było po polsku. Z kazania zrozumieli tylko takie słowa jak: komunizm, solidarność, bolszewicy. Wyszło tak, jakby polskie kaznodziejstwo było bardziej polityką niż głoszeniem Boga.

Intencje modlitewne:
O powołania kapłańskie, również dla innych krajów ( w Poitiers mają tylko 5 kleryków w całym seminarium !!!!!!!); za nas kapłanów o nasze nawrócenie; za wszystkich młodych ludzi o mądre i dobre życie; za chorych i cierpiących; za wszystkie małżeństwa, którym błogosławiłem podczas ślubu; za dzieciaki na całym świecie, za czytelników tego wpisu

Wstążki Matki Bożej

August 18th, 2010 by xAndrzej

Na wieczornej Mszy ÅšwiÄ™tej w uroczystość WniebowziÄ™cia KsiÄ…dz Arcybiskup mówiÅ‚ o obrazie, który przedstawia MatkÄ™ Bożą trzymajÄ…cÄ… w rÄ™ku wstążki. Maryja swoimi wÅ‚asnymi rÄ™kami rozwiÄ…zuje wszystkie supÅ‚y i zakrzywienia. Taka malarska wizja misji Matki Bożej. Ona rzeczywiÅ›cie ma jakÄ…Å› cudownÄ… moc prostowania problemów. Pewnie sama tego nie robi, bo nie jest cudotwórczyniÄ…. Cuda to dzieÅ‚o Jezusa, a Maryja ma jakÄ…Å› zdolność wypraszania ich u Boga. W każdym razie warto siÄ™ do niej modlić o takie rozsupÅ‚ywanie swoich problemów. Przez dwa wieczory biegaÅ‚em pod Szczyt Jasnej Góry, żeby oglÄ…dać recital Credo w wykonaniu czÅ‚onków wspólnoty Cenacolo. WzruszaÅ‚a mnie taka czysta, ewangeliczna forma przekazu. Nie byÅ‚a to sztuka o narkomani, czy współczesnych problemach Å›wiata, ale o Jezusie, o Jego Å›mierci i zmartwychwstaniu. Bardzo tÄ™skniÄ™ za takÄ… czystÄ… formÄ… gÅ‚oszenia Ewangelii, w której przecież sÄ… rozwiÄ…zania wszystkich naszych bolÄ…czek. Po spektaklu krótkie Å›wiadectwo mówiÅ‚ reżyser recitalu, również byÅ‚y narkoman i czÅ‚onek wspólnoty. OstudziÅ‚ najpierw nasze zachwyty stwierdzajÄ…c, że życie w Cenacolo to nie jest na poczÄ…tku przyjemność i wygoda, ale rezygnacja, walka i modlitwa. Rezygnuje siÄ™ z telefonu komórkowego, telewizji, komputera. Walczy siÄ™ z naÅ‚ogiem i z dawnymi sÅ‚aboÅ›ciami, a siÅ‚Ä…, która pozwala rezygnować i walczyć jest modlitwa. “Każdy dzieÅ„ zaczynam od kolan i części różaÅ„ca. KlÄ™kam przed Bogiem i odmawiam różaniec. To jest moja siÅ‚a, to jest droga i sposób, który doprowadziÅ‚ mnie do zwyciÄ™stwa i do odkrycia prawdziwej radoÅ›ci w Bogu” - stwierdziÅ‚. WidzÄ…c na jego rÄ™kach zapleciony różaniec przypomniaÅ‚em sobie wspomniany obraz z MaryjÄ… ze wstążkami w rÄ™ku. Kiedy siÄ™ modlÄ™ na różaÅ„cu Matka Boża pomaga mi rozwiÄ…zywać moje problemy. CzujÄ™ to bardzo wyraźnie i bardzo konkretnie tego doÅ›wiadczam.

Migawki z życia:
Na Wniebowzięcie zjechałem do Częstochowy, ale już od poniedziałku znowu siedzę w Zakopanem. Polubiłem bardzo to miejsce i jest dla mnie źródłem czynnego wypoczynku. Po roku siedzenia z radością wyruszam na całodzienne wspinaczki górskie. Dzięki Bogu mam jeszcze dość siły, żeby wchodzić dość wysoko. A w górach jest rzeczywiście mistycznie.

Intencje modlitewne:
Codziennie odprawiam teraz Msze Święte w intencji powołań kapłańskich. Modlę się też za naszych kleryków, tak bardzo chcę ich wspierać w ich dobrych i świętych czynach i pragnieniach; za wszystkich kapłanów - szczególnie tych pogubionych, zmęczonych, chorych; za moich rodziców i całą rodzinkę ( za Marysię z okazji jej imienin); za wszystkich cierpiących i chorych; za moich studentów z DA; za małżeństwa o jedność i zgodę; za czytających ten blog z wielkim podziękowaniem za kilka dobrych słów przesłanych mi ostatnio przez kilka osób

Blog podhalański

August 12th, 2010 by xAndrzej

Blog podhalański

7 sierpnia
Wiara jest jak kolory, ona nie może istnieć sama dla siebie. Trudno zobaczyć czerwień samą w sobie, w oderwaniu od rzeczy. Kolor zawsze jest zwieszony na czymś. Mogę mieć czerwoną kurtkę, czerwoną torbę, widzieć czerwone kwiaty, czy kupić czerwoną puszkę farby, ale samej czerwieni nie mogę odłączyć od czegoś czemu czerwień nadaje kolor. Moja wiara choć jest całkowitą łaską od Boga zamieszkuje we mnie, w tym kim jestem, co robię, jak się zachowuję, jakie decyzje podejmuję. Wiara nie może istnieć w oderwaniu od mojego życia. Ona jest życiem i zależy również i od tego jak żyję. A moje życie na chwilę zamieszkało w Tatrach. Z okna „Księżówki” widzę piękne góry i czuję, jak cała ta otoczka może być cudowną rzeczą dla osadzenia się wiary. Tutaj każdy spogląda w górę, ku szczytom. Tutaj każdy, kto chce zdobyć jakiś szczyt odkrywa prawidła duchowego życia – przez trud na szczyt – nie ma innego sposobu!
Odwiedziłem Kalatówki i pustelnię brata Alberta a na rozgrzewkę wszedłem pod Sarnią Skałę. W powrotnej drodze odwiedziłem Siostry od Aniołów, tak, żeby po górach chodzić z Aniołami.

8 sierpnia
Dusza nigdy nie może być chora. Ona jest miejscem zamieszkania Boga we mnie, a Bóg nie może wybierać na mieszkanie czegoś chorego. Duszę dał mi Bóg i jest ona we mnie kawałkiem nieśmiertelności. Moje ciało umrze, a dusza, jeśli jej Bóg pozwoli, osiągnie wieczność. To, co mnie czasem boli w środku, to nie dusza, ale coś co ją zakrywa. To może być moja psychika, moje myśli, moje uczucia i emocje. Święty Paweł mówił o skarbie noszonym w glinianych naczyniach. Dusza jest skarbem, który noszę w popękanej jak glina mojej psychice, w ściśniętych emocjach, w pomieszanych myślach. Czy może mieć to dla mnie jakiekolwiek znaczenie, że żadna dusza ludzka nie jest chora? Kiedy o tym myślę lepiej rozumiem znaczenie głębokiej modlitwy przez którą próbuję się przedrzeć przez kosmate myśli do wnętrza mojej duszy, gdzie mogę być w komunii z Bogiem.
Dzisiejszą niedzielę spędziłem na szlaku. Jakby znowu dla rozgrzewki wszedłem na Kasprowy Wierch i przeszedłem Czerwone Wierchy. One dziś przecięły niebo. Po jednej stronie mgła i chmury, po drugiej jasność i piękne widoki. W górach nie umiałem się dziś modlić. Wyciągnąłem Pismo święte i żadne jego słowo mi dziś nie zaświeciło. Uwielbiałem więc Boga w Jego dziełach, w pięknie gór i w tym, że dał mi Bóg taką możliwość, abym mógł doświadczać piękna boskiego stworzenia.

9 sierpnia
Jak mogłem zapomnieć, że dziś wspomnienie św. Edyty Stein? A jednak! Mam nadzieję, że Edyta się na mnie nie pogniewa, że spoglądając na przygotowany czerwony ornat nie miałem pojęcia z jakiej to okazji. Za to potem cały czas o niej myślałem. Ot, taka błogosławiona wina! Kombinowałem też dzisiaj z górskimi szlakami. Zrobiłem kawał drogi zupełnie bez sensu. A wszystko przez to, że za bardzo zaufałem sobie. Nawet nie spojrzałem na mapę, żeby dokładnie wyliczyć czasy. Na przełęczy pod Kopą Kondracką wmieszałem się w małą grupę młodzieży. Byli wściekli, że zamiast wybrać sklepy na Krupówkach zafundowali sobie taki wysiłek. Nagle mijała nas siostra zakonna pokonująca szlak w czarnym habicie. „Za jakie grzechy my tu łazimy?” – burknęli młodzi w stronę zakonnicy. Ta uśmiechnęła się do nich słodko i krótko skomentowała: „Za swoje, kochani, za swoje!” Od tego momentu szedłem pod górę z tymi właśnie słowami. Nie wiem, czy wspinając się w wakacyjnym czasie na szczyty można to nazwać pokutowaniem za grzechy? Ale zupełnie mi lepiej szło, kiedy każdą kroplę potu ofiarowałem Bogu za swoje grzechy. A Bóg zatroszczył się o moje niewygody. Zaczęło okrutnie padać. Zanim zszedłem do Kuźnic byłem kompletnie mokry, dosłownie woda lała się po całym moim ciele. Moje nowiutkie, górskie buty napełniły się deszczem jak wanna przed kąpielą. A ja szedłem z uśmiechem w sercu wiedząc, że to za moje grzechy!

10 sierpnia
Nie umiem udowodnić istnienia Boga, nie umiem dać pewnych argumentów na to, jaki On jest. I dlatego w Niego wierzę. Gdybym umiał dać dowody na istnienie Boga odebrałbym Mu jego boskość. Bóg bowiem przekracza wszystko co mogę sobie o Nim wyobrazić. W tym sensie wiara jest nocą. Wszelkie moje mówienie o Bogu jest tylko analogią. Jeśli wierzę, mimo, że nie rozumiem, to jestem bardzo blisko Boga. Każdy taki mój akt wiary, pomimo ciemności, bardzo mnie zbliża do Boga. Szatan tego właśnie najbardziej się boi – każdego mojego aktu wiary. Jeśli wysilam się, żeby udowodnić Boga i wszystko z Niego zrozumieć diabeł zaciera ręce, bo wie, że nikt, nawet On, nie jest w stanie pojąć Boga. Ludzie, którzy głębiej wnikali w istotę Boga, częściej przeżywali noc wiary. Bo wiara jest nocą, inaczej nie byłaby wiarą.
Nie byłem w górach, mimo, że słońce dziś pięknie grzało. Pojechałem na pogrzeb taty księdza. Kiedy księdzu umiera ojciec to tak jakby ucinały się ziemskie korzenie i odtąd już wszelkie myślenie o ojcostwie ma mieć boskie odniesienie, bo i Ojciec niebieski i ten ziemski są już w niebie. Dużo dziś myślałem o naszym kapłańskim ojcostwie i o tym, jak trudno mi być duchowym ojcem dla kleryków. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego czasem zachowują się tak, jakby mimo wszystko woleli mieć żandarmów?

11 sierpnia
Czytam listy św. Katarzyny ze Sieny jak dobry kryminał. Podrywają mnie do góry i uderzają w emocje. Coraz mniej się dziwię, że ulegali tym tekstom wielcy politycy i monarchowie. No bo nagle świętobliwa kobieta pisze ci, że jesteś tchórzem, że się boisz własnego cienia. I kiedy próbujesz się na nią obrazić, musisz za chwilę przyznać, że ma rację. Nie masz odwagi – pisze św. Katarzyna – bo ciągle swoją wiarę chcesz traktować jak maść na wysypkę, a tak się boisz wziąć rozgrzany pręt żelaza i wypalić swój grzech. Twoje ciało bierze górę nad tobą i dyktuje ci twoje zachowania, twoje wybory i upodobania. Udajesz odważnego, ale kiedy trzeba zaryzykować dla Boga i oddać Mu swoje życie, nie umiesz Mu nawet poświęcić swojej reputacji, „prałatury i ludzkiej sympatii”. A prawdziwym sprawdzianem odwagi w wierze jest bezwzględne posłuszeństwo Bogu. Bo można, według Katarzyny, udawać odważnego, ale tylko dla miłości własnej, a to nie jest żadna odwaga, to jest służalczość wobec siebie samego i własnej pychy.
Podbudowany tymi wezwaniami św. Katarzyny przeszedłem dzisiaj połowę Orlej Perci, przez calutkie Granaty, z wszystkimi łańcuchami i podejściami. Pewnie to żaden wielki wyczyn, ale jak dla mnie, oznaczał trochę męskiej decyzji, odwagi i wysiłku. Z gór wróciłem około 21. Duchowo łączyłem się z Jasną Górą i z tymi, którzy czuwają w domu Matki Bożej.

12 sierpnia
Nie umiem naśladować świętego Proboszcza z Ars. Próbowałem kiedyś tylko trzy dni żyć tak jak on, ale czułem, że z niewyspania, zmęczenia i niedojedzenia robię się nieznośny. Bóg pewnie jakoś inaczej chce mnie prowadzić przez życie. Wierzę, że muszę codziennie pytać Boga o Jego plan dla mnie. Kiedyś, na sądzie, nie zapyta mnie Bóg dlaczego nie byłem jak taki czy inny święty, ale o to, dlaczego nie zrealizowałem własnego planu na świętość. Ten plan ma w sobie dwa ważne elementy: to jest plan Boga a jednocześnie jest on wyjątkowo mój. Najbardziej będę sobą, najbardziej będę szczęśliwy, najskuteczniej dojdę do zbawienia jeśli najbardziej moim planem na życie będzie plan Boga. Dlatego każdego dnia próbuję być do dyspozycji Jezusa. Może bardzo słabo mi to wychodzi, ale najważniejsze, że jest już we mnie taka decyzja, taka gotowość do natychmiastowego pakowania walizek i wyruszenia tam, gdzie chce mnie mieć Bóg. Muszę uważać, żeby tylko walizki nie były za ciężkie i nie przeszkodziły mi w pójściu za Jezusem.

Zamyknie furtek

August 5th, 2010 by xAndrzej

Ledwie znalazÅ‚em to miejsce. JakaÅ› pani zamiatajÄ…ca ulicÄ™ wskazaÅ‚a mi palcem alejÄ™ kasztanowÄ… i drewnianÄ… bramÄ™. “To za tÄ… bramÄ…! Tam mieszkajÄ… siostry!” - powiedziaÅ‚a te sÅ‚owa z takÄ… oczywistoÅ›ciÄ…, jakby tysiÄ…ce razy wskazywaÅ‚a już ten kierunek. PodjechaÅ‚em pod duże drewniane wrota i zamiast jakiegoÅ› pobożnego emblematu zobaczyÅ‚em na nich znak zakazu wjazdu a pod nim dziwnÄ… uwagÄ™: “Nie dotyczy kapÅ‚anów”. WjechaÅ‚em wiÄ™c do Å›rodka dotykajÄ…c wczeÅ›niej biaÅ‚ej koloratki pod szyjÄ…, dla sprawdzenia czy mam przy sobie jakiÅ› znak kapÅ‚aÅ„skiej tożsamoÅ›ci. ZnalazÅ‚em siÄ™ wiÄ™c przed domem sióstr SÅ‚użebnic Bożego MiÅ‚osierdzia w Rybnie koÅ‚o Sochaczewa. O siostrach sporo czytaÅ‚em już w gazetach, ale nie miaÅ‚em żadnych nadziei na przeżycie jakiegoÅ› cudu. Tak zwyczajnie, miaÅ‚em olbrzymiÄ… ochotÄ™ pomodlić siÄ™ w jakimÅ› spokojnym i omodlonym miejscu. Na ciasnym podwórku staÅ‚o sporo ludzi, a poÅ›rodku nich zakonnica w czerwonym welonie. DocisnÄ…Å‚em swój samochód w jedyne wolne miejsce i krótko siÄ™ przedstawiÅ‚em zebranym. Na nikim nie zrobiÅ‚o najmniejszego wrażenia to, że przyjechaÅ‚ rektor seminarium. UcieszyÅ‚em siÄ™, że zostaÅ‚em natychmiast sprowadzony do szeregu i że siostry zaczęły mi mówić po bratersku per ty. Na poczÄ…tek poprosiÅ‚em tylko o wskazanie drogi do kaplicy. Siostra z uÅ›miechem wskazaÅ‚ mi kierunek, ale dodaÅ‚a też, że koniecznie zaprasza po modlitwie na wspólnÄ… kawÄ™. Przez tÄ™ kawÄ™ trochÄ™ mi zapachniaÅ‚o siostrzyczkami, które w imiÄ™ swojej kobiecej goÅ›cinnoÅ›ci gotowe sÄ… robić konkurencjÄ™ nawet samemu Jezusowi. Kaplica w domu sióstr okazaÅ‚a siÄ™ zaskakujÄ…co maÅ‚a, a do tego jeszcze przedzielona kratÄ…. Najważniejsze, że natychmiast można byÅ‚o zobaczyć wystawiony w zÅ‚ocistej monstrancji NajÅ›wiÄ™tszy Sakrament. ÅšwieciÅ‚o od niego, jak od jakiegoÅ› wielkiego i mocnego reflektora. PoczuÅ‚em siÄ™ w miejscu przeznaczenia, tak jakbym z labiryntu różnych uliczek nagle trafiÅ‚ do celu. Cudowne ubóstwo Jezusa, blask Jego miÅ‚osierdzia bijÄ…cy z każdego kÄ…ta tej prostej kaplicy. ZapomniaÅ‚em siÄ™ w modlitwie. Kiedy zesztywniaÅ‚y mi nogi od klÄ™czenia zobaczyÅ‚em, że minęła już godzina odkÄ…d wpatrujÄ™ siÄ™ w Jezusa. LubiÄ™ takie boże smaki, kiedy Bóg wyÅ‚Ä…cza mi moje myÅ›lenie o Nim, moje odczuwanie Go, a zostaje jakaÅ› prosta komunia obecnoÅ›ci, jakieÅ› tajemnicze doÅ›wiadczenie, że On jest a ja jestem przy Nim. WybiÅ‚o poÅ‚udnie i po drugiej stronie krat pojawiÅ‚y siÄ™ siostry w czerwonych pÅ‚aszczach, takich jakie planowaÅ‚a Å›w. Siostra Faustyna dla swojego nowego zakonu. To miaÅ‚y być szaty MÄ™ki, pÅ‚aszcze Krwi PaÅ„skiej niedostÄ™pne dla zasadzek szatana. Siostry odmówiÅ‚y brewiarz i KoronkÄ™ do Bożego MiÅ‚osierdzia w intencji konajÄ…cych. Ja modliÅ‚em siÄ™ za kleryków, kapÅ‚anów, za siebie samego z poczuciem olbrzymiej, wÅ‚asnej grzesznoÅ›ci. Szczególnie mocno modliÅ‚em siÄ™ za jednego z naszych kleryków walczÄ…cego o wytrwanie w powoÅ‚aniu. Po tej cudownej modlitwie siostra nie darowaÅ‚a spotkania przy kawie. Na szczęście okazaÅ‚o siÄ™, że nie bÄ™dzie to żadne towarzyskie spotkanie, ale mÄ…dra i rzeczowa rozmowa o Panu Bogu i Jego cudach. “Ludzie, którzy tu przyjeżdżajÄ… muszÄ… najpierw pozamykać furtki, żeby ich serce nie byÅ‚o dziurawe, żeby Å‚aska Boża nie zmarnowaÅ‚a siÄ™, a co gorsza, żeby diabeÅ‚ nie wchodziÅ‚ do serca ze swoim zniewoleniem” - tÅ‚umaczyÅ‚a nam SÅ‚użebnica Bożego MiÅ‚osierdzia. A potem zaczęła nam rysować na biaÅ‚ej serwetce koÅ‚o z literkÄ… J w Å›rodku. To miaÅ‚ być obraz naszej duszy. Na biaÅ‚ym polu zaczęła dalej malować czarne plamy - znak naszych grzechów. Potem pojawiÅ‚y siÄ™ linie oznaczajÄ…ce pÄ™kniÄ™cia. To miaÅ‚o oznaczać schematy w które weszliÅ›my i które czyniÄ… nasze serce zamkniÄ™te na nowe propozycje Boga. Wreszcie na obwodzie koÅ‚a zaczęła rysować furtki, takie dziury niszczÄ…ce granice okrÄ™gu. “Każde nasze zetkniÄ™cie siÄ™ z czymÅ› zÅ‚ym, z jakÄ…Å› praktykÄ…, która pochodzi od ZÅ‚ego otwiera takÄ… furtkÄ™ w duszy dla diabÅ‚a, który rani nas i zniewala. Wtedy już nie wystarcza spowiedź z aktualnych grzechów, trzeba siÄ™ wtedy przyjrzeć życiu i zobaczyć przez co z naszej przeszÅ‚oÅ›ci diabeÅ‚ mógÅ‚ wejść w nasze serce. Trzeba odkryć wszystkie te furtki i pokazać je Jezusowi, najlepiej w sakramencie spowiedzi, z wielkÄ… proÅ›bÄ…, żeby Jezus, je szczelnie pozamykaÅ‚”. JeÅ›li nie pozwolisz Jezusowi pozamykać tych furtek, mimo twoich najlepszych chÄ™ci wciąż coÅ› w twoim życiu bÄ™dzie nie tak. BÄ™dziesz siÄ™ modliÅ‚, a jakby Å‚aska Boża sama z ciebie uciekaÅ‚a. BÄ™dziesz chciaÅ‚ dobrze, a coÅ› bÄ™dzie ciÄ…gle szarpać twÄ… duszÄ™ ku zÅ‚u. To wszystko sprawiajÄ… te niezamkniÄ™te furtki duszy.
Po tej katechezie nastÄ…piÅ‚ czas Å›wiadectw. RzeczywiÅ›cie tutaj “cuda goniÄ… cuda”. Za pÅ‚otem jakiÅ› ksiÄ…dz modliÅ‚ siÄ™ o uwolnienie nad jakÄ…Å› mÅ‚odÄ… dziewczynÄ…. Mój sÄ…siad ksiÄ…dz pokazywaÅ‚ nam SMS-a od dziewczyny, która byÅ‚a tu kilka dni temu bÅ‚agajÄ…c o uzdrowienie z nowotworu. PisaÅ‚a, że dzisiaj miaÅ‚a mieć operacjÄ™, ale lekarze nie wiedzÄ… co siÄ™ dzieje, bo rakowy torbiel jakby sam wchÅ‚onÄ…Å‚ siÄ™ i praktycznie go nie ma. Pani psycholog z Warszawy ponoć wysyÅ‚a tu swoich pacjentów, żeby zdiagnozować, czy sÄ… psychicznie chorzy, czy też rozrabia w nich diabeÅ‚. “Nie bÄ™dziemy wolni, jeÅ›li bÄ™dzie w nas dużo furtek otwartych na dziaÅ‚anie ZÅ‚ego. Siostra jakby chce mi wytÅ‚umaczyć, że one nie sÄ… tu od cudów, ale od pokazania MiÅ‚osierdzia poprzez które Bóg chce nam pomóc pozamykać furtki, które nam siÄ™ otworzyÅ‚y w historii naszego życia i na skutek naszych osobistych wyborów. Dużo zrozumiaÅ‚em. Z peÅ‚nÄ… gÅ‚owÄ… wrażeÅ„ i sercem peÅ‚nym jeszcze wiÄ™kszego doÅ›wiadczenia miÅ‚oÅ›ci Bożej wyjeżdżaÅ‚em z ciasnego podwórka sióstr. ZasunÄ…Å‚em za sobÄ… bramÄ™ z tym dziwnym napisem: “Nie dotyczy kapÅ‚anów”. ZrozumiaÅ‚em, że to nie jest kolejny przywilej dla duchownych, ale warunek naszej skutecznoÅ›ci. Musimy wejść we wszystkie swoje furtki, przez które pakujÄ™ siÄ™ w nas diabeÅ‚ i pozwolić Jezusowi je wszystkie pozamykać. WróciÅ‚em do rodzinnego domu, zadowolony, że mój kawaÅ‚ek urlopu mógÅ‚ minąć tak cudownie.

Apel u Matki Pana

August 1st, 2010 by xAndrzej

Wróciłem z Apelu Jasnogórskiego. Dawno tam nie byłem. Wymyśliłem sobie ostatnio, że zrobię miejsce pielgrzymom i nie będę się wpychał do i tak ciągle za małej cudownej kaplicy Matki Bożej. Tak jakbym zapomniał, że w domu Maryi zmieści się każdy, że wcale nie muszę stawać w pierwszym rzędzie, ale wystarczy mały kąt, gdzieś obok tłumów. A jednak dzisiaj znowu stanąłem oko w oko z cudownym wizerunkiem Jasnogórskiej Madonny. Olbrzymie duchowe ciepło przeniknęło moje serce. Dla swojej czci wobec Matki Jezusa nie potrzebuję żadnych apologetycznych dowodów, wystarczy mi to głębokie doświadczenie bliskości tej najcudowniejszej z kobiet. Dzięki niej czuję się zawsze bliżej Jezusa. Kompletnie nie rozumiem strachu tych wszystkich, którzy boją się, że Maryja zasłoni im Boga. Ona cała stała się Jego służebnicą. W sposób całkowity oddała do dyspozycji Boga swoją wolę, serce, myśli - całą siebie. Ona jest ekranem Jezusa, na którym Syn Boży wyświetlił światu swoje ziemskie życie. Jest łonem, w którym dojrzało Boże Słowo i przemieniło się w ciało. Ona jest jak najpiękniejsza monstrancja z wystawionym do adoracji Jezusem. Maryja jest wszystkim dla Boga, bo wcześniej stała się dla Niego niczym. Trzeba być w sierpniu na Jasnej Górze, żeby zobaczyć tysiące twarzy prostych ludzi, którzy nie zważając na teologiczne dyskusje po prostu czują, że Bóg ma słabość do Matki, że wysłuchuje Jej próśb, Jej wstawiennictwa. Ta, która sama nic nie może, przez swoje ciche zatroskanie o nas, otwiera skarby Serca Jezusowego. Patrzyłem dziś na twarze ludzi przyklejonych wzrokiem do cudownej ikony na Jasnej Górze. Ile w ich oczach było wdzięczności i wiary, ile zachwytu i uwielbienia. Nie muszę się martwić o Matkę Bożą, że starci przez te wszystkie uwielbienia całą swoją pokorę, że z prostej dziewczyny z Nazaretu wyrośnie na boginię. Ona jest nadto prosta i zwyczajna, jest całkowicie skoncentrowana na Jezusie, ale z jakąś przedziwną podzielnością uwagi. Matka Pana bardzo uważnie obserwuje nasze życie, widzi nasze braki i prosi Jezusa o interwencję. Ile my Jej nagadamy, o nas, o naszych rodzinach, o Polsce i o Kościele, o chorych i ubogich, o polityce i rządzących, o zdrajcach Ojczyzny i prawdziwych patriotach. Widzę czasem w swoich myślach uśmiechniętą Maryję. Śmieje się pewnie trochę z naszych upodobań politycznych i naszej wizji świata, z naszych uproszczeń i przesadzonych opinii, śmieje się widząc jak się prężymy do apelu i w Jej usta wkładamy swoje własne zdania. Chciałbym się czasem doczekać apelu bez słowa, takiego bez sprawozdania z bieżących problemów. Chciałbym móc stanąć przed Maryją w milczeniu, tak tylko słuchając, jak Ona sama szepce Jezusowi o naszych prawdziwych brakach i słabościach.
Tak czy inaczej poczułem dziś na Jasnej Górze, że Maryja czeka z utęsknieniem na pielgrzymów i jeśli ktoś z Was wybiera się w tym roku na pielgrzymi szlak, niech nie ma ani jednego cienia wątpliwości, że jest najbardziej oczekiwany przez Matkę Jezusa.

Migawki z życia:
Skończył się lipiec. Byłem dziś w Kamieńsku na wyznaniu wiary i wejściu w urząd nowego proboszcza. Znów mocno zatęskniłem za parafią i codziennym, kapłańskim życiem wśród ludzi. Potem posłuchałem kawałek świadectwa pana Budziaszka. Pewnie bardzo się podobał młodym, ale ja chyba już wyrosłem z takiej formy głoszenia Boga. W każdym razie wytrzymałem pięć minut i poszedłem pomodlić się w ciszy. Skończyły się u nas rekolekcje Wspólnoty Bożego Ojcostwa. Wierzę, że ci ludzie przez swoją modlitwę wlali w nasze seminarium nową moc ducha. Tam gdzie ludzie się modlą, nawet mury przesiąkają wonią modlitwy. Jakoś ten czas ich rekolekcji splatał mi się z obrazami z Woodstocku. W seminaryjnej kaplicy widziałem młode małżeństwa, uśmiechnięte, szczęśliwe zatopione w modlitwie. Na zdjęciach z Woodstocku co chwila pokazywali zapijaczoną młodzież, bawiącą się w błocie, szalejąca w rytm zagłuszającej, ostrej muzyki. Gdzie jest prawdziwe piękno człowieka? Ja nie mam wątpliwości.

Intencje modlitewne:
O nowe powołania kapłańskie i zakonne; za naszych alumnów o prostotę i otwartość serca; za wszystkich kapłanów naszej diecezji o duchową odnowę i nawrócenie; za rodziców i rodzeństwo; za Piotrka i innych niepełnosprawnych; za młode małżeństwa; za rodzinę Magdy i Zbyszka; za wszystkich młodych ludzi