Go to content Go to navigation Go to search

Gienia się ulotniła - trwają poszukiwania

December 31st, 2007 by xAndrzej

MuszÄ™ przerwać na chwilÄ™ mistyczne teksty, bo wszyscy pytajÄ… co z GieniÄ…. Otóż Gienia trwaÅ‚a przy żłóbku trochÄ™ ponad dwa dni i zostaÅ‚y po niej tylko buty. Nie dzwoniliÅ›my na policjÄ™, bo Gienia nie byÅ‚a warta tego. Z pewnoÅ›ciÄ… nie odeszÅ‚a sama, ale z kimÅ›. Pozostawione buty jasno sugerujÄ…, że ktoÅ› musiaÅ‚ wziąć GieniÄ™ w ramiona i tulÄ…c do siebie po prostu porwać, jak siÄ™ dawniej porywaÅ‚o księżniczki. OczywiÅ›cie Gienia miaÅ‚a z księżniczki może tylko bladÄ… twarz, a caÅ‚a reszta byÅ‚a tylko wspomnieniem mÅ‚odoÅ›ci. Na cóż mógÅ‚ wiÄ™c skusić siÄ™ ktoÅ›, kto siÄ™ zainteresowaÅ‚ naszÄ… GieniÄ…? Wszyscy sÄ…dzimy, że Gienia stwarzaÅ‚a pozory kobiety majÄ™tnej przez swój ciepÅ‚y i wykwintny kożuszek. To zapewne on byÅ‚ powodem porwania. Ah, ci dzisiejsi ludzie, nie widzÄ… w czÅ‚owieku gÅ‚Ä™bi i lecÄ… tylko na zewnÄ™trzne pozory majÄ™tnoÅ›ci! Może nasza Gienia nie byÅ‚a osobÄ… gÅ‚Ä™bokÄ…? Wszystko w niej byÅ‚o skomplikowane, ale przez to wyjÄ…tkowe i bardzo ciekawe. Tam gdzie ludzie majÄ… gÅ‚owÄ™, Gienia miaÅ‚a serce. Gienia myÅ›laÅ‚a sercem i jak przystaÅ‚o na kobietÄ™, nie zależaÅ‚o jej na posiadaniu mózgu. Jej ciaÅ‚o byÅ‚o wprawdzie rozlane jak weÅ‚na mineralna i trudno byÅ‚o wychwycić kobiecÄ… taliÄ™, ale za to w obronie czystoÅ›ci potrafiÅ‚a wydalać ze swojego ciaÅ‚a coÅ› w rodzaju opiÅ‚ków szkÅ‚a, które wkradaÅ‚y siÄ™ do gardÅ‚a i oczu. To powstrzymywaÅ‚o przed chÄ™cia zbliżenia siÄ™ do niej, a jednoczeÅ›nie sprawiaÅ‚o, że szczypiÄ…ce gardÅ‚o i oczy nie pozwalaÅ‚y o niej zapomnieć. Zaiste, jej ciaÅ‚o miaÅ‚o wszystkie walory weÅ‚ny mineralnej! Gorzej byÅ‚o z jej stopami. To byÅ‚a najskrytsza tajemnica Gieni, którÄ… odkryÅ‚a tylko przed dwoma mężczyznami. Najpierw tajemnicÄ™ jej niesÅ‚ychanych stóp poznaÅ‚ Kuba. ByÅ‚ tak oczarowany piÄ™knem jej smukÅ‚ych stópek, że nazwaÅ‚ je sÅ‚odko “raciczkami”. To prawie jak u gazeli z PieÅ›ni nad pieÅ›niami, jak u koziecy biegajÄ…cej po szczytach Tatr. Tak, w Gieni byÅ‚o coÅ› tak tajemniczego jak u gazeli czy wstydliwej kozicy! Drugim mężczyznÄ…, który poznaÅ‚ tajemnicÄ™ tych stóp byÅ‚ zapewne jej porywacz. MusiaÅ‚ być mocno zaskoczony, że z czarnych kozaków, jakich używajÄ… górnicy, wysunęły siÄ™ nagle tak oszaÅ‚amiajÄ…co czarujÄ…ce stopy. Ah, jakież Gienia musiaÅ‚a mieć stopy! O ile jej górne części ciaÅ‚a nie miaÅ‚y jakiejÅ› szczgólnej talii o tyle jej obydwie stópki byÅ‚y wydzielone z caÅ‚oÅ›ci Å‚ydek taliÄ… tak równÄ…, jakby wyznaczonÄ… przez sznurek. Teraz pozostaÅ‚ nam tylko smutek i chęć pisania miÅ‚osnych poematów o prawdziwej kobiecie z naszego DA - o naszej Gieni. ByÅ‚a z nami trochÄ™ ponad dwa dni, ale caÅ‚a byÅ‚a nasza, pozwoliÅ‚a siÄ™ nam ksztaÅ‚tować od poczÄ…tku do koÅ„ca. MiaÅ‚a pilnować naszego żłóbka i zachÄ™cać ludzi do zadumy. Gienia okazaÅ‚a siÄ™ radykalniejsza niż myÅ›leliÅ›my - rozdaÅ‚a siÄ™ caÅ‚a dla drugich. Nawet buty zostawiÅ‚a dla ubogich narażajÄ…c swoje delikatne, kobiece stopy na zranienia. Niech pozostanie w naszej pamiÄ™ci jak najkrócej, bo ona nawet naszej pamiÄ™ci pewnie nie chciaÅ‚aby absorbować sobÄ….
KIm była Gienia? Niezwykłą kukłą ulepioną w kilka godzin ze szmat, waty, gazet i damskich ubrań. Jak szybko się narodziła tak szybko zniknęła.

Jeśli starczy mi sił napiszę poemat o Gieni, a wy mi wybaczcie, że nie piszę dziś wzniosłych tekstów, ale tak bardzo chcę dać odpowiedź tym, których historia Gieni zaabsorbowała bez reszty.

Ojcostwo to największa kariera mężczyzny

December 30th, 2007 by xAndrzej

Święty Józef mógłby być jednak świetnym nauczycielem dla współczesnych facetów. Głównie dlatego, że całą swoją karierę odczytał w odniesieniu do Jezusa, i to nie tylko w odniesieniu do Jego Bóstwa, ale do tego, że po prostu jest za Niego odpowiedzialny. Józef stawał przed podobnymi dylematami jak współcześni ojcowie, ale zawsze wybierał najpierw Dziecko i Jego Matkę, aby być z nimi i dla nich. Kiedy trzeba było, rzucał swoją pracę i jakąś zawodową stabilizację, aby bronić swojego małżeństwa, a przede wszystkicm życia Dziecka. Ilu mężczyzn gotowych jest dzisiaj rzucić pracę, zmienić ją, aby tylko być z rodziną? Nawet przymusowa emigracja do Egiptu była emigracją całej rodziny, bez rozdzielenia. Z jakim bólem przyglądam się rodzinom rozbitym przez konieczność wyjazdu do pracy za granicę. Pamiętam moje pobyty w Chicago, Bristolu, czy Londynie i spotkania i opowieści o rozwalonych małżeństwach na skutek chęci dorobienia się za granicą. O nie, wcale nie jestem taki naiwny i nie myślę, żeby były to dziś łatwe wybory, ale wydaje mi się, że zbyt często rodziny nie walczą o to, aby być razem za wszelką cenę. Zacząłem dziś modlić się za rodziny, zwłaszcza te wszystkie, które są związane z naszą wspólnotą i z moją kapłańską posługą.

Skończyła się ostatnia sobota Roku Pańskiego 2007. Z samego rana, po modlitwie brewiarzowej, towarzyszyłem robotnikom, którzy naprawiali awarię naszego systemu ogrzewania. Na całe szczęście okazało się, że nie jest to jakieś ukryte pod brukiem pęknięcie rury. Wszystko jest więc naprawione i można spokojnie spać do następnej awarii. Do sprzątania przyszła dziś Agnieszka, Marcin i dołączył do nich Perła. Bardzo Wam dziękuje, że nawet w tak świątecznym czasie potraficie służyć! Sam też wziąłem na siebie trochę sprzątania, głównie na naszej plebanii. Po południu odwiedziłem Żanetę i Radka. Zachywciłem się ich wiarą połączoną z życiem. I choć oni sami mają dużo dylematów i napięć to mogą być wzorem rodziny, w której jest miejsce na głęboką duchowość i na kompetencje w pracy zawodowej, głównie naukowej. Po wizycie u nich podjechałem na godzinkę na wspólne golędowanie u Kuby i Kingi. Tym razem kolędowało trochę młodsze pokolenie. Ze spotkania wyszedłem z taką małą zadrą w sercu. Okazało się, że msza święta w Sylwestra może być dla niektórych przeszkodą w organizowaniu balu. Gdybym to słyszał z ust kogoś zupełnie nie związanego z DA pewnie w ogóle bym na to nie zwrócił uwagi. A ja głupi liczyłem, że może nawet oni sami zaproponują, żeby Bogu podziękować za Stary Rok, zwłaszcza, że tyle nam Bóg dał - ten kościół , aula, wszystko. Mamy tyle powodów do dziękczynienia! Jak bardzo dużo jeszcze musimy wspólnie pracować nad nieustannym oddawaniem pierwszeństwa Bogu, bo bez tego nasza wspólnota niczym się nie rózni od świeckich wspólnot. Ale, zaraz po wszystkim odprawiłem Mszę świętą i zadra uciekła. Jestem pewny, że Bóg nawet z takiej małej sprawy wyprowadzi wielkie dobro. Miałem też dziś w nocy dłuższą chwilę modlitwy za wszystkie nasze rodzinki.

Uwagi o ludziach:

Żaneta i Radek - Bardzo dziękuję za zaproszenie i wasze świadectwo głębokiego życia Bogiem. Zachwyciła mnie wasza radykalna troska o to, abyśmy wszyscy rozumieli, że Bóg jest Bogiem żywym, a nie tylko ideologią, światopoglądem czy moralnością.

Marcin, Agnieszka, Perła i brat X (przepraszam, ale w tej chwili zapomniałem Twojego imienia) - Dziękuję Wam za dzisiejsze sprzątanie. Pomodlę się za was dzisiaj do Pana Boga. Tylko tym mogę wam odpłacić za waszą niesamowitą służbę.

Ks. Darek - Misjonarz z Kamerunu - Ciekawie się słucha opowieści misyjnych. To rzeczywiście wielki heroizm jechać w obcy świat, do ludzi o zupełnie obcej mentalności, aby głosić Chrystusa. Życzę zdrowia i pewnie powrotu na misje!

Jacek Sz. - Dziękuję za zdjęcia ze ślubu. Tak przy okazji święta Świętej Rodziny miło było zobaczyć, jak wasza miłość przekształca się w miłość rodzinną. Pamiętam o Was w modlitwie i koniecznie odwiedźcie nas w Częstochowie.

Nasz OIMO: Kochani, nie zapominajcie o modlitwie za chorych. Nie ma już na naszym OIOM-ie Andrzeja. Wiecie, że odszedł do Pana. Ale naszej modlitwy potrzebują jeszcze bardzo Piotrek i pani Marianna. Pamiętajcie też o naszych dzieciach, które czakają na uzdrowienie serca: Justynie i Karolku.

O co chodzi Herodowi?

December 28th, 2007 by xAndrzej

Dziś mieliśmy kolejne wielkie święto Kościoła. Wspominaliśmy Młodzianków, czyli małe dzieci zabite z rozkazu Heroda. Według biblistów było ich w sumie około 50. Ci mali męczennicy tak właściwie zginęli przez przypadek, bo w żaden sposób nie mieli wpływu na swój los. Stali się męczennikami gdyż zostali zabici z powodu Chrystusa. Myślę, że Herodowi tak naprawdę chodziło o dwie rzeczy: o Jezusa i o ideę Boga jako Ojca.
Wszędzie gdzie zabija się ludzi w ostateczności chodzi o BOga, bo człowiek stawia się wtedy w roli BOga i sam chce decydować o ludzkim życiu. Jestem przekonany, że w tym krzyku o prawo do zabijania dzieci i starców tak naprawdę chodzi o Jezusa. Jeśli człowiek przypisze sobie jakiekolwiek prawa wobec życia drugiego człowieka to zabije nie tylko człowieka, ale również Boga. Herodowi nie chodziło o tych konkretnych chłopców, ale o zabicie Jezusa.
Zabijanie dzieci to również cios w ojcostwo i macierzyństwo. Jeśli matka może zabić swoje dziecko to przestaje być matką. Jeśli ojciec zabije dziecko to przestaje być ojcem. Matki, które krzyczą o prawo do zabicia własnych dzieci niszczą w sobie macierzyństwo. Faceci, którzy stają po stronie aborcji podważają swoje powołanie do ojcostwa. Ojciec nigdy nie zabije swojego dziecka. To dziwne, ale Herod wychował się w takiej właśnie anty-ojcowskiej atmosferze. Jego ojciec miał na imię Antypater, co znaczy właśnie anty-ojciec. Sam Herod zamordował trzech swoich rodzonych synów.
Tak bardzo mocno musimy stawać po stronie życia, bo ono pochodzi od Boga, naszego Ojca. Jeśli jesteśmy przeciw życiu to jesteśmy przeciwko Bogu i jego Ojcowskiej miłości.

KoÅ„czy siÄ™ rok. DziÅ› rano próbowaÅ‚em zÅ‚ożyć wniosek o wymianÄ™ dowodu. PrzyznajÄ™ siÄ™ bez bicia, że jest to kolejna sprawa, którÄ… odkÅ‚adaÅ‚em z dnia na dzieÅ„. W urzÄ™dzie okazaÅ‚o siÄ™, że takich ludzi jak ja jest pół kilometra. Mniej wiÄ™cej tyle wynosiÅ‚a dziÅ› kolejka do okienka. Nie byÅ‚o wiÄ™c szans na zaÅ‚twienie tej sprawy. MImo to mocno siÄ™ uÅ›miaÅ‚em. ChciaÅ‚em najpierw zachować anonimowość, a tu co chwila jakaÅ› osoba z kolejki rozpoznawaÅ‚a mnie i z euforiÄ… krzyczaÅ‚a na caÅ‚y gÅ‚os: “O, to ksiÄ…dz też tak w ostatnim dniu!”. A potem wystraszony robiÅ‚em sobie zdjÄ™cia w jakimÅ› narożnym automacie. Pani szybko schowaÅ‚a do koperty zdjÄ™cia i z uÅ›miechem mi je wrÄ™czyÅ‚a dodajÄ…c: “Tylko niech siÄ™ pan nie przestraszy!” RozumiaÅ‚em o co jej chodzi. Na zdjÄ™ciu wyszedÅ‚em jak kryminalista i gdyby chodziÅ‚o o zdjÄ™cie do paszportu to pewnie miaÅ‚bym kÅ‚opoty z wjazdem do niejednego paÅ„stwa na Å›wiecie.
O 12. 00 złożyłem wizytę siostrom Nazaretankom ze świętego Wojciecha. BYło bardzo miło mimo, że krótko. O 13. zaczął się pogrzeb Andrzeja. Cichutko i z boku modliłem się za niego i jego rodzinę. Przyszło bardzo dużo ludzi. W moim sercu było dużo pokoju i radości, że mogłem być narzędziem w przygotowaniu go do śmierci. Po raz kolejny zrozumiałem, że może być też anioł dobrej śmierci i że może on posługiwać się nami ludźmi. Wierzę, że odrobinę pomogłem aniołowi dobrej śmierci! Teraz się modlę, aby aniołowie zaprowadzili go do nieba! I pomyśleć, że w swoich myślach o byciu uczniami Jezusa tak mocno podkreślałem, że mamy przyłączyć do aniołów!
Po południu mieliśmy posiedzenie Rady Duszpasterskiej w kurii. Niezbyt poważnie podszedłem do tego zebrania nic więc dziwnego, że nie przeżyłem jakoś mocno tego spotkania. Dzisiaj sporo czasu spędziłem na pogawędkach z Ks. Markiem. Ciągle przeżywam jakiś wielki cud braterstwa i współpracy kapłańskiej, takiej zdrowej, bo w wolności i wzajemnym zrozumieniu. Na koniec dnia całkiem porządnie się pomodliłem. Szczerze powiem, że nie wymieniałem żadnych osób, tak po prostu, trwałem na modlitwie serca przed Bogiem. Lubię się modlić i mam miliony dowodów, że siła modlitwy to nie jest tylko religijny slogan, ale najprawdziwsza prawda.

Uwagi o ludziach:

Saga rodu Herdzików - Zapomniałem wspomnieć o waszej wizycie. Bardzo się cieszę, że nasi absolwenci tak chętnie nas odwiedzają. Ze Zgorzelca to przecież kawał drogi. Cieszę się, że mogłem zobaczyć moich duchowych wnuków czyli Filipa i Karola. Miło mi też było słuchać relacji Agaty o jej proboszczu, który wrócił taki odmieniony z rekolekcji, które prowadziłem w Zakopanem. (Jaki świat jest mały!) Będziemy trwać na modlitwie za małego Karolka!

Tadziu J. - Cieszę się, że mieliśmy taki nikodemowy wieczór. Nie było dziś adoracji, więc Bóg dał nam czas na pogadanie. Dziękuję ci za ten czas, bo z takich rozmów uczą się zawsze czegoś dwie strony, a może my, księża uczymy się jeszcze więcej.

Dorotka i Rafał - Przyjeżdżajcie, bo podłogi mamy bardzo duże i rozległe. Aż podskoczyłem do góry na wieść o waszej wizycie, bo przecież nikt tak nie ożywiał duszpasterstwa jak Dorota. Liczę więc na bardzo ożywiającą wizytę.

Narodzony dla codzienności

December 27th, 2007 by xAndrzej

To dziwne, że w święta wszystko jest inaczej niż w Betlejem. Obżeramy się najlepszym jedzeniem, odwiedzamy sie w ciepłych domach, śmiejemy się, bawimy się, obdarowujemy się prezentami. Realia narodzin Jezusa były przecież inne. Tam było dużo lęku, zimna, ubóstwa, bałaganu i pewnie cierpienia. Bóg nie narodził się tylko po to, abyśmy mieli okazję do świętowania, ale by wejść w naszą codzienność. On jest narodzony dla codzienności. Mamy więc żyć Bożym Narodzeniem w powszednie dni. Co zostało na dziś z BOżego Narodzenia? Doświadczyłem w tym roku różnych wigilii. Wiem, że byli ludzie, dla których ta wigilia nie była sielanką i ciepełkiem śpiewania kolęd. U mojej cioci na wsi bunt i zmęczenie wobec cierpienia i starości. W domu Andrzeja towarzyszenie jego odchodzeniu do Pana. W wigilię Andrzej był już w agonii i umarł w pierwsze święto. Nie ma go więc już na naszym OIOM-ie. W domu Piotrka też było ciężko i smutno. Zachorował jego tato, a Piotrowi przychodziły do głowy różne trudne myśli. I kto miał prawdziwe Boże Narodzenie? Dla oczu świata pewnie ci, którzy siedzieli słodko przy stole i śpiewali kolędy. Dla BOga, kolejne Jego narodziny były tam, gdzie było dużo ubóstwa i cierpienia. O nie, to nie są wcale refleksje, które mają nas wprawić w smutek po Bożym Narodzeniu. Przyjście BOga na świat nadało przecież tym trudnym wigiliom jakiś nowy sens, nowe światło i wieczną nadzieję. Bóg nie narodził się dlatego, że jesteśmy piękni i zdrowi, ale dlatego, że jesteśmy wybrakowani i poranieni.

Minęły więc święta Bożego Narodzenia. Nastrój mam bardzo dobry choć w te święta radość mieszała się ze smutkiem. Miałem kilka wspaniałych wizyt. Najpierw w rodzinnym domu, a potem u znajomych z Częstochowy. W drugie święto dołączyłem się do radosnego śpiewania kolęd u Moroniów. A smutku miałem trochę z powodu śmierci Andrzeja i kilku innych spraw, ale to może własnie dowód na to, że Boże Narodzenie nie zmienia okoliczności, ale zmienia sposób patrzenia na nie. Bóg się we mnie narodził! Zrobiłem Mu sporo miejsca i teraz tylko czerpię owoce z Jego działania we mnie.

Uwagi o ludziach:

ŚP. Andrzej P. - l. 27.- Andrzejku, Bóg wybrał dla ciebie najlepsze rozwiązanie, wziął cię do siebie! Marzyłeś ostatnio, żebym pobłogosławił ci małżenstwo i nie doczekałeś. Ale pamiętaj, każde ziemskie małżeństwo jest tylko zadatkiem tego małżeństwa, które kiedyś zawrzemy z BOgiem. Nie musisz więc uczestniczyć w czymś co jest jedynie kopią małżeństwa, bo Bóg powołał cię, abyś brał udział w małżeństwie BOga z człowiekiem w wieczności. Niech modlitwy wszystkich z naszego OIOM-u zaprowadzą cię teraz do nieba!

Kuba i Matka - Gratuluję ostatecznego wykonania postaci Gieni. Nasza wypchana Gienia siedzi teraz na ławeczce przy żłóbku i zaprasza do adoracji. Mam nadzieję tylko, że naprawdę zaprasza, a nie wystarsza! W każdym razie przepraszam za chwilowy brak entuzjazmu, ale efekt waszej pracy wyszedł co najmniej oryginalny! Ludzie, jeśli chcecie poznać najurokliwszą kobietę Częstochowy to zapraszam do żłóbka przy naszym kościele. Gienia siedzi dumnie na ławeczce i jeśli do jutra się nie ulotni to możecie jej zwierzyć największe sekrety.

Bądźmy uczniami Chrystusa!

December 26th, 2007 by xAndrzej

W naszej akademickiej szopce umieÅ›ciliÅ›my napis: “BÄ…dźcie uczniami Chrystusa!”. Podczas Eucharystii gÅ‚osiÅ‚em kazania o szkole Jezusa. Oto bryki z tych dwóch kazaÅ„. Może na coÅ› siÄ™ przydadzÄ…? Może skorzystacie z nich, aby sprawdzić, czy należycie do szkoÅ‚y Jezusa?

Lekcja 1: Warunki bycia w szkole Jezusa
1. Dać się zapisać! W tej szkole nie ma obowiązku szkolnego, jest pełna dobrowolność. Jak się nie zapiszesz nie będzie cię na liście uczniów. Obowiązkowa jest natomiast obecność na spotkaniach z Mistrzem. Lista jest sprawdzana i gdy cię długo nie ma, możesz sam się skreślić z listy uczniów Chrystusa.

2. Zajęcia zaczynają się w Betlejem. Betlejem to inaczej DOM CHLEBA. W tym domu trzeba najpierw nauczyć się dwóch czynności, które zresztą robiłeś podczas dzielenia się opłatkiem: przełamać chleb i rozdać innym. W szkole Jezusa trzeba ciągle przełamywać siebie i rozdawać siebie innym.

3. Mistrz rodzi się jako Dziecko, to znaczy, że musisz Go pielęgnować jak Dziecko. Od samego początku Jezus daje się tobie jako małe dziecko i chce być pielęgnowany. Jak przestaniesz pielęgnować Jezusa w codziennym swoim życiu to Jezus nie będzie się w tobie rozwijał.

4. Sam masz się stać jak dziecko i pozwolić się kształtować Bogu z pełnym zaufaniem, otwratością i przyzwoleniem, a także z wiarą, że Bóg ma dla ciebie najlepszy plan.

5. Dołącz się do Aniołów i Pasterzy. Nie próbuj uczyć się sam i gadać, że nie potrzebujesz pośredników. To tak jakbyś w szkole powiedział nauczycielom, że ich nie potrzebujesz, bo sam sobie dasz radę w poznawaniu wiedzy. Bądź pokorny i pamiętaj, że sam Bóg posyła ci aniołów i pasterzy, żeby pomogli ci w nauce.

Lekcja 2: Pierwsze kroki w szkole Jezusa
Zajęcia prowadzi św. Szczepan

1. Uczeń naśladuje we wszystkim Mistrza. Nie może chcieć, żeby w jego życiu było inaczej niż w życiu Mistrza. Nie chodzi oczywiście o kopiowanie, ale o naśladowanie.

2. Uczeń musi wrastać w Mądrości i Duchu Świętym, a więc musi poznawać codziennie naukę Mistrza i prowadzić życie w Duchu. Poznawanie wiary i systematyczna modlitwa to podsatwy nauki w szkole Jezusa.

3. Zacząć od służby a nie od pouczania innych. Św. Szczepan zaczął od obsługiwania stołu biedaków, a dopiero potem nauczał innych o Jezusie. TY też nie możesz zmienić tej kolejności. Jeśli nie będziesz służył ubogim, nigdy nie doświadczysz miłości, której chce nauczyć cię Chrystus.

4. W szkole Jezusa nie ma teoretycznych egzaminów, nie ma testów i klasówek. Są tylko praktyczne egzaminy, które zdajesz w czasie życiowej próby. Życie przyniesie ci mnóstwo trudnych sytuacji, w któeych będziesz zdawał egzamin z bycia uczniem Chrystusa. Im trudniejsze próby, tym większa doskonałość ucznia. Im bardziej próbuje cię Pan, tym bardziej pragnie byś był jego najlepszym uczniem.

5. Wyniki tych egzaminów sprwadza się nie przez badanie opinii publicznej lub przez zewnętrzne osiągnięcia i okoliczności, ale przez to co dzieje się w sercu ucznia. W oczach tego świata możesz być przegrany, a w oczach BOga może osiągnąc największą wygraną. Staraj sie więc bardziej o dobre noty u BOga, a nie u ludzi.

Błogosławionych świąt Bożego Narodzenia!

December 23rd, 2007 by xAndrzej

Kochani Przyjaciele,

Kiedy rok temu zaczynałem pisać blog nie sądziłem, że będzie to kawałek mojego życia i że dzięki niemu Bóg postawi na mojej kapłańskiej drodze tak wspaniałych ludzi jak wy. Dostaję bardzo dużo informacji zwrotnych i komentarzy na temat mojego pisania. Zawsze, kiedy postanawiam przestać pisać, dostaję komentarz, w którym ktoś pisze, że ten blog kształtuje jego codzienne życie i towarzyszy w wielu sytuacjach. Wtedy znów biorę się za pisanie. Staliście się ważną częścią mojego życia. Wielu z was znam, ale jeszcze więcej ciągle pozostaje w moje wirtualnej wyobraźni. Wszystkich was jednak noszę w moim sercu, a pisząc ten blog i opisując swoje życie, chcę wyrazić pragnienie życia dla Was.
W święta Bożego Nardzenia chcę Wam bardzo podziękować za wierne towarzyszenie i częstą mobilizację do pisania. Dziękuję przede wszystkim za modlitwę, bez której moje kapłańskie ręce dawno by już opadły.
NIe jestem w stanie wysłać każdemu z Was osobnych życzeń na święta, ale o każdym z Was myślę pisząc te słowa.
Kiedy dziś wezmę opłatek w rękę i będę się nim dzielił z moją najbliższą rodziną będę myślał również i o Was, bo staliście się moją blogową rodziną. Niech Bóg Wam błogosławi i Was wspiera, niech daje Wam silną wiarę, niezachwianą nadzieję i mądrą miłość. Dziękuję, że jesteście i za każdego z Was gorąco się modlę.

Z modlitwą i wdzięcznością
Ks. Andrzej

PS. Dziś była niedziela, ale minęła bardzo pobożnie i miło. Mieliśmy nasze akademickie msze święte i trochę więcej niż zwykle spowiadaliśmy. Po obiedzie trochę odpoczywałem i czytałem. Wziąłem do ręki Jeana Vanier i przeczytałem kilka jego myśli o budowaniu komunii. Od 16 byłem u Magdy i Mirka. Powspominaliśmy dawne dzieje duszpasterstwa i zdumiewaliśmy się tym, jak czas szybko biegnie. POtem zawiozłem Komunię św. Piotrkowi. U niego było dziś wesoło, ale dowiedziałem się poważnym załamaniu jego zdrowia. Muszę więc znów mobilizować was wszystkich od OIOM-owej modlitwy za niego.
W wigilię jadę do domu i pewnie nie będzie okazji do pisania, a i wy nie powinniście zaglądać do komputera, tylko cały czas poświęcić rodzinie. Marta napisała, abyśmy w swoich modlitwach pamiętali o wszystkich chorych, którzy w czasie świąt będą na szpitalnych OIOM-ach. Pamiętajmy więc o nich i módlmy się za nich.

Emmanuel - wielkie pragnienie Boga

December 22nd, 2007 by xAndrzej

Często mnie uczono, że nie było innego wyjścia, że Bóg, aby nas zbawić musiał stać się człowiekiem. Nie wierzę, że był to przymus, wierzę, że było to wielkie pragnienie Boga. Bóg nie zbawił nas z konieczności, ale z miłości. I dlatego nie musiał stać się człowiekiem, ale bardzo tego pragnął. W sercu BOga jest wielkie pragnienie, aby stać się człowiekiem. Mocno w to wierzę i jest to źródło mojej wielkiej radości, bo coś musi być w moim człowieczeństwie, skoro pragnie go Bóg. Emmanuel - Bóg z nami. To proroctwo objawiło wyraźnie pragnienie BOga, aby być z nami tak dalece, aby być takim jak my. Wobec takiej prawdy nie mogę nie kochać życia, nie mogę nie kochać ludzi, nie mogę nie szanować innych. Pokochajcie swoje człowieczeństwo! Pokochajcie siebie! Po przeczytaniu tych paru zdań uszczypnijcie się i ucieszcie, że macie ciało, że macie życie, że jesteśmy obdarowani, czymś, czego bardzo pragnie Bóg!

Nici wyszły z moich palnów na dzień skupienia, bo roboty w domu i w ośrodku było bardzo dużo, a rąk do pracy mało, bo wielu studentów wyjechało do domów, a inni są po prostu zajęci sprzątaniem u siebie. W czasie świąt najbardziej czuje się wyjatkowość kapłaństwa. Świeccy sprzątają domy, a kapłani zajmują się porządkowaniem i przygotowywaniem do świąt kościołów. To wymowny znak tego, że domem kapłana jest Kościół. Zawsze w święta najbardziej czuję moje kapłaństwo i to nie tylko ze względu na liturgię, ale na bycie poza rodziną i służbę dla świątyni. Rano, po krótkiej nocy udało mi się jednak trochę pomodlić i co najważniejsze - wyspowiadać przed świętami. Mój spowiednik udzielił mi porządnego pouczenia i poczułem się jak na mini rekolekcjach. A potem było już tylko sprzątanie. I wcale nie byłem sam, bo co chwila zjawiali się wspaniali ludzie. Był oczywiście niezwaodny Marcinek (skąd ten człowiek ma tyle siły i tyle ofiarności ???!!!), przyszli też Ola i Perła. W trójkę odkurzyli, umyli cały kościół i pomieszczenia na dole. O 14 przyjechali Madzia z Andrzejem. Najpierw ich wyspowiadałem, a potem wspólnie odprawialiśmy mszę św. Madzia lada dzień ma rodzić dziecko. Podczas mszy cały czas myślałem, że odprawiam tę mszę z Józefem i brzemienną Maryją. To było wręcz mistyczne przeżycie - Madzia z pękającym brzuchem, gotowa na to, że w każdej chwili może narodzić się jej dzieciątką i jej mąż Andrzej, jak św. Józef, dzielnie służył do Mszy świętej. Wzruszałem sie też gdy Madzia cały czas mówiła nam o poruszeniu się dzieciątka. To była dopiero adwentowa msza święta!!! Zaraz po ich wyjściu przyjechał Grześ i robiliśmy zakupy dla domu, zwłaszcza do pokoi na górze. A po nim zjawił się Tadeusz i jego ludzie oraz Michał i urządzaliśmy szopkę na naszym podwórku. Na koniec razem z Tadeuszem zamiataliśmy podwórko. Nie miałem więc dnia skupienia, ale może i o to chodziło Bogu, bo On jest Emmanuelem, a więc TYm, który chce być z nami w zwyczajnym życiu i najprostszych czynnościach.

Uwagi o ludziach:

Wszystkim bardzo dziękuję za życzenia. KOmputer juz szaleje odbierając kartki i listy na poczcie internetowej. Wielkie dzięki za wiele słów życzliwości i wszystkim odwzajemniam życzenia i przepraszam, że nie na wszystkie potrafię odpowiedzieć, ale noszę was w swoim sercu i opowiem o Was Panu Bogu.

Może sen przyjdzie …

December 22nd, 2007 by xAndrzej

LubiÄ™ noc. Za to nie znoszÄ™ wstawać wczeÅ›nie rano. Jest już po drugiej i wcale nie z powodu bezsennoÅ›ci siadam do pisania tego blogu, ale z chÄ™ci podzielenia siÄ™ z wami wieloma radoÅ›ciami minionego dnia. Fantastyczny byÅ‚ najpierw ten tekst z PieÅ›ni nad pieÅ›niami. “PowstaÅ„, przyjaciółko ma, piÄ™kna ma i pójdź!”. Zawsze w tym fragmencie zaskakuje mnie finaÅ‚. Kiedy oblubieniec odnajdzie oblubienice, kiedy zachwyci siÄ™ minionÄ… zimÄ… i nadchodzÄ…cym czasem zbierania owoców, nagle pada zdanie: “NadszedÅ‚ czas przycinania winnic.” Å»eby wydać dobre owoce, trzeba pozwolić siÄ™ przyciąć. Choć generalnie nie lubimy siebie przycinać, ale bez tego nie bÄ™dzie dorodnych owoców. Najpierw trzeba zrobić w swoim życiu porzÄ…dnÄ… wycinkÄ™. Wyciąć te drzewa, ktre sÄ… chore i bezowocne. A potem, te, które pozostanÄ… podcinać, aby ich gaÅ‚Ä™zie nie rosÅ‚y w zÅ‚Ä… stronÄ™. W naturze to takie oczywiste i proste, a w naszym życiu odrzucane i bolesne. NadszedÅ‚ jednak czas przycinania winnic!

Piątek był naprawdę piękny. Rano odprawiliśmy roraty. O 10.00 pojechałem do Piotrka. Wyspowiadałem go na święta i zawiozłem KOmunię świętą. Dało się też trochę pogadać. POtem wróciłem do domu i zaczęło się wielkie sprzątanie i dekorowanie kościoła na święta. Tadzio J. buduje nam szopkę na świeżym powietrzu. Dziewczyny z plastycznego, razem z Ks. Markiem, przygotowywały symboliczną szopkę w środku kościoła. Grupa młodych stroiła choinki. Wszystko skończyliśmy po pierwszej w nocy. Ważna była też dzisiaj msza wieczorna, podczas której Mariusz, student IV roku złożył podanie z prośbą o chrzest i już oficjalne o włączenie go w katechumenat. Jak Bóg da, będziemy mieli w Wielką Sobotę chrzciny. Po mszy spowiadałem trochę ludzi. Prawie, że się rozbeczałem, bo dziś nie mogłem udzielić komuś rozgrzeszenia. Nie wyobrażacie sobie jaki to wielki ból dla księdza, gdy nie ma warunków, aby udzielić rozgrzeszenia. Boże, bądź nam miłościw!

Uwagi o ludziach:

Marzena i Adaś Ł. (już teraz z Poznania!) - Gratuluję narodzin Jasia! Na pewno jest cudowny i już zna na pamięć kilka sztuk teatralnych, bo zapewne tatuś recytował mu swoje role jeszcze przed poczęciem. Kochani, bardzo się cieszę i życzę wam olbrzymiej radości z dzieci.

Oj, zbliża się trzecia nad ranem. Kończę, żeby jeszcze się położyć spać przed tą trzecią godziną, bo to ponoć nienajciekawsza pora. Dzień dobry! Ja idę spać, a wy już lądujcie z tych łóżek!

Mikołaje z ulicy Małej

December 21st, 2007 by xAndrzej

Uwielbiam jak studenci robiÄ… coÅ› dla ubogich. ChrzeÅ›cijaÅ„stwo bez opcji na rzecz ubogich nie jest ewangeliczne, choćby byÅ‚o najbardziej rozmodlone i uduchowione. DziÅ› nasi studenci mieli akcjÄ™ “PrzyÅ‚Ä…cz siÄ™ do paczki”. W mikoÅ‚ajkowych przebraniach chodzili po najuboższych ulicach CzÄ™stochowy i rozdawali dary dzieciom z tych okolic. Jeszcze parÄ™ lat temu sam chodziÅ‚em z nimi po domach, a dziÅ› trochÄ™ z boku Å›ledziÅ‚em ich poczynania. W tym Å›wiecie biedy, patologii i pijaÅ„stwa nagle zrobiÅ‚o siÄ™ jaÅ›niej! KtoÅ› kto dzieli siÄ™ z innymi rozÅ›wietla Å›wiat, bo rozpala wygaszony ogieÅ„ w sercu drugiego czÅ‚owieka. DziÅ› na MaÅ‚ej byÅ‚o dużo rozpalonych, dziciÄ™cych serc. Czy coÅ› może dać wiÄ™kszÄ… radość od tej, gdy widzi siÄ™ uÅ›miechy na twarzach dzieci? JadÄ…c ulicÄ… MaÅ‚Ä… zatrzymaÅ‚em siÄ™ przy sklepie spożywczym. Na schodach siedziaÅ‚ maÅ‚y chÅ‚opiec. “Tu zaraz bÄ™dzie chodziÅ‚ Å›wiÄ™ty MIkoÅ‚aj i na pewno coÅ› ci przyniesie!” - zagadnÄ…Å‚em do niego. “Nie ma Å›wiÄ™tych MikoÅ‚ajów - odpowiedziaÅ‚ bez żadnego uÅ›miechu - A nawet jakby byÅ‚, to lepiej , żeby mi zmieniÅ‚ tatÄ™!” Zaraz po tych sÅ‚owach ze sklepu wyszedÅ‚ dorosÅ‚y mężczyzna z caÅ‚Ä… reklamówkÄ… wódki i piwa. Najwyraźniej to byÅ‚ ojciec tego chÅ‚opaka. ChÅ‚opiec wstaÅ‚ i poszedÅ‚ za ojcem. Ojciec nawet nie wziÄ…Å‚ go za rÄ™kÄ™, a wÅ‚aÅ›ciwie to pewnie nie mógÅ‚, bo jego rÄ™ce byÅ‚y zajÄ™te dźwiganiem butelek z piwem. Jaka szkoda, że na wyposażeniu naszych studenckich MikoÅ‚ajów nie ma nowych tatusiów. O nich można już tylko prosić Boga!
W każdym razie znów bardzo przeżyłem to wędrowanie po ulicach. Nasi wspaniali studenci nieźle wymarzli i często się pogubili w zaułkach i zakamarkach. Ale i tak dziś na Małej było jaśniej, bo zawsze robi się jasno, jeśli ktoś pomaga komuś z całego swojego serca.

DzieÅ„ miaÅ‚em taki sobie. PrzybiÅ‚o mnie trochÄ™ problemów o których nie mogÄ™ niestety pisać, ale muszÄ™ je udźwignąć, a do niektórych nabrać trochÄ™ dystansu. Jaka szkoda, że sÄ… takie sprawy wobec których czÅ‚owiek nie może być przeźroczysty. Znów nie sÄ… to moje sprawy, bo jakoÅ› Bóg mnie samego mocno chroni, za to czÄ™sto wzywa mnie do dźwigania cudzych boleÅ›ci i trudnoÅ›ci. WziÄ…Å‚em wiÄ™c na siebie kawaÅ‚ek ciężkiego krzyża kogoÅ› drugiego. ChcÄ™ trochÄ™ go podźwigać, żeby pomóc. Rano byÅ‚a wigilia na Wydziale INżynierii Procesowej, MateriaÅ‚owej i Fizyki Stosowanej. To sÄ… maÅ‚e cuda, kiedy stajÄ™ przed caÅ‚Ä… zacnÄ… profesurÄ… i czytam EwangeliÄ™ o Narodzeniu Jezusa. Wielu z nich pewnie dawno już nie czytaÅ‚o Ewangelii, a Å›wiÄ™towanie Bożego Narodzenia sprowadziÅ‚o do Å›wieckiego zwyczaju. TYm wiÄ™cej siÄ™ cieszÄ™ z takich wigilii. Po obiedzie odwiedziÅ‚em BogumiÅ‚e z okazji jej dzisiejszych imienin, a potem przyglÄ…daÅ‚em siÄ™ przez chwilÄ™ jak nasi studenci wÄ™drujÄ… z paczkami do biednych dzieci. ZrobiÅ‚em kilka okrążeÅ„ wokół tych biednych ulic, żeby przypomnieć sobie ludzkÄ… biedÄ™. Jako ksiÄ…dz, za bardzo zapominam, jak biedni potrafiÄ… być ludzie! O 19 mieliÅ›my MszÄ™ Å›wiÄ™tÄ… i adoracjÄ™, a potem dziewczyny robiÅ‚y kolacjÄ™ dla naszych zmarzniÄ™tych “MikoÅ‚ajów”. ByÅ‚a wiÄ™c ciepÅ‚a herbata i kanapki dla naszych mikoÅ‚ajkowych bohaterów.

Uwagi o ludziach:
Bp Jan - To było bardzo piękne o tej nadziei. Myślę też, że bardzo ludziom potrzebne wobec różnych sytuacji na Politechnice. Dziękuję też za wspólny czas i chwilę rozmowy.

Bogusia - Sto lat, sto lat, sto lat!!! Bożego błogosławieństwa z okazji imienin. Bądź ciągle Bogu-miła!

Malina - Postaram się może jutro odpisać na mail. A tymczasem na blogu dziękuję za pozdrowienia i wieści z Wrocławia. Też noszę w sercu nasze ostatnie spotkania, rozmowy i rekolekcje.

OIOM - Ludki Boże, zgłaszajcie sie do modlitwy za chorych. Ludzie potrzebują naszej modlitwy! Zobaczcie, można nawet siedzieć w domu i modląc się za chorych służyć im. I choć to nie wyczerpuje naszej troski o chorych, ale daje mnóstwo ulgi w cierpieniu. Dziś poprosił nas Paweł S. o intensywną modlitwę za jego mamę. Mama będzie miała operację na raka piersi 15 stycznia. Mamy trzy tygodnie na szturmowanie nieba. Przypominam o Piotrku i Andrzeju. Do tego modlimy się za nasze OIOM-owe dzieci Justynkę i małego Karolka (dowiedziałem się dziś, że 7 stycznia będzie miał operacje na serduszko - módlcie się mocno za niego) .

Niech pokora nabierze śmiałości

December 20th, 2007 by xAndrzej

Wielki piewca Maryi, św. Bernard, w czytaniu z Liturgii Godzin woła do Matki Bożej, aby w swej pokorze nabrała jednak śmiałości. Ten święty ma na tyle odwagi, żeby wołać do Matki Jezusa, aby nie milczała i nie ukrywała się pod skrzydłami pokory, bo pokora wymaga często, aby odważnie dać świadectwo o Jezusie. Prawdziwa pokora wymaga odwagi. Lęk tak naprawdę najczęściej jest pychą. Boimy się mówić, świadczyć, głosić z lęku przed wyśmianiem, odrzuceniem, czyli z lęku o samych siebie, a to już jest pycha. Bernard jednak nie wpada w drugą skrajności i nie namawia Maryi, aby była przesadnie pewna siebie i wśród wszystkich zwracała uwagę na swoją osobę. W pokorze trzeba być też roztropnym. Najpiękniejszym dowodem na mądrość Maryi i zrozumienia czym jest pokora jest pieśń Magnificat. Maryja nie uniża się i zna swoją wartość (błogosławić mnie będą wszystkie narody!), a jednocześnie doskonale rozumie, że wszystko kim jest, co ma, co może zdziałać - jest całkowitą zasługą Boga. W swoim kapłańskim życiu nieustannie tak się czuję. Wszystko co mam - mam dzięki Bogu. Życie mi dał Pan Bóg, powołanie też mam od Niego. Ale nawet drobne rzeczy mam dzięki Bogu. Kościół dla studentów wybudowali ludzie dzięki poruszeniu ich serca, pracę na uczelni mam dzięki jakims zdolnościom od Boga, dzięki którym udało mi się zrobić doktorat, samochodu też sobie sam nie kupiłem - mogłem go spłacić dzięki temu, że jestem na garnuszku u ludzi. Jeśli w ogóle coś mam to tylko dzięki Bogu, a jedyną moją zasługą jest współpraca z Bogiem i zezwolenie na to, aby mną całkowicie zarządzał.
Jest czwartek rano i znów muszę nadrobić wczorajsze blogowanie. Wczoraj byłem aż na trzech wigiliach: z senatami Politechniki i Akademii Jana Długosza oraz na naszej duszpasterskiej wigilii. Święta więc już praktycznie się zaczęły. Dla wszystkich jest to czas szczególny i mimo różnic i sporów ludzie dzielą się opłatkiem i chcą być razem. Może to czasem wygląda sztucznie, ale jest dowodem olbrzymiej tęsknoty ludzi za jednością. Wczoraj też sporo czasu spędziłem z Księdzem Arcybiskupem. Była nawet okazaja do dłuższej, osobistej i serdecznej rozmowy.
Nasza wigilia byÅ‚a też bardzo rodzinna. MszÄ™ odprawiaÅ‚ KsiÄ…dz Arcybiskup a po niej mieliÅ›my przedstawienie “OpowieÅ›ci wigilijnej” Dicensa (Brawo studenciaki! To jest Å›wietny zaczyn pod maÅ‚y teatrzyk studencki!) i dzielenie siÄ™ opÅ‚atkiem. Bardzo miÅ‚y i rodzinny wieczór!

Uwagi o ludziach:
Ks. Prof. J. Bagrowicz - Bardzo dziękuję za życzenia świąteczne. Byłem wzruszony, że mój promotor sam pierwszy dzwoni z życzeniami. Oczywiście wszystkie je z całego serca odwzajemniam. Dobrych i błogosławionych świąt, Księże Profesorze!

Rektor AJD - Wielkie dzięki za obecność na naszej wigilii i to w pełnym składzie, czyli z wszystkimi prorektorami uczelnii. To wielki zaszczyt dla naszej wspólnoty, zwłaszcza, że nie robiliśmy wielkiego rozgłosu w tym roku. Bardzo też dziękuję za odważną wypowiedź na senacie o naszej parafii i o udzielaniu jej pomocy w funkcjonowaniu. Zapraszam do nas częściej!

Pan Profesor B. Wysłocki - Znów zrobił Pan Profesor kawał wspaniałej roboty dla nas. Dziękuję za listy zachęcające do solidarności z naszą wspólnotą. Już widzę maleńkie owoce tego apelu! Dziękuje nawet nie za ten materialny wymiar, ale za odważne świadczenie i przyznawanie się do Kościoła. Polska musi odbudować katolicką inteligencję.

Student XYZ - CieszÄ™ siÄ™, że w twoim życiu duchowym masz “górkÄ™”, ale zapamiÄ™taj, że dojrzaÅ‚e życie duchowe to nie “górka”, ale stabilność i wytrwaÅ‚ość. “ObyÅ›my nie byli dziećmi, którymi miotajÄ… falÄ™”.

Ktoś??? - Dostałem dziś informację, że ktoś z moich czytelników zgłosił mój bolog do jakiegoś konkursu na blog roku. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale może to nie jest najlepszy pomysł, żeby startować w konkursach. W każdym razie dzięki za dobre noty dla blogu.

OIOM - Oddział Intensywnej Opieki Modlitewnej ciągle działa. Dołączyli do nas między innymi Sylwia, Marta, Janusz. Dzięki Wam za modlitwy w intencji chorych.
Przypomnę, że mamy na OIOM-ie Andrzeja i Piotrka oraz dwoje maleńkich dzieci chorych na serce: Justynke i Karola.

« Previous Entries