Go to content Go to navigation Go to search

March 14th, 2013 by xAndrzej


Aż do pnia …

March 9th, 2013 by xAndrzej

Prowadzi mnie przez ten Wielki Post prorok Izajasz. ChcÄ™, żeby tak jak do ludzi swojej epoki, także i do mnie mówiÅ‚ Bóg przez niego. W koÅ„cu prawdziwy prorok nie mówi słów na chwilÄ™, bo sÅ‚owa Boga sÄ… na wieki, nie tracÄ… aktualnoÅ›ci. Izajasz nie próbuje być delikatny. WstrzÄ…sa moim sumieniem jego proroctwo o tym, że tam gdzie grzech siÄ™ już zakorzeniÅ‚ musi nastÄ…pić klÄ™ska. Nie da siÄ™ nieustannie Å›cinać grzechów jak trawy i cieszyć siÄ™, że na chwilÄ™ przestaÅ‚o je być widać. I tak znowu wyrosnÄ… i co gorsza, przez to nieustanne, powierzchowne Å›cinanie jeszcze bardziej wzmacniajÄ… siÄ™ korzenie grzechu. MÄ™czy mnie takie spowiadanie siÄ™, które jest tylko drobnÄ… kosmetykÄ… duszy, jakbym to robiÅ‚, żeby siÄ™ ludziom podobać, a nie Bogu. UzmysÅ‚owiÅ‚em sobie bardzo mocno, że spowiedź “po Å‚ebkach” jest przede wszystkim oszukiwaniem siebie, udawaniem, że czegoÅ› nie ma i brakiem wiary, że Bóg tego może nie widzieć i nie mieć możliwoÅ›ci i mocy, żeby to we mnie zmienić. To trochÄ™ tak, jak chory, który wie, że ma raka, ale próbuje sobie wmówić, że to tylko drobna wysypka. Izajasz każe wycinać aż do pnia, bez troski o liÅ›cie i kwiatki. WyniosÅ‚e cedry libanu, które udajÄ… zdrowie i siÅ‚Ä™, a w Å›rodku sÄ… puste i chore trzeba wyciąć aż do pnia. NajwiÄ™kszÄ… chorobÄ… tych rozÅ‚ożystych cedrów jest pycha. Ona jest jak propaganda sukcesu, która wmawia nam, że wszystko jest cudownie, choć w Å›rodku zionie pustkÄ… i gangrenÄ… grzechu. Tam gdzie grzech siÄ™ już zakorzeniÅ‚ trzeba zgodzić siÄ™ na klÄ™skÄ™, po prostu siÄ™ poddać i skapitulować, przestać siÄ™ Å‚udzić, że da siÄ™ wyrwać te korzenie o wÅ‚asnych siÅ‚ach. Å»eby jednak przyznać siÄ™ do klÄ™ski trzeba wielkiej pokory. Można bowiem usychać przy źródle, udawać, że siÄ™ kwitnie, choć siÄ™ jest już dawno Å›ciÄ™tym kwiatem, wsadzonym do wazonu i skazanym na szybkie zgnicie.
Wycinanie aż do pnia wydaje się być sromotną klęską, ale tylko wtedy może narodzić się nowe życie. Klęska dopuszczona przez Boga i przyjęta przez nas tam, gdzie grzech się zakorzenił, staje się ostatecznie zwycięstwem Boga.
“WyroÅ›nie różdżka z pnia Jessego” - przepowiada Izajasz. To tak jak życie wytrysnęło z drzewa krzyża, tak jak zbawienie przyszÅ‚o na nas z ludzkiej klÄ™ski Syna Bożego. Tak, czasem trzeba skapitulować, żeby zwyciężyć, przegrać jakÄ…Å› bitwÄ™, żeby zwyciężyć caÅ‚Ä… wojnÄ™. DiabeÅ‚ nie umie przegrywać, choć z góry skazany jest na przegranie. Bóg wydaje siÄ™ czasem być przegranym, ale tak na prawdÄ™ zawsze zwycięża.
Znam dużo klÄ™sk, które staÅ‚y siÄ™ źródÅ‚em nowego życia, wiele kapitulacji, które doprowadziÅ‚y do zwyciÄ™stwa. PamiÄ™tam Å›wiadectwo kobiety, która wiele lat nosiÅ‚a w sobie nienawiść do męża, za to, że jÄ… zostawiÅ‚, zdradziÅ‚, sponiewieraÅ‚. Chyba po trzydziestu latach stanęła wreszcie przed Bogiem i siÄ™ poddaÅ‚a, zdecydowaÅ‚a siÄ™ na przebaczenie mężowi. Jest dziÅ› zupeÅ‚nie innÄ… kobietÄ…. Choć ciÄ…gle sama, to jednak wewnÄ™trznie wolna, radosna, bez dźwigania nieustannego gniewu i szukania odwetu. KiedyÅ› odwiedzaÅ‚em Adasia, którego choroba przykuÅ‚a do wózka inwalidzkiego. DÅ‚ugo walczyÅ‚. Raz siÄ™ wÅ›ciekaÅ‚ peÅ‚en pretensji do Boga, a innym razem kazaÅ‚ siÄ™ wozić na modlitwy o uzdrowienie i na każde zawoÅ‚anie, żeby wstaÅ‚ z wózka, siÅ‚Ä… rÄ…k jakoÅ› siÄ™ zbieraÅ‚, ale zawsze koÅ„czyÅ‚o siÄ™ upadkiem na ziemiÄ™ i wewnÄ™trznym rozczarowaniem. W koÅ„cu siÄ™ poddaÅ‚ i paradoksalnie postanowiÅ‚ siÄ™ zaprzyjaźnić ze swoim kalectwem. Wiem, że dziÅ› jest wsparciem dla wielu swoich niepeÅ‚nosprawnych rówieÅ›ników i mówi im ze Å›miechem, że życie jest piÄ™kne. CzÄ™sto wspominam paniÄ… ZosiÄ™, emerytowanÄ… nauczycielkÄ™, której dom byÅ‚ zawsze peÅ‚en mÅ‚odych ludzi, choć pani Zosia do koÅ„ca życia pozostaÅ‚a starÄ… pannÄ…. Zawsze nam mówiÅ‚a, że chyba do czterdziestki byÅ‚a obrażona na Boga, że jej nikt nie chce i że jest sama. Aż w koÅ„cu powiedziaÅ‚a Bogu dosadnie: “jeÅ›li Ciebie to nie obchodzi, że jestem sama i nie mogÄ™ sobie znaleźć męża to i ja, od tej chwili zaczynam mieć to w nosie”. No i zaczęła. PrzestaÅ‚a na siÅ‚Ä™ kogoÅ› szukać i caÅ‚a oddaÅ‚a siÄ™ swoim uczniom w szkole, nie tylko uczÄ…c ich polskiego, ale bÄ™dÄ… dla nich jak ktoÅ› wyjÄ…tkowo bliski i ważny.
Trzeba się czasem dać wyciąć aż do pnia, w swoim zakorzenionym grzechu i w swojej niepokonanej słabości, trzeb się czasem poddać, żeby Bóg mógł działać.

Nawrócenie jest walką

March 7th, 2013 by xAndrzej

Są takie miejsca na ziemi, gdzie wszystko widzi się inaczej i chyba prawdziwiej. W codziennym zabieganiu tracimy kontrolę nad tym, co ważne i ważniejsze. Często nasz największy wysiłek okazuje się parą w gwizdek, a najpilniejsze rzeczy do załatwienia stają się zwykłą słomą bez jednego ziarna.
Po długiej przerwie byłem dziś na Srebrnej Górze u Kamedułów. Gdyby ktoś kiedyś dopadł moje kleryckie zapiski to znalazłby w nich częste opisy modlitwy i duchowych rozstrzygnięć właśnie w tym miejscu. Chyba najgłębsze decyzje i pierwsze najważniejsze postanowienia rodziły się we mnie właśnie w tej przestrzeni pokuty i surowego życia mnichów.
O ile mówimy, że mogą być miejsca i domy naznaczone obecnością złych duchów, tak również mogą być takie miejsca gdzie obficie rozlewa się łaska. Dla mnie takim miejscem jest ciągle kamedulski erem na krakowskich Bielanach.
Bóg dał mi dziś szansę pooddychać na nowo duchowym aromatem powolnej modlitwy mnichów i uprzytomnić sobie, co w oczach Boga liczy się najbardziej. Kiedy klęczałem w kamedulskim chórze, głowę miałem pełną światowych problemów. Martwiłem się o Kościół i o właściwy wybór Papieża; o świat, który odwraca wszystko do góry nogami; o ludzi, którzy nie tylko tracą wiarę, ale zioną jakąś niepojętą złością wobec Boga; o nas, księży i o kleryków, że tak odstajemy od wymagań czasu - martwiłem się i pytałem Boga, co ja w tym wszystkim powinienem zrobić? Co jest moim najważniejszym zadaniem? Nie czekałem długo na podpowiedź Boga. Natychmiast zadźwięczało mi w uszach jedno, jasne słowo: nawrócenie. A potem brzmiało ono w psalmach i modlitwach Kamedułów, a co najważniejsze, widać je było w ich życiu. Najważniejszą sprawą, której oczekuje ode mnie Bóg jest moje nawrócenie. Resztę zrobi już On sam! Jak rzadko kiedy, poczułem wyraźnie, że wszystko dla mnie i dla świata zależy od mojego nawrócenia. Tak, wcale nie od nawrócenia innych, ale mojego własnego! Załatwiałem dziś w Krakowie wiele spraw, byłem na uczelni, z rektorami gadaliśmy o formacji kleryków i o naszej pielgrzymce do Częstochowy, ale wszystko to w jednym momencie wydało mi się jedynie małym fragmentem rzeczywistości wobec wielkości i mocy nawrócenia. Pierwszą i najważniejszą rzeczą jest moje nawrócenie - bez niego ani jedno światowe zadanie nie będzie miało znaczenia i nie zaowocuje. Jeśli ja i każdy z moich współbraci kapłanów, za najważniejsze zadanie uzna swoje nawrócenie - Chrystus dokona cudów w swoim Kościele! Niemoc Kościoła jest wynikiem naszego nienawrócenia. Bóg może działać tylko i wyłącznie przez ludzi nawróconych, czyli całkowicie skierowanych ku Niemu, ku Jego woli i Jego Ewangelii.
W jednej z modlitw kamedulskich usłyszałem wezwanie do walki o nawrócenie. To prawda, nawrócenie nie jest tylko zewnętrzną zmianą miejsc czy pozycji - ono jest przede wszystkim totalnym podporządkowaniem siebie samemu Bogu. Nawrócenie jest walką, dlatego Kameduli muszą walczyć przez umartwienie, post, modlitwy, samotność, milczenie, pokuty. Muszą też walczyć za nas, bo my już często nie walczymy. Nasza pycha jest tak mocna, że skutecznie hamuje próby prawdziwego nawrócenia. Bo przecież nie da się wewnętrznie zwrócić ku Bogu, jeśli jest się ciągle wpatrzonym w siebie. Będę tępym narzędziem w rękach Boga, jeśli Mu nie pozwolę zetrzeć we mnie wszelką hardość, zatwardziałość serca, nadęcie i gniew.
Najważniejszą sprawą dla mnie i dla świata jest moje osobiste nawrócenie, bo jeśli czasem wybieram się na wojnę o Boga i wiarę w świecie, to zawsze ją przegram, jeśli będę nienawróconym żołnierzem Pana. Gliniane żołnierzyki wygrywają wojnę tylko w zabawie. W rzeczywistości można je wszystkie przewrócić jednym ruchem ręki. Diabeł tak łatwo nas przewraca i kręci nami, jeśli każdego dnia nie nawracamy się na serio.
Z takimi myślami opuszczałem dziś mury kamedulskiego eremu. Opadły ze mnie wszystkie napięcia związane z moim poczuciem bezradności wobec ogromu zadań w Kościele. Miałem tylko jedno, pewne i jasne światło - mam się codziennie nawracać. To najważniejsza rzecz, jaką mam do zrobienia i od której zależy wszystko inne.