Go to content Go to navigation Go to search

Uzdrowienie przez dotyk

February 15th, 2015 by xAndrzej

Dotknięcie Boga ma moc uzdrawiającą. Gdyby ludzie chcieli tak naprawdę się Go dotknąć byliby uzdrowieni, jeśli nie fizycznie to na pewno duchowo. Dotyk jest osobistym spotkaniem dwóch osób. Nie można nikogo dotknąć na odległość, z dystansu, z oddali. Żeby doświadczyć uzdrawiającego dotyku Boga trzeba się do Niego zbliżyć. Problem w tym, że bardzo nie chcemy, żeby ktoś nas dotykał w chore miejsca. W głębi popękani, na zewnątrz wysuwamy kolce jak kaktus, broniąc się przed dotknięciem. Trędowaty z Ewangelii podjął ryzyko. Ominął prawo, pokonał ból, przekroczył swój wstyd i wyszedł na spotkanie z Bogiem. A potem zrobił gesty, które są warunkiem uzdrowienia: przyszedł do lekarza, z pokorą – przez uklęknięcie – uznał Jego moc nad chorobą. Nie był pewny, że zostanie uzdrowiony, dlatego zapytał Jezusa, czy On chce go oczyścić. Często zranieni, ubrudzeni, cierpiący zamykamy się w sowich ranach a pycha i jakieś niepojęte ambicje zatrzymują nas przed pójściem z tym wszystkim do Jezusa. Czasem nawet udajemy, że nie boli, na zewnątrz gramy silnych, żeby tylko nie okazać słabości. Dotyk Boga może nas uzdrowić, ale wymaga przyjścia do Jezusa, uznania swojego bólu, dotknięcia Boga.
Jeszcze ważniejszą i cudowniejszą jest reakcja Jezusa. On nie uzdrawia słowem, ale dotykiem swojej boskiej ręki. Dobrze wie, że trąd to strasznie zaraźliwa choroba i kiedy się dotknie trędowatego weźmie na siebie jego nieczystość. Taki jest Bóg. On nie leczy dobrymi radami, nie wypisuje recepty z gotowym lekarstwem, ale bierze na Siebie nasze słabości, nasze zranienia i grzechy. Wchodzi w nasze problemy, żeby je wziąć na Siebie. Poniesie za to straszne konsekwencje – będzie cierpiał i z ostanie zabity za nasze grzechy. My, ludzie, może dlatego boimy się czasem pomagać innym, żeby tylko nie brać ich problemów na siebie, nie dźwigać ich słabości. Bóg nie boi się dotknąć największych naszych ran, najbardziej zaraźliwych i gorszących. Przyjdź do Jezusa! Im więcej masz ran, problemów, ciężarów, tym bardziej przyjdź!

Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii

February 8th, 2015 by xAndrzej

Tak wyglądał typowy dzień Jezusa w czasie Jego publicznej działalności: uzdrawianie chorych, wypędzanie złych duchów, modlitwa i głoszenie Ewangelii. Zadziwia przy tym wszystkim olbrzymia gorliwość Jezusa. Jak trzeba to nawet zarywa noc, żeby tylko móc służyć i żeby nie zaniedbać żywej relacji z Ojcem. On wie, że Jego misja to kwestia życia i śmierci, zbawienia lub potępienia. Wiara w Boga to nie jest tylko kwestia prywatnych przekonań, jakiś nasz osobisty wybór określonych wartości czy własnego poglądu na świat. Jak wiesz, że coś jest absolutnie konieczne do życia – poświęcisz temu wszystkie swoje siły. Wiara w Ewangelię jest konieczna do zbawienia dlatego Jezus nie szczędzi sił, żeby głosić Ewangelię. Przesłanie Ewangelii jest też koniecznym fundamentem do budowania życia na ziemi, bo bez tego fundamentu wszystko, co budujemy, jest budowane na piasku, jest kruche, nietrwałe i prędzej czy późnij doprowadzi nas do ruiny osobistej i społecznej. To dlatego z taką pasją święty Paweł wszystko poświęcił głoszeniu Ewangelii i bez najmniejszej wątpliwości wyznaje, że to jest nasz obowiązek, a nie dobra wola, że „biada nam, gdybyśmy nie głosili Ewangelii”. Głoszenie to jest wielkim zadaniem i wielkim trudem. Właśnie dlatego, że ewangelizacja jest warunkiem wiary i życia z Bogiem, jest też miejscem wielkiego sprzeciwu sił bezbożnych. Diabeł zgodzi się szybciej na naszą prywatną drogę do świętości niż na nasze odważne głoszenie Ewangelii. Stąd tyle jego wściekłości wobec publicznego wyznania wiary, wobec obecności Boga w miejscach publicznych i życiu społecznym. Dlatego Hiob przygotowuje nas dzisiaj do tego zadania realnie przypominając, że to jest nieustanna walka, wielki bój o życie Boże w nas i w świecie. Tu nie ma jakiejś spokojnej równowagi, jakiejś zdrowej tolerancji, tu jest walka świata przeciwko Bogu i Jego Ewangelii. Świat jest dziś bardziej tolerancyjny dla grzechu i zła niż dla prawdy, dobra i wiary. Biada nam, jeśli nie będziemy walczyć o głoszenie Ewangelii. Bez tego czeka nas nie tylko duchowa zagłada, ale w konsekwencji również i fizyczne zabijanie i śmierć, bo grzech prędzej czy później przynosi śmierć.
Wszystko, co robi Jezus podporządkowane jest głoszeniu królestwa Bożego. W dzisiejszej Ewangelii widać wyraźnie, że wszystko – uzdrawianie, wypędzanie złych duchów, a nawet modlitwa mają służyć głoszeniu Ewangelii. Jezu przecież zostawia wielu chorych, nie wdaje się w długie dyskusje z demonami, a nawet skraca swoją modlitwę, żeby móc iść dalej i głosić. Naprawdę, to wszystko, co robi, ma służyć głoszeniu Ewangelii. Ewangelista Marek bardzo świadomie zauważa trzy, jakby podstawowe działania Jezusa, które towarzyszą głoszeniu i są jego uwiarygodnieniem.
1. Uzdrawianie chorych. Choroba otwiera ludzi na słuchanie Boga. Jezus czyni cuda uzdrowienia, żeby wzbudzić wiarę. Cudownie uzdrowieni mają w sobie jakiś wewnętrzny imperatyw, żeby głosić moc Jezusa. Tłumy chcą słuchać Boga, bo widzieli cuda. To bardzo potrzebne do przebudzenia w wierze. Obok tych fizycznych cudów, już sama obecność Jezusa wśród chorych uwiarygodnia i określa Jego misje. Być przy ubogich i cierpiących, służyć im do końca, nawet w najbardziej terminalnym stanie szanować ich godność i prawo do życia. Wielu świętych przez swoje świadectwo służby ubogim i chorym ze względu na Chrystusa przyśpieszało nawrócenie wielu niewierzących. Fizyczne i moralne cuda otwierają innych na słuchania Ewangelii.
2. Jezus wyrzuca złe duchy i co najdziwniejsze zakazuje im mówić o Nim, bo one wiedzą kim On jest. W głoszeniu Ewangelii to bardzo ważne, żeby wiedzieć kto mi mówi o Bogu. Złe duchy też chcą nam mówić o Bogu, ale w niczym nie wolno ich słuchać, bo one są duchami kłamstwa i przewrotności. Właśnie dlatego, że wiedzą kim On jest, potrafią najlepiej zafałszować, wykrzywić jezusową Ewangelię. W Biblii prawdą jest nie tylko to, co mówię, ale przede wszystkim to, kto mi to mówi. Stąd Jezu powie o sobie, że On jest Prawdą. Diabeł nigdy nie będzie prawdą, choćby ją inteligentnie udawał, choćby nas pouczał o Bogu. Dziś jest wielu takich, którzy próbują interpretować po swojemu Ewangelię, uzdrawiać i pouczać Kościół, Papieża, Biskupów, ale kim oni są, jaka jest ich wiara i życie Bogiem? Może to niekiedy diabeł, próbuje nam głosić Ewangelię. Zobacz kim jest ten, kto ci próbuje mówić o wierze? W czyje imię i z czyjego mandatu próbuje on kształtować twoje życie i twoją religijność?
3. Modlitwa. Właśnie ona jest najlepszym sprawdzianem autentyczności głoszenia Ewangelii. Diabeł się nie modli. On nie ma kolan – jak pisali święci - i dlatego wszystko, co próbuje mi mówić, nawet o Bogu, jest fałszywe. Kiedy ktoś ci głosi Ewangelię, zapytaj, a najlepiej zaobserwuj, czy ten ktoś się modli. Sam, kiedy chcesz komuś mówić o Jezusie, nie rób tego, jeśli się nie modlisz. Bo modlitwa to nasza relacja z Bogiem, a głosić Boga, nie mając z Nim żadnych relacji, jest jak głoszenie jakiejś ideologii, a nie wiary, bo wiara to przede wszystkim moja osobista więź z Jezusem. Głosząc Jezusa mam mieć udział w Jego życiu i Ewangelii.