Go to content Go to navigation Go to search

Aniele, ty gapo …

September 29th, 2009 by xAndrzej

DziÅ› mamy Å›wiÄ™to najwybitniejszych z aniołów. Nie wiem, czy tam w niebie jest jakaÅ› anielska hierarchia, a nawet jeÅ›li istnieje to musi być ona hierarchiÄ… miÅ‚oÅ›ci. Ci najważniejsi kochajÄ… najwiÄ™cej i najwiÄ™cej sÅ‚użą. Anielskość traci siÄ™ wraz z utratÄ… chÄ™ci sÅ‚użby i utratÄ… pokory. Zbuntowane anioÅ‚y, które staÅ‚y siÄ™ diabÅ‚ami nie straciÅ‚y swojej anielskiej natury, ale zbuntowaÅ‚y siÄ™ wobec swoich funkcji. W swojej pysze odmówiÅ‚y sÅ‚użby. Anielskość nie jest zwiÄ…zana ani z zewnÄ™trznym piÄ™knem (anioÅ‚y nie majÄ… ciaÅ‚a), ani jakÄ…Å› intelektualnÄ… sprawnoÅ›ciÄ…( diabeÅ‚ zachowaÅ‚ inteligencjÄ™ choć zgubiÅ‚ anielskość). SÅ‚użba oznacza bycie dla drugich, poÅ›wiÄ™cenie siÄ™ bez liczenia swojego czasu, bez nieustannego robienia kalkulacji zysków i strat, bez ciÄ…gÅ‚ego porównywania siÄ™ z drugimi, żeby czasem nie być wykorzystanym. Utrata ducha sÅ‚użby zaczęła siÄ™ u diabÅ‚a od negacji, od mówienia “nie”, od uciekania od trudu i ofiary. AnioÅ‚y sÄ… na tak i zawsze szukajÄ… takich rozwiÄ…zaÅ„, żeby pomóc, żeby sÅ‚użyć, żeby wyrÄ™czyć i kochać. DiabeÅ‚ nie lubi jednego, wrÄ™cz boskiego sÅ‚owa: PragnÄ™! Jezus wypowiedziaÅ‚ je na krzyżu, żeby przypieczÄ™tować swoje zwyciÄ™stwo nad szatanem. AnioÅ‚y sÄ… po to, żeby mi szeptać do ucha to sÅ‚owo. Kiedy budzÄ™ siÄ™ rano i chciaÅ‚bym jeszcze pospać z godzinkÄ™, anioÅ‚ dyskretnie podpowiada mi, że trzeba wstać, żeby sÅ‚użyć. Kiedy nie umiem znaleźć czasu dla Boga na modlitwie to sÅ‚yszÄ™ w sercu podpowiedź aniołów: “Bóg pragnie abyÅ› siÄ™ pomodliÅ‚”. Kiedy zmÄ™czony chciaÅ‚bym siÄ™ wykrÄ™cić od wszystkich nowych zadaÅ„ i odpowiedzialnoÅ›ci, jakiÅ› anioÅ‚ podkrÄ™ca mnie do dziaÅ‚ania, przekonujÄ…c, że warto jeszcze raz siÄ™ podÅ‚ożyć, że warto siÄ™ trochÄ™ wiÄ™cej spalać, żeby Å›wiecić mocniej. Kiedy ktoÅ› wbija mi szpilÄ™ w serce i rani, anioÅ‚ siÄ™ uÅ›miecha i mówi, że znów jestem Å›mieszny w tej swojej wyniosÅ‚oÅ›ci i dumie, że nie potrzebnie tak siÄ™ napompowaÅ‚em swojÄ… maniÄ… wielkoÅ›ci. To sÄ… zawsze najcelniejsze podpowiedzi, jak strzaÅ‚ w dziesiÄ…tkÄ™. Tylko czemu te anioÅ‚y mówiÄ… tak cicho? Czemu sÄ… takie delikatne i subtelne? DziÅ› na rozmyÅ›laniu odkryÅ‚em, że to ja sam zagÅ‚uszam moje anioÅ‚y robiÄ…c z nich zniewieÅ›ciaÅ‚e stwory w pluszowych skrzydeÅ‚kach. W Biblii anioÅ‚y nie tworzÄ… przecież towarzystwa wzajemnej adoracji ani cieplutkiej wspólnoty - to sÄ… zastÄ™py anielskie, coÅ› w rodzaju wojska Pana Boga. MichaÅ‚ nie zstÄ™puje z nieba, żeby pofruwać beztrosko po niebie, ale z mieczem rzuca siÄ™ na smoka, żeby zetrzeć go z ziemi. Gabriel nie przybywa do Nazaretu, żeby kokietować MaryjÄ™, ale mówi jej o Bożych planach, o bezwzglÄ™dnej sÅ‚użbie i poÅ›wiÄ™ceniu. Może ja sam sprowadziÅ‚em moje anioÅ‚y do kiczowatych maskotek z odpustowych straganów? AnioÅ‚y bÄ™dÄ… mniej subtelne i zdecydowanie owocniej bÄ™dÄ… nam pomagać, gdy potraktujemy je po mÄ™sku, konkretnie i realnie. KsiÄ…dz Jan Twardowski obruszyÅ‚ siÄ™ kiedyÅ› nas swojego anioÅ‚a, że tak sÅ‚abo go pilnuje i krzyknÄ…Å‚ w jego stronÄ™: “Aniele, ty gapo!” MyÅ›lÄ™, że to wbrew pozorom milsze dla aniołów od ckliwych westchnieÅ„ i zniewieÅ›ciaÅ‚ych wyobrażeÅ„.
RozkazujÄ™ wam, AnioÅ‚owie w niebie, żebyÅ›cie mnie zawsze atakowali kiedy mówiÄ™ “nie” wobec zaproszeÅ„ Pana Boga do sÅ‚użby i jeszcze wiÄ™kszego poÅ›wiÄ™cenia.

Migawki z życia:
Niedziela: Ważna wyprawa do Starych Juch koło Ełku. Cała niedziela w drodze, ponad 1000 km. Cóż ja bym zrobił bez Marcina i Karoliny! Przez nich przyszli do mnie aniołowie.
Poniedziałek: Pomieszanie rekolekcyjnej ciszy z szaleństwem spraw organizacyjnych przed nowym rokiem.
Wtorek: Kolejny dzień bez samochodu. Moje Polo coraz częściej się psuje, a ja zamiast bliżej jestem coraz dalej od możliwości kupna nowego samochodu. Wstydzę się modlić do św. Józefa by mi w tym jakoś pomógł, bo może samochód to dla mnie małe doświadczenie bycia ubogim?
Środa: Skończyły się rekolekcje. Miałem pierwszą konferencję rektorską, a wieczorem byłem na Apelu. Dziękowałem Bogu i Jego Matce za każdego kleryka i usilnie prosiłem Aniołów w niebie, żeby powalczyli trochę o duszę tych chłopaków, żeby kiedyś byli z nich święci kapłani.

Intencje modlitewne: za kleryków naszego seminarium ( jak dobrze, że już sÄ…!), za Ojca rekolekcjonistÄ™ w podziÄ™ce za mocne i gÅ‚Ä™bokie rekolekcje; za moich współpracowników i za wszystkich księży profesorów; za KsiÄ™dza Arcybiskupa, za chorych kapÅ‚anów, za KsiÄ™dza Zbyszka o nawrócenie i uzdrowienie z naÅ‚ogu; o uzdrowienie dla Piotrka i moich rodziców, za wszystkich chorych i cierpiÄ…cych, za AniÄ™ i jej maÅ‚e dzieciÄ…tko w Å‚onie; za KarolinÄ™ i Marcina, w których wcieliÅ‚ siÄ™ ostatnio mój anioÅ‚, za czytelników tego blogu, żeby nie “cackali siÄ™” za anioÅ‚ami, ale Å›miaÅ‚o korzystali z ich opieki.

Recepta na uzdrowienie

September 24th, 2009 by xAndrzej

Jezus lubił wystawiać swoich uczniów na próbę. Chciał zobaczyć ich dojrzałość i samodzielności, spróbować jak używają wolności. Niektóre z tych prób polegały na wysłaniu uczniów z misją głoszenia prawdy o Królestwie Bożym. Uczniowie mieli sami iść do ludzi, bez fizycznej obecności Jezusa, bez Jego bezpośredniego wsparcia, kontrolującego wzroku, bez potrzeby robienia czegoś z chęci przypodobania się Mistrzowi. Ta próba polegała na przekonaniu, że prawda o ich zdolności bycia apostołami weryfikuje się wtedy, gdy są sami. Takim będziesz apostołem, jakim jesteś, gdy cię nie widzą ci, przed którymi grasz rolę świętego. Takim będziesz apostołem, jakim jesteś w środowisku, gdzie nie ma Jezusa, gdzie się o Nim albo nie rozmawia, albo mówi się źle. Czy wtedy będziesz po Jego stronie? Czy wtedy będziesz z odwagą głosił Ewangelię? Czy wtedy będę dalej wierzyć w moc obietnic Chrystusa? Mówiłem wczoraj moim klerykom, że będą takimi księżmi, jakimi są klerykami poza seminarium. Prawda o moim kapłaństwie sprawdza się poza świątynią, poza kapłańskim oficjum, w życiu pośród świata, w którym nie ma Jezusa. To są prawdziwe próby na bycie apostołem. Jezus mówił swoim uczniom, że w tym czasie próby ma się okazać, czy koncentrują się na mocy Bożej, czy też na trzosie, torbie podróżnej, chlebie i dwóch sukniach.
Dziś Pan Bóg bardzo wyraźnie poddał mnie podobnej próbie. Jakby sprawdził, czy bardziej wierzę Jego mocy wyrzucania złych duchów i leczenia chorób, czy też bardziej szukam pomocy w ludzkich środkach i zabezpieczeniach. Znów musiałem włączyć się w pomoc mojemu uzależnionemu koledze kapłanowi. Cały dzień szukałem ośrodka terapeutycznego, dzwoniłem do różnych placówek i miejsc, które pomagają uzależnionym, martwiłem się i rozmyślałem, skąd mam wziąć pieniądze na opłacenie leczenia. Na koniec zadzwoniłem do lekarza ze szpitala, w którym obecnie przebywa mój kolega. Ten poczciwy lekarz trochę mnie zawstydził swoją wiarą. Zaczął czytać mi receptę, którą wypisał dla mojego kolegi. Na tej recepcie były 4 punkty zapisane w bardzo istotnej kolejności: 1. Nawrócenie 2. Generalna spowiedź 3. Namaszczenie chorych 4. Terapia. I pomyśleć, że ja, ksiądz zacząłem to wszystko od końca, a on, lekarz przypomniał mi, gdzie zaczyna się prawdziwe uzdrowienie. Może właśnie dlatego nie ma w nas mocy, żeby uzdrawiać siebie i innych, bo szukamy na ziemi wszelkiej maści uzdrowicieli, najlepszej jakości medycznych technik, a brakuje nam prawdziwego nawrócenia i korzystania z boskich sakramentów uzdrowienia. Na tej recepcie była też zapisana terapia, skierowanie na konkretne leczenie, ale bez nawrócenia, bez spowiedzi, bez sakramentów uzdrowienia, wszystkie nasze nałogi i choroby będą powracać.
Przed posłaniem na próbę, Pan Jezusa zabrania uczniom brać laskę, trzos, chleb, dwie suknie, ale daje im swoją moc wobec złych duchów i wszelkich chorób. Czemu tak mało korzystam z tej mocy?! Czemu z taką małą wiarą odnoszę się do tego, co chce mi dać Bóg, a co jest większą mocą i największe i najbogatsze ludzkie środki?

Migawki z mojego życia:
Niedziela: Byłem w domu rodzinnym. Powinienem częściej odwiedzać rodziców, bo im są starsi, tym więcej tego potrzebują.
Poniedziałek i Wtorek: Zjazd rektorów seminariów duchownych. Przemiłe spotkanie, a przede wszystkim bardzo bogate w treści. Ile się człowiek może nauczyć od innych! Istnieje naprawdę mnóstwo ludzi, którzy lepiej od nas poznali jakąś rzeczywistość i przez których Bóg chce nas samych pouczać i ubogacać.
Środa: Przed południem wycieczka z klerykami I roku po częstochowskich klasztorach. Taki spacer pokazuje na ile różnych sposobów ludzie uwielbiają Boga. Te wszystkie rozmodlone miejsca są dowodem na istnienie Boga, bo On musi być, skoro tak wielu ludzi, od tylu wieków zostawia wszystko i idzie za Nim. Wieczorem msza święta dla całej wspólnoty seminaryjnej. Znów jesteśmy jak rodzina, która wróciła z wakacji. Cieszę się, że coraz bardziej czujemy się wspólnotą.
Czwartek: Ruszyła seminaryjna maszyna. Zaczęły się rekolekcje. Byłem dziś na Apelu Jasnogórskim i serce biło mi mocno, gdy patrzyłem jak rosyjscy mnisi przyjmowali ikonę Matki Bożej Jasnogórskiej dla swojego klasztoru. Teraz jeszcze bardziej będę rozumiał, że Kościół oddycha dwoma płucami - Zachodu i Wschodu, że mimo różnic Bóg i Jego Matka mogą nas pojednać ze sobą.

Intencje modlitewne:
O owoce naszych seminaryjnych rekolekcji, za ojca rekolekcjonistę, żeby z mocą prowadził go Duch; za wszystkich naszych alumnów, księży wychowawców i profesorów; za kapłanów, szczególnie tych chorych, uzależnionych, wypalonych, zgorzkniałych i załamanych; za ludzi chorych i cierpiących o łaskę uzdrowienia; za Piotrka; za moich rodziców i rodzeństwo; za moich wychowanków z DA i te wspaniałe rodziny; za Kasię, Grzesia i ich chłopaków ( z podziękowaniem za wizytę); za Anię, żeby była coraz spokojniejsza o to, że Bóg jest dawcą życia jej dzieciątka; za Rosję i tych dzisiejszych mnichów, żeby poruszył się Jezus w ich życiu i świecie, w którym żyją, za czytelników tego bloga.

———————————————————————-

Wydawnictwo Św. Pawła z Częstochowy informuje, że ukazała się drukiem I część blogu Księdza Andrzeja Przybylskiego.
Książka nosi tytuł: Ksiadzblog.pl.
Informacje o książce i możliwość zakupu: www.edycja.pl; e-mail: edycja@edycja.pl

SÅ‚owa i gesty

September 20th, 2009 by xAndrzej

W piÄ…tek rano, w naszym domu rekolekcyjny w Olsztynie, przyglÄ…daÅ‚em siÄ™ z upodobaniem grupie osób niepeÅ‚nosprawnych i ich przyjaciół z krakowskiej “Beczki”. Mój zachwyt może wiÄ…zaÅ‚ siÄ™ z tym, że przypomniaÅ‚em sobie dawne czasy i moje wakacyjne wyjazdy z niepeÅ‚nosprawnymi. ZachwyciÅ‚ mnie zwÅ‚aszcza jeden obrazek. StaÅ‚em samotnie obok zaparkowanego wÅ›ród drzew autokaru. Nagle wyskoczyÅ‚ przede mnÄ… maÅ‚y chÅ‚opiec o mocno Å›niadej, wrÄ™cz cygaÅ„skiej karnacji. RzucaÅ‚ siÄ™ na autokar, kopaÅ‚ w koÅ‚a, wkÅ‚adaÅ‚ rÄ™kÄ™ we wszystkie możliwe dziury. PróbowaÅ‚em go uspokoić, coÅ› mówić, ale chÅ‚opiec nie reagowaÅ‚. Wkrótce pojawiÅ‚ siÄ™ jeden ze studentów. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do mnie tÅ‚umaczÄ…c caÅ‚Ä… sytuacjÄ™: “To jest Patryk, proszÄ™ ksiÄ™dza. On ma 6 lat, mieszka w domu dziecka, ma ADHD, nie sÅ‚yszy, nie mówi, jest bardzo poraniony przez życie.” Po tych sÅ‚owach doszedÅ‚ do chÅ‚opca, dotknÄ…Å‚ jego ramienia, jego ust. ChÅ‚opczyk natychmiast rozpoznaÅ‚ w nim kogoÅ› bardzo bliskiego. ZaczÄ…Å‚ siÄ™ tulić w ramiona swojego opiekuna. Po tej czuÅ‚ej wymianie gestów obydwaj poszli na pobliskie boisko, żeby puszczać w niebo kolorowy latawiec. StaÅ‚em mocno zaintrygowany caÅ‚Ä… tÄ… sytuacjÄ…. Moje sÅ‚owa, nie dotarÅ‚y, potrzebne byÅ‚y gesty miÅ‚oÅ›ci. PrzypomniaÅ‚o mi siÄ™ rozważanie Marie-Domnique Philippe o tym, dlaczego w Biblii mamy dwa opisy stworzenia czÅ‚owieka. Pierwszy mówi o tym, że Bóg rzekÅ‚ sÅ‚owo i staÅ‚ siÄ™ Å›wiat, staÅ‚ siÄ™ czÅ‚owiek. Potrzebne byÅ‚o sÅ‚owo. Drugi opis, ten o garncarzu lepiÄ…cym czÅ‚owieka z gliny, mówi o geÅ›cie Boga. Swoimi rÄ™kami Bóg lepi czÅ‚owieka, dotyka go, ksztaÅ‚tuje. Te dwa opisy wzajemnie siÄ™ uzupeÅ‚niajÄ…. Bóg kieruje do mnie sÅ‚owo, ale też chce mnie dotykać, ksztaÅ‚tować swoim gestem. Może dlatego miÅ‚ość nie zatrzymuje siÄ™ na sÅ‚owach i bardzo potrzebuje gestów. Do tego jest jeszcze jedna ważna różnica. SÅ‚owa mogÄ™ mówić do wielu ludzi na raz, ale nie mogÄ™ jednoczeÅ›nie dotykać dużej wspólnoty osób. SÅ‚owo może być ogólne, gest jest zawsze indywidualny. Jako księża z pewnÄ… Å‚atwoÅ›ciÄ… mówi nam siÄ™ piÄ™kne sÅ‚owa z ambony, piÄ™kne deklaracje o miÅ‚oÅ›ci, sÅ‚użbie, poÅ›wiÄ™ceniu. Ale prawdziwa miÅ‚ość potrzebuje dopeÅ‚nienia w gestach, w indywidualnym potraktowaniu każdego czÅ‚owieka, w ciepÅ‚ym uÅ›cisku dÅ‚oni, w przyjacielskim poklepaniu po ramieniu, w oczach skierowanych prosto i życzliwie na drugiego czÅ‚owieka. DiabeÅ‚ dziÅ› popsuÅ‚ nam czystość gestów i napeÅ‚niÅ‚ nas wielkim strachem wobec nich. StworzyÅ‚ jakieÅ› bÅ‚Ä™dne koÅ‚o, w którym mamy do czynienia z ludźmi spragnionymi gestów przyjaźni, a z drugiej strony boimy siÄ™, że za tymi gestami może stać jakaÅ› nieczystość, wykorzystanie, uprzedmiotowienie. Zapewne potrzeba nam mÄ…droÅ›ci i rozsÄ…dku w gestach, ale przecież nie chodzi o przesadne czuÅ‚oÅ›ci, ale o znak, gest, że traktujÄ™ kogoÅ› bardzo osobiÅ›cie, o uÅ›miech, szczery uÅ›cisk dÅ‚oni, zatrzymanie siÄ™ przy czÅ‚owieku, wsÅ‚uchanie siÄ™ w jego racje i intencje. CaÅ‚kiem nieźle idzie nam w KoÅ›ciele ze sÅ‚owami, o wiele wiÄ™cej do zrobienia mamy w dziedzinie gestów. A przecież Bóg stwarza czÅ‚owieka przez sÅ‚owo i gest. Te dwa elementy muszÄ… istnieć obok siebie, aby czÅ‚owiek byÅ‚ naprawdÄ™ stworzony do miÅ‚oÅ›ci.
Patrząc na przyjaźń studentów z niepełnosprawnymi dostrzegłem na nowo wielką wartość świata gestów. Ci chorzy, dotknięci cierpieniem ludzie, bardziej niż słów współczucia czy pouczenia potrzebują gestów przyjaźni i miłości. Swoimi słowami próbowałem uspokoić Patryka, ale słowa okazały się nieskuteczne. Jego opiekun dotknął go sprawdzonym gestem przyjaźni i zmienił jego świat, odczucia, przebił się przez jego blokadę komunikacji. Żyjemy w świecie bogatym w słowa, ale bardzo biednym w gesty, a przecież Bóg stwarzał człowieka słowem i gestem. Jakie są moje kapłańskie gesty wobec ludzi, których stawia mi Bóg jako zadanie do ukształtowania w wierze i miłości?

Migawki z życia:
Czwartek: zebranie księży dziekanów w Kurii , a potem całe popołudnie z grupą kleryków I roku. Odprawiłem dla nich mszę świętą i mówiłem o dwóch ważnych krokach w powołaniu: aby pójść za Jezusem trzeba być gotowym na to, żeby zostawić stare życie, po drugie, kiedy już się pójdzie i zostawi to trzeba skoncentrować się na Jezusie, bo bywa tak, że zostawiamy stare rzeczy i szybko gromadzimy nowe, odrywając wzrok od Boga.
Piątek: Modlę się dużo za Księdza Arcybiskupa. Dziś są jego imieniny.
Sobota: Rano Pielgrzymka “Niedzieli” na JasnÄ… GórÄ™. Po poÅ‚udniu: Å›lub Ewy i Łukasza.

Intencje modlitewne:
Za Księdza Arcybiskupa, za wszystkich kapłanów naszej archidiecezji, szczególnie tych najbardziej poranionych; za księży profesorów i wychowawców seminaryjnych; za wszystkich kleryków o szczęśliwy powrót z wakacji; za chorych i cierpiących; o uzdrowienie dla Piotrka, o zdrowie dla moich rodziców i rodziny; o szczęśliwe życie małżeńskie dla Ewy i Łukasza; za ludzi posługujących wśród chorych i niepełnosprawnych.

Pod znakiem krzyża

September 14th, 2009 by xAndrzej

Dla mnie krzyż znaczy coś więcej niż symbol chrześcijaństwa, niż znak identyfikujący mnie z Chrystusem. Pod znakiem krzyża kryje się dla mnie zawsze konkretna rzeczywistość, paradoksalna rzeczywistość. Krzyżują się w nim klęska i zwycięstwo, smutek i radość, nienawiść i miłość, trud i satysfakcja. Krzyż z jednej strony oznacza dla mnie wszystkie trudne sytuacje, oznacza cierpienie, ból, gorycz i śmierć. Aż trudno uwierzyć, że można to wszystko wywyższyć. Krzyż nigdy nie jest łatwą akceptacją, jest wyniesieniem każdego bólu w rzeczywistość uzdrowienia, każdej klęski w stan zwycięstwa. Przyjęcie krzyża nie ma nic wspólnego z tolerancją wobec zła, grzechu i cierpienia. Bóg przegrałby gdyby krzyż oznaczał zwykłą akceptację trudów i cierpienia. Nie wierzę, że Bóg to akceptuje. Gdyby tak było nie dźwigałby krzyża, ale zostawiłby nas w stanie upadłości. Tymczasem Chrystus bierze krzyż w swoje ręce, niesie go na swoich ramionach, umiera na nim jak na ołtarzu, żeby się w końcu z niego wyzwolić w przestrzeni chwalebnego zmartwychwstania. Krzyż to znak zwycięstwa, a nie uległości wobec cierpienia i śmierci, to znak zwycięstwa nad grzechem, a nie tolerancji grzechu. Zgodzić się na krzyż i go przyjąć oznacza więc bardziej walkę niż poddanie się. Z tą jednak różnicą, że nie jest to walka z tego świata. Świat walczy bronią, Bóg bezbronnością. Świat walczy agresją, Bóg zwycięża pokojem. Świat podpowiada bogate środki walki, Bóg staje ubogi i pokorny. Świat chce zwyciężać przez taktykę intryg i podstępów, a Bóg staje w prawdzie i czystości serca. Świat walczy o władzę, Bóg walczy o miłość. Ta ostatnia różnica jest chyba najbliższa tajemnicy krzyża. Krzyż jest znakiem miłości, a nie berłem zwycięskiego generała. Jeśli ktoś używa krzyża do walki o władzę staje po stronie diabła, bo diabeł chce rządzić, a nie kochać. Dlatego sam znak krzyża domaga się ciągłego odczytywania w duchu Chrystusa. Bo istnieje mnóstwo wykrzywionych krzyży, bo nawet wyznawcy złego ducha chcą go używać, tyle, że odwróconego. Trzeba wierzyć w krzyż, ale nie wolno go odwracać, wykrzywiać, ustawiać po swojemu. Jedyną, właściwą postawą krzyża jest miłość. Jeśli nie kochasz, to choćbyś pościł, modlił się długie noce, wypędzał złe duchy, mówił pobożne słowa - nic by to nie miało wspólnego z krzyżem Chrystusa. Jezus zamilkł wobec krzyża, bo miłość milczy, gdy się prawdziwie kocha.
UczÄ™ siÄ™ codziennie wywyższać krzyż mojej codziennoÅ›ci. Kiedy budzÄ™ siÄ™ rano z sercem peÅ‚nym lÄ™ku przed kolejnym, trudnym dniem życia, uwielbiam Boga za wszystkie trudne chwile, które wÅ‚aÅ›nie dziÅ› dla mnie przygotowaÅ‚. Kiedy piÄ™trzÄ… siÄ™ problemy, przypominam sobie Å›w. KatarzynÄ™ ze Sieny, która woÅ‚aÅ‚a w takich chwilach: “Witajcie, moje problemy! BÄ…dźcie pozdrowione, bo jesteÅ›cie szkoÅ‚Ä… mojej pokory!”. Kiedy wkurzy mnie jakiÅ› czÅ‚owiek, albo zwyczajnie mam go dość, bÅ‚ogosÅ‚awiÄ™ Pana, że przyszedÅ‚ do mnie w moim bracie, żeby mi dać szansÄ™ kochać mimo wszystko. Kiedy czasem coÅ› mnie zaczyna boleć w moim ciele, uÅ›miecham siÄ™ do siebie i dziÄ™kujÄ™ Bogu, że i tak daÅ‚ mi taki kawaÅ‚ życia, a teraz chce mnie upodobnić do siebie. Kiedy wieczorem klÄ™kam do modlitwy i widzÄ™ caÅ‚Ä… masÄ™ moich grzechów, gÅ‚upich słów, gestów i zaniedbaÅ„ stajÄ™ przed lustrem w Å‚azience i mówiÄ™ sam do siebie: “Grzeszniku, Bóg i tak ciÄ™ kocha!” Tak mniej wiÄ™cej uczÄ™ siÄ™ codziennie wywyższać krzyż, żeby go nie odwracać, nie wykrzywiać, żeby nie zrobić z niego magicznego amuletu, czy religijnej pamiÄ…tki. Pod znakiem krzyża zawsze szukam miÅ‚oÅ›ci, a jak pachnie tam chÄ™ciÄ… wÅ‚adzy to uciekam, bo czujÄ™, że znów diabeÅ‚ chce we mnie maÅ‚pować Boga.

Migawki z życia:
Czuje się już bliski koniec wakacji. Cały dzień coś załatwiałem, pisałem, organizowałem, żeby nas nie zaskoczył początek roku. Najpiękniejsze chwile dzisiejszego dnia to msza z grupą kleryków i wspólne nieszpory z ucałowaniem relikwii krzyża. Ave crux - spes unica!

Intencje modlitewne: za wszystkich kleryków naszego seminarium (jeszcze mi zostały dziś do omówienia zdrowaśki za V rok i diakonów!); za 15 nowych alumnów z pierwszego roku, którzy pewnie już się szykują do przyjazdu do seminarium; za Księdza Arcybiskupa w jego imieninowym czasie w podzięce, że tak nieprawdopodobnie spala się dla Chrystusa; za rodziców i całą rodzinkę, o uzdrowienie dla Piotrka; za naszą wspólnotkę charyzmatyczną, z którą modliłem się ostatnio u Małych Sióstr; za kolejne moje duchowe wnuki, które się ostatnio urodziły; za Agnieszkę i Grzesia i ich małego Karolka; za Anię i jej małe dzieciątko w łonie, żeby się zdrowo rozwijało i szczęśliwie narodziło; za wszystkich ludzi poranionych przez kapłańskie grzechy.

Malowanie Boga

September 12th, 2009 by xAndrzej

Chyba za bardzo komplikujemy życie i wiarÄ™. Czasem tak siÄ™ zaplÄ…czemy w nich, że życie staje siÄ™ nieznoÅ›ne a wiara smutna. Tymczasem Bóg wzywa nas do prostoty. Czym ona jest dla mnie? Być prostym uczniem Chrystusa to patrzeć prosto na Niego, bez rozglÄ…dania siÄ™ na boki, bez przesadnego taksowania otoczenia, a zwÅ‚aszcza innych ludzi. Najbardziej jesteÅ›my skomplikowani wtedy, gdy mniej interesujemy siÄ™ Bogiem, a wiÄ™cej Å›wiatem. Piotr potrafiÅ‚ nawet chodzić po wodzie, kiedy patrzyÅ‚ siÄ™ na Jezusa. ZaczÄ…Å‚ tonąć, gdy skupiÅ‚ siÄ™ na falach, wichurze, kiedy zaczÄ…Å‚ analizować siebie bez wzroku wpatrzonego w Boga. Pewnie w życiu nie doczekamy siÄ™ tylko spokojnego morza, pewnie trzeba nam siÄ™ zmierzyć z niejednym sztormem, ale ratunkiem jest wyÅ‚Ä…cznie wpatrywanie siÄ™ w Boga. Stworzeni na Jego obraz malujemy siebie na Jego podobieÅ„stwo. Jak dobry portrecista musimy każdego dnia znaleźć czas, żeby dokÅ‚adnie wpatrywać siÄ™ w Jego oblicze. Nie da siÄ™ namalować wiernego portretu bez dÅ‚ugich godzin wpatrywania siÄ™ w tego, którego mamy zamiar namalować. Takie malowanie Boga ma znaczenie zarówno dla każdego z nas z osobna, jak i dla wspólnot, w których żyjemy. Sami bÄ™dziemy bohomazem, bez wytrwaÅ‚ego patrzenia siÄ™ na Boga, ale tak samo kiepsko bÄ™dÄ… wyglÄ…dać nasze wspólnoty, w których żyjemy i KoÅ›ciół, który tworzymy. KoÅ›ciół to przecież wspólnota ludzi, którzy patrzÄ… w jednym kierunku - w stronÄ™ Boga. Wspólnota, w której ludzie skupieni sÄ… na sobie, zaangażowani sÄ… po uszy we wÅ‚asnych ukÅ‚adach, relacjach, sojuszach - nie jest KoÅ›cioÅ‚em. Sztuka tworzenia KoÅ›cioÅ‚a jest zupeÅ‚nie inna od Å›wieckich technik budowania integralnoÅ›ci. Naszym fundamentem i centralnym ogniwem jednoÅ›ci jest Chrystus i tylko On może pomóc nam pokonać nasz indywidualizm, pychÄ™, egoizm, wpatrzenie w siebie. Na tych zÅ‚ych strunach najbardziej gra diabeÅ‚. Pozwolimy mu na to granie, kiedy zamiast totalnego zainteresowania Chrystusem, zaczniemy siÄ™ interesować sobÄ…, budować sieć sympatii i antypatii, dzielić i taksować ludzi. Piotr tonÄ…Å‚ w takim morzu ludzkich fal namiÄ™tnoÅ›ci i wÅ‚asnej wizji Å›wiata i wiary. Jedyna możliwość chodzenia po falach to patrzenie na Jezusa. Kilka dni temu napisaÅ‚a do mnie list jakaÅ› anonimowa siostra zakonna. Prawie cztery strony bólu z powodu trudnoÅ›ci w relacjach we wspólnocie. Szczegółowy opis różnych zachowaÅ„, detaliczne wrÄ™cz wyliczanie doznanych krzywd, ran. GdzieÅ› miÄ™dzy wierszami pobożne mówienie o przebaczeniu, ale w tekÅ›cie tak naprawdÄ™ jedna wielka wyliczanka mniejszych lub wiÄ™kszych spekulacji, podejrzeÅ„, poÅ›piesznych interpretacji. Rozumiem jej ból, rozumiem bardzo skomplikowanÄ… sytuacjÄ™, ale nie rozumiem, dlaczego w tej wspólnocie tyle jest zaangażowania w ludzkie sprawy, a za maÅ‚o wspólnego, przemieniajÄ…cego patrzenia siÄ™ na Boga? Tak siÄ™ nie da namalować wspólnoty na wzór Chrystusa. Każdy z nas widzi Å›wiat inaczej, widzi kawaÅ‚ek rzeczywistoÅ›ci ze swojej strony, widzi życie przez pryzmat swojego życia, ocenia ludzi przez lupÄ™ wÅ‚asnych sÄ…dów, a nade wszystko emocji. One nie muszÄ… być zÅ‚oÅ›liwe i cyniczne, ale wystarczy, że nie ogarniajÄ… caÅ‚oÅ›ci, a już przez to dzielÄ… Å›wiat, burzÄ… relacje, rozwalajÄ… KoÅ›ciół. CaÅ‚ość Å›wiata, jego historii, a nawet wiecznoÅ›ci, widzi tylko Bóg. My widzimy “po części, niejasno” i dlatego naszym wzrokiem ma być patrzenie Boga. Nie chciaÅ‚bym patrzeć na Å›wiat jak najmÄ…drzejszy choćby czÅ‚owiek, chciaÅ‚bym nauczyć siÄ™ patrzeć na Å›wiat, tak jak patrzy na niego Bóg. To bardzo trudna sztuka, dlatego muszÄ™ ze wszystkimi ludzkimi sprawami najpierw biec do Boga, żeby po swojemu nie ocenić ludzi, żeby nie chcieć po swojemu malować siebie, innych i KoÅ›cioÅ‚a. Bo choćbym miaÅ‚ nawet najlepsze intencje, widzÄ™ po części, niejasno, a caÅ‚Ä… prawdÄ™ zna tylko Bóg. Jak siÄ™ uczyć takiego malowania siebie na wzór Boga? OczywiÅ›cie najpierw SÅ‚owo Boże i adoracja, ale takie, które nie sÄ… myÅ›leniem o Bogu i dla Boga, ale sÄ… myÅ›leniem po Bożemu. GdybyÅ›my wiÄ™cej czasu spÄ™dzali na adoracji i rozważaniu SÅ‚owa Bożego, zamiast na gadaniu, kto i jak w KoÅ›ciele powinien siÄ™ zachowywać, namalowalibyÅ›my lepsze oblicze KoÅ›cioÅ‚a, bo na wzór Chrystusa, a nie wedÅ‚ug naszych poglÄ…dów.

Migawki z mojego życia:
Ktoś mi napisał, że się martwi moją słabą obecnością na blogu i się zastanawia dlaczego rzadziej teraz piszę? Wszystko jest dobrze, tylko intensywność przeżyć odciąga mnie od komputera. Nie jestem dobrym strategiem i pewnie robię mnóstwo zajęć, których nie musiałbym robić, a przez to dla wielu istotnych nie mam już czasu. Piszę jednak krótko o najważniejszych wydarzeniach ostatniego tygodnia.
Poniedziałek -wtorek-środa: Międzynarodowe Sympozjum Kanonistów. Zjechała się do nas sama śmietanka specjalistów od prawa kanonicznego. Było sporo roboty, ale dużo wspaniałych i mądrych ludzi. Ze zdumieniem słuchałem kilku wykładów i dyskusji, ale było na to mało czasu, bo jako gospodarze musieliśmy zadbać o podstawowe sprawy obsługi sympozjum. Brawo nasi klerycy. Pokazali klasę i przy ołtarzu, i przy obsługiwaniu stołów, i przy pracy w kuchni. Taka wspaniała szkoła służby.

Środa-czwartek-piątek : Bieszczady. Odwiedziłem kleryków z III roku, którzy razem z ojcem duchownym i prefektem spędzają swój tydzień w Bieszczadach. Aż podskakiwałem ze szczęścia, że dał mi Pan dwa dni na chodzenie po górach i na wspólny pobyt z braćmi. Myślę, że to dobry czas dla chłopaków na modlitwę, bycie ze sobą, posmakowanie piękna przyrody. Dla mnie to był cud od Pana Boga. Przepiękna pogoda i te nieprawdopodobne góry! Jak byliście w Bieszczadach to mnie rozumiecie! Jak szalony chciałem w krótkim czasie nasycić się tym cudem przyrody. W czwartek złaziłem z chłopakami Dużą i Małą Rawkę, Krzemieniec, polazłem na Połoninę Caryńską. W piątek już samotnie wędrowałem po paśmie Tarnicy. Do tego ognisko w nocy z porządnym śpiewaniem. Studenci śpiewali ładnie przy ognisku, ale klerycy robią to jeszcze lepiej.

Sobota: Spotkanie Sekcji Stałej Formacji Kapłanów. Był dziś u nas kardynał Dziwisz i kapłani odpowiedzialni za duchową formację kapłanów. Gorliwie wysłuchałem trzech pięknych wykładów. Wieczorem u Małych Sióstr modliliśmy się razem ze wspólnotą charyzmatyczną. Trochę pofrunąłem ku niebu!

Intencje modlitewne:
Za wszystkich kleryków (wciąż po jednej zdrowaśce za każdego!), za kapłanów, za księży profesorów i moich wspaniałych współpracowników ( też za nich często dziękuję Bogu, bo ciągle widzę jak dużo robią dla seminarium), o zdrowie dla rodziców i rodzinki, za mojego brata Jacka, z okazji urodzin i imienin; o uzdrowienie dla Piotrka, za małego Jasia, który urodził się dziś jako kolejny mój duchowy wnuczek, za przyjaciół z DA, za tych, których może czymś zraniłem i ranię, a nawet nie mam o tym pojęcia.

Effatha !

September 7th, 2009 by xAndrzej

CoÅ› nas czÄ™sto zamyka na Boga, przeszkadza i oddziela od Niego. Wczoraj czytaliÅ›my fragment ewangelii o uzdrowieniu gÅ‚uchoniemego. W kraju pogan ten cud znaczyÅ‚ coÅ› wiÄ™cej niż fizyczne uzdrowienie uszu. ChodziÅ‚o o inny sÅ‚uch, inne widzenie i innÄ… mowÄ™, o takie, które sÄ… otwarte na Bożą Å‚askÄ™. Przynajmniej dwa ruchy musimy wykonać, żeby otworzyć siÄ™ na Boga. Pierwszy ruch to przyznanie siÄ™ do swojego ubóstwa. Niektórzy krytykujÄ… wiarÄ™ i KoÅ›ciół za to, że sÄ… wspólnotÄ… biedaków, nieudaczników i ciemniaków. Ich zdaniem ludzie bogaci w pieniÄ…dze i wiedzÄ™ nie potrzebujÄ… wymyÅ›lać sobie religii i Boga. Nie ma co ukrywać, rzeczywiÅ›cie KoÅ›ciół jest dla biednych, bo tylko ci, którzy sÄ… zdolni przyznać siÄ™ do swojej biedy szukajÄ… Boga. JeÅ›li wydaje mi siÄ™, że sam sobie wystarczam, że sam osiÄ…gnÄ™ to, co chcÄ™ i znam odpowiedzi na najważniejsze pytania to nie ma we mnie miejsca dla Boga, bo sam zaczynam być bogiem dla siebie. Tak, to nic dziwnego, że za Jezusem chodzÄ… biedacy, a uczeni w PiÅ›mie i możnowÅ‚adcy walczÄ… z Nim, bo burzy ich Å›wiat samowystarczalnoÅ›ci. W pracy ze studentami czÄ™sto widziaÅ‚em, jak wielu z nich po przeczytaniu kilku książek z filozofii, po podstawowym kursie z psychologii zachÅ‚ysnęło siÄ™ tak mocno mÄ…droÅ›ciÄ… Å›wiata, że uznali siebie za mÄ™drców, a Boga za ciemnogród. Nie bÄ™dÄ™ otwarty na Boga, jeÅ›li nie uznam swojej biedy i swojej grzesznoÅ›ci. Z klerykami oglÄ…daliÅ›my ostatnio rosyjski film “Wyspa”. Główny bohater, ojciec Anatol radykalnie pokutuje, bo dokonanej zbrodni i caÅ‚y czas ma Å›wiadomość swojej biedy. “Nawet moje cnoty Å›mierdzÄ…” - zwierza siÄ™ jednemu ze współbraci. A im bardziej czuje siÄ™ grzeszny tym bardziej Bóg używa go za swoje narzÄ™dzie do uzdrawiania, prorokowania, wyrzucania zÅ‚ych duchów. Wcale nie poczucie mocy i doskonaÅ‚oÅ›ci czyni go skutecznym narzÄ™dziem Boga, ale wielkie uznanie swojego ubóstwa. Ludzie, którzy nie czujÄ… siÄ™ ubodzy, oszukujÄ… siebie i nie chcÄ… zobaczyć swojej zależnoÅ›ci od Pana.
Druga ważna sprawa w naszym otwieraniu się na Boga to zezwolenie na to, żeby Bóg mnie dotknął. We wspomnianej scenie uzdrowienia głuchoniemego, Jezusa najpierw wyciąga go z tłumu, spotyka się z nim sam na sam. To warunek otwarcia się na Boga. Dopóki jesteśmy w tłumie mamy w sobie ukrytą potrzebę przypodobania się tłumowi. Otwarcie się na Boga wymaga naszej wyłączności w spotkaniu z Nim. Musimy umieć wyłączyć telewizor, zgasić komputer, odrzucić wszystkie gazety i to co usłyszeliśmy od innych - i usiąść sam na sam z Bogiem. Dać Bogu szansę, aby dotknął nas swoim słowem, swoim Ciałem. My się często nie pozwalamy dotknąć Bogu! Jesteśmy tacy niedotykalscy wobec Boga. A przecież Jego dotknięcie ma moc nas uzdrowić. Nasze uszy, jeśli dotknie je słowo Boga usłyszą coś zupełnie nowego, życiodajnego. Nasz język dotknięty przez eucharystyczne ciało Boga, stanie się narzędziem innej mowy, innego porozumiewania się z drugimi. W swojej pysze tak często nie pozwalamy się dotknąć Bogu. Effatha! Otwórz się! Proszę Cię, Duchu Święty, przenikaj przez zamknięte drzwi naszej duszy, otwieraj je przez odkrycie naszego ubóstwa i niezastąpionej niczym potrzeby Boga!

Intencje modlitewne:
Trwam nieustannie na modlitwie za wszystkich, których Bóg postawił i stawia na mojej drodze życia. Mimo zabiegania udaje mi się mówić codziennie zdrowaśkę za każdego naszego kleryka. Modlę się za kapłanów, szczególnie tych chorych i wypalonych, za wychowawców i profesorów seminarium, o nowe powołania kapłańskie. W modlitwie pamiętam o chorych i ubogich. Boże, daj radość nieba wszystkim zmarłym. Proszę Cię o niebo dla taty naszego kleryka Kazia i dla zmarłych z mojej rodziny. Modlę się za wszystkich moich wychowanków z DA, a szczególnie za ich dzieci. Ostatni ochrzciłem małą Agatę, to kolejna moja duchowa wnuczka, o której mam pamiętać w modlitwie.