Go to content Go to navigation Go to search

Robak duchowej pychy

October 30th, 2008 by xAndrzej

Pycha jest jak wirus, ma tysiÄ…ce odmian i ukrywa siÄ™ pod milionami pozorów. W życiu duchowym jednym z najgorszych odmian pychy może być pycha duchowa. Wystarczy przecież, że dokonam wielu rzeczy dla Jezusa, utrudzÄ™ siÄ™, umÄ™czÄ™, napracujÄ™ siÄ™ wiele z pomocÄ… Å‚aski Bożej, wyspowiadam masÄ™ ludzi, bÄ™dÄ™ ich kierownikiem, powiernikiem, powiem tysiÄ…ce niegÅ‚upich kazaÅ„, mistycznie odprawiÄ™ niejednÄ… mszÄ™ Å›wiÄ™tÄ…, bÄ™dÄ™ znaÅ‚ na pamięć duże fragmenty Biblii i pokonam na argumenty wielu źle wierzÄ…cych, oddam ubogim i KoÅ›cioÅ‚owi wszystkie moje oszczÄ™dnoÅ›ci, to wszystko wystarczy, żeby mieć powody do spokojnego sumienia. Ale zaraz potem pojawi siÄ™ dyskretne upodobanie we wÅ‚asnej doskonaÅ‚oÅ›ci, we wÅ‚asnej skutecznoÅ›ci duszpasterskiej i ono zaczyna jak robak zżerać naszÄ… Å›wiÄ™tość. Zaczynamy widzieć ludzi, którzy nas podziwiajÄ…, chÄ™tnie wybieramy ich towarzystwo, sÅ‚uchamy słów zachwytu. A z drugiej strony zaczynajÄ… nas irytować wszyscy ci, którzy pokazujÄ… nam naszÄ… sÅ‚abość. Uważamy, że sÄ… gÅ‚upi i majÄ… wÄ…skie horyzonty myÅ›lenia i że daleko im do zrozumienia naszej Å›wiÄ™toÅ›ci. CzÅ‚owiek zarażony takÄ… pychÄ… duchowÄ… zaczyna mówić sobie: “Nie jestem jak inni ludzie” (Łk 18,11) “Jestem Å›wiÄ™ty, ofiarny, jedynie mÄ…dry, moje życie duchowe, moje recepty na duszpasterstwo sÄ… najlepsze”. Tomasz Merton pisaÅ‚ o takiej pysze, że najgorsze jest w niej to, że rozpala ona serce pÅ‚omieniem podobnym do pÅ‚omienia miÅ‚oÅ›ci Bożej, bo jest to podobny pÅ‚omieÅ„ miÅ‚oÅ›ci, tylko już nie skierowany na Boga, ale na samego siebie i wÅ‚asnÄ… doskonaÅ‚ość. CzÅ‚owiek pÅ‚onie podziwem do samego siebie, myÅ›lÄ…c, że to pÅ‚omieÅ„ miÅ‚oÅ›ci Bożej. “Bierze wÅ‚asnÄ… pychÄ™ za dar Ducha ÅšwiÄ™tego” - stwierdza Merton. Pycha ta prowadzi potem czÅ‚owieka do tego, że nie liczy siÄ™ już z nikim i nikogo nie sÅ‚ucha. Nie liczy siÄ™ z wÅ‚asnym biskupem, przeÅ‚ożonym, kolegÄ… - bo wszyscy sÄ… albo mniej Å›wiÄ™ci albo gÅ‚upi. Każdy kto próbuje siÄ™ nie zgadzać z czÅ‚owiekiem pysznym w duszy urasta do roli przeÅ›ladowcy. Pycha podpowiada wtedy: “PrzeÅ›ladujÄ… mnie sÅ‚udzy tego Å›wiata, a przecież nie sÄ… zdolni zrozumieć czÅ‚owieka, którego prowadzi Ducha Boży. WiÄ™kszość Å›wiÄ™tych przechodziÅ‚a przez to”. Nawet Duch ÅšwiÄ™ty wydaje siÄ™ być na usÅ‚ugach czÅ‚owieka pysznego. Jak siÄ™ bronić przed duchowÄ… pychÄ…? UczÄ™ siÄ™ tego od Å›wiÄ™tego PawÅ‚a, który robiÄ…c tak wiele, rozumiejÄ…c tak wiele, i tak mocno kochajÄ…c Boga potrafi powiedzieć o sobie: sÅ‚uga nieużyteczny jestem, jestem poronionym pÅ‚odem. PaweÅ‚ jeÅ›li do czegoÅ› wraca z historii swojego życia to nie do zasÅ‚ug, nie do liczby wspólnot, które zaÅ‚ożyÅ‚, sukcesów, które osiÄ…gnÄ…Å‚, jedyne do czego wraca to Damaszek, żeby sobie przypomnieć, że spotkaÅ‚ Jezusa wtedy, gdy przeÅ›ladowaÅ‚ KoÅ›ciół i choć byÅ‚ draniem, Bóg mu przebaczyÅ‚ i posÅ‚użyÅ‚ siÄ™ jego sÅ‚aboÅ›ciÄ….

Wydarzenia dnia: Przed południem dyżur w seminarium i wizyta w kurii, a potem wędrowanie do lekarza z kolejnymi dwoma chorymi klerykami. Przy okazji doświadczam ile w Polsce musi mieć sił człowiek chory, żeby uzyskać jakąś pomoc. Sił albo znajomości. Po obiedzie wyjazd do katedry na uroczystość wspomnienia poświęcenia bazyliki katedralnej. Liturgie z udziałem kleryków są naprawdę piękne. Mimo, że w katedrze było mało ludzi, całość liturgii wyglądała naprawdę dostojnie. Dziwię się, że tak mało ludzi z tego korzysta. Na koniec dnia przemiła wizyta Marcina i Karoliny. Wreszcie można było spokojnie usiąść i pogadać.

Cytat dnia: Jedynym usprawiedliwieniem życia w dobrowolnie obranej samotności jest przeświadczenie, że ona pomoże nam kochać nie tylko Boga, ale również i bliźnich.

Intencje modlitewne: za wszystkich kleryków i całą naszą wspólnotę. Ofiaruję za nich kawałek mojego cierpienia, którego Pan ostatnio mi udziela. Doświadczam, że może to być największy mój dar dla innych; za całą naszą archidiecezję, za Ks. Arcybiskupa i biskupów pomocniczych, za każdego kapłana naszej diecezji, abyśmy ukochali nasz Kościół, który jest w Częstochowie, za Ewelinę i Roberta, którzy ostatnio napisali do mnie krótkie listy, za Marcina i Karolinę, o zdrowie dla Piotrka i moich rodziców, o zapał duszpasterski i obronę przed pychą duchową dla siebie samego

Miłość śmieje się z końca świata

October 28th, 2008 by xAndrzej

Prędzej czy później wszystko się skończy, prędzej czy później świat zapomni o mnie, a jego historia potoczy się dalej. Jestem tylko pyłkiem na pyłku historii zbawienia i absurdem jest jeśli mi się czasem wydaje, że jestem ważny i ode mnie zależy bieg historii. Mam swoje pięć minut na tym świecie, ale to jest tylko pięć minut, które kompletnie nic nie znaczą wobec wieczności. Prędzej czy później świat się skończy, pochłonie go albo wielki kryzys gospodarczy, albo wybuch bomby, zaleją go wody gdy roztopią się lodowce, albo sami, pogrążeni w grzechu zniszczymy się nawzajem. Świat i ja będziemy mieć swój historyczny koniec i staniemy na progu spotkania z wiecznością. Jedyną wartością, która jest w stanie przeciągnąć nas w wieczność będzie miłość, bo miłość jest drzwiami do wieczności. Książki, które napiszę, kościoły, które zbuduję, ludzie, których nawrócę zostaną na ziemi i nie przeprowadzą mnie ku wieczności. Na drugą stronę przeprowadzi mnie tyko miłość, a tak naprawdę Ten, który jest miłością. Ten, kto kocha Boga i jest z Bogiem już stoi w przedsionku wieczności i może się śmiać się z końca świata. Miłość spokojnie patrzy na koniec świata, na kataklizmy i wybuchy bomb, na finansowy kryzys i cierpienia, na śmierć ciała i poniżenia. Miłość śmieje się z walki o zaszczyty i pierwsze miejsca, śmieje się z moich tytułów w nauce i w Kościele. Nie ignoruje ich, ale doskonale wie, że one są niczym na progu wieczności. Tylko miłość nie panikuje, ale śmieje się z końca świata i z końca człowieka, bo jak kocham naprawdę, to nawet nie będę czuł, że świat płonie, bo nie będę wiedział o niczym poza miłością. To tak jak para zakochanych w sobie ludzi, która nie widzi świata poza sobą. Nie widzi się nic poza miłością, jeśli się prawdziwie kocha. Może dlatego święci umieli z takim pokojem przyjmować cierpienia, iść na śmierć, znosić prześladowania, bo zakochani w Bogu, już nic innego nie czuli poza miłością Bożą. Muszę wszystko postawić na miłość, bo tylko miłość śmieje się z końca świata.

Wydarzenia dnia: Rano msza święta dla wspólnoty, a wcześniej medytacja. Apostołowie zrodzili się z modlitwy Jezusa. O tym była dzisiejsza Ewangelia. Jeśli chcę być apostołem to muszę pamiętać, że staję się nim tylko dzięki modlitwie Jezusa i mojej. Przed południem wykłady i kilka spotkań. Po południu dalsza część rozmów z II rokiem. Potem konferencja rektorska i modlitwy.

Cytat dnia: Moje serce jest miejscem, w którym mieszka Bóg. Powinienem o tym ciągle pamiętać, dokładnie tak, jakby Bóg fizycznie mieszkał w moim domu i doskonale widział o czym mówię, jak żyję i jak się zachowuję. Czy mieszkając we mnie, Bóg może zobaczyć, że prawdziwie jestem jego uczniem?

Intencje modlitewne: za całą naszą wspólnotę seminaryjną, o mocny głos Ducha Świętego i przynaglenie do miłości, o wyzwolenie z lęku przed miłością, o zdrowie dla moich rodziców i Piotrka, w intencji Tadeusza z okazji jego imienin, o jedność i współpracę między kapłanami, o nieustanne przekonanie, że Bóg jest z nami i chce nam pomagać, za moich zmarłych dziadków i za zmarłego Tomka - o radość nieba.

Z dedykacją dla noszących strój duchowny

October 27th, 2008 by xAndrzej

DEKALOG DLA PRZYJMUJÄ„CEGO
STRÓJ DUCHOWNY
OBŁÓCZYNY 26.X.2008r.

1. Nie będziesz miał już ważniejszego i cenniejszego stroju w twoim życiu niż strój duchowny.
2. Nie będziesz nosił tego stroju na próżno, nie będziesz go zakładał dla swojej próżności, pychy i wywyższania się nad innych.
3. Pamiętaj, abyś zakładając strój duchowny uwielbiał Boga i bardziej troszczył się o Niego niż o samego siebie.
4. Czcij swój strój duchowny, dbaj o jego czystość, schludność i nigdy nie traktuj jak zwykłego ubrania.
5. Nie zabijaj w sobie wierności do tego stroju, nie skazuj go na śmierć przez jego nieobecność w życiu codziennym.
6. Nie zdradzaj sutanny cudzołożąc ze strojem tego świata, zrzucając ją dla światowych rozrywek i własnych namiętności.
7. Nie kradnij Bogu tego stroju, nie bądź złodziejem, który przyobleka się w Bożą szatę tylko dla własnego zysku, dlatego dbaj o to, abyś miał sutannę bardziej wytartą na kolanach niż przy kieszeniach.
8. Nie dawaj fałszywego świadectwa i nie okłamuj ludzi. Nosząc sutannę zrób wszystko, abyś naprawdę był taki, jak Ten, w którego strój się przyoblekasz.
9. Niech sutanna stanie ci się jak żona, której będziesz wierny i dla której walczyć będziesz o czystość ciała i trwanie w celibacie.
10. Niech ten strój ci wystarczy, niech jego czarny kolor przypomina ci umieranie dla tego świata, a biel komży niech wzbudza w Tobie nadzieję na wieczne zbawienia. Nie pożądaj więc innego świata, innego stroju i innych rzeczy, abyś naprawdę cały przyoblekł się w Chrystusa.

Z modlitwą i najlepszymi życzeniami w dniu obłóczyn

Prawo miłości i miłość bezprawia

October 27th, 2008 by xAndrzej

Nosimy w sobie nieustające napięcie między miłością a sprawiedliwością, między Bogiem a Prawem, Duchem Ewangelii i Literą Ewangelii. Synod przypomniał nam, że nie jesteśmy religią księgi, ale Osoby. Cały Stary Testament był też wielkim wołaniem proroków, że Prawo nie może być ponad Bogiem. A jednak to przecież Bóg dal nam Prawo, to Jezus zapewnił nas, że nie przyszedł znieść Prawo, ale je wypełnić. Sama Ewangelia przedstawiając nam nauczanie Jezusa daje nam jakieś wskazówki i ewangeliczne zasady życia? Zapewne znowu rozwiązanie tego dylematu nie mieści się w rozstrzygnięciu: albo miłość, albo prawo. Święci mieli mądrą zasadę twierdząc, że to nie przepisy nas zbawiają tylko Bóg, ale Bóg daje nam przepisy, żeby pomóc nam się zbawić. Nie jest dobrze jeśli ktoś chce być człowiekiem prawa i gubi miłość. Dochodzi wtedy do absurdów podobny do dzisiejszego wydarzenia ewangelicznego, gdzie przełożony synagogi oburza się na Jezusa, że uzdrowił kobietę cierpiącą od tylu już lat. Dla tego faryzeusza nie jest ważne uzdrowienie tylko przepis zachowania szabatu. Pewnie też, nie jest dobrą rzeczą, gdy ignorujemy przepisy. Opowiadał mi ktoś o jakimś radykalnie nastawionym do życia charyzmatyku, który odczytał, że ma nawrócić Chiny. Nie dbając o wizę, środki na utrzymanie, czy przygotowanie swojej misji, wierząc, że to nakaz niebios beztrosko udał się pod samą granicę Chin. Tam go złapano, uwięziono i po wielu perturbacjach z władzami Chin na koszt rodziny deportowano do Polski. Zamiast ewangelizacji Chin stworzył sobie i innym mnóstwo kłopotów. To nie przepisy nas zbawiają ale Chrystus, przepisy jednak mogą nam pomóc w zbawieniu.

Wydarzenia trzech ostatnich dni:
sobota: cały dzień na pełnych obrotach. Rano wykład w Instytucie, potem pielgrzymka kapłanów, a na koniec dnia jeszcze kilka ważnych spotkań przed obłóczynami
niedziela: w seminarium wielkie świętowanie związane z uroczystością obłóczyn. 15 kleryków z III roku przyjęło strój duchowny. To wzruszające wydarzenia, kiedy ci młodzi ludzi zmieniają się zewnętrznie w kapłanów. Myślę, że zarówno dla kleryków, jak i dla nas wychowawców takie dni są sensem naszej wspólnej pracy formacyjnej. Cała uroczystość przebiegła naprawdę pięknie i co najważniejsze bardzo głęboko. Po południu poprowadziłem jeszcze dzień skupienia dla Instytutu Prymasowskiego. Takie dobre trzy godziny dla Jezusa. Zwłaszcza godzinna adoracja w ciszy dała mi dużo nowej energii i siły. Dzień zakończyliśmy wspólnym wyjściem na Apel Jasnogórski.
poniedziałek: z samego rana gimnastyka z klerykami, potem medytacja i msza święta, przed południem trochę spraw do załatwienia i próby napisania czegoś naukowego (oj! idzie mi to z oporami!), po południu rozmowy z alumnami II roku a wieczorem wizyta imieninowa u Ks. Tadeusza.

Cytat dnia: Łatwo jest wyglądać na księdza, a bardzo trudno jest nim być.

Intencje modlitewne: za całe seminarium, a zwłaszcza za kleryków III roku, którzy od niedzieli noszą strój duchowny, o zdrowie dla Piotra i moich rodziców, o nowe powołania kapłańskie i zakonne, o mądrość w podejmowaniu decyzji i o wyraźniejszy głos Ducha Świętego w tych ważnych decyzjach.

Największe piętno grzechu pierworodnego

October 24th, 2008 by xAndrzej

Często się zastanawiam na czym polega we mnie skaza grzechu pierworodnego? Noszę w sobie mnóstwo takich grzechowych obciążeń i skaz. Ostatnio jednak odkrywam, że największym piętnem grzechu pierworodnego jest samolubstwo. Tu nie chodzi o to, aby nie lubić siebie, ale żeby nie zakochać się tylko w sobie. Samolubstwo jest jednak przede wszystkim wyłącznym zainteresowaniem się sobą. Urodziłem się zainteresowany tylko swoimi potrzebami. Na początku mojego życia interesowało mnie tylko moje własne samopoczucie. Potem to zainteresowanie sobą przybrało już bardziej zakamuflowane formy. Nawet robiąc czasem dobre uczynki robię je dla siebie, a nie dla drugich. Kiedy modlę się do Boga często mi się zdarza, że jestem bardziej zainteresowany sobą niż Nim. Proporcje między zaangażowaniem we własne sprawy i sprawy Pana Boga najczęściej są z korzyścią dla moich spraw i odczuć. Odwrócenie się od Boga jest tak naprawdę zwróceniem się ku sobie. Ja tak bardzo interesuję się sobą, że zapominam o Bogu. Tylko modlitwa może odwrócić te proporcje. Tylko głębokie życie duchowe i kontemplacja Boga może zmienić kierunek moich zainteresowań. W nawróceniu nie wystarczy tylko oderwać się od grzechów i stać się pobożnym, trzeba jeszcze z całego serca i zawsze interesować się przede wszystkim Bogiem. Kiedy czytam ojców Kościoła to z zachwytem odkrywam, że oni z takim wewnętrzną pasją interesują się Bogiem i przy tym zapominają o sobie. Bardziej ich interesuje pytanie o Boga niż o człowieka. W tym nie ma ignorancji drugiego człowieka, bo ktoś kto najpierw zainteresuje się Bogiem, będzie mógł oczyma Boga patrzeć na ludzi. Na medytacji porannej dużo o tym myślałem. Przekonałem się, że lepiej zrobię jeśli każda moja modlitwa będzie myśleniem o Bożych sprawach a nie analizowaniem własnego życia.

Wydarzenia dnia: z samego rana wstaÅ‚em na porannÄ… gimnastykÄ™. PO raz pierwszy dla chÄ™tnych odbyÅ‚a siÄ™ poranna gimnastyka i od razu odkryÅ‚em, że o niej miaÅ‚em dużo energii i zapaÅ‚u do porannej medytacji. Po Å›niadaniu zebranie przeÅ‚ożonych i kilka spraw w kurii i na mieÅ›cie. Po poÅ‚udniu różaniec i msza Å›w. na cmentarzu a potem konferencja rektorska. Na koniec lektura nowego numeru “Naszego Å»ycia”

Cytat dnia: Jeśli człowiek składa się z ciała, psychiki i duszy to nasza pobożność nie może być domeną psychiki, ale duszy. Nie musimy więc szukać doznań emocjonalnych i psychicznych poruszeń na modlitwie, bo miejscem zamieszkania Boga we mnie jest moja dusza, a doznania psychiczne są naprawdę czymś innym niż życie duchowe.

Intencje modlitewne: za wspólnotę seminaryjną i każdego kleryka z osobna, za alumnów III roku tuż przed obłóczynami, za moich rodziców i rodzeństwo, za Ks. Jacka R. z wdzięcznością za wizytę i przyjacielską rozmowę, o zdrowie i siły dla Piotrka, za wszystkie małżeństwa, którym błogosławiłem, za wszystkie małe dzieci, żeby uczyły nas prostoty

Pragnienie ognia

October 23rd, 2008 by xAndrzej

W dzisiejszej ewangelii Jezus wyraża jedno ze swoich pragnień. On pragnie rzucić ogień na ziemię. Bóg pragnie ognia. Tym ogniem jest Jego miłość płynąca z krzyża. Chce rozpalić tą miłością każdego z nas. Czy jestem człowiekiem mający Boży ogień w sobie? Co to w ogóle znaczy? Nie musi to wcale oznaczać zewnętrznej aktywności czy przebojowości. Mieć Boży ogień w sercu to płonąć miłością do Boga, pragnieniem Boga. Ciągle się modlę, żeby ten ogień płonął we mnie, proszę Ducha Świętego by dmuchał na najbardziej wypalone miejsca mojego serca! Tylko wtedy gdy sam będę płonął miłością do Boga zapalę innych. To są nie tylko piękne słowa, ale jakaś konkretna rzeczywistość. Wiem, że żeby mieć ten ogień w sobie muszę najpierw dotykać się Jezusa, rozpalać od Niego ogień w sobie. Nie może mi zabraknąć Ducha Świętego, bo On jest jak wiatr co rozpala ogniska. Trzeba mi też pamiętać, że na samym początku Boży płomień wypala we mnie mój grzech, stąd nie od zaraz potrafię płonąć czystym ogniem. Kiedy spalają się moje grzechy jest wtedy mnóstwo dymu i smrodu.
Wielkim zagrożeniem dla ognia Bożego we mnie jest moje osobiste wypalenie się, poddanie się wypaleniu. Ogień próbują też we mnie zgasić inni. Ciekawe, że w dzisiejszej ewangelii Jezus nie mówi o wrogach wiary, że oni będą w rozłamie, ale o domownikach. Często to domownicy próbują we mnie zgasić Boży ogień. Czasem to moi bracia w wierze czy w kapłaństwie próbują osłabić, a niekiedy nawet wyśmiać mój radykalizm i płomień mojej wiary. Przyjdź, Duchu Ogniu i rozpal mnie całkowicie!

Wydarzenia dnia: rano msza święta dla diakonów. Po śniadaniu trochę zwolniłem tempo i zająłem się seminaryjnymi sprawami. Po obiedzie różaniec i msza święta na cmentarzu, udział w poświęceniu tablicy ku czci Ks. Profesora Grzybka, a na koniec dnia konferencja dla maturzystów zgromadzonych na Jasnej Górze. To są cudowne obrazki kiedy widzi się pełną kaplicę młodych ludzi, kiedy ogląda się jak na klęczkach przechodzą wokół ołtarza i obrazu w cudownej kaplicy. Wierzę w tych młodych ludzi, wierzę, że w ich sercach jest mnóstwo Bożych pragnień.

Cytat dnia: Mądrość Boża działa z opóźnioną świadomością. Teraz wydaje nam się czasem nawet głupotą, ale po czasie przynosi najpiękniejsze owoce. Warto więc zrezygnować z mądrości tego świata i cierpliwie czekać na błogosławione owoce Bożej mądrości.

Intencje modlitewne: za wspólnotę seminaryjną, za każdego kleryka tak bardzo osobiście i indywidualnie, o Boży ogień w ich sercach, za naszych diakonów, żeby ciągle płonęli pragnieniem kapłaństwa; o zdrowie dla moich rodziców i rodzeństwa, za Ks. Marka i całe DA, za młodzież, zwłaszcza za maturzystów, którzy czuwają całą tę noc przed obliczem Maryi; za brata Marka z Taize z wdzięcznością za dużo mądrych sugestii i z oczekiwaniem na wizytę, za Piotra i jego rodziców, o wieczność dla Ks. Profesora Grzybka, z którym udało mi się zaprzyjaźnić podczas jego wizyty w szpitalu na Prądniku.

Nicość to piekło

October 23rd, 2008 by xAndrzej

Pokusa, żeby nic nie robić prowadzi do piekÅ‚a. Tam nie ma niczego co dobre, nie ma odruchów miÅ‚oÅ›ci ani najprostszych nawet gestów dobroci. Póki czÅ‚owiek żyje musi coÅ› robić. Sama natura zmusza nas do dziaÅ‚ania. To ciekawe, że objawami wiÄ™kszoÅ›ci depresji i zaÅ‚amaÅ„ jest niechęć do jakiegokolwiek dziaÅ‚ania. Nie wiem czemu piekÅ‚o kojarzy mi siÄ™ z wiecznÄ… depresjÄ… o niesÅ‚ychanie wielkim natężeniu. Może dlatego, że najsmutniejszym miejscem w jakim byÅ‚em na ziemi do tej pory byÅ‚ oddziaÅ‚ szpitala psychiatrycznego dla ludzi chorych na depresjÄ™. Ich choroba czÄ™sto nie jest ich osobistÄ… odpowiedzialnoÅ›ciÄ…, ale jej przejawy kojarzÄ… mi siÄ™ z olbrzymim cierpieniem. Ciężka depresja sprawiÅ‚a, że wiÄ™kszość tych ludzi byÅ‚a niezdolna do dziaÅ‚ania, a ich najczÄ™stszym pragnieniem byÅ‚o pragnienie nieistnienia. “MarzÄ™, żeby mnie nie byÅ‚o!” - powiedziaÅ‚ mi wtedy jeden z mÅ‚odych pacjentów tego oddziaÅ‚u. Bóg jest Panem życia, jest kimÅ› zorientowanym na dobro, rozwój i dziaÅ‚anie. Zapewne dziaÅ‚anie to także przymiot diabÅ‚a. On jest niesÅ‚ychanie aktywny, aby produkować zÅ‚o i kusić do grzechu. Jest jednak mocno zainteresowany, żebyÅ›my nic nie robili, bo nie robiÄ…c nic nie czynimy dobra, a zÅ‚o jest najpierw brakiem dobra. MuszÄ™ wiÄ™c każdego dnia brać siÄ™ z życiem za bary, dźwigać siÄ™, żeby coÅ› robić dla Boga, dla siebie, dla drugich. NajzwyklejszÄ… metodÄ… Å›wiÄ™toÅ›ci pozostaje wiÄ™c ciÄ…gle praca nad sobÄ…. Tak uczy nas stara ascetyka chrzeÅ›cijaÅ„ska.

Wydarzenia dwóch ostatnich dni:
wtorek: caÅ‚e przedpoÅ‚udnie pracowaÅ‚em naukowo, a wÅ‚aÅ›ciwie poprawiaÅ‚em prace moich studentów i coÅ› próbowaÅ‚em czytać. Jak tak dalej pójdzie pewnie już zupeÅ‚nie zapomnÄ™ o tego rodzaju pracy. Po poÅ‚udniu kilka spotkaÅ„ z księżmi. Wieczorem wizyta ks. Piotrka, misjonarza. Bardzo żywo opowiadaÅ‚ nam o swojej pracy w Afryce. Piotr jest przekonany, że tam gdzie biskupi posyÅ‚ajÄ… księży na misje, tam nigdy nie zabraknie powoÅ‚aÅ„. Wieczorem spotkanie z kapÅ‚anami w domu formacyjnym ruchu “ÅšwiatÅ‚o - Å»ycie”. To cudownie, że sÄ… kapÅ‚ani, którzy z wÅ‚asnej woli spotykajÄ… siÄ™ ze sobÄ…, żeby siÄ™ modlić i rozmawiać o Bogu i pracy duszpasterskiej.
środa: rano krótkie rozmyślanie razem z pierwszym rokiem, po śniadaniu wizyta w radiu i spotkanie z Ks. Abpem. Potem wędrówka po szpitalach z jednym z kleryków. Na szczęście wszystko dobrze się poukładało. Po południu wyjazd na pielgrzymkę do Gidel. Ksiądz Arcybiskup prowadził dla nas Drogę Krzyżową i Mszę świętą. Potem była radosna agapa w refektarzu dominikańskim. Zwiedziliśmy też gidelskie Kartuzy. Na sam koniec dnia odwiedziłem jeszcze Jurka w dniu jego okrągłego jubileuszu.

Cytat dnia: Krzyż stoi niezmienny podczas gdy cały świat kręci się i zmienia.

Intencje modlitewne: za naszą wspólnotę seminaryjną o ducha ewangelicznego życia, za młodych kapłanów o ich świętość, za moich rodziców o zdrowie i radość, za brata Marka z Taize z wdzięcznością za pozdrowienia i modlitwę z synodu, o zdrowie dla Piotrka, za Jurka w dniu jego urodzin, za mnichów z surowych klasztorów, aby byli dla świata jak piorunochron i żeby im nie zabrakło powołań, za ludzi załamanych, wypalonych i pogrążonych w depresji.

Wszystkim dla wszystkich

October 20th, 2008 by xAndrzej

ChciaÅ‚bym siÄ™ kiedyÅ› móc podpisać pod sÅ‚owami Å›w. PawÅ‚a, że jestem wszystkim dla wszystkich. Nie umiem być takim. Brakuje mi czasu i siÅ‚y na podtrzymywanie wielu kontaktów i nie mam zdolnoÅ›ci rozpraszania siÄ™ na wiele osób i miejsc. CieszÄ™ siÄ™ tym, że Bóg wyposażyÅ‚ mnie w umiejÄ™tność bycia tu i teraz. Chwila obecna zawsze tak mnie absorbuje, że zapominam o przeżyciach z przeszÅ‚oÅ›ci, a nawet o starych i wypróbowanych przyjacioÅ‚ach. Czuje siÄ™ jak pielgrzym, który musi umieć zostawiać piÄ™kne krajobrazy, aby móc iść do przodu. Jedyne co potrafiÄ™ to być w miarÄ™ wszystkim dla tych, którzy sÄ… teraz obok mnie. Zaczyna mnie fascynować Å›wiat kleryckich zmagaÅ„ i dojrzewania do kapÅ‚aÅ„stwa. PiÄ™kna metafora seminarium jako domu ziarna pozwala mi dostrzegać to olbrzymie napiÄ™cie wybijania siÄ™ malutkiej roÅ›liny z tych maÅ‚ych ziarenek powoÅ‚ania. Bóg nie daje nam gotowych produktów. Sam Syn Boży Jezus Chrystus przychodzi na Å›wiat jako dziecko, żeby wzrastać. Nie rodzi siÄ™ jako gotowy i dojrzaÅ‚y mężczyzna. PowoÅ‚anie to też nie jest coÅ› gotowego. Kiedy siÄ™ je odkryje, czÄ™sto zaczyna siÄ™ droga pod górÄ™, aby dobrze je zrealizować. Takie jest powoÅ‚anie do miÅ‚oÅ›ci. Ono zaczyna siÄ™ zachwytem zakochania, ale zaraz po tym musi przyjść czas próby i oczyszczenia, czy potrafiÄ™ kochać miÅ‚oÅ›ciÄ… “pomimo”. Klerycy w ten sposób muszÄ… też dojrzewać w swoim powoÅ‚aniu. CzÄ™sto chęć bycia ksiÄ™dzem zaczyna siÄ™ od zachwytów, ideałów, wzniosÅ‚ych planów na zbawianie ludzi, ale zaraz po tym musi przyjść czas doÅ›wiadczenia tego, czy chcÄ™ być ksiÄ™dzem “pomimo”, pomimo wszystko! Ten rozwój potrzebuje czasu. Tak jak roÅ›liny nie wolno ciÄ…gnąć za liÅ›cie, żeby szybciej i piÄ™kniej rosÅ‚a, tak i nie da siÄ™ ciÄ…gnąć na siÅ‚Ä™ drugiego czÅ‚owieka, aby szybciej wzrastaÅ‚ i dojrzewaÅ‚. Boski Mistrz zna te prawdy doskonale. Jezus jest Mistrzem cierpliwego czekania na nasze wzrastanie!

Wydarzenia dnia: Rano modlitwy i kawałek osobistego rozmyślania. Po śniadaniu pierwsza porcja gości i spraw do załatwienia. Udało mi się pogadać z Ks. Mariuszem, moderatorem oazy i z księdzem, który opiekuje się głuchoniemymi. Potem trzy godziny wykładów dla kleryków. Po obiedzie krótka, ale miła wizyta Ks. Sylwka, a po niej wizyta w parafii św. Jacka. Podczas rozmowy z tamtejszym proboszczem udało się poruszyć temat pracy z ludźmi z zespołem DDA. O 17.00 msza święta na cmentarzu. Wieczorem kilka rozmów z klerykami i modlitwa różańcowa z I rokiem. PO modlitwie rozmowy z klerykami z tego rocznika i zbieranie informacji zwrotnej o ich przeżywaniu życia seminaryjnego. Muszę dużo rozmawiać i słuchać, żeby mądrze towarzyszyć ich rozwojowi, a nie ciągnąć za liście.

Cytat dnia: Miłość i dobro są jak słońce, które daje światło i ogrzewa. Tylko miłość, która troszczy się o dobro drugiego jest życiodajna. Jeśli kocham kogoś tylko ze względu na dobro własne, to już nie jest miłość, ale egoizm. Egoizm to miłość, której zabrakło troski o dobro dla drugich.

Intencje modlitewne: najpierw podziękowanie Bogu za powrót taty ze szpitala i lepsze wyniki krwi, moi rodzice znowu są razem! modlę się za Piotrka i jego rodziców, za naszą wspólnotę seminaryjną, za wszystkich i każdego z osobna, żebym nauczył się ich wszystkich mądrze kochać, za kapłanów, którzy mnie dziś odwiedzili, o dobre organizowanie czasu i większą samodyscyplinę, za Ks. Marka i DA o rozkwit i nowe pomysły, za zmarłych z mojej rodziny, i za Tomka K., żeby byli już w niebie.

Posiew kontemplacji

October 19th, 2008 by xAndrzej

To dziwne, że dzieje siÄ™ w moim życiu tyle ważnych, wielkich i oficjalnych uroczystoÅ›ci, a one nie potrafiÄ… mnie tak urzec jak jedna chwila dobrej lektury duchowej. DziÅ› po prostu odpoczywaÅ‚em i rozkoszowaÅ‚em siÄ™ moim wypróbowanym Mertonem. Nie wiem który już raz zaczÄ…Å‚em czytać “Posiew kontemplacji” i zazdroÅ›cić Mertonowi, że caÅ‚e swoje zaangażowanie wÅ‚ożyÅ‚ w rozwój życia wewnÄ™trznego. Jestem pewien, że tylko życie wewnÄ™trzne może ocalić Å›wiat i każdego z nas. Po raz kolejny Merton przypomniaÅ‚ mi, że najsensowniejszym kierunkiem pracy nad sobÄ… jest sukces wewnÄ™trznych. Przecież to o wiele ważniejsze wygrać ze swojÄ… pychÄ…, namiÄ™tnoÅ›ciami, ambicjami, zazdroÅ›ciami niż posiÅ‚kujÄ…c siÄ™ nimi osiÄ…gać jakieÅ› zewnÄ™trzne sukcesy. ChcÄ™ być czÅ‚owiekiem sukcesu, ale jedyny sukces jaki mi imponuje to zwyciÄ™stwo nad moim grzechem i pokusami. Kontemplacja uczy mnie takiego zwyciężania. Ona nie musi mi zapewnić zewnÄ™trznych osiÄ…gnięć, ale moje zwyciÄ™stwa nad sobÄ… przynoszÄ… nieprawdopodobny pokój i radość. Dzisiaj w Ewangelii faryzeusze mówiÄ… o Jezusie, że nie ma wzglÄ™du na osoby, że nie jest stronniczy, nie chce osiÄ…gać sukcesu partyjnego, ani tworzyć jakiÅ› sojuszy dla przepchniÄ™cia wÅ‚asnych pomysłów. Jezusa interesuje prawda i miÅ‚ość. One czyniÄ… Go wolnym. Wolność jest osiÄ…galna tylko w sferze życia wewnÄ™trznego, bo zewnÄ™trznie zawsze bÄ™dziemy niewolnikami czegoÅ›. Zniewala nas nasze ciaÅ‚o, nie możemy go zmienić, ani przeskoczyć. Zniewala nas wiele okolicznoÅ›ci, które nigdy nie ustawiÄ… siÄ™ wedÅ‚ug naszego scenariusza. Wolność to coÅ› niezależnego od okolicznoÅ›ci i ciaÅ‚a. OkolicznoÅ›ci mogÄ… być koszmarne, a w moim sercu może goÅ›cić radość. CzytaÅ‚em dzisiaj Mertona w wygodnym, gÅ‚Ä™bokim fotelu, w ciepÅ‚ym pokoiku oÅ›wietlonym miÅ‚ym blaskiem lamp i myÅ›laÅ‚em, że przecież Merton pisaÅ‚ te piÄ™kne teksty w surowoÅ›ci swojego eremu, na twardym krzeÅ›le ze zwykÅ‚ego drewna, po krótkiej nocy przerywanej wstawaniem o Å›wicie na modlitwy, pisaÅ‚ je caÅ‚kowicie poddany opatowi i regule zakonnej. I tak piÄ™knie pisaÅ‚ o swojej wolnoÅ›ci i pokoju w sercu. On po prostu wiedziaÅ‚, że pokój nie powstaje w wyniku zewnÄ™trznych okolicznoÅ›ci, ale jest sprawÄ… życia wewnÄ™trznego.

Wydarzenia ostatnich dni:
Piątek: rano inauguracja roku w WSZ. Piękny obrazek jedności Kościoła: siedzieliśmy w jednym rzędzie, blisko siebie, my księża katoliccy i Ks. Marcin - protestant i Ks. Mirosław - prawosławny. Tak życzliwie rozmawialiśmy i było nam bardzo dobrze razem. Jezus chyba bardzo cieszył się tą chwilą, bo w tej jednej chwili byliśmy Jego Kościołem, jednym i niepodzielonym. Po południu podróż do Łodzi i odwiedziny u taty w szpitalu. Jak dobrze, że pojechałem mimo, że tata uspokajał mnie, że nie trzeba. A jednak zawsze trzeba, żeby syn był przy ojcu.

Sobota: Pół dnia spędziłem na pogrzebie mamy naszego Ks. Zbyszka, misjonarza z Namibii. Mówiłem kazanie pogrzebowe i reprezentowałem Ks. Abpa. To była dobra okazja do spotkania z kolegami z roku święceń. Uświadomiłem sobie, że zwykle matka dla kapłana jest jedyną kobietą, z którą łączą go tak bliskie relacje. Ona jest dla nas urzeczywistnieniem domu. Kiedy umiera matka, to tak jakby umierał w nas nasz rodzinny dom. Zacytowałem puentę historii o Narajamie: historia mojej mamy jest historią mojego dojrzewania - kiedy ja stawałem się coraz bardziej samodzielnym człowiekiem, ona przemieniała się w coraz słabsze dziecko, jakby oddawała mi swoją dojrzałość. Wieczorem konferencja rektorska i modlitwy wspólne. Na koniec dnia udałem się z życzeniami do Księży Łukaszów.

Niedziela: Znów luksusowe spanie seminaryjne, bo aż do … 6.30. O 7.00 msza u sióstr, potem spotkanie z diakonami i msza Å›w. na cmentarzu na Rakowie. Po obiedzie wizyta zarzÄ…du wyższych przeÅ‚ożonych zakonnych na caÅ‚Ä… PolskÄ™. MiÅ‚e spotkanie, choć nie chciaÅ‚bym nigdy być “wyższym” przeÅ‚ożonym. O 15 poszliÅ›my do Piotrka. Po raz pierwszy chyba nie poszedÅ‚em sam, ale z klerykami. ZanieÅ›liÅ›my mu Pana Jezusa i wierzÄ™, że klerycy bÄ™dÄ… Piotra częściej odwiedzać niż ja i wiÄ™cej bÄ™dÄ… mieć czasu, żeby z nim rozmawiać. Dla takiego choćby momentu dobrze, że zostaÅ‚em rektorem, bo może Piotrek zyska nowych przyjaciół. Wieczorkiem inauguracja roku w DA. Nie mogÅ‚em siÄ™ uwolnić od radoÅ›ci z tego, że z tyÅ‚u koÅ›cioÅ‚a moi dawni przyjaciele i trochÄ™ wychowankowie byli ze swoimi maleÅ„kimi dziećmi. OdezwaÅ‚o siÄ™ we mnie odrobinÄ™ dziadkowego instynktu.

Intencje modlitewne: za naszą seminaryjną wspólnotę o trwanie w Bożej formacji i o jeszcze większego ducha ewangelicznego, o zdrowie dla moich rodziców i rodzeństwa, za Ks. Marka i jego zapał duszpasterski dla studentów, o zdrowie dla Piotrka, za wszystkich wspaniałych młodych ludzi z DA.

Wychowankowie Jana Pawła II

October 16th, 2008 by xAndrzej

Ks. Andrzej, proboszcz z parafii Bożego Ciała, ma rację mówiąc, że wszyscy w jakimś stopniu jesteśmy wychowankami Jana Pawła II. Wróciłem właśnie spod Jasnej Góry. Napatrzyłem się na błyszczące fajerwerki, a teraz siedzę i myślę kim dla mnie był ten niesamowity człowiek z Polski. Pod szczytem nie dało się głębiej o tym pomyśleć, a szkoda! 30 lat temu tak naprawdę dowiedziałem się, że w ogóle istnieje papież, że kieruje Kościołem i jest następcą św. Piotra. Może dobrze, że tego nie wiedziałem, bo poprzez osobę Karola Wojtyły mogłem odkryć czym na serio jest papiestwo. Lubię sobie przypominać to wspomnienie Jana Pawła II, który zapisał gdzieś swoje refleksje podczas pierwszej wizyty w bazylice św. Piotra. On wtedy nie miał pojęcia, że za parę lat będzie Piotrem. Zastanawiał się wtedy, co to znaczy, że Piotr jest skałą. I nagle przypomniał sobie swoje wędrówki po górach i zaczął się zastanawiać do czego może posłużyć człowiekowi skała. Dzięki niej człowiek może wspinać się na szczyt. Skała jest twarda, stabilna, pewna, ale jest po to by służyć i po niej deptać. Przyszły Papież zrozumiał wtedy, że najważniejszą misją następcy Piotra jest pomóc ludziom dostać się na szczyty spotkania z Bogiem. Tylko wtedy można spełnić swoje kapłańskie powołanie, gdy samemu jest się mocnym, ale jednocześnie potrafi się podłożyć, by inni mogli deptać. Może właśnie w tym jest zawarta również tajemnica wielkości naszego Ojca Świętego, który będąc wielkim człowiekiem potrafił się uniżyć, żeby służyć i słuchać. Jestem wychowankiem Jana Pawła II i muszę ciągle uczyć się od niego bycia skałą dla innych.

Wydarzenia dnia: Rano brewiarz i kawałek rozmyślania. Potem seria spotkań z klerykami i wyjazd na inaugurację roku akademickiego w szkole hotelarskiej. Czuje się, że wszyscy są mocno zmęczeni inauguracjami, bo nawet gości było dziś wyjątkowo mało. Po obiedzie wizyta u lekarza i udział w procesji maryjnej. Szliśmy z archikatedry na Jasną Górę. W sumie wszystko trwało prawie pięć godzin i to w olbrzymim deszczu. Nie umiałem się modlić bo ciągle myślałem o zmarzniętych i mokrych klerykach. W takich chwilach sam nie wiem, czy to jest ofiara miła Bogu, czy nasz brak roztropności. W każdym razie ofiaruję Bogu cały ten trud modlitwy wierząc mocno, że Bóg naprawdę wyprowadzi z tego doświadczenia wielkie dobro.

Cytat dnia: Bardzo łatwo stać się faryzeuszem. Najgorsze, że faryzeusz to taki ktoś, kto by sobie dał głowę uciąć, że nim nie jest. Łatwo bowiem zrezygnować z miłości i dać się ponieść przepisom, strukturom, tradycjom. Faryzeusz dla każdego człowieka ma gotową etykietkę, bo jego faryzeizm nie pozwala mu patrzeć na człowieka przez pryzmat miłości. On musi wszystko umieścić w sztywnych zasadach.

Intencje modlitewne: o beatyfikację Jana Pawła II, a przede wszystkim byśmy już teraz umieli naśladować jego wiarę i modlitwę, za mojego tatę, który ciągle jest w szpitalu i za mamę, która z pewnością mocno za nim tęskni; za Ks. Marka i całe DA, za to, bym nie stawał się klawiszem i nadzorcą, bym się nie bał wierzyć młodym i ciągle umiał dawać im szansę, bym był taką skałą, na którą wejdą by zdobyć szczyty, a nie taką skałą, która przygniata i zabija.

« Previous Entries