Go to content Go to navigation Go to search

Jedność i równowaga duszy

November 5th, 2008 by xAndrzej

Z duszą jest trochę tak jak z ciałem. Ciało nie lubi nadwagi, ale też cierpi, gdy brakuje mu pokarmu. Zdrowy człowiek musi jeść wszystkiego po trochu i tylko chory musi wymyślać sobie ekstremalne diety karmiąc się albo samym białkiem, albo tłuszczem, albo tylko błonnikiem. Zdrowe ciało rozwija się równomiernie i w całości. Dusza ludzka też nie lubi stanów braku równowagi. Nie lubi gdy ją się karmi płytką miłością, bez pokuty i walki z grzechami, ale też nie lubi, gdy się ją straszy piekłem, wprowadza w lęk przed potępieniem, wszędzie widzi się grzech i diabła. Zdrowa dusza lubi równowagę i dlatego cała teologia duchowości o tę równowagę duszy troszczyła się chroniąc ją przed skrajnościami. Każdą wolną chwilę przeznaczałem dziś na czytanie ulubionych książek. Na chwilę dałem sobie spokój z czytaniem magisterek i pisaniem jakiś formalnych rzeczy. Sięgnąłem do mistyki. Odkurzyłem dziś wszystkie książki Ojca Piotra Rostworowskiego. To od niego te myśli o równowadze duszy. Czytałem dziś jego rozważania o pracy wewnętrznej. Mnisi mają jednak sporą wiedzę na temat życia duchowego, ich zmagania, trwające długie lata wciąż mnie przekonują o znajomości prawideł duszy. To dziwne, że cały ten świat zakonów kontemplacyjnych nie potrzebował emocjonalnych porywów, charyzmatycznych uniesień, choć przecież wszystko jest tam powiewem Ducha, nieprawdopodobną głębią komunii z Bogiem. Dzięki temu światu wiem, że nie muszę szukać w swojej duchowej drodze nadzwyczajnych doświadczeń. Jeśli Bóg zechce mi ich udzielić to jestem gotów je przyjąć, ale słodką wolą Boga dla mnie będzie twarda, codzienna, szara modlitwa i trwanie przed Bogiem. Zresztą, coraz częściej odkrywam słodycz tej drogi i gaśnie we mnie jakakolwiek chęć szukania zmysłowych doświadczeń, emocjonalnych poruszeń, chęć bycia świadkiem spektakularnych nawróceń czy uwolnień. Tak jak św. Jan od Krzyża coraz bardziej czuję, że droga na szczyt jest coraz większym ogołoceniem się z nawet największych duchowych przeżyć, tak, aby mogła nastąpić moja czysta komunia z Bogiem. Interesuje mnie Bóg, a nie przeżycia! Ojciec Piotr pisze też mocno o skrusze i pokucie. Im człowiek jest bardziej z Bogiem tym bardziej potrzebuje skruchy, im bardziej jest oświecony tym więcej musi się oczyszczać. Fałszywe jest przeświadczenie, że w ludzie zaawansowani w wierze nie mają już powodów do oczyszczenia. Mają je w stopniu jeszcze większym, bo tam gdzie więcej Boga, tam perfidniejsza działalność złego.

Wydarzenia dnia: Rano medytacja i msza święta. Kto chce być uczniem Jezusa musi wziąć swój krzyż. Kolejne piękne zdanie, a ja wiem, że Jezusowi najbardziej chodzi o życie. A w życiu z tym braniem krzyża jest różnie. Po śniadaniu szczera rozmowa z jednym profesorów i przypomnienie, że nie jestem tylko rektorem kleryków, ale rektorem profesorów. To drugie pewnie wyjdzie mi jeszcze gorzej niż pierwsze. Potem było załatwianie wielu ważnych spraw. Kolejne wizyty kapłanów. Cieszę się, że przychodzą, że odnajdują się w seminarium i można z nimi szczerze pogadać. Po południu trochę czytałem. Dostałem książkę Ks. Piotrka Pawlukiewicza o Ks. Aleksandrze Federowiczu. To zupełnie inny Piotrek niż ten znany z kazań dla młodzieży i książek. Książka jest naprawdę dobra, ale głównie dlatego, że niesamowity był ks. Federowicz. (Muszę napisać Piotrowi podziękowanie za książkę, jest najlepsza z wszystkiego co napisał!) Lubię czytać książki o takich kapłanach, którzy nie dali się wprowadzić w ramki, ale też nie byli aktywistami, nie gonili za stanowiskami i godnościami w Kościele, bo ich życiem był Bóg i modlitwa. Po kolacji spotkanie Kleryckiego Koła Caritas. Niestety, nie odliczyło się za dużo zapaleńców do pomagania ubogim, ale chwała tym, którzy byli i którzy służą. Ciągle nie wyobrażam sobie chrześcijaństwa bez diakonii wobec ubogich. Wieczorkiem miła i niespodziewana rozmowa telefoniczna z Ks. Profesorem Tarnowskim z Warszawy. Odtworzyliśmy starą przyjaźń. Zadziwiające ile ten stary profesor ma w sobie energii, pomysłów i siły, a przecież jest prawie dwa razy starszy ode mnie! Opowiedział mi o jednym warszawskim duszpasterzu młodzieży, który doskonale, z otwartością i pobożnością pracował z młodzieżą w parafii. Potem został wychowawcą w seminarium, ale tu jego metody zupełnie nie załapały. Zrezygnował z seminarium i zaczął duszpasterzować w więzieniu. Więźniowie byli zachwyceni swoim kapłanem i jego metodami. Śmialiśmy się z Księdzem Profesorem, że jak mi nie wyjdzie w seminarium to pójdę do więzienia.

Cytat dnia: W modlitwie najważniejsze są dwie rady: aby adept modlitwy odkrył swój własny sposób modlenia się, a po drugie, żeby był w tym maksymalnie wytrwały.

Intencje modlitewne: za całe seminarium i zespół wychowawców, za każdego kleryka z osobna ( patrzę często na nich w kaplicy i po prostu się za nich modlę, bo przecież tylko Jezus może z nich uczynić dobrych kapłanów!), za Księdza Profesora Tarnowskiego - mamy się wymienić modlitwą; za moich rodziców i rodzeństwo, za Ks. Marka i całe DA, za kapłanów, którzy mnie dziś odwiedzili i zostawili u mnie kawałek swoich problemów, za Elę z okazji jej imienin, za siostry Kamedułki, z wiarą, że i dziś się za nas pomodliły, za dusze w czyśćcu cierpiące nich nasze odpusty otworzą przed nimi niebo

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.