Go to content Go to navigation Go to search

Modlę się o odrobinę szaleństwa

December 14th, 2007 by xAndrzej

Dzisiaj była mowa w Ewangelii o gwałtownikach Bożych. Nasze chodzenie za Bogiem wymaga bowiem jakiegoś szaleństwa, jakiegoś nieustannego podrywania się i brania się z życiem za bary. To ciekawe, że im więcej się spalamy tym więcej jest w nas Bożego ducha. Nuda, lenistwo, święty spokój męczą duchowo o wiele bardziej niż szaleństwa dla Boga. Może dlatego, że spalając się więcej, bardziej świecimy? Często modlę się o odrobinę więcej szaleństwa w moim kapłańskim życiu. Dziś jednak zrozumiałem na wieczornej modlitwie, że gwałtownikiem Bożym nie zostaje się przez jakieś zewnętrzne ruchy, tempo życia, aktywizm, zaradność, zadziorność, ale przez gwałtowność i płomienność serca. Można być gwałtownikiem Bożym o niezywkle spokojnym usposobieniu. Tak jest zresztą z samym Chrystusem. Adorowałem dziś Jezusa w samotności naszego kościoła. Na zwnątrz nic się nie działo. Gdyby ktoś patrzył na mnie przez szybę widziałby klęczącego księdza przed pozłacaną skrzynką zwaną tabernakulum. Nawet we mnie było tylko trochę zmęczenia i niechęć do jakiś modlitewnych formuł. Kiedy zanurzyłem się w ciszy, nagle poczułem jak Bóg dobija się do mojego serca, jak upomina się o mnie i zapytuje, czy naprawdę jest dla mnie najważniejszy. Drzwiczki tabernakulum wydały mi się nagle jak wielka tama na wodzie. Czułem, że za nimi kryje się niesamowite spiętrzenie Bożej łaski, czułem jak Bóg walczy o mnie, jak bardzo Mu zależy na mnie. Chrystus, na pozór milczący i cichy, jest tak naprawdę największym gwałtownikiem. Kiedy przychodzi do nas w Eucharystii to wlewa w nas cały ocean wód i chce przebić się przez tamę mojego grzechu, mojej niewiary, mojego ciągłego braku ufności. Gwałtowność dla królestwa Bożego nie jest gwałtownością z tego świata. Ona rozgrywa się między Sercem Jezusa a moim sercem.

Dziękuję Ci Boże za dzień, który się kończy. To był piękny dzień, zwłaszcza, że w wielkim pokoju przyjmowałem wszelkie spiętrzenia się zajęć. Zaczynam się już oswajać i z radością daję się ponieść Bożmy planom. Rano, razem z Ks. Markiem odprawiłem roraty. Potem szybkie śniadanko i msza święta na Grabówce. Mówiłem naukę o realcji między życiem a wiarą i o trzech kryteriach żywej wiary. Po mszy miałem zamiar zamknąć się w domu i przygotowywać dalsze konferencje. Ale nic z tego nie wyszło. Nasz dom jest coraz bardziej żywy i coraz więcej ludzi do niego zagląda. Oprócz stałych i wiernych przyjaciół takich choćby jak Łukasz, Mariusz, Max było kilka nowych osób. Zaglądneła nowa studentka dzieląc się swoimi problemami. Przyniósł też ktoś porażającą wiadomość o bardzo ciężkiej chorobie jednego z naszych przyjaciół. Jutro pojadę do niego z sakramentami. Cały ten domowy ruch ciągle budzi we mnie przekonanie, że powinienem rzucić wszelkie inne prace i siedzieć w ośrodku, żeby rozmawiać z ludźmi i służyć im bez ograniczeń.
O 16.00 pierwsze w tym roku spotkanie opłatkowe. Tym razem u studentów z AIESEC. Byłem zdumiony profesjonalizmem tych młodych. To takie moje nowe odkrycie, że są w Częstochowie studenci, którzy prowadzą profesjonalną działalność. Ich szef nazywa się prezydentem, każdy ma ściśle określony zakres działań i zaczynają robić naprawdę ciekawe rzeczy. Dobrze, że są też otwarci na współpracę z nami. Po spotkaniu zaczął się mój kolejny wieczorny maratonik: Konferencja rekolekcyjna na Grabówce, 40 minunt na wykładzie interydscyplinarnym w Politechnice, ekspersowy przejazd do Blachowni i kolejne rekolekcyjne nabożeństwo. Najważniejsze, że w tym wszystkim zachowałem dużo wewnętrznej radości. Na koniec dnia przeżyłem piękną modlitwę, podczas której mogłem powiedzieć Bogu tylko jedno: sługa nieużyteczny ze mnie!

Uwagi o ludziach:
Pan profesor Andrzej Chwalba - Głupio mi, że wpadłem i wypadłem z wykładu, ale tak się to wszystko pokręciło. Cieszę się jednak, że choć przez chwilę mogłem zaczerpnąć z mądrości pana wykładu i z klimatu całego spotkania. Myślę, że było naprawdę udane. Bardzo, bardzo dziękuję. Cieszę się też, że była spora publiczność i to ludzie z pierwszej półki naszego środowiska akademickiego.

Andrzej P. - Poraziła mnie dziś informacja o twojej ciężkiej chorobie. Jutro będę u ciebie z sakramentami świętymi i sobie trochę pogadamy. Póki co przesuwam cię na pierwsze miejsce mojej listy o uzdrowienie. Na pierwsze, bo tu już potrzebne duchowe pogotowie ratunkowe. Znów urchamiam mój OIOM - Odział Intensywnej Opieki Modlitewnej.

Mariusz W. i Łukasz G. - Wielkie dzięki za pracę w naszym ośrodku. Tak się cieszę, że czujecie się u nas coraz bardziej jak w domu. Zawsze mówię, że jak ktoś zaczyna sprzątać dom to znaczy, że nie czuje się w nim już tylko gościem.

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.