Ja się przecież ożeniłem z Kościołem!
February 17th, 2007 by xAndrzej
To dziwne, że zazwyczaj świeccy martwią się o mój celibat. Ostatnio znów modna jest dyskusja na ten temat. Zawsze stawiałem na równi skarament małżeństwa i kapłaństwa. Obydwa są pewnego rodzaju małżeństwem. Mężczyzna, który decyduje się na ślub z kobietą, podejmuje decyzję bycia wiernym aż do końca. A znakiem tej wierności ma być oddanie ciała swojej oblubienicy. Moje święcenia kapłańskie też były zaślubinami. Ja się po prostu ożeniłem z Kościołem, a zankiem tego małżeństwa jest oddanie Bogu swojego ciała. Tuż przed decyzją na pójście do seminarium naiwnie myślałem, że celibat jest formą protestu wobec brzydoty seksu. Szybko mi wytłumaczono, że nie będę współżył z kobietą nie dlatego, że seks jest brudny, ale dlatego, że jest on czymś tak dla mnie ważnym, tak bardzo moim i tak pięknym, że jeśli kocham Boga bardziej niż wszystko inne, to właśnie ciało ma być znakiem tej miłości. Mój celibat jest znakiem wyjątkowej miłość do Chrystusa, tak wielkiej miłości, że potrafię dla niej zrezygnować z tego co takie moje i takie ważne. Zanim będziecie krytykować Kościół za celibat, pomyślcie co się stałoby z Kościołem, gdyby nagle zabrakło w nim ludzi, którzy kochają Boga ponad wszystko, nawet ponad swoją własną seksualność. Z pewnością to nie jest proste, ale czy łatwym i prostym jest wymaganie od małżonków wierności małżeńskiej i bycie ze sobą na dobre i na złe? Rezygnacja z celibatu byłaby rezygnacją z najważniejszego znaku sakramentu małżeństwa i kapłaństwa: znaku oddania swojego ciała. Jak bardzo trzeba zakochac się w Chrystusie, żeby dla Niego zrezygnować ze współżycia i posiadania dzieci? Jestem zdecydowanym zwolennikiem celibatu i jako osoba żyjąca w celibacie jestem przekonany, że trud z nim związany jest wielkim darem dla Boga. Jest też wielkim sprawdzianem miłości!
Dzisiejsza sobota, jak prawie każda, upłynęła mi najpierw na sprzątaniu domu. Właściwie to bardziej chodziłem po domu niż pracowałem. Przyszło dzisiaj tylu wspaniałych studentów do pomocy, że sprzątanie poszło sprawnie i zakończyło się wyśmienitym obiadem. (Naleśniki palce lizać i zupa pomidorowa z makaronem - tak samo świetna. Brawo kochane koleżanki gosposie!) W południe odprawiłem mszę św. w kościółu rektorackim. A potem zaplanowałem sobie całe popołudnie i wieczór na studiowanie i modlenie się. Nie wyszło praktycznie ani jedno ani drugie. Grześ przyejchał, żeby naprawić kilka rzeczy i zainstalować nowe sprzęty. Do tego wszystkiego ciągle ktoś wpadał na chwilkę, albo dzwonił z jakimś problemem. (Oczywiście do nikogo z nich nie mam żalu) Z początku mnie to wręcz zirytowało i wyprowadziło z równowagi, ale potem zaczałem obracać to w żart i bardzo pomogło. Jeszcze raz nauczyłem się, że plany Boga a plany człowieka zawsze mogą okazać się inne. Takie zaskakujące sytuacje są poligonem miłości i zaufania. Na szczęście dzień zakończył się wspólną modlitwą brewiarzową z X Markiem i chwilą osobistej medytacji. Bóg jest jednak fantastyczny i zawsze przywraca pokój. Jest lepszy niż tysiące relanium!
Uwagi o ludziach:
Ks. Stanisław B. - chory kapłan - Oj, Stasiu, Stasiu - chyba rzeczywiście najlepiej w życiu wyszły ci włosy. Twoich książek nie czytam, bo nic z nich nie rozumiem. Za ciebie się czasem modlę, żeby Bóg dał ci zdrowie.
Piszę o tobie na blogu, bo chcę sobie uświadomić, że nawet wśród braci kapłanów są chorzy i ubodzy. Cieszę się, że się trochę zatrzymałem z tobą i mogłem posłuchać twoich dziwnych wizji na temat świata.
Pani XYZ - matka zniewolonego chłopaka - Często myślę o pani synu. Zadziwia mnie fakt jak bardzo długo pozwala on sobie na trwanie w zniewoleniu. Wszystko przez to, że jego powroty do Boga są połowiczne. Bóg nie chce ochłapów, albo Mu damy wszystko, albo sami musimy odpowiadać za swoje czyny. Jest pani dzielna, że pani wierzy, ufa i czeka. Święta Monika wierzyła i ufała długie lata i w końcu jej syn Augustyn odnalazł Boga.
- No Comments »
- Posted in Inne