Go to content Go to navigation Go to search

Cud, który otwiera uszy

November 6th, 2014 by xAndrzej

CzÄ™sto nie mogÄ™ tego pojąć, dlaczego tylu ludzi ma zakneblowane uszy na sÅ‚uchanie o Bogu? Chcesz im gÅ‚osić EwangeliÄ™, a oni zajmujÄ… siÄ™ zupeÅ‚nie innymi sprawami i co najwyżej powiedzÄ… ci, że “posÅ‚uchajÄ… ciÄ™ innym razem”. CaÅ‚e dnie sÅ‚uchajÄ… wÄ…tpliwej jakoÅ›ci tekstów, a podczas niedzielnego kazania wciąż zerkajÄ… na zegarek, żeby nie byÅ‚o za dÅ‚ugo. Co zrobić, żeby ktoÅ› otworzyÅ‚ uszy na Boga? Bo wiara rodzi siÄ™ ze sÅ‚uchania, tylko oni nie chcÄ… sÅ‚uchać.
Podobne pytania stawiał sobie Kiko Arguello, założyciel drogi neokatechumenalnej, podczas swoich pierwszych katechez w barakach Madrytu. Pijaństwo, prostytucja, grzech, kradzieże tak opanowały tych wszystkich ludzi, że mieli uszy zupełnie zamknięte na głoszenie wiary. Zapytał wtedy Jezusa, co otwierało Jemu drogę do dotarcia do tłumów?
Zrozumiał, że nauczanie Jezusa, a potem pierwszych wspólnot Kościoła poprzedzały cuda. I nie chodzi tylko o cuda fizyczne. Ludzie czuli, że Jezus ich kocha i nie odrzuca - dlatego szli za Nim. Patrząc na pierwsze wspólnoty uczniów Chrystusa ludzi pociągał najpierw przykład tego, jak oni się miłują. Kiko nazywa to cudami moralnymi. Żeby ludzi nas słuchali, musimy najpierw doświadczyć cudu wzajemnej miłości i jedności.
To jest cud, bo po ludzku to nienormalne, że tak różni ludzie, z tak różnymi temperamentami i historiami życia potrafią być jednością i wzajemnie się kochać. Mam tego pełną świadomość, że bez tego cudu, ludzie nie będą chcieli słuchać o Bogu. Jeśli sami im nie pokażemy, że nasz Bóg daje nam siłę do miłości, do przebaczenia, do wzajemnego służenia sobie w pokorze.

Potrzeba cudu z nieba, żebyśmy tworzyli takie wspólnoty. Zżera nas w Kościele czasem taki indywidualizm i szukanie siebie, że trudno o cud moralny. Kąsamy się o drobiazgi, obrażamy się o to, co nieważne, walczymy o swoje pozycje i swoje racje, zazdrościmy sobie nawet duchowych sukcesów, zupełnie nie jesteśmy gotowi do przyjmowania zranień. Uprawiamy kościelne wojenki i słowne podjazdy. A diabeł zaciera ręce i spokojnie patrzy jak się gryziemy, a on ma spokój. Dopóki nie jesteśmy razem, nie walczymy o miłość nie jesteśmy wiarygodnymi głosicielami Jezusa.
U Małych sióstr od Jezusa ( tych od Karola de Foucauld) odprawiałem dziś Mszę świętą z okazji 25.rocznicy śmierci ich założycielki - małej siostry od Jezusa Magdaleny. Zachwyca mnie ta duchowość ostatnich miejsc. Zachwyca i zawstydza. Mała siostra Magdalena pisała kiedyś do swoich sióstr, że mają być tak lekkie i tak dyspozycyjne jak bańki mydlane. Mają nie szukać siebie, ale dać się całkowicie prowadzić Duchowi Świętemu. Tylko, kto z nas chciałby być tak kruchy i tak mało ważny jak bańka mydlana?

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.