Go to content Go to navigation Go to search

Drzewa majÄ… korzenie, a my mamy nogi

September 17th, 2014 by xAndrzej

Dziś dwie osoby upomniały się o moje wpisy na blogu. Piszę właściwie z myślą o nich. To pisanie zawsze zostawiam wewnętrznym natchnieniom. Nie mam ambicji być regularnym w pisaniu i zdaję się w tym na powiewy Ducha. Wierzę, że wieje On również przez ludzi! Gdybym miał teraz pisać o sobie, nie byłoby to ciekawe i budujące. Zmagam się, jak wielu ludzi, z siłą mojej wiary. A wiara staje się silniejsza w próbach i doświadczeniach. W Chrystusie wszystko ma odwrócony porządek. Kiedy wydaje się, że jesteśmy mocni musimy uważać, żeby nie upaść. Kiedy upadamy, okazuje się, że nasza moc w słabości się doskonali.
Najważniejsze, żeby nie zgubić Boga, żeby nie rozproszyć swojej uwagi na rzeczy tego świata, nie dać się zatopić falom subiektywnych emocji i mieć świadomość, że wszystko widzimy tylko w części, niejasno. Jedynym sposobem koncentracji na Bogu jest uwielbienie, bo kiedy zaczynam prosić, moje braki i potrzeby znów zasłaniają Boga i skupiają mnie na sobie samym i świecie. Wysławiam więc Pana, czasem nawet wbrew sobie, dziękując Mu za to, o co nigdy bym nie poprosił i wielbiąc, za to, co po ludzku martwi mnie i zadaje ból. W każdym położeniu mamy przecież dziękować Panu. Nie tylko wtedy gdy twardo stoimy na nogach, ale również gdy upadamy, gdy przywaleni i obciążeni leżymy na ziemi nie widząc nic poza kurzem i brudem ludzkiego pośpiechu.
Nasza duchowa słabość, może czasem natłok wątpliwości czy zwyczajna obojętność każą nam się zatrzymać i zapytać o dalszy kierunek drogi. Bo często chodzimy na oślep! Biegniemy z przyzwyczajenia nie pytając już Boga o kierunek, o cel, o Jego wolę. A przecież Bóg nie dał nam korzeni, żebyśmy stali w tym samym miejscu, szli ciągle tą samą drogą, robili wciąż te same rzeczy i rozwijali się według ściśle określonych schematów. Jak trochę usycham to zaczynam myśleć o korzeniach i dostrzegam, że Bóg je niszczy, żebym mógł iść dalej. Wyrywa mnie jak małą gałązkę krzewu i każe mi się zasadzić w innym miejscu i zakorzeniać od nowa. Tym sposobem Bóg zabezpiecza mnie przed duchową starością, przed bezpłodną troską o korzenie, które są już czasem tak stare, że nie wydadzą nowych liści ani owoców. Bo tylko drzewa mają korzenie, a my, ludzie mamy nogi. A nogi są po to, żeby chodzić, żeby zmieniać miejsce, żeby służyć, żeby głosić i świadczyć o Jezusie.
Nie chcę być Oblubienicą Pana, która leży wymyta w łóżku i nie chce otworzyć Oblubieńcowi drzwi z obawy, że ubrudzi sobie nogi. Poruszył mnie ostatnio ten tekst z Pieśni nad pieśniami. Oblubieniec stoi u drzwi Oblubienicy, wyznaje jej miłość i prosi, żeby Go wpuściła do środka. A ona mówi, że nie otworzy, bo jest już czyściutka, wymyta, leży już w łóżku i nie wstanie, bo nie będzie sobie brudzić nóg. Nie chcę kapłaństwa śpiącego, czyściutkiego, ale zamkniętego na ludzi, na świat - i to w fałszywej obawie, żeby się nie ubrudzić. A można tak żyć na plebani, w seminarium, w kurii i wszędzie indziej w Kościele, tak żyć, żeby się nie ubrudzić. Każdy kto chodzi i się rusza naraża się na ubrudzenie. Dlatego podczas ostatniej Wieczerzy Jezus mówi do uczniów, że wykąpany potrzebuje sobie tylko umyć nogi. Jesteśmy cali wykąpani w Chrzcie świętym ( ostatnio przerabialiśmy to z rodzinami z Emaus w wodach Pilicy!!!), ale nogi mamy sobie ciągle brudzić. Bo drzewa mają korzenie, a nam ludziom dał Pan Bóg nogi, żebyśmy chodząc za Jezusem, czasem je sobie mocno zabrudzili!

PS. Szykujemy się do nowego roku formacji w seminarium. Proszę o modlitewne wsparcie dla nas i dla kleryków. Na stałe też wróciłem już na niedzielne Msze św. wieczorne do kościółka rektorackiego w III Alei. Z radością więc spotykam starych znajomych, z którymi przeszliśmy już kawałek drogi za Jezusem.

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.