Go to content Go to navigation Go to search

Pozwólcie dzieciom przychodzić …

January 9th, 2014 by xAndrzej

DziÅ› rano zadzwoniÅ‚ pan z furty i uprzejmie mnie poinformowaÅ‚, że w głównym holu jest pięćdziesiÄ™cioro dzieci, które przyjechaÅ‚y z podczÄ™stochowskiej szkoÅ‚y, żeby w drodze na JasnÄ… GórÄ™ zobaczyć seminarium duchowne. Rad nie rad poszedÅ‚em majÄ…c jednak nadziejÄ™, że dzieci bÄ™dÄ… wyroÅ›niÄ™te, co najmniej z koÅ„cowych klas szkoÅ‚y podstawowej, bo, co mniejsze dzieci mogÅ‚oby zainteresować w takiej poważnej szkole jak nasza? OkazaÅ‚o siÄ™ jednak, że byÅ‚y to same przedszkolaki i trochÄ™ pierwszaków. ZareagowaÅ‚em na ten widok dość nieuprzejmie, trochÄ™ tak jak uczniowie z Ewangelii, którym dzieci przychodzÄ…ce do Jezusa najwyraźniej zburzyÅ‚y powagÄ™ i doniosÅ‚ość ich misji. WarknÄ…Å‚em pod nosem w stronÄ™ ich wychowawczyni: “Ale u nas nie ma nic ciekawego do pokazywania tak maÅ‚ym dzieciom!?” Pani nie byÅ‚a zainteresowana tÄ… wiadomoÅ›ciÄ… i najwyraźniej nie zamierzaÅ‚a zmieniać programu. “Eh, na pewno coÅ› im ksiÄ…dz powie ciekawego!” - odpowiedziaÅ‚a i usunęła siÄ™ w tyÅ‚ stawiajÄ…c przede mnÄ… caÅ‚Ä… tÄ™ dużą gromadÄ™ dzieciaków.
Jak umiałem zacząłem wspólną, krótką wędrówkę po naszym seminaryjnym domu.
Zaczęło siÄ™ przy pomniku Jana PawÅ‚a II. “O, Papież! - wykrzyknęły dzieci. - “A czy Papież tu mieszaÅ‚? A dlaczego on tak kiwa rÄ™kami? I jest bez butów!” Na ten pierwszy zestaw pytaÅ„ zaczÄ…Å‚em im opowiadać, jak to Jan PaweÅ‚ II byÅ‚ w naszym seminarium, jak je Å›wiÄ™ciÅ‚ i rozmawiaÅ‚ z klerykami. Na szczęście poszÅ‚o gÅ‚adko, może poza tym, że na znak szacunku dzieciaki podskakiwaÅ‚y w stronÄ™ postumentu i próbowaÅ‚y “przybić piÄ…tkÄ™” Ojcu Ã…Å¡wiÄ™temu.
W koÅ›ciele też zaczęło siÄ™ caÅ‚kiem spokojnie. Dzieciaki usiadÅ‚y w Å‚awkach, ale szybko siÄ™ okazaÅ‚o, że prawie siÄ™ w nich utopiÅ‚y. ZaczÄ…Å‚em opowiadanie o tym, że ten koÅ›ciół to najważniejsze miejsce w seminarium i rozpoczÄ…Å‚em krótkÄ… modlitwÄ™, którÄ… przerwaÅ‚a mi maÅ‚a dziewczynka z warkoczykami: “Przepraszam pana - zaczęła szarmancko - ale czy my jesteÅ›my już na Jasnej Górze, czy jeszcze nie?” UÅ›miechnÄ…Å‚em siÄ™ sztucznie i skrywajÄ…c delikatnÄ… zÅ‚ość wyoÅ›liÅ‚em jej, że przecież od kilku minut tÅ‚umaczÄ™ wszystkim, że jesteÅ›my w seminarium. No to mÄ…dre, maÅ‚e dziewcze, zÅ‚apaÅ‚o mnie za sÅ‚owo. “A czemu ten koÅ›ciół nazywa siÄ™ seminarium?” - zapytaÅ‚a. CzuÅ‚em siÄ™ tym razem w swoim Å›wiecie. Wreszcie mogÅ‚em przed dziećmi zabÅ‚ysnąć Å‚acinÄ…. Z powagÄ… zaczÄ…Å‚em tÅ‚umaczyć, że sÅ‚owo seminarium pochodzi od Å‚aciÅ„skiego sÅ‚owa semen, co znaczy ziarno, bo w naszej szkole uczÄ… siÄ™ tacy chÅ‚opcy, którzy majÄ… w swoim sercu ziarno powoÅ‚ania, jak ziarno zboża, które musi dojrzewać wrzucone w ziemiÄ™, tak jak to robiÄ… rolnicy. “To ja siÄ™ bym tu nie chciaÅ‚ uczyć - zripostowaÅ‚ mnie duży, pucoÅ‚owaty chÅ‚opiec - Moja mama mówi, że jak siÄ™ nie bÄ™dÄ™ chciaÅ‚ uczyć to zostanÄ™ na wsi i razem z dziadkiem bÄ™dÄ™ sadziÅ‚ zboże”. UznaÅ‚em to za swojÄ… porażkÄ™ i dowód na to, że to chyba za wczeÅ›nie, żeby tym dzieciakom wytÅ‚umaczyć tajemnicÄ™ powoÅ‚ania.

ZaczÄ…Å‚em wiÄ™c opowiadać o koÅ›ciele. Na szczęście dzieci Å›wietnie wiedziaÅ‚y czym jest witraż, i że jest tym bardziej kolorowy im bardziej Å›wieci sÅ‚oÅ„ce. Na naszym witrażu jest przedstawiona ostatnia wieczerza. ZaczÄ…Å‚em wiÄ™c dzieciom opowiadać o Wielkim Czwartku robiÄ…c możliwie najwyraźniejsze aluzje do Mszy Å›wiÄ™tej. Tak, dzieciaki w mig pojęły tÄ™ organicznÄ… Å‚Ä…czność ostatniej wieczerzy z EucharystiÄ…. Chyba nawet apostoÅ‚owie nie zrozumieli tego tak szybko. WykorzystujÄ…c tÄ™ dzieciÄ™cÄ… intuicjÄ™, zaczÄ…Å‚em wiÄ™c kolejny dialog: “To teraz wiecie, kogo dziÅ› tak bardzo potrzebujemy, żeby byÅ‚a Msza Å›wiÄ™ta? Jak idziecie w niedzielÄ™ do koÅ›cioÅ‚a to nie byÅ‚oby Mszy Å›wiÄ™tej, gdyby nie byÅ‚o tego kogoÅ›?” - stawiaÅ‚em to samo pytania w różnych wariantach, żeby nie byÅ‚o wÄ…tpliwoÅ›ci, że chodzi mi o kapÅ‚ana. ZobaczyÅ‚em las rÄ…k. Z uÅ›miechem wiÄ™c zaproponowaÅ‚em, żeby dzieci razem powiedziaÅ‚y jak siÄ™ nazywa ta osoba, bez której nie byÅ‚oby Mszy Å›wiÄ™tej. ZamknÄ…Å‚em oczy, żeby ucieszyć uszy na dzieciÄ™ce brzmienie sÅ‚owa ksiÄ…dz. “Pan Jezus!” - wykrzyknęły zgodnym chórem dzieciaki. 2:0 dla nich. RzeczywiÅ›cie, musiaÅ‚em im przyznać racjÄ™, że to chyba bardziej bez Jezusa nie byÅ‚oby Mszy Å›wiÄ™tej niż bez ksiÄ™dza.

SkierowaÅ‚em ich uwagÄ™ na nasz seminaryjny krzyż, na którym wisi Jezus jako arcykapÅ‚an, ubrany w zÅ‚ocisty ornat z wizerunkami Å›wiÄ™tych. Tym razem czuÅ‚em, że postawiÅ‚em niebezpieczne pytanie: “Dzieci, w co najczęściej ubrany jest Pan Jezus wiszÄ…cy na krzyżu?” W myÅ›lach szukaÅ‚em jakiegoÅ› prostego sÅ‚owa, żeby opisać opaskÄ™ na biodrach Jezusa, ale nie zdążyÅ‚em. MaÅ‚a dziewczynka podniosÅ‚a rÄ™ce i nie czekajÄ…c, aż jÄ… wywoÅ‚am do odpowiedzi, otworzyÅ‚a usta i wyczuÅ‚em, że ustawia je w ksztaÅ‚t niebezpiecznej litery. PodbiegÅ‚em wiÄ™c szybko, żeby nie musiaÅ‚a mówić tego gÅ‚oÅ›no. “Majteczki?” - wyszeptaÅ‚a na szczęście tak cichutko, że chyba tylko ja mogÅ‚em to usÅ‚yszeć. “Tak, Jezus na krzyżu najczęściej ubrany jest w biaÅ‚Ä… opaskÄ™, a nasz Pan Jezus w seminarium ma na sobie piÄ™kny zÅ‚ocisty ornat” - zagadaÅ‚em i znieksztaÅ‚ciÅ‚em wyszeptanÄ… odpowiedź dziewczynki. Ale siÄ™ udaÅ‚o. Dzieciaki niestety nie bardzo podzieliÅ‚y mój zachwyt nad zÅ‚ocistym ornatem Jezusa ArcykapÅ‚ana. “ProszÄ™ pana - odezwaÅ‚a siÄ™ ta dziewczynka od pytania o JasnÄ… GórÄ™ (już nie miaÅ‚em siÅ‚y jej prostować, że do mnie mówi siÄ™ per ksiÄ…dz) - a dlaczego pan jest ubrany tak na czarno i ma takÄ… dÅ‚ugÄ… sukienkÄ™?” TrochÄ™ wyrÄ™czyÅ‚ mnie jej sÄ…siad z Å‚awki. “To nie jest sukienka, to jest sutanna, bo księża noszÄ… sutanny i majÄ… koloratkÄ™!” - skorygowaÅ‚ jÄ… po mÄ™sku i szorstko, udowadniajÄ…c jej kompletnÄ… religijnÄ… ignorancjÄ™. Ta maÅ‚a blondyneczka zrezygnowaÅ‚a z pytania o sutannÄ™, bo najwyraźniej zaintrygowaÅ‚o jÄ… to drugie sÅ‚owo. “A jakÄ… kolorowankÄ™ noszÄ… księża?” - zapytaÅ‚a. CaÅ‚kiem poważnie jej wytÅ‚umaczyÅ‚em, że jej kolega nie mówiÅ‚ o kolorowance ale o koloratce. I tu zastosowaÅ‚em metodÄ™ pokazowÄ…. WyciÄ…gnÄ…Å‚em biaÅ‚y listek z sutanny i machajÄ…c nim przed dziećmi wykrzykiwaÅ‚em: “Dzieci, to jest kapÅ‚aÅ„ska koloratka! Jest biaÅ‚a a nie kolorowa!”
W tym momencie znów zgubiÅ‚a mnie intelektualna pycha i kolejna chęć intelektualnego szpanerstwa. “Bo widzicie, ten listek nazywa siÄ™ koloratkÄ…, bo pochodzi od Å‚aciÅ„skiego sÅ‚owa colare, które oznacza obrożę”. ByÅ‚em dumny z siebie i przekonany, że te dzieciaki już na zawsze zapamiÄ™tajÄ…, że koloratka ksiÄ™dza to znak jego posÅ‚uszeÅ„stwa Bogu, znak tego, że ksiÄ…dz jak pies, daje siÄ™ Panu prowadzić za obrożę. Dzieci lubiÄ… psy wiÄ™c byÅ‚em pewny, że sÅ‚owo obroża to najlepsze porównanie, jakie mogÅ‚o mi przyjść do gÅ‚owy. “Przecież dobrze wiecie po co jest obroża!?” - zadaÅ‚em pytanie uÅ›miechajÄ…c siÄ™ z pedagogicznym zadowoleniem w sercu. ChÅ‚opczyk z trzeciej Å‚awki podniósÅ‚ rÄ™kÄ™ i natychmiast zaczÄ…Å‚ mówić. “Mój pies ma obrożę, bo ma pchÅ‚y. BiegaÅ‚ sobie sam po podwórku, ale jak mama zobaczyÅ‚a, że ma pchÅ‚y to kupiÅ‚a mu takÄ… obrożę na pchÅ‚y!”. Znowu dzieciaki wyprowadziÅ‚y mnie w pole. Przez gÅ‚owÄ™ mi nie przetargaÅ‚o, że komuÅ› obroża może skojarzyć siÄ™ z pchÅ‚ami.

Uciekłem więc szybko od rozwijania analogii między koloratką a obrożą. Tak w ogóle, żeby już nie popełniać żadnych gaf zaprosiłem dzieci do modlitwy za kapłanów, kleryków i o powołania. To była najpiękniejsza chwila tego spotkania. Okazało się, że bez żadnego problemu, bez hałasu i rozrabiania mówiliśmy razem z dziećmi Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo. Przynajmniej w modlitwie było czuć całkowite zrozumienie i jedność.

Kolejnym etapem naszej wÄ™drówki byÅ‚a aula. To nasza reprezentacyjna sala, z wielki stoÅ‚em prezydialnym na podwyższeniu, z wyÅ›cieÅ‚anymi eleganckimi fotelami wznoszÄ…cymi siÄ™ stopniowo w górÄ™. CzuÅ‚em, że tu już na pewno przekonam dzieciaki, że księża to ludzie mÄ…droÅ›ci i nauki, że zostać ksiÄ™dzem to nie byle co, i trzeba siÄ™ porzÄ…dnie uczyć. Zawsze z takÄ… myÅ›lÄ… wprowadzam na tÄ™ aulÄ™ dorosÅ‚ych i wiem, że samo zasiadanie w tym miejscu i w tych fotelach napawa ich powagÄ… i przekonaniem, że jest siÄ™ w miejscu wyjÄ…tkowym. ByÅ‚em pewny, że podobne uczucia wywoÅ‚a w dzieciakach nasza aula. StanÄ…Å‚em wiÄ™c przed dzieciakami u samych drzwi auli i z wielkim zadÄ™ciem zaczÄ…Å‚em otwierać tÄ™ naszÄ… Å›wiÄ…tyniÄ™ wiedzy. Dzieciaki wparowaÅ‚y do Å›rodka w jednym momencie i nagle jak na zawoÅ‚anie wykrzyknęły: “Ale kino!” Tym razem już nie wytrzymaÅ‚em i na caÅ‚y gÅ‚os parsknÄ…Å‚em autentycznym Å›miechem. I pomyÅ›leć, że kilka dni temu zastanawiaÅ‚em siÄ™, czy ja siÄ™ jeszcze potrafiÄ™ Å›miać tak szczerze i prosto, tak bez zahamowania i myÅ›lenia czy to wypada. W tej jednej chwili zobaczyÅ‚em caÅ‚Ä… tÄ™ mojÄ… wÄ™drówkÄ™ z dziećmi jak cudownÄ…, radosnÄ… przygodÄ™. Znów Bóg mi przypomniaÅ‚, że Ewangelia jest prawdziwa i konkretna. Również w tym, że jak do naszych poważnych miejsc nie pozwolimy przychodzić dzieciom to umrzemy ze smutku.

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.