Go to content Go to navigation Go to search

Sztuka wycofywania

January 7th, 2014 by xAndrzej

Nasz diakon, który mówił do nas kazanie, ma chyba rację, że w naszych klerykalnych środowiskach wezwanie do nawrócenia może mieć już puste brzmienie. Po prostu już bez większego wzruszenia i większej nadziei przyjmujemy spokojnie wiadomość o tym, że mamy się nawracać. Dobrze, jeśli wynika to z systematycznej, mozolnej i dokonywanej małymi krokami pracy nad sobą. Gorzej jeśli już przestaliśmy pracować i cokolwiek zmieniać.
DrążyÅ‚em jednak tÄ™ dzisiejszÄ… EwangeliÄ™ z każdej możliwej strony i mÄ™czyÅ‚em Ducha Ã…Å¡wiÄ™tego, żeby rzuciÅ‚ swoje Å›wiatÅ‚o na któreÅ› sÅ‚owo z tego tekstu. No i mi zaÅ›wieciÅ‚o dziwne i niespodziewane sÅ‚owo: “wycofaÅ‚ siÄ™”. Mowa o Jezusie, który na wieść o uwiÄ™zieniu Jana Chrzciciela wycofaÅ‚ siÄ™ z tego miejsca intryg, walki o wÅ‚adzÄ™, zazdroÅ›ci, niesprawiedliwość. Jezus poszedÅ‚ w swojÄ… stronÄ™ gÅ‚osić EwangeliÄ™, uzdrawiać chorych, wypÄ™dzać zÅ‚e duchy. Chrystus jest jak zawsze ponad tymi wszystkimi ludzkimi maÅ‚oÅ›ciami.
Sztuka wycofywania się jest początkiem nawrócenia. Kiedyś myślałem, że wystarczy się tylko odwrócić od grzechu, skierować w stronę Boga i człowiek już będzie nawrócony. Wycofanie z grzechu to coś dużo więcej niż odwrócenie się od niego. Grzech jest zbyt poważną i trudną sprawą, żeby tylko wystarczyło się od niego odwrócić. Czasem się tak mocno do nas przykleja, że trzeba się szorować przez długi czas, aby nagle odkryć swoją czystość. Czasem idzie się już tak długo błędnymi drogami, że trzeba się cofać spory kawałek, żeby wyjść na prostą i mieć ten właściwy kierunek.
Pamiętam moje odwiedziny u Kamedułów wiele lat temu. Czasem spotykałem między białymi mnichami tamtejszego eremu innego duchownego, w czarnej sutannie lub jakimś ciemnym, zakonnym habicie. Brat furtian tłumaczył mi wtedy, że są to księża, którzy w zamkniętym klasztorze odbywają pokutę. Zazwyczaj pogubili się w swoim powołaniu lub po prostu upadli. Ich droga powrotu wiodła przez długie tygodnie pokuty. Odwrócili się pewnie od swojego grzechu, ale musieli wejść na pustynię, żeby się prawdziwie wycofać i oczyścić, żeby przemyśleć swoje upadki i błędne drogi. Taka pokuta to był drugi etap powrotu; po odwróceniu się od grzechu trzeba było się jeszcze wycofać z czynnego życia, żeby znów nie upaść.
Dzisiaj coraz rzadziej słyszę o takich praktykach, o grzesznikach, którzy idą na pokutę, wycofują się z miejsc złych, żeby potem wrócić i na nowo głosić Ewangelię. To jest trochę tak jak z człowiekiem po złamaniu. Oczywiście, że najpierw trzeba mu poskładać połamane kości, ale potem musi się wycofać trochę z życia, poczekać, aż się zrośnie wszystko co połamane, a potem znowu nauczyć się chodzić już na zdrowych nogach.
MyÅ›lÄ™ też o takich wycofaniach, które nie wynikajÄ… z grzechu, ale z rutyny, wypalenia, zobojÄ™tnienia. Trzeba siÄ™ chyba czasem umieć wycofać z takich miejsc, w których nie da siÄ™ już za wiele zrobić, w których nie widzi siÄ™ już dziury w murze i kurzu na Å›cianach, w którym już siÄ™ tak wszyscy z nami oswoili, że zaczynamy być poÅ›ród nich, jak prorok we wÅ‚asnym kraju, gdzie nie umiemy już robić “cudów”, a nasze sÅ‚owa maÅ‚o kogo już poruszajÄ…. Wtedy wycofanie siÄ™ nie jest Å›mierciÄ… ale drogÄ… ku życiu, nie jest ucieczkÄ… ale powrotem do źródeÅ‚.

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.