Go to content Go to navigation Go to search

Winda do nieba

July 9th, 2013 by xAndrzej

Życie jest proste tylko my jesteśmy potwornie skomplikowani. Dlatego też ulubioną postawą Boga jest pokora, a cechą złych duchów jest cwaniactwo i hipokryzja. Bóg jest zainteresowany moją czystością, bo w czystości nie ma nic brudnego, nie ma nic do ukrycia. Czystość nie boi się światła, bo ono harmonijnie odbija się w czystości i jeszcze bardziej wzmacnia jej blask. Każdy grzech prowokuje mnie do ukrycia, do ucieczki od światła, żeby tylko świat nie zobaczył moich brudnych myśli, nieprzyjemnych emocji i nieczystych pragnień. Ma rację papież Franciszek, że my, grzesznicy, skazani jesteśmy na smutek, jeśli tylko dajemy przyzwolenie na grzech i nosimy go w sobie bez zdecydowanego oddania go Bogu. Każdy z nas jest grzesznikiem, ale każdemu z nas daje Bóg nieustanną szansę na przebaczenie. To znowu jest takie proste, tylko my, ludzie, podchodzimy do tego w bardzo skomplikowany sposób. Przychodzi mi na myśl biblijna scena uzdrowienia chorego w wodach Jordanu. Przyszedł z daleka ze swoim bólem, myślał, że prorok w imieniu samego Boga będzie wypowiadał tajemne słowa i czynił mnóstwo skomplikowanych gestów. Tymczasem wystarczyło wejść do rzeki, obmyć się i wyjść zdrowym. Nie mieściło mu się w głowie, że przez prosty gest może być uleczony ze swojego skomplikowanego bólu i choroby.
Zdarza mi się w skomplikowany sposób myśleć o uzdrawianiu świata, Kościoła i mnie samego. Gotów jestem napisać całą mądrą koncepcję na naprawienie świata, a Bóg się z tego śmieje i wciąż pokazuje mi najprostsze lekarstwa na ból, na grzech, na konflikty i poranienia.
W ostatnią niedzielę miałem szczęście być w wielkiej grupie kapłanów, którzy odprawiali Mszę świętą pod przewodnictwem Ojca Świętego Franciszka. Onieśmiela mnie jego wolność i prostota w głoszeniu Ewangelii przez słowa i gesty. Kiedy papież komentował niedzielny fragment z proroka Izajasza i na naszych oczach rozważał, co to znaczy, że Bóg nas pociesza, zaczął nagle się kołysać, uśmiechać się i mówić z olbrzymią radością w głosie, że Bóg jest dla nas jak matka, która kołysząc swoje dziecko pociesza je w smutku i w poczuciu zagrożenia. Kołyszący się papież, zachwycony przypomnieniem sobie prawdy o pocieszającym nas Bogu stał się dla mnie nowym prorokiem radości i nadziei. Chciało mi się kołysać razem z nim, żeby całe moje ciało zrozumiało, że w każdej chwili mojego życia, a szczególnie w jego najtrudniejszych momentach Bóg, pociesza mnie, jak najwspanialsza matka. Nie mam powodów do rozpaczy, nie muszę się bać życia, służby, misji - bo jeśli tylko będę pełnił wolę Boga, to On mnie weźmie w ramiona i gdy będzie mi ciężko, zajmie się mną jak matka małym dzieckiem. Tylko trzeba wejść w ramiona Boga!
Bardzo często wracam do doświadczenia świętej Tereski. Jako młoda, krucha dziewczyna nosiła w sobie jakieś paradoksalne zderzenie się wielkich pragnień oddania wszystkiego dla Boga ze swoją ludzką słabością i bezradnością. I wtedy właśnie po raz pierwszy w życiu zobaczyła windę. Ona, słaba, chorowita Tereska, która marzyła, żeby dostać się na szczyty świętości, nagle zrozumiała, że nie musi wdrapywać się na wielkie góry o własnych siłach, że jest inny, doskonalszy sposób, że jest taka Boża winda do nieba, którą jest Jezus! Wystarczy wszystko włożyć w ramiona Jezusa, a On podźwignie to wszystko ku niebu.
Jest taka winda, która nas, słabych, grzesznych i skomplikowanych ludzi może w łatwy sposób przenieść w przestrzeń nieba - to są ręce Jezusa. O tym właśnie prorokował Izajasz, że ręce Boga będą pocieszać lud, jeśli tylko swoje życie złoży w te ręce. Bóg będzie wtedy jak kochająca matka kołysząca pod sercem swoje małe dziecko. Wystarczy tylko dać się włożyć w ręce Boga - to takie proste, a dla nas niekiedy takie bardzo skomplikowane.

Kartka z wakacji
Wróciliśmy wczoraj z Rzymu. Byliśmy tam razem z diakonami na pielgrzymce seminarzystów, nowicjuszy, nowicjuszek do grobu św. Piotra. Nie sposób opowiedzieć wszystkich przeżyć. Duch Święty cudownie buduje Kościół tak jak chce i wbrew naszym ludzkim oczekiwaniom i prognozom. Olbrzymie wrażenie zrobiła na mnie postać Ojca Świętego Franciszka. Jego słowa i gesty są jednocześnie pełne nadziei i pocieszenia, ale też upomnienia o powrót do życia zgodnego z Ewangelią. Dalej więc kocham Kościół i nadziwić się nie mogę jak bardzo kocha go Bóg i jak nim steruje.
W seminarium modlę się nieustannie o nowych kandydatów. Każde wakacje są dla mnie wielkim wołaniem do Pana żniwa o nowych robotników. Nie mamy innego sposobu na powołania jak tylko żarliwa modlitwa do Boga.
Byłem też dziś na dworcu, żeby pożegnać trzy osoby wyjeżdżające do Rio na Światowe Dni Młodzieży. Błogosławiłem ich na drogę i byłem pełen podziwu, bo z naszej starej ekipy pasjonatów Światowych Dni Młodzieży te trzy osoby trwają do końca w wierności pielgrzymowaniu młodych z Ojcem Świętym.

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.