Go to content Go to navigation Go to search

Uczę się cierpieć biedę i obfitować

October 8th, 2011 by xAndrzej

Refleksje po lekturze książki Tomasza Halika Cierpliwość wobec Boga:

Przez chwilÄ™ próbowaÅ‚em zdefiniować swojÄ… duchowość. Mimo, że lubiÄ™ charyzmatyczne uniesienia i radość z uwielbienia Boga to jednak ciÄ…gle coÅ› mnie zatrzymuje przed Å‚atwym wejÅ›ciem w wiarÄ™ opartÄ… na wielkich emocjach i zbiorowej ekstazie. Nie mam też wiary tak precyzyjnie i w detalach okreÅ›lonej, żeby nie mieć żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci, znać odpowiedź na każde religijne pytanie i być skrupulatnie wiernym pismom i przepisom KoÅ›cioÅ‚a. Gdzie wiÄ™c jest moja wiara, jeÅ›li nie jest ani nazbyt charyzmatyczna ani Å›ciÅ›le okreÅ›lona? Aż zadrżaÅ‚em, czy czasem moja wiara nie jest letnia, albo jakaÅ› nijaka. Czy może być jakaÅ› inna droga wiary, jakiÅ› Boży Å›rodek miÄ™dzy charyzmatycznymi uniesieniami, a precyzjÄ… sÄ…dów i prawniczym podejÅ›ciem nawet do Å›wiata ducha? Bo przecież zakochany jestem w Bogu po uszy i z każdym nastÄ™pnym dniem mojego życia czujÄ™, jakbym mimo wszystko byÅ‚ bliżej szczytu i coÅ› wiÄ™cej rozumiaÅ‚ z Boga. A co najważniejsze, coraz mniej potrzebne mi sÄ… dowody na Jego istnienie, cuda, które tak wstrzÄ…sajÄ…, że trudno mieć w tym wstrzÄ…sie jakiekolwiek wÄ…tpliwoÅ›ci wiary. Nie doÅ‚uje mnie też ludzka sÅ‚abość ludzi Boga i nawet najwiÄ™kszy grzesznik KoÅ›cioÅ‚a nie jest dla mnie powodem do zwÄ…tpienia. Im dÅ‚użej żyjÄ™ tym bardziej odkrywam, że jest jednak trzecia droga - pewnie dÅ‚uższa i bardziej skomplikowana- po której szÅ‚o i nadal idzie wielu ludzi wiary- droga, która bezpiecznie prowadzi na szczyt komunii z Chrystusem. Na poczÄ…tku swojej autentycznej przygody z Jezusem uczyÅ‚em siÄ™ wiary od Mertona. WÅ‚aÅ›nie w nim zachwycaÅ‚a mnie gÅ‚Ä™bia duchowego doÅ›wiadczenia osadzona w normalnoÅ›ci. Bo Merton byÅ‚ mistrzem modlitwy i specjalistÄ… od mistyki, a przy tym wszystkim otwarcie przyznawaÅ‚ siÄ™ do bÅ‚Ä™dów, a swojÄ… zakonnÄ… drogÄ™ nazywaÅ‚ po prostu “wspinaczkÄ… ku Bogu”. UmiaÅ‚ przeżywać gÅ‚Ä™bokie zjednoczenie z Bogiem, a jednoczeÅ›nie umiaÅ‚ pracować w lesie, ogrodzie, Å›miać siÄ™ ze swoich potknięć w zakonnym chórze i rozmawiać z miÅ‚oÅ›ciÄ… nawet z tymi, którzy wierzÄ… inaczej, albo w nic nie wierzÄ….
Najwięcej pytań w czasie mojej seminaryjnej drogi wiary Bóg stawiał mi w eremie ojców Kamedułów na krakowskich Bielanach. Ci mnisi byli potwornie ponurzy i milczący, posępni i błąkający się w zakamarkach świątyni. Nic w nich nie było taniego, łatwego, takiego co by się chciało kupić natychmiast, co by sprawiło, że wszystkie skarby świata umiałoby się natychmiast zostawić i zostać w klasztorze. A jednak w ich ciężkości życia czuło się wielkość Boga, to, jaki On musi być wielki, skoro ci ludzie, pragną milczeć i całkowicie żyć dla Niego. Bóg kamedułów nie był Bogiem emocji, cudownych, zewnętrznych wydarzeń, ale Bogiem codziennego umierania. Paradoksalnie było w tym mnóstwo nadziei, sensu, a nawet radości. Obecność Boga ukryta w ciszy i ubóstwie, taka najczystsza obecność, najbardziej Boga i najmniej nasza. Ich reguła mówiła o cnocie stałości - życia, miejsca, wiary. Czegóż nam bardziej potrzeba nad stałość w wierze, nad taki poziom wiary, kiedy się wierzy, choćby się wszystko waliło i choćby wszystko przynosiło nadspodziewane owoce. W takiej stałości mniej ważne są wizje, emocjonalne poruszenia, jest za to ciągła, zachwycająca obecność Boga, który przecież istnieje i kocha bez względu na to, czy mamy dziś lepszy czy gorszy dzień, czy Go mniej lub bardziej czujemy i rozumiemy. Bóg po prostu jest, a oni po prostu w każdej minucie swojego życia uczyli się być z Nim.
W którymś momencie mojej duchowej drogi poznałem bliżej Karmelitankę, św. Teresę Benedyktę od Krzyża Edytę Stein. Do pięt jej nie dorastam w jej intelektualnej uczciwości i solidności, w jej poszukiwaniu prawdy i budowaniu wszystkiego na prawdzie. Ale i ona uczyła mnie tej mojej trzeciej drogi - bez egzaltacji i uniesień, z wiedzą krzyża ale i z miłością, także do Żydów. Jej karmelitańska wyprawa do siódmego pokoju zakończyła się tym, na co tak naprawdę liczyła wchodząc na drogę wiary - w komorze gazowej w Auschwitz Birkenau, nie było żadnego cudu, żadnego uniesienia - była ona, Edyta Stein pozbawiona nawet swojego zakonnego habitu i był Chrystus, też ogołocony i skazany na śmierć.

Wiem, że Bóg prowadzi każdego inną drogą. Jednym potrzebny jest nieustanny charyzmatyczny doping, innym precyzyjnie określona droga wiary, ale jest też trzecia droga - codziennego szukania Boga, radosnego przyjmowania duchowych wzlotów i pokonywania tysięcy rozterek i oschłości. Tak rozumiem też naszą drogę formacji w seminarium. Wielu z kandydatów do kapłaństwa oczekuje niekiedy duchowych cukierków, gdy tymczasem muszą się uczyć smaku razowego chleba. Ale też coraz częściej widzę jak mądrość Kościoła w formowaniu przyszłych kapłanów owocuje w życiu tych młodych ludzi, kiedy przestają być dziećmi, którymi miotają fale, a zaczynają być ludźmi dojrzałej i stałej wiary. Bo kapłan nie może być jak chorągiewka uginająca się pod powiewem emocji czy zewnętrznych okoliczności, ma być kimś, kto sam zakorzenił się już w Chrystusie i nie musi swojego drzewka wiary ciągle przesadzać na inne drogi. Bo kapłan musi ciągle uczyć się w sowim życiu cierpieć biedę i obfitować.
Na swojej drodze czuję się czasem jak wół, który może nie ma operatywność i przebiegłości cwanego lisa, ani siły i potęgi lwa, ale jego pragnieniem jest stałe, gorliwe i cierpliwe wznoszenie się ku Bogu.

Migawki z życia:
Trwa wielkie pasmo inauguracji roku akademickiego. Aż trudno w tej bieganinie znaleźć spokojny czas nawet na modlitwę. Uczę się więc we wszystkich okolicznościach uwielbiać Boga. Czekam więc cierpliwie na zwykły czas formacji. O wiele bardziej wolę zwyczajność niż akademie. Moją największą radością są nasi klerycy, ludzie Boga, którzy swoją młodość odważyli się oddać Jezusowi i siłują się każdego dnia, żeby swoje powołanie ubrać we właściwe kapłańskie szaty.

Intencje modlitewne:
Za PolskÄ™ - o mÄ…dre wybory Polaków i budowanie naszej codziennoÅ›ci na Bogu; za kapÅ‚anów - szczególnie za neoprezbiterów; za naszych alumnów o wytrwanie i odwagÄ™ w codziennym poszukiwaniu Boga; o nowe powoÅ‚ania kapÅ‚aÅ„skie i zakonne; za chorych i cierpiÄ…cych; za mojÄ… rodzinkÄ™; za przyjaciół z DA; za duszpasterzy - szczególnie za Ks. Marka; za tych, którzy wÅ‚Ä…czyli siÄ™ i pomagali budować koÅ›ciół akademicki ( jutro konsekracja!!!); za ludzi którzy siÄ™ za mnie codziennie modlÄ…; za rodziców naszych alumnów; za czytelników tego wpisu….

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.