Go to content Go to navigation Go to search

Powołani z codzienności

August 31st, 2011 by xAndrzej

Każde powołanie jest cudem. Bóg pojawia się dyskretnie, wchodzi w naszą codzienność i wyprowadza z niej na niepojętą głębię. Jesteśmy powołani nie w jakiś nadzwyczajny sposób, choć chciałoby się nieraz, żeby Bóg przemówił w jakimś mistycznym wydarzeniu, dał wyraźny znak z nieba, żeby już nie mieć żadnych wątpliwości. Tymczasem jesteśmy powołani z codzienności, wyrywani czasem ze zwykłego tempa życia, ze zwyczajnej pracy, czy zwykłych świeckich studiów.
Dokładnie tak jak nad jeziorem Genezaret, kiedy Jezus po prostu wszedł do łodzi i poprosił, aby wypłynęli na głębię. Z początku pewnie myśleli, że chodzi o zwykłe łowienie ryb, o głębię mierzoną w metrach i wyznaczoną wirami wody. Zdumiewa mnie natychmiastowa ufność tych prostych rybaków. Jezus pakuje im się do łodzi, daje polecenia, każe zarzucać sieć w czasie, o którym każdy rybak wie, że nie ma co liczyć na połów. A oni pokornie wykonują Jego polecenia! Ile w nich musiało być ufności? Do tego trzeba chyba być rybakiem, przyzwyczajonym do ryzyka, do rzucania sieci w głęboką wodę bez pewności, że znajdzie się w niej choć jedna ryba.
A my chcielibyśmy być pewni już na samym początku. Nie mamy odwagi zarzucać sieci, jeśli nie ma pewności, że to na pewno to miejsce i ten czas. Bóg jednak pozostaje przy swoim. Nie wysyła faksów z nieba ze szczegółową instrukcją działania, ale każe po prostu wchodzić w swoją codzienności, ale nie po wierzchu, każe wejść w nią głębiej.
Bóg powołuje z codzienności i lepiej nie szukać Go poza nią. Warto może czasem uciec na górę Tabor, ale nawet tam można być tylko przez chwilę. Kiedy uczniowie chwalą się Jezusowi, że dobrze im tam być, On każe im schodzić na dół, bo głębia jest na dole.
NoszÄ™ w sobie takÄ… wÅ‚aÅ›nie historiÄ™ powoÅ‚ania, kiedy Bóg przyszedÅ‚ poÅ›ród moich ludzkich, zwykÅ‚ych planów i zawoÅ‚aÅ‚: “Pójdź za mnÄ…!”. WszedÅ‚ do mojej zwykÅ‚ej, skromnej Å‚odzi i powiedziaÅ‚, że bÄ™dzie inaczej, zamiast Å‚owić ryby, bÄ™dziesz Å‚owiÅ‚ ludzi.

Kolejny raz obserwuję zmagania o powołanie wielu młodych ludzi. Bóg wchodzi w ich codzienności, często długo z nimi płynął i nic nie wskazywało, że zmieni kierunek ich drogi.
Niektórzy usłyszeli ten głos w czasie swoich studiów, kiedy wszystko było już poukładane, indeks w kieszeni, nowi koledzy, akademik, dumni rodzice. A Bóg na to powiedział, że trzeba iść głębiej, zaryzykować i zostawić te wszystkie swoje dotychczasowe połowy.
Było i tak, że Jezus siedział w łodzi tak cicho, że świat dyktował kierunek rejsu. Koledzy wyznaczali styl życia, rodzice tworzyli plany na świetlaną przyszłość syna, a świat wmawiał z mocą, że nie warto szukać głębiej, skoro na wierzchu jest tak dużo skarbów. I wtedy potrzebna była burza, żeby wszystko się rozwaliło, żeby wyszło na jaw, że nikt z tych mądrych doradców tak naprawdę nawet nie wie, jakie perły są w głębinach morza. Bóg musiał czasem posłużyć się burzą, żeby człowiek mógł wyjść z łodzi i pójść za Jezusem nawet po wodzie. Znam takie burze w życiu młodych ludzi, kiedy trzeba pokonać brak akceptacji rodziców, zdziwienie otoczenia, kiedy trzeba było wreszcie zostawić wszystko i przyznać się, że Jezus wzywa na głębię, powołuje do zupełnie czegoś innego.
Codziennie modlę się o powołania, bo wiem, że wcale nie jest to takie proste, bo znam ten wielki wysiłek młodych ludzi, żeby przestać wreszcie pełzać po powierzchni i odważyć się wypłynąć na głębię. Dlatego cudem jest dla mnie każda odpowiedź na powołanie, w tym świecie, który jest taki powierzchowny.
Może rzeczywiście nie powinniśmy się modlić o powołania, bo Pan daje ich tyle ile trzeba, ale powinniśmy się modlić o odwagę dla powołanych, żeby pozbyli się lęku i bez gadania wsiedli do łodzi skoro Pan wyraźnie im mówi, że czeka ich najcudowniejsza droga, najobfitszy połów, najsensowniejsze spełnienie życia.

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.