Go to content Go to navigation Go to search

Jego i moje zmartwychwstanie

April 24th, 2011 by xAndrzej

Wielkanoc
Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał!

To dziwne, że nikt tego nie widział. Nikt nie widział najbardziej przełomowego wydarzenia w dziejach świata! Zewnętrzne dowody wydają się być mizerne: pusty grób, szalone świadectwo kobiet i ich widzenia, kilka objawień Jezusa i to prawie wyłącznie najbliższym uczniom. A jednak ta prawda idzie przez wieki i jest źródłem niesamowitej siły dla milionów ludzi, nadaje sens i kierunek życia wszystkim, którzy w nią uwierzyli. Owocowanie zmartwychwstania też nie jest z tego świata.
Przyszedłem z wigilii paschalnej około pierwszej w nocy. Zaiste, to była błogosławiona noc. Najpierw okrutne ciemności katedry rozświetlał płomień paschału. A potem ta cudowna pieśń o tej niesamowitej świecy, zabijającej ciemność grzechu Adama. Aż do umęczenia słuchaliśmy Bożego Słowa. Od opisu stworzenia aż po nowe narodziny w Chrystusie. I wreszcie mocne: Alleluja! Klerycy w tym roku wyjątkowo pięknie i z wiarą śpiewali wszystkie pieśni. Był też czas wyrzekania się grzechu i szatana, wyznania wiary i odnowienia Chrztu świętego. Całe niebo świętych było z nami i uwielbiało Boga, który wybielił wszystkie grzechy we Krwi Baranka. Na koniec wyszliśmy z procesją z katedry. Ponure klimaty pustej ulicy, śpiące kamienice położone w pobliżu rozdzierał śpiew wzywający do otarcia łez wszystkich płaczących. To była błogosławiona noc, głębokie przekonanie o tym, że Jezus żyje, że zmartwychwstał, że wszystko stało się nowe, jakby stworzone od początku, bez tej koszmarnej skazy grzechu.
Obudziłem się przed ósmą rano. Leniwie odmówiłem jutrznię w pustym kościele seminaryjnym. Zmęczone nogi wydały mi się wyjątkowo leniwe, a jedyną ulgę przynosiła mi myśl, że dziś nigdzie nie muszę się śpieszyć. Zjadłem dobre śniadanie w przyjacielskim gronie, a potem poszedłem do szpitala z odwiedzinami u chorych. Szpital wcale nie był pusty. W wielkanocny poranek nie zniknęło z niego cierpienie. Prawie każde łóżko zajęte. Jakaś pani na mój widok się rozpłakała i poprosiła o Mszę świętą za jej umierającą matkę. Na sali mężczyzn jakiś chory w wielkim cierpieniu okrutnie przeklinał z bólu.
I co z tą błogosławioną nocą? Czy to nie był sen lub najwyżej jakaś liturgiczna celebracja pobożnych oczekiwań?
W południe zjadłem bogaty, świąteczny obiad w gronie najbliższych przyjaciół. Pełny brzuch i doświadczenie wyjątkowo wykwintnych smaków. Tylko trudno było pomyśleć, że radość zmartwychwstania miałaby się ograniczyć do jedzenia.
Przez chwilę zacząłem analizować najbliższe wydarzenia. Otworzyłem kalendarz nabity zajęciami i znów przytłoczyła mnie myśl o wielkiej masie spraw do załatwienia. Czyżby naprawdę nic się nie zmieniło po tej wielkiej nocy!?
Poszedłem odprawić Mszę świętą w intencji tej umierającej w szpitalu kobiety. Od samego początku czułem się jak niewierny Tomasz stający przed Jezusem z pytaniem o to, czy na pewno zmartwychwstał, a jeśli tak, to czemu tego nie widać?
Msza byÅ‚a zwyczajna, bez żadnej egzaltacji. A po niej, podczas dziÄ™kczynienia zabrzmiaÅ‚o mi w uszach zupeÅ‚nie inne pytanie: “Chrystus zmartwychwstaÅ‚, ale czy ty zmartwychwstaÅ‚eÅ›?” Nagle z moich wyobrażeÅ„ o zmartwychwstaniu zleciaÅ‚o jakieÅ› magiczne nastawienie. To nie byÅ‚a noc czarów, a Jezus zmartwychwstajÄ…c nie odczarowaÅ‚ ziemi, tylko jÄ… zmieniÅ‚, dajÄ…c moc i perspektywÄ™ zmiany dla ludzkiego serca. Pierwszym miejscem zmartwychwstania nie sÄ… zewnÄ™trzne okolicznoÅ›ci, ale serce czÅ‚owieka, moje wewnÄ™trzne życie i myÅ›lenie. Zmartwychwstanie nie jest z tego Å›wiata i po ludzku nie musi go być widać.
Postanowiłem drugi raz iść do szpitala. Wyżebrałem u sióstr zakonnych kilka kawałków świątecznego ciasta i jedno święcone jajko. Na oddziale było tak samo jak rano. Przy łóżku tej umierającej kobiety zgromadziła się już cała rodzina. Powiedziałem im o Mszy świętej i o tym, że Chrystus zmartwychwstał i już nie ma się o co martwić. Uśmiechnęli się z ulgą i z dziękczynieniem. Nie mam pojęcia, czy zrozumieli o co mi chodzi. Najważniejsze, że tym razem ja byłem pewny, że nawet śmierć tej kobiety jest już pokonana w zmartwychwstaniu Chrystusa. Naszemu choremu Józkowi dałem ciasto i święcone jajko, a on z błyskiem w oczach chwalił się, że jest mu już znacznie lepiej. Pewnie pomyślał, że to zasługa lekarzy, ale ja byłem pewien, że ten jego ból został uzdrowiony dzięki zmartwychwstaniu Chrystusa. Jego sąsiad, który rano tak okrutnie przeklinał, na widok księdza zamilkł zupełnie. Pewnie się wystraszył białej koloratki, ale ja nie mam wątpliwości, że dzięki zmartwychwstaniu Jezusa milkną wszelkie bluźnierstwa.
Doświadczyłem dzisiaj, że to nie okoliczności zmartwychwstają, ale Chrystus zmartwychwstał, a my mamy szansę mieć udział w Jego zmartwychwstaniu.
Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał! A my? Czy my zmartwychwstaliśmy w Chrystusie?

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.