Go to content Go to navigation Go to search

Maranatha!

November 26th, 2010 by xAndrzej

Dopiero teraz wyraźnie zobaczyÅ‚em czym koÅ„czy siÄ™ Biblia. Ã…Å¡wiÄ™ty Jan ApostoÅ‚ swojÄ… apokaliptycznÄ… wizjÄ™ koÅ„czy wezwaniem: “Maranatha! Przyjdź, Panie Jezu!”. WoÅ‚anie, aby Jezus przyszedÅ‚ powtórnie, aby przychodziÅ‚ w każdej chwili naszego życia nie jest tylko adwentowym aktem strzelistym, ale caÅ‚Ä… syntezÄ… naszej wÄ™drówki po ziemi ku niebu. Najważniejsze, aby Pan przyszedÅ‚ i byÅ‚ blisko nas. To wcale nie jest dziwaczne ani Å›mieszne, że ludzie gÅ‚Ä™bokiej wiary majÄ… mistyczne wizje, że sÄ… tak zapatrzeni w Boga, że zaczynajÄ… odczuwać Jego bliskość wrÄ™cz fizycznie. W maju 2009 roku, w koÅ›ciele OO. Dominikanów w Krakowie, tuż przed komuniÄ… Å›wiÄ™tÄ…, 97 letni ojciec Joachim Badeni miaÅ‚ prorockÄ… wizjÄ™ Paruzji - przyjÅ›cia Pana. Nagle zobaczyÅ‚ Å›wietlistÄ… postać Jezusa, przed którym uciekaÅ‚o wszelkie robactwo, jak uciekajÄ…ce demony przed Barankiem siedzÄ…cym na tronie z Apokalipsy Å›w. Jana. Ojciec Badeni odczuÅ‚ bardzo wyraźnie i mocno, że ostatniÄ… jego kapÅ‚aÅ„skÄ… posÅ‚ugÄ… ma być budzenie w ludziach wiary w powtórne przyjÅ›cie Jezusa - w ParuzjÄ™. Na czym wedÅ‚ug niego polegać ma wiara w ParuzjÄ™?
Po pierwsze na uświadomieniu sobie, że Bóg jest blisko. Nawet najbardziej pobożnym ludziom zaciera się świadomość tego, że Bóg żyje, widzi, słyszy i w każdej chwili naszego życia jest blisko nas. On nie jest Bogiem odległym, nieczułym czy ślepym! Pierwsi chrześcijanie żyli długo w przekonaniu, że Bóg przyjdzie lada chwila, że jest już bardzo blisko, więc trzeba być gotowym na spotkanie. Potem ta czujność jakby się uśpiła. Dzisiaj, po dwóch tysiącach lat od ziemskiego życia Jezusa, nie do końca wierzymy, że On jest blisko. Przyzwyczailiśmy się do Niego, do Jego obecności. Wierzymy, że jest, ale jest bardzo daleko od nas, od naszych spraw, kłopotów, zmartwień. To straszna pomyłka uważać, że Bóg jest gdzieś daleko i żyć tak jakby On nie miał żadnego wpływu na naszą doczesność.
Po drugie, wiara w Paruzję przypomina o totalnym zwycięstwie dobra nad złem. I choć zło wygrywa w naszym życiu niejedną bitwę, to i tak wojna będzie w całości wygrana przez dobro. Ostatnie słowo naszego życia będzie należeć do Jezusa! A skoro to ON ma decydujący głos, więc możemy być pewni, że razem z Nim zwycięży każdy odruch dobra istniejący w nas i świecie. Daje mi to olbrzymią nadzieję w obliczu mojego osobistego życia jak i tego na zewnątrz. Nie muszę się bać ani o Kościół, ani o wiarę, bo one ostatecznie zadecydują o naszym zwycięstwie.
Po trzecie, taktyka Paruzji to zwycięstwo przez mękę, przez trud i prześladowania. Chrystus przychodzi z mocą, żeby rozwalić w nas grzech, żeby zniszczyć wszelkie zło świata. Nic więc dziwnego, że gdy przychodzi, żeby wejść w komunię z nami, musi toczyć walkę ze złem w nas. A zło nigdy nie odpuszcza samo z siebie, diabeł walczy do końca, choć z góry stoi na przegranych pozycjach. Jeśli więc mam czasem wrażenie, że wszystko mi się rozwala mimo dobra i głębokiej wiary, jeśli doświadczam, że po modlitwie zamiast sukcesów przychodzą klęski i doświadczenia - to nie mogę się załamywać ani wątpić, bo to wszystko jest znakiem, że Pan jest blisko, że przychodzi do mnie z mocą, która musi zwyciężać w duchowej walce z moimi zniewoleniami.
Wołam więc wyraźnie i głośno: Marantaha! Przyjdź, Panie Jezu!

Migawki z życia:
Ciekawe, że w miarę upływu lat ma się wrażenie, że czas biegnie szybciej. Może to tylko sprawa tego, że coraz więcej za nami, a coraz mniej przed? Żyję bardzo intensywnie, choć może dopiero teraz czuję jak dojrzewam, jak staję się coraz bardziej dorosłym człowiekiem i to przez to, że moje duchowe walki stają się coraz ważniejsze i dotyczą większych odpowiedzialności. Fascynuje mnie walka o świętość przyszłych kapłanów. Okazuje się, że to niesłychanie trudna walka i stąd dodaje mi ona poczucia jakiejś duchowej męskości. Czuję wyraźnie jak każdego dnia toczę duchową bitwę o świętość przyszłych kapłanów, jak ciągle Bóg potrzebuje coraz więcej mojej modlitwy, ofiary i zaangażowania. Często przegrywam, bo za mało jeszcze daję z siebie.
Wczoraj profesor Samsonowicz odbierał na naszej Akademii doktorat honoris causa. Lubię słuchać starych profesorów, których długie i mądre życie nauczyło jakiejś pokory wobec prawdy. Profesor przypomniał, że na uniwersytecie nie może być pełnej demokracji, bo prawdy nie da się przegłosować, bo prawda jest niezależna od publicznych sondaży. Większość kleryków szykuje się do wyjazdu do domu, a my pracowicie przygotowujemy seminarium na rekolekcje osób z całej Europy, którzy podejmują działalność charytatywną. Będzie znów ciekawie i bardzo intensywnie, ale lubię taką intensywność przeżyć, bo one poszerzają nasze doświadczenie świata i Boga.

Intencje modlitewne:
Trwam na modlitwie za naszą wspólnotę, przede wszystkim za każdego diakona i kleryka - o świętość ( przyznaje szczerze, że do moich modlitw za nich dołączam ostatnio modlitwę o uwolnienie od złych duchów i modlitwę do św. Michał Archanioła - jak walka to walka! I tak Bóg zwycięży!); za kapłanów - szczególnie tych chorych, cierpiących, wypalonych i uzależnionych; za rekolekcje Papieskiej Rady Cor Unum; za moich rodziców i rodzeństwo; za chorych i cierpiących; za umierających; za dzieciaki ze szpitala po drugiej stronie ulicy ( przed każdą Mszą świętą patrzę z okna zakrystii na szpital i modlę się za chorych), za moje duchowe zaplecze, czyli za tych, którzy modlą się za mnie; za małżeństwa które błogosławiłem i za dzieci, które chrzciłem, za wszystkie osoby, które spowiadam i za czytelników tego wpisu.

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.