Go to content Go to navigation Go to search

Via media

November 6th, 2010 by xAndrzej

W Kościele zaczęły się dziać rzeczy trudne. Kapłani ograniczali coraz częściej swoją posługę tylko do tych nabożeństw, z których czerpali zyski, nie garnęli się zbyt chętnie do głoszenia Ewangelii za darmo, często też zamiast rezydować w parafii wyjeżdżali na drogie wyjazdy i pełne komfortu długie okresy pobytu w kurortach, wracali najczęściej do swoich parafii tylko po to, żeby odebrać należne zyski z beneficjów. Zamiast ducha ascezy prowadzili coraz wygodniejsze życie, a większość swojego czasu spędzali na realizowaniu swoich świeckich zainteresowań do których należały między innymi polowania i uczty. W takim Kościele żył w pierwszej połowie swojego życia błogosławiony John Henry Newman. Był to przykład kryzysu Kościoła anglikańskiego. Newman mocno wierzył, że uda mu się doprowadzić do odnowy. Nie chciał uciekać z Kościoła, czy się z niego wypisywać, ale chciał znaleźć i żyć w Kościele możliwie najbardziej autentycznym. Zaczął szukać u źródeł . Wczytywał się w historię pierwszych wspólnot chrześcijańskich, uparcie i z pasją sięgał do Ojców Kościoła. I nagle odkrył prawdziwe oblicze Kościoła - wspólnotę opartą na życiu sakramentalnym i radykalnym dążeniu do świętości. Zaburzyło to jego dotychczasową metodę patrzenia na Kościół. Wcześniej, w duchu anglikańskim, wierzył w drogę, która miała się opierać na ugodzie między tym co ludzkie i tym co boskie. To miała być via media - jakaś droga środka, często droga kompromisu między światem a Ewangelią. Studiowanie Ojców Kościoła pokazało mu, że albo się całkowicie i radykalnie człowiek odda Bogu, albo tak naprawdę nie będzie do Niego należał w ogóle. Nie ma żadnej drogi środka, jest tylko radykalna droga wierności Bogu i Jego Ewangelii. I tylko na tej drodze człowiek może odnaleźć autentyczny Kościół i tylko w ten sposób może dokonać oczyszczenia Kościoła z kompromisów ze światem. Kościół, który próbuje się dogadać ze światem przestanie być autentycznym Kościołem. Po tym przekonaniu Newman nie miał jeszcze zamiaru przejść do Kościoła katolickiego, choć już na tym etapie zauważył, że to właśnie ten Kościół możliwie najmocniej opiera swoje działanie na sakramentach świętych. Pytał dalej i dalej szukał prawdziwego Kościoła. Odkrył też, że Kościół ma być wspólnotą nie z tego świata, wspólnotą o jakiejś nadprzyrodzonej strukturze, gdzie impuls i kierunek działania idzie z góry - od Boga - Głowy Kościoła - do ludzi, członków tego Mistycznego Ciała Chrystusa. Kościół, który miałby być demokratyczny, w którym prawdy wiary zależałyby od głosowania członków Kościoła, w którym zasady moralne byłby ustalane z politycznych trybun lub na mocy referendum byłby tylko ziemskim i ludzkim Kościołem a nie tym boskim. Po tym odkryciu Newman szukał pośród chrześcijańskich wspólnot takiej, w której struktury byłyby jakby nie z tego świata, w której zachowany jest hierarchiczny, pionowy porządek działania - z góry do dołu, a nie ten poziomy - oparty na ludzkich relacjach i poglądach. I tu paradoksalnie odszukał najwięcej znamion takiego Kościoła w Kościele rzymskim, w tym samym Kościele, o którym jeszcze do niedawna mówił, że jest dziełem antychrysta.
Opowiadają o takiej historii, która zdarzyła się Newmanowi wkrótce po otrzymaniu godności kardynalskiej. Jakieś dziecko miało go zapytać kto jest w Kościele ważniejszy: kardynał czy święty? Newman odpowiedział natychmiast: jeden i drugi muszą być razem. Kardynał jest ważny w ziemskim wymiarze Kościoła, aby pokazać, że Kościół jest nie z tego świata, a święty jest najważniejszy w jego duchowej przestrzeni, żeby wnętrze Kościoła było święte. Najważniejszy jest kardynał, który jest święty. W życiu Newmana te dwie rzeczy szły razem: wypełnianie określonego miejsca w Kościele i świętość.
To takie moje rozmyślania o Newmanie, a wszystko przez to, że to nowa postać w moich duchowych lekturach i rozmyślaniach o Bogu. Może, jakaś z tych myśli i was poruszy, bo we mnie obudziły one miłość do Kościoła i jeszcze bardziej zachęciły do modlitwy i pracy nad jego odnową, żebym nie musiał błądzić po jakiejś via media, ale na całego ufał Bogu i pełnił jego wolę. Błogosławiony Kardynale Newmanie - módl się za nami.

Migawki z życia:
Trwamy na modlitwie za zmarłych. Codziennie odmawiamy różaniec i msze święte za tych, którzy pracowali w naszym seminarium. Byłem też na cmentarzu, żeby uzyskać odpusty. Mimo tego wszystkiego moje myślenie nie przebiło się jakoś mocno w stronę refleksji o śmierci. We wtorek byłem w Kaliszu na inauguracji roku w tamtejszym seminarium. To tam połknąłem bakcyla zainteresowania się Newmanem. W drodze powrotnej pomodliłem się trochę i sióstr Kamedułek w Złoczewie. To taki mój mały zwyczaj, żeby w drodze z Kalisza zaglądać do Kamedułek i prosić je o modlitwę za nasze seminarium.

Intencje modlitewne:
Za naszych alumnów, tak mocno - za każdego z osobna; o nowe powołania kapłańskie i zakonne; za siostry zakonne - szczególnie Kamedułki ze Złoczewa i nasze częstochowskie Nazaretanki; za moich rodziców i rodzeństwo; za chorych i cierpiących, za wychowanków z DA i wszystkie małżeństwa, którym błogosławiłem śluby, za ochrzczone dzieci; za czytelników blogu

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.