Go to content Go to navigation Go to search

Kiepury to ze mnie nie będzie!

February 24th, 2007 by xAndrzej

Na zakończenie rekolekcji zacni organiści przygotowali kilka pieśni wielogłosłowych. Stworzyli piękny chór i po męsku zaczęli śpiewem chwalić Boga. (Swoją drogą szkoda, że w kościele mężczyźni przestali śpiewać, bo ich mocne głosy szybciej docierały do nieba!) Próbowałem do nich dołączyć, ale z moim słuchem nigdy nie wiedziałem w którym śpiewam głosie. No cóż, przecież od dawna już wiem, że Kiepury to ze mnie nie będzie! (Nie odpowiem Wam dlaczego akurat skojarzył mi się Kiepura, ale mam nadzieję, że dobrze śpiewał!)
W seminarium zawsze najbardziej baÅ‚em siÄ™ Å›piewu. Trzeba byÅ‚o wtedy stanąć przed wszystkimi i Å›piewać choraÅ‚y. Biedne choraÅ‚y, w moim wykonaniu przypominaÅ‚y czasem kawaÅ‚ki z folkowych pieÅ›ni w wykonaniu leciwych paÅ„ z KoÅ‚a GospodyÅ„. Benedyktyni dostaliby pewnie zawaÅ‚u serca i zakorkowania uszu! Na szczęście nigdy nie byÅ‚o to moim kompleksem, a jest co najwyżej pewnego rodzaju sÅ‚aboÅ›ciÄ…. Bo chciaÅ‚oby siÄ™ pojechać na rekolekcje, wziÄ…c gitarkÄ™, i sÅ‚odziutko zaÅ›piewać jakiÅ› erotyk katolicki, żeby caÅ‚a koÅ›cielna publiczność roniÅ‚a Å‚zy. A ja pamiÄ™tam takÄ… scenÄ™ z akademika, kiedy podczas kÄ…pieli pod prysznicem Å›piewaÅ‚em gÅ‚oÅ›no skomponowanÄ… na prÄ™dce przez siebie jakÄ…Å› ariÄ™ i nagle usÅ‚yszaÅ‚em od sÄ…siadki z pokoju obok: “Kolego, czy mógÅ‚byÅ› krzyczeć ciszej!” Oj, zÅ‚y byÅ‚em wtedy na tÄ™ istotÄ™, która przecież zostaÅ‚a stworzona z mÄ™skiego żebra, że oÅ›miela siÄ™ mój Å›piew nazywać krzykiem. Na szczęście szybko to zaakceptowaÅ‚em, a nawet zaczÄ…Å‚em czasem Å›miać siÄ™ z mojej sÅ‚aboÅ›ci. Po pierwsze zobaczyÅ‚em, że moja sÅ‚abość zmusza mnie do szukania pomocy, pokazuje, że nie jestem samowystarczalny i potrzebujÄ™ innych. Po drugie, w mojej sÅ‚aboÅ›ci zobaczyÅ‚em pewien urok i źródÅ‚o radoÅ›ci. Zacznijcie siÄ™ czasem uÅ›miechać do swoich krzywych nosów, piegów i czegoÅ› tam jeszcze, a wtedy to wszystko stanie siÄ™ piÄ™kne.
W każdym razie mimo, że nie umiem śpiewać udało mi się poprowadzić rekolekcje dla organistów i co najważniejsze poczuć z nimi wspólnotę nie tylko przy ołtarzu, ale i przy konfesjonale i przy stole.
No to teraz, trochę o tym co było dzisiaj. Macie szczęście, że nie mam śpiewającego bloga, bo mocno nadszarpnąłbym wasze nerwy.
Z samego rana razem z moimi organistami śpiewałem Godzinki. (oni śpiewali naturalnie a ja z playbeku) Po śpiewie była konferencja o ewangelizacji w parafii. Miałem następnie trochę czasu na osobistą modlitwę. Zrobiłem sobie porządną medytację i odprawiłem Drogę Krzyżowa. O 10.30 obejrzałem pierwszą serię skoków narciarskich. ( Udzieliliśmy sobie krótkiej dyspensy na to oglądanie, bo jak tu nie zobaczyć Małysza, no i fenomenalnego Kamila Stocha!) O 11.00 Msza św. Mówiłem na niej o radości. Potem był szybki obiad i wyjazd do Częstochowy. W Instytucie Teologicznym miałem seminarium magisterskie. Były dwie panie: jedna pisze o katolickich czasopismach dziecięcych, a druga o dialogu w edukacji religijnej. W domu byłem o 15.00 . Poczciwy Marcin S. i reszta ekipy posprzątali dzisiaj nasz dom. Znów cudowne doświadczenie powrotu do czystego domu. Dzięki wam, wspaniali ludzie z DA.
Sobotnie popołudnie spędziłem na przyjmowaniu wizyt. Mariusz przyniósł nowy numer Qwadransa. Siedział nad nim 12 godzin i zrobił go świetnie. Ten gość coraz bardziej mnie zadziwia. O 17.00 przyjechali Szczepańscy ze Stalowej Woli. Opowiedzieli o sobie. Bardzo dużo robią dla Chrystusa. Prowadzą w Stalowej Woli z O. Knocem kursy przedmałżenskie, no i swoją księgarnię Ichtis. Jak dobrze, że nasi absolwenci angażują się w takie sprawy. Potem była wizyta Grzesia, który tym razem spędził ze mną trochę chwil nie na wierceniu w ścianie i skręcaniu płyt ale na rozmowie. Mogliśmy sobie pogadać o pracy, o rodzinie, o ludziach. Jak dobrze być takim duchowym ojcem. Chciałbym miec dużo czasu na przyjmowanie ludzi i rozmawianie o ich sprawach.
Dzień zakończyłem modlitwą. Przyznam Wam się szczerze, że tak bardzo zapragnąłem przeżyć samotnie Eucharystię, że ubrałem się w ornat, przygotowałem potrzebne rzeczy i sam w kaplicy sprawowałem Najświętszą Ofiarę. Czasem noszę w sercu taką potrzebę i zamykam się w kaplicy, żeby przeżyć Eucharystie. Takie samotne Msze święte zwalniają mnie z obowiązku troski o forme i pozwalają skupić się na ofierze Chrystusa.

Uwagi o ludziach:
S. Maksymiliana - nazaretanka, która zmuszała mnie żebym został księdzem, a ja mówiłem, że nim nigdy nie zostanę - MOja kochana Mateczko, składam nieustanne dzięki za twoje zdecydowanie przed Bogiem. Wiem, że siostra ma na koncie już sporo powołan. Straszę nawet studentów, że jak siostra się za nich weźmie to wielu z nich pójdzie wreszcie do seminarium. Niech siostra nie płacze nad Abpem Wielgusem, on jest teraz najbliżej Chrystusa - osądzony, pozostawiony w samotności, wystawiony na pośmiewisko, ukrzyżowany. Wierzę mocno, że jak wytrwa to Bóg mu wszystko wynagrodzi!

Grześ Mostowski - Jak miło słuchać o problemach budowlańców. Nie powiedziałem ci, że na rekolekcjach do organistów mówiłem o twojej pracy, że ona już przestała być dla ciebie zawodem i stała się powołaniem. Nie martw się, że modlisz się mało, a pracujesz dużo. Uczyń po prostu pracę swoją modlitwą, a wypełnisz swoje powołanie. Chciałby kochać kapłaństwo tak, jak ty kochasz swoją pracę na budowie. Pomyśl razem z Anią o stworzeniu grupy wsparcia dla rodzin, które straciły swoje nienarodzone dzieci. Bóg dał wam mnóstwo doświadczeń i warto podzielić się tą wielką szkołą świętości z innymi. Asia Wrona na pewno się też w to włączy!

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.