Go to content Go to navigation Go to search

Chryste, Ty jesteÅ› mojÄ… pasjÄ…!

January 7th, 2010 by xAndrzej

Skończył się czas świątecznych wakacji. Chyba po raz pierwszy odnalazłem w tym czasie olbrzymią radość z częstszej i spokojniejszej możliwości bycia z Bogiem. Moje pragnienia coraz rzadziej kierowały mnie w stronę świata, wyjazdów, spotkań. Bez względu na to, czy jest to sprawa łaski czy tylko wzrastania w latach, cieszę się tą zmianą. Odkrywam, że Bóg rzeczywiście może zaspokoić najgłębsze ludzkie pragnienia i nie potrzebuję szukać czegoś więcej w świecie.
Po takiej przerwie realia życia uderzają w człowieka jak tsunami. I choć problemy są takie same jak przed świętami, to ten duchowy czas sprawia, że stają się one lżejsze, a człowiek czuje się nawet bardziej odważny w ich przyjmowaniu i rozwiązywaniu. To kolejny dowód, że może nie przede wszystkim ciało ma w nas odpoczywać, ale cała nasza dusza. Kiedy czytałem, że w tym roku bardzo popularną formą świątecznego spędzania czasu był pobyt w zamkniętych klasztorach, to jest w tym pewnie jakieś oddolne wyczucie, że nasza dusza bardzo potrzebuje odpoczynku w Panu.
O czym teraz myślę i medytuję? Nasze seminarium znów tętni życiem i jak zawsze całe moje modlitewne zaangażowanie zajmują klerycy. Jak żebrak staję przed Panem, mając przed sobą całą klerycką wspólnotę i najpierw pukam do serca Jezusa prosząc o świętość i kapłańską dojrzałość każdego z nich. Wiem doskonale jak mało mogę, już poznałem, że żadne zewnętrzne regulaminy na nic się nie zdadzą, jeśli ich serca będą twarde i fałszywe. Ale moje i ich serce może tylko zmienić Bóg, bo tylko Bóg ma dostęp do ludzkiego serca! Dlatego żebrzę u Boga o wszelkie potrzebne łaski dla ich powołania. Czasem w Bożej obecności i modlitewnej walce staję u drzwi serca każdego kleryka i proszę Ducha Świętego, by przenikał przez największe nawet mury ich serc, by dotykał wielu poranionych miejsc i uzdrawiał, by udzielał pewności i radości z wybranej drogi. Nigdy nie sądziłem, że bycie wychowawcą przyszłych kapłanów to nade wszystko duchowa walka, że to, co najważniejsze nie rozgrywa się tylko na powierzchni seminaryjnego życia. I choć ono jest niesłychanie ważne, to głęboko jestem przekonany, że muszę pomóc Bogu walczyć o duszę każdego powołanego do kapłaństwa, że muszę, razem z Jezusem stanąć u drzwi serca każdego z nich i żebrać, żeby mieli odwagę otworzyć i pozwolić Jezusowi działać bez żadnych ograniczeń.
Bardzo w tym wszystkim potrzebuję pomocy. Dziś przyszło do nas sporo sióstr zakonnych i razem modliliśmy się o powołania i za kapłanów. W najbliższy wtorek mamy modlitewne spotkanie małej grupy mężczyzn, z którymi modlę się za kapłanów i kleryków. Duch Święty nam podpowiedział, że skoro coraz więcej młodych ludzi, również tych w seminarium, nie ma ojców, albo ich ojcowie nigdy się za nich nie modlili, próbujemy to nadrobić. Zapraszam ojców rodzin i mężczyzn do takiej modlitwy za przyszłych kapłanów. W naszej wspólnocie Apostolstwa Modlitwy o Powołania codziennie modli się już kilkaset ludzi za kapłanów. Wierzę, że ta chmura modlitwy uświęci niejednego księdza i niejednego kleryka. Wierzę, że te modlitwy stwarzają Boże środowisko dla wzrostu ziaren powołania.
Od dwóch dni odkryłem nowego pomocnika mojej duchowej batalii o klerycką duszę. Proszę o wstawiennictwo u Boga błogosławionego kapłana Karola Leisnera. Zadziwił mnie jego życiorys. Urodzony w Niemczech w 1915 roku. W młodości wielki działacz katolickich wspólnot młodzieżowych. Potem kleryk i diakon. Mocno walczył o powołanie. Tuż po święceniach diakonatu zachorował na gruźlicę. W czasie leczenia głosił ludziom Chrystusa i głośno przeciwstawiał się ideologii Hitlera. Został za to zesłany do obozu koncentracyjnego, najpierw w Sachsenhausen, a potem w Dachau. Tam potwornie cierpi. Odnowiony atak gruźlicy sprawia, że trafia do bloku 26 - umieralni dla ciężko chorych. I kiedy wydawało się, że w tym miejscu kaźni czeka go już tylko śmierć, spotkał współwięźnia, francuskiego biskupa, który wyświęcił go na kapłana. Przyjął święcenia 17 grudnia 1944 roku, a w dzień św. Szczepana odprawił pierwszą i jedyną w swoim kapłańskim życiu Mszę świętą. Mimo, że żył jeszcze kilka miesięcy choroba nie pozwoliła mu odprawić więcej Mszy. Obóz został wyzwolony, ale Karol nie odzyskał już sił i zmarł w sierpniu 1945 roku. Mój, Boże - on odprawił tylko jedną Mszę świętą! Jak bardzo obdarował mnie Bóg, bo przecież w moim kapłańskim życiu odprawiłem już grubo ponad sześć tysięcy Mszy świętych!
Jeden z pierwszy duchowych zapisków bÅ‚. Ks. Karola Leisnera brzmiaÅ‚: “Chryste, Ty jesteÅ› mojÄ… pasjÄ…!” A ostatni: “Najwyższy, bÅ‚ogosÅ‚aw także mych wrogów!”.
Błogosławiony Księże Karolu módl się za wszystkich kapłanów świata, módl się za wszystkich powołanych do kapłaństwa i wypraszaj nam u Boga wiele nowych i dojrzałych powołań kapłańskich.

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.