Go to content Go to navigation Go to search

Odnowiona miłość

July 18th, 2009 by xAndrzej

Jeszcze niedawno miałem tylko jedno gotowe kazanie na Jej temat, wiedziałem, że jest ważna, że jest wyjątkowa i zasługuje na szczególne miejsce przy Bogu, ale nigdy dotąd nie czułem się tak mocno związany i tak mocno zakochany w Matce Jezusa. Może moje nowe zamieszkanie w bliskości Jasnej Góry pomogło mi jednocześnie zbliżyć się do Matki Bożej? Wierzę jednak, że to sam Jezus sprawia, że zbliżając się do Niego spotykamy Jego Matkę. Najważniejszym argumentem dla którego pragnę czcić Maryję jest to, że sam Bóg oddaje Jej cześć i że sam Bóg nakazuje Janowi, aby wziął Ją do siebie.
Mówiłem ostatnio kazanie u Karmelitanek o drodze na górę Karmel. Żeby tam dojść i spotkać Jezusa trzeba spełnić trzy warunki: zerwać ze swoimi bożkami (Eliasz na górze Karmel walczył z prorokami Baala); mieć w swoim codziennym życiu kawałek pustyni ( na Karmelu szybko osiedlili się pustelnicy i odtąd Karmel kojarzy się z modlitwą i kontemplacją) oraz zaprosić do swego życia Maryję ( mnisi z Karmelu niemal natychmiast zaczęli uwielbiać Boga za wstawiennictwem Matki Boże z góry Karmel). To jasne, że musimy zerwać z grzechem, uwolnić się od diabła i jego pokus. To jasne, że trzeba się modlić i często rozmawiać z Bogiem. Ale czy do komunii z Bogiem rzeczywiście takim niezbywalnym warunkiem jest obecność Maryi? Pustelnicy z góry Karmel chyba dobrze rozumieli, że jak się z duszy wygoni złe duchy, to one za chwilę będą próbowały przyjść z jeszcze większą armią, aby znów pogrążyć duszę w grzechu. Jedynym człowiekiem, którego boi się diabeł i wobec którego nie może nic uczynić jest Maryja. Ona jest tą Niewiastą z Księgi Rodzaju o której mówi Bóg, że „wprowadza nieprzyjaźń między Nią i Jej potomstwem” a wężem starodawnym. Ona jest wreszcie tą Niewiastą z Apokalipsy z którą walczy Smok i przegrywa z potomkiem owej Niewiasty. Diabeł jest bezradny wobec Maryi, bo w Niej nie ma grzechu i nie ma się czego uczepić i na czym budować swoje królestwo zła. Dlatego jakąś wielką próbą dla duszy przed przyjęciem Boga samego jest przyjęcie Maryi. Tak było zresztą w historii zbawienia. Jezus nie został dany światu jakoś bezpośrednio, w jakiś pozaludzki sposób. On narodził się z Niewiasty, Ona przyniosła Go światu. Podobnie jest w duszy człowieka. Jeśli weźmiemy Maryję do siebie, to Ona natychmiast przyniesie nam Jezusa. Nie boję się tej miłości do Maryi, nie boję się, że Ona zasłoni, czy nawet zastąpi mi Boga. Nie boję się o to, bo Maryja nie jest Bogiem, ale przynosi Boga. Czuję natomiast jak bardzo ważne dla mojego kapłańskiego życia jest to zakochanie w Matce Jezusa. Do tej miłości doprowadził mnie sam Chrystus. Podczas ostatniego nocnego czuwania na Jasnej Górze długo wpatrywałem się w twarz Maryi i bez jakiś większych teologicznych racji, ale czytelnym odczuciem serca zrozumiałem, jak potrzebna mi jest w życiu stała obecność i cześć dla Maryi. Zawierzam Jej moje kapłaństwo i przez Jej ręce zanoszę do Boga wszelkie prośby.
Spróbujcie odrzucić jakiekolwiek wątpliwości i obawy. Zawierzcie Maryi, a szybko się przekonacie, że Ona najskuteczniej prowadzi do Jezusa.

Intencje modlitewne:
za ludzi chorych i cierpiących, o uzdrowienie dla Piotrka, o życie wieczne dla nienarodzonego Alberta i pocieszenie dla jego rodziców; za wszystkich naszych kleryków ( z wielkim dziękczynieniem modliłem się za ostatnią ekipę dyżurującą w seminarium - chłopaki zrobili kawał dobrej roboty!); za naszą dawną czwartkową wspólnotę z którą modliłem się dziś u sióstr Baranka; za siostry z Choronia o wierność Jezusowi ubogiemu; za mojego spowiednika w podzięce za spowiedź i mądre rady; o nowe powołania kapłańskie i zakonne; za małżeństwa, które błogosławiłem i dzieci, którym udzielałem chrztu, za wspaniałych ludzi dzięki którym powstał kościół św. Ireneusza; za obecnych moich współpracowników i mieszkańców naszego seminarium.

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.