Go to content Go to navigation Go to search

Emmanuel - wielkie pragnienie Boga

December 22nd, 2007 by xAndrzej

Często mnie uczono, że nie było innego wyjścia, że Bóg, aby nas zbawić musiał stać się człowiekiem. Nie wierzę, że był to przymus, wierzę, że było to wielkie pragnienie Boga. Bóg nie zbawił nas z konieczności, ale z miłości. I dlatego nie musiał stać się człowiekiem, ale bardzo tego pragnął. W sercu BOga jest wielkie pragnienie, aby stać się człowiekiem. Mocno w to wierzę i jest to źródło mojej wielkiej radości, bo coś musi być w moim człowieczeństwie, skoro pragnie go Bóg. Emmanuel - Bóg z nami. To proroctwo objawiło wyraźnie pragnienie BOga, aby być z nami tak dalece, aby być takim jak my. Wobec takiej prawdy nie mogę nie kochać życia, nie mogę nie kochać ludzi, nie mogę nie szanować innych. Pokochajcie swoje człowieczeństwo! Pokochajcie siebie! Po przeczytaniu tych paru zdań uszczypnijcie się i ucieszcie, że macie ciało, że macie życie, że jesteśmy obdarowani, czymś, czego bardzo pragnie Bóg!

Nici wyszły z moich palnów na dzień skupienia, bo roboty w domu i w ośrodku było bardzo dużo, a rąk do pracy mało, bo wielu studentów wyjechało do domów, a inni są po prostu zajęci sprzątaniem u siebie. W czasie świąt najbardziej czuje się wyjatkowość kapłaństwa. Świeccy sprzątają domy, a kapłani zajmują się porządkowaniem i przygotowywaniem do świąt kościołów. To wymowny znak tego, że domem kapłana jest Kościół. Zawsze w święta najbardziej czuję moje kapłaństwo i to nie tylko ze względu na liturgię, ale na bycie poza rodziną i służbę dla świątyni. Rano, po krótkiej nocy udało mi się jednak trochę pomodlić i co najważniejsze - wyspowiadać przed świętami. Mój spowiednik udzielił mi porządnego pouczenia i poczułem się jak na mini rekolekcjach. A potem było już tylko sprzątanie. I wcale nie byłem sam, bo co chwila zjawiali się wspaniali ludzie. Był oczywiście niezwaodny Marcinek (skąd ten człowiek ma tyle siły i tyle ofiarności ???!!!), przyszli też Ola i Perła. W trójkę odkurzyli, umyli cały kościół i pomieszczenia na dole. O 14 przyjechali Madzia z Andrzejem. Najpierw ich wyspowiadałem, a potem wspólnie odprawialiśmy mszę św. Madzia lada dzień ma rodzić dziecko. Podczas mszy cały czas myślałem, że odprawiam tę mszę z Józefem i brzemienną Maryją. To było wręcz mistyczne przeżycie - Madzia z pękającym brzuchem, gotowa na to, że w każdej chwili może narodzić się jej dzieciątką i jej mąż Andrzej, jak św. Józef, dzielnie służył do Mszy świętej. Wzruszałem sie też gdy Madzia cały czas mówiła nam o poruszeniu się dzieciątka. To była dopiero adwentowa msza święta!!! Zaraz po ich wyjściu przyjechał Grześ i robiliśmy zakupy dla domu, zwłaszcza do pokoi na górze. A po nim zjawił się Tadeusz i jego ludzie oraz Michał i urządzaliśmy szopkę na naszym podwórku. Na koniec razem z Tadeuszem zamiataliśmy podwórko. Nie miałem więc dnia skupienia, ale może i o to chodziło Bogu, bo On jest Emmanuelem, a więc TYm, który chce być z nami w zwyczajnym życiu i najprostszych czynnościach.

Uwagi o ludziach:

Wszystkim bardzo dziękuję za życzenia. KOmputer juz szaleje odbierając kartki i listy na poczcie internetowej. Wielkie dzięki za wiele słów życzliwości i wszystkim odwzajemniam życzenia i przepraszam, że nie na wszystkie potrafię odpowiedzieć, ale noszę was w swoim sercu i opowiem o Was Panu Bogu.

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.