Go to content Go to navigation Go to search

Sursum corda - zakopiańskie rekolekcje dla kapłanów

November 22nd, 2007 by xAndrzej

Zakopiańskie rekolekcje – Księżówka, 19-22 listopada 2007 roku

Dzień I – Kapłan i Baranek

Do „Księżówki” dojechałem już ok. 14.00. Najpierw miłe powitanie przez dyrektora domu i piorunująca informacja, że na rekolekcjach ma być ponad 150 księży. Niby to nie ma znaczenia, bo konferencje i modlitwy są takie same, ale jakoś wystraszyłem się tą liczbą i zaczęła ogarniać mnie trema. Po obiedzie poszedłem trochę w góry. W Tatrach pełno śniegu i nie da się chodzić wysoko. Po drodze długo modliłem się w pustelni brata Alberta. Poprosiłem go, aby modlił się za mnie w czasie tych rekolekcji.

Na początek naszych kapłańskich ćwiczeń była wspólna kolacja. Bardzo głupio się czułem zasiadając przy stole prezydialnym i słuchając moich tytułów podczas prezentacji rekolekcjonisty. Nie cierpię takich sytuacji, ale może na starość trzeba się tym przestać przejmować. Rekolekcje zaczęliśmy od Mszy świętej. Mówiłem kazanie o metodzie naszych ćwiczeń rekolekcyjnych. Podczas każdej Eucharystii Chrystus występuje w dwóch rolach, jest zawsze jednocześnie Kapłanem i Barankiem, Pasterzem i Owcą. On te dwie role łączy w sposób perfekcyjny. My niestety już tego nie umiemy i albo jesteśmy tylko potulnymi barankami, albo tylko chcemy rządzić. My księża przeginamy w tym, że przyzwyczajamy się do roli pasterzy i wszędzie chcemy nimi być. Poprosiłem dziś kapłanów, aby na czas rekolekcji poczuli się jak owce, poczuli się jedną ze swoich owieczek z parafii i zaczęli z tej pozycji oceniać swoje pasterzowanie. Kazałem im sobie wyobrazić, że oto siadają w ławce w swoim parafialnym kościele i słuchają swoich kazań, swoich ogłoszeń, swojego odnoszenia się do ludzi i traktowania ich. Mamy na czas rekolekcji opuścić nasze ambony, ołtarze, katedry, trony, podwyższenia, dostojne siedziska i wczuć się w sytuacje owcy, która siada w świątyni i próbuje się wsłuchać w głos swoich pasterzy.
Wieczorem poszedłem wcześnie spać. Dla siebie, na te rekolekcje mam również zadanie, aby chodzić spać o 22 i bez stresu odpoczywać.

Dzień II – Żywa wiara

Dzień zaczęliśmy jutrznią podczas której mówiłem konferencję. Cały dzień zamierzam mówić o wierze kapłana. W pierwszej konferencji pytałem o to, czy nasza wiara jest żywa, czy nie umiera. Żywa wiara jest wtedy, gdy Chrystus jest ciągle największą wartością mojego życia, gdy wiara jest sposobem myślenia i decydowania, gdy nie przestaję ufać, że Bóg jest Panem świata, historii, Kościoła, mojej wspólnoty czy parafii.
O 9.30 modlitwy w ciągu dnia. Drugą konferencję mówiłem o tym, że żywa wiara sprawdza się w tym co mam na zapleczu. Chrystus rodzi się na zapleczu, aby nam pokazać, że wiara również żyje przez to co mamy na zapleczu, czyli tam gdzie nikt nie wchodzi, gdy jestem sam na sam z Bogiem. Jako kapłan mam przekazywać wiarę, sprzedawać wiarę, ale co się stanie, gdy jej nie ma na moim zapleczu?

W przerwie spotkaliśmy się z kapłanami naszej archidiecezji u mnie w pokoju. Pogadaliśmy o naszych wspólnych sprawach kościelnych.
O 11.15 Msza święta. W homilii rozmawiam z kapłanami o wierze w Kościół. Czy jako kapłan nie jestem problemem Kościoła? Wielu ludzi mówi dziś: Chrystus – Tak, Kościół – Nie. A może i w moim kapłaństwie mówię nie Kościołowi? Pytałem też dziś o naszą wiarę w duchową rzeczywistość Kościoła. Czy nie ograniczam mojego bycia w Kościele do struktur, administracji, budowania, finansów, organizacji?

Obiad, a po nim mój samotny spacer po Zakopanem. Wszędzie mijałem księży z rekolekcji. W końcu 150 chłopa jak ruszyło w stronę Krupówek to trudno było zachować anonimowość.
Wieczorną konferencję mówiłem o wierze obecnej w ewangelizacji. Mogę dużo robić w kościele, organizować wiele grup, budować wiele rzeczy i nie mówić o Chrystusie. Efektem takiego działania jest to, że ludzie bardziej cenią drogą monstrancję niż żywego Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie.
PO kolacji odwiedził mnie Rysio A. – proboszcz ze Śremu, mój dobry kolega z którym nie widziałem się kilka lat. Ryszard z pasją opowiada mi o swojej parafii i osiągnięciach duszpasterskich. Miło się było spotkać.
O 20 godzina adoracji prowadzona przez jednego z księży. TO było ciekawe doświadczenie, bo medytacja była oparta na moich konferencjach. Mogłem posłuchać, co dla księży było ważne w tym co mówię. Byłem nawet zadowolony bo wyłapali mnóstwo moich najgłębszych intencji.

Oho, za chwile 22. Idę spać. Jeszcze chwila modlitwy, ząbki do mycia i do łóżeczka.
Mój pokój mieści się blisko apartamentów, w których mieszkał 10 lat temu Jan Paweł II. Mam dostępne klucze do tego mieszkania. Wchodzę tam co chwila, by przyklęknąć na klęczniku przy którym modlił się Jan Paweł II i też się trochę pomodlić. Przyznaję, że to dla mnie wielkie przeżycie. Siedzieć na fotelu i klęczeć dokładnie w tym samym miejscu, w którym modlił się Jan Paweł II.

Dzień III – Miłość to najważniejsza kompetencja kapłana

Od samego rana mówię konferencje o miłości w życiu kapłana. W pierwszej konferencji mówiłem o czystości i celibacie, a przede wszystkim o tym jak sobie z nim radzić. Kartuska szkoła pilnowania serca jest chyba kapitalnym odkryciem. Oto jej zasady:
1. Pamiętaj, że twoje serce nie jest spontanicznie czyste i dlatego musisz nad nim czuwać.
2. W każdych okolicznościach pilnuj serca!
3. ZÅ‚o wchodzi do serca przez oczy, dlatego dbaj o to na co patrzysz, bo takim siÄ™ stajesz na co siÄ™ patrzysz.
4. Kiedy zło wejdzie już do twojej głowy to używaj rozumu i nie kieruj się chorą szlachetnością. Natychmiast powiedz „nie” tym namiętnościom i nie udawaj, że sobie dasz z tym radę. Czasem musisz nawet poranić drugiego człowieka, który jest źródłem twojej namiętności.
5. Gdy namiętność przedostanie się przez oczy i głowę na poziom serca, wtedy nie ma już innej drogi jak wyciąć serce i zastąpić je sercem Jezusa. To zabieg bolesny ale konieczny.
6. Jeśli nie wytniesz serca zakażonego namiętnością, to twoje serce poprowadzi cię w stronę namiętnych czynów i zaczniesz je praktykować. Wtedy już zostanie ci tylko pokuta w odosobnieniu i zamknięciu. Ponieważ cały jesteś w więzieniu namiętności więc musisz je wymienić na więzienie pokuty.

Po śniadaniu posiedzieliśmy sobie wspólnie z Leszkiem ( dyrektorem Księżówki) na miłej pogawędce przy dobrej kawie.
W drugiej konferencji mówiłem o jedności kapłańskiej i o grzechach wobec tej jedności. Przerwę poobiednią spędziłem oczywiście na spacerze w górach. Długo szedłem w stronę Murowańca i chyba pierwszy raz po śniegu i w zupełnej samotności. Na szlaku nie było żywej duszy. Z wielkim zachwytem oddychałem górskim powietrzem i wpatrywałem się w ośnieżone szczyty.
Od 16 mieliśmy spowiedź. Bardzo długo spowiadałem i nie jeden raz łezka zakręciła mi się w oku będąc świadkiem tak wielu kapłańskich nawróceń. Wierzę, że to również dzięki waszej modlitwie za te rekolekcje. To było najgłębsze doświadczenie – tylu księży u spowiedzi i tyle niesamowitych nawróceń! Chwała Panu!
O 20 miałem jeszcze Drogę Krzyżową. PO prostu się modliłem, tak jakbym był sam w kaplicy i udało mi się nawet zapomnieć, że słucha mnie tak duża grupa księży.
Na koniec dnia oddałem się duchowej próżności i część modlitw odmówiłem w apartamentach Jana Pawła II. Klęczałem na jego klęczniku i modliłem się za nasze duszpasterstwo, za moją jedność i współpracę z Ks. Markiem i wszystkimi ludźmi z DA. Sługo Boży, Janie Pawle II, wstawiaj się za nami u Boga!

Dzień IV – Promieniowanie ojcostwa

Rano jutrznia z konferencją. Mówię na temat nadziei i to nie byle jakiej, ale nadziei na zbawienie. Kapłan nie może być tylko optymistą w świeckim tego słowa znaczeniu. On ma być świadkiem wiary w życie wieczne. Kiedy o tym świadczymy? Gdy żyjemy skromnie pokazując, że rzeczy tego świata nie są najważniejsze. Gdy jednakowo traktujemy bogatych i biednych, ważnych i mniej ważnych, pobożnych i grzesznych, bo ich pozycja nie ma znaczenia dla Boga. Jesteśmy świadkami nadziei podczas kapłańskiej choroby – powinniśmy świadczyć, że zdrowie jest ważne, ale nie najważniejsze. Mówiłem też o naszym starzeniu się, że straszy kapłan powinien być dla nas uosobieniem doświadczenia w wierze, a nie człowiekiem w wieku poprodukcyjnym Mówiłem wreszcie o kapłańskiej radości.
Na śniadaniu było dużo śmiechu, może to w związku z tymi uwagami o radości.
O 9.45 Msza święta. Całą homilię mówiłem o duchowym ojcostwie kapłana. Mamy promieniować ojcostwem i rodzić ludzi dla Chrystusa.
Na koniec udzieliłem błogosławieństwa rekolekcyjnego. I tak skończyło się moje kolejne duchowe doświadczenie. Prowadzenie rekolekcji dla kapłanów to dla mnie kolejny znak duchowego dojrzewania, bo przecież zaczynam już dzielić się z moimi braćmi w kapłaństwie swoimi doświadczeniami i przemyśleniami.
Odebrałem dużo podziękowań i świadectw o wewnętrznej przemianie, ale przecież, słudzy nieużyteczni jesteśmy, i jeśli, ktoś tu coś zrobił to przede wszystkim Duch Święty przynaglony waszymi modlitwami. Wielkie dzięki!!!!

Od jutra będę już normalnie na blogu. Hej!

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.