Go to content Go to navigation Go to search

Ostatnie słowo należy do miłości

June 17th, 2007 by xAndrzej

Mówiłem dziś kazanie o tym, że skoro grzech dotyka każdego z nas to musimy się naczyć mądrze żyć z grzechem własnym i cudzym. Pewnie, że byłoby najlepiej gdybyśmy w ogóle pozbyli się grzechu, ale wszyscy wiemy, że póki co, jest to mało realne. Po prostu jesteśmy grzesznikami i z tego powodu grzeszymy. W dziejszej liturgii ostatnie słowo nie należało do grzechu, tylko do miłości. Grzech rodzi śmierć, ale Jezus tę śmierć zwyciężył swoją miłością. Ja też mam swój i cudzy grzech zwyciężać miłością. Jeśli będę tylko taksował i ważył cudze grzechy nie stanę po stronie miłości. Ja, grzesznik siadam więc często w kaplicy i mówię: nie zważaj na moje grzechy lecz na moją wiarę, bo nie do grzechu należy ostatnie słowo, ale do miłości! KOcham Cię Boże za to, że Ty pierwszy mnie ukochałeś!

O dzisiejszej niedzieli znów boję się pisać, żeby ktoś nie miał argumentu, że skoro księża tyle robią w niedzielę to wszyscy inni mogą spokojnie w ten dzień pracować.
Rano pomodliliśmy się razem z Księdzem Markiem. Ciągle podkreślam tę wspólnotę naszej kapłańskiej modlitwy, bo wiem, że to właśnie ona jest spoiwem i warunkiem budowania jedności w Kościele i marzę, by wielu księży miało taką okazję, żeby modlić się razem.
O 9.30 Msza św. podczas której odbył się chrzest Weroniki. Na koniec Ks. Marek wykonał choreograficzny układ do piosenki o światełku. Dzieciaki były wniebowzięte!
Msza o 11.15 też pełna wrażeń. Jednym z bohaterów kazania Ks. Marka były moje nowe buty. Rzadko mam nowe buty i może dlatego czułem się dziś, jakbym szedł na prymicje.
O 14.00 aż dwie wizyty w szpitalach. Najpierw pojechałem z Komunią świętą do Piotrka. Jednocześnie zostałem poproszony o szybki przyjazd do szpitala na PCK, gdzie w stanie agonalnym jest z kolei Andrzej.
Z Piotrkiem rozmawiało się dziś kapitalnie. Aż szkoda było odchodzić tak szybko. I tak przedłużyłem wizytę do granic możliwości wyrobienia się z innymi rzeczami.
Potem wizyta przy łóżku Andrzeja. Ma ponad 40 lat i umiera na raka mózgu. Towarzyszę jego chorobie, operacjom i chemii już jakiś czas. Dziś wydaje się, że to już końcówka. Modliłem się według obrzędów przygotowania na niebezpieczeństwo śmierci, a więc udzieliłem rozgrzeszenia, odpustu zupełnego, namaszczenia chorych i podałem mu Wiatyk, czyli Komunię świętą przygotowującą do przejścia do domu Ojca. Najważniejsze, że zdążyłem prawie w ostatniej chwili jego względnej świadomości. Zdążyl połknąć maleńką cząstkę Komunii świętej. Potem zapadł już w stan zupełnego braku przytomności.
Ze szpitala pojechałem do Olsztyna na spotkanie oazy rodzin. Cudowne spotkanie z naszymi rodzinkami. Rzucaliśmy się z dzieciakami szyszkami. Jak widać pedagog z doktoratem jest najlepszym materiałem do rozpieszczania dzieci. Nasze kręgi rodzin są coraz bardziej zintegrowane i przede wszystkim mają taką zdrową, małżeńską duchowość. Dzięki Wam wszystkim za cały rok formacji!
O 17.45 krótkie spotkanie z Sylwią i Michałem. Zpraszali mnie na ślub. A więc kolejna para i kolejna wspaniała rodzina.
O 18.45 nabożeństwo czerwcowe. Mówiłem w kazaniu o kształtowaniu serca ludzkiego na wzór serca Bożego. Potrzebne są do tego trzy rzeczy: cichość, pokora i posłuszeństwo.
Po mszy świętej zmobilizowałem się jeszcze na godzinną jazdę na rowerze. Było naprawdę fajnie i zrobiłem nawet niezłą trasę. Okazuje się, że przez godzinę można zjechać kawał Częstochowy.
Dzień zakończyłem modlitwą osobistą. Obok zwykłych modlitw wieczornych, znów prosiłem Boga o uzdrawianie chorych i o mądrość i wiarę dla studentów. Kocham swoje kapłaństwo, z jego obecną misją wśród młodych, wśród rodzin i wśród chorych.

Uwagi o ludziach:
Ola B. - córka chorego Andrzeja - Olu, jestem z Wami całym swoim sercem. Wiem co to może znaczyć dla córki patrzeć, jak tato odchodzi do Pana. Jestem pewny, że starczy ci na to wszystko wiary i nie wstydź się płakać. Bóg daje dar łez, żeby było lżej.

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.