Go to content Go to navigation Go to search

Kawałek pustyni

January 2nd, 2014 by xAndrzej

Kiedy nie ma w seminarium kleryków można poczuć się trochę jak w zakonie kontemplacyjnym. Na długich korytarzach i w kaplicy panuje kompletna cisza. To dobry czas, żeby spędzić wiele chwil w osobistym spotkaniu z Bogiem. To nie znaczy, że gdy jesteśmy wszyscy razem takie spotkania są niemożliwe, ale teraz jest tu naprawdę kawałek pustyni. Każda modlitwa jest wtedy moim osobistym wyborem, nie wynika z żadnego obowiązku, czy punktu dnia, nie ma w niej żadnych świadków, ani towarzyszy modlitwy. Jest błogosławiona cisza, jakaś niesłychana przestrzeń dla przepływu łaski. W klimacie samotności odrywają się od nas czysto ludzkie względy i panuje jedynie boskie światło.

Samotność z Bogiem nie jest mroczną samotnością, jest bardziej nowym światłem pozwalającym spojrzeć zupełnie inaczej na wiele aktualnych spraw w naszym życiu. Kapłan musi się nauczyć umiłowania samotności. Nie dlatego, że często musi być sam, ale z istoty swojego powołania, które jest przecież pośrednictwem w przekazywaniu łaski. Czym jest dla mnie łaska? Ona jest wejściem Bożego życia w moje życie. Dzięki łasce żyję ja, ale już nie ja, żyje we mnie Chrystus. Bez tego życia Bożego we mnie nie jestem w stanie głosić i dawać Boga ludziom. Muszę więc być otwartym na łaskę, przyjmować jej jak najwięcej, tak dużo, aby wylewała się ze mnie. A to jest niemożliwe bez pustyni, bez osobistego kontaktu z Bogiem, tak jak niemożliwe jest światło bez energii, jak niemożliwe jest funkcjonowanie wielu przedmiotów bez źródła zasilania.

Modlitwa osobista nie jest tylko kwestią pobożności, czy stylu życia, nie jest sprawą jakiegoś duchowego upodobania czy religijnej estetyki. Ona jest podstawową przestrzenią czerpania łaski. Romano Guardini słusznie podkreślał, że dla chrześcijaństwa o wiele ważniejszym od podziału na wierzących i niewierzących jest podział na modlących się i niemodlących. Jeszcze bardziej dotyczy to kapłanów. Jakimś absurdem jest kapłaństwo bez modlitwy. Nawet największa aktywność i zaradność kapłana bez modlitwy jest jak trud budowania domu bez fundamentów.

Kocham więc ten czas, kiedy mogę żyć jak mnich, kiedy mogę kolejny raz zobaczyć, czy Bóg mi wystarcza, czy ciągle mnie tak fascynuje i przyciąga, że jest ważniejszy od odpoczynku, rozrywki, od wielu pilnych spraw, od składania wizyt u miłych ludzi, a nawet od poświęcenia czasu dla ubogich czy na rzetelne studium. Chrystus bowiem nie jest ideą, której potrzebna jest nieustanna propaganda, nie jest doktryną, którą trzeba zgłębiać i studiować, nie jest dobrym doradcą, który podsuwa korzystne rady na udane życie - On jest żywym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem, który oczekuje pełnej komunii, nieustannego spotkania w miłości. Nie muszę się bać, że to mnie odłączy od świata, że stracę z nim kontakt i nie będę na czasie. Wiem, że światu bardziej jestem potrzebny jako przekaziciel łaski, niż jak jeszcze jeden element tego świata. Świat potrzebuje Boga bardziej niż mu się to wydaje, bo zależy od Boga i bez Niego idzie po prostu w stronę piekła.

Diabeł generuje wciąż nowe, światowe potrzeby w działalności Kościoła, wielu nas, wierzących, mami złudną wizją naszej konieczności zaangażowania w światowe akcje, w aktywności, w fundacje, w administrowanie i zarządzanie, w kupowanie i remontowanie, w szukanie środków do utrzymania wysokiego poziomu życia i pomysłów na przyciąganie ludzi. Zachowujemy się już coraz częściej tak, jakby Bóg nie wystarczał, jakby nie był zdolny bez naszego światowego działania przezwyciężyć wszystko łaską. A wystarczy przecież jeden, cichy święty, żeby zatrzymać bieg historii. Wystarczy jedno fiat prostej Dziewczyny z Nazaretu, ślepe posłuszeństwo natchnieniom Boga prostego cieśli Józefa, wystarczy jeden biedaczyna z Asyżu, żeby odbudować Kościół i nieustanna zażyłość z Panem prostej siostry Faustyny, żeby świat pchnąć w ramiona Bożego Miłosierdzia. Święci to nie tyle ludzie ascezy, co ludzie łaski, to nie aktywiści z czołówki rankingów ważności, ale ludzie wiary w to, że Bóg sam wystarczy.

Potrzebna mi jest ta seminaryjna pustynia, żebym mógł sobie przypomnieć, co jest najważniejsze i w praktyce zobaczyć, czy nie zaczęło mi się wydawać, że beze mnie ten Pan Bóg to pewnie sobie nie poradzi w dzisiejszym skomplikowanym świecie. Ten kawałek seminaryjnej pustyni obudził we mnie na nowo autentyczne pragnienie świętości. Chcę być świętym i choć ciągle wydaje mi się to nieosiągalne, jak poprzeczka nie do przeskoczenia, to przecież to, czy będę świętym nie zależy ode mnie, ale od Boga. Jeśli będę Go wytrwale prosił, będę Go dręczył moim pragnieniem świętości to nie mam wątpliwości, że Bóg sam znajdzie sposób na mnie, żebym doskoczył do samego nieba.

Czas zawierzenia

January 1st, 2014 by xAndrzej

Duchu Święty, Ożywicielu,
Ogniu, który rozpalasz najbardziej wygaszone miejsca,
Który przywracasz życie, mocno już wysuszonym kościom,
Ty, który dałeś tchnienie człowiekowi z gliny,
I który jesteś głosem Boga, wzywającego do powrotu grzesznego Adama.
Duchu Święty, dawco siedmiorakich darów, bez których człowiek ginie w ciemności,
Duchu, Pocieszycielu w naszej samotności,
Duchu Ojca, bez którego wszyscy jesteśmy sierotami,
Duchu Jezusa, który napełniłeś Maryję czyniąc z niej Drogę Wcielenia,
Duchu Syna Bożego, z którego począł się Jezus,
Duchu, którego Zbawiciel wyzionął na Krzyżu,
Duchu Prawdy i Mocy, wietrze, cichy jak powiew, z mocą równą huraganom,
Duchu Święty, przyjdź, i bądź Panem mojego zawierzenia,
Natchnieniem dla każdej mojej myśli,
Inspiracją każdego mojego działania,
Ucieleśnieniem Słowa Bożego, które pragnie stać się życiem,
Jedyną możliwością powiedzenia Jezusowi, że jest moim Panem i Zbawicielem.
Rzucam swoje życie, jak żagiel na wiatr Twoich powiewów,
OddajÄ™ Ci moje plany i oczekiwania, najbardziej ukryte pragnienia i potrzeby.
W Twoim wnętrzu, Duchu Święty, składam każdą moją radość i każdy mój ból.
Przenikaj niebem, Duchu Święty, wszystkie chwile mojego ziemskiego życia,
Rozraduj się we mnie i uczyń mnie świadkiem Twojej radości.
Przez Ciebie, z Tobą i w Tobie, Duchu Święty,
Zawierzam moje życie samemu Bogu, w Trójcy Jedynemu,
Przez świętą pomoc Niepokalanej Maryi, Bożej Rodzicielki,
Przez pośrednictwo Kościoła, Matki mojej wiary i uświęcenia,
Przez Aniołów i Świętych i przez wszystkich ludzi dobrej woli i każdą ich pokorną modlitwę.
Ścieraj mnie na mąkę, posługuj się jak narzędziem, posyłaj gdzie chcesz
I daj mi tylko ciche i pewne doświadczenie Bożej miłości.

Next Entries »