Go to content Go to navigation Go to search

Kościół jest re-welacyjny

November 10th, 2008 by xAndrzej

Już kiedyś o tym pisałem. Słuchając o starej tradycji nocy poślubnej oblubieńców, o tym, że oblubieniec odsłania welon oblubienicy, żeby zobaczyć jej piękno, pomyślałem dziś o kościele. To odsłonięcie welonu, ta re-welacja, przypomina mi prawdę o Kościele. Kościół jest taką oblubienicą Boga przykrytą welonem. Ten welon jest czasem brudny i pognieciony, ale pod nim kryje się największe piękno. Tym pięknem Kościoła, rewelacją Kościoła jest sam Bóg. Dopóki nie odkryje się Boga nie zrozumie się Kościoła. Św. Paweł najpierw spotkał Kościół. Nie znał jeszcze Chrystusa i natychmiast zaczął ten Kościół prześladować. Kiedy spotkał Jezusa pod Damaszkiem sam szukał Piotra i Apostołów, potem zaczął z taką energią zakładać wspólnoty kościelne, że szybko stał się najbardziej dynamicznym członkiem Kościoła. Myślę, że jeśli ktoś jest daleko od Chrystusa to nigdy nie zrozumie Kościoła, albo go źle zrozumie. Najbardziej doświadczam Kościoła na mszy świętej, gdy między nami, grzesznikami, pojawia się w białej i czystej postaci sam żywy Bóg. A potem, kiedy przyjmujemy Jego Ciało w komunii świętej, ukrywa się w nas i dlatego w Kościele najpierw widać nas, a potem Boga. I jeśli nic z NIm nie zrobimy w sobie to staje się ukryty i nieznany. Kocham Kościół właśnie za to, że odnajduję w Nim Jezusa. To KOściół pomógł mi poznać Boga, to Kościół wprowadził mnie w żywą komunię z Jezusem. I jeśli tylko pomógłby tylko mnie samemu odnaleźć Boga to mam on swój sens istnienia. A przecież, od ponad dwudziestu wieków pomaga on milionom ludzi wierzyć w Boga. Nie jestem naiwny, i wiem, że czasem niektórzy przez Kościół od Boga również odchodzą, ale dzieje się to pewnie dlatego, że ktoś coś poprzekręcał z prawdy o Kościele. Kocham Kościół, bo nigdzie indziej nie czuję się tak blisko Boga!

Wydarzenia dnia:
niedziela: odprawiłem trzy msze święte na cmentarzu św. Rocha, pomodliłem się za zmarłych wyczytując kilka stron wypominków i czułem się szczęśliwy, że mogę służyć i budować mosty między ludźmi a Bogiem.
poniedziałek: dzień rektorski i wyjazd z klerykami na Święty Krzyż, Łysicę i do Jędrzejowa. Bóg dał nam cudowną pogodę i udało się może nie tyle wypocząć fizycznie co psychicznie.

Cytat dnia: Kiedy przyjmiesz w życiu filozofię krzyża, kiedy zaczniesz się kierować jego mądrością to świat nazwie cię głupcem i będzie się z ciebie śmiał, a czasem nawet cię wykorzysta. Ale prawdziwa mądrość działa z opóźnioną świadomością, odkryjesz, że to po twojej stronie była mądrość dopiero wtedy gdy zaczniesz wydawać owoce, a ci którzy głupio żyli będą żyć bezowocnie.

Intencje modlitewne: za całe nasze seminarium, wszystkich kleryków i wychowawców, o zdrowie dla moich rodziców i rodzeństwa, o zdrowie dla Piotrka i jego rodziny, o pokój na świecie i za Polskę w przeddzień jej święta. Już dziś modlę się też za wszystkich Marcinów, tylu ich znam i wobec tylu mam dług wdzięczności. Kochane Marciny - jutro macie zapewnioną u mnie modlitwę za Was!

Lubię, gdy zwycięża we mnie Bóg

November 8th, 2008 by xAndrzej

Tak naprawdę, Bóg nie zawsze jest zwycięzcą moich wewnętrznych zmagań. Przegrywa czasem we mnie miłość, sumienność i cała masa Bożych spraw. Przegrywa z tak zwanym życiem, ze sprawami pilnymi i zbiegiem okoliczności. I rzadko kiedy jest to zła wola. Najczęściej to jest jakaś nagła sprawa, która mnie zatrzyma, banalna rozmowa, dla której tracę czas, wygodnictwo, któremu się nie chce ruszyć z miejsca. Aż wstyd się przyznać, że Bóg przegrywa we mnie z tak banalnymi sprawami. Bo to są żadne sprawy i żadne powody w zestawieniu z prawdą o Bogu i życiu wiecznym. Nie chcę, żeby Bóg był jedynie przypisem do mojego życia, ale żeby to moje życie, było przypisem dla spraw Bożych. Tyle razy już przecież doświadczyłem radości z sytuacji, w których wygrał Bóg! Lubię, gdy Bóg wygrywa, bo czuję się wtedy najbardziej spełniony i czuję, że moje działania mają najwyższą skalę sensu. Tak naprawdę największe i najgłębsze sukcesy w moim życiu są efektem słuchania Boga. Większość moich osobistych pomysłów miała albo żadną, albo znikomą wartość. Mam to już ustalone z Bogiem, że nie chcę robić dużo dla Niego, ale bez Niego. Nie chcę fundować Mu prezentów, stawiać pod ścianą zmuszając Go do działania tysiącami modlitw, nie chcę Go szantażować moimi dobrymi uczynkami, jeśli to wszystko chcę robić to tylko z Bogiem i z miłości do Niego. Lubię, gdy zwycięża we mnie Bóg, gdy zamiast odpoczywać po obiedzie wiozę Komunię świętą do chorych, zamiast jechać na basen i odprężyć siły spowiadam jakiegoś grzesznika w konfesjonale, lubię, gdy zmuszam się do rannego wstawania, żeby razem z chłopakami śpiewać w kaplicy laudesy, lubię odprawiać Drogę Krzyżową zamiast oglądać najciekawszy nawet film. A w tym wszystkim najbardziej cieszę się nie z tego co robię, ale z tego, że lubię to robić. Cieszę się, że lubię być z Bogiem, że lubię być samotnym dla Niego, że lubię z Nim rozmawiać na modlitwie, że to On absorbuje całe moje myślenie. Kiedy lubię to robić czuję, że to nie jest moja zasługa, ale jego łaska i w takich chwilach najlepiej rozumiem, że w życiu wszystko jest łaską.

Wydarzenia dnia:
PiÄ…tek: zaczÄ…Å‚em oczywiÅ›cie od gimnastyki o 5.30 muszÄ™ przy niej wytrwać, bo to też moje maÅ‚e zwyciÄ™stwo dla Boga. Potem modlitwa i msza Å›wiÄ™ta z litaniÄ… do Serca Jezusa. Po Å›niadaniu zebrania i sprawy seminarium, potem krótka wizyta w “Niedzieli” i kilka rozmów w Kurii. Po obiedzie odwiedziÅ‚em Piotrka, wyspowiadaÅ‚em go przy okazji pierwszego piÄ…tku i zawiozÅ‚em Jezusa. U Piotrka byÅ‚o cudownie, może to wÅ‚aÅ›nie za sprawÄ… tych sakramentów! Może nie przyniosÅ‚y one fizycznego uzdrowienia, ale znacznie poprawiÅ‚y ducha. Po poÅ‚udniu konferencja do kleryków. MówiÅ‚em o tym, że wiara owocuje kulturÄ…. KsiÄ…dz, który staje siÄ™ coraz bardziej chamski, tak naprawdÄ™ gubi wiarÄ™, bo wiara nie godzi siÄ™ nigdy na poniżanie i brak szacunku do innych ludzi. Po kolacji spotkanie z naszymi dziaÅ‚aczami sportowymi w sprawie mistrzostw w tenisie. Potem różaniec za zmarÅ‚ych, apel i Droga Krzyżowa.
Sobota: rano msza po Å‚acinie. ByÅ‚em w koncelebrze, bo jestem za sÅ‚aby w Å›piewaniu i nie chciaÅ‚bym zepsuć piÄ™kna Å‚aciÅ„skich modlitw. I tak na “Per Ipsum..” popsuÅ‚em trochÄ™ wykonanie głównemu celebransowi wÅ‚Ä…czajÄ…c siÄ™ w zupeÅ‚nie innej tonacji. Liturgia w seminarium to najwiÄ™kszy cud Å›wiata. Tak bardzo tÄ™sknie, żebyÅ›my choć raz w tygodniu mogli siÄ™ niÄ… podzielić ze Å›wieckimi. Po Å›niadaniu caÅ‚a seria wykÅ‚adów, w sumie z seminarium magisterskim to ponad 6 godzin. Pierwszy raz zabolaÅ‚y mnie nogi. Może muszÄ™ uczyć siÄ™ wykÅ‚adać na siedzÄ…co? Wieczorkiem wizyty imieninowe u naszych księży SÅ‚awków i maÅ‚e sprzÄ…tanie w domu. Na koniec wizyta u Jurków. A za chwilÄ™ moje wieczorne spotkanie z Bogiem.

Cytat dnia: Kiedy ktoś przychodzi do ciebie prosić o rozeznanie powołania i rozpoczyna rozmowę od tego, że najbardziej nie chce być księdzem, to nie daj się zwieść, bo może się okazać, że w tym człowieku jest już mocno zakorzenione ziarno powołania, tak mocno, że przed jego rozkwitnięciem paraliżuje go strach, przed rozwinięciem się tego ziarna w roślinę i przed pojawieniem się na oczach świata.
Intencje modlitewne: za Piotrka, z dziękczynieniem za mały kroczek do przodu, za lepszy głos i mówienie, za kolejne zwycięstwa w kierunku zdania matury; za każdego kleryka naszego seminarium o Bożą radość i Bożego ducha, za studentów z DA, którzy rozmyślają o Bogu pod Baranią Górą, za księży pogubionych i zmęczonych, za chrześcijan mordowanych w Indiach, o zdrowie dla moich rodziców, o wszelkie dobro dla Jurka i Eli, o zwycięstwo wyborcze dla Michała.

Różne poziomy bierności

November 6th, 2008 by xAndrzej

Na czytaniu Pisma ÅšwiÄ™tego uderzyÅ‚o mnie dziÅ› zdanie z proroka Izajasza. Prorok w swojej mistycznej wizji pisze o krainie, gdzie “nie dotrze okrÄ™t poruszany wiosÅ‚ami” (Iz 33, 21). W tej dziwnej krainie przebywa Bóg, to jest Królestwo Boga. Czemu wiÄ™c prorok pisze, że nie można tam dopÅ‚ynąć Å‚odziÄ… poruszanÄ… wiosÅ‚ami? OdkryÅ‚em w tym tekÅ›cie kawaÅ‚ek swojej duchowej drogi, w której doÅ›wiadczam, że moje ludzkie wiosÅ‚owanie nie doprowadza mnie do komunii z Bogiem. Do tej komunii uzdalnia mnie tylko Å‚aska Boga. SiedzÄ™ czasem dÅ‚ugo w kaplicy, wymyÅ›lam najpiÄ™kniejsze teksty, szczypiÄ™ siÄ™ w bok, żeby nie zgubić koncentracji, pracujÄ™ nad sobÄ…, żeby zÅ‚apać kontakt z Bogiem - i czÄ™sto nic z tego nie wychodzi. Moje ludzkie wiosÅ‚owanie nie pozwala mi dopÅ‚ynąć do brzegów Boga. A sÄ… takie momenty kiedy zamykam oczy, siedzÄ™, patrzÄ™, jakby nic wielkiego nie robiÄ™ i ogarnia mnie Boże ciepÅ‚o, peÅ‚na Å›wiadomość bycia w obecnoÅ›ci Boga. To nie jest żadna moja zasÅ‚uga, to nie jest odkrycie jakiejÅ› cudownej metody na Pana Boga, w tym jest caÅ‚kowita Jego decyzja. Bez żadnego wiosÅ‚owania docieram do Jego brzegów. Może to jest wÅ‚aÅ›nie ta kraina do której nie dotrze okrÄ™t poruszany wiosÅ‚ami? Czasem wystarczy jakaÅ› Å›wiÄ™ta bierność, żeby Bóg mógÅ‚ dziaÅ‚ać. Za dużo chcemy robić dla Boga, a za maÅ‚o jesteÅ›my z Nim! O. Piotr Rostworowski nazywaÅ‚ to punktami biernoÅ›ci. Ponoć to jest konieczne w życiu wewnÄ™trznym. Ojciec Piotr przestrzegaÅ‚ jednak, że każdy z nas ma te punkty biernoÅ›ci na zupeÅ‚nie innym poziomie. Åšw. Ignacy po napisaniu jakiegoÅ› tekstu, czytaÅ‚ go wiele razy i oprawiaÅ‚, aż wreszcie przyjÄ…Å‚ za gotowy. Natomiast Å›w. Franciszek poddawaÅ‚ siÄ™ od razu Duchowi ÅšwiÄ™temu. Kiedy raz próbowaÅ‚ siÄ™ dÅ‚ugo przygotować siÄ™ do kazania i nawet spisać niektóre zdania, stwierdziÅ‚ potem, że byÅ‚o to jego najsÅ‚absze kazanie.
Muszę mieć w ciągu dnia dużo takich chwil, kiedy odłożę wiosła i popłynę nie tam gdzie ja chcę, ale dam się całkowicie poprowadzić Bogu. On na pewno doprowadzi mnie do swojej przystani. Sam tam nie dopłynę, bo nie znam drogi!

Wydarzenia dnia: Rano medytacja i msza święta dla całej wspólnoty. Potem załatwianie spraw seminaryjnych i przygotowanie konferencji. O 11 wykład dla V roku. Po obiedzie pojechaliśmy na groby kapłanów. Razem z diakonami dotarłem do Gnaszyna na grób Ks. Profesora Stanisława Chłąda. Pomodliliśmy się za niego. Doskonale go pamiętam. Umarł 4 dni po moich święceniach i był moim seminaryjnym wychowawcą. Miał tylko 47 lat. Niewiele mi zostało do tego wieku. Prosto z jednego cmentarza pojechałem na drugi, żeby odprawić wypominki i mszę. Wieczorem Godzina Święta - cudowny czas wspólnego trwania przed Najświętszym Sakramentem. Odłożyłem wiosła i Pan sam mnie poprowadził.

Cytat dnia: Nie mam innego modelu na kapłaństwo, jak tylko to Chrystusowe. Każde inne jest niepełne i zniekształcone. Nie chodzi o to, abym był kapłanem jak Jan Paweł II, Prymas Tysiąclecia, czy inny świętobliwy ksiądz - chodzi o to, żebym był kapłanem na wzór Jezusa Chrystusa.

Intencje modlitewne: za zmarłych wychowawców i profesorów seminarium, za Ks. Prof. Stanisława, za zmarłych z mojej rodziny; o zdrowie dla rodziców i mojej rodzinki, o siły i duszpasterski zapał dla Ks. Marka i całego DA, o zdrowie dla Piotrka, za naszą seminaryjną wspólnotę, cały zespół wychowawców i każdego kleryka, o powołania kapłańskie i zakonne.

Jedność i równowaga duszy

November 5th, 2008 by xAndrzej

Z duszą jest trochę tak jak z ciałem. Ciało nie lubi nadwagi, ale też cierpi, gdy brakuje mu pokarmu. Zdrowy człowiek musi jeść wszystkiego po trochu i tylko chory musi wymyślać sobie ekstremalne diety karmiąc się albo samym białkiem, albo tłuszczem, albo tylko błonnikiem. Zdrowe ciało rozwija się równomiernie i w całości. Dusza ludzka też nie lubi stanów braku równowagi. Nie lubi gdy ją się karmi płytką miłością, bez pokuty i walki z grzechami, ale też nie lubi, gdy się ją straszy piekłem, wprowadza w lęk przed potępieniem, wszędzie widzi się grzech i diabła. Zdrowa dusza lubi równowagę i dlatego cała teologia duchowości o tę równowagę duszy troszczyła się chroniąc ją przed skrajnościami. Każdą wolną chwilę przeznaczałem dziś na czytanie ulubionych książek. Na chwilę dałem sobie spokój z czytaniem magisterek i pisaniem jakiś formalnych rzeczy. Sięgnąłem do mistyki. Odkurzyłem dziś wszystkie książki Ojca Piotra Rostworowskiego. To od niego te myśli o równowadze duszy. Czytałem dziś jego rozważania o pracy wewnętrznej. Mnisi mają jednak sporą wiedzę na temat życia duchowego, ich zmagania, trwające długie lata wciąż mnie przekonują o znajomości prawideł duszy. To dziwne, że cały ten świat zakonów kontemplacyjnych nie potrzebował emocjonalnych porywów, charyzmatycznych uniesień, choć przecież wszystko jest tam powiewem Ducha, nieprawdopodobną głębią komunii z Bogiem. Dzięki temu światu wiem, że nie muszę szukać w swojej duchowej drodze nadzwyczajnych doświadczeń. Jeśli Bóg zechce mi ich udzielić to jestem gotów je przyjąć, ale słodką wolą Boga dla mnie będzie twarda, codzienna, szara modlitwa i trwanie przed Bogiem. Zresztą, coraz częściej odkrywam słodycz tej drogi i gaśnie we mnie jakakolwiek chęć szukania zmysłowych doświadczeń, emocjonalnych poruszeń, chęć bycia świadkiem spektakularnych nawróceń czy uwolnień. Tak jak św. Jan od Krzyża coraz bardziej czuję, że droga na szczyt jest coraz większym ogołoceniem się z nawet największych duchowych przeżyć, tak, aby mogła nastąpić moja czysta komunia z Bogiem. Interesuje mnie Bóg, a nie przeżycia! Ojciec Piotr pisze też mocno o skrusze i pokucie. Im człowiek jest bardziej z Bogiem tym bardziej potrzebuje skruchy, im bardziej jest oświecony tym więcej musi się oczyszczać. Fałszywe jest przeświadczenie, że w ludzie zaawansowani w wierze nie mają już powodów do oczyszczenia. Mają je w stopniu jeszcze większym, bo tam gdzie więcej Boga, tam perfidniejsza działalność złego.

Wydarzenia dnia: Rano medytacja i msza święta. Kto chce być uczniem Jezusa musi wziąć swój krzyż. Kolejne piękne zdanie, a ja wiem, że Jezusowi najbardziej chodzi o życie. A w życiu z tym braniem krzyża jest różnie. Po śniadaniu szczera rozmowa z jednym profesorów i przypomnienie, że nie jestem tylko rektorem kleryków, ale rektorem profesorów. To drugie pewnie wyjdzie mi jeszcze gorzej niż pierwsze. Potem było załatwianie wielu ważnych spraw. Kolejne wizyty kapłanów. Cieszę się, że przychodzą, że odnajdują się w seminarium i można z nimi szczerze pogadać. Po południu trochę czytałem. Dostałem książkę Ks. Piotrka Pawlukiewicza o Ks. Aleksandrze Federowiczu. To zupełnie inny Piotrek niż ten znany z kazań dla młodzieży i książek. Książka jest naprawdę dobra, ale głównie dlatego, że niesamowity był ks. Federowicz. (Muszę napisać Piotrowi podziękowanie za książkę, jest najlepsza z wszystkiego co napisał!) Lubię czytać książki o takich kapłanach, którzy nie dali się wprowadzić w ramki, ale też nie byli aktywistami, nie gonili za stanowiskami i godnościami w Kościele, bo ich życiem był Bóg i modlitwa. Po kolacji spotkanie Kleryckiego Koła Caritas. Niestety, nie odliczyło się za dużo zapaleńców do pomagania ubogim, ale chwała tym, którzy byli i którzy służą. Ciągle nie wyobrażam sobie chrześcijaństwa bez diakonii wobec ubogich. Wieczorkiem miła i niespodziewana rozmowa telefoniczna z Ks. Profesorem Tarnowskim z Warszawy. Odtworzyliśmy starą przyjaźń. Zadziwiające ile ten stary profesor ma w sobie energii, pomysłów i siły, a przecież jest prawie dwa razy starszy ode mnie! Opowiedział mi o jednym warszawskim duszpasterzu młodzieży, który doskonale, z otwartością i pobożnością pracował z młodzieżą w parafii. Potem został wychowawcą w seminarium, ale tu jego metody zupełnie nie załapały. Zrezygnował z seminarium i zaczął duszpasterzować w więzieniu. Więźniowie byli zachwyceni swoim kapłanem i jego metodami. Śmialiśmy się z Księdzem Profesorem, że jak mi nie wyjdzie w seminarium to pójdę do więzienia.

Cytat dnia: W modlitwie najważniejsze są dwie rady: aby adept modlitwy odkrył swój własny sposób modlenia się, a po drugie, żeby był w tym maksymalnie wytrwały.

Intencje modlitewne: za całe seminarium i zespół wychowawców, za każdego kleryka z osobna ( patrzę często na nich w kaplicy i po prostu się za nich modlę, bo przecież tylko Jezus może z nich uczynić dobrych kapłanów!), za Księdza Profesora Tarnowskiego - mamy się wymienić modlitwą; za moich rodziców i rodzeństwo, za Ks. Marka i całe DA, za kapłanów, którzy mnie dziś odwiedzili i zostawili u mnie kawałek swoich problemów, za Elę z okazji jej imienin, za siostry Kamedułki, z wiarą, że i dziś się za nas pomodliły, za dusze w czyśćcu cierpiące nich nasze odpusty otworzą przed nimi niebo

Objawy zeświecczenia

November 4th, 2008 by xAndrzej

Byłem dziś w Kaliszu na 10.leciu tamtejszego seminarium duchownego i jednocześnie na inauguracji roku. Cały czas myślałem o św. Józefie, który tak szczególnie czczony jest w tym mieście. Tyle mówiono o mocy jego wstawiennictwa do Boga. Sam tego doświadczyłem, kiedy od początku budowy kościoła akademickiego, aż do dziś codziennie rano odmawiam litanię do św. Józefa. Ten Opiekun Jezusa ma rzeczywiście jakieś szczególne miejsce w sercu Boga. Kiedy biskup kaliski zawierzał św. Józefowi całe seminarium, powtarzałem za nim słowa zawierzenia poszerzając je o naszą wspólnotę częstochowską. Z przemówienia biskupa kaliskiego zapadły mi w pamięć trzy ważne stwierdzenia:
1. Objawem zeÅ›wiecczenia chrzeÅ›cijanina, kleryka i ksiÄ™dza jest najpierw nuda. Kiedy zaczynasz siÄ™ nudzić w koÅ›ciele, na modlitwie, podczas czytania duchownego lub lektury Biblii to znaczy, że zaczynasz przechodzić na stronÄ™ Å›wiata. Zaraz po tej “religijnej” nudzie zaczyna siÄ™ drugi objaw, czyli krytykanctwo. Zaczynasz krytykować ludzi KoÅ›cioÅ‚a, to co siÄ™ w koÅ›ciele dzieje, aż w koÅ„cu i samego Boga, za Jego niektóre pomysÅ‚y. Krytykanctwo to już drugi stopieÅ„ zeÅ›wiecczenia.
2. Trzeba pracować z tymi ludźmi, których Bóg postawił na naszej drodze. Nie z tymi, których nie ma. Zamiast marudzić i narzekać na współpracowników, zainwestuj w nich i dogadaj się z nimi, powierz im współodpowiedzialność za niektóre sprawy. Tylko z tymi, których masz obok siebie zrobisz najwięcej. Z tymi, których chciałbyś mieć nic nie zrobisz, bo ich po prostu nie ma.
3. Bóg wybrał to co słabe i dał moc, bo moc w słabości się doskonali. Może jako kapłani i klerycy po ludzku nie jesteśmy orłami, ale Bóg nas wybrał. Musimy więc codziennie walczyć o ten Boży wybór w nas i nie uciekać od niego. Musimy więc walczyć o swoje powołanie i nie dać się wystraszyć naszym słabościom.

Wydarzenia dnia: Z samego rana podróż do Kalisza. Po drodze szybka kawa i miła rozmowa z proboszczem w Czarnożyłach. W Kaliszu wiele dobrych przeżyć i miłych spotkań. Najpierw spotkanie z kolegami rektorami z Gniezna i Kalisza. Miłe spotkanie z Ks. Pawłem i Ks. Henrykiem i O. Jurkiem. Dużo mądrych myśli. W drodze powrotnej odwiedziłem klasztor sióstr Kamedułek w Złoczewie. W ich kaplicy zmówiłem brewiarz i odprawiłem porządną medytację. Jak ja kocham te mnisze klimaty! Bóg jakby od razu schodzi z nieba do serca. PO modlitwie siostry nie wytrzymały i musiały mnie ugościć - kanapeczki i serniczek były tak dobre, że zapomniałem o duchu ascezy. Miło było porozmawiać z siostrą o klasztorze, powołaniach, ludziach szukających Boga i milczeniu. Wymieniliśmy się obietnicą modlitwy: ja będę się modlił za siostry, a one za nasze seminarium. Znów będziemy mieli jeden duchowy piorunochron więcej! Na koniec dnia spotkanie z Tomkiem i Moniką w sprawie nowej strony internetowej. Coraz bardziej zakochuję się w seminarium i jego duchowym obliczu!

Cytat dnia:
Stacje Drogi Krzyżowej w klasztorze sióstr Kamedułek w Złoczewie: I - Rozkaz - krzyżować. II - Brzemię krzyża. III - Moc w słabości. IV - Matko - Synu. V- Pod przymusem. VI - Dobrze czynić. VII - W prochu ziemi. VIII - Płaczcie nad sobą. IX - Zmiażdżył Go. X - Odarty z godności. XI - Ojcze przebacz. XII - Wykonało się. XIII - W dłonie Matki. XIV - Zaznał grobu.

Intencje modlitewne: za wspólnotę sióstr Kamedułek ze Złoczewa i o nowe powołania do ich eremu; za wspólnotę seminarzystów z Kalisza i Częstochowy, o zdrowie dla rodziców i Piotrka, o miłosierdzie Boże dla umierających, w pewnej ważnej intencji, za Tomka i Monikę w podzięce za ich wizytę i pomoc, za Wierzbę z dziękczynieniem za wizytówki, za Ks. Jurka o dobre proboszczowanie; o świętość kapłanów naszej diecezji

Bóg niżej niż człowiek

November 3rd, 2008 by xAndrzej

W liÅ›cie do Filipian Å›w. PaweÅ‚ prosiÅ‚ nas dzisiaj na wszystko co mógÅ‚, na miÅ‚ość Bożą, na dar Ducha, na zwykÅ‚y odruch współczucia, abyÅ›my nie szukali próżnej chwaÅ‚y, a drugich traktowali za wyżej stojÄ…cych od siebie. To dziwne, ale PaweÅ‚ podaje to nawet jako receptÄ™ na samouzdrowienie. W takiej pokorze nawet nie chodzi tylko o drugich, chodzi o mnie, bo jeÅ›li strzegÅ‚ bÄ™dÄ™ pierwszych miejsc, to z góry skazany jestem na wewnÄ™trzny niepokój. PrzyczynÄ… moich nerwic, depresji, lÄ™ku jest najczęściej moja pycha, moja walka o pierwsze miejsca. PaweÅ‚ prosi, abyÅ›my każdego innego czÅ‚owieka traktowali wyżej niż siebie. To nie jest autorski pomysÅ‚ PawÅ‚a, to nie jest jego oryginalna myÅ›l, albo chęć zaimponowania Bogu i ludziom. PaweÅ‚ tego nauczyÅ‚ siÄ™ od Chrystusa. FascynowaÅ‚ siÄ™ przecież tym, że Chrystus bÄ™dÄ…c Bogiem, uniżyÅ‚ samego siebie i przyjÄ…Å‚ postać sÅ‚ugi. Aż trudno mi w to uwierzyć, że Syn Boży posunÄ…Å‚ siÄ™ aż tak daleko, że w wielu sytuacjach byÅ‚ niżej niż czÅ‚owiek. Wystarczy wspomnieć SamarytankÄ™, napotkanÄ… przy studni. Jezus siedzi, a ona patrzy na Niego z góry. Ona, Samarytanka, kobieta, poganka jest wyżej niż On - prawdziwy Bóg. Wystarczy wspomnieć jawnogrzesznicÄ™, prostytutkÄ™ zÅ‚apanÄ… na cudzołóstwie, ona stoi i patrzy z góry na Jezusa, który siedzi na ziemi i pisze coÅ› palcem. Grzesznica wyżej niż Bóg. No i wreszcie wieczernik, Piotr i ta miska z wodÄ…. “Panie, TY, mój Mistrz i Nauczyciel, chcesz mi nogi umyć?” “Piotrze, jak nie pozwolisz umyć sobie nóg to nie bÄ™dzie miÄ™dzy nami komunii!”. JeÅ›li nie potraktujÄ™ kogoÅ› drugiego, jako wyżej stojÄ…cego od siebie, nie bÄ™dÄ™ zdolny do komunii z nim, do komunii w ogóle. To nie jest autorski pomysÅ‚ PawÅ‚a. On doskonale wie, że taki jest Bóg, którego spotkaÅ‚ pod Damaszkiem i jeÅ›li chce być Jego uczniem musi też nauczyć siÄ™ być niżej niż inni. Jak siÄ™ tego nauczyć? Jak tworzyć komuniÄ™ z innymi, żeby nie wywyższać siebie? Sam Jezus daÅ‚ nam dzisiaj odpowiedź. “ZaproÅ› ubogich, chorych, cierpiÄ…cych!”. JeÅ›li nie ma w moim życiu czasu na spotkanie z ubogimi, to znaczy, że niemal caÅ‚y czas spÄ™dzam na pompowaniu wÅ‚asnej próżnoÅ›ci.

Wydarzenia dnia:
niedziela 2 listopada: Już o 7 msza święta w krypcie katedralnej. W maleńkiej grupce modlimy się za zmarłych biskupów. Czułem się na tej mszy bardzo dobrze, bo było bez pompy i bardzo głęboko. Potem dyżur na cmentarzu. Po południu wrócili klerycy do seminarium. Serce mi się radowało, bo cały ten wielki dom znów zaczął żyć. Nie cierpię murów, których nie wypełniają ludzie! Poczułem jednocześnie jak ten miesiąc złączył mnie z tym światem. Każda twarz była mi już choć trochę znajoma. Dla mnie każdy kleryk jest cudem Boga, jest spełnieniem Jego marzeń o człowieku. Bóg marzy o tym, aby byli tacy, którzy rzucą swoje życie wyłącznie w ramiona Jezusa. Na koniec dnia już większa celebra w katedrze. Piękne łacińskie śpiewy i procesje ze stacjami modlitwy za zmarłych. Kościół w tych dniach objawia swoje trzy wymiary: ziemia, niebo, czyściec.

poniedziałek: 5.30 gimnastyka. To dziwne, bo żaden ze mnie sportowiec, a czuję się wyśmienicie na sali gimnastycznej. Potem medytacja i msza dla wspólnoty. Po śniadaniu jeden wykład i wyjazd na cmentarz Kule, do grobów biskupów pomocniczych. Znów maleńka grupka ludzi. Właściwie asysta klerycka większa jest niż uczestnicy i celebransi. Takie już życie, że nawet o biskupach się zapomina. Aż szkoda, że nie ma w nas takiej dłuższej i konkretnej pamięci o swoich pasterzach. Słudzy nieużyteczni jesteśmy. Po obiedzie spotkania w sprawie magisterium, kilka rozmów z klerykami, a na wieczór zebranie duktorów i dziekanów. Chciałbym, żeby byli w seminarium prototypem rady parafialnej, by uczyli się rozmawiać, współdecydować, doradzać, żeby kiedyś, jako kapłani umieli w ten sposób rozmawiać ze świeckimi.

Cytat dnia: Nie czekaj na zapłatę tu na ziemi, nie licz na nią i nie uzależniaj od niej swojego działania. Bóg będzie twoją największą nagrodą, zbieraj więc sobie skarby w niebie, bo te na ziemi szybko okażą się falsyfikatem.

Intencje modlitewne: za zmarłych z mojej rodziny, za zmarłych rektorów naszego seminarium, za których modliliśmy się cały dzień, o zdrowie dla Piotrka, za naszą seminaryjną wspólnotę, abyśmy spełniali marzenia Boga, za tych co odeszli z seminarium, żeby życie im się poukładało, za proboszcza mojej rodzinnej parafii, z którym trochę sobie pogadaliśmy, za młodych, którzy modlą się za mnie, a ja modlę się za nich ( za Ewelinę, Roberta, Dużego Łukasza, Kasię, Anię), o życie wieczne dla zmarłego dziadka Darii, o mądrość i dary Ducha Świętego

Święto najbardziej żywych

November 1st, 2008 by xAndrzej

Kiedy jestem na cmentarzu i stoję nad jakimś grobem to zastanawiam się po której stronie jest życie, kto tak naprawdę jest bardziej żywy? Przecież moje ziemskie życie jest ukierunkowane w stronę śmierci, to ja bardziej umieram niż ci, którzy są przed obliczem Baranka. Muszę jednak umierać, aby żyć. Lubię święto wszystkich świętych. Ono mi przypomina o wieczności i o radości. Świętość to nie jest bowiem jakiś wirtualny stan zawieszenia, ale jest to szczyt szczęścia jaki człowiekowi zgotował Bóg. Świętość to po prostu droga do szczęścia, nawet jeśli jest to droga pod górę. Szczyty zdobywa się przecież z wielkim trudem. Myślenie o niebie od dawna ma dla mnie bardzo praktyczne przełożenie. Kiedy łapie mnie chandra, kiedy wściekam się na cały świat i coś mi nie wychodzi, kiedy ludzie mnie drażnią, a życie nie chce się układać według mego scenariusza, mówię sobie trywialnie, że to i tak jest niczym wobec wieczności. Każdy brak, który odczuwam w codziennym życiu jest dla mnie dowodem na niebo. Im bardziej się czuję nieswojo na tej ziemi tym bliżej jestem nieba, bo mój dom jest w domu Boga. Nie wolno mi się bać marzenie o niebie. W nim mam już od samego poczęcia mieszkanie dla siebie i jeśli tam nie trafie to zostanie po mnie pustostan.
Proszę Was, święci w niebie, módlcie się za mnie, abym do Was dołączył w czasie wyznaczonym mi przez Baranka.

Wydarzenia dnia:
wczoraj, tj 31 października: rano dyżur na cmentarzu, potem zebranie w Kurii. Po południu wielkie pisanie i poprawianie prac naukowych. Wieczorem przemiła wizyta u Tadzia i Grażyny. To był taki przedzaduszkowy wieczór, kiedy pogadaliśmy sobie o naszych kontaktach z duchami.
dzisiaj, tj. 1 listopada: w życiu nie byłem tak długo na cmentarzu - od 8 rano do 19.30 wieczorem. Mieliśmy dyżur. Odprawiałem msze, spowiadałem, siedziałem w kancelarii. Był to jednak piękny dzień, nie tylko ze względu na pogodę. Spotkałem wielu starych przyjaciół i znajomych. Tyle było miłych rozmów i wspomnień, które przedzielały moje modlitwy i myślenie o niebie. Obiad zjadłem z Księdzem Biskupem Antonim w jego domu. Było jak dawniej, gdy zaglądałem do niego jako wikary na Grabówce. (Znów kawałek wspomnień - chyba się starzeję!) Kiedy zmęczeni wychodziliśmy z cmentarza okazało się, że ktoś doniósł o podłożeniu bomby na cmentarzu. Policja, straż, zamieszanie. Musieliśmy otworzyć jeszcze raz kościół, żeby pies obwąchał wszystkie kąty czy nie ma w nich bomby. Taki głupi żart w tak wielkie święto. Na koniec dnia zdążyłem jeszcze poprawić kawałek pracy magisterskiej i zaraz idę spać. Zapalę dziś świeczkę przed Matką Bożą i św. Tereską od Dzieciątka Jezus, żeby święci wymodlili mi jeszcze większą miłość do Boga i ludzi, żeby w naszym seminarium pełno było tego Bożego i ewangelicznego ducha.

Cytat dnia: Niebo jest tam gdzie jest Bóg. Jeśli oddalam się od Boga, oddalam się od Nieba. Jeśli przestaję myśleć o Bogu przestaje mnie obchodzić niebo. Jeśli nie naśladuję Jezusa, nie będę się nadawał na zamieszkanie w niebie.

Intencje modlitewne: modlę się dziś o świętość moją, wszystkich moich przyjaciół, kapłanów, kleryków, wszystkich ludzi na ziemi. za moich zmarłych dziadków i zmarłych z mojej rodziny.

Next Entries »