Go to content Go to navigation Go to search

Owoce Ducha

October 15th, 2008 by xAndrzej

Nie chciaÅ‚o mi siÄ™ dziÅ› wstać o 5.45. Tempo życia i masa nowych obowiÄ…zków ciÄ…gnÄ…cych siÄ™ dzieÅ„ po dniu przynoszÄ… zmÄ™czenie. Kiedy zadzwoniÅ‚ budzik zaczÄ…Å‚em marudzić i walczyć z sobÄ…. Nie wiadomo skÄ…d przyszÅ‚o mi na myÅ›l upomnienie Jezusa o faryzeuszach, którzy nakÅ‚adajÄ… ciężary na innych, a sami ich nie dźwigajÄ…. PomyÅ›laÅ‚em sobie, że przecież moi bracia klerycy muszÄ… dokÅ‚adnie o tej porze wstać z łóżka. To mi pomogÅ‚o szybko wstać. PiszÄ™ o tym, bo wÅ‚aÅ›nie taka byÅ‚a też dzisiejsza ewangelia. Jednak Biblia pisze mnie prawdziwie i konkretnie. ChciaÅ‚bym, żeby moja duchowość byÅ‚a konkretna i przekÅ‚adaÅ‚a siÄ™ na takie wÅ‚aÅ›nie szczegóły. Już wyrosÅ‚em z piÄ™knych zdaÅ„ o Panu Bogu, wyrosÅ‚em z pobożnych egzaltowanych klimatów i wzruszeÅ„. Zaczynam odczuwać piÄ™kno zwyczajnego, codziennego chleba. LubiÄ™ takÄ… duchowość, która zaczyna siÄ™ rannym wstawaniem dla Pana Boga, prostÄ… modlitwÄ… i namiotem spotkania, a potem szarÄ… pracÄ… dla drugich. I o dziwo, widzÄ™ w tym olbrzymiÄ… mistykÄ™, piÄ™kno duchowe każdego gestu i spotkania. ZupeÅ‚nie nie potrzebujÄ™ mocnych, duchowych uderzeÅ„, bo czujÄ™ siÄ™ taki bezpieczny pod pÅ‚aszczem Pana Boga. PamiÄ™tam krakowskie czasy, gdy na każde dÅ‚ugie wyjÅ›cie pÄ™dziÅ‚em do Kamedułów na Bielany, żeby uczyć siÄ™ od nich tej Å›wiÄ™tej, duchowej twardoÅ›ci i równowagi. W czasach kiedy kwitÅ‚a odnowa charyzmatyczna, kiedy powstawaÅ‚y grupy mÅ‚odych wiwatujÄ…ce na cześć Jezusa, kiedy mÅ‚odzi zaczÄ™li manifestacyjnie wychodzić na ulice, żeby ewangelizować, mnie pociÄ…gaÅ‚ ten surowy Å›wiat ciszy, krystaliczność Pana Boga, gdzie wszystko jest dla Niego, a tak maÅ‚o dla czÅ‚owieka. U Kamedułów czuÅ‚em siÄ™ pewniej niż w czasie charyzmatycznych uniesieÅ„, czuÅ‚em, że te drugie majÄ… sens przez chwilÄ™, a potem mogÄ… przynieść pustkÄ™. Mnisi z eremu na Srebrnej Górze od pustki zaczynali i wypeÅ‚niali jÄ… Bogiem. Pewnie każdy ma swojÄ… drogÄ™ do Pana, ale ta, która mnie pociÄ…ga jest drogÄ… na górÄ™ Karmel, gdzie u podstawy jest mnóstwo wrażeÅ„, a na szczycie jest tylko Bóg. Ta droga zaczyna siÄ™ bujnÄ… roÅ›linnoÅ›ciÄ…, a koÅ„czy caÅ‚kowitym ogoÅ‚oceniem, bo taka byÅ‚a droga Jezusa od Betlejem po KalwariÄ™. Ewangeliczny sukces nie mierzy siÄ™ ludzkÄ… miarÄ… wielkoÅ›ci, ale caÅ‚kowitym ogoÅ‚oceniem dla Boga. PeÅ‚na komunia z Bogiem jest wtedy, gdy miÄ™dzy mnÄ… a NIM nie ma nic, nie ma rzeczy, ludzi, emocji, namiÄ™tnoÅ›ci, pociech, argumentów. Boże, bardzo żaÅ‚ujÄ™, że moim życiu miÄ™dzy TobÄ… a mnÄ… jest jeszcze tak wiele ….

Wydarzenia dnia: wczoraj nie miałem już siły coś napisać na blogu. Ze zmęczenia nawet nie pamiętam co robiłem wczoraj. Wiem, że wreszcie bardzo dużo rozmawiałem z klerykami. Walczę o czas dla nich! Dziś przed południem kolejna porcja spraw formalnych. Przeglądanie testiomoniów, odpowiadanie na korespondencję, wizyta u naszych prawników i przygotowanie wieczornej konferencji. Odwiedziło mnie też kilku księży. Po obiedzie trochę pospowiadałem, odprawiłem różaniec i mszę świętą w kościele na cmentarzu. O 19 spotkanie w parafii Bożego Ciała w związku z Dniem Papieskim. Miałem konferencję o Janie Pawle II jako wychowawcy. Na sali było sporo ludzi i świetnie się mówiło mimo, że byłem bardziej przygotowany na starszych, a w auli było pełno młodzieży. Na szczęście było też trochę dzielenia się i świadectw. Po wykładzie miłe spotkanie w gronie księży. Na koniec dnia dołączyłem do kleryków oglądających mecz ze Słowacją. Wszedłem akurat wtedy, gdy straciliśmy dwie bramki i przegraliśmy mecz.

Cytat dnia: Jan Paweł II wychowywał swoim zapleczem. Zanim wyszedł do ołtarza, czy na scenę modlił się długo za tych z którymi miał się spotkać

Intencje modlitewne: za mojego tatę, który leży w szpitalu, o zdrowie dla mamy i całej rodzinki; o zdrowie dla dziadka Agnieszki i wszystkich chorych, za naszą klerycką wspólnotę i grono wychowawców o jedność i współpracę, za młodzież, za Ks. Mariusza o siły i wytrwanie, o zdrowie dla Piotrka, o duchowe zaplecze dla siebie

Biblia czyta nas każdego dnia

October 12th, 2008 by xAndrzej

To prawda, że tak do końca to nie my czytamy Biblię, ale to Ona czyta nas. W ostatnich dniach dużo o tym mówił do nas ksiądz Arcybiskup. Biblia położona na trumnie Papieża szybko przeczytała jego życie, bo ono było mocno ewangeliczne. Usiadłem sobie dzisiaj w kaplicy i długo myślałem co to znaczy dla mnie i jak mnie czyta Biblia. Usiądźcie tak sobie kiedyś i pomyślcie jak wygląda wasze życie dołożone, porównane do życia Chrystusa? A przecież o to chodzi, byśmy byli ewangeliczni. Jeśli ja czytam Biblię to rzeczywiście mogę wybrać z niej co mi pasuje, co mi się podoba i układa w mój światopogląd. Ale kiedy pozwalam, żeby Biblia czytała mnie, to tak jakby ktoś z zewnątrz mierzył mnie jakąś inną miarą. Bo zawsze Biblia każe mi zrobić rachunek z sumienia z żywej wiary, z radykalnej miłości, z ubóstwa, prostoty, przebaczenia. Kiedy czyta mnie Biblia, to jak miecz przenikają mnie te wszystkie słowa. Na początku bardzo ranią, bo pokazują i boleśnie dotykają czegoś co nie jest we mnie Ewangelią. Jak skalpel dobrego chirurga wycina wszelkie wrzody, tak Słowo Boże, najpierw wycina mój egoizm i pychę, wypala mój grzech. A potem w to miejsce przynosi maść Bożej miłości. Każda moja konfrontacja z Jezusem z Ewangelii obnaża moją cielesność, pokazuje karłowatość mojej duszy, a jednocześnie daje perspektywy, konkretne rozwiązanie i pokazuje skąd czerpać siły. Klękam dziś z pokorą na moim klęczniku, przed świętą Księgą Biblii, otwieram ją i czytam, czytam dotąd, aż nie usłyszę Boga, czytam dopóki czarne litery nie nabiorą złotego blasku, dopóki nie zaczną świecić, światłem przyniesionym przez Ducha Świętego. Ja nie dyskutuję z Biblią, ale pokornie wkładam w nią moje życie, mimo oporów skażonej natury, która nie chce dać się wcisnąć w święty gorset Ewangelii, w świętą zbroję, która strzeże mnie przed ciosami diabła. Biblio, czytaj mnie proszę każdego dnia, bądź jak miecz, który wycina wszystko co nie pochodzi od ciebie, Biblio moja, zaświeć mi literami wyrwanymi z kartek papierowej księgi przez wiatr Bożego Ducha! Czytaj mnie, Księgo żywego Boga!

Wydarzenia ostatnich dni:
Sobota: Rano rozmyślanie i brewiarz. Potem wyjazd na pogrzeb Ks. Bpa Adama w Sosnowcu. To było dla mnie mocne przeżycie i jeszcze jeden dowód na to, że przy śmierci człowieka zostaje bardziej to co duchowe niż to co zewnętrzne, strukturalne, administracyjne. Zaraz po powrocie inauguracja roku w Instytucie Teologicznym. Doniosła uroczystość, która na tle innych inauguracji, które widziałem, wyraźnie pokazuje, że Częstochowa naprawdę nie ma się czego wstydzić. Wieczorem z całym seminarium byliśmy na nocnym czuwaniu na Jasnej Górze
Niedziela: Poranne modlitwy wspólnie z całym seminarium. Potem katedra i msza św. z okazji dnia papieskiego. Po mszy odsłonięcie pomnika Jana Pawła II. Podczas przemówienia poruszyły mnie słowa Pana Prezydenta Częstochowy, a jeszcze bardziej jego łzy i ogromne wzruszenie. Cieszę się też, że Papież z częstochowskiego Placu Daszyńskiego nie jest młody. To jest ta postać, którą widzieliśmy w ostatnich latach jego życia. On idzie na Jasną Górę pokonując swoje cierpienie, jakby wchodzi w krzyż, który jest jak brama do nieba. Po południu przemiła wizyta u Agnieszki i Krzysia. Pobawiłem się z ich małą Marysią, poczytałem z nią książkę o lisie Maciusiu, któremu przyśniło się, że miał ogon długi jak cały las. Dobrze czasem, gdy kanonik Kościoła Katolickiego siądzie sobie razem z małym dzieckiem i zobaczy piękno zwykłego, prostego świata. O 18.00 przemiła wizyta grupy absolwentów i młodzieży pracującej. Właściwie to były filary tej wspólnoty. W każdym razie było miło i na chwilę ciężka atmosfera seminarium się przełamała. Wieczorem trochę pochodziłem wśród kleryków i była okazja, żeby trochę pogadać. Nie chcę się dać wcisnąć w schemat seminarium, w którym przełożony musi nieustannie budować wielkie mury między sobą i klerykami. Wystarczą już te, które niesie ze sobą sama funkcja rektora.

Intencje modlitewne: za naszÄ… seminaryjnÄ… wspólnotÄ™, aby Biblia czytaÅ‚a nas razem i osobno, byÅ›my byli ewangeliczni tak mocno, jak tylko potrafimy, za Piotrka o jego uzdrowienie, za moich rodziców i rodzeÅ„stwo, za rodzinkÄ™ Agnieszki i Krzysia i ich maÅ‚ej Marysi, za moich dzisiejszych goÅ›ci z grupy “+25″, za CzÄ™stochowÄ™, aby rozumiaÅ‚a coraz lepiej swoje powoÅ‚anie od Boga

Dla mnie żyć to Chrystus

October 10th, 2008 by xAndrzej

MógÅ‚bym powtarzać wiele takich zdaÅ„ Å›w. PawÅ‚a jak mantrÄ™. One wÅ‚aÅ›ciwie streszczajÄ… wszystko o co chodzi w chrzeÅ›cijaÅ„stwie. “Dla mnie żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk” - w tym zdaniu Å›wiÄ™tego PawÅ‚a mieÅ›ci siÄ™ program na caÅ‚e życie, bo wiara ma być życiem, ma mnie przenikać w każdej sekundzie mojej dziaÅ‚alnoÅ›ci, w każdym odruchu, decyzji, w każdej okolicznoÅ›ci. Sam ciÄ…gle jeszcze do tego nie dorastam, a w mojej nowej funkcji ciÄ…gle myÅ›lÄ™ o tym, jak przekonać do takiego życia kleryków. Oni wierzÄ… w Boga, oni majÄ… dobre chÄ™ci, ale ciÄ…gle jeszcze rezerwujÄ… dla siebie olbrzymie fragmenty życia. Tam gdzie nikt nie widzi, tam gdzie siÄ™ jeszcze da coÅ› ukryć przed ludźmi, tam jest jeszcze sporo miejsca bez Boga. DojÅ›cie do takiego radykalnego wtopienia siÄ™ w Boga jest możliwe tylko wtedy gdy zgodzimy siÄ™ umierać, bo Å›mierć jest zyskiem. WÅ‚aÅ›ciwie nie powinienem siÄ™ dziwić tym mÅ‚odym chÅ‚opakom, skoro sam mam tyle kÅ‚opotów z umieraniem dla siebie i życiem dla Chrystusa. Przecież tyle razy ważniejsze jest dla mnie to co myÅ›lÄ™ ja, a nie to co mówi mi Chrystus, ważniejsze jest, żeby realizowaÅ‚ siÄ™ mój scenariusz, a nie wola Boga. MarzÄ™ o radykalnej wierze, ale ona przychodzi z nieba przez moc krzyża. Nie da siÄ™ wzrastać dla Chrystusa bez umierania. To żaden wzrost, poskakać w charyzmatycznym uniesieniu, wzruszyć siÄ™ atmosferze miÅ‚ych klimatów, dać siÄ™ ponieść ekscytacji w różnych nadzwyczajnych chwilach. Ziarno wzrasta, gdy umiera, wybija siÄ™ w roÅ›linÄ™, gdy zgodzi siÄ™ zgnić dla siebie. CoÅ› już z tego zaczynam rozumieć. Zaczynam nawet odczuwać, że w tym umieraniu dla Boga naprawdÄ™ jest zysk, najwiÄ™kszy na Å›wiecie zysk!!!

Wydarzenia dnia: Rano dość szybkie modlitwy. To jest właśnie ten mój brak umierania dla Chrystusa. Szybko, bo życie goni, a Pan Bóg może poczekać. Po śniadaniu spotkanie w gronie wychowawców. O 12 wyprawa do Radomia na inaugurację roku w tamtejszym seminarium. Było bardzo miło. Znów serdeczne spotkanie w gronie rektorów kilku seminariów. Uroczystość podobna do naszej i trzeba przyznać, że nie mamy się czego wstydzić. Tyle, że w Radomiu czuje się trochę więcej rodzinności i wspólnoty. To dziwne, ale wystarczy być przez chwilę w jakiś seminarium, wystarczy przez moment popatrzeć na kleryków i wie się już bardzo dużo. Nasi klerycy są jakby bardziej zamknięci, zastraszeni i chyba troszkę bardziej smutni. Ciekawe historie opowiadał Bp Zygmunt z Radomia. On jest teraz od Polonii więc dużo wędruje po świecie.

Cytat dnia: Największym brakiem chrześcijaństwa jest brak radykalizmu w miłości. Wielu chrześcijan chce być radykalnych w wypełnianiu prawa moralnego, wielu radykalnie traktuje dogmaty, wielu spiera się o szczegóły i przepisy liturgiczne, a tak mało radykalnie kocha. Nie bójcie się najpierw kochać, bo miłość owocuje jeszcze większym porządkiem w rzeczach!

Intencje modlitewne: za naszą wspólnotę seminaryjną, za wspólnotę rektorską, w której odnajduję tylu przyjaciół, o zdrowie dla Piotrka, za siebie i za moich współpracowników, abyśmy chcieli umierać dla Boga; za rodziców i rodzeństwo, za Ks. Marka i Ks. Andrzeja, za Księdza Arcybiskupa, by dalej był dla mnie wzorem spalania się dla Boga.

Natręctwo duchowe

October 9th, 2008 by xAndrzej

Ksiądz Arcybiskup mówił dziś o natręctwie duchowym. Jezus przyznaje się, że ulega tym, którzy nie ustają w w modlitwie, w błaganiu i kołataniu. Tyle, że nam starcza sił na takie natręctwo przez kilka dni, a potem jesteśmy zawiedzeni i obrażamy się na Boga, że nie reaguje. Natręctwo duchowe jest nieustannym szturmowaniem nieba. Sam wiem, że jeśli długo wytrzymam w moim natręctwie, to nawet jeśli Bóg nie zmieni okoliczności, to zmienia moje serce. Po długiej modlitwie zaczynam rozumieć, dlaczego mam znosić trudności, zaczynam akceptować moje cierpienia. Kamień mojego serca albo spada zupełnie, albo kruszeje. Myślę, że w ogóle w modlitwie nie chodzi o zewnętrzny sukces, ale przemianę serca. Pamiętam spod Jasnej Góry świadectwo niewidomego człowieka. Przyjeżdżał do Częstochowy kilka razy, żeby modlić się o cud uzdrowienia. Nawet nie drgnęło. Nawet przez moment nie zobaczył światła, a w jego blasku piękna kolorów. Ale wtedy dziękował Bogu, że choć nie został uzdrowiony zewnętrznie, przemieniło się jego serce. Był natrętny w proszeniu o cud, a cud przyszedł, tylko zupełnie z innej strony. Natręctwo duchowe uzdalnia mnie do posłuszeństwa Bogu. Kocham te wyznania św. Pawła, który mówi, że będąc wolnym stał się niewolnikiem wszystkich. To jest właśnie pawłowa teologia paradoksów. Trzeba być wolnym, by umieć poddać się w niewolę Bogu. Trzeba w wolności prosić o coś Boga i zgadzać się kompletnie na wszystko co On postanowi. Natrętnie więc stukam do nieba, kołaczę i proszę, wierząc, że jeśli nawet Bóg nie zmieni okoliczności, to na pewno zmieni moje serce.

Wydarzenia dnia: Oczywiście wszystko dziś kręciło się wokół inauguracji roku. Rano martwiłem się, że się nie martwię. Z uśmiechem patrzyłem jak klerycy rozkładają dywany, sprzątaczki szlifują klamki od drzwi, a pan Maciek z zapałem grabi liście na podwórku. Nawet nie wiem, czy wszystko się udało. Pewnie było jak zawsze, jeśli ktoś chciał to zobaczył coś pozytywnego, jeśli nie chciał, to mógłby pewnie wyliczyć całą masę słabości. Najbardziej cieszyłem się ze spotkania z ludźmi. Przyszło wielu przyjaciół ze świata akademickiego. Udało się też trochę pogadać z Ks. Krzysztofem- rektorem z Warszawy, naszym dzisiejszym wykładowcą. Po południu Msza święta na cmentarzu, wieczorkiem spotkanie z rektorem Instytutu i nabożeństwo różańcowe w kościele seminaryjnym.

Cytat dnia: Kapłan musi pozwolić na to, aby inni uszanowali kapłaństwo Chrystusa w nim. Jeśli ktoś chce ucałować jego ręce, niech czasem pozwoli na to, a potem w ciszy sam je ucałuje, dziękując Bogu za to niesamowite powołanie. Niech nie staje się łatwo czyimś kumplem, kolegą, bo szybko przestanie być dla innym nosicielem kapłaństwa Chrystusa.

Intencje modlitewne: najpierw za naszą wspólnotę seminaryjną, z wielką wiarą, że ona naprawdę może być wspólnotą; o zdrowie dla Piotra, za środowisko akademickie Częstochowy, za moich kolegów rektorów, w podzięce za to, że świetnie się z nimi rozumiem; w intencji nowonarodzonych dzieci Ewy i Feliksa, Michaliny i Konrada, za Ks. Sylwka i Ks. Łukasza z wdzięcznością za przyjaźń i wsparcie modlitewne, za moich rodziców i rodzeństwo, a zmarłego Bpa Adama

Sztuka gościnności

October 7th, 2008 by xAndrzej

Historia z Betanii, kiedy Jezus odwiedza Martę i Marię jest cudowną nauką Chrystusa o sztuce gościnności. Marcie się obrywa nie za to, że szykuje potrawy, sprząta dom i chce wszystkich nakarmić. Ona po prostu sobie zapomniała, że o sztuce gościnności nie świadczą same potrawy i jakość gościny, ale spotkanie z ludźmi. Jezus chciał się z nią spotkać i pogadać, a ona nie miała czasu z nim być, bo musiała robić dużo dla Niego. Jezus nie chce, żebyśmy ciągle coś robili dla Niego i ani przez chwilę z NIm nie byli. Jest taki rodzaj aktywizmu w Kościele, że tak dużo chcemy zwojować dla Pana Boga, ale nas nie ma z Bogiem. Bóg czeka na spotkanie, a nie na nasze dary. Czekał na Martę, żeby wreszcie usiadła i pogadała, a ona musiała biegać i działać. Sama zresztą szybko się przekonała, że takie bieganie zawsze rodzi konflikt. Marta wkurza się na Marię, że ta sobie siedzi i rozmawia z Jezusem. Jak za dużo będzie w nas aktywizmu, a za mało kontemplacji to się będziemy wkurzać na siebie, licytować, kto więcej i lepiej zrobił.

Wydarzenia dnia: Byłem dziś w Łowiczu na inauguracji roku w tamtejszym seminarium. Powiało trochę smutkiem. W całym seminarium jest zaledwie 29 kleryków, a na pierwszym roku tylko jeden. Wiem, że Bóg ma swoje plany, ale nagle uświadomiłem sobie, że szybko może dotknąć nas olbrzymi kryzys powołań. Zobaczyłem wielkie, nowe, piękne seminarium i właściwie puste. Oby to nie był zwiastun nowych czasów w Polsce.
Cytat dnia: Słowo Boże przez kilkadziesiąt lat istniało w sercach ludzkich a dopiero potem w księdze. Z woli samego Boga najpierw miało być ono przekazywane przez żywy Kościół, a nie zamknięte w literach.

Intencje modlitewne: za zmarłego dzisiaj Ks. Bpa Adama z Sosnowca, za kleryków i wspólnotę seminaryjną, za rodziców, których udało mi się odwiedzić, za łowickie seminarium o nowe powołania

Rozczarowania Pana Boga

October 5th, 2008 by xAndrzej

ByÅ‚em zawsze pewny, że Bóg nigdy nie jest mnÄ… rozczarowany. Ta pewność nie wynikaÅ‚a z tego, że czuÅ‚em siÄ™ idealny, ale z samej nieograniczonej miÅ‚oÅ›ci Boga. Dzisiejsza liturgia sÅ‚owa mówiÅ‚a jednak wyraźnie o rozczarowaniach Pana Boga. On ukochaÅ‚ swojÄ… winnicÄ™, osÅ‚aniaÅ‚ jÄ…, użyźniaÅ‚ i podlewaÅ‚, pielÄ™gnowaÅ‚ i podcinaÅ‚, cierpiaÅ‚ dla niej i umarÅ‚ dla niej. MiaÅ‚ prawo spodziewać siÄ™ sÅ‚odkich owoców. A ona gorzkie wydaÅ‚a jagody. Kto jest tÄ… winnicÄ… Pana? Pewnie nie tylko naród wybrany, ale caÅ‚y KoÅ›ciół, wspólnoty wiernych i my sami, pojedynczy uczniowie Chrystusa. Rozczarowujemy czasem Boga, bo po nas spodziewaÅ‚ siÄ™ tak dużo, bo tak dużo nam daÅ‚, tyle razy upominaÅ‚ nas przez proroków i Å›wiÄ™tych. LiczyÅ‚, że bÄ™dziemy wzorem miÅ‚oÅ›ci, sprawiedliwoÅ›ci, prawdy i wybaczenia, a tymczasem jest w nas ciÄ…gle tyle zgorzknienia, zazdroÅ›ci, ambicji, kÅ‚amstw i cwaniactwa. I to czÄ™sto w samej winnicy Pana. Na szczęście dzisiejsza Ewangelia skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ zaskakujÄ…co pozytywnie. Jezus pyta sÅ‚uchaczy przypowieÅ›ci: i co powinien zrobić gospodarz z tak niewdziÄ™cznymi robotnikami? Ci odpowiadajÄ… po ludzku: “rozgonić, ukarać, wyrzucić”. Ale to nie jest myÅ›lenie Boga. “KamieÅ„ odrzucony staÅ‚ siÄ™ fundamentem”. Nawet jeÅ›li dziÅ› rozczarowaÅ‚em Boga to mogÄ™ od zaraz zacząć znowu pielÄ™gnować swojÄ… winnicÄ™. Może tylko w tym sensie Bóg nie rozczarowuje siÄ™ nami na zawsze, tylko ciÄ…gle gotów jest na nowo odbudowywać winnicÄ™. Spraw Panie, bym nigdy nie byÅ‚ powodem Twego rozczarowania!

Wydarzenia dnia: Dzień zacząłem o 6.30 ( w realiach seminarium można by powiedzieć, że nieźle sobie dziś pospałem!) Już o 7.00 msza dla sióstr potem poranna medytacja. Od 9.00 rozmowy i spotkania z klerykami. O 11.30 msza św. u św. Rocha. Po południu modlitwy, chwila oddechu i kilka wizyt. Byli u mnie dziś między innymi Ola i Paweł opowiedzieć o szczęściu swoich wczorajszych zaślubin. Przed 18.00 zawiozłem Piotrkowi Pana Jezusa. Na szczęście dziś było nawet radośnie. Piotrek najwyraźniej w lepszej kondycji i wyspany. Obiecałem mu, że namówię kleryków, żeby go odwiedzali. Na koniec dnia poszliśmy z klerykami na Apel Jasnogórski. Generalnie się cieszę, że mają systematyczny kontakt z Jasną Górą. Cieszę się też, że mogą przy tej okazji spotkać trochę młodych ludzi z miasta, popatrzeć na ich entuzjazm i otwartość. Marzę, żeby nasi klerycy zaczęli się wreszcie więcej uśmiechać!

Cytat dnia: Sukcesem wychowawczym św. Jana Bosko była wierność miłości. On się nie bał kochać. Wiedział doskonale, że lepiej jest, aby jego wychowankowie go kochali niż mieliby się go bać. Choć pozornie wystraszony wychowanek wydaje się być łagodniejszy i bardziej zdyscyplinowany, ale w środku nosi w sobie złość i lęk. Staje się wtedy niewolnikiem, a nie synem.

Intencje modlitewne: za naszą seminaryjną wspólnotę o ducha jedności i miłości, za kleryków niepewnych jeszcze swojego powołania, o nowe powołania do kapłaństwa; za Piotra, żeby miał więcej takich chwil jak ta dzisiejsza; za moich rodziców i rodzeństwo, za ks. Marka, żeby działał dalej z mocą na chwałę Pana; za DA i wszystkich znajomych studentów ( miło Was dziś było spotkać po Apelu - żeby nie było to wymieniam: Ania z gór, Agnieszka S., Matka, Duży Łukasz, Tomek K., Ryba, Max, Ludwik, Karol P., i inne znajome twarze); o zdrowie dla Oli S. i jej córek ( nie zdążyłem dziś zadzwonić do Marcina, ale wspieram w modlitwie), za wszystkie małżeństwa, które błogosławiłem, za nowonarodzonego synka Ewy i Feliksa

Jeśli mężcyźni nie płaczą to nie jestem facetem

October 4th, 2008 by xAndrzej

Dziś się rozkleiłem na ślubie Oli i Pawła. Mam nadzieję, że oni tego nie zauważyli. Sam nawet nie wiem o czym mówiłem kazanie. To było chyba najmniej moje kazanie, bo słowa układały się same i nawet nie wiem czy w coś zgrabnego. Jeśli prawdziwi mężczyźni nie płaczą, to miałem dziś wielki kryzys męskości. Przez cały ślub widziałem i czułem obecność Andrzeja, taty Oli. On tak bardzo chciał być na ich ślubie, tak często mi mówił o swojej radości z Oli i Pawła. Nasze ostatnie rozmowy zawsze miały dwa tematy: śmierć i rodzina. Miał raka mózgu. Przygotowywałem go do śmierci. Dużo przegadaliśmy na temat umierania, ale zawsze jego najważniejszą intencją dla której przyjmował cierpienie było szczęście żony i córek. Nie doczekał się tego w swoim ziemskim życiu, ale wierze, że bawi się teraz na weselu Oli już szczęśliwy i wolny. A ja boję się, że zepsułem im ślub, bo nie potrafiłem ani na chwilę wykrzesać z siebie prawdziwej radości. Ciągle widziałem umierającego Andrzeja, Olę, która nie opuszczała go na chwilę i była do końca. Buntuję się, gdy ludzie nasze kapłańskie grzechy kwitują stwierdzeniem, że ksiądz to też człowiek, ale w chwilach takich jak dzisiaj, okazałem się tylko człowiekiem, a może aż człowiekiem?

Wydarzenia dnia: Wstałem dziś już po piątej rano. Uczę się rannego wstawania i gdyby nastrój codziennego budzenia miał być wskaźnikiem poziomu życia duchowego, musiałbym chyba mocno popracować nad sobą. Po prostu nie lubię rano wstawać, ale wstaję! O 6.00 msza święta dla naszych sióstr, a potem rozmyślanie. Od 8.30 wykłady w Instytucie, w sumie 6 godzin. Po południu ślub Oli i Pawła. Na koniec dnia chwila ludzkiej radości. Tadzio z Grażyną przywieźli mi firanki i wreszcie mam jak w domu, a nawet jak w pałacu. Jest po prostu pięknie. Moje mieszkanie zaczęło przypominać dom. Na koniec dnia godzina adoracji.

Cytat dnia: Żadne powołanie nie jest po to, aby się zrealizować. Ono jest po to, aby osiągnąć świętość.

Intencje modlitewne: za Ole i Pawła, aby byli coraz bardziej szczęśliwi, za Andrzeja o niebo dla niego, a jeśli jest już w niebie to niech mi pomaga służyć chorym; za moich studentów i magistrantów o mądrość i współpracę; za kleryków, o siły i radość w drodze do kapłaństwa, zwłaszcza za tych, których dotykają jakieś mocne kryzysy; za mamę i tatę, za Grażynę i Tadzia, bo mi stworzyli kawałek domu, za DA z Ks. Markiem i Ks. Jackiem, żeby udało im się zrealizować wszystkie plany; o uzdrowienie dla Piotrka, za wszystkie małżeństwa, których byłem świadkiem i które błogosławiłem.

Niekochana miłość

October 4th, 2008 by xAndrzej

Benedykt XVI napisaÅ‚ o Å›w. Franciszku, że jest dowodem na speÅ‚nianie siÄ™ obietnic Ewangelii. Potrafimy Å‚adnie mówić o Ewangelii ale tak do koÅ„ca boimy siÄ™ niÄ… żyć. Ojciec ÅšwiÄ™ty pisze, że w życiu Å›w. Franciszka “ważny byÅ‚ chleb, ważniejsza wolność, a najważniejsza miÅ‚ość”. Radykalne ubóstwo byÅ‚o tak naprawdÄ™ drogÄ… do wolnoÅ›ci. Nie można być wolnym jeÅ›li siÄ™ jest przywiÄ…zanym do rzeczy, ludzi, stanowisk, znaczenia. Åšw Franciszek oddajÄ…c swoje szaty biskupowi nie tylko chciaÅ‚ powiedzieć o ubóstwie, ale o zmianie mentalnoÅ›ci, o odwadze odejÅ›cia od feudalnych struktur, które zaczęły być obecne nawet w KoÅ›ciele. Ubóstwo uzdalnia do wolnoÅ›ci, a wolność z kolei jest warunkiem miÅ‚oÅ›ci. Nie da siÄ™ kochać z rozkazu i na siÅ‚Ä™. JeÅ›li naprawdÄ™ miÅ‚ość jest dla mnie najważniejsza to muszÄ™ siÄ™ zdobyć na odwagÄ™ ubóstwa i drogÄ™ do wolnoÅ›ci.

Wydarzenia z dwóch dni:
czwartek: od samego rana mnóstwo załatwiania różnych spraw, po południu dyżur na św. Rocha, spotkanie z duktorami, a późnym wieczorem długa rozmowa z Ks. Andrzejem z Kurii ( dzięki za to wspaniałe gadanie o Bogu, jeśli nawet się różnimy to na pewno łączy nas troska o Boże sprawy)
piątek: z rana szaleństwo spotkań, na szczęście dzień zacząłem od medytacji, mszy i nabożeństwa pierwszopiątkowego, potem spotkanie w prokuraturze, zebranie w kurii i wizyta u nas pana wiceprezydenta miasta. Po południu dostawa mebli i urządzanie pokoju. Wieczorem moja pierwsza konferencja rektorska i długi wieczór modlitwy. Jak dobrze, że udało mi się odprawić Drogę Krzyżową.

Cytat dnia: Biada tobie Korozain, Kafarnaum, bo miałyście szansę być wielkie, a popadłyście w ruinę. Jeden z księży przepięknie pracował, miał olbrzymie sukcesy duszpasterskie i wystarczyło, że zaczął pić, natychmiast popadł w ruinę. Wystarczy czasem jeden głupi ruch, aby zniszczyć wszystko.

Intencje modlitewne: o żywą wiarę dla wszystkich alumnów, o jedność naszego zespołu wychowawczego, za rodziców i rodzeństwo, za DA i jego duszpasterzy, za Ks. Andrzeja w podzięce za głębokie spotkanie, za wszystkich życzliwych ludzi

Gdy pokochasz to ciÄ™ zabijÄ…

October 1st, 2008 by xAndrzej

Wiem, że to mocny tytuÅ‚ mojego dzisiejszego wpisu. On sam mnie przeraża. A jednak jest to streszczenie życia Chrystusa. On pokochaÅ‚, a my za to daliÅ›my Mu krzyż i skazaliÅ›my na Å›mierć. Może nie chodzi od razu o caÅ‚kowite unicestwienie, ale zawsze decyzja na miÅ‚ość spotyka siÄ™ z wieloma przeciwnoÅ›ciami. Ojciec Remigiusz rozwinÄ…Å‚ dziÅ› tÄ™ myÅ›l, dodajÄ…c, że jak pokocham to najpierw zabije mnie moje “ja”. Bo kiedy radykalnie bÄ™dÄ™ chciaÅ‚ pójść za Jezusem to pierwszym buntownikiem bÄ™dÄ™ ja sam. Kiedy bÄ™dÄ™ próbowaÅ‚ kochać miÅ‚oÅ›ciÄ… JezusowÄ…, to moje ja natychmiast podrzuci mi pytanie, dlaczego akurat tak, dlaczego to ja mam siÄ™ podkÅ‚adać, poÅ›wiÄ™cać, ustÄ™pować. Kiedy pragnÄ™ podjąć jakÄ…Å› praktykÄ™ pokutnÄ… moje “ja” akurat wtedy bÄ™dzie miaÅ‚o najwiÄ™ksze potrzeby, bÄ™dzie najbardziej krzyczeć we mnie. Gdy spróbujÄ™ naÅ›ladować pokorÄ™ Jezusa, to moje “ja” bÄ™dzie we mnie strzelać myÅ›lami typu: “czy nie widzisz czÅ‚owieku, że ciÄ™ wykorzystujÄ…”. Pierwszym wrogiem pójÅ›cia za Jezusem jest zawsze moje ja. Jak bÄ™dÄ™ próbowaÅ‚ kochać Boga nade wszystko, to moje “ja” po kryjomu bÄ™dzie to we mnie zabijać, próbujÄ…c siebie postawić na pierwszym miejscu. I wtedy nie ma mowy o miÅ‚oÅ›ci Boga, jest tylko miÅ‚ość wÅ‚asna. WspominaliÅ›my dziÅ› Å›w. TeresÄ™ od DzieciÄ…tka Jezus ( muszÄ™ mojej glinianej Tereni zapalić dziÅ› Å›wieczkÄ™!). W niej byÅ‚a taka walka o bycie miÅ‚oÅ›ciÄ… w sercu KoÅ›cioÅ‚a. A to znaczyÅ‚o nieustanne przekreÅ›lanie siebie. Bo to co innego być miÅ‚oÅ›ciÄ… w sercu KoÅ›cioÅ‚a, niż być jego mÄ…droÅ›ciÄ…, ważnoÅ›ciÄ…, skutecznoÅ›ciÄ…. MyÅ›lÄ™, że KoÅ›ciół ma dziÅ› za dużo tych, którzy chcÄ… być jego mÄ…droÅ›ciÄ…, a za maÅ‚o tych którzy chcÄ… być miÅ‚oÅ›ciÄ… w sercu KoÅ›cioÅ‚a. Za dużo jest w KoÅ›ciele tych, którzy nakazujÄ… mu nieustannie siÄ™ reformować, a za maÅ‚o tych, którzy bÄ™dÄ…c w KoÅ›ciele majÄ… odwagÄ™ kochać pomimo wszystko. Terenia nie chciaÅ‚a być mÄ…droÅ›ciÄ… KoÅ›cioÅ‚a, chciaÅ‚a być jego miÅ‚oÅ›ciÄ… i dlatego staÅ‚a siÄ™ tak bliska Jezusowi.

Wydarzenia dnia: Już o świcie porządne rozmyślanie razem z całą wspólnotą seminaryjną. Potem Msza św. na której modliliśmy się za naszego ojca Remigiusza. Potem śniadanie i pierwsze wykłady. Przyglądałem się uważnie klerykom jak zmierzają do sal wykładowych, mogłem też pogadać z kilkoma z profesorów. Od 10.00 inauguracja na AJD. Potem imieninowy obiad, a po nim serdeczna wizyta zacnego prałata Jarka. Zawsze miło się z nim gada. O 16.30 różaniec i msza św. na cmentarzu. Potem sprawy kleryckie i wieczór spędzony w seminarium. Czuję się już prawie jak w domu, tylko, że już dziś doświadczyłem, że trudno być ojcem aż 100 synów. I nie dlatego, że synowie są niedobrzy, ale każdy z nich coś tam chce, o coś pyta i prosi.

Cytat dnia: Każdy z nas na tę samą rzecz patrzy inaczej przez to mamy małe szanse, żeby się dogadać. Jedynym wyjściem jest tylko to, że wszyscy gorliwie będziemy się patrzeć na Jezusa. Bo miarą naszego widzenia rzeczy jest tylko miara naszego widzenia Boga.

Intencje modlitewne: za caÅ‚e Å›rodowisko akademickie CzÄ™stochowy, za wspaniaÅ‚ych przyjaciół z AJD; za naszÄ… wspólnotÄ™ kleryckÄ… i wychowawczÄ…; za moich rodziców, rodzeÅ„stwo i Ks. Marka; za DA “Emaus”, żeby nowy rok akademicki byÅ‚ najlepszym rokiem w historii duszpasterstwa, za Ojca Remigiusza o moc Ducha; za GrażynÄ™, Tadzia i MartÄ™, którzy walczyli dziÅ› z nowymi firankami; za Piotrka, o którym nie przestajÄ™ myÅ›leć; za Tomka, który pomaga mi wreszcie zamieszkać w domu.

Next Entries »