Go to content Go to navigation Go to search

Vulnerabilite - brama przez którą wchodzi Bóg

May 17th, 2008 by xAndrzej

Zatęskniłem dziś za blogiem. Tomasz Merton pisząc swoje pamiętniki stwierdził kiedyś, że stały się one jego kierownikiem duchowym - pozwalały mu ponazywać swoje duchowe doświadczenia i zobaczyć siebie przez pryzmat słów zapisanych na papierze. Piszę więc ten wpis jak w powietrze. Tym razem nikt mnie nie namawiał do pisania, wielu już zapomniało o tym blogu - mogę więc pisać go dla Boga i dla siebie, czyniąc z niego miejsce duchowego prowadzenia.
Napisał dziś do mnie brat Marek z Taize. Cieszę się, że się za mnie modli. Wspominał dziś o tym, że często chodzi na grób brata Rogera i że kończy list do mnie udając się na modlitwy południowe w kościele pojednania w Taize. Wierzę, że zabral mnie ze sobą na modlitwy. Najważniejsze jednak zdanie z listu brata Marka dotyczyło wspomnień o bracie Roger. Ciagle się zastanawiamy co było w nim takiego, że promieniował Bożym duchem. Brat Marek za najlepsze określenie tajemnicy przeora z Taize uznał stwierdzenie opata z Wielkiej Kartuzji Ojca Marcelina. Ten świętobliwy kartuz napisał, że brat Roger miał w sobie vulnerabilite - kruchą wrażliwość, albo lepiej słabość, podatność na ataki i rany - która stała się bramą, przez którą najchętniej przychodzi Bóg. Mocno przeżyłem to kapitalne określenie, bo czasem czuję się taki miękki i nadto wrażliwy, a słowa te mówią mi, że ta słabość może być bramą, przez którą wchodzi Bóg.
Jutro niedziela Trójcy Świętej. Nie mam najmniejszej ochoty mówić o relacjach w wewnętrzym życiu BOga, czy o historii kształtowania się trynitologii. Największym sensem objawienia się Trójcy jest miłość. Bóg sam w sobie jest miłością i wszystko, co we mnie nie jest miłością, nie jest od Boga. Jeśli nie wybieram miłości - nie wybieram Boga. Proszę Ducha Świetego o jakąś nową moc mówienia o miłości, myślenia o miłości i życia miłością. Bez niej wszystko w mojej wierze i w moim chrześcijaństwie staje się mało wiarygodne. Tylko miłość jest wiary-godna. A ja wciąż nie umiem kochać! Duchu miłości, przyjdź i rozpal we mnie miłość Boga. Niech Bóg mnie kocha!

Dziś przez kilka minut siedziałem na koniu. Dzięki wspólnocie młodzieży pracującej udało nam się spędzić kilka wspaniałych chwil w stadninie. To ostatnio jeden z niewielu moich oddechów. Wierzę, że za dwa tygodnie wygrzebię się z pętli, która zacisnęła się w moim życiu i mocno mnie uciska. Ale mam mieć w sobie vulnerabilite - czyli podatność na rany, aby otworzyć się w końcu na miłość.

Next Entries »