August 2nd, 2007 by xAndrzej
Marie-Pole, MaÅ‚a Siostra Baranka opowiadaÅ‚a mi dziÅ›, że zauważyÅ‚a pewnÄ… dziwnÄ… prawidÅ‚owość podczas swojego żebrania poÅ›ród ludzi. Kiedy stuka do drzwi domu, wychodzÄ…cy ludzie niemal natychmiast mówiÄ…, że nic nie potrzebujÄ…, że wszystko majÄ… i żeby sobie poszÅ‚a. Wtedy maÅ‚a siostra odpowiada: “Ale ja potrzebujÄ™, potrzebujÄ™ napić siÄ™ herbaty, potrzebujÄ™ zjeść choćby kromkÄ™ chleba, a przede wszystkim potrzebujÄ™ z Wami porozmawiać”. I nagle ludzie zapraszajÄ… do domów i zaczynajÄ… siÄ™ dzielić. Nie sÄ…dzicie, że to ciekawe? Udajemy na zewnÄ…trz niezależnych, chcemy pokazać przed innymi, że sami sobie dajemy radÄ™ i jesteÅ›my panami siebie. A tak naprawdÄ™ jesteÅ›my bardzo spragnieni Boga, miÅ‚oÅ›ci, drugiego czÅ‚owieka. MÄ…drość maÅ‚ych sióstr, żebrzÄ…cych dzisiaj, tak jak kiedyÅ› robiÅ‚ to Å›wiÄ™ty Franciszek, polega wÅ‚aÅ›nie na tym, że majÄ… odwagÄ™ przyznać siÄ™ do swojego ubóstwa. Ludzie pyszni ukrywajÄ… swoje ubóstwo pod pozorami niezależnoÅ›ci i samowystarczalnoÅ›ci. A przecież potrzebujemy siebie, potrzebujemy przyjaźni, miÅ‚oÅ›ci, bliskoÅ›ci! I co najważniejsze, tylko wtedy, gdy przyznajemy siÄ™ do swojego ubóstwa, Bóg zaczyna dziaÅ‚ać. Kiedy nawet Bogu mówisz, że nic od Niego nie potrzebujesz, że sam sobie poradzisz, to dobry Bóg odsuwa siÄ™ na bok i pozwala ci na twojÄ… samowystarczalność. Tylko, że wtedy nie ma w tobie Boga, bo sam sobie wystarczasz!
Mam dla was zadanie na jutro: powiedzcie komuś, że go potrzebujecie, że nie wystarczacie sobie i potrzebujecie tego konkretnego człowieka. Bo ja, Ksiądz Andrzej, bardzo Was potrzebuję, wszystkich!
Minął właśnie czwartek. Po porannym brewiarzu pojechałem do Małych Sióstr Barnaka. Odprawiłem u nich Mszę świętą wspominając Matkę Boską Anielską. Potem miałem pielgrzymkę po bankach. Niestety, jak nie zdarzy się jakiś cud, szykujemy się do kredytu bankowego. Ale dziś, jakby sam Pan Bóg mówił mi, poczekaj, bo gdzie nie zaszedłem to jacyś bankowi doradcy od kredytów byli na urlopie. W końcu jeden z kompetentnych pracowników wziął ode mnie telefon i obiecał, że zadzwoni i nie zadzwonił przez cały dzień. A więc czekamy i szukamy środków i modlimy się do Boga o mądre rozwiązania.
Po południu troszkę odpoczywałem. Może dwie godzinki poświęciłem na czytanie. Ów, wreszcie trochę naukowych artykułów! Tak, czytanie artykułów to w tej sytuacji mój odpoczynek. Od 16.00 umówieni goście, jedna rodzinka w sprawie chrztu, dwie pary w sprawie ślubu i Rudnikowie w sprawie naszych rodzinnych rekolekcji.
O 19.00 Msza święta. Mimo skromnego audytorium mówiłem nawet kazanie. Po mszy miałem chyba najbardziej integralny i zdrowy sposób spędzania czasu: marszobieg - adoracja Najświętszego Sakramentu i praca przy budowie. To taki duchowy triatlon. Razem z Kubą, Marcinem i Sewerynem pobiegliśmy do kapliczki u Misjonarzy Krwi Chrystusa. Tam przez kilkanaście minut adorowaliśmy Jezusa włączając się do modlitwy Wspólnoty Boga Ojca. PO powrocie z marszobiegu przerzuciliśmy jeszcze stary asfalt z chodnika do naszych dołów na budowie. Piękny wieczór. Biorąc pod uwagę to, że jeszcze modliłem się ponad półtorej godziny to jest się z czego cieszyć. W czasie wieczornej modlitwy otrzymałem słowo z 1 Kor , o tym, że nie mogę być ciągle cielesnym człowiekiem i mam wreszcie przestać pić mleko i przejść na pokarm stały. Paweł wyraźnie pisze, że człowiek cielesny to człowiek słaby. Człowiek duchowy to mocarz w oczach Pana.
Uwagi o ludziach:
Paweł N. - Dziękuję za twoją szybką reakcję na nasze problemy. Wstydziłem się bardzo napisać tę prośbę, ale jak problemy mocno przycisną to człowiek chowa gdzieś głęboko swój wstyd. Cieszę się na spotkanie i jestem wzruszony twoją otwartością na nasze zmartwienia. To naprawdę nasza ostatnia wysoka przeszkoda w budowaniu.
Ks. Zbyszek Zalejski - mój kursowy brat - Sprawiłeś mi wielką radość swoją wizytą. Mam wrażenie, że przeczytałeś mojego bloga i stąd przybiegłeś, żeby choć symbolicznie pomóc nam w budowie. Jesteś gość! Dziękuję za tę cegiełkę na budowę, ale przede wszystkim za braterską solidarność i życzliwość. Jestem dumny, że mam takiego kolegę kursowego!
Marcin Stępień - A jednak cię dopadłem w Mikołajkach. Przepraszam, że przerwałem ci wypoczynek. Podziwiam twoją ekspresową chęć niesienia pomocy. W 15 minut, będąc gdzieś na Mazurach, potrafisz dotrzeć do internetu i przepisów i udzielić mi rady. Wielkie dzięki za pomoc i za troskę. Pozdrawiam wszystkie Twoje wspaniałe dziewczyny: żonę i córki.
Towarzysze marszobiegu - Obiecałem, że na blogu stanę w prawdzie. Więcej szliśmy niż biegaliśmy. Wy pewnie zrobilibyście odwrotnie, ale cóż, jest między nami prawie 20 lat różnicy. I tak jestem Wam wdzięczny, że mnie zabraliście na wasze bieganie i że było naprawdę sympatycznie. Co do kondycji, to jak mnie będziecie dręczyć i wyciągać na bieganie to się poprawię.
Ewa G. - po prostu Żaba z Anglii - Seweryn przekazał mi pozdrowienia od Ciebie. Wielkie dzięki. Bardzo często Was wspominam i myślę o Was. Ostatnio w Chruszczobrodzie, podczas poświęcenia figury Jezusa, właściwie modliłem się tylko za Was i za Roberta. Wierzę, że jest Wam tam dobrze. Ale jak czasem przyjedziecie do Polski to zapraszam na Kilińskiego 132. Trochę za Wamo tęsknię i chętnie powspominam stare dobre czasy.